sobota, 31 grudnia 2011

PODSUMOWANIE ROKU 2011


Jak na prawie każdym blogu, także i u mnie nadszedł czas na podsumowania.
Rok 2011 był dla mnie rokiem bardzo intensywnym.
W końcu odnalazłam sposób na to, by trzy moje pasje mogły współbrzmieć i współistnieć. Pisanie, czytanie i zachęcanie do lektury innych od zawsze było jednymi z ważniejszych dla mnie rzeczy w życiu. Nigdy jednak nie potrafiłam tego połączyć. Rok 2011 przyniósł w tej kwestii spore zmiany. Choć blog założyłam nieco wcześniej, dopiero od stycznia tak naprawdę zaczęłam recenzować i na szeroką skalę zachęcać innych do sięgania po konkretne pozycje książkowe.
Piszę dla innych,ale przede wszystkim dla siebie - w tym się spełniam i to właśnie sprawia mi radość. Cieszę się, że po wielu przygodach z blogowaniem, w końcu znalazłam swoje miejsce w sieci. Niezwykle radują mnie nawiązane w tym roku współprace - choć jest tego dużo, nigdy mnie to nie ogranicza i zawsze niesie ze sobą wiele, wiele satysfakcji, podobnie jak dzielenie się książkami z miejską biblioteką.
Od wczoraj w Internecie roi się od literackich podsumowań.
Powstało wiele rankingów, a książki w nich prezentowane to w dużej mierze teksty, o których nawet nie słyszałam. Jak to świadczy o poziomie mojego czytelnictwa?
Koniec roku to dobry czas na refleksję. Muszę także zweryfikować rodzaj literatury po jaką sięgam najczęściej.
Chciałabym by ten rok bardziej obfitował w klasykę, moim marzeniem jest sięganie po to, co już swoje na bibliotecznych pólkach odleżało, a nie po nowości. Chcę znać najważniejsze teksty literatury polskiej i światowej, bo to często one stanowią podstawę dla współczesnych książek. Poza tym o klasyce pamięta się i mówi o wiele dłużej niż o tekstach pisanych dziś. Być może powstaje ich za dużo, część wątpliwej jakości.

Co jednak najważniejsze - chcę czytać pełniej, głębiej, mocniej.
Niekoniecznie więcej. Chcę więcej przeżywać, więcej odkrywać, bardziej się zachwycać. Chcę oddychać tym, co czytam.

 A teraz czas na mały ranking:


Odkryciepo latach:

Szekspir. To w nim rozmiłowałam się na nowo. W każdej odsłonie.

Odkrycie roku:
Marek Harny
Radosław Lemański

Rozczarowanie roku:

Mam dwa i sama nie wiem, które większe:
Pan Tadeusz historia prawdziwa
Ruski scyzoryk

10 najlepszych książek roku:
1.Rauska
2.Pisarz, który nienawidził kobiet
3. Listy w niebieskich kopertach
4. Pismak
5. Pokój
6. Chata
7. Tabu
8  Kochanie chcę CI powiedzieć
9. Blondyn i blondyna
10.Trucicielka

A teraz poraz na wymienienie najlepsych ksiażek z każdej dziedziny:


FANTASY
seria Mroczni łowcy


LITERATURA DZIECIĘCO-MŁODZIEŻOWA
Sejf z milionem w środku

LITERATURA FAKTU
Gdy nie nadejdzie jutro - Paweł Skawiński

LITERATURA WSPÓŁCZESNA POLSKA
Rauska

LITERATURA WSPÓŁCZESNA ZAGRANICZNA
Cmentarz w Pradze

ROMANS
Kochanie chcę Ci powiedzieć

SENSACJA/KRYMINAŁ ZAGRANICZNY

Pisarz, który nienawidził kobiet

SENSACJA /KRYMINAŁ POLSKI 
Pismak

NAJLEPSZA LEKTURA ZE STUDIÓW:
Gofred, abo Jeruzalem wyzwolona

LICZBA PRZECZYTANYCH KSIĄŻEK: 216 [TUTAJ zaktualizowana lista]
NIEDOKOŃCZONYCH: 10


Zbyt mało książek ambitnych, zbyt dużo literatury popularnej. Pora wrócić do korzeni - do
klasyki.
A Wam Kochani, życzę wszelkiej pomyślności w Nowym Roku, mądrych czytelniczych wyborów, wielu przygód przeżytych na łamach książek i w prawdziwym życiu. Do siego!

Dallas `63 – Stephen King




Ile razy chciałeś cofnąć czas?  Czy myślałeś wtedy, że nawet najmniejsza zmiana może całkowicie przeobrazić cały świat? Słyszałeś o efekcie motyla, o delikatności i kruchości życia?

Kto powiedział, że nie można zakochać się jeszcze na 15 lat przed swoimi narodzinami?
Wiele lat temu w jakiejś książce przeczytałam, że najważniejsze spotkania dusz dzieją się na długo przed spotkaniami ciał. Podobny obraz prezentuje nam Stephen King w swojej najnowszej powieści – Dallas `63. Dla fanów mistrza grozy będzie to swoisty odpoczynek od horrorów. Tym razem bowiem nie o strach chodzi, nie o odsłonięcie najmroczniejszych zakamarków ludzkiej duszy i umysłu, lecz o empiryczne sprawdzenie jak wyglądałaby świat, gdyby zmienić jedną rzecz w przeszłości.

Każdy z nas posiada w głębi duszy chęć cofnięcia czasu i naprawienia kilku błędów. Niektórzy otrzymali taką szansę…
Jake Epping, nauczyciel angielskiego, całkowicie zmienia swoje życie po jednej ze swoich wizyt w miejscowym barze. Właściciel, wyznaje mu, że jest śmiertelnie chory i nie zostało mu wiele życia. Dla bohatera mógłby to być największy szok jakiego kiedykolwiek doświadczył. Mógłby, gdyby umierający właściciel knajpy nie udowodnił mu, że odnalazł przejście do przeszłości – do roku 1958, które znajduje się na tyłach jego jadłodajni. Nazywa je króliczą norą, stanowiącą element łączący przeszłość z teraźniejszością.
Linearność? Zapomnijcie! W tej powieści wszystko ulega całkowitemu przemieszaniu.
Większe znamię teraźniejszości posiada przeszłość, jednak cały czas w świadomości pozostaje myśl o tym, co dopiero ma się wydarzyć, a czemu zapobiec ma Jake.
Właściciel baru prosi go, by wrócił do przeszłości i powstrzymał zamachowca Lee Oswalda, odpowiedzialnego za śmierć Kennedy’ego w 1963 roku.
W momencie gdy anglista zgadza się, nie wie jeszcze, że 15 lat przed swoimi narodzinami pozna miłość swojego życia oraz że przeszłość harmonizuje z teraźniejszością, że nici czasu nakładają się jedna na drugą, a przeszłość nie pozwoli się łatwo przekreślić.

