czwartek, 26 listopada 2015

Adam Wajrak w Katowicach - zaproszenie




Zaproszenie na spotkanie z Wajrakiem

Katowice są pierwszym miastem tournee Adama Wajraka po Polsce promującego jego najnowszą książkę "Wilki" - 1 grudnia odbędą się dwa spotkania z autorem.

Adam Wajrak, ulubiony dziennikarz przyrodnik Polaków, mieszkaniec Puszczy Białowieskiej, w swojej najnowszej książce zatytułowanej "Wilki" opowiedział o latach tropienia wilków i przyjaźni z tymi najbardziej fascynującymi drapieżnikami Europy.
Zapraszamy na spotkania z Adamem Wajrakiem w KATOWICACH inaugurujące trasę promocyjną "Wilków":
1 grudnia (wtorek) godz. 10:00 w Filii nr 3 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Katowicach, ul. Gliwicka 93 - spotkanie z młodzieżą
1 grudnia (wtorek) godz. 17:00 w Filii nr 12 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Katowicach, ul. Witosa 18 b - spotkanie z dorosłymi

Fragment książki:
Nagle coś wielkiego i szarego wystrzeliło, zawróciło, rozpędziło się i ani się obejrzałem, jak wilczysko skoczyło i ogromnymi łapami trzepnęło mnie w klatkę piersiową. Cios był potężny. Zachwiałem się na nogach i tylko cudem nie runąłem na ziemię. Nie był to koniec wystawiania mnie na próbę. Nie zdążyłem jeszcze wyjść z szoku po uderzeniu, gdy wilk stanął przy moim boku i poczułem na dłoni jego wielkie ostre zębiska. Trzymał ją spokojnie, ale bardzo stanowczo. Trzymał i patrzył mi w oczy swoimi brązowymi ślepiami, jakby chciał zapytać: „I co teraz, koleżko?”.

Adam Wajrak:
Wiem, że wśród moich czytelników jest wielu ludzi młodych, przez co niezwykle wrażliwych. Muszę was ostrzec. Gdyby ta książka była tylko o wilkach, nie zawracałbym wam głowy, bo przecież wiecie, że przyroda potrafi być brutalna. Ta książka jest jednak również o tym, jak okropne rzeczy ludzie robili i robią wilkom, jednym z najbardziej prześladowanych dużych ssaków. Dlatego poproście rodziców, żeby tę książkę przejrzeli, zanim weźmiecie ją do ręki, albo przeczytali ją razem z wami.
 
 
Po spotkaniu będzie można kupić "Wilki" w promocyjnej cenie oraz otrzymać autograf autora z dedykacją i rysunkiem wilka.
 
Adam Wajrak w grudniu odwiedzi również: WROCŁAW, TRÓJMIASTO, ŁÓDŹ, POZNAŃ, MIŃSK MAZOWIECKI, WARSZAWĘ.

środa, 25 listopada 2015

Konkurs z Wajrakiem! - Śląscy Blogerzy Książkowi




Dzisiaj na kilkunastu blogach ŚBK ukaże się podobny post z zapowiedzią konkursu. Zapamiętajcie dobrze te blogi, bo to na tych stronach JUTRO musicie szukać wskazówek do odgadnięcia konkursowego hasła.

Ale po kolei:

Konkurs Śląskich Blogerów Książkowych rozpocznie się 26.11.2015, ale dzisiaj prezentujemy jego przebieg i zasady, na jakich będzie się opierał.

"Konkurs z Wajrakiem" będzie polegał na tym, aby odnaleźć w ZAMIESZCZONYCH JUTRO wpisach, na blogach ŚBK słowa - klucze, które ułożą się w hasło konkursowe. 

