niedziela, 26 stycznia 2014

Poślub ją i bądź gotów za nią umrzeć – Constanza Miriano


Tytuł: Poślub ją i bądź gotów za nią umrzeć
Autor: Constanza Miriano
Wydawnictwo: Esprit
ISBN: 978-83-63621-43-8
Ilość stron
: 232
Cena: 29,90 zł
Cykl dwu książek Constanzy Miriano, wydanych w Polsce równocześnie, na całym świecie wywołał ostry sprzeciw środowisk feministycznych.
Choć Poślub ją i bądź gotów za nią umrzeć to pozycja dedykowana mężczyznom, tak naprawdę samego „mężczyzny dla mężczyzny” jest w niej stosunkowo niewiele.
Odnoszę wrażenie, że to raczej tekst dla kobiet, instruujący ją o rolach męskich i konieczności ich zaakceptowania przez kobietę, przyjmującą postawę poddaństwa.
Książka ta może utwierdzać w widzeniu stereotypowych ról i zachowań. Mężczyzna przedstawiony jest w niej jako łowca i przywódca, którego głównym zadaniem jest dbanie o byt rodziny, zapewnienie dzieciom poczucia stabilności i bycie stanowczym w odpowiednich momentach.
Poza tym ma odpoczywać, pozostawiając resztę związanych z rodziną i domem  obowiązków na barkach kobiety.

Z całą pewnością nie podarowałabym tek książki mężczyźnie, z którym chciałabym wypracować nieco inny, niż przedstawiony w niej podział ról. Niektóre passusy rzeczywiście dedykowane są mężczyźnie i zawierają rady na temat tego, jak powinien się on zachowywać według prawideł przedstawianego modelu, znaczna jednak część tekstu to, w mojej opinii, mówienie do kobiet o tym, jaki jest jej partner i czego nie należy w nim zmieniać, bo taka zmiana nie jest zgodna z jego naturą i prowadzić może do dysharmonii. Miriano sugeruje, by to kobieta była tą, która pozwoli odkryć mężczyźnie role jakie ma do wypełnienia, by założona przez niego rodzina mogła żyć szczęśliwie.

Autorka w swoich wypowiedziach stara się być humorystyczna – i rzeczywiście to jej się udaje.
Nie zmienia to jednak faktu, że prezentuje ona model związku i rodziny, który już dawno przestał zadowalać kobiety (w tym wierzące i praktykujące katoliczki), ze względu na zmieniającą się sytuację kulturową, społeczną i ekonomiczną.
Dążenia równościowe nie mają na celu zanegowania różnic między kobietą a mężczyzną, nie zmierzają ku potwierdzeniu identyczności i zatarciu wszelkich granic, dlatego konieczne jest zaakceptowanie istnienia wielu różnych modeli podziału ról i obowiązków w małżeństwie, dostosowanym do realiów, w których kobieta ma prawo do złego humoru, ma prawo powiedzieć mężczyźnie o zmartwieniach i ma prawo zażądać od niego odpowiedzialności za rodzinę innej niż tylko zapewnienie jej pieniędzy na pożywienie i zaspokojenie podstawowych potrzeb materialnych.

Miriano prezentuje model klasyczny, wywiedziony z nauczania św. Pawła, w którym poddanie się kobiet i dominacja mężczyzn jest przejawem zharmonizowanego życia, zgodnego z prawami natury. Nie sugeruje, że w ten sposób kobieta przyjmuje postawę „tej gorszej”, wręcz przeciwnie, a jednak hołduje przekonaniu o życiu rodzinnym opartym na podziale obowiązków takim, jaki już chyba dziś nie jest już możliwy do zrealizowania przez wzgląd na wyjście kobiet do przestrzeni zawodowej i spełniania się w niej, jako w jednym z elementów budujących jej tożsamość.
Z wieloma tezami autorki się nie zgadzam, choć pod mnogością mogę się podpisać.
Jej książka to poradnik dla kobiet wiernych klasycznemu podziałowi ról w małżeństwie, które nie idą na żadne, nawet najmniejsze ustępstwa w tej sprawie, by nie zaburzyć odwiecznego porządku.
I choć nie uważam, że należy całkowicie przetransformować dzisiejsze relacje, zdaje się, że aby model przez nią prezentowany miał w Polsce prawo zaistnieć, należałoby wprowadzić do niego niewielkie poprawki, zgodę na rozmycie sztywnych linii granicznych i elastyczne dostosowanie się do rzeczywistości, przy jednoczesnym trzymaniu się ról mężczyzna-ojciec, kobieta-matka, tak często dziś dowolnie mieszanych.

Poślub ją i bądź gotów za nią umrzeć to swoiste kontinuum rozprawy o małżeństwie idealnym, które mimo problemów potrafi zacisnąć zęby i trwać w relacji, właśnie dzięki ustalonemu już dawno podziałowi ról, utrwalonymi przez kulturę, w którym kobieta jest matką-tytanką, a mężczyzna utrzymującym-okazjonalnie interweniującym.
Autorka próbuje odpowiedzieć na pytania o to jaka jest rola współczesnego mężczyzny w rodzinie, czym jest autorytet i jak go wypracować, co to właściwie znaczy być mężczyzną (oj, daleka ta wizja od dzisiejszego „męskiego modelu”, daleka) i jaka jest rola Boga w wychowaniu i małżeństwie. 


sobota, 25 stycznia 2014

Wyjdź za mąż i poddaj się!

Tytuł: Wyjdź za mąż i poddaj się!
Autor: Constanza Miriano
Wydawnictwo: Esprit
ISBN: 978-83-63621-42-1
Ilość stron:
220
Cena:
29,90 zł


Gdy książka Wyjdź za mąż i poddaj się Constanzy Miriano ukazała się w Hiszpanii, spotkała się z ostrą krytyką środowiska feministycznego, które nie dość, że zaczęło organizować protesty wymuszające usunięcie jej z obiegu, to jeszcze darło ją publicznie, sugerując, że jej autorka to wróg kobiet i propagatorka przemocy wobec nich.

Wszystko dlatego, że Miriano swoją wizję małżeństwa, którą promuje w książce, oparła na nauczaniu św. Pawła, głoszącym potrzebę kobiecej uległości. Odwołuje się ona do katolickiej hierarchiczności, sprowadza jednak rolę kobiety wyłącznie do macierzyństwa i przedstawia ją jako istotę całkowicie bierną.
Nie dziwi, że spojrzenie to spotkało się z ostrą falą krytyki, zwłaszcza w czasie, gdy trwa gorączka zogniskowana wokół zagadnień płci kulturowej, podziału ról i obowiązków społecznych, nowego widzenia tak zwanej „kwestii kobiecej” i „kwestii męskiej”.
Co ciekawe, model prezentowany przesz Miriano nie odpowiada także wielu katolickim kobietom, które przestały się w nim odnajdywać i nie jest to w żaden sposób wyrazem ich buntu przeciwko Bogu czy Kościołowi, lecz konsekwencją przemian społecznych, kulturowych i ekonomicznych, które niejako wymuszają nowe spojrzenie na wiele kwestii i ich redefinicję.

Jaki to jednak model?
Najoględniej mówiąc: kobieta ma się nie martwić, nie może mieć czasu na zły humor, ma być wdzięczna Bogu, że ma mężczyznę, któremu może dać odpocząć, gdy ten wróci z pracy. Model kobiety-tytanki, która dba o to, by jej rodzinie niczego nie zabrakło, by wszyscy byli szczęśliwi i zadowoleni, podczas gdy ona będzie podtrzymywała złudzenie o swojej szczęśliwości (choć czasem to wcale nie złudzenie) i braku wycieńczenia. Kobieta ma być cicha i pokorna, po to, by mężczyzna stojący nad nią, widząc jej słodycz, sam zaczął się zmieniać. Jak Wam się podoba taka wizja?

Ciekawa jest również, wspominana już w opisie okładkowym próba przyporządkowania mężczyzny do innego „gatunku”, który należy otaczać opieką i któremu należy pomagać, bo to leży w kobiecej naturze. Miriano daje impuls do zastanawiania się nad kwestią natury kobiecej – czym tak naprawdę jest? Na ile jest naturą, a na ile kulturowym obrazem powielanym przez pokolenia?
Autorka zadaje także ważne dziś pytania o sens małżeństwa w dobie postulatów o równości, zestawianej (niestety) z identycznością. Jaki sens ma wchodzenie w relację, mającą być dopełnieniem, jeśli jestem taka sama jak mężczyzna? W czym może mnie on dopełnić?
Pisarka wielokrotnie podkreśla wpisane w naturę kobiety posłuszeństwo, a naturę mężczyzny przewodnictwo, które musimy zaakceptować i według których musimy żyć, by zachować harmonię świata i przetrwanie rodziny w tradycyjnym rozumieniu.

Recepcja ksiązki Miriano w Polsce póki co jest w przeważającej mierze bardzo optymistyczna, co sugeruje, że mimo następujących przemian, w większości wciąż jesteśmy zwolenniczkami tradycyjnego układu podziału ról, który został w nas tak silnie zakorzeniony, że nie wyplenią go żadne rozmowy na temat równości (równości, nie: identyczności!) w każdej sferze życia.
Czytelniczki chwalą książkę, którą traktują jako poradnik, mający umożliwić im zbudowanie szczęśliwej rodziny. Forma listów, którą przybierają rady i anegdoty autorki, bawią i stają się chyba dla Polek odbiciem ich własnych doświadczeń, potwierdzeniem, że są one uniwersalne i typowe dla każdej małżonki, obarczonej rolą trzymania rodziny w pionie i bliskości. Kobiety odnalazły w Miriano same siebie, a z jej wypowiedzi o rodzinie, miłości, Bogu i małżeństwie zaczerpnęły wiele inspiracji.
Miriano nie przekreśla tego, by kobieta pracowała, a jednak jednoznacznie wskazuje na to, że działania mające na celu zarobek, powinny być w naszej hierarchii daleko za dbaniem o rodzinę, które to sprawia nam o wiele więcej frajdy.
Choć premiera dwu jednocześnie wydanych tekstów Miriano w Polsce była obwarowana kampanią marketingową, mimo wszystko, mam wrażenie, że książka ta przeszła bez echa. Nikt się nie zbuntował, nikt się nie oburzył – jedynie jednostki, które nie podburzyły do wystąpień podobnych tym w Hiszpanii.
Stanowi to pewien obraz polskiego modelu rodziny, który wciąż, mimo przemian, ma się dobrze i chyba jeszcze długo będzie miał.

Czyta się tę książkę bardzo dobrze: wielokrotnie potakiwałam przy niej głową, zgadzałam się z opiniami autorki, znacznie częściej niż w przypadku drugiego tomu, dedykowanemu mężczyznom. Być może to dlatego, że czuję się kobietą (we wszystkich aspektach), która chce realizować się w tradycyjny sposób: jako żona i matka. Nie znaczy to jednak, że podeszłam do niej bezkrytycznie: zbyt wiele w niej wizji bajkowych, niemożliwych do zrealizowania w polskich warunkach i zbyt wiele stereotypowych, dawno już nie mających wiele wspólnego z rzeczywistością, a także zbyt wiele opinii skreślających partnerski dialog o trudach codzienności.
Dla tych, którzy nie chcą żyć według prezentowanego planu, książka ta rzeczywiście może jawić się jako atak na wolność, a jednak nie jest ona przecież dyktatorską wizją jedynej prawdziwej drogi do samorealizacji, jest za to świadectwem kobiety, która w tradycyjnym modelu się spełnia i odnajduje w nim szczęście, dając tym samym inspirację innym.


sobota, 18 stycznia 2014

Na szczęście mleko – Neil Gaiman


Tytuł: Na szczęście mleko
Autor: Neil Gaiman
Wydawnictwo: Galeria Książki
ISBN: 9788364297090
Ilość stron: 160

Neil Gaiman dotąd znany był mi z tekstów takich jak, Koralina, Nigdziebądź, Amerykańscy bogowie, Ocean na końcu drogi.
Na szczęście mleko to pisana z myślą o dzieciach i młodzieży książeczka, utrzymana w podobnej konwencji, co teksty dla dorosłego czytelnika.
Oto mama dwójki dzieci wyjeżdża na konferencję, podczas której głosić będzie referat o jaszczurach. W tym czasie opiekę nad pociechami sprawować ma ich tata, który został dokładnie poinstruowany o tym, co należy zrobić pod jej nieobecność. Na szycie listy znajdował się zakup mleka, z czym tato niestety zwlekał. Gdy rano okazuje się, że dzieci nie mają z czym zjeść płatków śniadaniowych, mężczyzna udaje się na misję w celu pozyskania nieobecnego produktu.
Jego wyjście do sklepu bardzo się jednak przedłużało. Tak bardzo, że rodzeństwo zdążyło już czytać książki, bawić się dinozaurami, leżeć nogami do góry, rysować, grać w ping-ponga, korzystać z komputera i tak dalej, i tym podobne.
Gdy tato w końcu wrócił, na dzieci czekała niesłychana historia. Mężczyzna twierdzi bowiem, że został uprowadzony przez kosmitów, a to było jedynie początkiem jego niewiarygodnych przygód. Heroicznie walczył o mleko z bogami dżungli, niebiańskim potworem, piratami, wumpirami, policją galaktyczną [a tutaj sędzia Rexx, funkcjonariusz Pterry, sierżant Diplo, agent Anyklo i inni przedstawiciele dinozaurów].
Podczas owej potyczki rzucany był z miejsca na miejsce: podróżował w czasie, kilka razy otarł się o śmierć, musiał wykazać się niebywałą wprost odwagą i pomysłowością.

Opowieści jego słuchały dzieci z zainteresowaniem, ale i niedowierzaniem. Miały bowiem pewne prawo sądzić, że wszystko to jest jedynie wytworem wybujałej fantazji ojca. Dlaczego? Tego już nie zdradzę…:)

Gaiman tworząc opowieść o podróżach w czasie, dinozaurach, antycznych bogach i innych barwnych postaciach, zakończył najlepszy w swojej twórczej karierze rok wydawniczy.

Jego książka bawi i zaciekawia. Choć czytając, wiemy, że to, co dzieje się na kartach książki jest jedynie owocem pracy w laboratorium wyobraźni,  zostajemy wessani przez narrację tak intensywnie, że sami mamy wrażenie podróżowania w czasie.
Stajemy na szczycie buchającego wrzącą lawą wulkanu, toczymy potyczki z międzygalaktycznymi policjantami, umykamy przed żądnymi zagłady Ziemi kosmitami i ciągle, raz po raz, folgujemy rozbuchanej imaginacji.

Książkę wzbogacają utrzymane w tonacji czarno-białej ilustracje Chrisa Riddella, grafika, który – jak wspomina – „tworzy z natury”J  Jego projekty są bardzo sugestywne i przemawiające do wyobraźni. Bogate w szczegóły, portretują nawet charaktery i sposób zachowania opisywanych postaci. Moi ulubieni bohaterowie, to zdecydowanie nierozgarnięci piraci, których należało dopiero uczyć obyczajów, panujących na statku.
Świetna historia, za nic sobie mająca linearność i ciągłość.
Gdyby tak każdy z nas potrafił tłumaczyć się ze swoich spóźnień w podobny sposób, co tata dwójki rodzeństwa, oczekującej na mleo, żyłoby nam się o wiele ciekawiej.

Polecam!

poniedziałek, 13 stycznia 2014

A zwycięzcą jest...

...osoba ukrywająca się pod mailem
xximmortellexx@gmail.com




Gratuluję!!
Ciężko było wyłonić jednego zwycięzcę, dlatego na dniach ruszy kolejna zabawa, żeby następni mogli zostać obdarowani:)






niedziela, 12 stycznia 2014

Nabytki grudnia;)




Przed Wami zaległe w przedstawianiu nabytki grudniowe:) Recenzje dostępne po kliknięciu w odpowiedni link przy tytule.
Grudzień był obfity i co dla mnie zaskakujące - czytałam na bieżąco to, co pojawiało się na półce:)
Styczeń upłynie raczej pod znakiem zwracania się ku pozycjom od dawna czekającym  na półce, ale będzie ich niewiele przez wzgląd na sesję i zaliczenia.



Lekkie życie Barnaby'ego Brocketa
Nie odrobiłem lekcji, bo..  [recenzja]
Powtórnie narodzony
Purpurowe gniazdo
[recenzja]
Alfabet Franciszka [recenzja]
Poślub ją i bądź gotów za nią umrzeć [czytam]
Wyjdź za mąż i poddaj się!
Przywróceni
Smutek [recenzja]
Zaskoczony radością  [recenzja]
Szukając Alaski  [recenzja]
Biblia dla mnie [recenzja na Sztukaterze - wkrótce na blogu]
Łysol i Strusia. Lekcje niegrzeczności [recenzja na Sztukaterze - wkrótce na blogu]

Mniej znaczy więcej  [recenzja]
Praktykujący, ale czy… wierzący? [recenzja]

Elf wszechmogący [recenzja]

Na szczęście mleko [recenzja na Sztukaterze - wkrótce na blogu]

Bajki dla Marysi i Alicji
Drugi dziennik [recenzja]

Mały zbój [w trakcie pisania]

A jak urosnę…
Wakacje z Lawendynką
Spróbujmy jeszcze raz [recenzja]

Poradnik. Perfekcyjna Pani Domu [recenzja]

Wołanie kukułki
Co w mowie piszczy?
I nie było już nikogo
Zaklinacz czasu
Jaśki
Jesteś cudem [w trakcie pisania]
Osobliwy dom Pani Peregrine
Nie dochodzą tylko listy nienapisane
Brutalna prawda
Diablice
Brak na stosie:
Lamelia Szczęśliwa i porwanie krewetki [recenzja na Sztukaterze - wkrótce na blogu]
Księga spraw ważnych Lamelii Szczęśliwej [recenzja na Sztukaterze - wkrótce na blogu]

Zdziwiona wrona i inne wiersze [recenzja na Sztukaterze - wkrótce na blogu]






Sklepik Okamgnienie. Walizka pełna gwiazd – Pierdomenico Baccalario

Tytuł: Sklepik Okamgnienie. Walizka pełna gwiazd
Autor: P.D. Baccalario
Wydawnictwo: Olesiejuk
ISBN: 9788378449713
Ilość stron: 238

Wyobraź sobie, że przyszło Ci spędzać dzieciństwo w miasteczku tyleż spokojnym i sprzyjającym braku rozproszeń, ileż nudnym. Tak nudnym, że decydujesz się na rezygnację z nauki, by w pełni cieszyć się słonecznymi dniami, spędzonymi z wędką w ręku nad brzegiem jeziora. Oczywiście, nic nikomu o tym nie mówiąc.

Podobną decyzję podjął Finley Mc Phee, spędzający siedemdziesiąt jeden dni poza murami szkoły, narażając się tym samym na niezdanie do kolejnej klasy. W niczym mu to jednak nie przeszkadzało – najważniejsze było chwilowe upojenie na łonie natury.
Konsekwencje jego zachowania, były dużo bardziej dalekosiężne niż mógłby przypuszczać. Gdyby nie wagary, prawdopodobnie nigdy nie znalazłby się w centrum wydarzeń, które lada dzień miały rozegrać się w, na pozór nużącym i sennym, miasteczku Applecross.
Zaczęło się na pozór niewinnie: wizytą dyrektora w domu, który poinformował rodziców Finleya o zaistniałej sytuacji, kilkudniowym gniewie tychże, po których nastąpił ciąg reperkusji. Młodzieniec został wysłany do wielebnego Prospera, który to miał narzucić na niego stosowną karę. Imał się Finey różnych prac, aż w końcu został pomocnikiem listonosza. I to własnie ta praca, pozwoliła mu natknąć się na nową dziewczynę w mieście – Aiby Lily.

Spotkanie z nią było dla niego jak rażenie piorunem – zaskoczony jej niezwykłością, uległ obezwładniającemu go uczuciu zakochania, wierząc, że nieprzypadkowo los zetknął ich ze sobą.

Wówczas jeszcze nie wie, jak znaczącą rolę w jej życiu przyjdzie mu odegrać.
Dziewczyna bowiem, to potomkini tajemniczego mieszkańca miasta – Ricarda, który niemalże dwa stulecia wcześniej zginął, roztrzaskując się wraz z czerwonym, legendarnym już statkiem, na którym wówczas przebywał.
Dziś, po wielu latach, jego spadkobiercy wracają do miasteczka, by otworzyć sklepik „Okamgnienie”. W ślad za nimi podążają jednak wrogowie, którzy mają swoje własne cele.

Fineyowi przyjdzie zmierzyć się ze światem, którego istnienia nigdy by nie podejrzewał, skonfrontuje swoje wyobrażenia z rzeczywistością, pozwalając ponieść się czarodziejskiej fali.

Opowieść snuta przez Baccalaria, to podróż pełna magii i niezwykłości. Przez książkę przemierzają duchy, strachy, olbrzymy, a bohaterowie na każdym kroku stykają się z magicznymi przedmiotami: peleryną niewidką, złotym atramentem, pająkiem reperatorem, spodniami ze szkockiej żywej wełny, kijem podróżnym, czy też siecią tkaczy snów.
Magia snuje się za bohaterami niczym cień, sprawiając, że ich życie wyrwane zostaje z rutyny i przewidywalności.
W okamgnieniu stają się uczestnikami wydarzeń nieprawdopodobnych. Ci, którzy do niedawna narzekali na senność i nudę miasteczka, dziś zmagają się z postaciami rodem z baśni  i bajek. Stają oko w oko z niebezpieczeństwami, by dać świadectwo swojej mężności i gotowości do poświęcenia.
Wszystko to w fantastycznej oprawie graficznej, będącej uciechą dla oka. Fantastyczne szkice wieńczą każdy kolejny rozdział, ilustrując to, co wymagające zobrazowania. Iacopo Bruno wykonał kawał świetnej roboty, szkicując – jak mówi – ołówkiem magicznym. Nie ulega to wątpliwości.

Gwarantuję, że przy tej lekturze ani Wy, ani Wasze dzieci nie będziecie się nudzić. Spędzicie za to szare, jesienne popołudnie w atmosferze przypominającej najwspanialsze chwile z dzieciństwa, kiedy to Wasza wyobraźnia pracowała na tyle silnie, że była w stanie wygenerować obrazy dziś czytane na kartach książek.
Dajcie się skusić!

sobota, 11 stycznia 2014

POLECAM!






Jeśli szukacie jakiegoś naprawdę dobrego filmu na najbliższe dni, polecam produkcję HBO - Mary i Marta. Rewelacja!




piątek, 10 stycznia 2014

Zaskoczony radością – C.S.Lewis

Tytuł: Zaskoczony Radością
Autor: C.S.Lewis
Wydawnictwo: Esprit
Udostępnienie: Sztukater
ISBN: 978-83-61989-36-3
Ilość stron: 352
Cena: 34,90 zł


Za każdym razem, gdy wydaje mi się, że Lewisa zdążyłam już bardzo dobrze poznać, on po raz kolejny udowadnia mi jak bardzo się mylę, sądząc, że wiem cokolwiek.

Urodziłem się zimą 1898 roku w Belfaście jako syn prawnika i córki pastora -  tymi słowami otwiera Lewis swoją autobiografię, którą woli, by traktowano jako opowieść o utracie wiary i powrocie do niej, nazywanym przez niego Radością.

Do tej pory żywiłam przekonanie (nie wiem skąd narosłe i utrwalone w mojej głowie), że ludzie genialni (a do nich niewątpliwie zalicza się Lewis) byli genialni od zawsze, a ich geniuszowi towarzyszyło lekkie przechodzenie przez codzienność – że życie rozpościerało przed nimi czerwony dywan, otwierało lampkę szampana, rzucało płatki róż pod nogi i z otwartymi ramionami pytało: „Co jeszcze mogę dla Ciebie zrobić?”

Okazuje się jednak, że nie: że geniusz często rodzi się w biedzie i bólach codzienności, mękach zmagania się z inteligencją przewyższającą tę u spotykanych ludzi.
Oto Lewis bierze nas za rękę i powolnym krokiem prowadzi przez całe swoje życie, w którym od najmłodszych lat widać było podwaliny późniejszego sukcesu. Fascynował się on od zawsze mitologią nordycką, później także celtycką i w mniejszym stopniu grecką.
Swoje wyobrażenia przelewał wraz bratem, w którym upatrywał początkowo jedynego godnego towarzysza intelektualnego, w wykreowaną przez siebie Krainę Zwierząt. Łączyli oni z Arturem swoje pasje – fascynacje zwierzętami, oddawaniem im głosu oraz Indiami, razem przemierzali światy niedostępne innym, stworzyli królestwo Boxen, którego kroniki Lewis skrupulatnie spisywał przez wiele lat, wspólnie chronili się przed surowością ojca przemienionego śmiercią ukochanej żony a ich matki

Życie Lewisa nie było sielanką, zapowiadającą późniejszy sukces – w szkole z internatem był prześladowany przez kolegów, wyraźnie odstawał od grupy, uciekając w ciszę, samotność, mając za swojego mistrza Wagnera, skrywający się za stronicami książek, zgromadzonych latami przez rodziców, a szczególności matkę, raczej wolący by mu nie przeszkadzano niż usilnie zabiegający o uwagę innych.. Zaskoczony Radością to świadectwo życia człowieka, który za nic miał przelatujące nad jego głową podczas I wojny światowej pociski, bo właśnie śledził zajmujące losy kolejnego fikcyjnego bohatera, oswajając wojnę i uśmierzając jej ból.

Jak się okazuje jego rodzina uważała, że nie nadaje się on do niczego innego jak tylko do pisania książek i wykładania na uniwersytecie – mówili to z drwiną, jakby taka przyszłość była najgorszą z możliwych.
Na swojej drodze spotkał jednak Lewis wielu dobrych ludzi, wierzących w jego wartość, w tym należących do dwu różnych kategorii: Pierwszego i Drugiego Przyjaciela. Pierwszy to, jak tłumaczy Lewis, nasze alter ego, człowiek podzielający zupełnie niespodziewanie wszystkie nasze najbardziej ukryte upodobania, z którym łączy nas idem sentire, zespolony z nami zupełnie naturalnie, jakby było to odwiecznym pragnieniem wszechświata. Drugi z kolei to anty ego. Czyta to samo co my, ale wyciąga inne wnioski, wszystko widzi pod zupełnie innym kątem, poddaje w wątpliwość wszelkie nasze przemyślenia, neguje racje, a relacja z nim bardziej przypomina uprzejmą wrogość, niż prawdziwą przyjaźń, którą rzeczywiście jest. Zapisków tego typu w książce nie brakuje: jest ona bogata w refleksje uniwersalne, tak charakterystyczne także dla innych jego tekstów.
Autor maluje przed nami obraz osoby wcale nie nieskalanej błędami – słowami konturuje rys człowieka czytającego szmiry, wiedzionego przyjemnością przyziemną, banalną; mężczyznę, mającego pragnienie wsadzenia nosa w samo sedno każdej rzeczy, by cieszyć się, że jest ona tak cudownie sobą. To wszystko jest jednak jedynie tłem do opowiedzenia historii ateisty, którego całe życie, wszystkie napotkane trudności, każdy wielki umysł, z którym się zetknął, prowadziły do odkrycia piękna wiary i ponownego rozpalenia w sobie jej ognia.
W obliczu wojny, trudności, z którymi zmagało się Imperium Brytyjskie, szerzenia się ateizmu w środowiskach akademickich, zakrawa na cud, że Lewisowi udało się doznać Radości, którą teraz pragnie się dzielić, jako świadectwem ponownego odnajdywania drogi wiary.

Ksiązka ta, to niezwykle cenne dopełnienie twórczości Lewisa – dzięki niej będziemy mieli możliwość zajrzenia w jego życie, umysł i duchowość przez dziurkę od klucza, z zapartym tchem śledząc doświadczenia i pasje, które później doprowadziły do stworzenia przez niego największych dzieł, w tym uwielbianą na całym świecie sagę poświęconą Narnii.

Zaskoczony Radością przekonuje, że wielcy ludzie wcale nie zaczynają na wyżynach, że o sile geniuszu świadczy mozolna praca poświęcona na to, by wspiąć się na szczyt, nie zważając na upadki i kolejne napotykane trudności. Lewis w książce tej pozwala się poznać, nie stara się wybielić swojego wizerunku, lecz wręcz przeciwnie – pokazuje swoją niedoskonałość, podkreśla błędy, wcale się ich nie wstydząc, lecz potwierdzając, że to one kształtują człowieka, to one formują naszą duchowość i umysłowość, to one są najlepszą z możliwych szkół charakteru.

Świetna pozycja dla każdego czytelnika zainteresowanego twórczością Lewisa. Oczekiwałam co prawda więcej miejsca poświęconego Bogu, a mniej człowiekowi, a jednak proporcje te zostały zamienione. Cały czas jednak miałam wrażenie, że to właśnie boży Duch działał w Lewisie przez wszystkie opisywane przez niego lata, że choć jest postacią niewidoczną, to namacalnie obecną.
Po raz kolejny ten Wielki Umysł jawi się jako osoba niesłychanie bliska, która uczy, ale na pewno nie mentorsko poucza, która niby opowiada o sobie, a ta naprawdę zachęca do mówienia, włączenia się w dialog.
Zaskakująca książka, konieczny obywatel naszych biblioteczek.


Recenzje innych książek Lewisa:


http://shczooreczek.blogspot.com/2013/12/smutek-clive-staples-lewis.htmlhttp://shczooreczek.blogspot.com/2011/03/rozwazania-o-psalmach-clive-staples.html
http://shczooreczek.blogspot.com/2011/01/listy-starefo-diaba-do-modego-cs-lewis.html?q=lewishttp://shczooreczek.blogspot.com/2012/03/problem-cierpienia-clive-staples-lewis.html



http://shczooreczek.blogspot.com/2012/02/o-modlitwie-clive-staples-lewis.html?q=lewis





Purpurowe gniazdo – Bożena Kraczkowska


Tytuł: Purpurowe gniazdo
Autor: Bożena Kraczkowska
Wydawnictwo: Novae Res
ISBN: 9788377229903
Ilość stron: 126
Cena: 33 zł


Wyobrażacie sobie święta bez świętego Mikołaja?
Nie? A zastanawialiście się kiedyś czy aby Wasz ulubiony, korpulentny dziadek z długą siwą brodą, chodzący w czerwonym płaszczu nie jest już zmęczony corocznym okrążaniem całego świata w celu dostarczenia prezentów? Zastanawialiście się, jak radzi sobie ze swoim (coraz większym) brzuchem podczas wchodzenia kominem? Myśleliście o tym, że on może mieć już po prostu dosyć i w przededniu wigilii zażyczyć sobie urlopu?

Otóż święty Mikołaj miał dosyć. Znudziło go i wykończyło dotychczasowe życie, oparte na spełnianiu cudzych marzeń, w związku z czym wziął urlop na żądanie. Nie spotkało się to oczywiście z aprobatą jego współpracowników, którzy uwijali się jak w ukropie, by już następnego dnia dzieci na całym świecie mogły otrzymasz upragnione prezentu, a którzy teraz postawieni zostali w sytuacji nie do pozazdroszczenia.
Gdy najlepszy przyjaciel Mikołaja – Trolek – zdecydował się wyrazić swój przeciw, Mikołaj wziął nogi za pas i zniknął w Zamrożonym Lesie. Co gorsza – ubrał się niegodnie, wywołując gniew Pięknej Zimy, złoszczącej się na wszystkich, którzy nie mają do niej należytego szacunku. Zaniepokojeni przyjaciele Mikołaja zdecydowali się zorganizować akcję ratunkową, w którą wyruszyli: królik Chrupuś, renifer Ramon i troll Trolek.
W trakcie poszukiwań na ich drodze stanęły leśne zwierzęta, z którymi natychmiast się zaprzyjaźnili, dowiadując się przy okazji gdzie podziały się wszystkie ptaki świata.
Zdeterminowani bohaterowie zdecydowali się nie tylko ocalić świętego Mikołaja, ale też pospieszyć na ratunek uwięzionym zwierzętom. Mając wsparcie we wszystkich napotkanych istotach, głęboko wierzą, że im się to uda.


Bożena Kraczkowska namalowała słowami prawdziwie ciepłą, skrzącą się kolorami opowieść, idealną do czytania w okresie okołoświątecznym.
Jej bohaterowie tworzą prawdziwą rodzinę, dbającą o siebie nawzajem, mającą na uwadze zdrowie i samopoczucie najbliższych, zdolną do wielkich poświęceń, by mimo przeszkód trzymać się razem.
To swoista zimowa baśń, łącząca w sobie świat wyobrażony i rzeczywisty, poprzez prowadzenie dwutorowej narracji: jednej z perspektywy dziewczynki oddającej się upajającej lekturze, drugiej z perspektywy bohaterów. Te dwie rzeczywistości spajają się ze sobą tak silnie, że w krótkim czasie nie wiemy już co dzieje się u bohaterów, a co jest senną projekcją dziewczynki. A może ona wcale nie śpi, tylko tak silnie zatopiła się w lekturze, że została przez nią (dosłownie) wchłonięta? Sprawdźcie;)
Co ciekawe, rzeczywistość Marysi posiada wiele cech wspólnych ze światem przedstawionym – jej sąsiedzi są równie przyjaźni, dbający o dobro, a gdy trzeba także zaniepokojeni i czujni. Jest więc to nie tylko opowieść alegoryczna, ale też przełożenie wartości książkowych do świata rzeczywistego.

Historia została okraszona ilustracjami Kamili Stankiewicz. Obrazki te przywodzą na myśl dziecięce rysunki tworzone przy użyciu kredek pastelowych, przez co całość stanowi jednolitą całość, w której to dziecko wysuwa się na plan pierwszy.

Jedynym co można by książeczce zarzucić (choć dla wielu stanowić to będzie zaletę), to fakt małego skupienia się na samych świętach, przez co charakterystyczny klimat gdzieś się ulatnia (szczególnie gdy na scenę wkraczają żyrafyJ), ustępując miejsca innym wydarzeniom. Zdaje się, że Boże Narodzenie, to jedynie pretekst do zawiązania akcji.
Nikt jednak nie powiedział, że to opowieść świąteczna….:)
http://www.youtube.com/watch?v=GNoXXrXmWFU


czwartek, 9 stycznia 2014

Czas na....


...BIBLIĘ!
 
 
Nowy portal biblijny: www.czasnabiblie.pl

Idea nawiązuje do rosnącego coraz bardziej – zwłaszcza wśród młodych ludzi - zainteresowania Biblią. czasnabiblie.pl to przestrzeń dla rzetelnego i przystępnego poznania Słowa Bożego, miejsce dla dyskusji i modlitwy, ponieważ jesteśmy przekonani, że właśnie nadszedł Czas na Biblię!

Portal powstał jako odpowiedź na zachętę Jana Pawła II do rodzinnego czytania Pisma Świętego. Obejmuje różne środowiska i łączy je wokół Biblii oraz osoby i nauczania Papieża, który 27 kwietnia 2014 roku zostanie ogłoszony świętym.

Przygotujmy się na to wielkie wydarzenie, czytając w naszych domach Słowo Boże wraz komentarzami autorów, a przede wszystkim bł. Papieża.

Będzie to doskonałe wypełnienie jego życzenia i przyjęcie błogosławieństwa, którego udzielił na dwa tygodnie przed swoją śmiercią:

Z  serca błogosławię rodzinom, które wspólnie czytają słowo Boże - Jan Paweł II, 19 marca 2005 r.

 ***
Drodzy, czytamy wiele, ale czy w naszych lekturach jest miejsce także i na Biblię? Dla chrześcijan powinna być ona pokarmem powszednim, dla innych może stanowić kawał literatury, nie ulega jednak wątpliwości, że chociaż raz w ciągu całego życia każdy powinien ją przeczytać - od deski do deski. Jedni, by pogłębić wiarę i poznać ją, drudzy - by wiedzieć w co nie wierzą i z czego rezygnują, trzeci - by mieć jakiekolwiek obycie. 
Powyższa inicjatywa, to dobra okazja, by zacząć!