King po mistrzowsku zarysował fabułę i genialnie poprowadził narrację. To niekwestionowany król pióra. Sposób w jaki operuje słowem praktycznie nie pozwala oderwać się od książki. Ponad 800 stron zostaje pochłonięte nie wiadomo kiedy.
Nie jest to bowiem jedynie swoiste rozliczenie z przeszłością, ale także piękna, tak, piękna, historia o miłości, poświęceniu i przyjaźni. Opisuje losy ludzi, którzy odnaleźli swoje przeznaczenie, realizowali swoje pasje, a mimo to nie pasowali do żadnej epoki. To swoista próba nakreślenia własnej historii, historii, która nie byłaby naznaczona tak wielką tragedią, a która po dziś dzień nie została do końca wyjaśniona.
King zderza w tej powieści dwa światy – współczesność, gdzie żadną nowością nie jest już bomba atomowa, mini-spódniczka czy dekolt do pępka oraz lata sześćdziesiąte, w których kobiety nosiły eleganckie kapelusze, a mężczyznom nie uchodziło zostawać na noc u swoich ukochanych. Ktoś je jeszcze pamięta? Nie? Dzięki autorowi, który świetnie oddał rzeczywistość tamtych czasów, macie szansę odświeżyć swoją pamięć.

Rewelacja w rytmie Lindy Hop Dance. Koniecznie przeczytajcie.





środa, 28 grudnia 2011

Shit! Rok w brukowcu - Joanna Żebrowska


O tym, skąd wzięła się szczurosałata.

Zastanawiacie się kiedyś jak wygląda prawdziwe życie pracownika brukowca? Próbowaliście wyobrazić sobie ile osób i w jaki sposób musi codziennie pracować nad każdym, nawet najmniejszym artykułem jaki dane Wam będzie przeczytać? Wiecie ile z tego co czytacie to prawda, a ile to jedynie „kreowanie rzeczywistości”?

Joanna Żebrowska ukończyła studia na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Praktykę zawodową zdobywała pracując między innymi w „Życiu”, „Życiu Warszawy”, „Dzienniku Polska-Europa-Świat. Współpracowała również z brukowcami.
Dziś, postanowiła podzielić się z czytelnikami swoimi doświadczeniami zawodowymi  i oddała w Wasze ręce niesłychanie ciekawą książkę – Shit! Rok w brukowcu. Książka ta, to satyra na świat tabloidów. Choć jest powieścią fikcyjną, większość wydarzeń inspirowana jest przeżyciami autorki.

Głowna bohaterka powieści – Edyta – to młoda freelancerka, absolwentka studiów dziennikarskich. Jej wielkim marzeniem od zawsze była praca dla szanowanego, poważnego pisma. Niestety, rzeczywistość zweryfikowała jej marzenia, gdy los rzucił ją do brukowca. Tam miała zdobywać doświadczenie i uczyć się fachu. Przyjmując posadę w „Hicie”, Edyta nie spodziewała się co ją czeka. Nie chodziło bynajmniej o chroniczny brak snu, stałe pretensje szefa, utratę znajomości i życie w ciągłym biegu. Tak naprawdę bohaterkę czekało złamanie wszelkich zasad szanującego się dziennikarza. Co rusz na potrzeby artykułów musiała wcielać się w role zakonnic, prostytutek; szukać zwierząt do wstrząsających tekstów. Żadne z opisywanych wydarzeń nie zdarzyło się naprawdę, chodziło jedynie o przyciągnięcie uwagi czytelnika.
Joanna Żebrowska w sposób niezwykły – raz bulwersujący, innym razem komiczny – oddaje rzeczywistość dziennikarzy pism brukowych. Ukazuje ich codzienność, obnaża mechanizmy rządzące w tego rodzaju czasopismach. Zabiera nas w samo serce firmy, która na co dzień zajmuje się kreowaniem rzeczywistości, po to, by czytelnik każdego poranka mógł poczytać fascynujące, choć całkowicie wyssane z palca wiadomości. Książka ta doskonale prezentuje kulisy robienia wody z mózgów czytelników, uświadamia jak często odbieramy jedynie medialną papkę, bez krztyny wiadomości mających swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Ukazuje jak łatwo dajemy się zmanipulować fałszywym informacjom, które nie mają za zadanie informować nas o świecie, lecz przedstawiać fikcyjne wydarzenia, które zostały wytworzone na potrzeby masowej sprzedaży. W pismach brukowych nie liczy się bowiem poszanowanie osób godzących się na wypowiedź w artykule – najważniejszy jest efekt końcowy – im bardziej bulwersujący, tym lepiej. A jeśli przy okazji kogoś się zrani, kogoś ośmieszy: nieważne. Pieniądze na procesy są. Pamiętacie słynne artykuły m.in. o szczurosałacie czy o UFO w Zdanach? Temu podobne teksty ukazują się w wielu codziennych gazetach, a czytelnicy przyjmują je bezkrytycznie.
Książka Joanny Żebrowskiej to pozycja absolutnie genialna i obowiązkowa. Czyta się ją z wypiekami na twarzy, w zaskakująco szybkim tempie, wciąż mając w świadomości fakt, że tak naprawdę to nie fikcja, że takie rzeczy dzieją się tuż za naszymi plecami, a my zamiast omijać brukowce szerokim łukiem, codziennie dajemy im zarobić niebagatelne sumy. W imię czego?
Odpowiedzi poszukajcie w  książce Shit! Rok w brukowcu.

Recenzja napisana dla portalu Lektury Reportera i wcześniej opublikowana na  http://www.lekturyreportera.pl/ksiazki/o-tym-skad-wziela-sie-szczurosalata/

 ___________________________________
Przypominam o konkursie, w którym do wygrania 2 egzemplarze tejże książki. Zasady nie są trudne, a w Wasze ręce może wpaść prawdziwa perełka.



wtorek, 27 grudnia 2011

Święta z kardynałem – Fannie Flagg




Potrzebujecie lektury lekkiej, w sam na okres świąteczny? Szukacie czegoś co oderwie Was od trosk i pozwoli przeżyć kilka radosnych chwil z nosem w książce?
Na tę okazję niezastąpiona będzie Fannie Flagg.