Hasło to trzeba będzie wysłać na adres mailowy ŚBK: silesiabook@onet.pl

Nie powiemy Wam, jakich słów trzeba szukać, nie martwcie się jednak, słowo - klucz będzie bardzo wyraźnie zaznaczone i łatwe do znalezienia. Idąc po śladach, klikając na odpowiednie słowa, będziecie przechodzić od bloga do bloga, aż w końcu traficie na fanpage Śląskich Blogerów Książkowych na FB. To będzie dla Was sygnał, że ułożyliście całe hasło. Następnym krokiem będzie wysłanie hasła na adres mailowy podany wyżej. Dla ułatwienia konkursu, proponuję zacząć poszukiwania na moim blogu. Potem powinno pójść Wam jak z płatka.

Regulamin

1. Konkurs z Wajrakiem organizowany jest przez grupę ŚBK
2. Sponsorem nagród jest Wydawnictwo Agora
3. Nagrodą w konkursie jest książka "Wilki" Adama Wajraka
4. Konkurs trwa od 26.11.2015 do 01.12.2015.
5. Wyniki zostaną ogłoszone dnia następnego, czyli 02.12.2015.
6. Odpowiedzi na zadania konkursowe proszę wysyłać na adres:silesiabook@onet.pl
7. O wygranej w konkursie decyduje kolejność zgłoszeń. Wygrywa DWUNASTA od KOŃCA osoba.
8. Pod uwagę brane będą tylko prawidłowe odpowiedzi wysłane drogą mailową, sygnowane własnym imieniem i nazwiskiem
9. Nagroda zostanie przesłana na adres podany przez zwycięzcę. W przypadku nieodebrania nagrody organizatorzy konkursu mogą wyłonić innego zwycięzcę lub przeznaczyć nagrodę na inne cele.
10. Biorąc udział w konkursie, zgadzają się Państwo na przetwarzanie podanych przez siebie danych osobowych przez organizatora Grupę ŚBK oraz Wydawnictwo Agora, zgodnie z Ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 29 sierpnia 1997 r (Dz. U. nr 133 poz. 883) - które zostaną wykorzystane jednorazowo.
11. Wysyłka tylko na terenie Polski

Zadanie konkursowe:
Ze słów - kluczy podanych na blogach ŚBK ułóż hasło konkursowe.

wtorek, 24 listopada 2015

Śmiercionośny upominek – Erik Axl Sund



Sztokholm został zainfekowany przez wirusa samobójstw. Co rusz słyszy się o kolejnej ofierze, która w chwili śmierci znaleziona zostaje ze słuchawkami na uszach, z muzyką Hungera w tle.
Podczas sekcji zmarłych okazuje się, że ich żołądki wypełnione są papierem, co wskazywać by mogło na dokonaną już wcześniej czynność patomorfologa. Śledczy podejrzewają, że każda z ofiar przed śmiercią zjadła własny pamiętnik.

Co jeszcze łączy wszystkich samobójców? Dlaczego każdy z nich ma rys powtarzalności? Czy za serią śmierci stoi ktoś inny?


Erik Axl Sund to pseudonim artystyczny dwu piszących w duecie pisarzy, którzy sprawdzają się jako twórcy niepokojących tekstów. Choć w Śmiercionośnym upominku było kilka momentów przestojowych, ostateczne wrażenie pozostaje dobre – autorzy sprawnie kołują czytelnika, wprowadzając zamieszanie do jego sposobu myślenia i powoli klarującego się rozwiązania. Co prawda brakuje tutaj wielkich emocji, wciąż jednak pozostaje to kryminał na dobrym poziomie, po który bez obaw możecie sięgnąć, gdy zapragniecie ponurzać się w literaturze skąpanej krwią i niejasnymi zgonami.

Na jakość mojego odbioru wpłynęła w znakomitej mierze moja znajomość większości opisywanych miejsc – niedawna wizyta w Sztokholmie pozwala mi teraz pełniej i głębiej wchodzić w narracje zbudowane właśnie w tym mieście, sprawia, że czytam bardziej świadomie i potrafię poradzić sobie z topograficznym rozmieszczeniem kolejno opisywanych przestrzeni bez konieczności nerwowego zerkania w mapę. Czytając o Södermalmie, widzę tę dzielnicę, jestem w stanie zwizualizować sobie to, o czym piszą autorzy. Świetne dopełnienie!


Lekturę polecam fanom kryminałów, w których trup ściele się gęsto, a wyjaśnienie zagadki nie przychodzi prędko, przynosząc chwałę detektywowi.  Wręcz przeciwnie – skandynawski mroczny klimat został utrzymany, prowadząc do nieoczywistego finału. 

poniedziałek, 23 listopada 2015

WYGRAJ ŚWIĄTECZNY PAKIET





Kochani!

W tym roku chcę umilić Wam święta Bożego Narodzenia, dlatego już teraz zapraszam do wielkiej zabawy.

Potrwa ona do 12.12, tak, by przed świętami nagroda zdążyła jeszcze dojść do zwycięzcy.
O co chodzi?

Do wygrania będzie świąteczny pakiet książkoluba, a w nim:

- książka-niespodzianka: (nowość Wydawnictwa Znak)
- świąteczna zakładka
- herbata
- zestaw dwu książkowych gadżetów


Całą nagrodę (poza książką) funduję ja;) Książka pochodzi od Wydawcy.

Po drodze coś jeszcze do niego dorzucę, ale to niech pozostanie póki co tajemnicą:)

Nie pokazuję zdjęcia pakietu (choć bliżej finału konkursu pokażę jego zdjęcie – oczywiście w formie świątecznego pakunku:P) nie po to, by ostudzić Wasz zapał, ale by nie odzierać zwycięzcy ze świątecznej radości otrzymywania i rozpakowywania niespodziewanego:) Gwarantuję, że jest o co powalczyć.

A co musicie zrobić?

1. Pokażcie mi jak czytacie – zróbcie zdjęcie ilustrujące tę sytuację. Wygra to, które najbardziej mi się spodoba – liczy się zatem pomysł, uchwycenie klimatu, może już coś z powoli zbliżającej się atmosfery świąt, może jeszcze jesiennie, a może w zupełnie innej formie:)  

2. Udostępnijcie banner konkursowy – na blogu / Facebooku / G+/ Instagramie – gdzie chcecie i możecie.


Fotografię dodajcie w komentarzu lub wyślijcie na adres shczooreczek@interia.pl (ewentualnie opublikujcie pod tym postem na Facebooku).

Powodzenia!




niedziela, 22 listopada 2015

Na drugie Stanisław. Nowa księga imion - Jerzy Bralczyk, Michał Ogórek



Jerzy Bralczyk, to wespół z Janem Miodkiem moi ulubieńcy językowi.

Duet Bralczyk i Ogórek jest jednak przeze mnie równie wielbiony – na półce mam poprzednią książkę tychże i nie inaczej mogło być teraz, tym bardziej, że temat dla mnie podwójnie fascynujący.

Uwielbiam dociekać znaczenia imion, cenię te nieoczywiste i niepopularne, co często napawa zgrozą moich bliskich. Wędrówka ich szlakiem, wytyczona przez autorytety języka była dla mnie wspaniałą wycieczką, wypełnioną anegdotami, smaczkami kulturowymi, wspomnieniami o znanych i mniej (dla mnie) znanych osobistościach, o których czytało się z nieskrywaną przyjemnością.

Na drugie Stanisław. Nowa księga imion to publikacja, którą każdy – w mojej opinii – powinien mieć na półce. Kapitalnie pomyślana i wykonana, kawał dobrej roboty jej twórców i inspiratorów. Całość – mimo że o bądź co bądź o języku, co niektórych może napawać grozą i wydawać się traumatyczne – czyta się doskonale!

Uwierzcie, o języku polskim i tym, co w sobie skrywa można pisać tak fascynująco, że od lektury nie sposób się oderwać. Tego dowodem od lat jest właśnie prof. Bralczyk, który porywa zarówno swoich słuchaczy, jak i czytelników. Wielka osobowość, zdolna zainteresować nawet najbardziej opornych
.
Ubranie księgi imion w dialog to idea doskonała – nie mamy tutaj bowiem suchego wypisu wszystkich imion wraz z ich znaczeniami i ewentualną datą imienin. Nic z tych rzeczy.

