wtorek, 31 stycznia 2017

Burza. Czarci pomiot - Margaret Atwood


Felix od wielu lat pełnił funkcję dyrektora artystycznego festiwalu w Makeshiweg. Wyreżyserowane przez niego spektakle zapisały się w historii jako nowatorskie i wizjonerskie. Gdy więc pewnego dnia, zostaje on podstępem usunięty ze stanowiska, w jego żyłach kotłuje się pragnienie zemsty. Jego podwładny, wykorzystując słabość mężczyzny wynikłą wskutek prywatnych zawirowań, postanawia pozbyć się go póki czas i bezceremonialnie zająć jego stanowisko.

Upokorzony Felix zmienia nazwisko i zaszywa się gdzieś, gdzie nikt go nie odnajdzie. Po latach życia w samotności postanawia jednak wrócić do zawodu, choć w nieco innym charakterze – podejmuje się prowadzenia zajęć teatralnych w więzieniu. Liczy, że Szekspir nigdzie nie znajdzie takiego zrozumienia, jak wśród zbirów, łotrów i oskarżonych. Niespodziewanie jednak, po czasie, nadarza się okazja do zemsty jakiej nie mógłby sobie nawet wymarzyć. Angażując swoich uczniów, Felix planuje swój najdoskonalszy spektakl….

Szalenie podoba mi się koncept tejże książki. Teatr przestaje mieć tutaj znaczenie metaforyczne, a funkcja katartyczna przeniesiona zostaje ze sztuki na rzeczywistość. Margaret Atwood oferuje swoim bohaterom prawdziwe oczyszczenie i zemstę. Teatr staje się jedynie narzędziem w ręku mężczyzny pragnącego wyrównać rachunki, narzędziem doskonałym, bo przecież każde jego użycie można wytłumaczyć jako sztukę – nikt nie będzie podejrzewał drugiego dna, możliwego do odczytania jedynie dla wtajemniczonych. Staje się on zatem formą zemsty doskonałej.

Burza. Czarci pomiot to najlepsza, jak dotąd, powieść cyklu Projekt Szekspir, fantastycznie korespondująca z treścią oryginału, wykorzystująca szekspirowski tekst i teatr jako miejsce, w którym rozgrywa się cała akcja, a przy tym niezwykle sprawna językowo. Bohaterowie – podobnie jak u dramaturga – kierowani są pierwotnymi instynktami, impulsami i pragnieniem zemsty oraz sprawiedliwości wymierzanej na własny rachunek. Mimo że są osadzonymi, bardzo łatwo się z nimi zidentyfikować – wszak emocje są uniwersalne i towarzyszą każdemu człowiekowi, bez względu na życiowe okoliczności. A zemsta jest cierpliwa.

Felix wykorzystuje szekspirowskie narzędzia, dając czytelnikowi prawdziwy spektakl intryg i zwodniczych scen. Wyborna lektura spod pióra doskonałej pisarki, od której nie będziecie się mogli oderwać.

Gorąco polecam.

***

Projekt Szekspir - z okazji przypadającego w 2016 roku 400-lecia śmierci Szekspira brytyjski wydawca Hogarth Press zaprosił do współpracy bestsellerowych pisarzy. Powierzył im opowiedzenie na nowo najbardziej znanych dzieł wielkiego dramaturga. Owocem ich pracy i talentów literackich jest kolekcja współczesnych powieści, które zostaną wydane w kilkunastu językach na całym świecie. W Polsce książki ukażą się nakładem Wydawnictwa Dolnośląskiego pod szyldem PROJEKT SZEKSPIR.

Cały projekt został objęty patronatem medialnym przez Lubimyczytać.pl, AMS i British Council. Partnerem projektu jest Matras S.A.



Inne powieści z cyklu:



poniedziałek, 30 stycznia 2017

Dzień dobry, Północy - Lily Brooks-Dalton


Dzień dobry, Północy to ni mniej, ni więcej, jak opowieść o samotności i osamotnieniu oraz próbach radzenia sobie z nimi i oswajania ich.

Oto Augustine od wielu lat para się badaniem gwiazd w odległych placówkach naukowych, odseparowanych od normalnego życia. Gdy do miejsca jego pracy docierają informacje o globalnej katastrofie, zarządzona zostaje ewakuacja. Bohater odmawia jednak opuszczenia obserwatorium, zostając w placówce badawczej zupełnie sam. On i bezkresna przestrzeń.

W  tym samym czasie do Ziemi zbliża się pojazd kosmiczny, na którego pokładzie znajduje się między innymi Sully – astronautka, która nad rodzinę przełożyła misje badawcze. Prace załogi, dotąd przebiegające pomyślnie, stają pod znakiem zapytania, gdy bohaterowie tracą łączność z Ziemią. Uświadamiają sobie wówczas, że z wielkim prawdopodobieństwem nie uda im się wrócić do domu, albo że – zważywszy na niepokojące obrazy Ziemi – nie będą mieli do czego wracać.

Zarówno Sully, jak i Augustine uporać się będą musieli z wszechogarniającą pustką i samotnością, którą wypełniać im będą jedynie próby dociekania tego co się stało, kontemplacja kosmosu, wewnętrzne dialogi oraz próby nawiązania łączności z jakąkolwiek istotą, która przetrwała.

Ich rozmyślania nieodmiennie prowadzić ich będą do pesymistycznych wniosków, wyostrzając ich poczucie niespełnienia, zmarnowania życia i bezsensu kolejnych działań w obliczu potęgi wszechświata.

Tam, gdzie zaczyna się samotność, zaczynają się bowiem również trudne i szczere rozmowy z samym sobą. I tym właśnie, Lily Brooks-Dalton poświęca sporo uwagi, kreśląc wizerunek ludzi pozostawionych samym sobie,  nareszcie mających czas na refleksję, niemających już jednak czasu na ratunek.

Nie sposób ukryć, że wielkim walorem książki oraz tym, co przyciągnie do niej wielu czytelników jest okładka skrząca się drobinkami brokatu przypominającego niebo pełne gwiazd. Przykuwa uwagę i idealnie oddaje sedno tekstu – na jednej stronie zilustrowane zostało niemalże wszystko, całe streszczenie powieści. Wystarczyłoby, by czytelnik wnikliwie ją zanalizował i zinterpretował, a wnioski płynące z tychże dociekań z wielkim prawdopodobieństwem okazałyby się bliźniacze jak te towarzyszące samej lekturze. Dobra robota!

Dzień dobry, Północy to powieść bardzo refleksyjna, nad którą warto się pochylić dla samego wymuszenia podobnych tendencji u siebie. Spodoba się życiowym Robinsonom – chociażby ich przetrwanie nie miało związku z  globalna katastrofą.



wtorek, 24 stycznia 2017

Oryks i Derkacz - Margaret Atwood


Oryks i Derkacz to książka otwierająca cykl MaddAddam postapokaliptyczną wizję świata objętego katastrofalnymi w skutkach zmianami klimatycznymi oraz zgubnym działaniem człowieka ukierunkowanym na głębokie genetyczne modyfikacje gatunków.

Atwood pochyla się nad ryzykownymi działaniami człowieka uzurpującego sobie prawo do kreacji i ingerowania w doskonałą naturę. Jego celem jest nie tylko mieszanie gatunków, ale także całkowite wyeliminowanie chorób oraz stałe tworzenie nowych – tak, by farmaceutyczny biznes mógł kwitnąć, ale by ludzie nie mogli mieć pretensji o brak postępów w medycynie. Paranoja bycia nowym bogiem zawładnęła bohaterami Oryksa i Derkacza, ściągając na nich zagładę w postaci zabójczej zarazy.

W wyniku jej rozprzestrzeniania się, na świecie pozostał tylko jeden człowiek – Yeti, z którego perspektywy możemy poznać zarówno to, co minione i co doprowadziło do globalnej katastrofy.

Poza retrospekcjami i wspomnieniami o jego ukochanej – Oryks, i jego przyjacielu – Derkaczu, jesteśmy świadkami jego prób przetrwania w nowym środowisku, w którym jego jedynymi towarzyszami są genetycznie zmodyfikowane zwierzęta oraz potomkowie Derkacza, uznający tegoż za bóstwo.

Oryks i Derkacz to powieść nabierająca rozpędu bardzo powoli, będąca jednocześnie niepokojącą wizją możliwej przyszłości. Mimo początkowego chaosu i wielkiego nagromadzenia niepołączonych ze sobą faktów, co rusz pojawia się w  niej wiele frapujących wątków, skłaniających do refleksji nad obecnym stanem rzeczy – zarówno tym fikcjonalnym, jak i realnym, spoza ram książki. Owa zaduma, do której proza ta składania, z całą pewnością jest jej wartością naddaną oraz czynnikiem uniwersalizującym.

Pisarka zdaje się mówić, że postapokalipsa być może zaczęła się już dziać na naszych oczach, choć jesteśmy zbyt malutcy, by mieć dostęp do pewnych danych. Wystarczy jednak odrobina wyobraźni i zdrowego rozsądku oraz szerokie horyzonty myślowe, a w mig stanie się jasne, jak wielkie sprawy załatwiają „ci na górze” niemalże na naszych oczach, choć wciąż niewidzialnie. Jeśli nie zaprzestaniemy niebezpiecznych eksperymentów, mających tylko pozornie służyć dobru ludzkiemu, a faktycznie napełniać kieszenie jednostek, być może już niedługo świat opisywany przez Atwood będzie i naszą rzeczywistością.





poniedziałek, 23 stycznia 2017

Portret młodej wenecjanki - Jerzy Pilch




(…) znów mnie naszło, znów mnie opętało. Wstaję wczas, bardzo wczas rano i porządkuję księgozbiór. W praktyce oznacza to przekładanie książek z miejsca na miejsce. Przenoszenie ich z  pokoju do pokoju. Miejsca wiele nie wygospodarowuję, ale na pewien czas przypominam sobie, gdzie co stoi czy leży – uspokaja mnie to, odgania histerię (…)[1]

Narrator Portretu młodej wenecjanki to dojrzały mężczyzna, który tyleż do miłości dąży, ile tej na dłuższą metę nie znosi. Ostatni nieudany seks z (niedługo) byłą już partnerką,  leczy natychmiastowym nowym, a więc – z zasady – udanym z inną. Od łóżka do łóżka, od miłostki do miłostki – tak wygląda jego życie. Mimo że na poszukiwaniu tego prawdziwego uczucia spędził niemalże całe życie, olśnienia doznał dopiero wówczas, gdy na jego drodze stanęło ucieleśnienie młodej kobiety znanej z portretu Albrechta Dürera. Wówczas to zetknęły się ze sobą jego niespełnione pragnienie bycia historykiem sztuki oraz pasja do kobiecego piękna.  Któż inny mógłby bowiem zawładnąć jego sercem, jeśli nie kobieta niemalże wyjęta z obrazu?

(Pra)lina Pralinowicz zburzyła jego i tak już nadwątlony spokój – jako depozytariuszka „atletycznego” talentu literackiego, zmysłu obserwacji podsycanego studiowaną przez nią psychologią, a także obezwładniającej urody oraz tajemniczości nie mogła pozostawić (żadnego) mężczyzny obojętnym. Uwodziła, mimo że ukrywała się za strojem; nęciła, mimo że oficjalnie nie tego pragnęła. Łamała wreszcie serca. Takoż stało się również z bohaterem najnowszej powieści Pilcha, którego od siebie uzależniła, i którego porzuciła, nie widząc szans dla ich związku.

Portret młodej wenecjanki to typowe już dla autora pomieszanie formy – dziennik erotycznych podbojów miesza się tutaj z formą felietonową i prozatorską, niewolną od refleksji gorzkich: o chorobie (w tym parkinsonizmie), starości, samotności, przemijaniu, braku stałości, niepamięci, Panu Bogu (P.B). Pojawia się także Luter i – nie sposób, by było inaczej – Dürer. Choć całościowy wydźwięk powieści wydaje się pesymistyczny, rzecz nie jest przesądzona – bohater Pilcha niedługo utrzymuje ton smutny – ma także zrywy optymizmu i nadziei. Wydaje się, że balansuje on na granicy euforii i depresji, bez stanów pośrednich. Nie zrezygnował Pilch z wtrąceń autotematycznych, o literaturze i jej sile. I o tworzeniu, wszak bohater wciąż na nowo stworzyć próbuje Słownik samotności wymiennie ze Słownikiem depresji i studium zazdrości. To lubię.

Portret młodej wenecjanki - Albrecht Dürer - źródło.

Na uwagę, poza warstwą merytoryczną, zasługuje także zmieniony Portret młodej wenecjanki Dürera wykorzystany na okładce. Bohater poświęca opisowi tegoż wiele miejsca, skupiając się szczególnie na braku zarysowanego dekoltu kobiety, którą to wadę „naprawiono”, dodając wycięcie w  kształcie przypominające otwartą księgę, nieprzypadkowo umieszczoną poniżej.
Nie jest to może Pilch w szczytowej formie – a może to ja bardziej przepadam za opowiadaniami i felietonami, gdzie jego niczym nieskrępowana ironia tworzy tę prawdziwą „pilchowatość”, której tu rzecz jasna nie ma – jednak czyta się dobrze, bo i napisane jest zgrabnie.

O samotności, osamotnieniu, tendencji do porzucania i miłości – czy ostatecznie jednak do kobiety, czy też do sztuki? Tego, czytelniku, dowiedzieć musisz się sam.


[1] Portret młodej wenecjanki, Jerzy Pilch, Kraków 2017, s. 144.

sobota, 21 stycznia 2017

Poradnik dla smoków. Żywienie i wychowanie ludzi - Laurence Yep, Joanne Ryder


Poradnik dla smoków. Żywienie i wychowanie ludzi stanowi przewrotną opowieść o smoku i jego dziewczynce. 

(...)

To opowieść o tym jak wyjątkowo marudna smoczyca i nad wyraz gadatliwa i bezczelna dziewczynka próbują dojść do porozumienia w dość nietypowy sposób – Panna Drake starając się wychować Winnie, Winnie zaś chcąc podporządkować sobie Pannę Drake.

(...)


Książka składa się z piętnastu rozdziałów, z których każdy opatrzony jest faktycznie cytatem pochodzącym z poradnika dla smoków dotyczącego wychowania ludzi. Między wierszami, między kolejnymi próbami dotarcia się dziewczynki i smoczycy, czytelnik pozna proste, choć uniwersalne prawdy: o mocy przyjaźni, wyrozumiałości, bezinteresowności, odpowiedzialności za siebie, swoje czyny i za inne istoty, wreszcie o wybaczeniu i wyjściu spoza własnej strefy komfortu.

Publikacja ta, mocą fantastyki i przygody, pełni funkcję dydaktyczną – wychowuje do relacji, poświęcenia, kształtuje pozytywne postawy, a przy tym bawi i daje rozrywkę – to idealna propozycja dla młodszych czytelników. Ujrzenie innego oblicza smoków znanych dotąd przede wszystkim z bestiaruszy albo z opowieści o potworach, z  całą pewnością stanowić będzie cenną lekcję tak kulturową, jak życiową. Każdy z nas wszak czasem jest człowiekiem, czasem potworem.
Polecam podrzucenie tej książki uczniom wyższych klas szkół podstawowych. 




Cała recenzja dostępna na portalu:



piątek, 20 stycznia 2017

Co lubią babcie i dziadkowie?



Co lubią babcie i dziadkowie?

Niedawno przeprowadzone badania potwierdzają, że książka to najlepszy prezent. Prawie połowa ankietowanych babć i dziadków odpowiedziała, że już otrzymuje lub chciałaby otrzymywać literackie upominki. Aż 94% z nich przyznaje, że książka to zawsze trafiony podarunek. Ale niektórzy marzą o locie balonem...
W badaniu zleconym przez Empik wzięło udział kilkaset osób powyżej 55. roku życia posiadających wnuki. Okazuje się, że aż 1/3 z nich w wolnym czasie czyta, a 47% już otrzymuje lub chciałoby otrzymywać książki. Niektórzy ankietowani tłumaczyli, że kiedyś czytali dużo, a teraz wzrok nie pozwala im na długie wieczory z lekturą. Dlatego poza tradycyjną papierową formą, przy zakupie prezentu, warto wziąć pod uwagę także audiobooki, które czyta lektor i ebooki, w których można powiększyć czcionkę.
Większość badanych babć i dziadków wskazała, że najbardziej lubi czytać książki historyczne, kryminały, biografie i romanse. Przy wyborze konkretnego tytułu najlepiej kierować się zainteresowaniami dziadków. Choć czasem trudno je określić, to lepiej postawić na sprawdzone lektury, niż pójść na łatwiznę, kupując słodycze czy alkohol, bo co dziesiąty ankietowany jest niezadowolony z takiego upominku. Najnowsza książka Grocholi, Bondy czy Twardocha albo komentowana przez wszystkich blogerów książka kucharska sprawią większą radość niż litr witamin w płynie. Warto też rozważyć bilety do teatru lub kina, ponieważ aż 1/4 babć i dziadków chętnie skorzystałaby z takiego prezentu – najlepiej w towarzystwie wnuka.
Inspiracji warto szukać w rozmowie z dziadkami. Ich zainteresowania mogą zaskoczyć. Empik przeprowadził wywiady ze stałymi bywalcami Dancingów Międzypokoleniowych – paniami Stanisławą i Wiesławą oraz panami Maciejem i Erykiem. Seniorzy mówią o swoich pasjach i podkreślają, że imprezowanie ma się we krwi, a dobra zabawa nie ma nic wspólnego z metryką.




Wyniki na podstawie badania ARC Rynek i Opinia Sp. z o.o. na zlecienie Empiku, przeprowadzone w dn. 6-12.12.2016 r.

czwartek, 19 stycznia 2017

Wznowienie ksiażek z uniwersum Harrego Pottera!





Jak oficjalnie podało Wydawnictwo Media Rodzina na swoim profilu na Facebooku, w marcu tego roku wznowione zostaną trzy książki z Hogwartu! 

Baśnie barda Beedle'a, Quidditch przez wieki oraz Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć ukażą się w zupełnie nowym (polskim) wydaniu w twardych oprawach z nowymi okładkami i ilustracjami Tomislava Tomica. Wyglądają cudnie.

Dochód ze sprzedaży zostanie przekazany na rzecz fundacji charytatywnych.


Do tej pory starsze wydania dostępne były już tylko z drugiej ręki, a ich właściciele życzyli sobie za nie niebagatelne kwoty, sięgające nawet 400 zł.

Ja już nie mogę się doczekać i z pewnością kupię nowe, (mam nadzieję) piękne wznowienia.

Wszystko wskazuje na to, że najbliższe miesiące należeć będą do Potterhead.:)






środa, 18 stycznia 2017

Krwawa Belle Epoque w TVN




Kraków przełomu wieków, makabryczne zbrodnie, seryjny morderca, początki kryminalistyki, tajemnicza symbolika – takie jest mroczne i niepokojące oblicze pięknej epoki. Najdłuższa noc Marka Bukowskiego oraz Macieja Dancewicza, autorów scenariusza serialu Belle Epoque, od 15 lutego w księgarniach. Bez cenzury.

Kraków, grudzień 1904 r. Na Plantach zostaje znalezione brutalnie okaleczone ciało kobiety. Przy ofierze nie ma żadnych dokumentów ani rzeczy osobistych, więc zidentyfikowanie ofiary jest niemożliwe. Trzy miesiące później dochodzi do kolejnej zdrobni. Czyżby miasto terroryzował seryjny morderca? Kraków paraliżuje strach. Miasto huczy od plotek. Mordercę należy znaleźć, zanim popełni kolejną zbrodnię.

Początek XX wieku, belle époque, czas rozkwitu nie tylko sztuki, ale także techniki. Teatr Miejski przy placu Świetego Ducha posiada własną elektrownię, po ulicach miasta jeżdżą już pierwsze automobile. W Krakowie otwiera się nowoczesne laboratorium kryminalistyczne, a informacje zdobyte dzięki nowym metodom będą miały ogromne znaczenie dla prowadzonego właśnie śledztwa. Nawet najwięksi sceptycy przyznają wkrótce, że działalność laboratorium jest imponująca.

Misternie skonstruowana intryga, morderstwa popełniane z zimną krwią, przestępczy Kraków i tajemnicza symbolika - Najdłuższa noc to książka, której lektura usatysfakcjonuje nawet najwytrawniejszych czytelników kryminałów. Autorzy, Marek Bukowski i Maciej Dancewicz, nie tylko przedstawiają mroczną historię i tworzą pełnokrwistych bohaterów. Pokazują również, jak rodziła się nowa epoka, jak wyglądało zderzenie postępu cywilizacyjnego i przełomu obyczajowego ze światem biedy i zabobonów.

W lutym stacja TVN wyemituje serial kryminalny Belle Epoque, którego scenariusz napisali autorzy Najdłuższej nocy. Serial, zapowiadany jako jedna z najważniejszych produkcji wiosennej ramówki, klimatem przypominający brytyjski Ripper Street, z pewnością trafi w gusta fanów kryminalnych opowieści. Na ekranie zobaczymy m.in. Pawła Małaszyńskiego, Magdalenę Cielecką, Weronikę Rosati oraz Olafa Lubaszenkę.

                Tego ranka, 14 grudnia 1904 roku, ulice Krakowa i same Planty były właściwie puste. Pilejczyk nie marnował czasu i błyskawicznie przechodził od latarni do latarni. Mrozu nie było, ale panował chłód i przenikliwa wilgoć. Mijając jedną z               ławek w pobliżu Barbakanu, spostrzegł siedzącą na niej kobietę. Minął ją, ale                 zawrócił. Zastanowiła go ta siedząca na zimnie postać. Ubrana była w prostą           jasnobrązową sukienkę, bez płaszcza czy jakiejkolwiek narzutki. Siedziała    nieruchomo, głowę miała okręconą chustą, w rękach, ułożonych symetrycznie na udach, trzymała jakąś nędzną torebkę. Nie ruszała się. Podszedł, chwilę się jeszcze  kobiecie przypatrywał.
                – Nic wam nie jest…? – zapytał.
                Kobieta nie zareagowała.
                – Słyszycie mnie?
                Latarnik w końcu ujął rękę siedzącej kobiety i próbował ją unieść. Ręka opadła bezwładnie. Pilejczyk znieruchomiał, nie wiedział, co ma teraz zrobić. Rozejrzał      się, ale wokół nie było nikogo. Delikatnie odsunął chustę z twarzy kobiety.  Zobaczył okropność...
(fragment książki)
Marek Bukowski - absolwent PWST w Krakowie. Zagrał kilkadziesiąt ról filmowych i telewizyjnych. Pisuje scenariusze, reżyseruje filmy i seriale. Ma dwóch synów - Marcina i Szymona.

Maciej Dancewicz - ukończył historię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Autor wielu tekstów historycznych publikowanych m.in. na łamach „Rzeczypospolitej”, „Mówią Wieki”. Reżyser i scenarzysta filmów dokumentalnych. Zdarzyło mu się czasem być aktorem.

Marek Bukowski oraz Maciej Dancewicz są pomysłodawcami oraz twórcami scenariusza serialu kryminalnego Belle Epoque, który zostanie wyemitowany w lutym na antenie TVN. To pierwszy kostiumowy serial stacji TVN.



wtorek, 17 stycznia 2017

Twój rok na zmianę - Bronnie Ware



Twój rok na zmianę Bronnie Ware, to propozycja 52 małych zmian w sposobie myślenia i przeżywania codzienności, po jednej na każdy tydzień roku.

Ich zastosowanie – chociażby sporadyczne czy wyimkowe, w sposób znaczący wpłynąć ma na nasz komfort życia. Wiele zamieszczonych tutaj historii odwołuje się do pełnego życia w zgodzie z samym sobą – uczą one jak wreszcie zacząć dbać o siebie, patrzeć na siebie, jak wyrwać się spod jarzma oczekiwań, jak uciec przed przerzucaniem na nas odpowiedzialności za czyjeś błędne decyzje, nieumiejętność czy bierność. Przesłania, z którymi spieszą przytoczone przez Ware historie, dotykają przede wszystkim naszej duchowości, psychiki i ćwiczenia charakteru. Są próbą ponownego zbliżenia rodzin,  poznania siebie, wyciszenia, odnalezienia się w pędzącym na oślep świecie. Mają pomóc zachwycić się otoczeniem, naturą, drobiazgami dnia codziennego, uczą odpoczywać.

Styczeń to idealny czas na  lekturę tej pozycji. Proponowane jest dozowanie książki – po jednym rozdziale na każdy kolejny tydzień roku. Ja jednak pozwoliłam sobie na lekturę całościową, wypisanie propozycji zmian i czerpanie z nich wedle uznania i zapotrzebowania. Nie wszystkie bowiem rady mnie dotyczą, część udało mi się wprowadzić w życie już wcześniej, podskórnie przeczuwając taką konieczność. Część zaś dotyczy mnie tak mocno, że jeden tydzień pracy nie pomoże – potrzeba będzie długich miesięcy na trwałe wprowadzenie zmiany w myśleniu.

Doskonała propozycja dla tych, którzy lubią się rozwijać, zmieniać i nad sobą pracować. Twój rok na zmianę jest szansą na wprowadzenie modyfikacji i nowych, korzystnych nawyków. Polecam!


Zachęcam również do zerknięcia pod okładkę poprzedniej książki autorki, Czegonajbardziej żałują umierający.

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Mock - Marek Krajewski



Eberhard Mock powraca. A może raczej: Eberhard Mock debiutuje.

Oto Marek Krajewski powraca do swojego (i czytelników) ulubionego bohatera, pokazując początki jego drogi ku wielkiej karierze. Oto w przedwojennym Wrocławiu, młody wachmistrz Mock, zmierzyć się musi ze sprawą niełatwą, mogącą otworzyć mu drzwi nie tylko do awansu, ale przede wszystkim do szacunku dojrzałych śledczych z ugruntowaną pozycją. Przy tym wszystkim zmagać się musi jednak z zależnością od przełożonych, w których rękach spoczywa jego los.

(...)

Jego jedyną szansą jest udowodnienie przełożonym, jak wielką stratą byłoby pozbawienie go prawa do wykonywania zawodu jest znalezienie sprawcy niezwykle okrutnego mordu dokonanego na czwórce gimnazjalistów odnalezionych nagich w  1913 we wrocławskiej Hali Stulecia, nad których zwłokami zawisło ciało trupa z przymocowanymi do pleców skrzydłami, który szybko mianowany został Ikarem. Początkowo podejrzenia kierują się w przeciwnych kierunkach – jedni obstają za zbiorowym samobójstwem, inni za rytualnym mordem

(...)

Dochodzenie to dla Mocka okaże się przełomowe – nauczy go, że w  jego zawodzie nie ma miejsca na szczerość, litość czy jakiekolwiek zaufanie. Liczy się jedynie efektywność.

Opisanie początków drogi zawodowej Mocka było doskonałą decyzją Krajewskiego. Tym bardziej, że autor w książce tej udowadnia, że mimo kilku książek słabszych, może powrócić z czymś na bardzo wysokim poziomie. Mock to kryminał retro w najlepszym stylu – mroczny, gęsty do dymu tytoniowego, brudny od burdeli, spelunek, zapachów nocy i niebezpieczny. Momentami przypomina od kryminały noir w czystej postaci. Świetna lektura i powrót w wielkim stylu.


Całość recenzji na:




niedziela, 15 stycznia 2017

Wydawnictwo MUZA gra z WOŚP


 

Wydawnictwo Muza gra z WOŚP!

Nowa powieść Zafóna do przeczytania przed polską premierą, imię i nazwisko w książce Katarzyny Bondy, spacer po Warszawie z Grzegorzem Kalinowskim i rysunki starego Szczecina autorstwa Leszka Hermana – takie literackie aukcje przygotowało wydawnictwo Muza na 25. finał WOŚP. Muza gra z Orkiestrą!

Przeczytaj nową powieść Carlosa Ruiza Zafóna przed premierą

Autor bestsellerowego „Cienia wiatru” powraca. Już tej jesieni do rąk czytelników trafi „Labirynt duchów”.  Właśnie teraz wspierając WOŚP, można zapewnić sobie lekturę tej książki jeszcze przed oficjalną premierą. Saga o Cmentarzu Zapomnianych Książek na stałe zapisała się w kanonie światowej literatury, a nowa powieść autora przynosi jej wielki finał. W „Labiryncie duchów” czytelnicy odnajdą rozwiązanie kilku tajemnic z poprzednich tomów. Nowa powieść autora to hołd złożony sztuce opowiadania, który na długo pozostanie w pamięci.


Jeden z bohaterów nowej powieści Katarzyny Bondy może mieć Twoje imię i nazwisko


„Czerwony pająk” to wielki finał przygód Saszy Załuskiej, nowa zagadka kryminalna i rozwiązanie wszystkich tajemnic z poprzednich części serii. To właśnie Twoje imię i nazwisko może pojawić się w czwartym tomie serii, któremu patronuje żywioł wody. Jesteś fanem Katarzyny Bondy? Kochasz kryminały? Dołącz do licytacji i wejdź w świat Saszy Załuskiej.



Zwiedź Warszawę z Grzegorzem Kalinowskim, autorem cyklu „Śmierć frajerom”

„Kalinowski to mistrz warszawskich opowieści” pisze o autorze cyklu „Śmieć frajerom” Sylwia Chutnik. Fani łotrzykowskich powieści mają okazję wybrać się na wyjątkowy spacer z Grzegorzem Kalinowski. W programie gwarantowane zwiedzanie najciemniejszych zaułków Warszawy, degustacja pyz przy Brzeskiej i rozmowa warszawską gwarą.



Stary Szczecin na autorskim rysunku Leszka Hermana

Miłośnicy Pomorza z pewnością zwrócą uwagę na unikatowe rynki starego Szczecina autorstwa Leszka Hermana. Autor bestsellerowych powieści„Sedinum” i „Latarni umarłych” na co dzień jest architektem. Swój talent i miłość do miasta przenosi na papier, zarówno w postaci książek, jak i niezwykłych rysunków. Właśnie teraz dwie ilustracje mogą się znaleźć w Twoim domu.


Wszystkie aukcje Muzy dla WOŚP: http://aukcje.wosp.org.pl/listing?sellerId=29241995

Kontakt dla mediów:
Anna Małysiak



W moim sercu - Jo Witek, Christine Roussey


Wydawnictwo Mamania już jakiś czas temu wyspecjalizowało się w wypuszczaniu na rynek książek, które swoją nietuzinkowością zawładną sercem tak dzieci, jak rodziców.

W  moim sercu to kolejna już propozycja przestrzenna, oparta na banalnym zamyśle, dającym jednak imponujący efekt końcowy.

Najprościej rzecz ujmując, jest to książka o uczuciach. O tym, co kryje się w dziecięcym serduszku – bałaganie emocji. Znajdziecie w nim radość, łzy, strach i wiele innych.

Każda kolejna strona prezentuje bogactwo uczuć. Opisuje jak zachowuje się dziewczynka będąca bohaterką książki wtedy, gdy jest radosna i wtedy, gdy jest smutna. Pokazuje jak jej serce jaśnieje, jak się unosi, jak eksploduje złością, jak staje się lekkie.

Każdy ze stanów ma swoją stronę, na której poza tekstem, znajduje się barwna ilustracja, odcieniami i rysunkami oddająca daną sytuację. W  środku każdego obrazka wytłoczone zostało serce – na każdej kolejnej stronie mniejsze. Po zamknięciu książki tworzą one trójwymiarowe, barwne serduszko oddające całą gamę emocji ukrytych i omówionych w tejże.

Publikacja ta pokazuje, jak szerokie spektrum emocji towarzyszy człowiekowi na co dzień, co je powoduje i jakie są ich konsekwencje czy formy manifestacji. Uczy, że mamy prawo do ich przeżywania, że każde kolejne uczucie jest normalne, pożądane i naturalne. Wskazuje, że ludzkie serce pomieści wiele i że warto je dla innych otwierać.
Pięknie wydana, z pomysłem, przesłaniem i w niezwykle atrakcyjnej formie.
w mom


Gorąco polecam!

sobota, 14 stycznia 2017

I Ty możesz być geniuszem! [Tłumacz rzeczy -Randall Munroe]



Tłumacz rzeczy to kolejna książka, którą od jakiegoś czasu się zachwycam. Ujmuje mnie zarówno pomysł, jak i wykonanie.

Jej autorem jest Randall Munroe, twórca bestsellerowego What if, który w Polsce cieszył się niebywałą popularnością.

Najnowsza publikacja pisarza to dużego formatu książka, która postawiła sobie za cel mówić w sposób prosty o rzeczach złożonych.

Tak też w istocie jest. Książkę otwiera niecodzienny spis treści. Poza tradycyjną nazwą opisywanego przedmiotu (która jest niejako dopowiedzeniem), głównymi słowami kluczowymi są rozbudowane, prostsze definicje omawianych w publikacji kwestii. I tak na przykład nie ma „wstępu”, lecz „strona przed początkiem książki”. W  miejsce „długopisów” mamy „kijki do pisania”, a za „słońce” pojawia się „duże światło na niebie”. Na podobnym szablonie zbudowana jest całość. Pomysł rezygnacji ze znanych etykietek i formuł jest genialny – dzięki temu przestajemy patrzeć na daną rzecz czy zjawisko przez pryzmat utrwalonych konotacji czy tłumaczeń, lecz przyglądamy się jej pod zupełnie nowym kątem.



Jak mówi sam autor – to książka obrazów i prostych słów. Zdecydował się on na wykorzystanie jedynie tysiąca – tych, których ludzie używają najczęściej, po to, by mieć gwarancję ich zrozumienia przez wszystkich odbiorców. Nie jest jej zadaniem tłumaczenie tego, jak co się  nazywa, lecz co dana rzecz robi – w  sposób tak prosty, by każdy laik mógł wreszcie pojąc dokładne funkcjonowanie swojej pralki czy zmywarki. Munroe wyjaśnia zarówno działanie sprzętów codziennego użytku, jak i zjawiska z zakresu fizyki, biologii czy też astronomii. Wszystko w taki sposób, że pojmie je naprawdę każdy. Rezygnacja z naukowości, z żargonu dostępnego tylko wtajemniczonym sprawia, że każda dziedzina nauki staje przed czytelnikiem otworem. Nie ma już barier słownych, terminologicznych – jest jedynie wzniesienie się ponad to, po to, by każdemu umożliwić zrozumienie. Wydaje się Wam to banalne? Spróbujcie zatem dziecku wyjaśnić funkcjonowanie huty bez użycia jednego słowa specjalistycznego.


Wiele z takiego dziecięcego tłumaczenia zostało wykorzystane w  tejże publikacji. Autor zdaje się manifestować, że najistotniejsza jest prostota i czytelność przekazu. By jednak się na nią zdecydować, należy umieć wyzbyć się egoistycznej tendencji do popisywania się wiedzą. Prawdziwi geniusze umieją wiedzę szerzyć.


Drogi Autorze, chapeau bas!




piątek, 13 stycznia 2017

Święta dzieci z dachów - Mårten Sandén, Lina Bodén



Święta dzieci z dachów to opowieść składająca się z dwudziestu czterech rozdziałów, do docelowego czytania po jednym z nich przez każdy kolejny wieczór grudnia, aż do Bożego Narodzenia. 

(....)

Oto troje dzieci ucieka z domu dziecka. Ich kroki kierują się wprost na sztokholmski dworzec, skąd odebrać ma ich ojciec jednego z nich, do którego dziewczynka nieustannie pisywała. Na miejscu młodzi bohaterowie spotykają wyjątkowego bezdomnego, który stracił pamięć.

(...)

Mårten Sandén stworzyła piękną opowieść wzbogaconą materiałem ilustracyjnym Liny Bodén. Nastrojowe, zimowe rysunki idealnie oddają świąteczną atmosferę Sztokholmu – zabytkowe kamieniczki, prószący śnieg, światło lampek, latarn i witryn sklepowych, surowy, a jednocześnie przytulny wizerunek miasta.

Opowieść ta uczy jak łatwo ocenić nam drugiego człowieka na podstawie jego wyglądu, biedy, samotności, a jak rzadko stać nas na gest wyciągnięcia ręki czy dalej – chęć poznania historii człowieka, który może nas niejednokrotnie zaskoczyć.

Doskonała, nienachalna namowa do tego, by uboższym od siebie pomagać nie tylko materialnie, ale nade wszystko obdarzać ich szacunkiem, dobrym słowem i brakiem osądzania. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jakie historie mogą  kryć się pod zniszczonymi twarzami i ubraniami.
Piękna historia, uwydatniająca lepsze widzenie dziecka – istoty, której nie zdążył zepsuć świat.
Polecam.






Cała recenzja dostępna na portalu:



czwartek, 12 stycznia 2017

Biuro przesyłek niedoręczonych - Natasza Socha


Pisząc przez wiele lat listy, zastanawiałam się, co dzieje się z tymi, które nie potrafią znaleźć ani odbiorcy, ani nadawcy. Gdzie wędrują słowa, prezenty, czasem te najważniejsze i zmieniające wszystko, jeśli nie do właściciela? Kto zajmuje się tym, co nigdy nie znalazło drogi do domu? Takim miejscem jest Biuro Przesyłek Niedoręczonych – placówka, która gromadzi listy i paczki, które nie trafiły do adresatów. Choć praca w takim miejscu może wydawać się nudna, gdy trafia do niego Zuzanna, która sama nie zdążyła w porę wysłać najważniejszego listu swojego życia, szybko przekonuje się (a wraz z nią i my), że skrywa ono wiele sekretów, które trzeba rozwiązać, bo chowają się za nimi ludzie z  niewiarygodnymi historiami. Jednym z nich jest sprawa rokrocznie przybywających do biura listów pewnej pary, która od trzydziestu ośmiu lat nie może się spotkać. Ta wigilia ma być ich ostatnią szansą…

Mimo że święta to w biurze czas wytężonej pracy, Zuzanna nie może pozwolić, by sprawa pozostała bez rozwiązania. Dokłada wszelkich starań, by odnaleźć adresy nadawców przesyłek i umożliwić im wreszcie ponowne spotkanie. Podobnie czyni jej współpracownica, za punkt honoru stawiająca sobie doręczenie niezwykle ważnego listu do ciężko chorego Michałka. Obie sprawy stają się ich świątecznymi misjami, muszącymi się powieść. Kobiety poruszą niebo i ziemię, byle tylko listy trafiły tam, gdzie powinny znaleźć się już dawno.

Książka ta została stworzona na zimowy, okołoświąteczny czas. To kolejna przedstawicielka literatury dotulającej, która ogrzeje Was w mroźne popołudnia. Pozostaje Wam jedynie zrobić sobie ciepłe kakao, zaszyć się pod grubym kocem z widokiem na zaśnieżone podwórka i cieszyć dobrocią bohaterek i niezwykłym ciepłem płynącym z tej powieści. Jest ona słodka niczym świąteczne ciasteczka, uładzona bożonarodzeniowym duchem wybaczenia, empatii, zwiększonej życzliwości i wiary w cuda, polana lukrem i udekorowana serdecznością.  Nowość wydawnicza do zaczytania w jedno popołudnie.






środa, 11 stycznia 2017

Araf - Elif Şafak




Tym co uderza w nowej książce Elif  Şafak jest jej wielokulturowość.

W  powieści zderzają się światy tak odmienne, że wydawać by się mogło, że nic nie będzie w stanie ich połączyć. Oto Ömer przyjeżdża ze Stanów Zjednoczonych ze swojej rodzinnej Turcji, by tu odbywać studia doktoranckie. Jego życie mierzone jest nie czasem, lecz piosenkami. Zamieszkuje on z innymi studentami – Abedem, niezwykle religijnym Marokańczykiem oraz Piyu – Meksykaninem, którego dręczą przeróżne strachy, z których największym jest tym przed ostrzami oraz obawa o Algre – jego niestabilną emocjonalnie dziewczynę. Bohaterów zdaje się dzielić wszystko – od poglądów, poprzez wartości aż do przyzwyczajeń wyniesionych z domu. Łączy zaś nietypowe podejście do świata i nieujarzmione poczucie obcości w wielkim świecie.

Ich życie zmienia się jeszcze radykalniej, gdy dołączają do nich Gail, dziewczyna Ömera o skłonnościach samobójczych i zainteresowaniem seksualnym ukierunkowanym na obie płcie oraz matka Abeda, przyjeżdżająca niespodziewanie i zmuszająca go do odkrycia wszelkich jego strachów dotyczących postrzegania Arabów w Ameryce. 

Wszystkich bohaterów łączy jedno – nieprzystosowanie do życia w kraju, który zdaje się ich nie rozumieć. Każdy z nich – choć tak bardzo różni – źle czuje się we własnej skórze i dręczony jest obawami – tak realnymi jak fantasmagorycznymi i urojonymi. Ich życie to ciągła wędrówka w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie o cel ich wędrówki, o sens ich istnienia i wreszcie o to, kim tak naprawdę są.

Şafak głosem swych postaci rozpoczyna dyskusję o problemie emigracji – wewnętrznej, ekonomicznej, politycznej, społecznej. O tym, z jakimi problemami musi zetknąć się człowiek zmuszony do opuszczenia własnego kraju, jak wiele niezrozumienia ukrytego pod płaszczem pozornej tolerancji czeka go tam, dokąd musi (chce) się udać i jak wiele trudności z określeniem własnej tożsamości w nowym miejscu będzie musiał przetrwać. To wreszcie historia o wykluczeniu i szukaniu swojego miejsca w świecie. Więcej nad to co czytelne, dzieje się tutaj podskórnie – podświadomość bohaterów pracuje na najwyższych obrotach, byle tylko nie ujawnić skrywanych tam lęków. Część z nich zostanie odkryta, część zaś czytelnik będzie musiał zgłębić samodzielnie.

Araf pokazuje jak wiele kultur, światów i tradycji potrafi spotkać się i porozumieć – mimo pozornego braku przynależności czy wspólnoty jakichkolwiek doświadczeń. Przyjaźń scala to, co podzielone.
W opowieści tej na próżno szukać postaci, która byłaby dominująca – autorka po kolei oddaje głos każdemu z nich, ukazując skrajnie różne sposoby myślenia, dręczące ich niepokoje oraz formy (nie)radzenia sobie z nimi. Dzięki temu czytelnik ma możliwość zaobserwować ich odmienność, a także wiele cech wspólnych, z których większość dotyka problemów bolesnej emigracji.

Z  całą pewnością nie jest to porywająca akcją powieść na jeden wieczór. Wymaga ona od czytelnika pełnej koncentracji oraz otwartości na podejmowane kwestie. Bo o ile o tolerancji pisać i mówić można gładko, o tyle przełożenie jej na życie tak proste już nie jest.

Jeśli zaś sądzicie, że jest inaczej, postawcie się na miejscu któregokolwiek z bohaterów i zastanówcie się, co zrobilibyście na ich miejscu i jak łatwo przyszłoby wam się zaaklimatyzować.

Historia na czasie, dotykająca tego, co definiuje współczesność – wielokulturowość i brak poszanowania dla innych kultur.




wtorek, 10 stycznia 2017

Nihil novi [Szpieg - Paulo Coelho]




Powstanie książki Szpieg było dla mnie mocno zastanawiające – po co tworzyć coś, co nie jest ani stricte powieścią, ani biografią, ani omówieniem naukowym? Po co Coelho, który chcąc, nie chcąc, utrwalił się w świadomości czytelników jako autor bardzo schematyczny i typowy, odcina się od swojego literackiego wizerunku i tworzy coś, co nie będzie go w stanie ani odciąć od twórczej przeszłości, ani otworzyć drzwi do nowej przyszłości?

Wydaje mi się, że jedynym powodem może być zaciekawienie – zarówno to płynące z jego strony i ukierunkowane na Matę Hari, jak i to, które ma zostać wzbudzone u czytelników, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś o owej kobiecie, lecz nie mają ani ochoty, ani czasu na czytanie pełnych biografii czy omówień.

Książka ta bowiem jest zbeletryzowanym i skrótowym wejrzeniem w  bujne i barwne życie Margarethy Geertruidy Zelle, szerzej znanej jako Mata Hari, kobieta-szpieg.

Na książkę tę składa się fikcyjna korespondencja prowadzona przez skazaną kobietę i jej adwokata na krótko przed wyrokiem. To z niej dowiadujemy się prawdy widzianej oczami więźniarki i prawdy, którą poznał świat. 

Mata Hari, egzotyczna tancerka, która determinacją, flirtem i podstępem wdarła się na francuskie salony, gościła w łożach najbardziej wpływowych i bogatych mężczyzn, budząc tym samym zazdrość i podejrzenia wielu. Kobieta, która sprzeciwiała się zwyczajom skazującym przedstawicielki jej płci na bycie tłem, uwodziła, za nic miała sztywną i purytańską obyczajowość, niezależna, charakterna, żyjąca pełnią życia, odważna, bezczelna, a przez to wpływowa i wyróżniająca się z tłumu.

Mimo że od jej śmierci minął już niemalże wiek, je blask i legenda nie słabną. Tajemnica i niepewność, które osnuwają jej życiorys, nadają jej wizerunkowi pikanterii i budzą niesłabnące zainteresowanie.

Jeśli dobrze znacie jej losy, nowa książka Coelho niczego przed Wami nie odsłoni. Jeśli jednak nie wiecie niczego – możecie potraktować ją jako inspirację do dalszych poszukiwań.

Co istotne – nie jest to już Coelho z Alchemika. Pisarz odwrócił się chyba już na stałe od swoich aforystycznych ujęć rzeczywistości. Jeśli przed lekturą powstrzymuje Was właśnie pamięć o minionych tekstach, warto o nich zapomnieć. Jeśli jednak stary styl Coelho jest tym, czego szukacie i za czym tęsknicie – w  Szpiegu tego nie znajdziecie.


poniedziałek, 9 stycznia 2017

Księga potworów - Michał Rusinek



Michał Rusinek, znany szerzej przede wszystkim ze względu na ścisłą współpracę z Wisławą Szymborską, której to pełnił obowiązki sekretarza, coraz częściej i śmielej wojuje na dziecięcej scenie literackiej, dając się (wreszcie!) poznać jako artysta samodzielny, z jasno określoną wizją twórczą, a nie jedynie jaki literaturoznawca i tłumacz, jak dotąd.

Napisana przez niego Księga potworów to nie tylko propozycja mająca zapoznawać z najpopularniejszymi strachami kulturowymi, ale także książka, mająca te strachy oswajać i okiełznać… śmiechem. Rusinek bowiem nie pisze – oto yeti, potwór z gór. Poeta, jak to poeci mają w zwyczaju, rymuje, bawi się słowem, przeinacza sensy, podmienia znaczenia, odwołuje się do wspólnoty doświadczeń z czytelnikiem, korzysta z zapożyczeń i słów modnych, a przy tym wszystkim nie traci z  oczy tego co najważniejsze – opisuje kolejne gatunki tak, by nie było już miejsca na strach, mimo że żaden z potworów odarty ze swoich cech charakterystycznych nie został.
Niespotykane dotąd kompendium potworów czeka na Wasze odkrycie. Są smoki, są ogry, są harpie, jest yeti, jest uroburos, jest też wiele innych, znanych mniej lub bardziej potworów, zazwyczaj budzących strach, zaciekawienie, czasem fascynację.

Wyróżnikiem książki jest – poza cudną warstwą językową – także skrótowy, alfabetyczny spis pojawiających się w niej potworów, wraz z krótkim objaśnieniem już w formie słownikowej, tradycyjnej.

Materiał ilustracyjny Daniela de Latour doskonale współgra z wierszowanym bestiariuszem dla (niby) najmłodszych. Jestem pod wrażeniem, moja wyobraźnia szaleje, a język wygina się celem szukania własnych rymów i oswajania strachów. Jest barwnie, nieszablonowo, konsekwentnie.
Mimo mojej całej sympatii do reszty, ulubionymi odtąd potworami będą dla mnie rusinki – ten gatunek niebywale mnie zachwyca. I wiecie co? Nie taki ten potwór straszny….:)