Jej powieść Święta z kardynałem, zapewni Wam godziny spędzone w bukolicznej atmosferze, a po odłożeniu książki z powrotem na półkę będziecie niezwykle odprężeni.
Wszystko to za sprawą wycieczki do Lost River.
Oswald T. Campbell to rozwodnik, żyjący w chłodnym Chicago. Po ostatniej wizycie u lekarza dowiaduje się, że jego stan zdrowia się pogarsza i jedynym rozwiązaniem jest wyjazd  w miejsce ciche i spokojne. Diagnoza, którą usłyszał bohater ograniczyła się do kilku słów: może on nie przeżyć nawet zbliżających się świąt Bożego Narodzenia.
W tej sytuacji mężczyzna decyduje się na dokończenie wszystkich spraw i wyjeżdża do poleconej przez lekarza mieściny na południu Alabamy – Lost River. Nie spodziewa się, że spotka się z tak ciepłym przyjęciem i że w miejscu  tym zapomni o wszystkich troskach, a także zacznie spełniać swoje ukryte pragnienia. Mieszkańcy miasteczka szybko stali się dla niego niczym rodzina, u której zawsze mógł liczyć na wsparcie i serdeczność. Najbardziej charakterystycznym i znanym mieszkańcem Lost River jest kardynał – ulubieniec wszystkich, w szczególności małej Patsy. To właśnie wokół niego rozegrają się główne wydarzenia, których finał będzie niezwykle zaskakujący i niosący wiele ze sobą pokłady na nowo odkrytej nadziei.
Powieść Fanny Flagg, choć krótka, sprawia niemałą przyjemność. Jej sielankowość pozwala na chwilę zapomnieć o problemach, oderwać się od rzeczywistości, po to, by w duchu bożonarodzeniowym przeżyć chwile idylli i błogiego spokoju. To książka naiwnie słodka, którą prawdopodobnie dobrze odebrać można jedynie w tym czasie, gdy szukamy wyciszenia i pociechy. W każdych innych okolicznościach może wydać się przesłodzona i przesadzona. Na teraz – jak znalazł.

Jedyną rzeczą, która mnie nieco dziwi jest okładka i ta… papuga. Kolorem kardynała przypomina, ale nadal jest duża niezgodność. To przecież jednak nie jest najważniejsze;)





______________________
Poszłam za Waszą radą i sięgnęłam po coś lekkiego - zapał do czytania wrócił momentalnie;)

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Dziedzictwo t.1 – Christopher Paolini


W 2005 roku światowy rynek szturmem zdobyła powieść Eragon. Gdy w wieku 17 lat Christopher Paolini napisał ją i wydał, nikt nie przypuszczał, że tekst tak młodego autora, w tak krótkim czasie zdobędzie tak wielką sławę i uznanie. Debiut okazała się zachęcający, a reakcja czytelników była ta sama i na tyle motywująca, że młody twórca zamiast wydania pierwotnie planowanych trzech tomów, postanowił wydłużyć sagę o kolejny.
Wszystkie dotychczasowe: Eragon, Najstarszy oraz Brisingr, bez najmniejszego problemu zdobyły moje serce. Gdy w 2008 roku skończyłam lekturę ostatecznego, z zaciśniętym sercem oczekiwałam Dziedzictwa.
Paolini długo kazał czekać czytelnikom na kolejną część sagi. 9 listopada oczekiwanie dobiegło końca: pierwsza partia czwartej części znalazła się na półkach wielu księgarni.
Oczekiwania były wielkie, znajomość dalszych losów Eragona i Saphiry stały się pożądane przez wielu.
Jak poradził sobie Paolini?

Tom 1 Dziedzictwa rozpoczyna się znanym nam już z poprzednich książek wprowadzeniem w temat poprzez przypomnienie najważniejszych wątków z części poprzednich.
Jeśli zaś idzie o samą treść tomu, to nadal jesteśmy świadkami naparcia Vardenów na Imperium. Zajmują oni kolejne miasta stojące na ich drodze, rozszerzają swoje wpływy i powiększają znaczenie.
Pierwsze kilka rozdziałów, to snucie opowieści bez akcji właściwej. Eragon planuje swoją podróż w kierunku odwiecznego wroga Galbatorixa, jednak po drodze czeka go jeszcze szereg innych starć, między innymi z Cierniem. Choć pozornie dzieje się wiele, tak naprawdę akcja toczy się niespiesznie. Ludzie giną, pojawia się coraz więcej postaci, jednak Paolini wciąż większą uwagę zwraca na opisy wszystkiego, co opisać się da: otoczenia, przygotowań do bitwy, myśli i uczuć głównych bohaterów. Nagromadzenie takich środków, powoduje, że zamierzone bądź nie, spowolnienie akcji.
W Dras-Leonie coś zaczyna się zmieniać, bowiem powoli zaczyna się klarować kierunek, w którym zmierza fabuła.

Nie sposób nie zauważyć wielu nawiązań do tolkienowskiego świata. Paolini ewidentnie czerpie z mistrza gatunku, posiłkuje się wymyślonymi przez niego postaciami i schematami.
Długie opisy również przywodzą na myśl twórcę Władcy Pierścienia, jednak są elementy, w których Paolini jaki się jako dość indolentny. Mam tu na myśli opisy bitew, których raz, że jest mało, dwa, że nie przyciągają uwagi tak, jak powinny.

Gdybym miała ocenić jak Dziedzictwo wypada na tle poprzednich części cyklu, powiedziałabym, że dość mizernie. Choć napięcie z każdą stroną powinno dramatycznie wzrastać, podczas całej lektury nie odczułam go ani grama. Znać, że warsztatowi pisarskiemu Paoliniego daleko jeszcze do doskonałości. Mimo, że świat smoków i Smoczych Jeźdźców niewątpliwie ma predyspozycje do mienienia się kultowym, autor tym razem nie wykorzystał potencjału. Tekst broni się dobrym pomysłem na fabułę, wykorzystującym większość elementów powieści fantastycznej, w której dobro walczy ze złem.
Paradoksalnie zakończenie, było na tyle dobre, że nie tyle z konieczności ile z chęci sięgnę po zakończenie cyklu, które na polskim rynku ma ukazać się już w styczniu.
Mam jednak nadzieję, że Paolini poprzez nieudolny finał nie zmarnuje tego, co w tak doskonały sposób zapoczątkował. Liczę na zakończenie godne mistrza. 



