sobota, 26 stycznia 2013

Serc promyki


Tytuł: Serc promyki
Autor: Krystyna Hammele, Małgorzata Kaczmarek
ISBN: 978-83-7722-429-8
Rok wydania: 2012
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 32



Serc promyki, to kolejna urocza książka, którą poleca Wydawnictwo Novae Res.
Krystyna Hammele i Małgorzata Kaczmarek, znane mi z czytanej jakiś czas temu opowiastki dla dzieci Pierwsi przyjaciele Kamelki [która z resztą powaliła mnie niezwykłym ciepłem, które wypływało z jej stronic] postanowiły przenieść czytelnika po raz kolejny w swój bajkowy świat. Tym razem postawiły na zderzenie ze sobą dwu rzeczywistości: ludzkiej i anielskiej, tworząc tym samym zbiór wierszyków czy może raczej – rymowanek, mających na celu przybliżenie małemu czytelnikowi obu rzeczywistości, a także ukazanie relacji między nimi panujących.
Na zbiorek ten składa się piętnaście rymowanych, krótkich utworów będących albo zwrotami do Aniołów Stróżów, albo zwrotami Aniołów do dzieci, relacjami z ich wzajemnych, często nieuświadomionych spotkań, a także wierszowanymi „sprawozdaniami” tych boskich wysłanników z wydarzeń, które obserwowali oraz związków międzyludzkich, którym dane im było się przyglądać.

Każdemu z utworów towarzyszy subtelny rysunek ilustrujący opisywane właśnie wydarzenia. Zarówno ilustracje, jak i sam tekst wyróżnia się lekko odstającą od papieru, błyszczącą powierzchnią. Wszystko sprawia wrażenie bardzo estetycznego.
Jednak tym, co najbardziej podoba mi się w wydaniu tej książeczki, to jej niezwykła skromność, subtelność, delikatność. Nie ma w niej przepychu, nachalnych ilustracji porażających swoją kolorystyką. Jest za to minimalizm, który sprawia, że od kolejnych stronic ciężko odwrócić wzrok. Jeśli miałabym użyć porównania do innego typu książki, w której widziałam podobne ilustracje, byłby to zdecydowanie Mały Książę. Podobna estetyka, podobne zagospodarowanie kartki. Jeśli więc tamta książka przekonała Was pod tym względem, z Serc promykami będzie podobnie.

Jeśli chcecie przeczytać wartościowe wierszyki, zabawne, a przy tym pouczające i dodatkowo dostarczyć sobie estetycznych wrażeń – polecam serdecznie.

piątek, 25 stycznia 2013

Les miserables


Perełka! Pędźcie do kin:)
A ja ściskam kciuki za wygrane w wyścigu po Oscary:)

Ferie z czytaniem :)



                                                                    
                                                                                                                                         


poniedziałek, 21 stycznia 2013

Poza światłem - Wojciech Kuczok


Tytuł: Poza światłem
Autor: Wojciech Kuczok
Wydawnictwo: W.A.B
ISBN: 978-83-774-7745-8
Liczba stron: 160



Wojciech Kuczok jest dziś jednym z najbardziej rozpoznawalnych i utalentowanych pisarzy polskich.
Pochodzący z Chorzowa twórca od lat zyskuje uznanie krytyki oraz czytelników. Jego książki cieszą się niesłabnącą popularnością, a sam autor wyróżnia stylem i poruszaną problematyką.
Jego najnowsza propozycja, to Poza światłem – tekst stanowiący zapis pasji i fascynacji autora, a także, mam wrażenie, świadectwo malkontenta, który swoją frustracją i niezadowoleniem postanowił podzielić się z czytelnikiem. I choć książka wydana nader starannie – czarno-białe ilustracje jedynie potęgują wrażenie smutku i pewnej nieuchwytnej melancholii.
Choć Kuczok ma tendencje do czynienia swoich bohaterów trudnymi, on sam jako bohater – okazał się być dla mnie najtrudniejszy. O ile Spiski. Przygody tatrzańskie czytało się doskonale, jako pewne ironiczne i zdystansowane podejście do rzeczywistości, tak Poza światłem dystansu nie buduje – to absolutne wejście w ciemność i gnuśność. Kuczok w formie swoistego pamiętnika czy też okazjonalnego dziennika raczy odbiorcę często króciutkimi, wręcz lakonicznymi wypowiedziami. Wyczuwa się w nich frustrację i zmęczenie. Czasem niechęć.

Śląsk jest tutaj stereotypowy – szary i brudny, smutny i nieciekawy. Ponury. Zasiedziały. Zastały.
Reszta polski – równie ociężała. I mimo, że pozornie Kuczok zachwyca się pięknem zwiedzanych miejsc, to piękno gdzieś się ulatnia. Dematerializuje, zanika i pozostawia po sobie jedynie przemożną pustkę. Otchłań, której ucieleśnienie stanowić mogą właśnie jaskinie, w których to autor, niczym wytrawny grotołaz, szuka schronienia i wytchnienia.
Dociera do miejsc, w których nie gości nawet światło, stawia stopy na nieznanym lądzie, ucieka od tego co znane i opisane, do miejsc nieodkrytych, a przez to – interesujących. Czasem pojawia się w przestrzeniach, których nie wychwyci żadnej GPS.

