poniedziałek, 31 lipca 2017

Miesięcznik „Znak" - nr 745, czerwiec (06) 2017


Czerwcowy „Znak” czytam z  „lekkim” poślizgiem, na szczęście ma on to do siebie, że prędko się nie zdezaktualizuje, a i kupić można go jeszcze sporo czasu po premierze.

Numer szalenie ciekawy, ale też niełatwy w lekturze – szczególnie dla tych, których wrażliwość na kwestie żydowskie jest ogromna, i którym wciąż trudno pogodzić się z przeżyciami tych, o których dziś wiemy z opowieści ostatnich świadków i uczestników wydarzeń. Tematem wiodącym czerwca jest bowiem doświadczenie Auschwitz-Birkenau.


Na numer składają się wywiady, eseje, świadectwa, felietony, debata, fragmenty prozy i poezji zogniskowane wokół głównego tematu i jemu w mniejszym lub większym stopniu podporządkowane. Autorzy poszczególnych artykułów pochylają się nad kwestią przywracania godności cmentarzom, próbują odtworzyć biografie rzeczy, poświęcają sporo miejsca pracy pamięci. Jeden z tekstów – bardzo ciekawy – poświęcony jest dzisiejszej wiedzy na temat Auschwitz oraz pracom konserwatorskim wykonywanym na terenie byłego obozu – niezbędnym, jednak trudnym.

Zastanowił mnie fragment poświęcony przetrwaniu Auschwitz w pamięci zbiorowej – czy faktycznie za jakiś czas nikt nie będzie już pamiętać, a miejsce muzeum zostanie zastąpione przez coś innego, coś co zawłaszczy dzisiejsze tereny przestrzeni symbolicznej i ograniczonej? Czy coraz trudniej nam „pamiętać” o doświadczeniach wojennych, bo są jedynie opowieściami, tak jak wojny sprzed 500 lat? Czy identyfikacja z ofiarami jest dziś możliwa jedynie poprzez pokazanie konkretnych przedmiotów codziennego użytku, przypominających te, które sami posiadamy?

Niezwykle ciekawy był dla mnie również wywiad z Moniką Sznajderman poświęcony jej rodzinie, dociekaniu jej historii, wyobrażeniom, próbom odtworzenia tego, co minione, a także zawarte w innym artykule rozważania na temat ratującego-krzywdziciela – tak częstej postaci czasów wojny.

Poza tematem wiodącym, w numerze poruszone zostały kwestie przyszłości religii, krótkie zapytania na temat narodowców i ich funkcjonowania w Kościele, a także problematyka naukowa – szalenie interesująca holografia oraz kwestie poświęcone sztuce, a konkretniej miejscu kobiet w zmaskulinizowanym świecie komiksu, które to – ku uciesze twórczyń i czytelników – powoli się zmienia.

Jeśli będziecie mieli okazję nabyć – ogromnie polecam. Wielce ciekawy numer – szczególnie temat wiodący i rozważania na temat religii. Właściwie nie ma w nim artykułu, którego nie przeczytałabym z zainteresowaniem.


Do nabycia jest już także nowy numer – klik.

niedziela, 30 lipca 2017

Nigdy nie zapomnę - Kerry Lonsdale



Nigdy nie zapomnę to książka, której nie porzucicie, zanim nie przerzucicie ostatniej kartki – gwarantuję.

Emocjonująca, wciągająca, porywająca historia Aimee i jej męża, prowokująca do zadania sobie mnóstwa pytań: o znaczenie prawdy, przywiązania, przyjaźni, przedkładania dobra cudzego nad własne.

Życie Aimee w sekundę wywrócone zostaje do góry nogami. Na kilka dni przed planowanym ślubem, dowiaduje się, że jej narzeczony odbywający właśnie zawodową podróż do Meksyku, nie żyje. Dzień, w którym mieli ślubować sobie miłość, staje się dniem pogrzebu. Sama śmierć ukochanego, z którym dzieliła życie od jego najmłodszych lat jest dla niej wielką traumą, jednak spotęgowana ona zostanie przez pojawienie się na pogrzebie tajemniczej kobiety, twierdzącej, że James żyje i przebywa w Meksyku. Spotkanie to zasiewa w sercu Aimee niepokój tak wielki, że nie potrafi ona przepracować żałoby nawet wówczas, gdy na jej drodze staje oddany i ujmujący Ian. Kobieta stara się zacząć życie na nowo, jednak tajemnicze przesyłki, które co rusz trafiają w jej ręce, każą jej sądzić, że za zaginięciem Jamesa kryje się coś więcej. Bohaterka postanawia sprawę ostatecznie wyjaśnić, po to, by wreszcie zaznać spokoju i ostatecznie pogodzić się z  utratą lub też odzyskać ukochanego.

Autorka zarysowała powieść, w której tli się od trudnych doznań, która jednak ostatecznie niesie nadzieję i pokazuje, że życie zawsze szykuje dla nas coś zaskakująco dobrego. Utkana przez nią opowieść pochyla się nad ludzką kondycją w sytuacji żałoby i pokazuje do jak wielu zmian jest zdolny człowiek. Bohaterowie Kerry Lonsdale są dynamiczni, zmieniają się w trakcie utworu, zyskują siłę, której dotąd nie mieli, otwierają się na marzenia i realizują swoje zamierzenia nawet wówczas, gdy cały świat staje im na przekór.

Nigdy nie zapomnę to po trosze historia miłosna, po trosze kryminał, po trosze historia rodzinna, po trosze zaś powieść psychologiczna. Zawiera ona w sobie najlepsze elementy każdego z wymienionych gatunków, które splecione w całość są obietnicą doskonałej lektury.
Szalenie wciągająca historia, naszpikowana tajemnicami i buzująca od emocji.

Gorąco polecam – podgrzeje wakacyjną atmosferę do czerwoności.

sobota, 29 lipca 2017

Nic nie mów - Naomi Ragen



Daniella to młoda Amerykanka pochodząca z zamożnej, żydowskiej rodziny. Lata jej młodości to czas prób w zadowalaniu niezwykle wymagającej matki – by zdobyć jej uznanie, zdecydowała się na studia medyczne, mimo że ani nie czuła się na siłach brać odpowiedzialności za ludzkie życie, ani niespecjalnie radziła sobie z trudnymi przedmiotami i presją kierunku. Pragnieniem jej serca był wyjazd do Izraela, by tam poświęcać się rodzinie innej niż ta, w której się wychowała – bez wygórowanych oczekiwań, bez posad na pokaz, bez patrzenia na innych przez pryzmat zasobności ich portfela, lecz z miłością i wyrozumiałością, płynącymi z przepełnionego wiarą serca.

Kluczem do realizacji jej marzenia było spotkanie Shlomiego Goodmana – mężczyzny wrażliwego, wiernego wyznawcę judaizmu, sumiennie zgłębiającego Torę lekkoducha. Młodzi pobrali się, gdy Danielle miała 19 lat i bardzo szybko obdarowani zostali przez Boga potomstwem. Jednym, później kolejnym… W pewnym momencie postanowili oni pójść za głosem serca i wyjechać do Izraela. Podróż ta była początkiem końca nie tylko ich miłości, ale przede wszystkim szczęśliwego życia. Choć ich trudna sytuacja rozwijała się latami, jej kolebką był właśnie ów wyjazd. W Izraelu bowiem czekało na nich znacznie więcej niebezpieczeństw, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Odgrodzeni od rodziny, pozbawieni pracy zarobkowej, co rusz obdarowywanymi przez Boga nowym potomstwem, skazani byli na życie w ubóstwie, a później na utrzymywanie się z rolnictwa nieopodal Strefy Gazy. To jednak wciąż były czasy szczęśliwe.