Pocałunek nocy - Sherrilyn Kenyon


Cassandra Peters, to Apolitka, na której ród poprzysiągł polować Wulf, Mroczny Łowca – nieśmiertelny wojownik, który niegdyś zaprzedał duszę Artemidzie.

Dziewczyna obarczona jest klątwą – jej życie ma się zakończyć, gdy tylko skończy ona 27 lat, co nastąpić ma w niedługim czasie. Czyhają na nią także Daimony, co powoduje, że bohaterka decyduje się na wynajęcie ochrony. Ta jednak nie sprawdza się podczas jednej z  imprez w  pobliskim bardzie, kiedy to Daimony atakują dziewczynę, a tej udaje się przeżyć jedynie dzięki pomocy tajemniczego i niebywale pociągającego mężczyzny. Okazuje się, że jest nim nikt inny, jak właśnie Wulf Tryggvason, mężczyzna posiadający dar wywoływania amnezji u ludzi, z  którymi rozmawia. Umiejętność ta wielokrotnie pomagała mu w miłosnych podbojach, nie ułatwiała jednak wejścia w jakikolwiek związek.

Choć wydaje się to nieprawdopodbne, Cassandra jako jedyna odporna jest na dar Wulfa i pamięta go jeszcze długo po ich spotkaniu.

Kolejna część cyklu Sherrilyn Kenyon utrzymana jest na podobnym poziomie co poprzednie – mnoży się w nim od scen erotycznych, szybkich numerków i wszechobecnego seksu. Także językowo książka kontynuuje wypracowaną w poprzednich tomach formułę – jest lekko, jest dynamicznie, skrzy się od dialogów napędzających akcję, brakuje jednak głębi. Całość bazuje na banalnym schemacie i przyciągać ma nieskrępowanym erotyzmem.

Jeśli niestraszne Wam nadmierne epatowanie rozbuchaną seksualnością, cykl może Wam się spodobać. Zachęcam jednak do czytania od początku. 

piątek, 23 grudnia 2011

Wesołych Świąt!

Drodzy Odwiedzający!

Z okazji zbliżających się świąt chciałam życzyć Wam przeżycia ich w spokojnej, radosnej, rodzinnej atmosferze.Mam nadzieję, że większość czasu poświęcicie swoim najbliższym, jednak znając Wasze potrzeby, życzę Wam również chwilki na zatonięcie w pasjonującej lekturze.
Oby zbliżający się rok obfitował w niezwykłe spotkania na kartach literatury oraz niósł ze sobą spełnienie w każdej sferze życia.
Niech będzie to 366 dni pełnych szczęśliwych zakończeń, fascynujących znajomości i niezapomnianych chwil.
Błogosławionych Świąt!

Gej w wielkim mieście –Mikołaj Milcke



Orientacja seksualna wciąż jest w naszym kraju tematem tabu. Wokół homoseksualizmu urosło wiele mitów, które niestety pokutują mimo nawoływań do tolerancji i akceptacji.
W takiej sytuacji bardzo dużej odwagi wymaga wydanie książki inspirowanej wydarzeniami autentycznymi pod jednoznacznym tytułem Gej w wielkim mieście. Podjęcia tematyki nie wystraszył się Mikołaj Milcke – autor wychodzący z założenia, że najważniejsze jest to, by był znany przez czytelników. Przy pisaniu swojej debiutanckiej książki korzystał z obserwacji otaczającego go świata i nasłuchiwania dialogów prowadzonych przez mijających go ludzi.
Autor zapowiada kontynuację Geja w wielkim mieście, dokładna data nie jest jednak jeszcze znana.  

Tymczasem przenieśmy się na chwilę w realia części pierwszej…
Bohaterem powieści jest bezimienny młody mężczyzna, pochodzący z prowincjonalnego miasteczka, który rozpoczyna studia w wielkim mieście. Wraz z przeniesieniem się do Warszawy, jego życie ulega całkowitej zmianie. Poznaje nowych ludzi, spędza czas w zupełnie inny niż dotychczas sposób i, niestety, separuje się od znajomych z dzieciństwa. Zrywa kontakty z najbliższymi ludźmi, którzy pozostali w jego rodzinnym mieście, nie oddzwania do nich ani nie odpisuje na żadne wiadomości. W ten sposób chce sobie udowodnić, że nie potrzebuje pozostawiającej wiele do życzenia rodziny.
Podróż do stolicy staje się dla niego podróżą mającą wyzwolić go z zaściankowego sposobu myślenia. Na miejscu zdobywa swoje pierwsze miłosne doświadczenia, snuje plany na przyszłość. Jego marzenia są niestety weryfikowane przez bezlitosną rzeczywistość.
Gej w wielkim mieście to przede wszystkim historia o próbie zmierzenia się z samym sobą i otaczającym światem. To długa droga w poszukiwaniu akceptacji i zrozumienia, to wędrówka mająca na celu samopoznanie.

Dla czytelnika może okazać się ona lekturą ciężką. Autor nie szczędzi nam opisów scen erotycznych, które dla wielu mogą okazać się bulwersujące i odpychające. Nie to jednak się liczy: Milcke stawia przede wszystkim na autentyczność postaci i wydarzeń. Wiele z nich ma swoje pierwowzory w życiu samego pisarza.

Powieść ta prowadzi nas przez trudną drogę inicjacyjną, uczy poszanowania odmienności, jest trudną lekcją tolerancji i otwarciem się na wciąż odrzucany świat homoseksualistów.
To lektura ciężka, ale i niezwykle odważna oraz potrzebna. Zdarzają się momenty, że trzeba ją przerwać, by odetchnąć, jednak nawet w takim momentach ciekawość bierze górę, a książka z powrotem trzyma nas w ryzach.
Udany debiut, który staje się zapowiedzią jeszcze lepszej kontynuacji.
Warto przeczytać.


czwartek, 22 grudnia 2011

Gorzej niż martwy - Charlaine Harris


Charlaine Harris zdobyła światową sławę dzięki serii książek o Sookie Stockhouse.
Gorzej niż martwy to ósma z kolei część cyklu, która na tle pozostałych wypada dość blado.

Oczywiście dla fanów serii nic zaskakującego w tej części się nie wydarzy: Harris wciąż ma mnóstwo pomysłów na życie swojej bohaterki - kelnerki o zdolnościach telepatycznych. Tym razem  dziewczyna wpadnie w nie lada tarapaty. Akcja toczy się w Luizjanie, gdzie przed kilkoma laty miała miejsce wielka tragedia – Stany Zjednoczone zostały zaatakowane przez nieokiełznany i niszczycielski żywioł – huragan Katrina. Ponadto ludzie nie chcąc ustąpić miejsca przyrodzie, podłożyli bombę w hotelu w Rhodes, gdzie właśnie odbywało się spotkanie wampirów.
Echa tych wydarzeń odbiją się na życiu Sookie. Choć wyszła z nich cało, jej życie dalekie jest od normalności jakiej pragnie. Bohaterka straciła wielu znajomych, a jej chłopak Quinn przestał dawać jakiekolwiek znaki życia.
Sookie stanie w samym centrum gwałtownych zmian, narażając się na wielkie niebezpieczeństwo. Jakby tego było mało, po raz kolejny zostaje zdradzona przez kogoś z kręgu swoich najbliższych.

Choć fabuła jest poprowadzona ciekawie, podczas lektury odczucia miałam ambiwalentne. Czytanie szło sprawnie, jednak językowi jakim operuje Harris mam wiele do zarzucenia.
Słowa wkładane w usta Sookie o wiele bardziej pasowałyby do infantylnej dorastającej nastolatki, niż do kobiety wielkimi krokami zmierzającej do trzydziestych urodzin. Język burzy całą harmonię książki, wielokrotnie fabuła przestaje interesować, bo większa uwagę czytelnik skupia na irytującym zachowaniu głównej postaci.
Na skutek tego powieść ta staje się zwykłym czytadłem, dobrym na ponure dni, jednak niosącym ze sobą wciąż zbyt mało wartości.
Na obronę można jedynie komplementować okładkę, która jak wszystkie poprzednie przyciąga wzrok i stanowi pewną rozpoznawalną markę dla Harris.
Fani autorki z pewnością nie poczują się zawiedzeni, mnie jednak towarzyszy dziwna nutka rozczarowania. Miłośniczką się nie stałam, co nie zmienia faktu, że na tomy kolejne będę czekać pełna wielkich nadziei. Myślę, że wielu z czytelników czyta tę serię głownie z tego powodu – w przeświadczeniu, że przestanie irytować, a zacznie jedynie nieopisanie pasjonować.



poniedziałek, 19 grudnia 2011

Zbig. Człowiek, który podminował Kreml - Andrzej Lubowski


Jak nie trudno zauważyć coraz większą popularnością zaczyna cieszyć się literatura faktu. Polacy chętnie zaczytują się w biografiach celebrytów, znanych pisarzy, aktorów, sportowców. Dobrze, że w tym wszystkim znajduje się również miejsce na spisanie historii życia i działalności polityków. I to polityków nie byle jakich.
Andrzej Lubowski, zasłynął jako najlepszy polski dziennikarz w USA. Na stałe zamieszkuje on Kalifornię, nie znaczy to jednak, że zrezygnował z działalności w naszym kraju. Regularnie publikuje teksty w Gazecie Wyborczej, Polityce oraz Wprost. Rok 2007 przyniósł Polsce jego książkę Kontuzjowane mocarstwo – siła i słabości Ameryki. Dziś możemy sięgnąć po najnowszą pozycję z dorobku pisarskiego Lubowskiego -
biografię  Zbigniewa Brzezińskiego  - Zbig. Człowiek, który podminował Kreml.
Choć od premiery nie upłynęło jeszcze aż tak dużo czasu, jedno jest pewne – o tej książce będzie głośno.

Jest to pozycja, w której autor w sposób absolutnie fenomenalny opisuje fascynujące życie Brzezińskiego.
Autor skupia się głównie na przedstawieniu stosunków między USA a pozostałymi krajami, w tym Moskwą czy Izraelem. Tekst czyta się niczym wciągającą powieść sensacyjną, a dodatkowym walorem są liczne fotografie, którymi przeplatane zostały rozdziały. Z książki tej wyłania się Brzeziński-wybitny doradca, Brzeziński-znany profesor, Brzeziński-strateg. Poznajemy go z wielu różnych stron, lecz jedno nie ulega wątpliwości – to postać niezwykła, którą należy znać i  z której doświadczenia i wiedzy, jako Polacy powinniśmy czerpać.
Lubowski w swojej książce ujawnia fakty dotąd nieznane, dokumentuje wydarzenia mające miejsce w otoczeniu  Brzezińskiego, a które w sposób znaczący wpłynęły na losy dzisiejszego świata.
Pozycja ta może [i powinna!] zainteresować każdego, komu nie są obojętne dzieje świata polityki. Mimo wielu błędów, to wciąż ona w znaczący sposób determinuje nasze codzienne życie, dlatego warto zorientować się jakie wydarzenia z przeszłości, ukształtowały to, co zastajemy dzisiaj. Warto dać sobie czas na refleksję dotyczącą tego, jak mogłaby wyglądać dzisiejsza scena polityczna, gdyby kiedyś nie pojawił się na niej Brzeziński.

Książka skierowana jest do czytelników chcących poszerzyć swoją wiedzę z zakresu polityki międzynarodowej. Wiedza ta podana jest wraz z humorem, serią anegdot, osobistych zapisków i wielu innymi elementami, które sprawiają, że zapominamy o tym, iż właśnie czytamy biografię, a zaczynamy czuć, że zatopiliśmy się w fikcyjnej powieści, od której nie sposób się oderwać.
Wypatrujcie tej pozycji w księgarniach i zaopatrujcie się w nią bez zmrużenia okiem.
Polecam.

sobota, 17 grudnia 2011

Shit! Rok w brukowcu - konkurs z książką do wygrania

 Zgodnie z obietnicą, przygotowałam dla Was kolejny konkurs. Dzięki uprzejmości Pani Joanny Żebrowskiej, mam do rozdania dwa egzemplarze Jej książki - Shit! Rok w brukowcu - wraz z autografem.
By zdobyć jeden z nich wystarczy wykazać się odrobiną kreatywności. Zadanie jest następujące:

W prasie codziennej często znajdujemy artykuły "nie z tej ziemi" - o dziwnych wynalazkach, niecodziennych zachowaniach innych ludzi etc. Wyobraź sobie, że musisz napisać tekst, który dzięki swojej oryginalności przyciągnie szerokie grono czytelników i wymyśl hardcorowy i oczywiście wyssany z palca temat do brukowca "Hit".
Najlepsze pomysły będą nagrodzone. Jednego zwycięzcę wybierze sama Pani Joanna, drugiego ja [prawdopodobnie na zasadzie losowania].
Konkurs trwa do 31.12, a już w pierwsze dni roku 2012 zostaną ogłoszone wyniki.