Jako Ślązak nie zjeżdża w dół do kopalni, jednak od schematu daleko nie odbiega – schodzi w dół do jaskini. Podąża za odwiecznym pragnieniem znalezienia się pod ziemią, tak głęboko i daleko, by nikt i nic nie mogło mu przeszkodzić. Ukrywa się przed tym co oswojone. Działa na przekór większości – nie odwiedza miejsc, w których wszyscy już byli, lecz wynajduje wciąż nowe tereny do eksploracji.
Nie działa pod presją, odchodzi od pośpiechu, zostawia w tyle pęd i hałas. Zaszywa się tam, gdzie czuje się najbezpieczniej, w swoich samotniach, które stoją niezmiennie od setek lat, nieskażone cywilizacją i przemianami współczesnego świata.

Autor, pisząc tę książkę podjął wysiłek opowiedzenia o tym, co robi, gdy nie pisze; gdzie się udaje, by szukać wytchnienia. To spojrzenie na świat z samego wnętrza ziemi – ku memu niezadowoleniu jednak nie niesie ze sobą żadnego pocieszenia. Stanowi raczej smutną refleksję o tym, co ciąży i dlaczego ciąży; jest zapisem pasji, ale w żaden sposób nią nie zaraża.
To książka, której lektura sprawia, że opuszczają nas siły witalne, która prowadzi nas wprost w tytułowe przestrzenie – poza światłem.


Burza - William Szekspir


Tytuł: Burza
Autor: William Shakespeare
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-7747-728-1


William Szekspir, to twórca ponadczasowy, którego dzieła od lat bawią, pouczają i ostrzegają czytelników. O jego wpływie na kulturę nie sposób zapomnieć: do dziś powstało wiele adaptacji filmowych oraz teatralnych inspirowanych utworami tego angielskiego dramatopisarza. Książek, które w jakiś sposób opierały się na dziełach Szekspira czy też na jego tajemniczym życiorysie powstały niezliczone ilości.
Twórca ów niezmiennie inspiruje, zachęca do nowych ujęć i spojrzeń na kwestie ponadczasowe, takie jak miłość i zemsta.
Choć najbardziej upodobałam sobie tragedie, od czasu do czasu chętnie sięgam również i po komedie, które to, jak cała twórczość tego wybitnego pisarza, stanowią dla mnie wędrówkę po meandrach ludzkich dusz i umysłów.
Nigdy nie ukrywałam, że z wielką skrupulatnością czytam przekłady zarówno Słonimskiego jak i Barańczaka, doszukując się czasem bardzo drobnych różnić w tłumaczeniach i zastanawiając się nad ich stosownością. Gdy więc na polskim rynku zaczęła ukazywać się seria tekstów Szekspira w zupełnie nowym przekładzie, przekładzie Piotra Kamińskiego, moja ekscytacja wzrosła. Tym silniej, że jak wynikało z pobieżnego przeglądnięcia – są to ksiązki wydane nader starannie.

Burza, to jedna z ostatnich sztuk Szekspira, z tego też powodu wielu krytyków upatrywało w niej nawiązań do życia samego autora. W postaci Prospera chciano widzieć alter ego autora, tym bardziej, że był on w podobnym wieku co sam twórca. Ponadto, jakby na potwierdzenie przypuszczeń literaturoznawców, bohater łamie pod koniec sztuki różdżkę oraz topi księgi. W geście tym szukano symbolicznych nawiązań do odejścia Szekspira, który to nie pozostawił po sobie żadnego rękopisu.

Czy jednak w głównej postaci dramatu można doszukać się jeszcze jakichś cech wskazujących na jego bliskie powiązania z osobą twórcy?