Tragedia nadeszła później, gdy po wielu latach dwu synów Danielli wylądowało w szpitalu – jeden w śpiączce i z bardzo ciężkimi obrażeniami głowy po pobiciu, drugi zaś niemiłosiernie poparzony, kwalifikujący się do wielu przeszczepów skóry. Nad rodziną zbierają się ciemne chmury, gdy po upartym i wielokrotnie powtarzanym przy łóżku syna Nic nie mów, nic nie mów, nic nie mów… wezwana zostaje policja. Ta zaś, pod okiem Biny Cedek, dowiedzieć się będzie musiała, co sprawiło, że tak miłe i rezolutne dzieci, wychowane – co było widoczne – z  wielkim sercem, dosięgnęła taka tragedia, o której źródle nikt nie chce mówić. Tymczasowo w stan oskarżenia postawiona zostaje matka, jednak szybko okazuje się, że była ona jedynie trybikiem w znacznie większej sprawie. Sprawie, która prowadzić będzie do sekty, której członkami nieświadomie stała się cała rodzina Goodmanów.

Naomi Regen, izraelska pisarska amerykańskiego pochodzenia, realizując swój projekt literacki podjęła się zadania karkołomnego. Jak bowiem pisać o tym, co inspirowane wydarzeniami prawdziwymi i nie popaść w faktograficzną obojętność i suchość przekazu? Jak ubrać w słowa to, co trudne i nienazwane, jak przelać na papier całą paletę emocji – zarówno dziecięcych, rodzicielskich, jak i tych, które towarzyszyły śledczym oraz katom? Przy tym wszystkim trzeba niezwykłej delikatności, tym większej, że rzecz dotyczy strefy religii i – po nieodpowiednim doborze słów – może zostać opacznie zrozumiana.

Autorce udało się zarysować świat rodziny omotanej przez sekciarskiego przywódcę, odcinającą się od najbliższych, gotową spełnić każdą wolę swego guru i robiącą to bez względu na konsekwencje. Jest to świadectwo przerażającej podległości, niepojętego zbałamucenia, które przydarzyło się inteligentnym ludziom z otwartymi sercami i nieco zagubionymi w życiu, szukającymi oparcia. Porażające i szalenie niewygodne.


Mimo że książka dotyka materii niezwykle trudnej i delikatnej, nie robi aż takiego wrażenia, jak mogłaby i powinna, przez wzgląd na moc tematu, tym bardziej, że inspirowana była prawdziwymi wydarzeniami. Z dużym prawdopodobieństwem siły zabrakło w  języku, nie zaś w braku czytelniczej wrażliwości – coś po drodze sprawiło, że – abstrahując od tematyki – na polu realizacji mogę ocenić ją jedynie jako „dobrą”, nie zaś, jak chciałabym – „bardzo dobrą”.  Warto jednak czytać, warto zgłębiać mechanizmy działania sekt, warto uwrażliwiać, wskazywać na sposób ich działania i budzić uśpioną czujność. Kto wie, jaka wiedza przyda nam się w życiu i jak uda nam się ją wykorzystać, reagując, póki będzie jeszcze na to czas.


Inne książki w serii Kobiety To Czytają: 

piątek, 28 lipca 2017

Powrót do starego domu - Ilona Gołębiewska


Alicja ma 37 lat, prawie byłego męża, wewnętrzną pustkę i poczucie zmarnowanego życia, opartego na sprzeniewierzaniu się marzeniom. Z wykształcenia jest architektem krajobrazu, jednak na skutek mężowskich manipulacji całą pracę zawodową wiązać może jedynie z bankowością. Nie ma dzieci i mieć ich nie będzie, co jest konsekwencją jej dwu poronień.

Odkąd zmarli jej dziadkowie, życie zdaje się jej w ogóle nie rozpieszczać, a serce tęsknie wyrywa się do Pniewa i starego domu, pamiętającego jej szczęśliwe i błogie dzieciństwo.

Nie zastanawiając się długo, po pierwszej, niezwykle trudnej rozprawie rozwodowej, decyduje się ona na wyjazd do rodzinnej miejscowości, by tam szukać ukojenia dla zranionej duszy.

Na miejscu spotka wiele życzliwych jej osób, pamiętających ją i całą jej rodzinę sprzed lat. Dzięki wsparciu miejscowych, Alicja podejmie się renowacji starego domu, któremu nikt nie dawał już szans. Kobieta instynktownie czuć będzie, że wraz z odnowieniem tegoż, uda jej się także tchnąć nowe życie w swoje zdruzgotane i poranione serce. Od pierwszego dnia bowiem, w Pniewie udaje jej się powoli odbudowywać utracony dawno temu spokój, a także nawiązać przyjaźnie dające ogrom radości. Na jej drodze staje dwu przystojnych mężczyzn, różniących się jak ogień i woda, którzy próbować będą zdobyć jej serce. To jednak nie koniec zmian w życiu kobiety – podczas przeszukiwania strychu znajdzie ona tajemniczy pakunek, skrywający tajemnicę przeszłości; wcześniej pozna Dziada – potępionego przez miejską społeczność przyjaciela jej ukochanego dziadka, który jako jedyny może podzielić się z nią ich wspólną przyszłością, a także… dziecko, które poruszy jej serce i udowodni, że w życiu najważniejsza jest miłość.

Książka Ilony Gołębiewskiej, to opowieść niosąca nadzieję i niezwykle pozytywny przekaz – pokazująca, że na spełnianie marzeń nigdy nie jest za późno, że nie warto chować urazy i że otwartość na drugiego człowieka to szansa na szczęśliwe i spełnione życie, spędzane w towarzystwie bliskich przyjaciół, znaczone prawdziwą radością. Choć pamiętnikiem nie jest, przypomina go formą – każdy rozdział rozpoczyna się zapowiedzią tego, o czym w nim przeczytamy, a każdy kolejny podrozdział jest niejako kolejną kartką z diariusza – czasem bez powiązania z poprzednimi zdaniami, tak jakby pisaną z perspektywy czasu, co uzasadniałoby przypuszczenia o próbie osiągnięcia przez autorkę formy memuarowej, podkreślanej emocjonalnymi zwrotami, zawołaniami – niejako pisany „na gorąco”, wciąż pod silnym wpływem wydarzeń. Mimo że miejscami powieść ta (szczególnie w  dialogach) jawi się jako nieco naiwna wizja świata – takich właśnie nam dziś trzeba, takie są najdoskonalsze na letni czas, kiedy otwarci jesteśmy na zmiany, otoczenie wydaje nam się przyjazne, my sami zaś zrelaksowani i gotowi do nawiązywania nowych znajomości i pogoni za marzeniami – Powrót do starego domu może być dla nas inspiracją do wprowadzania w  swoje życie zmian. Autorka pisze językiem prostym, przejrzystym, przyjemnym w odbiorze, a jej bohaterowie zdają się w większości niezwykle ciepłymi ludźmi, takimi, jakich każdy z nas chciałby spotkać na swojej drodze, i z którymi z radością będzie wędrował wytyczonym szlakiem.

Dobra wiadomość – to pierwsza część trylogii, czeka nas znacznie więcej radości z lektury.


Jeśli szukacie czegoś lekkiego – polecam na wakacje. Będziecie zadowoleni, a przy okazji zobaczycie, jakie efekty może dać spełnione autorskie marzenie, jakim było dla Gołębiewskiej napisanie tej powieści;)  Trzymam kciuki za dalszą twórczość!



czwartek, 27 lipca 2017

Lato - Karl Ove Knausgård


Lato Karla Ovego Knausgårda zamyka cykl Cztery pory roku poświęcony córce, której autor opowiada  świat, i której pozostawia swoiste memento, sumę doświadczeń i przemyśleń – tak ojcowskich, pisarskich, jak i po prostu – ludzkich.

Książka domyka całość, jest kropką w wyjątkowej serii opowieści pochylających się nad codziennością, prozaicznymi czynnościami; będących namysłem nad tym, co na co dzień wydaje nam się oczywiste i niewarte zastanowienia. Fragmenty rozmyślań przeplatane są dziennikiem – niemym i wiernym świadkiem przemiany autora i jego otoczenia. Oto dziecko, które, zdawałoby się, dopiero przyszło na świat, wymaga już znacznie więcej aktywnej uwagi – próbuje swoich pierwszych słów, żądne jest zabawy, wspólnej lektury, absorbuje wiele czasu, szuka swojego miejsca w rodzinie.

Lecie Knausgård jest całkowicie szczery – pisząc o rzeczach trywialnych, zaskakuje sam siebie, obnaża wszelkie noszone dotąd maski, jawi się jako człowiek targany takimi samymi wątpliwościami jak każdy z nas – jako ojciec nie tylko martwi się o przyszłość swoich dzieci (tu: córki), ale także snuje marzenia na temat ich przyszłości, wyobraża sobie kim będą, gdzie poniesie ich los. Ojcostwo zmienia go, nie jest już tym depresyjnym mężczyzną znanym z Mojej walki, dzieci dodają mu skrzydeł, choć – co tu kryć – dostarczają także wielu zmartwień i trosk. Autor nie ma w zwyczaju pudrować swojego życia, lukru tutaj nie znajdziecie. Choć są zachwyty (który rodzic nie zachwyca się własnym dzieckiem?!), wszystkiemu przyświeca autentyczność. Knausgård nie jest rodzicem wolnym od błędów wychowawczych – zdarza mu się zrobić coś, czego prędko żałuje, jednak w żaden sposób nie próbuje się od tego wykpić – wręcz przeciwnie, przyznaje się do wszystkiego, malując świat rodzica właśnie takim, jakim jest – bez obróbki, z prawem do popełniania błędów. Rozważania ojca przeplatane z miniesejami na temat życia i jego elementów składowych, stanowią mieszankę doskonałą.

Autor tym razem pochyla się nad ślimakami, biedronkami, ale też nad własną tożsamością; tym, co go konstytuuje i czyni człowiekiem. Wiele w części tej przemyśleń egzystencjalnych, gros rozmyślań nad sobą samym i sensem istnienia w szerszej perspektywie. I te właśnie chwile namysłu, czynią część tę jedną z najlepszych, jeśli nie najdoskonalszą, oddającą istotę życia, podkreślającą jego kruchość i sens życia człowieka wiecznie poszukującego odpowiedzi i zadającego pytania.

Jest to przy tym wszystkim literatura wysokiej próby, w której zdania same układają się na języku. Czyta się bardzo smacznie (szczególnie rozdział o lodach – nie do przejścia bez odpowiedniej aprowizacji).

Polecam.


Czytaj także o poprzednich tomach:

środa, 26 lipca 2017

Tetsuya Honda - Przeczucie [recenzja przedpremierowa]


Przeczucie otwiera cykl książek autorstwa cesarza japońskiego kryminału jakim jest Tetsuya Honda, którego bohaterką jest młodziutka komisarz Reiko Himekawa.

Kobieta przed laty doznała traumy na skutek napadu i dziś – chcąc iść w ślady policjantki, która jej wówczas pomogła – śmiało pokonuje kolejne stopnie zawodowej kariery.  Jej droga nie jest usłana różami – jako kobieta musi się liczyć z seksistowskimi uwagami kolegów, uważających ją za policjanta gorszej kategorii, patrzących na nią z pobłażaniem przesłuchiwanych, którzy tak długo, jak nie przedstawi się swoim stopniem – mają ją za nic. Kobieta w tokijskiej policji traktowana jest przez niektórych bez należnego jej szacunku, a jej droga dochodzenia do kolejnych awansów jest dłuższa i znacznie bardziej wyboista niż w przypadku mężczyzn.

Prym w chamskim traktowaniu kobiet wiedzie Katsumata – policjant, zwany Kozłem, któremu przychodzi pracować z Reiko nad nową sprawą. Ani jedno, ani drugie nie jest zadowolone z takiego obrotu spraw.

Tokijska policja odnajduje zwłoki podrzucone pod żywopłotem. Poza śmiertelną raną przecinającą tchawicę, ciało ofiary znaczą dziwne i głębokie cięcia – jak to na brzuchu. Ich sens odkrywa Reiko, wprowadzając dochodzenie na zupełnie nowe tory. Ofiar przybywa, a ślad zdaje się prowadzić w niechciane rewiry Internetu – na stronę Strawberry Night – grupy, która spotyka się, by na żywo oglądać makabryczne morderstwa dokonywane na poszczególnych jej członkach.

Przeczucie to powieść, która poza oczywistym (i trzeba dodać – bardzo dobrym!) wątkiem kryminalnym, pochyla się nad traktowaniem kobiet w tokijskiej policji (myślę jednak, że spokojnie możemy granice rozszerzyć nie tylko o państwa, ale także wykonywany zawód), a także nad ich walką z tymże. Honda zarysował niezwykle silną postać kobiecą, która cały czas nad sobą pracuje – nie tylko nad swoją pozycją zawodową, ale też kobiecością, respektem, charakterem, jak również sposobem myślenia o tym, co się jej przytrafiło. Jest postacią dynamiczną, wiedzioną podczas śledztwa kobiecą intuicją, instynktem czy właśnie tytułowym przeczuciem. Jest bohaterką niezwykle młodą, piękną i utalentowaną, co budzić może niezadowolenie kolegów po fachu. Świat policji jest bowiem silnie zmaskulinizowany, a pozycja kobiety-szefa zdaje się znacząco (czy aby na pewno?) odbiegać od tego, co znamy z kultury europejskiej.

Lektura kryminału japońskiego, to przyjemność podwójna – poza świetnie zarysowanym wątkiem sensacyjnym, mamy tutaj bowiem okazję przyjrzeć się pracy policji na tle bardzo konserwatywnej kultury, gdzie jakiekolwiek wychodzenie przed szereg jest niemile widziane, gdzie praca zespołowa ma ogromne znaczenie, a hierarcha stanowi wartość nadrzędną.

Doskonała lektura, do przeczytania na jednym wdechu – tak przez wzgląd na spójny i świetnie prowadzony wątek kryminalny, jak przez szansę obserwowania silnej kobiety w świecie zdominowanym przez mężczyzn, tak odległym kulturowo i mentalnie od nas. Zapowiada się kapitalna seria.

