Malowniczy Kazimierz Dolny,
urokliwe uliczki, piękny rynek, miasto kipiące gwarem i rozmowami artystycznej
bohemy składającej się na jego klimat. Wśród tych pięknych widoków kryje się
dom, który każdy stara się omijać szerokim łukiem – siedziba miejscowej „wiedźmy”
spowitej w czerń – zdaje się, że przywdziała nią także serce. Jej rodzinę przed
laty spotkało wiele tragedii, a w konsekwencji jednej z nich Samuel,
jeden z synów Klary i utalentowany muzyk, utracił wzrok, a wraz z nim
całą radość życia.
Kobieta, z sama sobie tylko
znanych pobudek, pozornie dla dobra syna, na czas wakacji zatrudnia Blankę,
młodą, uśmiechniętą nauczycielkę gry na skrzypcach, która za niepoprawnie wysoką sumę ma w jej
synku na powrót rozniecić pasję do muzyki. Nikt nie wierzy jednak w dobre
intencje kobiety, a sama Blanka odkrywa w Kazimierzu znacznie więcej
tajemnic splatających się z historią jej rodziny, niż mogłaby się
spodziewać. Dziwnej pracy podjęła się jedynie dla dobra swojego i ojca – po śmierci
matki zostali oni bowiem niemalże bez grosza przy duży, a płaca za wakacyjną
misję pomogłaby im się odbić od dna.
W Kazimierzu poznaje jednak
Blanka wielu życzliwych jej ludzi – poza cyniczną i podłą Klarą i jej wiernym
lokajem Vincentem, spotyka właściwie same serdeczne osoby – Ryśka i jego babkę
Serafinę, Martę i jej córkę Gosię, Olafa – brata Samuela i wreszcie Sama –
mężczyznę, dla którego tu przyjechała, i z którym zaczyna ją łączyć wyraźna nić porozumienia, wykraczająca dużo dalej niż dźwięki ich ukochanej
muzyki. Gdy bohater wsłuchuje się w melodię niesioną przez skrzypce, które
Blanka odziedziczyła po babci Walentynie, skrywane przez nich obu tajemnice
zaczynają się dopominać się o ujawnienie…
Dorocie Gąsiorowskiej po raz
kolejny udało się utkać niezwykle ciepłą opowieść, w której choć mnoży się
od niełatwych decyzji, bolesnej przeszłości i trudnych emocji, wszystko zmierza
ku dobremu. Nakreśleni przez nią bohaterowie nie są czarni albo biali – każdy
mieni się feerią barw, ukształtowany bowiem został przez życie pełne
niespodzianek. Czytelnik od samego początku gorąco kibicuje nie tylko głównej
bohaterce, ale także postaciom, które stają na jej drodze – podskórnie czujemy
bowiem, że wszyscy zasługują tutaj na szczęśliwy finał. Język powieści jest
bardzo plastyczny – jako że miałam okazję być w Kazimierzu, podwójną
przyjemność sprawiało mi wędrowanie wraz z bohaterami po jego pięknych
zaułkach, a opisy autorki jedynie tę wędrówkę ułatwiały, odświeżały pamięć i
czyniły podróż przyjemniejszą. Wydaje się, że na ulokowanie akcji Melodii zapomnianych miłości nie mogła
ona wybrać lepszego niż Kazimierz Dolny miejsca – mało jest w Polsce tak
malowniczych i urzekających miast, czekających na ujawnienie swoich sekretów, podobnie jak miało to miejsce w przypadku niemalże każdego z bohaterów od lat skrywających wiele tajemnic. W lokalnych
legendach tkwi sporo prawdy – lata temu wrzuciłam monetę do studni znajdującej się
na rynku, a dziś dzięki Gąsiorowskiej, miałam szansę do tego miasta artystów
powrócić.
Choć brzmi to banalnie, książka
ta jest idealna na letni czas, kiedy to wędrujemy po świecie, odwiedzamy
tysiące tlących się tajemnicami punktów, odpoczywamy, mamy więcej czasu na
niespieszną rozmowę, ładujemy się pozytywną energią, dzielimy dobrocią i
sercem. Choć na zewnątrz jest ciepło, ona dodatkowo rozgrzewa serce, otula
pozytywną aurą i poprawia samopoczucie lepiej niż kaloryczna czekolada. To uskrzydlająca
lektura na letnie dni, którą szczerze i gorąco polecam.
***
Książka jeszcze dziś do wygrania będzie na Instagramie i na Facebooku.
Przypominam także, że po wpisaniu w koszyczku na stronie ww.znak.com.pl hasła "MELODIA", najnowszą książkę Gąsiorowskiej możecie złapać za cenę o 30% niższą niż ta sugerowana.
blog, Dorota Gąsiorowska, Kazimierz Dolny nad Wisłą, książka, Melodia zapomnianych miłości, Między słowami, opinia, recenzja, recenzje książek, współpraca z wydawnictwem, Wydawnictwo Znak
0 komentarze:
Prześlij komentarz