Prospero był prawowitym księciem Mediolanu, pozbawionym tronu przez swojego brata Antonia. Mężczyzna miał wsparcie w królu Neapolu, co nie było bez znaczenia.
Główny bohater wraz ze swoją małą córką Mirandą zostaje wysłany w morze, po to, by pozbawić go wpływu na losy państwa.
Dzięki pomocy Gonzala, łódź Prospera została sowicie zaopatrzona w wodę, żywność oraz książki. Po jakimś czasie, dociera on na wyspę, z której ustanawia królestwo rządzone magią.  Panuje nad żywiołami oraz duchami, które stają się mu posłuszne. W warunkach takich, spędza z córką na wyspie dwanaście długich lat. Po tym czasie, przy pomocy ducha Ariela, Prospero wywołuje burzę, która to staje się przyczyną rozbicia statku z jego wrogami sprzed lat. Losy bohaterów zmierzają ku szczęśliwemu finałowi.
Wydawać by się mogło, że oto błaha historyjka, podobna wielu innym. Szekspir jednak o wiele bardziej zachwyca językiem niż rozwiązaniami fabularnymi.
Tak też jest i tym razem, choć Burza stanowi pewien wyjątek. Nie jest tradycyjnym dramatem szekspirowskim, bowiem to w nim jako jedynym, pisarz zdecydował się pozostać wiernym zasadzie decorum.
Niewątpliwie, ma to ogromne znaczenie dla interpretatorów, którzy to w dziele tym doszukiwali się wielu ukrytych znaczeń.
Pozostaje niezmiennym przekonanie o wyspie, jako miejscu przejścia i dojrzewania.
Na niej to bowiem Prospero ma szansę na uporanie się z samym sobą.
Burza zaś, to odwieczna walka człowieka ze swoimi wewnętrznymi przeżyciami, będąca zapowiedzią czasów spokojnych i jasnych, które to spowodowane mają być przebaczeniem: innym, ale przede wszystkim sobie.

Choć wydawnictwo opatrzyło dramat ów niezwykle interesującym wstępem, komentarzami oraz wieloma dodatkami zamieszczonymi w aneksie, wciąż pozostaje we mnie uczucie niedosytu. Burza niezmiennie jawi mi się jako dzieło „mało szekspirowskie”, z odrębną poetyką i stylistyką. I choć niewątpliwie jest dramatem dobrym, nie wyczuwam w nim charakterystycznej dla twórcy subtelnej ironii i niedopowiedzeń.
Przekład Piotra Kamińskiego, choć bardzo dobry, wciąż nie wypełnij we mnie tej luki.
Pozostaje mi zachwycać się arcypięknym wydaniem: charakterystyczną w dotyku obwolutą i towarzyszącą mu ilustracją oka, kojarzącego mi się z samopoznaniem i wejrzeniem w głąb samego siebie.



czwartek, 17 stycznia 2013

Piękny dwudziestoletni. Biografia Marka Hłaski – Andrzej Czyżewski


Tytuł: Piękny dwudziestoletni. Biografia Marka Hłaski
Autor: Andrzej Czyżewski
ISBN: 978-83-7839-375-7
Wydawnictwo: Prószyński


Marek Hłasko żył krótko i intensywnie.
Jak intensywnie? Być może za odpowiedź wystarczy spojrzenie na gabaryty jego biografii, która to wyszła spod pióra Andrzeja Czyżewskiego. Wydawać by się mogło, że tyle materiału na publikację dostarczyć może jedynie życie kogoś, kto stąpał po ziemi długo i osiągnął wiele.
Okazuje się jednak, że wcale nie trzeba skończyć lat siedemdziesięciu, by doczekać się biografii w niczym nie ustępującej rozmiarami sążnistym dziełom dotyczącym najbardziej znanych polskich i niepolskich twórców.
Hłaskę znamy jako tego przyrównanego do Jamesa Deana. Buntownika, awanturnika, zmarłego w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach.
Czyżewski w swojej monumentalnej książce Hłaskę odczarowuje – przedstawia go raczej jako osobę, której każde poczynanie można wyjaśnić i – co czasami zaskakuje – usprawiedliwić.
Dostajemy więc na tacy Hłaskę ułagodzonego, outsidera rozczarowanego rzeczywistością, który jednak więcej miał w sobie z ducha sprzeciwu uzasadnionego niż z buntownika jakiego znamy. Czyżewski kreuje go na postać niezrozumianą i nie do końca, mimo wszystko, docenioną.  To swoisty akt obrony, sąd nad osobami, które kiedyś wulgaryzowały jego postać.
Sam autor, uznaje, że książka te ze względu na źródłowe luki jest książką niepełną, nieprecyzyjną, niedokończoną. Nazwanie jej więc biografią, okazuje się lekkim nadużyciem, choć wykazuje się ona cechą, której brakuje wielu testom wpisywanych w ten gatunek: niezwykłej dbałości o szczegóły, niestety – silnie zsubiektywizowanych.
Czyżewski z niebywałą skrupulatnością szuka Hłaski u współczesnych. Wskazuje na żywą obecność jego tekstów i jego legendy w Internecie. Prezentuje także wydarzenia z życia Hłaski, nawet te najbardziej błahe, w sposób nie do podrobienia: prezentuje czytelnikowi każdy, najdrobniejszy nawet detal, co daje poczucie bezpośredniego zajrzenia w życie twórcy niczym przez dziurkę od klucza. Na moment stajemy się współuczestnikami zdarzeń często nużących i banalnych, ale w jakiś sposób pokazujących Hłaskę jakiego nie znamy.
Znajdziemy w książce tej nie tylko obraz Hłaski-literaty, ale też świadectwo jego miłosnych podbojów, choć to potraktowane ze sporą swobodą i szybkim przejściem do wątku kolejnego.
Dużo tutaj także opisów życia w PRL-u, wpływu ówczesnej władzy na publiczny obraz Polaków, a także demaskacji propagandy tamtych czasów. Wszystko w jednym celu: wybieleniu wizerunku Hłaski. Brakowało mi anegdot, ciekawostek nieujawnionych, których byłam bardzo żądna. Niestety, nie otrzymałam niczego, co moje pragnienie wiedzy mogłoby wypełnić.
Po lekturze tej książki ma się wrażenie, że legenda polskiej sceny literackiej, była ideałem niesłusznie swego czasu oczernionym. Wszelkie wydarzenia, które mogłyby zostać uznane za kompromitujące, są natychmiastowo przez autora usprawiedliwiane i pokazywane z „jedynej słusznej perspektywy”.

Wiele w publikacji tej zdjęć dotąd nigdzie niepublikowanych i wszelkiej dokumentacji, a na samym końcu – pokaźny wykaz źródeł, kalendarium i indeks nazwisk przewijających się na kartach książki. Jednego jednak brakuje – obiektywizmu.
Mam wrażenie, że Czyżewski, jako kuzyn Hłaski chciał odmitologizować jego postać, jego legendę, wskazać jak mylne mamy o nim pojęcie, a mimo to – wszystko wydaje się być przerysowane.
Nie zmienia to jednak faktu, że na miarę możliwości, „biografia” ta jest rzetelna i skrupulatna. Dla piewców legendy polskiego Jamesa Deana, z pewnością będzie wartością pierwszorzędną.
Ja pozostawiona zostałam ze sporym niedosytem.

Rodzina na pokaz - Kevin Wilson


Tytuł: Rodzina na pokaz
Autor: Kevin Wilson
Wydawnictwo: Prószyński
ISBN:978-83-7839-400-6



Kevin Wilson, mimo, że dotąd mi nieznany, wciągnął mnie w wykreowany przez siebie świat ze starannością mistrza.
Stworzenie realiów, tak dobrze nam znanych, a jednak tak odległych, w których ludzie zmuszeni są do dokonywania wyborów, przed którymi nigdy nie chcieliby stanąć, gdzie miłość do rodziny okazuje się być przeszkodą na drodze miłości do sztuki i pasji – to wszystko sprawia, że Rodzina na pokaz jawi się jako książka niebywale bliska i autentyczna. Każdy z nas stanął kiedyś przed podobnym dylematem, choć przystrojonym w inne piórka, dalece różniącym się od tego przedstawionego na kartach książki, lecz wciąż jawiącego się jako znany z empirii.
Nie dziwi, że książka ta została doceniona przez krytyków i wpisana na listy dziesięciu najlepszych książek roku wielu magazynów, w tym „The Time”, „People”, „Publisher Weekly” i „Esquire”. Nie rankingi stanowią jednak o jej sile, lecz niezwykłe dobrze wykorzystany potencjał i siła oddziaływana na czytelnika: ta opowieść bawi i wzrusza jednocześnie. Jest smakowitym kąskiem, którego chciałoby się połknąć w całości za jednym zamachem i który wciąż chciałoby się mieć.
Jej bohaterami są Camille i Caleb, uważający siebie za artystów. Są to ludzie na tyle osobliwi, że nie zawsze potrafią odróżnić prawdziwe życie od życia scenicznego: wszystko jest dla nich niekończącym się spektaklem. Ich pomysły budzą mieszane uczucia, w dużej mierze stanowią bowiem cienką linię między kontrolowanym chaosem a szaleństwem. Niestety, ich nieobliczalna „sztuka” powoduje, że naruszone zostaje życie ich dzieci, które zostają w działalność rodziców wciągnięci. Pozbawia ich to prawdziwego dzieciństwa, poczucia bezpieczeństwa i jakkolwiek uporządkowanego świata. Wszystko wydaje się być spontaniczne i pozornie kontrolowane. Decydują się oni bowiem na odgrywanie różnych scen w zaplanowanych wcześniej miejscach, a ich widzami stają się przypadkowi ludzie, nieświadomi całego zamieszania. Najczęściej wierzą oni w to, co widzą, przyjmując działania teatralne za prawdziwe. Powodują tym samym satysfakcję Fangów, którzy żyją w przeświadczeniu, że to ich talent spowodował, że grana scena jawiła się jako autentyczna.
Cała rodzina jest niczym objazdowy teatr. Niestety, dla dzieci nie są do warunki dobre do prawidłowego rozwoju. Życie w ciągłym niepokoju i niepewności następujących po sobie wydarzeń sprawia, że daleko im do chcianej normalności i rutyny. Ciągłe życie na walizkach, udawanie, odgrywanie scen zafałszowanych, sprawia, że nie potrafią odnaleźć się w swoich późniejszych życiach.
Swoista trauma z dzieciństwa zupełnie namieszała im w głowach, sprawiając, że jako dorośli zupełnie nie radzą sobie z rozwiązywaniem konfliktów ani problemów każdej natury: osobistej i zawodowej. Próbują rozpocząć nowe życia, Anna jako średniej klasy aktorka, Buster jako nieznany pisarz. Oboje okrywają się niesławą, popadają w nałogi, zostają zapamiętani, jako postaci jednoznacznie negatywne i nieradzące sobie z niczym. Po latach staje się jasne, że nie są oni zdolni do życia w społeczeństwie, przez co zmuszeni są do powrotu do rodziców, którzy poprzez takie, a nie inne wychowanie uzależnili ich od siebie na dłuższą metę.
Okazuje się, że ci szykują już prawdziwy performance, który postawi pod znakiem zapytania ich relacje oraz priorytety. Widowisku, do którego tak skrzętnie się przygotowują, ma być najbardziej spektakularną rzeczą w ich życiu.