Recenzja książki pojawi się w ciągu kilku następnych dni, jednak abyście już teraz wiedzieli o co walczycie, pozwolę sobie przytoczyć opis:



"Shit! Rok w brukowcu" to powieść z bardzo ciekawym kluczem;) Obrazuje historię dziennikarki, która trafiła do brukowca. Zdradza kulisy pracy w tej poczytnej gazecie, grzeszki dziennikarzy, mechanizmy kreowania wyssanych z palca historii. Jednym słowem: opowiada o tym jak tabloidy robią ludziom wodę z mózgu.
 
 _____________
Osoby anonimowe proszę o pozostawienie e-maila, a posiadaczy bloga o rozreklamowanie konkursu na Waszych stronach. Powodzenia!

Austin Wright - Tony i Susan


 Gdy sięgam po książkę, której okładka krzyczy do mnie frazesem na kształt: „zapomniane arcydzieło amerykańskiej literatury” z reguły jestem nieufna. Tym razem jednak było zupełnie inaczej. Coś było w opisie tej pozycji czy też okładce [która notabene wcale mi nie odpowiada – ale o tym później], co skłoniło mnie do bezwarunkowego i całkowitego zaufania autorowi.
Austin Wright, to powieściopisarz nowojorski, przez wiele lat działający jako profesor literatury angielskiej na uniwersytecie w Cincinnati.
Zaskakujące wydawać się może, że twórca arcydzieła, jest postacią prawie nikomu nieznaną.
Bo – zdradzę Wam już teraz – z opinią, że jest to wybitna książka, całkowicie się zgadzam.

Jeśli czytam książkę przez wiele dni, świadczy to o jednej z dwu rzeczy: albo jest to banalna powiastka, przez którą nawet nie mam ochoty przebrnąć, albo historia, z którą chciałabym się nigdy nie rozstawać. Już dawno nie miałam przyjemności powiedzieć, że to drugi z powodów kazał mi się nad jakąś pozycją zatrzymać. Dzięki Writhowi uległo to zmianie.

Opowieść, którą snuje Wright jest wielowymiarowa. Cała akcja skupia się wokół Susan, która przed piętnastoma laty rozeszła się z mężem. Jej życie zdaje się szczęśliwe, a sama bohaterka spełniona. Pewnego dnia jednak, ponownie wkracza w nie były małżonek, po to, by jako jedynej zaufanej osobie podsunąć jej do przeczytania swoją debiutancką powieść. Sytuacja paradoksalna tym bardziej, że Susan zawsze była największym krytykiem quasi-talentu Edwarda.
Mimo ambiwalentnych uczuć, rozpoczyna ona lekturę. Lekturę, która stanie się zadrą w życiu bohaterki, lekturę, od której nie będzie mogła się oderwać, a która stanie się przyczyną wielu refleksji, na które w innym wypadku, by się nie zdobyła. Wright proponuje czytelnikowi coś na kształt powieści szkatułkowej, w której zdarzyć się może niemalże wszystko.
Historia Tony’ego Hastingsa – matematyka, który w sposób brutalny został pozbawiony rodziny – całkowicie pochłania zarówno samą Susan, jak i nas – czytelników. Autor poprowadził fabułę w sposób tak rewelacyjny, że podczas całej lektury mamy wrażenie, że znajdujemy się w samym centrum wydarzeń. Thriller napisany przez Edwarda nosi znaczący tytuł Nocne zwierzęta. Nazwa dookreśla całą historię, która stanowi opowieść o zemście i zwierzęcemu podążaniu za instynktami. Epicentrum powieści stanowi morderstwo, które powoduje narodziny mściciela. Tony wraz z policjantem prowadzącym śledztwo w sprawie zabójstwa jego żony, zaczyna wymierzać sprawiedliwość na własną rękę, łamiąc wszelkie obowiązujące zasady. Częściowo jednak dzieje się to poza nim samym. Tony nie jest zdolny do podejmowania samodzielnych decyzji, całkowicie podporządkowuje się on prowadzącemu dochodzenie. Jest postacią niezdolną do działania, wewnętrznie rozbitą i słabą.
Tekst, podsunięty Susan przez byłego męża nie jest przypadkowy – powoduje on, że bohaterka musi zmierzyć się z własną przeszłością, stawić czoło podjętym niegdyś decyzjom. Co gorsza, Tony niepokojąco przypomina jej Edwarda i … ją samą.
Jej życie zostaje całkowicie zaburzone. Kobieta traci spokój i pozorne uporządkowanie. Gubi się we własnym życiu, a jedyną pociechę odnajduje w książce, która nieubłaganie zmierza ku końcowi. Okazuje się, że powieść dostarczona przez Edwarda jest zemstą. Zemstą za lata cierpienia i wszelkie doznane zranienia. Jednocześnie ma ona funkcję katartyczną: prowadzi do całkowitego oczyszczenia.
Co czeka bohaterkę po przewróceniu ostatniej stronicy? Jaką recenzję wystawi przeczytanemu utworowi?
Zdradzę Wam, że zakończenie jest fenomenalne. To właśnie ono, według mnie, stanowi o doskonałości tego dzieła [tak, tak – nie bójmy się użyć tego słowa]. Do powieści tej należy wracać, by do woli analizować wszelkie jej konteksty.
Nie wydaje mi się, by była opowieść, która posiada jedno przesłanie – dlatego tak trudno o nim w ogóle mówić. Zdecydowanie jest powieść z tak uwielbianą przez wielu kompozycją otwartą.
Polecam! Rewelacja.