Gorąco polecam i niecierpliwie czekam na kolejne tomy.



Premiera 16 sierpnia.

wtorek, 25 lipca 2017

Czyje jest nasze życie? Olga Drenda, Bartłomiej Dobroczyński


Czyje jest nasze życie? Olgi Drendy i Bartłomieja Dobroczyńskiego to trzecia już książka wydana w serii miesięcznika „Znak”. Wcześniejsze, Ćwiczenia duszy, rozciąganie mózgu Jerzego Vetulaniego i ks. Grzegorza Strzelczyka oraz Piłat i Jezus Giorgio Agambena zyskały uznanie i ustanowiły wysoki poziom cyklu.

Publikacja, którą mam przed sobą składa się z kilku wiodących części, w skład których wchodzą rozmowy autorów. Są nimi: ciało; my i inni; rzeczywistość; transcendencja i wartości. Wyznaczają one główny kierunek dialogu, są swoistym punktem odniesienia i problemem, wokół którego oscylują wszystkie rozważania. Tych zaś w książce tej co niemiara. Autorzy pochylają się nad kultem ciała, zastanawiają się nad znaczeniem otyłości i granicą, która w ogóle zaczęła wyznaczać jej ramy, coraz chętniej przesuwającą się w stronę lekkiej nadwagi lub też – co gorsza – wagi mieszczącej się w neutralnym odcinku skali BMI. Podnoszą oni także temat postępującej medykalizacji, zastępowania religii medycyną i szukania tabletek będących antidotum na każdą bolączkę. Szalenie ciekawe są również ich rozważania na temat chorób, medykamentów i mechanicznego traktowania pacjentów.

Autorzy omówili także hipotezę sprawiedliwego świata, zatrzymali się nad wątkiem kreowania idealnej tożsamości w  mediach społecznościowych, zastanawiali się także nad typowo polskim syndromem pouczania, ksobnością, krytykanctwem, poczuciem bycia ekspertem we wszystkim (umiem lepiej, zrobiłbym lepiej), przytłoczeniem na wieść o sukcesach innych.

Podjęli oni także tematy mniej przyziemne, takie jak transcendencja i Bóg oraz ich miejsce we współczesnym świecie, podjęli się próby zanalizowania procesu wyparcia wiary przez naukę, a także zwrócili swoje rozważania w stronę eutanazji i różnych jej form, a także kilku oblicz etyki.

Choć pierwsza część książki składa się z fragmentów irytujących, bo sprawiających wrażenie, jakoby interlokutorzy zupełnie się nie słuchali i mówili każdy na inny temat, raz po raz przerywając drugiemu; w kolejnych owe niespójności całkowicie zanikają, zastępują je zaś rzeczowe dialogi, konkretnie nadgryzające poruszane temat. Czyje jest nasze życie? stanowi książkę ważną, poszerzającą horyzonty i  mimochodem nawołującą do odpowiedzialnego i świadomego życia, opierającego się na aktywnym zainteresowaniu tym, co nas otacza. Mój egzemplarz znaczony jest wieloma kolorowymi zakładkami, mającymi ułatwiać mi powroty do co istotniejszych dla mnie myśli. Obiecuję, że z Wami będzie podobnie, jeśli tylko gotowi jesteście na intelektualny wysiłek, niezbędny podczas lektury rozmów dwu wykształconych i światłych osób, którymi niewątpliwie są autorzy.


Polecam – dobra odskocznia od lekkich wakacyjnych lektur, poruszająca szare komórki i zmuszająca do namysłu nad światem i kierunkiem, w  którym zmierza.


poniedziałek, 24 lipca 2017

Czerwony Kapturek - Vojtěch Kubašta

Czerwony kapturek Vojtěcha Kubašty to kolejna odsłona kolekcji retro, której pierwsze wydania pamiętają dzisiejsi trzydziestolatkowie, a która przez lata zyskała rzesze fanów na całym świecie, pozwalając rodzicom na uatrakcyjnienie dzieciom ich książkowych zmagań.

Oparta na przestrzenności książka zachęca najmłodszych do wejścia w ciemny las w ślad za Czerwonym Kapturkiem zmierzającym do babci. Czyhający za drzwiami chatki wilk, później przebrany w babciną piżamę niemalże z publikacji wyskakuje, gwarantując dziecku podwójne wrażenia lekturowe. Mimo brutalności samej baśni, opowiedzianej skrótowo, książka pomija drastyczne sceny, skupiając się na tym co najistotniejsze – na szczęśliwym zakończeniu. I to do niego doprowadzić może dziecko, po drodze wysuwając poszczególne elementy, przeciągając, powiększając i przybliżając. Prostota i efektowność publikacji tkwi w możliwości interakcji na linii autor-czytelnik, czy raczej bohater-czytelnik oraz opowieść-czytelnik.

Zdecydowanie mniej tutaj niż w przypadku Jasia i Małgosi elementów ruchomych, które dziecko mogłoby dowolnie przesuwać, wciąż jednak pozostaje książka doskonałą formą zaznajamiania z klasyką baśni i oswajania najmłodszych ze słowem pisanym. Atrakcyjność wpisana w pop-upy jest niekwestionowana, a Kubašta już zawsze pozostanie ich mistrzem. Ilustracje w starym stylu wyróżniają się na dzisiejszym rynku literatury dla dzieci, czyniąc pozycję tę wartościową w dwójnasób – jako podwójny powrót do klasyki.


Dla najmłodszych będzie to okazja do eksplorowania świata czytanej baśni, dla dorosłych zaś podróż w czasie. 



niedziela, 23 lipca 2017

Plakaty - Wojciech Fangor


Dziś bez słów.
Dziś niech przemówi obraz.





Te i więcej plakatów do zakosztowania w książce Plakaty Wojciecha Fangora, wydanego przez oficynę BosZ, obok Tomaszewskiego i Wasilewskiego.



sobota, 22 lipca 2017

Pazur sprawiedliwości - Leonie Swann




Leonie Swann z każdą kolejną książką umacnia swoją pozycję na mojej liście ulubionych autorów.

Po przerwie w dochodzeniu sprawiedliwości przy pomocy przedstawicieli świata zwierząt, spowodowanej wędrówką na cyrkową arenę pcheł, pisarka powraca do (prawdopodobnie) swojego ulubionego tematu, który podkreśliła polska tłumaczka, rezygnując z tytułu oryginalnego (Gray), na rzecz o wiele bardziej wymownego i frapującego.

Oto w Cambridge, ostoi wiedzy, dochodzi do tragicznego w skutkach wypadku. Jeden z doktorantów, miłośnik wspinaczek, Elliot, ginie, spadając z wysokiej wieży. W ślad za nim podąża jedynie krzyk Morderca!. Wszystko wskazuje na to, że jego śmierć jest konsekwencją feralnego błędu. Jego uniwersytecki tutor, Augustus Huff, ma jednak wątpliwości co do przyczyny śmierci swojego podopiecznego, podkreślane przez należącą do zmarłego papugę żako, której staje się on tymczasowym opiekunem. Mające być elementem badań naukowych zwierzę, zdaje się jedynym świadkiem wydarzeń rozgrywających się na kościelnej wieży tuż przed feralnym upadkiem. Huff, korzystając z mocy zasłyszanych i wyuczonych przez Graya słów oraz zachowań, podąża śladem swojego studenta, próbując odtworzyć to, co wydaje się mu mocno podejrzane.