Wilson w swojej książce kładzie duży nacisk na problematykę spełniania się kosztem innych, poświęcania dzieciństwa swoich pociech dla własnych, wygórowanych ambicji i często chorych pomysłów. Nietypowe wychowanie jest ostatnio w modzie, nie możemy jednak popadać w skrajności, by nie skazać dzieci na bycie niezdolnymi do życia w prawdziwym świecie.
Sztuka Wilsona, jest sztuką destrukcyjną, która zamiast tworzyć człowieka, niszczy go w samym zalążku. Zamiast rozwijać – przekreśla wszystko, dezorientuje i nie nadaje życiu sensu. Odziera z dzieciństwa, przyczynia się do podejmowania kroków  śmiałych, ale zupełnie nieprzemyślanych.
Autor próbuje podjąć z czytelnikiem dyskusję skupiającą się na istocie sztuki: czym tak naprawdę jest, jak wiele można dla niej poświęcić? Między wierszami stawia pytania uniwersalne: o sens tworzenia.

Wilson przy tak kontrowersyjnej tematyce nie stara się szokować językiem. Zdecydował się na proste opisy, prostą wymianę zdań. W jego powieści nie znajdziemy kunsztownych sformułowań i słownej wirtuozerii. Na plan pierwszy wysuwa się problematyka, nie zaś język, dzięki czemu o wiele skuteczniej dociera do szerokiego grona odbiorców.

Polecam. I lekturę, i głos w dyskusji.

piątek, 11 stycznia 2013

Chimera - nowa ulubienica:)

Chimera dziś



Przedstawiam Wam mój (chyba) nowy ulubiony magazyn literacko-kulturalny.
Cieszę się, że Rafał Bryndal zdecydował się na wypuszczenie czasopisma tytułem nawiązującego do "Chimery" wydawanej w latach 1901–1907 w Warszawie, cieszę się, że zaprosił do współpracy tyle wyśmienitych postaci, których artykuły czyta mi się naprawdę z wielką przyjemnością.

Dla dawnej "Chimery" pisywali między innymi Wacław Berent, Antoni Lange, Bolesław Leśmian, Zofia Nałkowska, Jan Lemański, Feliks Jasieński, Jan Kasprowicz, Stefan Żeromski, Władysław Stanisław Reymont, Stanisław Przybyszewski, Leopold Staff, Stanisław Wyspiański, Maria Komornicka, Stanisław Korab-Brzozowski.

Chimera kiedyś - źródło.
Dziś -  Kuba Wojewódzki, Janusz Rudnicki, Małgorzata Reimer, Edward Pasewicz, Paweł Demirski, Andrzej Meller, Joanna Bator.

Ekipa zdecydowanie inna, problematyka również. Nie łudzę się, że pismo dorówna pierwowzorowi {czemu z resztą miałoby chcieć to robić?}, chociażby dlatego, że zbyt wiele w nim celebrytów piszących tak naprawdę o niczym, a i czasy są inne, przeszłości się nie wróci. Nie zmienia to jednak faktu, że pismo mnie "kupiło". Tematem numeru jest narcyzm ujęty z różnych perspektyw.

Teksty są błyskotliwe, inteligentne i nieprzegadane.  Skupiają się na tym co najintensywniej mnie zajmuje - są  w nich wiadomości i przemyślenia ze świata sztuki, literatury, ale też... biznesu:)  Mamy więc felietony, recenzje, mamy też i wywiady. Różnorodność lub, jak to woli, lekki chaos, bo wszystko stanowi przeplatankę. I choć o większości rzeczy już wiemy, bo pisało o nich wielu, to mam w sobie coś takiego, że o kulturze, a nade wszystko literaturze - mogę czytać non stop.;)  I pewnie dlatego do mnie magazyn ów przemawia.

Samo wydanie czasopisma pozostawia daleko w tyle "Książki. Magazyn do czytania", po który równie chętnie i systematycznie sięgam.
Mam wrażenie, że pod przewodnictwem Bryndala dzieje się coś ważnego w czasopiśmiennictwie.
Całej ekipie redakcyjnej szczerzę życzę powodzenia i doskonałych pomysłów na prowadzenie tego magazynu oraz coraz szerszego grona odbiorców, a także... mniejszej fali zoilowej krytyki. 
Przyjemnie jest się zaczytać w czymś takim....:)
Do wglądu: http://magazynchimera.pl/04.html

wtorek, 8 stycznia 2013

W pośpiechu – Tadeusz Konwicki


Tytuł: W pośpiechu
Autor: Tadeusz Konwicki
Wydawnictwo: Czarne
Udostępnienie: Sztukater
ISBN: 978-83-7536-310-4
Ilość stron: 312
Rok wydania: 2011

Żyję, tak jak Konwicki – w  pośpiechu. Między innymi z tego powodu czytanie wywiadu-rzeki z tą niezwykłą postacią, sprawiło mi tak wiele przyjemności. Paradoksalnie jednak, lekturę tej książki przeciągałam w nieskończoność. Nie chciałam rozstawać się z poznanym właśnie na nowo pisarzem. Jego pozorne zniecierpliwienie w odpowiadaniu na niektóre pytania, zadawane mu przez przeprowadzającego wywiad Przemysława Kanieckiego, wywoływało na mojej twarzy uśmiech.
Jestem pełna podziwu dla dziennikarza, któremu udało się namówić na wywiad, tego znanego z powściągliwości pisarza, mało tego! Jemu się udało go udobruchać, okazjonalnie potrafił „przeciągać strunę”, przekraczać pewne granice, dając czytelnikowi nowego Konwickiego, odsłaniając część jego życiorysu, pokazując jego poglądy, zainteresowania, pozwalając mu na swobodne odpowiedzi, często daleko odbiegające od postawionego pytania. Człowiek, który dawno wycofał się z życia publicznego, sędziwy starzec polskiej literatury, po latach postanawia się wypowiedzieć. Zachodzę w głowę, jak mogło się to stać, a jednocześnie, jestem niezwykle wdzięczna, że to przedsięwzięcie się udało, że mogę trzymać w dłoniach publikację, która staje się jedną z dla mnie ważniejszych .

O czym rozmawiał jeden z najważniejszych polskich pisarzy z literaturoznawcą Kanieckim? Młodość zbratała się z sędziwością, wytworzyła się niewidzialna, aczkolwiek bardzo wyczuwalna nić porozumienia, uszczypliwość pisarza i bezpośredniość młodego znawcy literatury dała efekt niebywały. Konwicki dał się wciągnąć we wspominki o swojej młodości, przypadającej na czasy II wojny światowej, o doświadczeniach socrealizmu, gdzie to pisarz okrył się niesławą, uwikłał w socrealistyczne pisanie, po to, by szybko odciąć się od partii maści wszelakiej, nie tylko jedynej właściwej.
Konwickiego charakteryzuje niebywała mądrość, snuje on refleksje o dzisiejszej moralności, o rzeczywistości, której doświadcza, ocenia ją [często niezwykle krytycznie i w sposób niebywale ostry], zauważa jak szybkim przemianom ulega. Potrafi dostrzec różnice między rzeczywistościami, których doświadczył: wojennej, socrealistycznej, stanu wojennego i wreszcie – pokomunistycznej. Podkreśla niestałość tego, co przeżywamy.
Nie jest to jednak wywód stricte polityczny, obierający za tematykę sprawy moralności i szeroko pojętej wiedzy o otaczającym świecie.
Koniecki podpuszcza pisarza, by wypowiedział się o swoich dziełach – zarówno tych z dorobku literackiego, jak i filmowego. Zdaje się przy tym niejednokrotnie lepiej orientować w twórczości prozaika niż on sam. Konwicki często powtarza pytania: skąd Pan to wziął? Gdzie to wyczytał? Ja to napisałem?  Zastanawiające jest to niedowierzanie w to, co samemu lata wstecz się stworzyło, jest niejako potwierdzeniem owej często przywoływanej niestałości we wszystkim, czego doświadczamy.


Jako, że książkę tę w dużej mierze stworzył Konwicki, nie sposób nie wspomnieć o jej walorach językowych: to nie jest rozmowa jakie znamy. To bogata stylistycznie, finezyjna opowieść. Konwickiego chcę się czytać, jego język przyciąga, frapuje, zastanawia. Liczne refleksje na temat jego fascynacji z wielką pieczołowitością wydobywają na światło dzienne niebywałą inteligencję pisarza. Jej błyski widoczne są wszędzie, a sam pisarz przyznaje, że to ona zauważona u innych, powoduje na jego ustach uśmiech. Wyznawca poglądu, że inteligencja pozwala oswoić chaotyczną i niezrozumiałą rzeczywistość, doskonale uzasadnia swoje stanowiska.
I choć do ostatniej stronicy pobłażliwie wygania Pana Przemeczka z domu,  mam wrażenie, że wcale nie chce, by ich rozmowa się skończyła. Ich dialogi są lekkie, bardzo swobodne, a przy tym – atrakcyjne językowo.

To doskonała lektura, spotkanie dwu całkowicie różnych osób, zderzenie pokoleń, które starają się wzajemnie zrozumieć. Wspaniała i obowiązkowa!

niedziela, 6 stycznia 2013

Daniel Silva - Portret Szpiega


Tytuł: Portret Szpiega
Autor: Daniel Silva
Wydawnictwo: MUZA
ISBN: 978-83-7758-263-3
Liczba stron: 400
Okładka: miękka
Cena: 39,99 zł

Daniel Silva utkwił w mojej pamięci, jako autor bardzo dobrej Sprawy Rembrandta, którą czytałam z prawdziwą przyjemnością.
Z nie mniejszym zaciekawieniem śledziłam dalsze losy Gabriela Allona, który to po raz kolejny podjął próbę spędzenia kilku spokojnych w swoim mieszczącym się w Kornwalii domu, gdzie oddawał się jednej ze swojej pasji – renowacji obrazów, będącej dla niego jednocześnie źródłem pokaźnych dochodów.  
Jego odpoczynek nie trwał jednak zbyt długo, gdyż został wezwany do Waszyngtonu. Sprawa była niezwykle nagląca – światem bowiem po raz kolejny wstrząsnęła seria zamachów terrorystycznych, których źródła upatrywano w działaniach jednego z najgroźniejszych terrorystów – islamskiego duchownego urodzonego w Ameryce. Aktualnie człowiek ów był aktywnym działaczem jemeńskim, siatka jego kontaktów była jednak ogromna, a dar wymowy jakim został obdarzony, powodował, że nie sposób było uchronić się przed jego wpływami.
Swoje zdolności wykorzystywał on niegdyś jako działacz CIA, teraz, idąc za głosem Allaha, stał się ogniwem centralnym i mózgiem organizacji sieci globalnych ataków terrorystycznych.

Allon wraz z agentami amerykańskimi i brytyjskimi oraz swoim zespołem, opracował operację tyle odważną co skomplikowaną. Jeden element, który wymknąłby się w niej spod kontroli, mógł spowodować, że szanse na jej powodzenie drastycznie zmaleją, o ile nie skażą jej na całkowity niebyt. Zniszczenie siatki sprawnie działającej organizacji, mającej w każdym miejscu na świecie swoich szpiegów, jest zadaniem niesłychanie karkołomnym, posiadającym niewielki margines prawdopodobieństwa powodzenia.
By zwiększyć szanse na osiągnięcie sukcesu, Allon proponuje współudział w działaniach pewnej samotnej dziedziczce niezwykłej fortuny, która to jest kolekcjonerką dzieł sztuki. Dzięki zmyślnie przeprowadzonej akcji i dopracowanemu planowi kobieta owa ma pomóc mu z najtrudniejszym elementem operacji - przekroczeniem granicy między światem islamu a światem zachodnim, które to zespalają w sobie dwa najzagorzalsze ogniwa konfliktu.  

O ile Silva nie do końca spełnił moje oczekiwania względem Sprawy Rembrandta, o tyle w Portrecie Szpiega, prezentuje swój prawdziwy talent. Jego narracja prowadzona jest doskonale – autor odpowiednio dozuje napięcie, w idealnych momentach wprowadza nowe wątki oraz bohaterów, sprytnie balansuje między sprawami z przeszłości a teraźniejszością, wykorzystując je w akcji, wplatając w opowieść. Autor pokazuje, jak prężnie działają najgroźniejsze organizacje terrorystyczne, jak bogate jest ich zaplecze ludzkie i sprzętowe, jak ogromne wpływy posiadają i jakich oddanych mają szpiegów.
Silva za sprawą tej książki skupia całą uwagę czytelnika na problemie z jakim zmaga się współczesny świat, problemie, o którym wiedza jest nam dozowana szczątkowo, na który mamy mylne spojrzenie, często niewypowiedzianie wybrakowane.
Oprócz tego, że jest to bardzo dobra powieść sensacyjna, jest to też swoiste uchylenie rąbka tajemnicy i odsłonięcie mechanizmów rządzących globalnym terroryzmem.
Polecam.
_____________
Recenzja Sprawy Rembrandta:

 

czwartek, 3 stycznia 2013

Tajemnice Białego Lasu


Tytuł: Tajemnice Białego Lasu
Autor: Renata Bik
Wydawnictwo: Novae Res
ISBN:978-83-7722-100-6
Rok wydania: 2010



Ilu z nas, będąc dziećmi, nie marzyło o tym, by przenieść się do tajemniczego świata, w którym możliwe są rozmowy ze zwierzętami, a nawet z… bałwanem? Ilu z nas nie pragnęło mieć miejsca, dostępnego tylko sobie, do którego trafilibyśmy zupełnie niespodziewanie i przypadkowo?
Sytuacja taka spotkała Kamilę i jej mamę Gabrielę.
Zrządzeniem losu znalazły się one w Krainie Białego Lasu, gdzie zostały rozdzielone. Ich wędrówka naznaczona była spotkaniami z ciekawymi postaciami, z którymi w normalnych warunkach nie miałyby możliwości zamienić słowa. Są to między innymi Bałwan, Kawka, Gepard Animus, Władca Gór, Władca Wód, Rusałka i wiele, wiele innych.
To z nimi bohaterki przeżyją największe i najbardziej niesamowite przygody w ich życiu, znajdą się w miejscach o jakich nigdy nie śniły, które swoją malowniczością i bajkowością zachwycą je i na zawsze utkwią w ich pamięci. Z resztą czy i Wy nie poczulibyście się wyjątkowo w przestrzeni, w której dominują białe płaczące wierzby i skalne labirynty, które porasta mięciutki mech? Czy nie jest to świat, w którym chciałoby się zatrzymać już na zawsze? Na pierwszy rzut oka mogłoby się tak wydawać, jednak w myśl przysłowia „wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”, bohaterki dołożą wszelkich starań, by wrócić do swojej rzeczywistości – znanej i oswojonej.

Obok tematu miłości i relacji córka-mama, książeczka ta podejmuje problematykę zaufania, przyjaźni oraz wychowania. Walory dydaktyczne, poruszana tematyka i barwne ilustracje sprawią,  że lektura tej książeczki będzie niezapomniana dla całej rodziny. Dorosłych ponownie przeniesie w świat dzieciństwa i uwrażliwi na dziecięce spojrzenie na świat, a dla najmłodszych będzie okazją do zadbania o swoją wyobraźnię i przeżycia niezapomnianej przygody inspirowanej baśniowością.

Martwy wróg – Charlaine Harris


Tytuł: Martwy wróg
Autor: Charlaine Harris
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 978-83-7480-273-4

Charlaine Harris jest popularną autorką pochodzącą ze Stanów Zjednoczonych.
Na podstawie jej cieszącego się największą poczytnością cyklu o Sookie Stackhouse został nakręcony serial Czysta krew, który szybko stał się kasowym hitem na całym świecie.
Harris jest także twórczynią serii kryminalnych, w których, moim zdaniem wypada lepiej, niż w coraz bardziej nużącym już cyklu opowiadającym losy Sookie.
Martwy wróg, to jedenasty tom serii.
Niezmiennie, główna bohaterka jawi się jako magnes przyciągający kłopoty oraz nowych wrogów.  Jej życie w niczym nie przypomina nudnej egzystencji wielu ludzi. Sookie co rusz musi walczyć o przeżycie, bowiem niemal na każdym kroku ktoś czai się na jej życie.
W tomie tym do prywatnej kolekcji jej kłopotów dołączają te, które ujawniły się za sprawą odkrycia przez nią przedmiotów schowanych na strychu, a które okazały się być nosicielami pamięci o największym rodzinnym sekrecie.
Oczywiście ujawnione tajemnice, spowodują, że bohaterka narażona zostanie na jeszcze większe niebezpieczeństwo.

Jako, że książka ta jest jedenastym z kolei tomem, nie wyobrażam sobie jego lektury bez znajomości poprzednich części. Z drugiej strony – lektura nowych powieści Harris staje się coraz silniej męcząca i przewidywalna.
Czytelnik ze spokojem może zasiadać do lektury, bowiem jeszcze przed odwróceniem strony tytułowej wie co go czeka – tarapaty Sookie, z których niezmiennie uda jej się wykaraskać.
Poza tym utrzymany został prosty język i styl potoczny. Autorka nie rezygnuje również ze scen erotycznych, których w tej części nie zabraknie,

Polecam książkę tę fanom serii, przyzwyczajonym już do śledzenia losów Sookie, dla których stała się ona częścią życia. Harris wciąż stara się wprowadzać do swoich tekstów innowacje w postaci nowych bohaterów czy też wydarzeń, które do tej pory nie miały miejsca, dlatego nie powinni się oni nudzić.
Osobom, które cyklu jeszcze nie poznały, zalecam sięgnięcie do tomu pierwszego.


środa, 2 stycznia 2013

Nowy rok i... plany.

  

 Plany na Nowy Rok? Więcej czasu z rodziną. I nic ponad.
Książki mogą poczekać.
Końcówka starego roku drastycznie przewartościowała moje życie, poprzestawiała priorytety, wyleczyła z niektórych nerwic związanych z czytaniem i pisaniem i pokazała jakie mam szczęście mając taką, a nie inną rodzinę; takich a nie innych bliskich.