Jeśli zaś idzie o okładkę - spójrzcie tylko na zagraniczne! Są o wiele lepiej dopasowane i o wiele bardziej klimatyczne i adekwatne.


piątek, 16 grudnia 2011

Ostatnie słowa



Przepadam a duetem Dalziel&Pascoe, który powołany został do życia przez Reginalda Hilla. Przywodzi ona na myśl najpopularniejsze literackie pary detektywów – Poirota i Hastingsa czy też Holmesa i Watsona.

Ostatnie słowa to kolejna część detektywistycznego cyklu, filmowanego przez BBC.
Rzecz dzieje się w  burzliwą, listopadową noc, kiedy to dochodzi do nagłego zgonu trzech starszych mężczyzn. Każdy z nich na krótko przed śmiercią wypowiedział słowa, mogące okazać się niezwykle istotne dla rozwiązania tajemnicy ich zgonu. Ich wypowiedzi są jednak zaskakujące – jeden jako mordercę wskazał podinspektora Dalziela. Scenariusz wydaje się prawdopodobny, bowiem ten mógł spowodować wypadek samochodowy, którego nie pamięta. Utrzymuje jednak, że z zajściem nie ma nic wspólnego. Sprawę zbadać ma jego dotychczasowy współpracownik – komisarz Pascoe.

Tradycyjnie, poza rozwijaniem intrygi, Hill w swej powieści podejmuje się poruszenia problemów społecznych – w  tym wypadku starości i jej przeżywania w Wielkiej Brytanii.  Jest to niezwykle cenny element jego tekstów – czytelnik poza ciekawą sprawą do rozwiązania, zawsze staje przed obietnicą pochylenia się nad ważkimi dla swojego społeczeństwa kwestiami. Wszystko jest obficie skropione angielskim humorem. Jego występowanie jest zatem jedynym zastrzeżeniem lekturowym – jeśli ktoś za nim nie przepada, musi być przygotowany na sporą jego dawkę lub też powinien z cyklu tego zrezygnować, by nie psuć sobie krwi.

Ja zarówno tę, jak i poprzednie części szczerze polecam, szczególnie miłośnikom tradycyjnej angielskiej powieści detektywistycznej.




czwartek, 15 grudnia 2011

Zbiórka książek


„Pamiętacie Bajkę O Dziewczynce Z Zapałkami? Te Święta Dla Wielu Nie Muszą się tak Skończyć!”


Pomimo, iż Unia Europejska jest jednym z najbogatszych rejonów na świecie, to 17% Europejczyków ma tak ograniczone dochody, że nie może zaspokoić podstawowych potrzeb życiowych.
„Wykluczenie społeczne”, podobnie jak „społeczeństwo obywatelskie”, jest obecnie najpopularniejszym i najczęściej używanym terminem w sferze działalności organizacji pozarządowych, socjologii, polityki społecznej. Wykluczenie jest odmieniane przez wszystkie przypadki, na walkę z nim wydawane są miliony złotych (w skali świata miliardy dolarów)
tymczasem nic się nie zmienia, wręcz przeciwnie, osób wykluczonych jest coraz więcej i to nie tylko w Polsce, ale na całym globie.” * (Marcin Janasiak)

Podzielmy się tym co mamy, wiedzą zapisaną w książkach, mamy ich tak wiele… I z wielu już dawno wyrośliśmy… Podzielmy się wiedzą i szczęściem, które nam te twory przyniosły, nie bądźmy obojętni… Podarujmy w te święta książkę ukochanym, bliskim, podzielmy się Naszym szczęściem z obcymi, którzy go jeszcze nie zaznali…

W przedświątecznych okolicznościach mikołajowych i gwiazdkowych Stowarzyszenie Sztukater ogłasza ogólnopolską zbiórkę książek oraz darowizn, które zostaną przekazane domom dziecka, placówkom oświatowym, hospicjom oraz organizacjom zajmującym się walką z wykluczeniem społecznym . Dla nas nie ma rzeczy niemożliwych a w tym szczególnym okresie zdziałamy cuda…

Dzięki Waszej pomocy i przy Waszym wsparciu postanowiliśmy w te święta obdarować wiele placówek, których do tej pory  nie stać było na stworzenie obszernych miejsc kulturalnych zwanych księgozbiorem podręcznym. Miejsc w których dawne historie literackich bohaterów ożywają na nowo, miejsc w których rzeczywistość roztacza nowe horyzonty, miejsc, w których w te święta na wielu twarzach chociaż na chwile zagości uśmiech… Nie bądźmy obojętni wobec naszych bliźnich, podzielmy się również z nimi chwilami naszych literackich uniesień, kulturą i historią zapisaną w skarbnicach wiedzy, zwanych książkami…

Pamiętajcie o życzeniach świątecznych, do każdej paczki prosimy o dołączenie kartki świątecznej z odręcznie wypisanymi życzeniami (bez danych osobowych adresata, z dedykacją), która w Wigilię Świąt Bożego Narodzenia zostanie przekazana osobom bezdomnym w schroniskach. Ten szczególny gest pozwoli im również poczuć magię świąt i chodź na chwilę stać się częścią Waszych rodzin… Wspomóżmy bliźnich słowem pisanym, życzmy Im spokojnych i wesołych świąt Bożego Narodzenia…
 
Co zbieramy?
*Książki ( wszelkiego typu, każdej ilości i tematyki… nie muszą być nowe!)
*Pieniądze (Dzięki dobrowolnym wpłatom ufundujemy wyposażenie wnętrza, w którym będzie     znajdywał się księgozbiór, każda kwota się liczy!)
*wszelkiego typu artykuły biurowe (kredki, mazaki i co wam tylko przyjdzie do głowy!)
*oraz wszelkiego typu produkty (materiały), które wspomogą przeprowadzenie akcji

Ważne terminy:

Zbiórka darów trwa do 15 grudnia 2012!
Rozdysponowanie darów 16 grudnia 2012!
Oficjalne przekazanie darów 20 grudnia 2012!

Jak przekazać dary?
Wystarczy nadać paczkę z zawartością w środku na adres korespondencyjny poniżej.
Na stronie http://sztukater.pl/inne.html na bieżąco będziemy informować o darach oraz ich ofiarodawcach!
Adres Korespondencyjny:
Stowarzyszenie Sztukater
Z dopiskiem: „Święta z Książką”
skr. pocz. Nr 6
50-950 Wrocław 68


Jak przekazać wpłaty pieniężne?
Wystarczy przelew, każda kwota się liczy
Akcja: „Święta z Książką”
konto bankowe: Bank Zachodni WBK S.A.
89 1090 2398 0000 0001 1739 8244
tytułem: „Święta z Książką”

adres korespondencyjny:
Stowarzyszenie Sztukater
skr. pocz. Nr 6
50-950 Wrocław 68
tel. 791566675
email:
info@sztukater.pl
www.sztukater.pl


Instytucje, firmy oraz wszelkiego typu organizacje, chcące przyłączyć się do Naszej proszone są o kontakt:

swieta@sztukater.pl
Koordynator Projektu:
Tomasz Szmich
Tel. 791566675
Adres Korespondencyjny:
Stowarzyszenie Sztukater
Tomasz Szmich
skr. pocz. Nr 6
50-950 Wrocław 68







środa, 14 grudnia 2011

Syndykat Zbrodni w Bibliotece


Moi Drodzy, właśnie przystąpiłam do Syndykatu Zbrodni w Bibliotece, którego celem jest propagowanie literatury kryminalnej w polskiej blogosferze oraz stworzenie bazy blogowych recenzji książek kryminalnych.
Pomysł rewelacyjny, dlatego wszystkich Was, zwłaszcza miłośników powieści kryminalnych - również zachęcam do udziału:)) Dzielmy się dobrą literaturą;)

wtorek, 13 grudnia 2011

Myślę, więc nie jestem - Anna Pliszka - zaproszenie do lektury

Myślę, więc nie jestem to debiutancka książka 29-letniej Anny Pliszki. Autorka urodziła się i wychowała w małym miasteczku niedaleko Bydgoszczy. Przyjechawszy do Warszawy, zajęła się tematem suicydologii i to zagadnienie podejmuje w Myślę, więc nie jestem. Rozpoczęła edukację na kierunku medycznym, aby jeszcze bardziej zbliżyć się do człowieka i pojąć istotę życia. W przygotowaniu kolejna zaskakująca, przesycona realistycznym światem powieść Transformacja.
Myślę, więc nie jestem to swoista pętla czasowa. Główna bohaterka musi zmierzyć się oko w oko ze swoimi demonami, a także odkryć sens życia.
Myślę, więc nie jestem to realistyczna opowieść o osobie, która walczy z własnymi myślami, z samą sobą. To pewnego rodzaju kanibalizm ego. Co myśli osoba, która nie odnajduje sensu życia? Czego pragnie? Jak ją postrzegają inni? Czy w ogóle zauważają, że problem samobójstwa coraz bardziej się nasila?
Główną bohaterką książki jest młoda dziewczyna z małego miasteczka, która pewnego razu zawiera internetową znajomość. Od tego momentu rozpoczyna się jej spowiedź życia, a w międzyczasie… próby unicestwienia się. Dziewczyna porusza istotne zagadnienia, takie jak np. postrzeganie niedoszłych samobójców i zbyt mała ilość stowarzyszeń pomagających w uporaniu się z czarnymi myślami.
Zwrot akcji następuje w momencie, gdy dziewczyna postanawia spotkać się osobiście z wirtualnym „przyjacielem”. Czemu osoba zza monitora nie chce jej poznać? A co, jeśli tak naprawdę nie istnieje i bohaterka wszystkie te maile pisze… sama do siebie? Wpadamy w pewnego rodzaju malignę, aby na końcu dowiedzieć się, jaka jest prawda i gdzie w tym wszystkim była rzeczywistość.

sobota, 10 grudnia 2011

Spalone – Jane Casey




Spalone, to już druga wydana w Polsce książka Jane Casey. Autorka urodziła się w Dublinie. Ukończyła filologię angielską, a na co dzień pracuje w wydawnictwie jako redaktor książek dla dzieci. W wykreowanym przez nią świecie literackim nie ma jednak miejsca dla niewinności wieku dziecięcego. Zamiast tego doświadczymy brutalności i bezwzględności. Staniemy twarzą w twarz z bezkompromisowym seryjnym zabójcą – Palaczem, który po dokonanym mordzie spala ciała ofiar i porzuca je w odludnych miejscach.
Do tej pory odnaleziono zwłoki pięciu młodych kobiet, jednak o zamordowanie ostatniej z nich podejrzewa się naśladowcę.
Detektyw Maeve Kerrigan wraz ze swoim zespołem śledczym, stanie przed trudnym i ryzykownym zadaniem, jakim będzie schwytanie i udowodnienie winy potencjalnym dwóm zbrodniarzom. Gdy wkracza w życie ostatniej z zamordowanych kobiet – Rebecci Haworth, musi prześledzić jej przyjaźnie, sukcesy, życie zawodowe a także dramatyczny upadek spowodowany uzależnieniem od narkotyków. Nieskazitelna w oczach rodziców i znajomych bohaterka, okazuje się mieć niejedną rysę w życiorysie, a podejrzanych o jej zamordowanie zamiast ubywać – przybywa.
Narracja prowadzona jest dwutorowo – część rozdziałów dotyczy wydarzeń związanych bezpośrednio z Maeve [i są zatytułowane jej imieniem], część z kolei oddaje przeżycia Louisy – najlepszej przyjaciółki Rebecci.
Proza Jane Casey wciąga. Intryga odrywa od rzeczywistości i pozwala całkowicie zatopić się w świecie przedstawionym. Autorka skupiła się na tym, by opisać motywy kierujące poszukiwanym zbrodniarzem - jej książka pokazuje jak łatwo tłumione uczucia i emocje mogą zmusić człowieka do podjęcia czynów, których nigdy by się po sobie nie spodziewał. Co ważne, nie zostawia ona czytelnika bez wyjaśnienia – na końcu książki znajduje się swoista spowiedź mordercy, w której dokładnie, krok po kroku odpowiada on na nękające po lekturze pytania. Dzięki temu nie musimy niczego się domyślać, ale za to możemy spojrzeć w umysł niezwykle inteligentnego mordercy. Casey próbuje również odpowiedzieć na pytanie o sumienie zbrodniarza – co dzieje się z osobą skazaną za zamordowanie niewinnego człowieka na dożywocie, jak przeżywa swój wyrok i jakie emocje nią kierują.
Na to  i wiele innych pytań, odpowiedzi znajdziecie w tej niezwykle frapującej powieści sensacyjnej.
Polecam ją nie tylko fanom literatury kryminalnej, lecz także miłośnikom prozy psychologicznej – typowych dla tego działu analiz również  w niej nie brakuje. Spalone to doskonały pomysł na prezent.