Nieprzeciętny duet detektywistyczny, w którym momentami to zwierzę zdaje się bardziej rozgarnięte od swojego opiekuna, trafia na szereg podejrzanych osób i śladów, które podczas nieudolnie prowadzonego przeszukania przeoczyła policja. Ich misja pełna będzie szalonych zwrotów akcji i humorystycznych oraz miejscami brutalnych scen, dzięki czemu czytelnik podczas lektury bawił się będzie przednio. Zapomnijcie o Poirocie i Hastingsie, puśćcie w niepamięć Sherlocka i Watsona – przez Wami Huff i Gray – niezwykły duet samozwańczych detektywów.

Niepowtarzalna i nie do porównania z niczym książka Swann, jest podkreśleniem jej klasy i talentu. Jeśli szukacie czegoś nietuzinkowego – w dziale kryminału niczego oryginalniejszego chyba nie znajdziecie.

O wtórności nie ma mowy, bylejakość nie ma prawa wstępu. Tutaj rządzi nieskrępowana wyobraźnia!


***


Poprzednie książki Autorki:

Sprawiedliwość owiec / Triumf Owiec / Krocząc w ciemności


piątek, 21 lipca 2017

Niespokojni zmarli - Simon Beckett



David Hunter powraca. I to w naprawdę dobrym stylu.

Piątek wieczór, a przed antropologiem i konsultantem policyjnym wizja weekendu spędzonego ze znajomymi zaburzona została właśnie nagłym wezwaniem. Oto na wybrzeżu znalezione zostały zwłoki, które (prawdopodobnie) na skutek długiego przebywania w wodzie, znajdować się będą w stanie głębokiego rozkładu. Miejscowa policja, mająca na głowie najbardziej wpływowego mężczyznę w mieście, którego to syna ciało prawdopodobnie właśnie odnaleziono, prosi o pomoc Huntera, by udowodnić, że zrobiła wszystko najlepiej, jak tylko mogła. Bogacz nie potrafi przyjąć do wiadomości informacji, że jego syn podejrzany o romans z mężatką, zamordował ją, po czym sam popełnił samobójstwo. Aż do tego piątkowego wieczoru bowiem, ciało ani jednego z nich, nie zostało odnalezione. Dla rodziny Villersów wszystko to staje się ogromnym skandalem, który – być może – maskować ma jeszcze gorsze grzeszki, i który chcą oni jak najszybciej wyciszyć.

Gdy do sprawy dołącza Hunter, wszystko się komplikuje. Na skutek feralnego splotu wydarzeń musi się on zatrzymać u rodziny zaginionej Emmy, o której zamordowanie podejrzany był Leo. Postój ów pozwoli mu się nie tylko przyjrzeć sytuacji z nowej perspektywy, ale także nawiązać wielce przydatną relację i… odnaleźć kolejne ciało. Śledztwo nabiera rozpędu, ale też przybiera obrót jakiego nikt nie podejrzewał i jakiego nikt by sobie nie życzył. Hunter jednak, wolny od miejscowych zależności, żądny jest tylko jednego – prawdy.

Beckett za sprawą Niespokojnych zmarłych potwierdza, że nie wyszedł z pisarskiej wprawy i wciąż jest specjalistą od tworzenia zmyślnych kryminałów, zmuszających czytelnika do intensywnej pracy szarymi komórkami.

Umiejętnie dozuje on napięcie, zaciera ślady, wprowadza nowe wątki, komplikuje relacje, bawi się makabrycznymi opisami i wykorzystuje wiedzę, którą czytelnik zdobył podczas lektury poprzednich tomów.

Językowo i fabularnie wspina się chyba na wierzchołek swoich możliwości – całość jest bardzo przemyślana, każdy szczegół pasuje do poprzedniego, nie ma momentów postoju, powieść wolna jest od dłużyzn i niepotrzebnie wprowadzonych elementów rozpraszających czytelniczą uwagę. Widać, że Niespokojni zmarli to tekst dojrzały i przemyślany, w którym upodobanie znajdzie każdy wierny czytelnik powieści kryminalnych – intryga jest zbudowana na poziomie, o jakim wielu pisarzy marzy i w niczym nie rozczarowuje.

U Becketta czytanie o zbrodniach staje się perwersyjnie przyjemne. Czyż to nie najwyższy komplement dla gatunku?

***

Poprzednie książki autora:

Chemia śmierci / Szepty zmarłych/ Zapisane w kościach  / Wołanie grobu / Rany kamieni / Zimne ognie

czwartek, 20 lipca 2017

Melodia zapomnianych miłości - Dorota Gąsiorowska


Malowniczy Kazimierz Dolny, urokliwe uliczki, piękny rynek, miasto kipiące gwarem i rozmowami artystycznej bohemy składającej się na jego klimat. Wśród tych pięknych widoków kryje się dom, który każdy stara się omijać szerokim łukiem – siedziba miejscowej „wiedźmy” spowitej w czerń – zdaje się, że przywdziała nią także serce. Jej rodzinę przed laty spotkało wiele tragedii, a w konsekwencji jednej z nich Samuel, jeden z synów Klary i utalentowany muzyk, utracił wzrok, a wraz z nim całą radość życia.

Kobieta, z sama sobie tylko znanych pobudek, pozornie dla dobra syna, na czas wakacji zatrudnia Blankę, młodą, uśmiechniętą nauczycielkę gry na skrzypcach, która za niepoprawnie wysoką sumę ma w jej synku na powrót rozniecić pasję do muzyki. Nikt nie wierzy jednak w dobre intencje kobiety, a sama Blanka odkrywa w Kazimierzu znacznie więcej tajemnic splatających się z historią jej rodziny, niż mogłaby się spodziewać. Dziwnej pracy podjęła się jedynie dla dobra swojego i ojca – po śmierci matki zostali oni bowiem niemalże bez grosza przy duży, a płaca za wakacyjną misję pomogłaby im się odbić od dna.

W Kazimierzu poznaje jednak Blanka wielu życzliwych jej ludzi – poza cyniczną i podłą Klarą i jej wiernym lokajem Vincentem, spotyka właściwie same serdeczne osoby – Ryśka i jego babkę Serafinę, Martę i jej córkę Gosię, Olafa – brata Samuela i wreszcie Sama – mężczyznę, dla którego tu przyjechała, i z którym zaczyna ją łączyć wyraźna nić porozumienia, wykraczająca dużo dalej niż dźwięki ich ukochanej muzyki. Gdy bohater wsłuchuje się w melodię niesioną przez skrzypce, które Blanka odziedziczyła po babci Walentynie, skrywane przez nich obu tajemnice zaczynają się dopominać się o ujawnienie…

Dorocie Gąsiorowskiej po raz kolejny udało się utkać niezwykle ciepłą opowieść, w której choć mnoży się od niełatwych decyzji, bolesnej przeszłości i trudnych emocji, wszystko zmierza ku dobremu. Nakreśleni przez nią bohaterowie nie są czarni albo biali – każdy mieni się feerią barw, ukształtowany bowiem został przez życie pełne niespodzianek. Czytelnik od samego początku gorąco kibicuje nie tylko głównej bohaterce, ale także postaciom, które stają na jej drodze – podskórnie czujemy bowiem, że wszyscy zasługują tutaj na szczęśliwy finał. Język powieści jest bardzo plastyczny – jako że miałam okazję być w Kazimierzu, podwójną przyjemność sprawiało mi wędrowanie wraz z bohaterami po jego pięknych zaułkach, a opisy autorki jedynie tę wędrówkę ułatwiały, odświeżały pamięć i czyniły podróż przyjemniejszą. Wydaje się, że na ulokowanie akcji Melodii zapomnianych miłości nie mogła ona wybrać lepszego niż Kazimierz Dolny miejsca – mało jest w Polsce tak malowniczych i urzekających miast, czekających na ujawnienie swoich sekretów, podobnie jak miało to miejsce w przypadku niemalże każdego z bohaterów od lat skrywających wiele tajemnic. W lokalnych legendach tkwi sporo prawdy – lata temu wrzuciłam monetę do studni znajdującej się na rynku, a dziś dzięki Gąsiorowskiej, miałam szansę do tego miasta artystów powrócić.

Choć brzmi to banalnie, książka ta jest idealna na letni czas, kiedy to wędrujemy po świecie, odwiedzamy tysiące tlących się tajemnicami punktów, odpoczywamy, mamy więcej czasu na niespieszną rozmowę, ładujemy się pozytywną energią, dzielimy dobrocią i sercem. Choć na zewnątrz jest ciepło, ona dodatkowo rozgrzewa serce, otula pozytywną aurą i poprawia samopoczucie lepiej niż kaloryczna czekolada. To uskrzydlająca lektura na letnie dni, którą szczerze i gorąco polecam.


***
Książka jeszcze dziś do wygrania będzie na Instagramie i na Facebooku.

Przypominam także, że po wpisaniu w koszyczku na stronie ww.znak.com.pl hasła "MELODIA", najnowszą książkę Gąsiorowskiej możecie złapać za cenę o 30% niższą niż ta sugerowana.


środa, 19 lipca 2017

Historia Mademoiselle Oiseau - Andrea de la Barre de Nanteuil, Lovisa Burfitt



Historia Mademoiselle Oiseau to opowieść, w której splatają się losy dwu mieszkanek Paryża – dojrzałej tytułowe bohaterki, której życie mieni się feerią barw oraz mieszkającej piętro niżej dziewczynki, której codzienność znaczona jest szarością i nijakością. Gdy pewnego dnia przez zamyślenie, przypadkowo puka do jej drzwi – wszystko się zmienia, a jej nudne dotąd życie nabiera rozpędu i sensu. Mademoiselle Oiseau wygląda na młodą, zadbaną kobietę, lecz jej wspomnienia każą przypuszczać, że ma o wiele więcej lat niż sugeruje jej aparycja. Uwielbia się stroić, a jej ubiór i wystrój mieszkania uzależniony jest od humoru. Za towarzyszy ma kolorowe ptaki i koty, które w niezliczonej ilości zamieszkują wraz z nią kamienicę sprawiającą wrażenie niemającej końca. 

Potrafi być subtelna, filozoficzna, ale gdy trzeba kłóci się i klnie siarczyście, co dalekie jest od jej wizerunku delikatnej damy. Mademoiselle stanowi prawdziwy wulkan energii, będąc dla Isabelli odskocznią od smutnych myśli. Gdy ofiarowuje dziewczynce pewien bardzo specjalny guziczek, zmienia jej życie diametralnie, wydobywając z niej cechy dotąd głęboko skrywane i tłumione. Pod jej skrzydłami Isabelle rozkwita, widząc, że życie składa się z momentów, chwil znaczonych ziemskimi uciechami, które trzeba magazynować.



To książka, która każdej szarej myszce pokaże, jak wielka drzemie w niej siła i moc – wystarczy odrobina wiary i świat nabierze zupełnie nowych barw, wypełniając dotychczasową pustkę głębią kolorów i doznań, chociażby tych mających swoje źródło w niczym nieskrępowanej wyobraźni, na której scenie wszystko jest możliwe. Wystarczy przenieść fikcję w świat rzeczywisty, a odwrócić można będzie wszystko, nawet brak wiary w siebie. Przy tym wszystkim jest książka ta hołdem dla życia wypełnionego drobnymi przyjemnościami – ciastem, niespiesznym wyglądaniem przez okno, filiżanką gorącej czekolady wypitą w dobrym towarzystwie.

Pięknie, subtelnie i szykownie ilustrowana, wydana dużym formacie (tak by pomieścić jak najwięcej fantazji) książka, dodająca pewności siebie i podnosząca na duchu. Nie można się od niej oderwać, bowiem autorki czarują słowem i obrazem, ofiarując czytelnikowi ogromną przyjemność lektury. Historia mademoiselle Oiseau to triumf wyobraźni. Gorąco polecam.


wtorek, 18 lipca 2017

We wspólnym rytmie - Jojo Moyes


Jojo Moyes powraca z powieścią, w której ludzkie losy splatają się w sposób godny zawadiackiego humoru lubującego się w dramaturgii życia.

Natasha rok temu rozstała się z mężem. Niedługo czeka ich oficjalna sprawa rozwodowa oraz podział majątku, w tym domu, w którym obecnie mieszka kobieta. Po odejściu Maca, bohaterka niemalże  z  biegu i bez czasu na ochłonięcie, weszła w związek z Conorem i całkowicie skupiła się na karierze. Jej życie zogniskowane było właściwie wokół pracy polegającej na prawniczej pomocy dzieciom i usiłowaniu bycia profesjonalistką.

Gdy pewnego dnia na jej drodze staje  nastoletnia Sarah, kobieta odruchowo postanawia jej pomóc w kłopotliwej sytuacji, nie wiedząc jeszcze, że to spotkanie będzie dla niej prawdziwym chichotem losu. Na skutek feralnego zbiegu okoliczności, dziewczyna pozostanie bez opieki, gdy jej dziadek trafi w ciężkim stanie do szpitala, a do mieszkania Natashy na jakiś czas wprowadzi się jej prawie były mąż. Wiedzeni instynktem bohaterowie, ryzykując swoje nowe związki oraz życie zawodowe, postanawiają stać się dla Sary tymczasową rodziną zastępczą, odgrywając przed światem nieznajomych idealne małżeństwo.

Postawieni w bardzo niekomfortowej sytuacji Natasha i Mac muszą nie tylko zająć się buńczuczną nastolatką, jak również uporać się po raz kolejny z własną traumą wywołaną niemożnością posiadania dzieci, ale także nauczyć się – chociaż na chwilę – na powrót żyć obok siebie bez skakania sobie do gardeł. Sprawy wcale nie ułatwiają notoryczne ucieczki Sary ze szkoły, pretensje nowego partnera bohaterki oraz bardzo ważna i duża sprawa, nad którą obecnie pracuje ona w kancelarii. Życie nic jednak nie robi sobie z jej planów o wielkiej karierze, lecz za sprawą zbuntowanej nastolatki, postanawia pokazać jej co naprawdę się liczy i gdzie znajduje się jej miejsce.

Kolejna powieść Moyes to prawdziwy wyciskacz łez, pokazujący, że życie to tak naprawdę suma naszych wyborów, które – w zależności od punktu widzenia – mogą mieć zupełnie inne konsekwencje niż moglibyśmy przypuszczać. Narracja prowadzona jest dwutorowo – oczami Natashy i oczami Sary – dwu kobiet, które dzieli przepaść wieku i doświadczeń, ale które łączy jedno – ogromna siła i pasja.

We wspólnym rytmie to nic innego, jak opowieść o miłości – damko-męskiej, rodzicielskiej, dziecięcej, opiekuńczej, a także o towarzyszących jej marzeniach. Książka ukazuje wieloaspektowość tego uczucia. Moyes wzrusza i porusza, pokazując, że nic w  życiu nie jest do końca stracone i zawsze warto dać drugiemu człowiekowi drugą szansę, bez względu na to, jak złe wrażenie na nas wywarł. Autorka zdaje się podkreślać, że złe zachowanie i atakowanie drugiego człowieka oraz agresja, niejednokrotnie są wynikiem zranień, którymi doświadczył nas los. I bez znaczenia pozostaje tutaj wiek – młodszy, wcale nie oznacza, że mniej poraniony. Bohaterowie Moyes to postaci, z którymi bardzo łatwo można się zidentyfikować: zbuntowana i sfokusowana na spełnieniu obietnicy Sara; pozornie zimna i niepotrafiąca nawiązać relacji Natasha; wiecznie flirtujący Mac; wymagający dziadek – każdy z nas znajdzie w którymś z  bohaterów odbicie cząstki siebie, dzięki czemu zrozumienie ich motywacji przyjdzie nam z łatwością.


Bardzo dobra, pełna mądrości powieść o sile miłości, marzeń i pasji, zdolnych pokonać każdą przeszkodę. Polecam ją Waszej uwadze. Moyes udowadnia, że tytuł ulubienicy polskich czytelniczek, który sobie zaskarbiła, nie jest wcale przypadkiem. 

Premiera 2 sierpnia.

***

Inne książki Jojo Moyes:

Zanim się pojawiłeś / Kiedy odszedłeś / Ostatni list od kochanka / Razem będzie lepiej / Dziewczyna, którą kochałeś 

poniedziałek, 17 lipca 2017

Czyj to szkielet? Henri Cap, Raphael Martin, Renaud Vigourt

Czyj to szkielet? to kolejna perełka wydawnictwa Mamania, która ma szansę zasilić biblioteczkę każdego młodego czytelnika, żądnego odkryć i doświadczeń wizualnych.

Książka formatu a4 zachęca do eksplorowania jej wnętrza, czyniąc z czytelników młodych badaczy, zdolnych poznać różnice w budowie szkieletów różnych stworzeń, które zaistniały na drodze ewolucji  - od ryb aż do człowieka. Czemu by jednak nie zbadać hipopotama?



Rozpoznanie usprawniają quasi-okienka, pod którymi kryją się istoty, których szkielety możemy obserwować. Jest zatem cechą tej książki pewne odwrócenie tego, co znane – najpierw widzimy szkielet, a dopiero później żywą istotę, nie zaś jak to bywa w większości książek tego typu – najpierw istotę, pod nią zaś skryty jej układ kostny.

Nie jest to także książka statyczna – kościec ukazany został zarówno w momencie postoju, jak i podczas ruchu, unaoczniając zmiany zachodzące w ułożeniu tegoż. Układy kostne podobnych zwierząt zostały zestawione, prezentując nawet najdrobniejsze różnice. 

Publikacja skrzy się nadto od ciekawostek, ukrytych informacji i smaczków, o których nie miałam pojęcia. Niby dla dzieci – a jednak dorosły może zaczerpnąć z niej więcej, niż skłonny byłby przyznać.



Jestem pod wrażeniem formy i warstwy graficznej – książka ta nie potrzebuje żadnych słów, sama dla siebie będąc rekomendacją. Wystarczy spojrzeć, a uaktywniająca się w was właśnie dusza badacza, zmusi Was do sięgnięcia po książkę i kostnego rekonesansu. Zabawa będzie przednia, obiecuję!


niedziela, 16 lipca 2017

Paryż - znam to miasto - Judith Drews



Wspaniała Judith Drews, autorka znakomitej książki Sztokholm – znam tomiasto, powraca z kolejnym tomem serii. Tym razem pod lupę (dosłownie!) bierze ona stolicę Francji – Paryż, by w nim, wraz z młodym odbiorcą szukać wskazanych elementów i snuć fantastyczne opowieści.

Kartonowa książka formatu a4, podobnie jak jej poprzedniczka, przystosowana jest do wielokrotnego wertowania w poszukiwaniu zaginionych postaci i szlakiem bogatego w  detale miasta, stanowiącego doskonałą przestrzeń do dziecięcej eksploracji. Operacje wykonywane przy tej książce streszczają się w dwu słowach – znajdź i wskaż. Oczywiście odnalezienie tego, co poszukiwane, jest dopiero początkiem zabawy. Po pracy poszukiwawczej, następuje bowiem praca wyobraźni – dziecko może wymyślać swoje własne historie dotyczące odnalezionych miejsc, postaci czy rzeczy. Publikacja ta jest zatem nie tylko wielką szkołą spostrzegawczości, ale też polem do popisu dla rozbuchanej dziecięcej fantazji.

Podobnie jak w przypadku Sztokholmu… także i tutaj autorka zadbała, by brak słów nie sprawił, że całość jawiła się będzie jako nudna publikacja oparta wyłącznie na kartkowaniu. Młody odbiorca będzie musiał wytężyć swój wzrok, by odnaleźć całe spektrum postaci: zarówno tych będących odbiciem postaci historycznych (Coco Chanel, Edith Piaf, Pablo Picasso, Maria Skłodowska-Curie, Yves Saint Laurent), jak i tych fikcyjnych (Czerwony Kapturek, magik George i in.). Wyszczególnione zostały one na początku książki, wraz z dodanymi do każdej postaci pytaniami, na które docelowo powinno odpowiedzieć dziecko, i które są pewną podpowiedzią do zabawy i zachętą do ćwiczenia zmysłu orientacji (np. Jak Golbert złamał sobie rękę? Co robi rodzina Parkerów podczas zwiedzania Paryża?).


Czytaj dalej:






sobota, 15 lipca 2017

Damy ze skazą - Kamil Janicki

Damy ze skazą. Kobiety, które dały Polsce koronę Kamila Janickiego to kolejna część serii Prawdziwe historie, kontynuacja Żelaznych dam, w których autor podejmował się opowiedzenia losów żon pierwszych spośród Piastów – Dobrawy, Ody, Emnildy – dziś coraz częściej wspominanych i docenianych.  Książka, która mam przed sobą idzie dalej przetartym szlakiem, prowadząc czytelnika ku małżonkom kolejnych władców średniowiecza – w większości takich, o których słyszał jedynie pilny student historii. Wśród wspominanych kobiet znajdują się: Rycheza, Przedsława oraz Maria Dobroniega.

Ich losy zakreślone zostały na tle historycznym, które autor skwapliwie stara się odmalować, zarysowując losy wczesnośredniowiecznej Polski, o których niewiele wiemy, bo też niewiele zapisów  i studiów z badanych czasów zostało zachowanych i wydanych. Jego praca jest zatem pracą trudną, w dużej mierze mrówczą i żmudną, bo każdy skrawek życiorysu kobiet, którym głos pragnie on oddać, wyrywany jest niemalże z biogramów ich mężów, w których to wzmianki często były dość lakoniczne. Konsekwencją tego są wielokrotnie pojawiające się w książce odautorskie domysły, które poparte urywkami historii, dają prawdopodobny (tylko lub aż) obraz wczesnośredniowiecznej historii Polski oraz jej kobiet. Niestety, w dużej mierze oparty na nadinterpretacjach, co niczego nie uczy ani nie potwierdza, a jedynie rozbudzać może ciekawość.


(...)



Czytaj dalej:

piątek, 14 lipca 2017

Sztuka bycia i obycia - Maciej A.Brzozowski




Sztuka bycia i obycia Macieja A. Brzozowskiego to savoire-vivre w pigułce, nawet dla opornych.
Napisane skrótowo, przejrzyście, bez przegadania – tak, aby każdy mógł wydobyć najistotniejsze dla siebie informacje.

Dowiemy się z niej między innymi, jak używać chustki do nosa, jak całować się podczas przywitania, kto powinien płacić rachunki, czy wypada, czy nie wypada mówić „na zdrowie” oraz „smacznego”, jak napełniać kieliszki i wiele, wiele innych.

Nawet jeśli wydaje Wam się, że zasady dobrego zachowania macie opanowane do perfekcji – przekonacie się, że są jeszcze miejsca nieodgadnione, co do których byliście przekonani, że robicie dobrze, a rzecz ma się tak naprawdę zgoła inaczej. Brzozowski udowadnia, że uczyć trzeba się całe życie.

Wielkim plusem publikacji jest alfabetyczne uporządkowanie haseł – ułatwia to poruszanie się po książce i sprawne odnajdywanie tego, co w danym momencie jest przez nas poszukiwane.


Poza częścią główną książki, składającą się ze szczegółowych zapisów zachowań pożądanych w różnych sytuacjach, na końcu znajduje się również Bon ton w pigułce, a w nim podpowiedzi dotyczące słów zakazanych, najszybszych metod wyjścia na prostaka oraz przeciwnie – osobę, robiącą zawsze dobre wrażenie. Autor nie pozostawia nas jednak z samą teorią – ostatnią częścią książki jest test wiedzy – zanim wyjdziecie do ludzi, macie szansę sprawdzić swoje kompetencje z zakresu savoir-vivre, by uniknąć niepotrzebnych wpadek i krytycznych spojrzeń. Pytań okrągła setka, nie jest bowiem test wyrywkowy, lecz konkretny, niepozostawiający miejsca na uniknięcie kłopotliwych miejsc. 

Polecam - kultura wszak zawsze jest w modzie.

czwartek, 13 lipca 2017

RUSZA NOWE CENTRUM LITERACKIE – BIG BOOK CAFE




RUSZA NOWE CENTRUM LITERACKIE – BIG BOOK CAFE
NA OTWARCIE STAND-UP KRZYSZTOFA VARGI I PABLOPAVO


W piątek, 14 lipca startują Big Book Cafe i pierwsza realizowana tam seria wydarzeń - Literacki Stand-up. Rusza nowe miejsce na książkowej mapie Warszawy oraz oryginalny cykl występów na żywo, podczas których autorzy próbują sił w roli performerów i wygłaszają komentarze do rzeczywistości. Jako pierwsi na scenę literacką wyjdą Krzysztof Varga i Pablopavo, autorzy tekstowo-muzycznego stand-up’u zatytułowanego Moja śmierć cywilna i inne melodie. Kolejne stand-upy, każdy w wykonaniu innych twórców, będą odbywały się co miesiąc.

Big Book Cafe – światowy i dzielnicowy pępek literatury.
Na warszawskim Mokotowie rusza centrum literatury, jakiego w Polsce nie było. Big Book Cafe będzie miejscem okołoksiążkowych innowacji, eksperymentów i zaskakujących wydarzeń. Nowatorskie idee realizowane dotąd podczas międzynarodowego Big Book Festival tu będą rozwijane na co dzień.
- Teraz, w wyczekiwanym przez naszą czytelniczą publiczność Big Book Cafe, festiwal literacki będzie trwał przez okrągły rok. To miejsce i jego program naszym kolejnym słowem w rozmowie o odważnym kształtowaniu kultury czytania – mówi Anna Król z Fundacji „Kultura nie boli”, pomysłodawczyni przedsięwzięcia.
Big Book Cafe będzie otwarte przez siedem dni w tygodniu. Na co dzień stanie się miejscem okołoliterackich rozmów przy kawie, spotkań z pisarzami, przestrzenią zapewniającą spokojne czytanie książki w otwartej czytelni, a także księgarnią.
Cechą wyróżniającą centrum jest jednak pierwszy w Polsce program nowatorskich zdarzeń, które pozwalają na świeże i rezonujące społecznie przeżywanie literatury. Big Book Cafe będzie realizować różnorodne prezentacje, nietypowe adaptacje, czytania czy zaskakujące formuły rozmów. Fundacja „Kultura nie boli” od pięciu lat zajmująca się edukacją literacką, w oryginalny sposób ożywia dyskusję o sensowności czytania, wywołuje do odpowiedzi najważniejszych twórców literackiego wszechświata, łączy pisarstwo z pulsem codzienności.

Pisarski eksperyment z publicznością
- Świat literatury bywa areną walki – o czytelników, o miejsce na półce, o pieniądze. Najrzadziej walczy się na niej o sens czytania i sprawę najbardziej ulotną – sens tworzenia literatury przez jej autorów – tłumaczy Anna Król, pomysłodawczyni Literackiego Stand-up’u, pierwszej, trzyletniej serii wydarzeń w Big Book Cafe. Scena ta jest tworzona z myślą o pisarzach i innych artystach „pracujących w literach”. Daje twórcom możliwość wykrzyczenia swoich argumentów, podzielania się prywatnymi fascynacjami i oczyszczenia ze złości, a także zmierzenia się z własną twórczością na oczach czytelników. Żeby to uczynić, autorzy podejmą wyzwanie – wyjdą zza biurek, wcielą się w role performerów i staną przed publicznością. - To nieuprawiany u nas sposób literackiej konfrontacji, a jednocześnie eksperyment. Mówi się, że nie ma w Polsce miejsca na prawdziwą rozmowę o książkach. Chcemy sprawdzić, czy aby na pewno – dodaje Anna Król.

Pierwszymi bohaterami  Literackiego Stand-up’u, który od lipca regularnie będzie odbywała się w Big Book Cafe, jest duet twórczych wagabundów. Tworzą go Krzysztof Varga - pisarz, który z precyzją chirurga tnie na kawałki świat bohaterów literackich szukając w nim sensu i spełnienia, oraz Pablopavo – pierwszy poeta wśród muzyków, który lubi wypatrywać szczęścia „gdzieś indziej”. Ich stand-up stanie się rozmową o zmierzchu świata literatury. Artyści zapowiadają tekstowo-muzyczny freestyle - świat ukazany oczami literata i literat widziany przez muzyka.

Pierwszy wieczór z Literackim Stand-up’em, a tym samym otwarcie Big Book Cafe odbędzie się w piątek, 14 lipca, o godz. 20.00. Wstęp jest wolny.

Big Book Cafe - nowe centrum literackie mieści się przy ul. J. Dąbrowskiego 81.

Jest osadzone na warszawskim Mokotowie, powstało dzięki porozumieniu Fundacji „Kultura nie boli” z władzami dzielnicy i przy ich wsparciu. Literacki Stand-up jest współfinansowany przez Miasto Stołeczne Warszawa.


Więcej o miejscu: