środa, 21 września 2016

Zimne ognie - Simon Beckett



Nie jest to Beckett jakiego znamy z serii rozpoczynającej się naturalistyczną Chemią śmierci, lecz poziom pisarstwa został utrzymany. Fani mający w pamięci poprzednie książki pisarza mogą być rozczarowani, bowiem podobnie obrazowych opisów zbrodni tu nie znajdziemy – rzecz bowiem zbrodni jako takiej nie dotyczy.

Kate Powell to samowystarczalna singielka. Wykształcona, odnosząca sukcesy zawodowe, spełniona w pracy i przyjaźni, coraz częściej jednak myśląca o dziecku. Jako że w związek nie chce się wikłać, jedynym sensownym rozwiązaniem sprawy wydają jej się kliniki oferujące opcję sztucznego zapłodnienia nasieniem nieznanych kobiecie, choć przebadanych i gruntownie sprawdzonych – tak fizycznie jak psychologicznie – dawców. Bohaterce nie podoba się jednak wizja ojca, którego nie widziała, i którego nie może sprawdzić na własną rękę. Tak jak i we wszystkich dziedzinach życia, tak i tu decyduje się przejąć kontrolę. Postanawia zamieścić anons w specjalistycznych czasopismach. Dzięki temu, w swojej opinii, będzie miała pewność, że jej ogłoszenie trafi jedynie do mężczyzn wykształconych i na poziomie, czytujących fachowe magazyny.

Na notkę odpowiada Alex Turner – zdawałoby się, dawca doskonały. Przystojny, zawstydzony całą sytuacją psycholog, którego bogata historia pracy w zawodzie przekonuje Kate, że znalazła odpowiedniego kandydata. Kobieta wbrew pierwotnym planom, spędza z  mężczyzną coraz więcej czasu, chcąc, nie chcąc, angażując się emocjonalnie…

Szybko okazuje się, że nie nad wszystkim – mimo chęci i zaangażowania – można w życiu zapanować, a każda drobna pomyłka może prowadzić do prawdziwego nieszczęścia.

To co wydawca nazywa thrillerem psychologicznym, zaczyna nim być bardzo późno, tym bardziej jak na tak krótką powieść – mniej więcej po lekturze ¾ książki. Wcześniej mamy do czynienia z bardzo długim, aczkolwiek koniecznym wprowadzeniem do sedna sprawy, nakreśleniem kontekstu i zarysowaniem całej sytuacji ze wszystkich niezbędnych stron.

Autor bardzo sprawnie zarysowuje portrety psychologiczne bohaterów i gra z czytelnikiem – choć po jakimś czasie możemy już spodziewać się rozwiązania, niewątpliwą przyjemność sprawia dochodzenie do niego wytyczonym przez pisarza szlakiem.

Mimo że Beckett wciąż pozostaje mistrzem kryminału, do perfekcji w budowaniu napięcia na miarę rasowego thrillera psychologicznego wiele mu brakuje. Książka napisana jest sprawnie i gwarantuje rozrywkę na poziomie, doskonałą na jeden z coraz dłuższych jesiennych wieczorów.



8 komentarzy:

  1. Czytałam jakiś czas temu już recenzję tej książki i trochę mnie zaintrygowała. Również teraz, ponowie spotykając się z opinią o "Zimnych ogniach" rozważam sięgnięcie po ten tytuł. ;)
    Pozdrawiam,
    A.

    http://chaosmysli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Becket kupił mnie właśnie tymi obrazowymi zbrodniami, ale na książkę i tak mam wielką ochotę, która każdego dnia wzrasta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam kryminalnych dzieł Becketta, ale ta książka bardzo mi się podobała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zmiany i eksperymenty są dobre, więc czemu nie. Lubię Becketta z "Chemii smierci", ale "Zimne ognie" też brzmią ciekawie. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem ciekawa jak Ci się spodoba;)

    OdpowiedzUsuń