piątek, 30 listopada 2012

Wierszyki domowe. Sześć i pół tuzinka wierszyków Rusinka – Michał Rusinek


Tytuł: Wierszyki domowe
Autor: Michał Rusinek
Wydawnictwo: Znak emotikon
Udostępnienie: Sztukater
ISBN: 978-83-240-1974-8
Rok wydania: 2012




Michał Rusinek, znany jest z powodów wielu. Raz – wykłada na Uniwersytecie Jagiellońskim, dwa – tłumaczy utwory z języka angielskiego, trzy – pisze własne, rymowane, wierszowane, cztery – był sekretarzem Wisławy Szymborskiej. Nie wnikając w to, która z ról przyniosła i wciąż przynosi mu największą popularność, warto przyjrzeć się trzeciej z kolei.
Rusinek bowiem, nakładem wydawnictwa Znak emotkion, wydał kolejną, rewelacyjną książeczkę dla dzieci o wielce wymownym tytule Wierszyki domowe.  W jego wcześniejszym dorobku znajdują się: Mały Chopin, Jak przeklinać? Poradnik dla dzieci, Kopciuszek, Limeryki, Prowincjonalne zagadki kryminalne, Retoryka podręczna. Czyli jak wnikliwie słuchać i przekonująco mówić, Między retoryką a retorycznością.
Wierszyki domowe, to zbiór doskonałych tekstów odnoszących się do sprzętów i miejsc związanych z domem, konsekwentnie uporządkowanych. W książeczce tej znajdziemy utwory podzielone na takie oto rozdziały: Przedpokój, Łazienka, Kuchnia, Salon, Sypialnia, Piwnica, Strych, Garaż, Ogród, Balkon i, najlepsze, Biblioteka.
Każdy z nich obfituje w przezabawne utwory, przeznaczone zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych – wszyscy będą się tak samo świetnie bawić. Młodsi zachwycą się ich rytmiką i rymami, natomiast starsi czytelnicy dodatkowo docenią odwołania do innych tekstów kultury.
Rusinek stworzył teksty do pośmiania się, skrzące się inteligentnym dowcipem i doskonałymi komentarzami do każdego tekstu, które pełnią funkcję rymowanych dopowiedzeń. Często zdarzało się, że to one nadawały utworom nową jakość, zmieniały konteksty i wzbogacały ich wartość. To błyskotliwa książeczka dla każdego, przez jej karty przewijają się postaci takiej jak Freud, Kafka czy Proust, a ich odnajdywanie sprawi niewątpliwą intelektualną przyjemność odbiorcy bardziej doświadczonemu czytelniczo. Moim ulubionym tekstem, ze względów czysto sentymentalnych, stał się ten o Bibliotece, jednak najgłośniej zaśmiewałam się przy Łazience i Umywalce.
Przy recenzji nie sposób nie wspomnieć o arcypięknej szacie graficznej książki. Ilustracje Joanny Rusinek nadają publikacji niezwykły klimat. Barwne obrazki stają się tłem dla wierszy i dodatkowo stymulują dziecięcą wyobraźnię. Sama jestem nimi zachwycona, oglądam je raz po raz, pełna podziwu dla każdego szczegółu. Staranne wydanie to ogromny atut tej publikacji, wiele książek może pozazdrościć jej estetyki.
Najnowsza książka Rusinka to przyjemność dla oka i dla duszy.

czwartek, 29 listopada 2012

Chwalę się;)

Chwalę się, bo i mam czym:) Zdarzyło mi się skomentować post ze zdjęciami przepięknej zakładki na blogu Wytworki Edi. I ku memu zaskoczeniu, autorka poprosiła mnie o adres, po to, by wysłać mi rękodzieło, którym tak bardzo się zachwyciłam! Od dwóch dni, moje zakładkowe zbiory wzbogaca ta cudowna, ręcznie robiona zakładka, na którą nie mogę się napatrzyć. Edi jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję! To była największa niespodzianka od dłuższego czasu:)





sobota, 24 listopada 2012

Smaki życia – Stacey Ballis

Tytuł: Smaki życia
Autor: Stacey Ballis
Wydawnictwo: Prószyński- dziękuję!
ISBN: 978-83-7839-374-0
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 336

Melanie Hoffman od lat miała tę samą słabość – lubiła sobie połasuchować, co doprowadziło jej ciało do stanu katastrofalnego. Przy niskim wzroście ważyła ponad 130 kilogramów, obciążając swój organizm niezwykle i narażając go na wszelkiego rodzaju choroby powodowane otyłością. Sprawy nie ułatwiała znienawidzona przez nią praca, każdy najmniejszy bowiem stres, zajadała ona tonami słodkości. W swoim prawniczym biurze, miała towarzysza zbrodni – koleżankę po fachu, o podobnej otyłości, z którą bez wyrzutów raczyły się ponadprogramowymi posiłkami pod blatem biurka.
Pewnego dnia, Mel, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce, odciążyć organizm i na poważnie zająć się dietą. W niespełna dwa lata traci połowę swojej wagi, jest lżejsza, pewniejsza siebie, zdrowsza. Jej samoakceptacja i świadomość własnej wartości były tak silne, że postanowiła otworzyć własny lokal ze zdrowym i, co ważne, smacznym jedzeniem, po to, by pomóc osobom takim jaką ona była jeszcze niedawno. Wydawać by się mogło, że niczego więcej jej nie trzeba. Kochający mąż, idealna praca, wymarzony wygląd.
Okazuje się jednak, że dla jej towarzysza życia, zmiany, które zaszły przez owe dwa lata są nie do zaakceptowania: porzuca on ją bowiem dla kobiety dwa razy grubszej od niej, co gorsza – jej koleżanki.
Zbyt dumna Mel rezygnuje z alimentów, co w bardzo krótkim czasie odbija się na jej finansach. Firma zaczyna mieć kłopoty, na skutek czego kobieta wbrew własnym zasadom musi zatrudnić i wynająć pokój w swoim mieszkaniu Nadii – dziewczynie, która przyszła znikąd, o niezbadanej przeszłości, ale za to z głową pełną genialnych pomysłów.
Mel, otwiera się na nowe znajomości, poznaje Nate’a, z którym metodą malutkich kroczków zaczyna tworzyć związek. Niestety, jej pewność siebie po rozwodzie została na tyle zachwiana, że nie jest w stanie mu zaufać…
Kobieta nigdy nie spodziewałaby się, że decyzja sprzed dwóch lat, decyzja o zmianie życia, stanie się przyczyną tak kolosalnych zmian, a jednocześnie siłą napędową dla odmiany losów jej bliskich.

Stacey Ballis, napisała książkę lekką, przeplataną kulinarnymi historiami, zakończoną przepisami wartymi wypróbowania, tworząc tym samym subtelną opowieść o zaufaniu, zmianach i drodze do szczęścia.
Dla powieści, to chyba niezbyt wartościowe określenie, ale pozycji tej nie potrafię podsumować inaczej, jak mówiąc, że była „przyjemna”. Ot, tyle.
Prosty język, proste dialogi, prosta historia, wszystko to prowadzące do prostego rozwiązania akcji. Brak tu jakiejkolwiek ideologii, ukrytych znaczeń czy wielkich niewiadomych.
Język jest przezroczysty, fabuła jasna i klarowna. Mocno przeciętny tekst.
Warto czytać dla relaksu, dla zaostrzenia apetytu, konieczne z czymś smacznym pod ręką.

piątek, 23 listopada 2012

Wejście w zbrodnię – Jill Hathaway


Tytuł: Wejście w zbrodnię
Autor: Jill Hathaway
ISBN: 9788311123397
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 296
Wydawnictwo: Bellona
Udostępnienie: Sztukater - dziękuję!

Bycie nastolatkiem nie należy do najprostszych wyzwań naszego życia. To okres burzliwy, pełen buzujących hormonów, popychających nas do niekontrolowanych zachowań, wybuchów złości, częstszego chorowania, popadania w paranoję i większej podatności na wszelkie choroby psychiczne i stres.
Sylvia Bell, to nastolatka zamieszkująca stan Iowa z ojcem i swoją młodszą siostrą. Jej wkraczaniu w dorosłość nie sprzyja wciąż niezagojona rana po utracie matki, która kilka lat wcześniej zmarła na raka. Dziewczyna została sama z tatą i Mattie, która wciąż wymaga wielkiej opieki – ma niezwykłe zdolności do wpadania w tarapaty, a Sylvia z kolei ma ogromne poczucie odpowiedzialności i chęć matkowania młodszej siostrze.
Jakby tego było mało, główna bohaterka cierpi na narkolepsję. W różnych okolicznościach, o przeróżnych porach dnia, bez względu na otoczenie czy warunki – zapada w niekontrolowany i niezwykle mocny sen. Jej choroba oraz różowe włosy sprawiają, że otoczenie patrzy na nią z pobłażaniem. Oparcie znajduje w przyjacielu Rollinsie, z którym połączyła ją nić sympatii po pewnych traumatycznych przeżyciach z przeszłości.
Sylvia, nie jest jednak narkoleptykiem standardowym – podczas jej nagłych zaśnięć, dzieją się rzeczy niezrozumiałe ani dla ojca dziewczyny, ani dla jej psychiatry, który chce „chronić ją” jedynie za pomocą medykamentów. Nastolatka, w czasie ataków wnika w umysły innych osób; osób, których rzeczy ma akurat na sobie, albo które w jakikolwiek sposób mają z nią w momencie utraty przytomności styczność. Może to być cokolwiek, co łączy silnymi emocjami daną rzecz z jej właścicielem. Sylvia, przez kilka niekontrolowanych chwil staje się mimowolnym świadkiem wydarzeń z życia ludzi, w których głowie nigdy nie chciałaby się znaleźć. Czasem widzi zdarzenia błahe, bez znaczenia; czasem zakłóca prywatność dowiadując się o sprawach, o których miała się nigdy nie dowiedzieć.
Nie to jest jednak najgorsze. Pewnego dnia, Sylvia, wnika w umysł mordercy, widząc jak z nożem w ręku stoi on nad martwym ciałem jednej z przyjaciółek Mattie.
Co gorsza, dziewczyna w chwili ataku znajduje się w swoim domu, jasne staje się więc, że zabójca wcześniej w nim był, pozostawiając naładowaną emocjonalnie rzecz.
Społeczność miejska i szkolna uznaje śmierć dziewczyny za samobójstwo, tylko główna bohaterka wie, jak było naprawdę. Problemem jest to, że o swojej przypadłości nie powiedziała nikomu, odkąd zerwanie tajemnicy zbudowało mur niezrozumienia między nią i ojcem. Sylvia nie może przyznać się prawdziwej natury swoich ataków, nie chcąc zostać kolejny raz nafaszerowana lekami psychotropowymi.
Postanawia wyjaśnić sprawę morderstwa na własną rękę.
Niestety, zaczynają psuć się jej relację z tatą i przyjacielem, poznaje nowego chłopaka, a w międzyczasie, ginie kolejna z przyjaciółek Mattie. Bohaterka myśli, że kolejną ofiarą zabójcy może stać się jej siostra. Rozpoczyna się wyścig z czasem i próba świadomego przenoszenia się w ciała innych osób, celem poznania natury i tożsamości mordercy.

Jill Hathaway stworzyła powieść kilku dobrych zwrotów akcji, zbudowaną na standardowej konwencji: wielu podejrzanych, w tym ludzie z najbliższego otoczenia bohaterki, rosnący niepokój, mylne poszlaki, dawno skrywana rodzinna tajemnica, morderstwo w akcie zemsty. Wszystkie te elementy oraz napięcie utrzymane na stałym poziomie, sprawiają, że warto poświęcić lekturze jeden z jesiennych wieczorów.
Książka o wiele bardziej przypadnie do gustu młodzieży, która to znacznie lepiej zrozumie główną bohaterkę, dzięki niewątpliwej wspólnocie wielu życiowych doświadczeń, niż dorosły oczekujący od lektury [nawet kryminału] troszeczkę czegoś innego. Prosty język, bliski potocznemu, ułatwi odbiór każdemu, kto czyta po to, by się zrelaksować i dostarczyć sobie chwili przyjemności. To dobra książka, która przede wszystkim skupia się na psychice bohaterów. Autorka rezygnuje z budowania klimatu grozy i niebezpieczeństwa, na rzecz badania meandrów psychiki bohaterów głównych i pobocznych. Na kartach tej książki sprawnie połączone zostały dwa wątki, które bardzo dobrze wypadają jako spójna i wiarygodna całość.

Polecam każdemu, kto nie boi się wejść w umysł mordercy i stać się świadkiem bezlitosnej zbrodni. W wersji dla nastolatków.

Adrian Mole lat 39 i pół. Czas prostracji – Sue Townsend


Tytuł: Adrian Mole lat 39 i pół. Czas prostracji
Autor: Sue Townsend
ISBN: 978-83-7747-731-1
Liczba stron: 368
Rok wydania: 2012
Wydawnictwo: W.A.B. - dziękuję!

Kluczem do popularności Sue Townsend, pisarki, która mając 15 lat rzuciła szkołę, a  mając lat 18 założyła rodzinę; stała się wydana w 1982 roku pierwsza część z cyklu o Adrianie Mole’u. Był to Adrian Mole lat  14 i ¾. Sekretny dziennik.
Od tamtego czasu minęło 30 lat, a jej sława nie ustaje. Książki, których jest autorką tłumaczone są na trzydzieści języków świata, dzięki czemu mogą bawić ludzi na całej Ziemi.
Po owych trzech dekadach sukcesów, Adrian Mole wchodzi właśnie w kryzys wieku średniego, mając przed oczami widmo zbliżających się 40 urodzin i… nie tylko. Nad jego życiem zaczęły gromadzić się czarne chmury: księgarnia, w której od lat pracuje, i która zawsze była dla niego schronieniem i oazą spokoju, musi zostać zamknięta, a teren, na której się znajduje sprzedany sieci sklepów Tesco; jego mama postanawia zgłosić się do kontrowersyjnego i budzącego niemałe oburzenie widzów show, po to, by raz na zawsze wyjaśnić kwestię ojcostwa jednego ze swoich dzieci, a tym samym ujawnić przed całym światem wstydliwy sekret; jego żona wdaje się w romans z bogatym arystokratą, a jakby tego nie miało być dość, lekarze właśnie odkrywają u niego raka prostaty. Rangę rodzinnych dramatów podnoszą nieszczęścia mniejszej wagi, takie jak upór córki objawiający się stałym noszeniem do szkoły kostiumów rodem z bajek Disneya, zamiast obowiązkowego mundurka, który to zmusza Adriana do coraz częstszych wizyt w szkole.

Ulgą w przeżywaniu kłopotów i walce z chorobą, staje się dla bohatera pisanie dziennika, miernej w oczach ludzi, wielkiej w jego własnych – sztuki, a także rozkwitająca relacja z Pandorą. I psychoterapia, rzecz jasna.

Choć Adrian Mole od zawsze kojarzył się z humorem i komicznością, w tej publikacji przedstawia swoje nieco inne oblicze: wzrusza jego prosta walka z chorobą i reakcja na bolączki codzienności; w dojmująco szczery i rozbrajający sposób dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat niekwestionowanego cierpienia. Nie ma tutaj patetyczności, wzniosłego tonu i cierpiętnictwa: Adrian walczy z rakiem, jakby stał się to jedynie kolejny element jego życia, nieunikniony i zaakceptowany, kolejne wyzwanie, któremu należy sprostać. Mało takich opisów walki z chorobą w literaturze. To opowieść ciepła, niosąca nadzieję, pozbawiona wszelkich znamion martyrologii – taka jak życie osoby pogodzonej z losem i zachowującego humor bez względu na okoliczności. I choć humor ten czasem jest gorzki, właśnie przez to jawi się jako autentyczny. 
Niezwykle sprawnie czyta się tę lekturę, nie traktując jako kolejnej smutnej opowieści – to kontynuacja życia kogoś, kogo dobrze znamy, bez przystrajania w zdobne piórka, bez udawania, że pewne rzeczy go nie dotyczą. Z tym, że – to nie wątek choroby jest tutaj najważniejszy. Wszystko utrzymane jest w równych proporcjach – przez co tak naprawdę zatraca się główny motyw, a po przeczytaniu tej powieści nie zostaje się z żadnymi refleksjami. Adrian, niezmienny od lat, duże dziecko, z tymi samymi fobiami, nałogami, dziwactwami – taki jakiego znamy, tylko trochę bardziej pobrużdżony przez życie.


środa, 21 listopada 2012

Różowe piórka – Jan Sztaudynger


Tytuł: Różowe piórka
Autor: Jan Sztaudynger
ISBN:978-83-08-04990-7
Wydawnictwo: LIterackie
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 204
Udostępnienie: Sztukater


Jan Sztaudynger, to znany satyryk, który wyspecjalizował się w tworzeniu krótkich, jedno lub dwuwersowych rymowanych fraszkek, lapidarnych, oszczędnych w słowa, ale za to niezwykle humorystycznych.
Jak wielu z nas cytowało i wciąż czytuje mistrza Sztaudyngera, nie mając nawet takiej świadomości!
O czyje uszy nie obiły się teksty takie jak



Apel
Myjcie się, dziewczyny,
Nie znacie dnia ani godziny.
Czy też


Pouczenie
Nie da ci ojciec, nie da ci matka
Tego, co może dać ci sąsiadka

Te erotyczne fraszki na tyle weszły już do obiegu kulturalnego, że nie sposób dziś traktować ich inaczej, jak tylko wytwór masowej popkultury. Sama byłam zaskoczona, że ich autorem jest nie kto inny, jak mistrz miniatur literackich, jakim jest Sztaudynger.
Po części wynika to z tego, ze teksty owe znane i wypowiadane są przez wszystkich: częściej jednak w środowiskach podwórkowych niż w literackim gremium specjalistów. Ich zabawna formuła oraz podtekst erotyczny, stały się nośnikami niezwykle cennymi: teksty owe zyskały niebagatelną popularność, zatraciły jednak swoją pierwotną funkcję i – uśmierciły autora. Ich dzisiejsze funkcjonowanie, w żaden sposób nie przywołuje postaci twórcy. Został on niejako przekreślony, a jego istnienie wręcz zanegowane. Nikomu nie przyszłoby do głowy zastanawiać się nad autorstwem tych krótkich liryków, stanowią one bowiem część kultury masowej, anonimowej, w której to nie autor się liczy, ale tekst właściwy, pozbawiony jakichkolwiek kontekstów. Frywolna forma stygmatyzuje je pozwala zapomnieć, że gdzieś istnieje twórca i to twórca daleki od bylejakości i prostoty w jej negatywnym znaczeniu.
Teksty Sztaudyngera, to mistrzostwo lakoniczności. Są one krótkie i bogate w treść, skrzące humorem i ociekające ironią. Momentami sardoniczne, zawsze z zaskakującą puentą.
Różowe piórka, stanowią zbiór miniatur literackich charakteryzujących się formą libertyńską, figlarną, odrobinę nonszalancką. Te rubaszne tekściki tworzą niezwykły tomik soczystych utworów, mających za zadanie bawić i rozweselać. Wszystkie podejmują tematykę erotyczną, są pieprzne i zmyśle, nie brakuje im pomysłowości i finezji. Większość, to dwuwersy z elementami zaskoczenia, humoru i dosadnych sformułowań.
Tomik ten wzbogacają miniatury autorstwa Mai Berezowskiej – są to współgrające z treścią obrazki erotyczne.
Wielki zachwyt budzi wydanie: różowo-biała szata graficzna, przywodząca na myśl odautorską lekkość i rubaszność, podkreślona została przez różowe piórka doczepione do podwiązki, utrzymanej w tej samej kolorystyce, która to doczepiona jest do każdego egzemplarza książki. Zabieg ten niezwykle przyciągający, dodaje uroku samemu wydaniu, znamionuje pewien literacki dowcip, kokietuje i zaskakuje.
Czytelnik może stać się pąsowy jak sama okładka, gdy zostanie przyłapany na czytaniu tych, stanowiących majstersztyk formalny tekstów, co nie powinno budzić zgorszenia – ich ludyczność przyciągnęłaby każdego. Lapidarne, dosadne, sowizdrzalskie, jowialne – takie właśnie są teksty zgromadzone w tym tomiku.
Ich wybór także nie jest przypadkowy. Stanowią one realizację następujących tematyk: miłość i małżeństwo oraz szumowiny.
Co ważne, orientację w książce ułatwia alfabetyczny spis fraszek, który to unaocznia ich wielość na tak niewielkiej liczbie stron i usprawnia szukanie konkretnego tytułu.
Polecam tę publikację na chłodniejsze dni, skutecznie was rozgrzeje i rozweseli, daleko w tyle pozostawiając chandrę. Złaknieni jeszcze kilku próbek?


Szczęście…
Adam i Ewa,
I drzewa…
Na piękne nóżki
Para ud,
Godna ód.
Gorąco polecam!

wtorek, 20 listopada 2012

Agnieszka Przybysz – Przyciągnij miłość


Tytuł: Przyciągnij miłość
Autor: Agnieszka Przybysz
Wydawnictwo: Nowa Proza - zerknij do książki
ISBN: 978-83-7534-058-7
Rok wydania: 2012 [wydanie 2]
Ilość stron: 304


Przyciągnij miłość, to przewodnik budowania relacji, tworzenia związków z osobami, które mają pozytywny wpływ na nasze życia i wielki trening zadowolenia z siebie, przeniesiony na polskie realia i będący wynikiem wieloletnich doświadczeń zawodowych jego autorki – Agnieszki Przybysz.
Twórczyni, od lat zajmuje się coachingiem, który stanowi dla niej nie tylko pracę, lecz przede wszystkim motywację do dalszych działań i wielką inspirację. Dzięki jej propozycjom wielu Polaków zaczęło osiągać sukcesy w sferze zawodowej, ale też osobistej. Proponowane przez nią treningi zyskały aprobatę setek ludzi, a liczba zadowolonych z efektów stale rośnie.
Trening budowania relacji, raz zastosowany, stanie się dla wielu nierozłącznym towarzyszem życia.
Zaletą tej ksiązki jest dołączona do niej seria edukacyjna na wideo, którą pobrać można bezpośrednio ze strony poświęconej książce. Wizualizacja pomoże lepiej wprowadzić pewne elementy w życie, a ponadto stanie się urozmaiceniem w codziennym treningu i w walce o zdrowie relacje.
Przybysz w swojej publikacji proponuje czytelnikom serię autorskich ćwiczeń, których zadaniem jest oczyszczenie się z negatywnych emocji i otworzenie na nowe związki. Są to m.in. listy uwalniające czy prysznic mentalny, ale też zwyczajna analiza języka miłości, tworzenie listy wartości i ulubionych zajęć. Nic nowatorskiego i zaskakującego.
Książka ta ma za zadanie nie tylko uwolnienie z blokad i przyciągnięcie miłości w związkach partnerskich, lecz ma także służyć jako pomoc przy budowaniu harmonijnych relacji biznesowych. Autorka obiecuje, że dzięki jej propozycjom staniesz się osobą szczęśliwą, spełnioną, ubogaconą przez wspaniałe relacje w każdej ze sfer życia.
Publikacja ta, to przede wszystkim próba zachęcenia czytelników do wprowadzenia w ich życie konkretnych zmian, ale i zbiór relacji osób, które swój kurs już ukończyły, a których codzienność zmieniła się nie do poznania.

Jeśli szukasz pomocy, bo nie jesteś zadowolony z własnego życia i nie potrafisz sobie z nim poradzić – być może Przybysz stanie się dla Ciebie deską ratunkową.
Dla mnie, czas spędzony na lekturze okazał się być w dużej mierze marnotrawstwem. Tekst trąci banałem, reakcje ludzi wydają się zbyt przesadzone, wyidealizowane, oczekiwane. Kosztem promocji zabrakło autentyzmu. Wszystkie „recenzje” wydaja się być pisane na zamówienie, autorzy listów pisanych do autorki widzą w niej niejako swoją wybawicielkę.
Być może są to zdania szczere, daleka jestem od negowania tego – jednak wówczas, książka ta, jawi się jako dość smutna i gorzka analiza kondycji społeczeństwa, które nie ma w sobie dość siły, by samodzielnie zawalczyć o szczęście i własne życie, społeczeństwa bez woli, bez chęci – podatnego jedynie na propozycje innych. Jak to o nas świadczy? Czy naprawdę tak trudno wziąć nam odpowiedzialność za własne życie, związki i relacje. Czy naprawdę żyjemy w czasach, kiedy jedynym ratunkiem staje się coaching, ewentualnie porady psychologów i psychiatrów?
Dawno żadna książka tak mnie nie zirytowała i nie rozdrażniła. Jestem dla siebie pełna podziwu, że udało mi się przez nią przebrnąć. Choć ma kilka walorów [kilka, do policzenia na palcach jednej ręki], to na dobrą sprawę dotyczą one rzeczy, o których moglibyśmy przeczytać w dowolnym miejscu sieci lub też, wysilając się na tyle, by samodzielnie rozważyć stan swoich relacji, wpaść na nie w domowym zaciszu, bez konieczności płacenia za rady oczywiste.
Brak nam zdrowych relacji i związków, więc szukamy pocieszenia w poradnikach, ot, cały sekret.
A książka się sprzedaje, treningi przyciągają rzesze ludzi...


______
Strona autorki: http://agnieszkaprzybysz.com
Strona książki: http://przyciagnijmilosc.pl/coachingrelacji

poniedziałek, 19 listopada 2012

Wierszyki z dziecięcego pokoiku – Ewelina Chrześcijan


Tytuł: Wierszyki z dziecięcego pokoiku
Autor:Ewelina Chrześcijan
Wydawnictwo: Novae Res - dziękuję!
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 24
ISBN: 978-83-7722-071-9

Ewelina Chrześcijan, to twórczyni przesympatycznej książeczki dla dzieci, w której zamieściła liczne wierszyki.
Jej teksty, to krótsze, bądź też dłuższe rymowane historyjki, z których każda kończy się puentą i morałem. Jej walory dydaktyczne są bardzo duże: dzięki przystępnej formie, rytmiczności i melodyjności, wierszyki te czyta się niezwykle przyjemnie, wpadają w ucho, są łatwe do zapamiętania, a wnioski z nich płynące wyjaśniają wiele kwestii w sposób przystępny dla najmłodszych.
Autorka w swoich utworach zachęca czytelników między innymi do włączenia się w życie domowe: sprzątanie, gotowanie, pomoc rodzinie, szacunek do tego co się ma; w prosty sposób uczy cyferek; zachęca do odkrywania świata, poprzez historię małego dziecka, przed którym całe życie stoi otworem; wyjaśnia, że należy dbać o zęby, stosując komiczne porównanie do Baby-Jagi, która to zaniedbała. Zabawnie przedstawia także dziewczynkę, która miała kiepski dzień, pokazuje dzieciom, że każdy ma prawo do złego humoru, jednak nie powinien przez to ranić innych, a znaleźć powód do radości.

Zawiera także teksty mogące służyć za kołysanki i lekturę przed snem: uspokajającą, radosną, pozwalającą zasnąć w dobrym nastroju.
Książeczka posiada piękną szatę graficzną, obrazki przywodzą na myśl tradycyjne bajki, tworzą poczucie bezpieczeństwa poprzez swoją ciepłą tonację. Podkreślają walory książki, czynią ją jeszcze bardziej radosną.
Z pewnością każde dziecko chętnie poznałoby Wierszyki z dziecięcego pokoiku, które okażą się bardzo pouczające.

niedziela, 18 listopada 2012

Anna Karenina - Lew Tołstoj


Tytuł: Anna Karenina
Autor: Lew Tołstoj
ISBN: 978-83-240-2215-1
Wydawnictwo: Znak
Ilość stron: 1056
Rok wydania: 2012

Gatunek: dramat
Produkcja: Francja, Wielka Brytania
Premiera: 23 listopada 2012 [Polska]
Reżyseria: Joe Wright
Scenariusz: Tom Stoppard
Obsada: Keira Knightley, Jude Law, Aaron Taylor-Johnson i in.

Pisanie recenzji jednego z najwybitniejszych dzieł literatury dziewiętnastowiecznej, a przy tym największego dzieła o miłości tamtych czasów, to niemalże zbrodnia i... strata czasu.
Ponadczasowe dzieło Lwa Tołstoja broni i opisuje się samo. Gdybym zaczęła snuć refleksje o jego przynależności do dzieł pozytywistycznych, cech charakterystycznych tej epoki, konwencji i in., odarłabym je z całej magii i przeoczyła to, co najistotniejsze. Z tego powodu, dla tych, którzy nie znają Kareniny, zarysuję jedynie fabułę.

Anna Karenina opowiada historię wielkiej miłości bohaterki tytułowej i Aleksego Wrońskiego. Miłości, której na drodze do szczęścia i spełnienia stały konwenanse i opinia publiczna. Anna, to żona Aleksieja Aleksandrowicza Karenina, mężczyzny dużo starszego, ale za to majętnego i zasłużonego dla Rosji. Mężczyzny, który zapewnia jej życie dostatnie i stabilne, choć nieco nudne, bo ograniczone do niemalże rytualnych udziałów w proszonych wizytach, towarzyskich ploteczkach, balach, wyjściach do opery. Anna spełnienie znajduje w roli matki, mimo że jej sława wyprzedza ją samą także i na salonach Petersburga, gdzie często uświetnia swoją obecnością wiele przyjęć.


Rutyna jej życia zostaje zaburzona, gdy poznaje hrabię Wrońskiego, społecznie uznawanego za kandydata do ręki Kitty. Gdy jednak Aleksy i Anna spotkali się pierwszy raz, ich namiętność została rozbudzona, stając się kluczem do wielkiego szczęścia i wielkiej tragedii.


Karenina początkowo opierała się rodzącemu się uczuciu, by pozostać wierną żoną i dobrą matką, szybko jednak uległa miłości, której do tej pory nie znała.
Swoją decyzją sprawiła, że z towarzyskiego piedestału została zrzucona na samo dno - okryta hańbą i wstydem budzi odtąd zgorszenie wszędzie, gdzie się pojawi.

Tołstoj zarysował bogate portrety psychologiczne głównych bohaterów, a także doskonale przedstawił społeczeństwo owych czasów. Nie dziwi, że jego dzieło stało się historią ponadczasową, okrzykniętą jedną z największych "love story", w której każdy czytelnik [a częściej: czytelniczka] odnaleźć może siebie, a która od lat staje się inspiracją zarówno dla reżyserów teatralnych, jak i kinowych.





Rok 2012, to rok przełomu: Joe Wright formuje dzieło łączące obie konwencje. Idziemy do kina, po to, by zobaczyć stworzony z wielkim rozmachem spektakl, podkreślający sztuczność wielu relacji i wyjaskrawiający wizję życia jako teatru.
To adaptacja świeża, nowoczesna, a przy tym doskonale oddająca ducha epoki, malująca doskonały pejzaż rosyjskich elit, zmontowana w sposób brawurowy, rewelacyjnie podkreślający przejścia między kolejnymi scenami i wskazująca na podobieństwo wielu aspektów życia.
Do kin przyciągnie obsada, ale z całą pewnością docenimy również i resztę.
Piękna adaptacja, będąca ucztą dla oczu, zwłaszcza dla miłośników teatru:) Odbiór uatrakcyjnia równie wspaniała ścieżka dźwiękowa - w tym filmie niemalże każdy szczegół doprowadzony jest do perfekcji, oddając ducha książki, choć pomijając wiele elementów.
Polecam to wspaniałe widowisko.





PS Uwielbiam to, że nowe próby adaptacji zachęcają do powrotu do lektury tej książki albo [jeszcze lepiej!] sięgnięcia po nią po raz pierwszy! :)



piątek, 16 listopada 2012

World of Warcraft. Jaina Proudmoore. Wichry wojny – Christie Golden


Tytuł: Jaina Proudmoore. Wichry wojny
Autor: Christie Golden
Rok wydania: 2012 [premiera dziś!]
ISBN: 978-83-7574-861-1
Wydawnictwo:
Fabryka Słów
Liczba stron:
400
Udostępnienie:
Sztukater - dziękuję!

World of Warcraft, to jedna z najpopularniejszych gier świata, od 2004 roku zrzeszająca przed ekranami komputerów coraz liczniejsze grono fanów. Gra ta skupia się wokół uniwersum Warcrafta, w którym to gracze mogą wraz ze stworzonymi przez siebie bohaterami oraz innymi graczami, odkryć wielki świat zdominowany przez stałe wypełnianie kolejnych misji.
Fenomen tej rozgrywki, to możliwość stałej interakcji i rozwoju, a o jej popularności, nieprawdopodobnej sławie i zasięgu zaświadczyć mogą statystyki pochodzące ze sprzedaży dodatków Kataklizm i Gniew Króla Licza, które ustanowiły rekordy najszybciej sprzedających się gier wszech czasów.
Bohaterowie gry, będący inspiracją dla milionów ludzi na całym świecie, zostali przeniesieni na karty książki, która z całą pewnością będzie stanowiła niezwykłe uzupełnienie historii dla miłośników gry, ale która będzie także zachętą do wkroczenia w ten niezwykły świat dla wszystkich tych, którzy swoją przygodę z Warcraftem rozpoczynają właśnie od niniejszej publikacji.
Wydarzenia opisane w Wichrach wojny, mają miejsce już po Kataklizmie dotykającym Warcraft. Królestwa podzieliły się, bitewny kurz powoli opada, jednak nastroje buntu miast niknąć, rosną w siłę. Sytuację napięcia potęguje kradzież magicznego artefaktu, Źrenicy Światła, który źle użyty może spowodować zniszczenie świata. Głównym podejrzanym staje się Garrosh, przygotowujący się otwartej wojny z pozostałymi rasami, na których czele staje Jaina Proudmoore, wspierana przez magów z Kirin Tor. Kobieta jest strażniczką pokoju, pragnącą pogodzić zwaśnione ludy i nie dopuścić do przelewu niewinnej krwi. Niestety, jej pragnienia zostaną zweryfikowane, gdy po ataku Hordy na Theramore, po dawnym świecie nie pozostanie już nic… U boku Lady Proudmoore stanie jeden z Niebieskich Smoków, będąc dla niej oparciem i głosem dawnej Jainy, nieskażonej piętnem niesprawiedliwej wojny.
Heroiczny epos, mający za główną bohaterkę kobietę, to głos baśniowości świata wirtualnego przeniesiony na karty ksiązki.
Christie Golden wykreowała przestrzeń, w której chce się przebywać, budując fabułę całej opowieści na wątku jednej bitwy, zmieniającej losy całego świata. Jej tekst, to dyskurs pokoju i wojny, wyścig szwarccharakterów i piewców pokoju, świadectwo istnienia wartości, których zmierzch coraz częściej obserwujemy, a nade wszystko głos w debacie nad fenomenem świata gier komputerowych, przeniesiony na fundamenty bardziej przystępne dla tradycyjnych badaczy kultury.
Powieść tę czyta się doskonale, nagromadzenie czasowników buduje dynamikę i wpływa na szybkość akcji, a także na wzrastające napięcie. Mnogość opisów statycznych, pozwala na dokładną penetrację świata, w którym przyszło nam się znaleźć, a wielość ras będących bohaterami powieści [taureni, orkowie, elfowie, ludzie, smoki] wpływa na jakość i barwność świata przedstawionego.

Książka ta nie kończy się jedynie urwaną historią, stanowiącą zapowiedź kolejnych części: jest także uzupełniona o informacje „dla zapalonych czytelników”, odsyłające do innych tekstów kultury, traktujących o postaciach przedstawionych w Wichrach wojny oraz o słowniczek, będący dobrą ściągawką dla wszystkich tych, którzy nie dość dobrze znają uniwersum, wokół którego zbudowana została narracja . Jest to więc kompilacja powieści oraz zachęty do przekroczenia świata Warcraftu także i w grze.
Gratka dla fanów, a przy okazji dobrze skonstruowana opowieść fantastyczna.
Polecam – spodoba się nawet dotychczasowym ignorantom, takim jak jaJ


środa, 14 listopada 2012

Życie, które działa – Bill Hybels


Tytuł: Życie, które działa
Autor: Bill Hybels
Wydawnictwo: Esprit - dziękuję!
ISBN: 978-83-60040-52-2
Rok wydania:
2008
Ilość stron: 292

Bill Hybels, w swojej książce Życie, które działa, słusznie zwraca uwagę na pewien imperatyw rządzący naszym życiem – człowiek rzadko posiada tak silne samozaparcie i dyscyplinę, by zrobić coś, gdy nikt tego od niego nie oczekuje. Innymi słowy, jako ludzie działamy tylko wtedy i tylko dlatego, że ktoś lub coś nas do tego zmusza: musimy jasno widzieć cel, który przyświeca naszym posunięciom. Prokrastynacja mogłaby być drugimi imieniem większości z nas, wielokrotnie możemy zaobserwować u siebie i u innych przekładanie wszystkiego „na później”, które ma nigdy nie nadejść. Zaleniwienie, niechęć do robienia czegokolwiek bez przymusu, brak samodyscypliny, działania na przekór, z własnej nieprzymuszonej woli i pod prąd. Przyzwyczajeni do natychmiastowości i szybkości, łatwo popadamy w zniechęcenie, gdy nasze działania nie przynoszą momentalnych efektów, a co za tym idzie – popadamy w coraz większe zniechęcenie.
XXI wiek nie sprzyja samodyscyplinie, kształtuje raczej postawę człowieka oczekującego gotowych zadań i rozwiązań. Promuje człowieka będącego egoistką, narcyzem w najczystszej postaci, skupionym tylko i wyłącznie na sobie.
Hybels za sprawą swojej publikacji, zachęca człowieka wrzuconego we współczesne realia do świadomego życia: poszukiwania prawdy i mądrości w kłębowisku zbędnych, raniących i fałszywych treści. Swoją książkę podzielił na kilka części: każdej z nich przyświeca Mądrość zaczerpnięta z Księgi Przysłów oferującej bogactwo rad z każdej sfery życia: pracowitości, samodyscypliny, wyboru przyjaciół i partnerów, prowadzenia zdrowego stylu życia, zarządzania finansami, dbałości o ciało i ducha, potrzeby troski o biedniejszych od siebie, radzenia sobie z gniewem – najtrudniejszą z emocji, a także wiele, wiele innych.
Tytuły rozdziałów tej publikacji mówią same za siebie i są niejako syntezą tego, co w nich znajdziemy. Kolejno: szukaj mądrości, przejmij inicjatywę, czyń dobro, mów prawdę, wybieraj mądrze przyjaciół, zawrzyj dobre małżeństwo, walcz o dobre małżeństwo, twórz silną rodzinę, pielęgnuj współczucie, opanuj gniew, zaufaj Bogu we wszystkim. Publikacja ta to niemalże dekalog mądrego człowieka, rozwinięty o przykłady z życia, konkretnych sytuacji, a nie tylko suchych faktów.

Warto zwrócić uwagę na ostatnie kilka stronic książki, na które składają się pytania do refleksji i dyskusji dostosowane do każdej z kolejno podejmowanych tematyk. Doskonała lektura dla osób pragnących żyć świadomie, mądrze i szczęśliwie – bez obarczania się niepotrzebnym balastem negatywnych emocji i gromadzeniem frustracji.
Hybels stara się odpowiedzieć na pytania o to jak żyć w zgodzie z sobą i innymi, jak stawiać sobie wymagania i cele, bez czekania na to, aż ktoś inny wyznaczy nam kierunek dążeń, jak znajdować wartościowych przyjaciół, którzy sprzyjają naszemu pozytywnemu wzrostowi.
Co ważne, Hybels udowadnia, ze prawdy te znane są od wieków i nigdy nie straciły na aktualności.
Bardzo dobra książka, zachęcająca do zmian, unaoczniająca nasze zapatrzenie w siebie i zamknięci na drugiego człowieka w różnych sferach naszego życia. Miejscami bolesna, jednak właśnie to w dużej mierze zaświadcza o jej realnej wartości i użyteczności.

Polecam tę podróż w poszukiwaniu mądrości.


wtorek, 13 listopada 2012

Drood – Dan Simmons

Tytuł: Drood
Autor: Dan Simmons
ISBN: 978-83-7480-268-0
Wydawnictwo: MAG - dziękuję!
Rok wydania: 2012
Cena: 69 zł
Liczba stron: 832
Niewiele powstaje dziś książek, które można by określić mianem rzetelnych.
Coraz częściej pisarze idą na łatwiznę, ciągną dobrze sprzedający się wątek, robią z przyzwoitych tekstów tasiemce bez ładu i składu, licząc na naiwność czytelnika.

Na całe szczęście, w kakofonii publikacji słabych, wciąż można odnaleźć książki naprawdę zajmujące, napisane z sercem, rzetelnie, płynnie, takie, w których nawet momenty bez akcji nie jawią się jako nużące, bo – czy to w ogóle dziś jeszcze się zdarza? – rekompensują je piękne, bogate językowo opisy.
Dan Simmons, amerykański pisarz science fiction, skłaniający się także ku takim gatunkom jak fantastyka czy horror, w tekście Drood, wykorzystał elementy przynależące do każdej z wymienionych form literackich, tworząc tym samym dzieło nietuzinkowe i na długo zapadające w pamięć.

Postać Drooda, wprawny czytelnik miał okazję poznać za sprawą jednej z powieści Charlesa Dickensa – Tajemnicy Edwina Drooda, która to staje się, notabene, jedną z bohaterek książki Simmonsa.
Tekst stworzony przez Dickensa okazał się być publikacją najważniejszą, tą za sprawą której przeszedł on do legendy, podobnie jak samo dzieło. Niedokończone, pisane w odcinkach, tajemnicze, szeroko komentowane, a także – w jakiś niewypowiedziany sposób związane ze śmiercią samego twórcy. Nie dziwi więc, że dzieło to doczekało się szeregu kontynuacji, alternatywnych zakończeń, wyjaśnień, pisarskich prób wypowiedzenia tego, czego nie udało się dokończyć samemu autorowi.

W postaci Drooda upatrywano równie tajemnicze indywiduum. Katastrofa kolejowa, w której miał wziąć udział Dickens 9 czerwca 1865, stała się dla niego datą graniczą – początkiem końca, a jednocześnie wstępem do koszmaru i, według Simmonsa, znajomości z tą zagadkową i troszeczkę zakulisową postacią. Amerykański pisarz całe swoje ponad ośmiuset stronicowe dzieło zasadził na jednym słowie: zagadka.

- Po prostu Drood... - powtórzyła Sal. - Emma laskarka twierdzi, że był kiedyś żeglarzem; Yahee, który jest straszy niż matka Abdallah i cały świat, mówi, że wcale nie był żeglarzem, tylko dawno temu przypłynął tu na jakimś statku jako pasażer. Może to było sześćdziesiąt lat temu, a może i sto. Są jednak zgodni, że przypłynął z Egiptu...[1]

Narratorem powieści jest Wilky Collins, inny znany pisarz swoich czasów, obok Dickensa, a jednocześnie jego wieloletni przyjaciel i współpracownik. Wydarzenia spisane są w formie memuaru, mającego ukazać się wiele lat po śmierci obu mężczyzn i dotrzeć właśnie do nas – czytelników XXI wieku, którzy nie pamiętają już Londynu wyłaniającego się z oparów opium. Pamiętnik ów pisze się niejako sam – wydarzenia przyciągają czytelnika, który ma wrażenie, że podobnie jak bohaterowie Simmonsa, stał się nieświadomą ofiarą mesmeryzmu poddaną hipnotycznemu transowi.

Znacie to skupienie uwagi, pozwalające wyłączyć dopływ wszelkich bodźców zmysłowych, z wyjątkiem słów ogarnianych oczami, które przychodzi, kiedy bierzemy się za dobrą książkę?
-No pewnie! - wykrzyknął Dickenson. - Świat po prostu znika. Wszystkie inne myśli znikają! Zostają tylko widoki i dźwięki, i bohaterowie, i świat stworzony dla nas przez pisarza! Równie dobrze człowiek mógłby zostać znieczulony na przyziemny świat wokół nas. Wszyscy czytelnicy tego doświadczają. [2]

Co ciekawe, książka ta, nie jest jedynie opowieścią o Dickensie i jego najgłębiej skrywanym sekrecie; nie jest tekstem wyjaśniającym sens znajomości z Droodem i jego proweniencję; jest także, a może nade wszystko bogatą panoramą XIX wiecznej Anglii, wraz z wszystkimi zwyczajami z nią powiązanymi. To przegląd Londynu takiego, jakim był: sfery dżentelmenów, raczących się fajkami w domowym zaciszu, wyjeżdżających w literackie trasy; ale też biedoty podmiejskiej, skrywanej głęboko w podziemiach tworzącej się aglomeracji, uciekającej od codziennych trudów, dogorywającej w mrokach i oparach najlepszego, ale też najniebezpieczniejszego opium, pod rządami enigmatycznego i niezbadanego Drooda. Drooda-fantazji? Drooda-człowieka? Kim tak naprawdę jest ta postać, ukazująca się tylko nielicznym, oskarżona o setki bestialskich mordów i czego oczekuje od jednego z najwybitniejszych pisarzy wszech czasów?
Czy jest jedynie wytworem wyobraźni twórcy o niepohamowanej wirtuozerii słowa, ale też hołubiącego fantazję, a na dodatek – co nie wydaje się być bez znaczenia – uzależnionego od coraz silniejszych dawek laudanum? Czy jest efektem hipnozy, której poddał swojego przyjaciela Dickens coraz mocniej interesujący się sprawami mesmeryzmu? A może jest to postać z krwi i kości, faktyczny kapłan egipskich wierzeń, pragnący przejąć władzę nad światem? Czytelnik do końca nie wie, w jakiej przestrzeni się znajduje – czy jest świadkiem streszczenia wydarzeń faktycznie mających miejsce, bogato udokumentowanych; chociażby poprzez przytaczanie fragmentów biografii osób istniejących, czy też przebywa właśnie w sferze fantasmagorii i wyobrażeń utalentowanego twórcy, z bogatą wyobraźnią, którą bez trudu potrafi przekuć w historię sprawiającą wrażenie autentycznej.
Wiarygodność w tej książce podważana jest po wielokroć: i to wiarygodność samego narratora, ale też Dickensa, którego wypowiedzi traktowane są jako kolejna sztuczka wielkiego mistrza.

Drood, to wileki dyskurs fikcji i realności, zacieranie granic między dziełem literackim, a tekstem będącym relacją z wydarzeń, a nade wszystko to niezwykle sprawnie napisana powieść, oddająca ducha XIX-wiecznego Londynu i nad wyraz wciągająca.

Simmons, staje się znakiem jakości i gwarancją dobrze spędzonego czasu przy lekturze.
Gorąco polecam!

____
[1] Drood, Dan Simmons, MAG, 2012, s. 92.
[2] Tamże, s. 251.

poniedziałek, 12 listopada 2012

Miecz – Timo Parvela


Tytuł: Strażnicy Sampo I. Miecz
Autor: Timo Parvela
Wydawnictwo: Kojro - dziękuję!
ISBN: 978-83-928235-2-0
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 200
Cena: 36,49



Miecz, to pierwsza część trylogii Strażnicy Sampo, będącej zapisem przygód grupy dziewczyn i chłopaków wciągniętych w walkę o przedmiot, mający przynosić szczęście i dobrobyt. Jego magiczne właściwości znane są od wieków, dlatego też wielu pragnie go zdobyć i wykorzystać do własnych celów.
Seria ta oparta jest na motywach fińskiego eposu Kalevala, jest jednak współczesną wariacją na jego temat, przeniesieniem mitu na rzeczywistość współczesną i problemy bieżące. Timo Parvela niezwykle zręcznie dokonał tego przeniesienia, zaszczepiając tym samym wrażenie uniwersalności samego mitu i jego znaczenia także i dziś.
Kalevala, dosłownie Kraina Kavela, ważnego bohatera dla Finów, ale także pozostałych ludów bałtyckofińskich, to poemat, w którego skład wchodzą pieśni ludowe oraz legendy opracowane przez Eliasa Lönnrota. Jest to także fiński epos narodowy, co wskazuje na jego silne znaczenie i mocne zakorzenienie w kulturze tamtych rejonów. Poemat ten miał spore znaczenie w budzeniu świadomości narodowej i po dziś dzień stanowi morze inspiracji, o czym świadczy chociażby najnowsza trylogia Parveli, kierowana do młodzieży.

Bohaterowie Miecza, dowiadują się, że podobnie jak ich zaginieni ojcowie, są Strażnikami Sampo. Następuje zderzenie dwóch światów: tego znanego, oswojonego, codziennego, chciałoby się rzec – realnego oraz świata podań i legend, świata, który do tej pory wydawał im się jedynie mrzonką, niemającą nic wspólnego z ich życiem. Za sprawą instrumentu o magicznych właściwościach – kantele, ich dotychczasowa przestrzeń staje na głowie: znajdują się w centrum niebezpieczeństwa, muszą wykazać się niezwykłym sprytem i odwagą, by zapobiec katastrofie.
Wszystko to balansuje na granicy dwóch rzeczywistości, które się przenikają, są elastyczne i często nie sposób dostrzec, w której właśnie się znajdujemy.

Parvela stworzył książkę, która z całą pewnością przypadnie do gustu młodzieży: zawiera bowiem zarówno wątki sensacyjne, jaki fantastyczne, wskazuje na wartość współpracy i przyjaźni, otwiera na wierzenia innych kultur, daje możliwość przekroczenia granic własnego świata. Książka ta będzie doskonałym wstępem do przygody z fińskimi legendami i wierzeniami, które osiągają coraz większą popularność, także i w Polsce.

W książce tej dostrzegam także jeszcze jedną, znaczącą zaletę: przeniesienie eposu na tekst przystępny dla młodych. To doskonały zabieg mający przybliżyć to, co znaczące, w sposób jasny i, co najważniejsze, wciągający.

Polecam.

niedziela, 11 listopada 2012

Pisarz rodzinny – Gregoire Delacourt


Tytuł: Pisarz rodzinny
Autor: Grégoire Delacourt
Wydawnictwo: Drzewo Babel - dziękuję!
ISBN: 9788389933249
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 196


Jak wielu z nas chwalono w dzieciństwie za każdy przejaw talentu, chociażby wątpliwego? W jak wielu z nas starano się doszukać potencjału, zachęcić do rozwoju, ukierunkować, pochwalić? Czy jednak ktokolwiek z nas w wieku 7 lat, został obarczony brzemieniem w postaci jasno określonego kursu dalszego życia? Édouard został mianowany pisarzem rodzinnym. Tylko tyle i aż tyle. Przydomek ten jednak zdeterminował całe jego życie, dał mu złudne pragnienie i myśl o talencie, którego nigdy nie posiadł. Tylko dlatego, że będąc dzieckiem, miał dryg do tworzenia częstochowskich rymów, nagminnego używania figury retorycznej znanej jako homoietoleuton, które to umiejętności przyczyniły się do powstania rymowanki zmieniającej całe jego życie:
Mamo
Nie jesteś piżamą
Tatku
Płyniesz na dużym statku
Babciu
Mysz się schowała w kapciu
Dziadziusiu
Wszyscy robią siusiu.

Dla dziecka wierszyk pozostaje wierszykiem, radość płynąca z jego pozytywnego odbioru zachętą do dalszych działań, dla Édouarda jednak stał się on przekleństwem: rodzice zachwyceni prosili go o deklamację przy każdej nadarzającej się okazji, nawet gdy chłopak dawno wyrósł już z dziecięcych ubranek. Na pozór niewinna rymowanka stała się dla niego przeznaczeniem, przed którym nie sposób uciec. Fatum, będące zalążkiem stałego poczucia odpowiedzialności za dobrobyt i szczęście całej rodziny, której on – pisarz – miał być trwałym spoiwem. Nagminne stosowanie homoietoleutonu w oczach rodziny predestynowało go do bycia kimś wybitnym, kimś, kto talent do rymowania przekuje w prawdziwy talent twórczy, stworzy dzieło, o którym będą pamiętać kolejne pokolenia.
Niestety, Édouard czy to z powodu braku wrodzonego daru, czy tez nieumiejętności pracowania nad warsztatem pisarskim, czy też z powodu presji – nigdy mistrzem pióra nie został, a przydomek nadany mu w dzieciństwie zaciążył nad wszystkimi jego relacjami i marnymi próbami ułożenia sobie życia.
Wątpliwy talent bohatera, próbował, niczym tonący, dać o sobie znać jeszcze kilka razy: w internatowych toaletach, gdzie chłopak dał upust swoim frustracjom i nagryzmolił obraźliwe teksty, oczywiście rymowane; a także w agencji reklamowej, gdzie bardziej przypadkowo, niż z powodu talentu, udaje mu się pracować słowem.
Powieść Delacourta, to wędrówka przez całe życie Édouarda naznaczone piętnem pisarskim. Bohater obwinia siebie i swoje niespełnienie w dziedzinie wyznaczonej przez rodziców, za przyczynę wszystkich rodzinnych tragedii: depresję ojca, romanse matki. Przez całe jego życie w oczy rzuca się jedna rzecz: nadszarpnięta nić relacji, której nic nie potrafi odbudować: ani milczenie, ani rozmowa, której notabene także brakuje.
Odnoszę wrażenie, że Delacourt napisał książkę uniwersalną, o problemie starym, znanym, przepracowanym, wyświechtanym: zbytnich ambicjach rodziców co do poczynań ich dzieci, a w konsekwencji tragedii niespełnienia, poczucia zawodu, klęski i wyrastania kolejnego pokolenia ludzi nieszczęśliwych. To opowieść o przelewaniu swoich frustracji na młodych, o próbie ujrzenia w nich innych siebie i przesunięcia granicy odpowiedzialności za własne szczęście na drugiego człowieka. Smutna to opowieść, ale jakże aktualna i prawdziwa.

sobota, 10 listopada 2012

Jestem blisko – Lucyna Olejniczak


Tytuł: Jestem blisko
Autor: Lucyna Olejniczak
ISBN: 978-83-7839-366-5
Rok wydania: 2012
Wydawnictwo: Prószyński - dziękuję!
Cena: 29,90 zł
Zapowiedź historii zbudowanej na irlandzkiej atmosferze, wierzeniach i klimacie celtyckim zawsze budzi moje zainteresowanie.
Rzadko zdarza się, by rozczarowała mnie powieść, która upleciona jest właśnie z tych elementów. Niestety w przypadku najnowszej publikacji Lucyny Olejniczak, matki takich tekstów jak Wypadek na ulicy Starowiślnej oraz Dagerotyp. Tajemnica Chopina, tak się właśnie stało.
Autorka dość nieporadnie rozpoczęła książkę, dając nadzieję na zupełnie inne rozwiązania. Akcja poszła w nieprzewidzianym kierunku i, mam wrażenie, zatraciła swój pierwotny kierunek. Obrót spraw mnie zaskoczył, jednak nie tego spodziewałam się po tej książce i stąd duże rozczarowanie.
Zaczyna się od przyjazdu Tadeusza i Lucyny do irlandzkiego miasteczka New Ross. Mieli oni odwiedzić znajomych oraz wspólnie przeżyć doroczne obchody ku pamięci jednego z najwybitniejszych twórców irlandzkich –  Jamesa Joyce’a. Przypuszczam, że po takim wstępie, każdy czytelnik spodziewałby się dalszego rozwoju wypadków związanych właśnie z tym wątkiem.
Niestety, zostaje on nagle urwany, po to, by całkowicie zmienić przebieg fabuły, zatracając tym samym jej pierwotne znaczenie: oto małżeństwo poznaje historię związaną z domem zamieszkiwanym przez ich gospodynię. Niemalże sto lat wcześniej, dziewczynka, która w nim żyła, zaginęła bez wieści w niewyjaśnionych okolicznościach. Od tamtego czasu słychać zawodzenie banshee, a w wyniku kiepsko przeprowadzonego śledztwa, o zamordowanie dziewczyny oskarżony został majętny syn sąsiadów, któremu na kilka dni wcześniej odmówiła ona zamążpójścia. Ciało dziewczyny nie zostało nigdy odnalezione. Aż do teraz…
Córka gospodyni, Małgosia, po ponownym usłyszeniu historii, zaczyna przeglądać stare dokumenty dotyczące sprawy i postanawia wznowić śledztwo na własną rękę. Po stu latach pragnie dowiedzieć się, co stało się z niewinną dziewczyną.
Niestety, także i ona znika. A banshee znów zawodzi.
Wówczas to Lucyna, Tadeusz i ich znajomi postanawiają podążyć tropem zaginionych i zawalczyć o życie młodej dziewczyny. Na swej drodze spotkają wiele nieprzewidzianych komplikacji, nie wyłączając żądania okupu.

W ten sposób, dosyć kiepsko skomponowany, przechodzimy od obchodów dni Joyce’a do prawdziwie sensacyjnej zagadki. Czyta się ją lekko, język jest prosty, tajemnica nieskomplikowana. Autorka wykorzystała charakterystyczne elementy powieści sensacyjnej i połączyła je z wątkami obyczajowymi, tworząc tym samym kontaminację stylów okraszonych atmosferą mglistej Irlandii.
Żałuję, że twórczyni nie pokusiła się o pociągnięcie wątku związanego z Joycem, bo szczerze mówiąc, właśnie na to liczyłam najbardziej. Po lekturze jednak, zupełnie nie rozumiem w jakim celu został on w ogóle poruszony. Stanowi on dość kiepską klamrę kompozycyjną, nie mającą żadnego większego znaczenia dla treści. Być może to sławne nazwisko miało do książki przyciągnąć, lecz budzi jedynie rozczarowanie.
Sama intryga sensacyjna również nie stanowi żadnego novum.  Jestem blisko, to kolejna niezobowiązująca lektura na jesienne wieczory. Jedna z wielu, taka, o której szybko się zapomni, a którą jednak w ramach relaksu można sobie zafundować.