sobota, 24 czerwca 2017

Książka, dzięki której pokochasz książki. Nawet jeśli nie lubisz czytać - Françoize Boucher





Książka, dzięki której pokochasz książki. Nawet jeśli nie lubisz czytać to publikacja nietuzinkowa i wyjątkowa.

Składają się na nią argumenty, mogące posłużyć w debacie na temat wartości czytania i istoty książek. Część z nich jest poważna, część zaś napisana z przymrużeniem oka. Całość ujęta została w formie grafik, typografii, ilustracji, chmur dialogowych oraz innych form przypominających tę umieszczoną na okładce. Rozwiązanie graficzne przypomina nieco formułę publikacji Zniszcz ten dziennik, jednak treść jest daleka od wspomnianego bestselleru. Mówi nie o niszczeniu, lecz o tworzeniu – miłości do książek (nawet jeśli sam proces czytania wciąż pozostanie bez pozytywnych konotacji). 50 argumentów zawartych w publikacji z całą pewnością przekona niezdecydowanych. Z tekstu dowiecie się m.in. że książka pozwala na przebywanie w ciszy; ratuje, gdy ktoś nakryje Was nago; nigdy nie złapie wirusa; nieczuła jest na awarie prądu; nigdy się nie psuje; ma bardzo długą datę ważności; żywi mózg i sprawia, że rośniesz.

(...)

Gotowi do szerzenia wirusa książkoholizmu?



Czytaj całość:


środa, 21 czerwca 2017

Ekspedycja - Bea Uusma



Odkąd Bea Uusma przeczytała książkę dotyczą wyprawy szwedzkiego podróżnika Salomona Augusta Andréego, inżyniera Knuta Frænkela oraz fotografa Nilsa Strindberga na biegun północny, na Wyspę Białą, ta historia nie dawała jej spokoju. Ekspedycja z 1897 roku zakończona śmiercią trójki polarników, której przyczyny przez lata nie potrafiono ustalić, fascynowała ją i przyciągała od lat. Tak silnie, że własnymi siłami postanowiła ona zbadać wieloletnią tajemnicę.

To, co od ponad stu lat próbują zgłębić i zrozumieć profesjonaliści – badacze Arktyki oraz lekarze – teraz planuje odkryć autorka. Myśl o tajemniczej, nagłej śmierci całej ekspedycji nie pozwala jej od siebie odpocząć, dręcząc ją wątpliwościami. Jak to możliwe, że mając spory zapas jedzenia, ciepłych ubrań, amunicji oraz broni, zginęli nagle, bez żadnych notatek w skrupulatnie dotąd prowadzonym dzienniku? Jak to się stało, że Wyspa Biała zabrała tych, którzy na spotkanie z nią w ogóle nie powinni byli wyruszać, bowiem nie byli bardzo dobrze przygotowani? Nie mieli podstawowej wiedzy, zabrali mnóstwo niepotrzebnych rzeczy i już od samego początku przypadkowo niesieni wiatrem dotarli tam, gdzie powinni byli przetrwać jeszcze długo. Co wydarzyło się w miejscu odciętym od świata? Co przyczyniło się do śmierci trójki młodych mężczyzn? Uusma postanowiła zbadać wszystko – każdy dokument, każdy fakt, każdą teorię. Nie zważając na przeciwności, kilkakrotne niepowodzenia i trudności w zdobyciu podstawowych informacji wynikające z nieubłaganego upływu czasu, dotarła tam, gdzie wszystko się zaczęło i skończyło. Odpowiedziała na wezwanie i znalazła się tak blisko prawdy, jak dotąd nikt.

Jej opowieść jest pełna pasji – autorka pisze tak żywo, że nawet niezainteresowany tematem czytelnik zostanie porwany i zainspirowany do dalszych poszukiwań. Publikacja ta to nie tylko jej obserwacje, ale także fragmenty listów uczestników wyprawy, próby odtworzenia przebiegu kolejnych dni, a wszystko to zgrabnie złączone i doskonale przedstawione odbiorcy.

Choć początkowo, mimo kapitalnego wydania, książka wydawała mi się graniem na grafice i nośnym temacie kosztem tekstu, po lekturze jestem zdania zgoła odmiennego. Warstwa graficzna – zdjęcia, przedruki, kserokopie, skany notatek – doskonale uzupełnia warstwę tekstową, będąc dopowiedzeniem i zaznaczeniem tego, co da się opowiedzieć jedynie obrazem.  Czytając tę książkę, ma się wrażenie, że wszystko wokół pokrywa się lodem – publikacja działa na wszystkie zmysły, pogłębiając doznania sensualne, sugestywnie przenosząc nas w krainę lodu i mrozu.


Ekspedycja to ostatecznie mroźna, a mimo to rozgrzewająca autorskimi emocjami publikacja, która zostanie w Waszej pamięci na długo – i to między innymi właśnie dzięki fotografiom oraz nieopisanej pasji jej twórczyni. Polecam i zapraszam do eksploracji. 


poniedziałek, 19 czerwca 2017

Ścieżki nadziei - Richard Paul Evans



Ścieżki nadziei Richarda Paula Evansa to ostatni już tom cyklu Dzienniki pisane w drodzeopisującego pieszą wędrówkę jego głównego bohatera, Alana, przez całą Amerykę, którą ten powziął po stracie żony.

Alan musi po raz kolejny przerwać swoją wędrówkę – jego ojciec przeszedł rozległy zawał i leży w szpitalu pod czujnym nadzorem lekarzy pracujących na oddziale intensywnej terapii. Jego stan wydaje się stabilny, jednak nie ulega poprawie, mimo zastosowanego leczenia. Alan wraz z  Nicole, przyjaciółką rodziny, towarzyszy ojcu przy szpitalnym łóżku, raz po razie poznając nieznane losy swojej rodziny oraz dowiadując się o swoim ojcu rzeczy, których nigdy nie mógłby nawet podejrzewać.

Część ta ogniskuje się wokół choroby, odchodzenia, ale także – może przede wszystkim – miłości rodzicielskiej oraz synowskiej. Pokazuje jak wiele rodzice poświęcają dla swoich dzieci, nawet jeśli ci tego nie dostrzegają – jak często rezygnują z marzeń, związków, podróży, realizacji siebie i swoich pasji, by zapewnić swoim pociechom to, czego – jak sądzą – najbardziej im potrzeba. Nawet jeśli nie zawsze mówią oni „kocham Cię”, okazują to na tysiąc innych sposobów, które często odczytujemy jako próbę ingerencji w naszą wolność, próbę sprawowania nad nami kontroli, wtrącania się, podczas gdy tak naprawdę to elementy troski i wyraz bezgranicznej miłości, którą docenimy być może dopiero wówczas, gdy będzie już za późno.

Evansa, dzięki lekkości z jaką włada piórem, czyta się szalenie przyjemnie i płynnie. Choć jego książki nie są z natury przytłaczające i stanowią przykład literatury „na raz”, seria dzienników skłania do zastanowienia się nad sobą i swoim życiem po wielokroć. Ścieżki nadziei uczą doceniać rodziców, ich poświęcenie i wszystko to, co dla nas robiąc, nierzadko nie otrzymując nic poza wyrzutami i pretensjami.

Polecam. Nieważne w jakich stosunkach z najbliższymi pozostajecie – dzięki tej książce przypomnicie sobie, że wasi rodzice to także ludzie, którzy potrzebują uczuć, relacji i dobrego słowa i którzy mogą błądzić oraz robić to, co nie do końca musi nam się podobać. Przekonacie się, że są po prostu ludźmi.



***

Poprzednie tomy Dzienników pisanych w drodze

 Dotknąć nieba / Na rozstaju dróg / Kręte ścieżki Miejsce dla dwojga

Pozostałe książki Evansa na blogu:


niedziela, 18 czerwca 2017

Za płotem z ostów - Agnieszka Frączek



Za płotem z ostów Agnieszki Frączek to zbiór dwudziestu utworów wierszowanych dla dzieci, zilustrowanych przez Elżbietę Wasiuczyńską i wydanych przez Wydawnictwo Debit.

Rymowane utwory z pewnością przykują uwagę każdego młodego odbiorcy, który zachęcony ich rytmem, wsłuchiwać się będzie w opowieści o spacerach z kotem, krasnalach wchodzących na głazy, tajemniczej roślince stacjonującej w ogródku, przyczynie opadów, żabce w bikini, gołąbeczce pozującej do zdjęć i wielu innych, zdominowanych przez naturę historiach, bawiących się językiem, podobieństwem brzmieniowym oraz rytmem. Wszystko to zachęca do wspólnej lektury i aktywności.

Ciekawa szata graficzna, oparta na prostych formach wykonanych z papieru, nadaje książce charakteru i wyróżnia ją spośród innych, zachęcając jednocześnie młodego czytelnika do samodzielnych prób tworzenia ilustracji do przeczytanych wierszy przy użyciu papieru.

Publikacja zatem nie tylko bawi i rozwija dzięki warstwie tekstowej, ale także rozbudza dziecięcą kreatywność, pozwalając na wyzwolenie twórczej mocy. Mamy zatem gwarancję obcowania z tekstem pisanym, jak i obietnicę prac manualnych, rozwijających motorykę małą dzieciaków.

Polecam. 

sobota, 17 czerwca 2017

BFG. Bardzo Fajny Gigant - Roald Dahl



BFG. Bardzo fajny gigant, to książka, z którą miałam dość duży problem – na własne życzenie.

Zdarzyło mi się, o zgrozo, najpierw obejrzeć film. Produkcję, która nie spełniła moich oczekiwań i zupełnie mi się nie spodobała. Nie spodobała się i podświadomie zakodowała w mojej głowie przekaz o miernej wartości samej historii, łącznie z wyjściową wersją mistrza opowieści, Roalda Dahla.

Przeleżała więc na półce dobre kilka miesięcy, czekając na lepsze czasy, lepszą formę, chwilę przychylności. Doczekała się, gdy ze względu na osobiste perturbacje potrzebowałam czegoś, co nie musiałoby koncentrować mojej uwagi w 100%. Słowem – czegoś znanego.  

Zaczęłam lekturę i – mam wrażenie – w mgnieniu oka ją zakończyłam. Dahl ma niekwestionowany dar snucia opowieści, zaczarował mnie i pochłonął, pozwalając odetchnąć i zatrzeć w pamięci kiepskie doznania filmowe.

Oto Sophie wierci się i wierci w godzinę potworów. Gdy podchodzi do okna, staje się świadkiem czegoś niebywałego – widzi, jak pewien olbrzym skrada się po mieście, wdmuchując coś w dziecięce pokoje. Pech (albo jak kto woli – fart) chce, że zostaje przez niego dostrzeżona i uprowadzona. Okazuje się, że potwór, to tak naprawdę BFG – Bardzo Fajny Gigant, który ludzi nie zjada i bardzo się stara poprawnie władać językiem, choć nie do końca mu to wychodzi. Oboje bardzo szybko się zaprzyjaźniają, próbując położyć kres jedzeniowej tyranii innych olbrzymów – uciekając się do podstępu i zaangażowania w sprawę królową Anglii, postanawiają raz na zawsze ukrócić masowe porwania ludzi i czynienie z nich smakowitych posiłków.

Zwichrowana wyobraźnia Dahla porywa czytelnika i przenosi go w świat nieokiełznanej fantasmagorii, gdzie olbrzym może zasiadać do śniadania z królową i jadać jajecznicę z setek jaj przy użyciu łopaty, opowiadając w tym czasie plan powstrzymania szerzącego się olbrzymiego terroru. Nieźle, prawda?

No to jazda – sięgajcie po Dahla i bawcie się – BFG zaprasza J

piątek, 16 czerwca 2017

Piękna i Bestia - Elizabeth Rudnick



Piękna i Bestia to jedna z moich ulubionych bajek dzieciństwa. Oglądana po wielokroć, teraz mogła dołączyć do mojej biblioteczki dzięki wydanym przez EGMONT zapisie historii dokonanym przez Elizabeth Rudnick – zapisie, trzeba dodać, stworzonym nie na podstawie oryginalnej animacji Disneya, lecz w oparciu o scenariusz niedawnej wersji musicalowej, w której rolę Pięknej zagrała Emma Watson.

Oto Bella wychowywana jest przez samotnego ojca w malowniczym miasteczku Francji. Jej życie upływa głównie na czytaniu książek, czym wyróżnia się spośród tłumu wzdychających do lokalnego przystojniaka – Gastona – dziewczyn. To jednak, co czyni ją inną, przyciąga owego muskularnego mężczyznę, który za cel życia obrał sobie zdobycie Belli. Nie ma on wsparcia jej ojca, starego wynalazcy, który właśnie wybiera się na doroczny konkurs.

Pech chce, że pogoda mu nie sprzyja, błądzi w lesie i na skutek ucieczki przed wilkami ląduje w starym, wydawać by się mogło, że opuszczonym zamczysku. To jednak, zamieszkałe jest przez Bestię – niegdyś przystojnego księcia, który jednak nie miał w swoim sercu dość miłości i skazany został na życie pod postacią potwora do czasu, aż nie pokocha i nie zostanie pokochany. Czas ucieka, a Bestia nie dość, że nikogo nie poznał, to jeszcze staje się coraz bardziej zatwardziały i pałający zemstą.

Za najście na teren swej posiadłości i zerwanie róży z jej terenu, więzi staruszka, okazując swój brak litości. Jego życie zmienia się jednak, gdy na zamek przybywa zaniepokojona zaginięciem ojca córka. Ofiarowując się jako więzień w miejsce ojca, odmienia nie tylko zamek i jego zaczarowanych mieszkańców, ale także powoli kruszy serce Bestii, widząc w nim nie tylko zewnętrzną powłokę, ale przede wszystkim – serce. 

Opowieść Rudnick wiernie oddaje wydarzenia znane z ekranu i wcześniejszych adaptacji. Napisana jest poprawnie i płynnie, dzięki czemu utrwalona w świadomości czytelnika baśń odżyje w jego wyobraźni na nowo. Brakuje w niej nieco filmowych ilustracji, przypuszczam jednak, że to ze względu na pragnienie nieograniczania czytelniczej fantazji. Każdy z nas bowiem, czytając tę książkę, przed oczami będzie miał inną Bellę.

Jeśli jesteście fanami produkcji Disneya, jeśli upodobaliście sobie baśnie wyróżniające się mądrością i promujące pozytywne postawy – gorąco polecam. Książka wciąga podobnie jak jej adaptacja. 

Moją lekturę dodatkowo wzbogacało ukochane Studio Accntus, do którego nagrań odsyłam:






czwartek, 15 czerwca 2017

Skandynawski sekret. 10 prostych rad jak żyć szczęśliwie i zdrowo - Dr Bertil Marklund



Skandynawski sekret. 10 prostych rad jak żyć szczęśliwie i zdrowo dr Bertila Marklunda to mój ogromny zawód. Książka, która traktować miała o lagom, szwedzkiej zasadzie umiaru, wydana na wzór popularnych wciąż poradników dotyczących duńskiego hygge, to jedynie wtórna zbieranina tendencyjnych i trywialnych haseł, ukrytych za promocją zdrowia i sekretem, który oto miał zostać ujawniony, pozwalając Polakom na życie długie i szczęśliwe jak w Szwecji.

Pozwólcie, że ów sekret Wam zdradzę, oszczędzając Wasze pieniądze i czas. Ruch odmładza. Sen relaksuje. Stres należy niwelować. Słońce poprawia nastrój. Optymiści żyją dłużej.

Za te i podobne „tajemnice” podane w urokliwym miętowym opakowaniu (na które jako fanka koloru dałam się nabrać) zapłacić musicie 34,90 zł. Odkrywczego nie znalazłam nic, obawiam się zatem, że autor, doktor badający związki między stylem życia a jego długością przez lata, nieco spóźnił się z ujawnianiem polskiemu, uświadomionemu czytelnikowi tych skandynawskich sekretów.

Właściwie jedyną zaletą książki jest jej przepiękne wydanie – na półce prezentuje się ślicznie, jednak poza funkcją reprezentacyjną – nie pełni żadnej innej, pozostając dla mnie bezużyteczną.


Krótko mówiąc - nie polecam. Swoje pieniądze i czas możecie ulokować zdecydowanie lepiej. 
Nihil novi.

środa, 14 czerwca 2017

Moraliści - Katarzyna Tubylewicz



Katarzynę Tubylewicz poznałam dzięki doskonałej publikacji Szwecja czyta, Polska czyta obrazującej rodzimą oraz zamorską sytuację i kondycję czytelniczą. Tym razem, autorka ponownie zabiera nas w podróż do stolicy Wikingów, by pokazać kraj jawiący nam się jako kraina mlekiem i miodem płynący, jako państwo borykające się z podobnymi jak i my problemami.

Tytuł, jak wskazuje sama Tubylewicz, ma wydźwięk podwójny. Po pierwsze, jest lekko ironicznym wytknięciem Szwedom ich podwójnej moralności – wzniosłe ideały nie zawsze mają bowiem pokrycie w rzeczywistych wyborach dnia codziennego. Są jednak Szwedzi mimo wszystko moralistami oraz idealistami – dążą do równości, braterstwa i jedności w każdej dziedzinie życia, a że zdarzają się wyjątki oraz uchybienia – cóż, ciągle pozostają oni tylko ludźmi. Autorka nie ocenia, lecz prezentuje kraj, w jakim żyje od lat, pozwalając czytelnikowi na samodzielny osąd. Jedno jest pewne – po lekturze tej książki Szwecja przestanie jawić nam się jako idylla, stanie się bardziej przyziemna i nie tak odległa.

Tubylewicz bardzo wiele miejsca poświęca w książce rozmowom o uchodźcach, szwedzkiej wielokulturowości, dążeniach do odosobnienia, rasizmie, terroryzmie i jego współczesnym obliczom oraz sposobom zapobiegania, a także konfliktom religijnym. Mimo że publikacja tworzona była jeszcze przed sztokholmskim atakiem terrorystycznym, znajdujące się w niej rozważania są aktualne także i po nim. Całość ma znamiona uniwersalności.

W wielu miejscach jej rozmówcy zastanawiają się na ile przybywające do ich kraju osoby są uchodźcami, a na ile poszukiwaczami lepszego życia w kraju, o którym słyszy się jako o niezwykle otwartym i przyjaznym, i który króluje na internetowych listach najlepszych wyborów dla osób pragnących uciec z własnego kraju. Przeprowadza autorka wywiady z różnymi osobami, przedstawicielami różnych środowisk i głosicielami różnych poglądów, dzięki czemu jej książka stanowi prawdziwy przekrój szwedzkiej społeczności. Rozmowy dotyczą także kwestii solidarności, praw kobiet, feminizmu, tolerancji, człowieczeństwa, równości, integracji, a także uniwersalności, a więc wszystkich tych tematów, przez pryzmat których patrzy się na Szwecję jak na raj już na ziemi. Wokół nich się ogniskuje, jednak dygresjami dociera także dalej, pogłębiając te kwestie, które dla interlokutorów były szczególnie ważkie.

Tubylewicz wykonała kawał dobrej roboty, obłaskawiając i uładzając oraz odzierając z łatki „wzorowego i idealnego” kraj, wydający się nie do doścignięcia, szczególne nam, Polakom. Pokazuje jednak, jak różni się myślenie Szwedów piastujących różne stanowiska od myślenia przedstawicieli tych samych grup wywodzących się z Polski. Dzieli nas nie tylko morze wody, ale także morze ufności i sposobu patrzenia na drugiego człowieka. Te jednak wynikają u nas w dużej mierze z historii, jak i z sytuacji gospodarczej. Warto przyglądać się naszym sąsiadom i uczyć – od nich oraz na ich błędach, które przecież popełniają.

Moraliści to obraz Szwecji kolorowej, nie jedynie żółto-niebieskiej, lecz mieniącej się feerią barw, niejasności, problemów do przepracowania i błędów, z  których trzeba wyciągnąć wnioski. To bardzo dobre świadectwo życia w państwie uchodzącym za idealne, pokazujące jak wiele zależy tak naprawdę od nas samych i naszego sposobu myślenia – gdybyśmy mieli wpojone poczucie równości i braterstwa, wielu problemów – tak gospodarczych, jak społecznych – moglibyśmy uniknąć. Tam bowiem, gdzie to nie pieniądz i pragnienie jak najszybszego dorobienia się gra kluczową rolę, żyje się przyjemniej. I podobno – dłużej.

I o tym między innymi jest ta książka, którą szczerze polecam Waszej uwadze. 


wtorek, 13 czerwca 2017

Uratuj mnie! Patrick George




Uratuj mnie! to książka, która pod pozorem kolejnej pięknie ilustrowanej i skrzącej się żywymi barwami pozycji dla najmłodszych, skrywa wołanie o pomoc zwierzętom zagrożonym wyginięciem lub / i niewolą. Jest więc nie tylko edukacyjną wycieczką dla młodych czytelników, lecz także czerwonym znakiem ostrzegawczym dla ich rodziców, nierzadko przyczyniających się do ograniczenia wolności niektórych gatunków (nawet nieświadomie, przez wzgląd na konsumenckie przyzwyczajenia) albo też świadomie, bądź nie, propagujących tąż.

Po każdym kolejnym przerzuceniu kartki, znajdziemy bowiem dwa warianty życia wybranych gatunków zwierząt, przedzielone foliowymi stronami.

Spotkamy tygrysa – tego radośnie żyjącego na wolności i tego zdobiącego czyjś dywan; słonia paradującego przez afrykańską sawannę i słonia zamkniętego na cyrkowej arenie; łosia dostojnie maszerującego przez las i komicznie zdobiącego czyjąś ścianę nad kominkiem; kurę skubiącą zieloną trawę i kurę stłoczoną na ciemnej hali pośród tysięcy innych; krokodyla wesoło pluskającego się w wodzie i tego zdobiącego czyjeś horrendalnie drogie buty; niedźwiedzia przyglądającego się górom i niedźwiedzia zza krat obserwującego ludzi. Te oraz wiele innych zwierząt spotka młody czytelnik na kartach książki Uratuj mnie! i to na ich zniewolenie będzie uwrażliwiany. Zestawienie środowiska naturalnego zwierząt z ilustracjami obrazującymi ich faktyczne, niewolnicze życie w wielu miejscach, dosadnie pokazuje jak wielką szkodę wyrządzić możemy tym, którzy są od nas zależni.




Wołanie o ratunek jest ciche, zamieszczone mimochodem, zawarte w tytule i w ilustracjach i wykrzyczeć musi je nie kto inny, jak czujny i świadomy rodzic, pragnący wykształcić u swojej pociechy postawy prośrodowiskowe, chcący wychować osobę odpowiedzialną za otaczającą go faunę i florę, dbającą o jej harmonijny rozwój i współistnienie ze światem człowieka, o prawa zwierząt. Bardzo ważna pozycja dla dzieci,  edukacyjna i choć wcale nie nachalna – dosadna. 

poniedziałek, 12 czerwca 2017

Mali bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy - Paweł Reszka



Mali bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy Pawła Reszki, to nowość wydawnicza, która odkąd tylko znalazła się na księgarnianych półkach, słusznie budzi emocje. Temat służby zdrowia, to w Polsce wątek gorący, powracający nieustannie, niemalże przy każdej okazji – tak w debacie publicznej, jak podczas spotkań (i zażaleń) prywatnych.

Reszkazatrudniając się jako sanitariusz w jednym ze szpitali, na jakiś czas wniknął w środowisko, obserwując to, co zwykłemu Kowalskiemu dane nie jest – mechanizmy rządzące przychodniami, oddziałami, zachowania lekarzy, pacjentów, a przede wszystkim śledząc błędy systemu, który jawi się jako główny winowajca – bez twarzy, bez nazwiska, bezkarny, choć winny temu, co w Polsce kuleje bardzo mocno.

Autor nie jest jednostronny – prezentuje krótkie rozmowy z lekarzami różnych specjalizacji, pracujących w różnych miejscach, o różnym stażu zawodowym i różnym stopniu zamiłowania do wykonywanego zawodu oraz różnej skali empatii. Łączy ich jedno – przepracowanie i wynikające z niego konsekwencje.

W książce pojawia się wiele świadectw lekarzy, których nigdy nie chciałabym spotkać na swojej drodze – w oddziałach państwowych wiedzących jak prosto i skutecznie ukarać pacjentów grubszą igłą wkłuwaną, gdy przybywają niechciani na SOR, pozbywających się ich, odsyłając do innego specjalisty, traktujących ich jak dzieci – krzykiem, sarkazmem, pobłażaniem; zaś prywatnie: do rany przyłóż. Tam przecież pacjent jest pracodawcą, może zatem pytać o wszystko i być traktowany po królewsku.

Są jednak także opowieści lekarzy z prawdziwego powołania, którzy dla pacjenta są w stanie zrobić wiele, w  których entuzjazm ustawicznie zabijany jest jednak przez system – skierowań wypisywać nie wolno, bo dyrekcja przychodni natychmiast zareaguje  reprymendą, groźbą zwolnienia lub inną formą egzekwowania stosowania się do wewnętrznych zasad. Na pacjenta – z wywiadem, przebadaniem, wypisaniem recepty – przysługuje szalone 5 minut; interesanci awanturują się, gdy lekarz wychodzi na chwilę do toalety lub odbiera ważny telefon, którego nie może przełożyć na później, gdyż zwyczajnie nie ma szans na przerwę. 

Rozwrzeszczany, zmęczony tłum żądający opieki od „darmozjadów kradnących ich pieniądze kontra lekarz od kilkunastu / kilkudziesięciu czasem godzin pracujący w kilku rożnych miejscach, by godnie zarabiać. Wyobraźcie sobie chirurga, który po dwudziestogodzinnym dyżurze zaczyna operować, bez przerw, jednego chorego za drugim. Z jakim nastawieniem jako pacjenci oczekiwać będziecie zabiegu lub poważnej operacji, mając świadomość, że Wasz lekarz od kilkudziesięciu godzin nie zaznał przerwy? On się martwić w sumie nie musi, ma opłacone OC, a sumienie nauczył się zagłuszać. Ma krycie.

Mamy zatem pacjentów, którzy nie wiedzą skąd czerpać pomocy, na wizytę w POZ szykujących się jak na wojnę oraz przepracowanych, przemęczonych, sfrustrowanych i wypalonych lekarzy, którzy choć pomóc by chcieli – mają związane ręce, bo NFZ nie zapłaci za 10 badań koniecznych pacjentowi, by zdiagnozować chorobę. Zapłaci za dwa, a to i tak za dużo. Ograniczenie kosztów jest najważniejsze.

Poza odmalowaniem przeróżnych wizerunków lekarzy, Reszka pochyla się także nad samymi pacjentami – nie zawsze miłymi czy bezbronnymi, często roszczeniowymi, bo naczytali się w Internecie i lepiej wiedzą co i jak zażywać, co im dolega, jak badać i właściwie przychodzą jedynie po wypisanie odpowiednich druczków – czysto formalnie, bo sami uprawnień nie mają.

Autor z pomocą wywiadów i fragmentów swojego dziennika, kreśli smutny i przerażający obraz polskiego systemu opieki zdrowotnej, w którym odpowiedzialność przerzucana jest z jednego na drugiego, i w którym tak naprawdę nikt nie jest winny i winni są wszyscy – pacjenci, którzy do lekarza wcale iść nie muszą, a idą, zabierając czas przysługujący bardziej potrzebującym; pacjenci zapisujący się na badania i niestawiający się na nie, opóźniając tym samym wizytę kogoś innego; pacjenci roszczeniowi, wymagający; lekarze, którzy się przepracowują i szybko tracą empatię; pracodawcy, którzy godnego wynagrodzenia dać nie chcą, zmuszając do pracy ponad siły i ponad normę – wymieniać można by długo, a i tak nie dotknie się każdego problemu.

Mali bogowie to kawał dobrej, reporterskiej roboty, książka, którą przeczytać powinien każdy – tak lekarz; student medycyny, jak każdy pacjent. Wrażliwość i empatia niezbędne są po każdej ze stron.

Pochłania się ją jednym tchem, co rusz łapiąc się za głowę, ale też przeglądając się w niej jak zwierciadle: Reszka odmalował tak wiele postaw, że z łatwością odnajdziemy w publikacji tej także i własną. Uświadomimy sobie to, co dotąd jakoś w ogóle nie przychodziło nam do głowy. I kto wie, może staniemy się wrażliwsi, uważniejsi, grzeczniejsi, bardziej wyrozumiali? A może znajdziemy sposób na zmianę?

Polecam gorąco. Ku refleksji, ku uświadomieniu. Kapitalna książka, szczególnie zaś jej pierwsza część, bezpośrednio dotykająca pacjentów oraz ich postaw. Do koniecznej lektury.

niedziela, 11 czerwca 2017

Jaś i Małgosia - Vojtěch Kubašta



Czy Wasze dzieciństwo, tak jak i moje, znaczone było fantastycznymi wydaniami książek Vojtěcha Kubašty?

Teraz, gdy moda na pop-upy nareszcie powraca, znów możemy zachwycać się klasyką baśni z kultowej już serii książek przestrzennych, na których wychowało się kilka pokoleń. Póki co wznowiony został Czerwony kapturek oraz Jaś i Małgosia.  



Historia stworzona przez braci Grimm, wzbogacona o cudowne ilustracje w starym stylu, które można przeciągnąć, przesunąć, obejrzeć z  każdej strony, obrócić i podnieść, nadając opowieści dynamiki, to kapitalna zachęta do czytania dla najmłodszych – szczególnie tych łasych na doznania wizualne. 

W wydaniach tych uwielbiam jedno – tekst baśni znajduje się u dołu strony i zapisany jest nie gdzie indziej, jak w otwartej księdze. Nad nią zaś unoszą się ilustracje, niejako wychodzące z tejże. Doskonałe odzwierciedlenie gry wyobraźni, ”wychodzenia” postaci z książek, ich ożywania, przenoszenia się czytelnika do ich świata, przenikania dwu przestrzeni, które w momencie czytania stają się jednym. Kubašta osiągnął w tej dziedzinie mistrzostwo, prowokując każdego czytelnika do eksplorowania wnętrza książki, w której tekst tak naprawdę staje się jedynie pretekstem do dalszej gry wyobrażeń.


Cudowne wydanie, które niezmiennie od lat mnie zachwyca. Liczę, że dwa pierwsze tomy to dopiero wstęp do wznowienia całej serii, którą – koniecznie – musicie skompletować.





Jeśli zatem nie mieliście okazji zetknąć się z mistrzowską serią Kubašty – macie na to niepowtarzalną szansę. Jeśli zaś na jej widok łezka kręci Wam się w oku na wspomnienie dzieciństwa – pretekst do zakupu również jest. A jeśli i te wymówki nie wystarczą, kupcie dla dzieci – własnych, kuzyna, sąsiada – nieważne.



Jedno jest pewne – zachwyci się każdy, bez względu na wiek. Jest po prostu doskonała.

sobota, 10 czerwca 2017

Moja siostra mieszka na kominku - Annabel Pitcher



Moja siostra mieszka na kominku to debiutancka książka Annabel Pitcher, która – na co wskazuje chociażby jej ponowne wydanie – wciąż pozostaje aktualna. Teraz być może bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej.

Opowieść pisana jest z perspektywy dorastającego chłopca – jego rodzice nie żyją razem, odkąd ich małżeństwo rozsypało się po stracie córki, jednej z bliźniaczek, tragicznie zmarłej podczas ataku grupy terrorystów wywodzących się ze środowiska islamskiego.

Jasmine, druga z sióstr, żyje i ma się doskonale, jednak a wszelką cenę próbuje zmienić wizerunek w taki sposób, by nie przypominać sobie i rodzicom o ich utraconym dziecku - różowe włosy i kolczyk w nosie mają skutecznie temu przeciwdziałać. Sama bardzo cierpi po stracie.

Tata nie radzi sobie zupełnie – pije i pławi się w nienawiści do muzułmanów. Skremowane szczątki Rose trzyma w urnie na kominku, nie potrafiąc się z nimi rozstać. Mama zaś, nie znajdując oparcia w rodzinie, wdaje się w romans i porzuca dotychczasowe życie.

Jedynie Jamie nie płacze – nie do końca rozumie tragedię, która dotknęła jego rodzinę, i z którą ta nie potrafi sobie poradzić. Nie wie, dlaczego czas nie uleczył ran, skąd w tacie tyle złości, w Jasmine tyle buntu i dlaczego mama w ogóle go nie odwiedza. Staje się szkolnym outsiderem, a oparcie znajduje w podobnie jak on odrzuconej przez resztę szkolnej społeczności dziewczynie. Pech chce, że jest ona nie kim innym, jak właśnie muzułmanką. Jamie uczony był przez tatę, że jej środowisko jest niebezpieczne, zwodnicze i tylko czeka, by zaatakować, a tymczasem Sunya nie tylko jest sympatyczna, ale jeszcze wywodzi się z kochającej się, opiekuńczej, pełnej ciepła i serdeczności rodziny – takiej, jakiej jemu od śmierci siostry bardzo brakuje. Jest zaprzeczeniem oskarżeń rzucanych przez tatę.

Opowiedziana przez chłopca historia jest dziecięcą próbą przepracowania traumy i uporania się z szeregiem pytań bez odpowiedzi – o to, jak niszczącym uczuciem jest nienawiść, jak łatwo dać się jej zaślepić, z jaką prostotą przychodzi człowiekowi skoncentrowanie się na swoim przeżywaniu tragedii i kompletne zamknięcie się na bliskich, jak kruche są rodzinne relacje, które nadwątlone, złamać może każdy cios. Wreszcie, między wierszami, podejmuje autorka temat terroryzmu i wiążącego się z nim coraz większego zamknięcia na inne kultury, etykietowania oraz uciekania się do stereotypowego myślenia. Język dziecka nadaje jej niezwykłej świeżości i trafności spostrzeżeń - to co dla zranionego dziecka staje się zagadką, rodziców w ogóle nie zastanawia: nie mają czasu, bo pławią się w cierpieniu albo próbują je wypierać. Pitcher z niezwykłą subtelnością wytyka to, jak łatwo nam się pogubić, podkreślając jednocześnie jak wielką moc ma rodzina, która powinna trzymać się razem i wzajemnie wspierać - bez względu na okoliczności.

Ważna, wzruszająca, niezwykle lotna historia. Choć opowiedziana głosem dziecka, mądrości może z niej zaczerpnąć niejeden dorosły. Polecam - ku rozwadze, ku refleksji, ku rachunkowi sumień własnych.

piątek, 2 czerwca 2017

Bajki terapeutyczne - Hanna Szaga



Bajki terapeutyczne Hanny Szagi, polonistki, socjoterapeutki, nauczycielki i bibliotekarki, to zbiór siedmiu opowieści, mających oswajać trudne dla dzieci tematy oraz ich codzienne problemy.

Pierwsza historia opowiada o dziewczynce, która przeniosła się do nowej szkoły, do której każdego dnia musi dojeżdżać. Sytuacja jest dla niej podwójnie trudna: samodzielne podróże są dla mniej dużym wyzwaniem, a brak koleżanek i wynikające z niego osamotnienie potęgowane są przez niemożność zawiązania kontaktów ze względu na odległość miejsca zamieszkania od szkoły. Dziewczynka pociechę znajduje w najbardziej magicznym miejscu – w bibliotece. Raz zakosztowawszy mocy literatury, bohaterka nie chce już prędko wracać domu, znajdując w szkole pociechę i radość.

(...)

Dobrze pomyślane, pocieszające, prawdziwie terapeutyczne opowieści, które niejednemu dziecku pomogą się uporać z lękami i zmartwieniami codziennego życia. Jeśli towarzyszą Wam omawiane w niej problemu – szczerze polecam.

Czytaj całość: