Pokazywanie postów oznaczonych etykietą blog książkowy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą blog książkowy. Pokaż wszystkie posty

środa, 10 lipca 2019

Gliniany most - Markus Zusak



Grube książki to dla mnie zawsze obietnica wielkiej przygody. Tym większej, gdy autor powieści przez lata utrzymywał fanów w abstynencji czytelniczej od swych książek, a ni stąd, ni zowąd powraca, dzieląc się ze światem kolejnym tekstem.


Markus Zusak, za sprawą fenomenalnej Złodziejki książek zyskał czytelników na całym świecie. Nie jest on jednak autorem, który rokrocznie bombarduje odbiorców swoimi publikacjami - pisarz każe na siebie czekać, rozbudzając apetyt i niepohamowaną ciekawość, gdy tylko wieść o jego nowej książce obiegnie czytelniczy świat. 

Pojawienie się Glinianego mostu to święto dla fanów jego twórczości. Oto długo wyczekiwana opowieść dedykowana - co mogę stwierdzić już po lekturze - czytelnikowi wytrwałemu, cierpliwemu i gotowemu na chwile niekomfortowe, które należy przetrzymać, by dotrzeć do serca powieści. 

Pierwsze dwieście stron to bowiem wyboista droga znaczona irytacją, złością, chęcią rzucenia książką w kąt i zżymaniem się na autora. W Gliniany most bardzo trudno się wgryźć - autor zdecydował się na przeplatanie czasów obecnych z retrospekcjami, jednak w wielu miejscach zamiast  opowiadać chronologicznie, za nic miał linearność, powodując u czytelnika narastające rozdrażnienie, ewokowane przez mnogość wydarzeń i splatających się wątków. Tak naprawdę bowiem przez 1/3 książki odbiorca nie ma pojęcia dokąd ta opowieść tak naprawdę zmierza i czemu służy. Poznaje Claya i jego braci, krok za krokiem odsłaniane są ich rodzinne karty, jednak tym, co stanowi jedyną wiedzę, jest świadomość ważności mostu, który ma stanowić formę oczyszczenia, pracy żałoby i odkupienia. Zusak wcale nie ułatwia czytelnikowi lektury - język powieści jest bardzo specyficzny - w wielu miejscach myśli bohaterów zostają urwane, zawieszone, niedopowiedziane, to zaś w połączeniu z formą jaką przybrała opowieść, może wielu odbiorców zrazić i zmusić do porzucenia książki - nieważne, jak wielkim był dotąd miłośnikiem autora.

Warto jednak wytrzymać, bowiem po przekroczeniu 190 strony, wszystkie brakujące elementy zaczynają wskakiwać na właściwe miejsca, a powieść staje się zrozumiała i... wciągająca. Irytacja i wściekłość  bezpowrotnie mijają, a czytelnik może odtąd oddawać się lekturze wielowarstwowej, śledząc losy niezwykłej rodziny Dunbarów, w której miłość przeplata się ze złością, czułość z przemocą, a relacje między braćmi do końca pozostają zagadką. 

Polecam tę książkę czytelnikom wymagającym (od twórcy i od siebie samych), niestrudzonym, wrażliwym i spokojnym. Po niełatwym początku znajdziecie w niej wiele wzruszeń, a nade wszystko opowieść inicjacyjną o próbie uporządkowania chaosu powstałego po rozpadzie rodziny i konieczności szybkiego stania się mężczyzną. Warto, choć może to być jedna z najtrudniejszych do przebrnięcia i najbardziej angażujących lektur lata.




czwartek, 27 czerwca 2019

Coraz większy mrok - Colleen Hoover




Wczorajszy dzień zupełnie przypadkowo sprzyjał lekturom, w których główni bohaterowie dzielą ze sobą mieszkania i tak po przeczytaniu Współlokatorów, przyszedł czas na najnowszy thriller Colleen Hoover - Coraz większy mrok.

Lowen Ashleigh nie ma dobrego dnia. Gdy wyrusza do pracy staje się świadkiem tragicznego wypadku na przejściu dla pieszych. Z pierwszego szoku ratuje ją przypadkowy mężczyzna, który widział to co ona i próbuje pomóc jej w dojściu do siebie, oddając jej swoją koszulę, by kobieta nie musiała iść do pracy umazana cudzą krwią. 

Szybko okazuje się, że ich spotkanie na przejściu dla pieszych nie będzie ostatnim. Mężczyzna to Jeremy Crawford, mąż znanej i niezwykle popularnej pisarki, która na skutek nieszczęśliwego wypadku nie jest w stanie dokończyć serii swych bestsellerowych thrillerów. Bohater szuka pisarki, która podjęłaby się tego zadania w jej imieniu, oferując jej znaczną sumę pieniędzy. Intratna propozycja zostaje przedstawiona Lowen, pisarce o dużo mniejszym rozgłosie.

Kobieta decyduje się na przyjęcie oferty i wkrótce zaczyna pomieszkiwać w posiadłości Crawfordów, by na miejscu zapoznać się z dokumentacją Verity i jej planami co do ukończenia cyklu. Gdy tylko tam przybywa, czuje, że coś jest mocno nie w porządku. Ma wrażenie, że sparaliżowana Verity jej się przygląda,  a co gorsza... potrafi mówić i się poruszać, choć pielęgniarki i mąż twierdzą co innego. Jej niepokój wzrasta, gdy w stercie dokumentów pisarki odnajduje szkic tekstu, który prawdopodobnie nigdy nie miał ujrzeć światła dziennego, a który przeraża Lowen, ukazuje bowiem sławną pisarkę jako wyrachowaną morderczynię własnych dzieci i psychopatkę. Każdy kolejny rozdział maszynopisu odkrywa coraz większy mrok... Sama kobieta zaś coraz bardziej zbliża się do spragnionego czułości Jeremy'ego, co napawa ją nie tylko lękiem, ale również wzmożoną ekscytacją. 

Jak skończy się historia tej, która ponoć wcielała się w losy czarnych bohaterów tylko dzięki sile swojej wyobraźni? Co ze znalezionym rękopisem uczyni Lowen i jaki związek z całą tą plątaniną ma Crew, jedyne żyjące dziecko Crawfordów?

Jeśli sądzicie, że jesteście złymi matkami albo znacie jakieś złe matki - uwierzcie mi, że po lekturze tej książki możecie zmienić zdanie.

Hoover kreśli losy bohaterów, którzy nie tylko tworzą thrillery, ale też sami stają się ich uczestnikami, tak jakby fikcja wymieszana została z rzeczywistością, pozostawiając za sobą krwawy i brutalny ślad. Czy wszystko co dzieje się w domu Crawfordów to prawda, czy też może Lowen niesiona jest wybujałą fantazją? O tym musicie przekonać się sami, jednak ci z Was, którzy znają prozę Hoover, pewnie domyślają się, że gdzieś na horyzoncie rysuje się twist fabularny, wywracający akcję do góry nogami i ukazujący wszystko w zupełnie innym świetle.

Jeżeli zatem szukacie książki na jedno popołudnie, w której akcja pędzi, a życie bohaterów przypomina prawdziwy thriller - łapcie za Coraz większy mrok i dajcie się wciągnąć w tę zadziwiającą historię, miejscami mrożącą krew w żyłach historię.



wtorek, 23 kwietnia 2019

Śmiech morderców. Breivik i inni - Klaus Theweleit




XXI wiek coraz częściej kojarzy się z dziś z tym, co nazywamy aktami terroryzmu - niezrozumiałymi mordami, zazwyczaj na oczach tłumu, z towarzyszącym wyrazem pogardy i kpiącym śmiechem w twarz ofiary. 


Śmiech morderców to nic innego, jak pozycja, która w sposób skondensowany, a przy tym niezwykle celny wsłuchuje się w to, co mówią i czego nie mówią oprawcy. Klaus Theweleit, znany eseista, zagląda tam, gdzie my, widzący przekazy telewizyjne, nie mamy dostępu. Z bliska przygląda się zarówno zbrodniom sięgającym II wojny światowej i wcześniej, jak i współczesnym egzekucjom, m.in. tym, pod którymi podpisuje się Państwo Islamskie. 

Podtytuł książki jest niezwykle wymowny - Psychogram przyjemności zabijania. Zanim SS sięgnęło po władzę, nawet Himmler był zwykłym "Templariuszem". Breivik: niezrzeszony esesman.  

Autor zbudował swoją książkę na ośmiu głównych śmiechach. Każdy z nich analizuje z wielką wnikliwością, przedstawiając jednocześnie różne teorie, m.in. socjologiczne, rozważając istotę śmiechu z perspektywy fizjologii. Swoją pracę zaczyna od wstępu, w którym powołuje się między innymi na scenę z klasyka kinowego, jakim jest Jeździec znikąd. Przypomina, jak morderca z uśmiechem na twarzy naciska spust, wiedząc, co się za chwilę wydarzy. Wspomina również, że oprawcy, których czyny będzie analizował postępują bardziej prostacko, a skala ich rozbawienia rozciąga się od śmiechu aż do obłędnego rechotu. Eseista przytacza zeznania morderców, czyniąc ze swej książki nie tylko komentarz do bieżących wydarzeń, ale także próbę szerszego spojrzenia na problem, z którymi boryka się dziś cały świat. Dzięki ukazaniu wydarzeń mających miejsce w każdym miejscu globu o różnym czasie i porównaniu nawet tych najbardziej odległych, publikacja ta zaczyna jawić się jako tekst przeznaczony dla dosyć wąskiego grona odbiorców - ze względu na mnogość wątków i szybkie przeskakiwanie między kolejno opisywanymi wydarzeniami, czytelnik musi być nie tylko bardzo uważny, ale też obeznany z tym, o czym autor wspomina, by przedwcześnie się nie pogubić.

Badacz kultury rozważa między innymi akty terroryzmu z Norwegii (2011), Indonezji (2013), Kambodży (1975-1979), Paryża (2013), Iraku (2014) i wielu, wielu innych, ukazując, że zbrodniarze to ludzie jak my - niesieni ambicjami, marzeniami, fascynacjami, czasem chwilą. Nieludzkie traktowanie innych ma swoje źródło w wielu różnych miejscach, nierzadko zależne będąc od epoki i czasu historycznego. Głoszenie haseł nawołujących do nienawiści nie jest bynajmniej wynalazkiem XX wieku, zmienia się jedynie forma przekazu i wymyślność prześladowań. 

Historia świata płynie krwią niewinnych, znaczona jest śmiechem zwyrodnialców, nic nie wskazuje zaś na to, by miało się to zmienić. Theweleit oferuje nam zaś swoiste studium przemocy.

Jeśli zatem jesteś gotowy na wymagającą podróż szlakiem tychże - zapraszam do lektury. 


środa, 20 marca 2019

Wielki dzień Małej Króliczki - Swapna Haddow



Dla Małej Króliczki nadszedł wielki dzień. Oto pozornie zwyczajnie zapowiadający się poranek stał się wstępem do godzin wypełnionych wspaniałymi gestami. Mała Króliczka nie miała się z kim bawić, więc jej dziadek, Wielki Królik, zaproponował jej, by wraz z nim załatwiła kilka spraw. Podczas wspólnej wędrówki przez łąkę i las okazało się, że staruszek regularnie odwiedza sąsiadów, pomagając im w różnych potrzebach - Kreta wyciąga z norki, w której utknął; schorowanej Babci Jeżowej czyta książki; opiekuje się małymi Orzesznicami, by ich tata mógł poszukać dla nich jedzenia i wiele innych.

Codzienne obowiązki Wielkiego Królika udowodniły małej bohaterce, że największe dobro kryje się w najdrobniejszych gestach, a życzliwość nic nie kosztuje. 

Książka ta, choć niewielkich rozmiarów, uczy dzieci, że bezinteresowność jest darmowa, a wspieranie się w potrzebie to bardzo istotna rzecz. Od najmłodszych lat kształtuje ona u dziecka właściwie postawy, dzięki czemu lektura ta nie tylko wzrusza i wciąga, ale też uczy tego, jak być dobrym człowiekiem, czułym na to, co dzieje się wokół, wrażliwym i pomocnym.

Polecam.

sobota, 1 grudnia 2018

Mów własnym głosem - Regina Brett





Regina Brett pojawiła się w moim życiu w momencie, w którym najbardziej jej potrzebowałam. Bóg nigdy nie mruga bardzo szybko stał się egzemplarzem zaczytanym, nad którym wylałam tyleż łez, ile sprowokował on uśmiechów. Każda kolejna książka Autorki jest dla mnie świętem. W zeszłym roku miałam okazję ją spotkać, dziś czytam jej teksty z jeszcze większą (czy to możliwe?!) sympatią.

Nie dziwi, że Mów własnym głosem z miejsca został okrzyknięty bestsellerem. Książka ta, podobnie jak wszystkie poprzednie, rozpisana jest na 50 lekcji, mających formę swoistego poradnika. Tym razem dotyczą one głoszenia swojej prawdy. Tematyka jest zróżnicowana, choć gros felietonów podejmuje problem molestowania seksualnego oraz zagadnienie pisarstwa i procesu tworzenia. Już te wyrywkowe teksty pozwalają dostrzec zróżnicowanie  poruszanych wątków.

Ze względu na specyfikę zagadnień, część książki nie dotyczyła mnie bezpośrednio, jestem jednak zdania, że nauka z nich płynąca może przydać mi się podczas wielu doświadczeń życiowych.

Całość przeznaczona jest do lektury (w mojej opinii) niespiesznej. Wymusza ona zastanowienie się nad sobą, swoimi priorytetami, dążeniami, wizją świata. W wielu jej punktach musiałam się zatrzymać, by odnieść poruszane kwestie do własnego życia i zobaczyć, jak często idę przez życie bez zastanowienia.

Brett uczy - tak teraz, jak w każdej poprzedniej publikacji - odważnego stawiania na siebie. Przypomina, że każde wypowiedziane przez nas "tak", jest jednocześnie "nie" skierowanym w stronę czegoś innego. Zwraca uwagę, że każda zgoda kosztuje - czas, rezygnację, poświęcenie. Uczy jak żyć w zgodzie z sobą i swoimi przekonaniami i jak nie dać się zranić czyimś słowom, w momencie, gdy dyktowane są one ambicją, a my wiemy, że zrobiliśmy wszystko najlepiej, jak mogliśmy [to ostatnie spadło na mnie w minionym czasie jak prawdziwy dar].  Brett pokazuje również jak ogromne znaczenie ma wybaczenie - szczególnie sobie samym. 

Jej felietony mają to do siebie, że można je czytać wyrywkowo, nielinearnie, w zależności od potrzeb. Płynące z nich lekcje w żaden sposób nie wymuszają lektury w określonej kolejności, ani w określonym czasie. To one zawsze znajdują czytelnika właśnie wtedy, kiedy ten najbardziej tego potrzebuje.

Za to właśnie uwielbiam Brett - każda jej książka sprawia, że po jej lekturze (choć wylewam morze łez i mam do siebie wiele pretensji) staję się lepszym człowiekiem, gotowym na zmiany i świadomym tego, co u mnie (i we mnie) kuleje. Wciąż uczę się być odważna i nie bać się wszystkiego, zanim jeszcze się wydarzy (by to wytrenować potrzebuję jeszcze ze 100 książek pisarki:D). Autorka ta, jak nikt inny, przypomina mi jak kruche i ulotne jest życie i jak istotne jest, by wokół siebie szerzyć dobro, nawet gdyby cały świat miał nas za wariatów.

Ogromnie polecam. Dajcie przemówić Waszym sercom, dajcie się "poskładać", pozwólcie sobie na odmowę. Kupujcie w ciemno - dla siebie, na prezent. Wpuśćcie Reginę do Waszego życia, a nie będzie ono już takie samo.


czwartek, 22 listopada 2018

Alfabet duszy i ciała - Józef Tischner



Alfabet Tischnera, to zbiór wybranych przez Wojciecha Bonowicza tekstów Józefa Tischnera, uzupełnione o nowe, nieznane dotąd fragmenty. Uporządkowane w porządku alfabetycznym, stanowią swoistą kondensację tego, czego u tego najpopularniejszego księdza i filozofa szukamy najczęściej, choć Bonowicz nie chce w nich widzieć "Tischnera w pigułce".

Bonowicz we wstępie pisze, że przy dokonywaniu wyboru wziął pod uwagę sytuację, w której dziś się znajdujemy, a jaką jest rzeczywistość czasów przełomowych. Ma jednocześnie nadzieję, że podobnie jak w roku 2012, także i teraz, przy nowym wydaniu, książka okaże się wydana "w idealnym czasie".

Tischner wielokrotnie podkreśla, że ważnym elementem wciąż rządzącym naszym światem jest nadzieja. Nadzieja wpisująca się w tradycję chrześcijańską, nadzieja pozwalająca na życie w tych trudnych czasach.

Nadzieja owa staje się więc elementem wiążącym dla wątków podejmowanych w tej książce, choć nie zawsze wypowiedzianym wprost. Bonowicz zdecydował się zgromadzić w zbiorze tym krótkie wypowiedzi Tischnera na tematy ważkie takie jak: Bóg, ciało, demokracja, dobro i zło, etyka, góry, Kościół, miłość patriotyzm, solidarność, śmierć, sumienie, wolność, wychowanie, życie i wiele innych. Teksty te, to krótkie spojrzenie na wymienione pojęcia oraz znane nazwiska przez pryzmat życia we współczesnym świecie.

Nie trzeba wierzyć w Boga, by w lekturze tekstów Tischnera odnaleźć prawdziwą przyjemność. Jego wypowiedzi mają wymiar zarówno duchowy, jak i praktyczny, a zawarte w nich prawdy mogą zostać wykorzystane przez każdego, kto pragnie wzbogacić swoje życie.

Tischner nie boi się tematów trudnych, nie stanowi dla niego problemu stanięcie w prawdzie i próba odpowiedzi na dręczące ludzi wątpliwości. Z perspektywy księdza i filozofa, ale przede wszystkim z perspektywy człowieka pokazuje to, co w życiu liczy się najbardziej.
Choć teksty Tischnera to nie lektura na jeden wieczór, wymagająca skupienia i intelektualnego przygotowania, każdy z nas znajdzie w nich coś dla siebie.
Nawet jeśli będzie to jedynie kilka cytatów, już one mają moc zmieniania naszej rzeczywistości.

Bonowicz wykonał dobrą robotę, wybierając teksty stanowiące najbardziej przystępną „formę Tischnera”.

Zaletą książki tej jest fakt, że możemy czytać ją wyrywkowo. Gdy któryś z podejmowanych wątków w danej chwili nie okaże się dla nas interesujący, możemy bez problemu przejść do kolejnego. Choć całościowo publikacja ta stanowi zwartą całość, czytanie jej fragmentarycznie może być równie inspirujące.

Polecam każdemu – zarówno miłośnikom Tischnerowskiej myśli, jak i tym, którzy nie mieli okazji jeszcze się z nią zetknąć w pełnym wymiarze. Alfabet… będzie dobrym rozpoczęciem znajomości.:)

***

Polecam również Krótki przewodnik po życiu. 

sobota, 17 listopada 2018

Nić Ariadny. Mity i labirynty - Jan Bajtlik



Nić Ariadny. Mity i labirynty to kapitalny sposób na oswojenie mitologii greckiej. Książka ta, czerpiąc z motywu labiryntu pojawiającego się między innymi w opowieści o Minotaurze,  staje się jedną wielką zagadką do rozwikłania, w której na końcu każdego etapu podróży, poznamy kolejne postaci wywodzące się z mitologii greckiej. 

Podobnie jak niegdyś starożytni tkali historie mające objaśnić im otaczający ich świat, tak dziś my, idąc po nitce (Ariadny) do kłębka, przemierzymy labirynty ich wierzeń, dowiadując się jak według nich doszło do powstania świata i skąd pochodzi człowiek i inne stworzenia, jacy bogowie odpowiedzialni byli za konkretne dziedziny życia i jak przebiegało ich życie, a także gdzie źródło mają konkretne zjawiska pogodowe. 

Kapitalna w wydaniu jest jego koherentność - poznając mitologię, jednocześnie liźniemy sztuki, poznamy typową zabudowę, grecką czcionkę, sposób ubierania się, typowe zajęcia, zapoznamy się ze zwyczajami, a wszystko to podczas zabawy za źródło mającej najbardziej znany motyw greckiej mitologii, jakim jest właśnie labirynt, tu będący jedynie pretekstem i zaproszeniem do zgłębiania wiedzy. Każda strona odsyła do objaśnień znajdujących się na końcu książki, gdzie czytelnik będzie mógł nie tylko prześledzić drzewo genealogiczne bogów i herosów, ale także poznać losy konkretnych postaci i dowiedzieć się, czym dokładnie były mitologiczne stworzenia wyzierające z publikacji, m.in. gryf, hippalektrion, chaarybda, cydra lenejska czy pegaz.

Jan Bajtlik wykonał kawał dobrej roboty, ukrywając na kolejnych stronach tak wiele szczegółów, że niejeden dorosły złapie się za głowę, orientując się, ilu rzeczy nie wiedział. Jestem oszołomiona tym wydaniem i już widzę jego zastosowanie nie tylko w prywatnym obiegu, ale także jako środek dydaktyczny w szkole - przy omawianiu mitologii, nic nie sprawdzi się lepiej niż prześledzenie labiryntu Minotaura empirycznie, a i pozostałe zagadnienia i zagadki aż proszą się o to, by wpleść je w tok lekcji - ja na języku polskim, ale jest to również kopalnia pomysłów dla historyków. Kto wie, może za jakiś czas na podstawie książki powstaną plansze edukacyjne?  :) Ja wykorzystam tę książkę już na dniach, ciekawa jestem reakcji dzieciaków;)

Gorąco polecam - mitologia została oswojona przez Bajtlika w boskiej (sic!) formie.



czwartek, 4 października 2018

Wszystko, czego pragnęliśmy - Emily Giffin




Emily Giffin większości kojarzyć się może z książkami dla kobiet i o kobietach - ich emocjach, przeżyciach, doświadczeniach, relacjach w jakie wchodzą.

Tym razem jednak autorka poszła o krok dalej. Bohaterki (i bohaterowie) powieści Wszystko, czego pragnęliśmy to postaci zmagające się z niezwykłe złożonym problemem.

Oto Nina prowadzi wygodne życie u boku bogatego męża, który już dawno przestał jej imponować swoją stanowczością i próbą załatwienia wszystkiego za pieniądze. Ich relacje są poprawne, kobiecie zaś odpowiada wystawne życie, coraz częściej jednak zaczyna dostrzegać jego mankamenty. 

Jej syn, Finch, chodzi do elitarnej szkoły (w której dominują dzieci bogatych rodziców, myślące, że są królami świata) i właśnie dostał się do Princeton, dając jednocześnie kolejny powód do rodzicielskich przechwałek w towarzystwie. Szczególnie Kirk, jego ojciec, ma upodobanie w przechwałkach.

Do tej samej szkoły uczęszcza Lyla - dziewczyna, która na miejsce w niej zasłużyła ciężką pracą, a nie znajomościami i majątkiem. Naukę może zacząć dzięki stypendium. Wychowywana jest ona przez ojca, który choć pracuje od rana do nocy, stara się zapewnić jej dobre wychowanie i odpowiednie warunki. Dziewczyna za wszelką cenę próbuje dopasować się do środowiska, które niełatwo akceptuje nowych. Szczególnie, że Lyla wyróżnia się latynoską urodą odziedziczoną po mamie.

Jej usilnie próby zdobycia akceptacji kończą się wraz ze skandalem obyczajowym, którego staje się bohaterką. Oto po jednej z imprez rozprzestrzenione zostaje jej zdjęcie w niedwuznacznej pozycji, okraszone rasistowskim komentarzem. Za jego autora uznany zostaje Finch.

W ten sposób dwa różne światy - świat Niny, w którym wszystko można załatwić za odpowiednią opłatą i świat Toma, w którym na wszystko trzeba sobie zapracować ciężką pracą - zderzają się, całkowicie zmieniając przyszłość ich dzieci.

Zaczyna się nierówna walka pełna kłamstw, fałszywych zagrywek, oszustw i prób udowodnienia sobie samemu, o co toczy się ten bój - o dobro dzieci, czy o zwycięstwo kosztem wszystkiego.


Giffin udało się nakreślić powieść szalenie aktualną. Temat nadużyć wobec kobiet wciąż jest na tapecie, zaś problematyka wychowania współczesnej młodzieży, coraz częściej przyzwyczajonej do tego, że wszystko jej się należy i jest pępkiem świata, a jej wybryki to tylko młodzieńcze szaleństwa - choćby były najbardziej okrutne - jest nie mniej ważna. Autorka prowokuje, zmusza do refleksji, a nawet opowiedzenia się po jednej ze stron - choć w pewnym momencie żadna z nich nie wydaje się już tak przejrzysta, jak miało to miejsce na początku. 

Co ciekawe, choć akcja osnuta została wokół zdjęcia, w którego powstanie zaangażowani byli Lyla i Finch, to nie oni są tutaj głosem wiodącym. Ich przeżycia zostały niejako zepchnięte na dalszy plan. Prawdziwa walka toczy się bowiem między rodzicami. I jest to walka bardzo często rozumiana metaforycznie. 

Ksiązki Giffin zazwyczaj kojarzone są z lekkimi obyczajówkami, tym razem jednak autorka stworzyła rodzaj powieści społecznej - omawia bowiem współczesne bolączki, skupiając się szczególnie na pozornej bezkarności twórców internetowych wykroczeń oraz możliwościach jakie dają odpowiednie zasoby pieniężne. Twórczyni zastanawia się, czy rolą rodzica jest stawać zawsze po stronie dziecka, czy też opowiedzieć się za sprawiedliwością, nawet gdyby miała ona zaszkodzić komuś nam bliskiemu. Dylematy moralne przed jakim stają bohaterowie są ogromne, ich ceną zaś jest więcej niż jedno życie. Rozpad może tu dosięgnąć relacji małżeńskich, rodzicielskich, ale także towarzyskich.

Bardzo dobrze napisana, bez cienia przegadania


Polecam.

wtorek, 14 sierpnia 2018

Będzie bolało - Adam Kay



Po ogromnej fali popularności książki Mali bogowie moda na teksty lekarzy / pacjentów / dziennikarzy podejmujących temat pobytów w szpitalu nie maleje. Czytelnicy, a co za tym idzie - pacjenci - są głodni wiedzy na temat tego, jak wygląda prawdziwe życie lekarza, co dzieje się za drzwiami, do których nie mamy dostępu, co tak naprawdę myślą lekarze, kiedy każą nam siedzieć długie godziny na izbie przyjęć.

Oto naga prawda, podana jednak zupełnie inaczej niż u Pawła Reszki. Będzie bolało to podszyte sporą dawką humoru i ciętej ironii zapiski byłego lekarza, który piął się latami po ścieżce lekarskiej kaiery, aż wreszcie dotarł do punktu, w którym powiedział "stop".

Gdybym nie przeczytała ostatniego rozdziału, mogłabym powiedzieć, że książka bawi do łez i powoduje skurcze brzucha wywołane eksplozją śmiechu. Epilog jednak - odmiennie niż całość, utrzymany jest w zupełnie innym tonie, co sprawia, że dramat Kaya wybrzmiewa niesamowicie,a całość pozostaje w naszej głowie na dłużej, niż pozostała by zabawna opowieść o ginekologicznych anegdotkach.

Zanim jednak dotrzecie do tego rozdzierająco smutnego momentu, czeka Was lektura ukazująca życie lekarzy w Wielkiej Brytanii, którzy już w wieku 14 lat muszą zadecydować o ścieżce swojej kariery. Rzuceni najpierw w wir trudnych studiów, a później na głębokie wody stażu i rezydentury, mogliby z łatwością zwariować z przemęczenia, odpowiedzialności spoczywającej na ich barkach i braku zrozumienia nawet wśród bliskich. Ludzie, którzy spędzają kilkadziesiąt godzin na nogach, operując non stop i decydując, który nagły przypadek jest ważniejszy od drugiego; osoby, które nie potrafią wziąć wolnego dnia na własny ślub; których związki rozpadają się, bo nie mają szans trwać. Kay o swoim lekarskim życiu, o ginekologicznych przypadkach z jakimi przyszło mu się mierzyć, o porodach, które nie zawsze przebiegały tak, jakby chciał, o pacjentach, których zachowanie często przyprawiało o dreszcze opowiada z taką swadą i humorem, że czyta się go z nieskrywaną przyjemnością, zastanawiając się nierzadko, co ludzie mają w głowach dokonując pewnych "zabiegów" na własnym ciele. 

Bawiłam się przednio, uśmiałam się szalenie, powtykałam do książki dziesiątki karteczek indeksujących, by co ciekawsze fragmenty podsuwać gościom. I w takim tonie mogłabym lekturę zakończyć, bardzo szybko o niej zapominając. To jednak, co serwuje autor na koniec, co stanowi gwóźdź do trumny jego decyzji o odejściu z zawodu, do tej pory we mnie rezonuje, dyskwalifikując jednocześnie książkę jako literaturę faktu o charakterze humorystycznym. 

To lektura, która jednocześnie bawi, wzrusza, przeraża i zasmuca. 

Bardzo dobra. Polecam! Na pewno nie jest odcinaniem kuponów od popularności książek w tej tematyce, lecz kandydatką na kolejny bestseller.



piątek, 10 sierpnia 2018

Woda na sicie. Apokryf czarownicy - Anna Brzezińska


Woda na sicie Anny Brzezińskiej to lektura niepospolita. Wraz z autorką i jej bohater(k)ami przenosimy się do krainy mającej być odbiciem wczesnorenesansowej Italii, kiedy to ośrodkiem zainteresowania były wszystkie kobiety podejrzane o praktykowanie magii i życie podyktowane siłami nieczystymi, których stały się służebnicami.

La Vecchia jest jedną z nich. Tak przynajmniej sądzą przedstawiciele inkwizycji, którzy więżą ją, przesłuchują i poddają torturom, trwając w przekonaniu, że bękarcica odpowiedzialna jest między innymi za śmierć jednego z ich współbraci. I tak oto stajemy się współuczestnikami serii przesłuchań, z których dowiemy się o wiejskim pochodzeniu bohaterki, będącej córką miejscowej ladacznicy, kochanką pewnego ziemskiego dziedzica, siostrą dwu mężczyzn, których nie widziała od pamiętnej nocy, której streszczenie otwiera całą jej opowieść.

Oto jej matka została zamordowana i wybebeszona, ona sama zgwałcona przez zapijaczonych mężczyzn z zasłoniętymi twarzami, których rozpoznanie - nawet po latach - nie sprawiło jej żadnej trudności. Tej nocy stała się ona świadkiem zabicia smoka - potwora zbiegłego z cyrku, o którym po okolicznych wioskach krążyły niespotykane legendy - jedni dawali im wiarę, nieliczni uważali za podejrzane i wyssane z palca. Czy zabity faktycznie był mitycznym stworem? A może smok, którego widzieli był jedynie wytworem ich wyobraźni, projekcją tego, co wciąż im wmawiano?

La Vecchia, mimo że niepiśmienna, tak zmyślnie snuje swą opowieść, że nikt do końca nie wie - ani inkwizytorzy, ani sam czytelnik - kim tak naprawdę jest ta wyrzucona poza nawias społeczeństwa kobieta, która uchodzi za czarownicę. Jej zeznania są finezyjną próbą opowiedzenia wszystkiego w taki sposób, by nikt nie mógł jej niczego udowodnić. Bohaterka niezwykle kwieciście i szczegółowo tka narrację o tym, co ją spotkało, po to, by za chwilę równie zmyślnie temu zaprzeczyć, wyprowadzając przesłuchujących w pole i obnażając ich własną nieudolność. To oni - mimo że kształceni - jawią się przy niej jako nieporadni nowicjusze. Ona zaś - kobieta, bękarcica, ladacznica i być może czarownica - mami ich słowem i swą opowieścią, zadając kłam każdym oskarżeniom.

Brzezińskiej udało stworzyć się kapitalny zapis przesłuchań, który czyta się z niezwykłą wprost zachłannością - stanowi on bowiem nie tylko świadectwo osławionych praktyk inkwizycji, ale również studium osoby przesłuchiwanej, jej wyrazisty portret, którego nie sposób zniszczyć żadnemu z mężczyzn, będących tu jedynie tłem dla opowieści. Kobiecie gierki, słowna kokieteria, a wszystko to, by ocalić własne życie i wizerunek - i tak już przez wszystkich zdeptany i zszargany, to to, co za sprawą magii języka i nad podziw sprawnego władania piórem udało się osiągnąć autorce. 

Jest to jednocześnie świadectwo jej pisarskiej wprawy, jak i niezwykły prezent dla czytelnika znudzonego sztampowością i rozrywkową pulpą. 

Dobra rzecz, niemalże 400 stron nad wyraz 'smacznej' literatury, którą szczerze polecam. Literatura przez duże "L".

Premiera 5 września.  




wtorek, 7 sierpnia 2018

Ostre przedmioty - Gillian Flynn



Ostre przedmioty Gillian Flynn od lat cieszą się ogromną poczytnością wśród czytelników. Dzięki serialowi wypuszczonemu przez stację HBO, książka po raz kolejny doczekała się wznowienia, a wraz z nim - nowych czytelników.

Sama dość długo wzbraniałam się przed lekturą, uciekając od szumu wokół niej wytworzonego, teraz jednak, chcąc obejrzeć serial, gotowa byłam zmierzyć się z wydawniczym hitem.

Oto Camille Preaker, dziennikarka śledcza, wysłana zostaje przez swojego szefa do rodzinnego miasteczka, z którego przed laty - nie bez powodu - wyjechała. W nim to bowiem dochodzi do dwu bestialskich zbrodni popełnionych na małych dziewczynkach, którym pośmiertnie wyrwano zęby. Podejrzenia padają na kogoś przyjezdnego, bowiem nikt nie chce wierzyć, ze w mieście kryć może się tak okrutny morderca. Camille ma opisać toczące się śledztwo, zdobywając jak najwięcej informacji od ludzi, których już nigdy więcej nie chciała oglądać. 

Wind Gap jest bowiem mieściną niewielką, plotkarską, duszną od wzajemnych oskarżeń i fałszywej sąsiedzkiej dobroci. Bohaterka nienawidzi jej z całego serca, przede wszystkim ze względu na skomplikowane relacje z matką, których nie ułatwia śmierć jej małej, chorowitej siostry mająca miejsce przed laty. 

Gdy wraca do miasta swoich koszmarów, musi zmierzyć się nie tylko z matką, ojczymem i  z drugą, nastoletnią siostrą, ale także z niechęcią miejscowych, przełamywaną właśnie jedynie informacją o tym, kto jest jej matką. Kobieta bowiem niejako trzęsie całym miasteczkiem, gdyż to jej rodzina przed laty dała zatrudnienie większości mieszkańców. Dziś, wiedzeni fałszywą i przebrzmiałą wdzięcznością, otwierają się - mniej lub bardziej - przed Camille, dostarczając jej materiału u do artykułu.

Flynn udało się stworzyć opowieść duszną od małomiasteczkowych skomplikowanych relacji, snuta przez nią historia budzi niepokój, a każda kolejna relacja i wydarzenie są niczym puzzle, które powoli wskakują na właściwe miejsce układanki, dając czytelnikowi szansę na stworzenie własnej teorii dotyczącej morderstw. Wszystko to splecione jest z bieżącymi wydarzeniami, z trudnościami napotykanymi przez Camille niemalże na każdym kroku - z matczyną obsesją, z siostrzanym niezdrowym pragnieniem bycia w centrum zainteresowania i z jej okrucieństwem, które już dawno wyszło poza ramy tego, co dozwolone. Bohaterka mierząc się ze swoimi demonami, mozolnie buduje obraz wydarzeń minionych, odtwarza to, co zostało wyparte i odtwarza mozaikę ludzkich relacji i pragnień zanurzoną w odurzającej atmosferze Wild Gap. Czy ktoś jeszcze musi zginąć, by morderca został ujawniony? Co nim kieruje? Jakie ma motywy? W jaki sposób dobiera ofiary? Choć Camille nie jest detektywem, odpowiedzi, które uzyska, zjeżą jej włosy.

Flynn poza dobrze utkaną powieścią kryminalną, udało się świetnie odtworzyć obraz małomiasteczkowej społeczności, stanowiący bardzo mocną oś książki. Jeśli potrzebujecie oddechu od upałów i chcecie, by choć na chwilę coś zmroziło Wam krew w żyłach, po to, by za chwilę znów ją rozpalić - sięgajcie. Autorka bardzo sprawie gra na czytelniczych emocjach - wrażeń Wam nie zabraknie. 



środa, 1 sierpnia 2018

Na plaży Chesil - Ian McEwan


Na plaży Chesil to powieść dotykająca tematu, który dziś wydaje się czymś niepojętym.

Rok 1962. Czasy, w których Wielka Brytania wolna była już od pruderii wiktoriańskiej, wciąż jednak wiele osób było nią naznaczonych. Zawieszeni między czasem zakazów i fałszywej wstydliwości a rewolucją seksualną, która jeszcze nie nadeszła, młodzi małżonkowie docierają do hoteliku na południowym wybrzeżu Anglii, gdzie spędzić mają swą noc poślubną.

Wydawać by się mogło, że Florence - utalentowaną skrzypaczkę - oraz Edwarda - zdolnego absolwenta historii - czeka świetlana przyszłość, radość typowa dla młodych małżeństw.

Tymczasem ich myśli zaprząta jedynie niepokojąca myśl o konieczności skonsumowania związku. Ich obawy wynikają z różnych pobudek - on obawia się, że może nie sprostać zadaniu, ona zaś z coraz większym przerażeniem myśli o fizycznym zbliżeniu, które wydaje jej się czymś niestosownym, niepotrzebnym i niechcianym. Żadne z nich swych obaw nie wypowiada głośno, bariery narastają, a czytelnikowi pozostaje jedynie obserwacja tego, co jeszcze się nie zaczęło, a już wyraźnie zmierza ku tragedii... 

Kameralna opowieść, podczas czytania której czytelnik wciąż zastanawia się, jak to w ogóle mogło się wydarzyć? Jak doszło do tak brzemiennych w skutkach wydarzeń? Jak to się stało, że pod płaszczem tej prostej opowieści, kryje się tak głęboki opis ludzkich emocji? Od niedopowiedzeń, cichych żali aż do wybrzmiewającej pod koniec eksplozji uczuć - tylko McEwan potrafi sprawić, by to co niewypowiedziane odbiło się tak wielkim echem, niczym potężny dzwon. 

Bardzo jestem ciekawa, jak ów wstyd, lęk i dumą zostaną oddane w ekranizacji, którą od niedawna można oglądać w polskich kinach. 

Polecam - nastawcie się jednak na to, że najwięcej dzieje się tutaj tam, gdzie pada najmniej słów. 




Polecam również kapitalną Pokutę - klik.


poniedziałek, 30 lipca 2018

Amy i Isabelle - Elizabeth Strout



Historia Amy i Isabelle początkowo mogłaby przypominać opowieść o losach każdej matki i jej szesnastoletniej córki. Oto dom dwu kobiet - doświadczonej życiem i dojrzewającej, staje się ośrodkiem ścierania się antagonistycznych sił - miłości i nienawiści, młodzieńczej wolności i dojrzałej przewidywalności. 

Bohaterki zamieszkują Shirley Falls - miasteczko przemysłowe, w którym każdy zna  historię każdego, młodzi buntują się przeciw dorosłym, a ci nie zawsze radzą sobie z wszechobecnym napięciem - jedni reagują na nie wolnością darowaną dzieciom, inni zaś stałą kontrolą. 

Isabelle zadanie ma trudne w dwójnasób - musi być dla swej dorastającej i nieskorej do zwierzeń córki matką i ojcem, którego ta nigdy nie miała. Sprawę utrudnia odkryta właśnie przez Amy seksualność, którą matka pozwala jej odkrywać dzięki podrzuconym jej książkom, tłumaczącym zawiłości kobiecego, dojrzewającego ciała. To jednak nie sprawia, że ich relacje się poprawiają - wręcz przeciwnie, ulegają one coraz większej destrukcji. Amy zajęta jest bowiem głownie tym, co zajmuje wszystkie nastolatki w jej wieku - chłopakami. Niestety, jej wybór pada nie na osobę w jej wieku, a na nauczyciela, z którym spędza coraz więcej czasu, a którego intencje wcale nie są czyste...

Sprawa nabiera tym większej pikanterii, że przeszłość Isabelle wcale nie jest mniej burzliwa niż jej córki. Okazuje się, że ukrywanie przeszłości przez dziećmi, wcale nie musi chronić ich od popełniania tych samych błędów.

Elizabeth Strout po raz kolejny stworzyła wnikliwe studium relacji międzyludzkich, szczególnie tych łączących matkę z jej dorastającą córką, znaczonymi tym, co przemilczane i wyrażone gestem. Pokazała małomiasteczkowe relacje, w którym każdy skrzętnie ukrywa swe mroczne sekrety, by nie zostać skreślonym i gdzie dobrze rozegrane przewinienie może okazać się kluczem do ludzkiego wsparcia i współczucia. Autorka z typową dla siebie ostrością spojrzenia nakreśliła wyraziste portrety i związki. To obraz dorastania i buntu, w którym w niczym zwierciadle przejrzy się większość matek i córek, znajdując między wersami to, co niewypowiedziane zostało także u nich.

Gorąco polecam - Strout to gwarancja lektury na wysokim poziomie.




środa, 11 lipca 2018

Po prostu lagom - Goran Everdahl



Było hygge, ikigai, czas na lagom. 


Moda na słowa trwa w najlepsze, każdy kraj chce mieć swoje słowo, któremu poświęcona zostanie seria książek, a które odda istotę danej narodowości.

Dla Szwedów słowem określającym ich styl życia jest lagom, czyli w wolnym tłumaczeniu w sam raz.  

Goran Everdahl postanawia się mu przyjrzeć i przybliżyć czytelnikowi jego sedno, sięgając do historii, mających przyjść z wyjaśnieniem. Jak to się stało, że Szwedzi tak bardzo cenią sobie życie z umiarem? Autor ukazuje to, biorąc pod uwagę różne aspekty życia. W każdym z nich dla porównania prezentuje także, czym dla Szwedów jest "za dużo" i "za mało".  Jego rozważania wzmocnione są ilustracjami, dzięki którym przez książkę się właściwie płynie. Dzięki książce dowiecie się, jak podróżować lagom, jak ubierać się lagom, jak dbać o środowisko lagom, jaki design jest lagom  i inne.

Bardzo ładnie wydana, utrzymana w duchu publikacji podejmujących podobną tematykę, dzięki czemu łatwo może zostać zidentyfikowana przez potencjalnego czytelnika. Jest przejrzysta, czytelna, dominuje w niej obraz, co sprawia, że przykuwa uwagę. Istotna jest także jej poręczność - jest lagom do torebki:)

Jeśli interesuje Was ta tematyka - sięgnijcie. Nie oczekujcie jednak, że dowiecie się czegoś dotąd nieujawnionego.


wtorek, 10 lipca 2018

Łobuzy. Grzesznicy mile widziani - Grzegorz Kramer SJ, Piotr Żyłka, Łukasz Wojtusik



Łobuzy  to lektura, z którą spędzić można kilka inspirujących popołudni. Oto Piotr Żyłka, redaktor portalu Deon.pl oraz autor rozmów z ks. Janem Kaczkowskim i Grzegorz Kramer - jezuita, od niedawna proboszcz i wielce medialna postać, stanęli w ogniu pytań Łukasza Wojtusika - ojca rodziny, dla którego sprawy wiary są niezwykle istotne. Panowie udowadniają, że w Kościele jest miejsce dla każdego i nie ma pytań oraz kwestii, które powinno się zamiatać pod dywan. Podejmują się rozmów o wielu palących sprawach - ich dialogi nie uciekają od tematu miejsca kobiet we współczesnym Kościele, różnorodności wspólnot - od "tradsów" przez Odnowę aż do Taize. 

Mężczyźni pochylają się między innymi nad tym, czym powinno być świadectwo, jak można i należy świadczyć, czy konieczne jest głoszenie wspaniałych, a jednocześnie pustych słów mających przyciągnąć do Kościoła; czy najważniejsze są statystyki, czy może Kościół powinien pozwolić sobie na kryzys, by się odnowić?

Autorzy rozmawiają o cierpieniu, umieraniu, grzeszności, spowiedzi, sakramentach, politycznych (a fe!) kazaniach i smutnych chrześcijanach widzianych w świątyniach. Pokazują jak można żyć, podejmują wątki swoich projektów mających na celu pomóc innym ludziom (jak krakowska Zupa na Plantach) będących namacalnym wyrazem miłosierdzia i bezinteresownej miłości.

Bestseller, który daje do myślenia - nad sobą, swoim miejscem w Kościele, swoją kondycją duchową. Nie zawsze jest wygodny, jest miejscem ścierania się różnych opinii i poglądów, ale to właśnie lubię - zetknięcie się światów, które na pozór zdają się odległe, a które łączy miłość do Boga i chęć dialogu.

Trzy męskie, silne głosy, z których każdy dochodzi z innego miejsca w Kościele i z innego miejsca na ścieżce życia - razem dają  czytelnikowi rozmyślania religijne, w których warto się zaczytać. 

Polecam - by w te wakacje nie zaniedbać duchowości.

czwartek, 28 czerwca 2018

Zrób sobie komiks! - Piotr Kasiński, Robert Trojanowski


 

Zrób sobie komiks! – wykrzykiwałam w tym roku radośnie do uczniów. Tym weselej, że moje starania i zachęty do twórczości własnej wsparte zostały przez wyjątkowe wydanie o tytule identycznym mojemu zawołaniu.

Piotr Kasiński i Robert Trojanowski wyszli naprzeciw wszystkim młodym talentom, które – choć nieśmiałe – mają w swych głowach gros pomysłów na kolejne obrazkowe historie.

Pomysł – jedno. Wykonanie – drugie. O ile sama idea nierzadko bywa wzniosła, o tyle trudności piętrzą się przed młodym człowiekiem na etapie realizacji. To, co wspaniale wygląda w naszej wyobraźni, niekoniecznie tak samo olśniewa przelane na papier.

Z tego właśnie powodu autorzy postanowili wyjść na moment z Ministerstwa Komiksu i udzielić fachowych porad, które każdemu pozwolą (i to w niezwykle łatwy sposób!) narysować swój komiks. Krok po kroku, dymek po dymku, dialog po dialogu.

Autorzy uczą wszystkiego: nie tylko jak rozplanować historię na kartce, ale także jak wlać w postaci emocje, jak zaznaczyć ich myśli, wypowiedzi, szept, wydawane przez nich odgłosy. Wskazują na istotność onomatopei dla komiksu – to właśnie ona nadaje całości charakterystycznego wydźwięku.

Na kartach tej książki młody adept komiksu będzie miał możliwość przekuć teorię w praktykę, dorysowując brakujące elementy ilustracji, dopracowując komiksy już istniejące czy też od podstaw tworząc własną opowieść.

Gotowi na niezwykłą przygodę? No to siup – do roboty!

PS Miałam możliwość wykorzystać książkę w praktyce – dzięki niej lekcje poświęcone komiksowi stały się wytwórnią historii obrazkowych na szeroką skalę. Kto wie, może za jakiś czas, któryś uczeń pochwali się, jacy autorzy pomogli mu stawiać pierwsze kroki? Naprawdę przydatna pozycja wydawnicza:)


Kefir w Kairze - Michał Rusinek, Joanna Rusinek



Kefir w Kairze to efekt kolejnej udanej współpracy Michała Rusinka i Joanny Rusinek. On – mistrz rymu, ona – mistrzyni rysunku, razem tworzą książki dla dzieci, które chce się czytać i wertować – nawet nam, dorosłym.

Tym razem porwani zostaniemy w szaloną podróż dookoła świata. Każdą kolejną stronę znaczyć będą nowo poznane miasta i związane z nimi ciekawostki – raz prawdziwe, innym razem z przymrużeniem oka, zawsze jednak – do rymu i do taktu.

Co łączy Zagrzeb i Zakopane? Kto zamieszkuje Pragę? W jakim języku mówi się w Mińsku? Czy niejadek naje się w Paryżu? Czy Uppsala to Chluppsala? Czy Bukareszt to główna siedziba Buki?

Na te i wiele innych arcyciekawych i nieoczywistych pytań postara się odpowiedzieć Rusinek w swej najnowszej publikacji dedykowanej młodemu czytelnikowi. Humor, rym, zabawa – oto co spotkacie na pewno między kolejnymi stronicami barwnie zagospodarowanymi przez mistrzynię swego fachu, której ilustracje wprost uwielbiam, a które tak zgrabnie komponują się z warstwą treściową, że bez nich sam wiersz straciłby nieco (niczego oczywiście mu nie ujmując) na wartości – razem tworzą idealnie zharmonizowaną całość. Tandem Rusinek&Rusinek to gwarancja jakości.



Niecodzienny to przewodnik, który raczej nie będzie pomocny podczas wakacyjnych wojaży, ale z głębokim przekonaniem mogę stwierdzić, że choć nie podpowie gdzie można najlepiej zjeść, to z całą pewnością nauczy otwartości na różne kultury i podpowie, jakim bogactwem szczycić może się świat.




poniedziałek, 28 maja 2018

Pani wyrocznia - Margaret Atwood



Uznawana za jedną z lepszych powieści Margaret Atwood, Pani wyrocznia, to dla mnie niestety lekkie rozczarowanie.

Głowna bohaterka, Joan Foster, to kobieta będąca symbolem zmiany. Z osoby walczącej z nadwagą oraz szarpiącej się ze swoją rozgorycznoną matką-despotką, stała się Zosią Samosią – robiącą co jej się podoba i mająca figurę, jakiej zazdrościć mogłaby jej większość kobiet. Tu praca, tam mąż, gdzie indziej kochanek – bohaterka zakłada jedną maskę za drugą, przechodzi z roli do roli, nigdzie dłużej nie zagrzewając miejsca. Pisuje ona czytadła publikowane pod pseudonimem, do czasu, gdy nagle postanawia się przed światem odsłonić. Pierwsza powieść, na której okładce ujawniła ona swoją prawdziwą tożsamość przyniosła jej niebywałą sławę, a wraz z nią – niestety – szantażystę, zdolnego zrobić wszystko, by osiągnąć to, czego chce.

Joan po raz kolejny musi uciekać – powrót do anonimowości nie jest już niestety możliwy, pozostaje jej zatem jedynie nieustanna podróż, budująca z jej życia chaotyczną układankę, w której żaden element nie pasował do kolejnego.

Podczas lektury odnosiłam wrażenie, że bohaterka – mimo mnogości doświadczeń będących materiałem na szalenie ciekawą opowieść – jawi mi się jako postać mdła i bez wyrazu, jakby do końca sama nie zarysowała swojej tożsamości i tym samym nie mogła podzielić się nią z innymi. Fikcja u niej niebezpiecznie miesza się z prawdą, burząc daremnie szukany porządek. Sądzę, że – paradoksalnie – efekt ten był przez autorkę zamierzony. Jakby jej postać była niedokończona, ciągle „w tworzeniu”, jakby „stawała się” podczas lektury, na bieżąco, wciąż niepewna, w którą stronę powinna się kierować.

Mimo że to zabieg i zamysł ciekawy, ewokował on nudę przenikającą mnie podczas lektury, czego po książkach Atwood (za wyjątkiem niechlubnego dla mnie, choć cenionego przez krytyków cyklu Maddaddam) nigdy się nie spodziewam, bo w  90% dostaję lekturę, która wnika we mnie głęboko i zostaje ze mną na długo.

Tu niestety tego zabrakło, co nie znaczy, że lektury nie polecam – fanom autorki nie muszę jej rekomendować, innych zachęcam zaś, by zaczęli od innych jej powieści, tę zostawiając sobie na deser. Wielu uważa, że to książki dla kobiet, ja jednak mężczyzn zniechęcać nie mam zamiaru - miłośnik literatury obyczajowej na pewno znajdzie w niej upodobanie.


czwartek, 15 lutego 2018

Wszystkie przygody Żabka i Ropucha - Arnold Lobel


Oto na pewnej łące, w niewielkim od siebie oddaleniu mieszkają dwaj przyjaciele – tytułowi Żabek i Ropuch. Jeden nieco bystrzejszy od drugiego, za to obaj o złotych sercach zawsze gotowych spieszyć z pomocą. To przyjaciele na dobre i na złe. Uwielbiają spędzać razem czas, opowiadać sobie bajki, dbają o siebie w chorobie, motywują się i pomagają sobie w codziennych czynnościach (także porządkowych). Ich przygody były dotąd wydawane w pojedynczych zbiorach, teraz zaś macie możliwość mieć wszystko zebrane w jednym kolekcjonerskim tomie zatytułowanym Wszystkie przygody Żabka i Ropucha. Gromadzi on w sobie: Żabek i Ropuch. Przyjaźń, Żabek i Ropuch. Razem, Żabek i Ropuch. Przez cały rok, Żabek i Ropuch. Dzień po dniu.

Jeśli nie kojarzycie jeszcze tej przeuroczej pary przyjaciół – musicie to koniecznie zmienić. Nie znam żadnego czytelnika, u którego bohaterowie Ci nie wzbudziliby sympatii. Opowiadania są krótkie, pisane wielką czcionką (idealną do samodzielnej lektury dla początkującego książkożercy), a przy tym szalenie zabawne i ujmujące. Wszystkie stanowią pean na cześć przyjaźni, doskonale ilustrując do jakich poświęceń jest ona zdolna, nawet w małym, żabim świecie. Niezwykle ciepły zbiór historii, których bohaterowie są życzliwi, kordialni i chwytający za serce (także ci drugoplanowi), a ich przygody rozbrajające.

Tom ten afirmuje cieszenie się drobiazgami, życie na łonie natury, wszystko to jednak – w towarzystwie wiernego przyjaciela, który nie opuści nas w żadnej sytuacji. Kapitalna książka dla dzieci, pokazująca co w życiu ma znaczenie, a czym nie należy się przejmować.

Polecam ogromnie, będziecie urzeczeni!



wtorek, 30 stycznia 2018

Mózg rządzi - Kaja Nordengen



Ludzki mózg jest zadziwiający.

Potrafi wykonywać niezwykle skomplikowane operacje, zapamiętywać tysiące wiadomości, wrażeń, reakcji, a przy tym wystarczy jedno drobne jego uszkodzenie – w  zależności od jego lokalizacji – by zaburzyć funkcjonowanie człowieka bądź to odbierając mu sprawność, bądź to zmieniając jego charakter i osobowość.

Od zawsze podziwiałam pracę i odwagę neurochirurgów, w których rękach spoczywa odpowiedzialność za wszystko – każdy, nawet najdrobniejszy błąd w sztuce lekarskiej może prowadzić do tego, że ze stołu operacyjnego zejdzie zupełnie inny człowiek, niż ten, który na niego siadał.

Na temat mózgu, narządu wciąż w pełni niezbadanego, wciąż pozostającego zagadką, powstało wiele mitów – wierzymy, w  czym skutecznie utwierdzają nas media, że używamy tylko jego 10%, próbujemy go trenować, wpływać na IQ i wiele innych.

Od lat zastanawiano się, czy to właśnie mózg jest ośrodkiem duszy, czy to on decyduje o tym, kim jesteśmy i czy są jakiekolwiek szanse, by to zmienić. Mózg umożliwia nam komunikację, mózg odpowiada za emocje, za to, że się uzależniamy i za to, jakie decyzje podejmujemy.

Mózg rządzi to pisana językiem niezwykle przystępnym, opatrzona równie intuicyjnymi rysunkami książka, podejmująca temat niebywale skomplikowany, jakim jest właśnie ów narząd i jego wpływ na życie człowieka. Kaja Nordengen dosłownie wchodzi nam do głowy i prowadzi w jej wnętrzu dochodzenie – sprawdza co i w jaki sposób działa, który element za co ponosi odpowiedzialność i czym skutkowałoby jego ewentualne uszkodzenie. Podpowiada ona również co robić, by wykorzystać potencjał, jaki jest dany każdemu z nas.

Lektura niezwykle zajmująca, kształcąca, zachęcająca do dalszych poszukiwań i pracą nad sobą, a przede wszystkim przypominająca, jak wielkim darem jesteśmy obdarzeni i jak wspaniale możemy go spożytkować, uważając, by nie pozwolić przejąć nad sobą kontroli. Kapitalna rzecz, zaskakująco łatwa w odbiorze (a to wielka sztuka pisać o rzeczach skomplikowanych tak, by przeciętnie inteligentna osoba zdolna była je pojąć), a przy tym szalenie interesująca.


Polecam ogromnie, tym bardziej, że tematyka związana mniej lub bardziej z neurologią jest mi niezwykle bliska.