Mamy rozmowę dwójki znających się na swojej robocie osób, które to, debatując (w kolejności alfabetycznej), omawiają kolejne występujące w Polsce imiona – niekoniecznie te najpopularniejsze. Czasem są to najrzadsze lub te, z którymi w jakiś sposób związani są autorzy. Aby ułatwić czytelnikowi wertującemu książkę odnalezienie tego imienia, którego właśnie szuka – każde z nich wyróżnione jest kolorowym tłem. Dla podobnych poszukiwaczy autorzy postarali się również o aneks omówionych imion wraz z ze sławnymi nazwiskami, które zostały z nimi połączone i omówione.  W ten sposób z łatwością przekonamy się (jeszcze przed całościową lekturą) co nas czeka, a czego ewentualnie zabraknie. Gros imion zestawiona została z ich obcojęzycznymi odpowiednikami, a całość tak suto doprawiona humorem, że miejscami zwijałam się ze śmiechu.

Uwierzylibyście, że śmiałam się nad imiennikiem?

Niech to stanowi najlepszą rekomendację!
Polecam do obowiązkowej lektury!



piątek, 20 listopada 2015

Bolek i Lolek. Szalony pościg



Bolek i Lolek nie mają łatwo.

Przebywając na wakacjach, sądzą, że wreszcie uda im się odpocząć. Niestety Lolek znalazł sobie koleżankę – Manię, więc jego starszy brat skazany jest na plażową nudę, która – nie oszukujmy się – prędzej czy później dotknie każdego, burząc nawet najbardziej wyczekiwane wakacje i labę.

Gdy dziewczynka postanawia zacząć rozmowę także z Bolkiem, wczasowe znudzenie mija w momencie. Oto dziewczynce bowiem zginęła lalka, którą chłopcy – chcąc się popisać swoją 
zaradnością – postanawiają odnaleźć. Jeśli myślicie, że poszukiwanie czegoś nad morzem to jedynie przeczesywanie kolejnych koców i kilometrów piachu, to jesteście w sporym błędzie.

Bolek i Lolek zawędrowali bowiem aż do… Australii. 
Jak to  możliwe? Co spotkało ich po drodze, z jakimi przeciwnościami musieli się zmierzyć, by odzyskać lalkę? I wreszcie – czy ostatecznie udało się to osiągnąć? Tego wszystkiego dowiecie się, czytając zabawną i pełną przygód i niespodziewanych zawirowań, w których bohaterowie wykażą się mnie tylko odwagą, ale też pomysłowością i ogromną umiejętnością szybkiego podejmowania decyzji w trudnych sytuacjach opowieść Rafała Witka, która jest nie tylko dobrą propozycją na dni nudy, ale także szansą na stanie się prawdziwym podróżnikiem i łowcą przygód.

Oprócz opowiedzianej historii bowiem, książka ta zawiera również przewodnik podróżnika, a w nim szereg zadań do samodzielnego wykonania, których poprawne rozwiązanie uhonorowane będzie dyplomem. 
To zatem doskonałe zestawienie nauki i zabawy, a przy tym forma zaspokajania potrzeb nawet najbardziej wymagających młodych odkrywców.


Gotowi na wielką  przygodę? Zapraszam w świat kultowych bohaterów – z nimi na pewno nie będziecie się nudzić.

czwartek, 19 listopada 2015

Facecje. #HistoriaCoachemŻycia - Patryk Bryliński, Maciej Kaczyński







Znacie Facecje z Facebooka? Nie? Teraz macie szansę to zmienić!

Kapitalna rzecz! Do poczytania, podczytywania w grupie znajomych, podrzucania innym. Kopalnia złotych myśli, fenomenalnie pomyślana, rozbrajająca i prowokująca wybuchy śmiechu co rusz.
Autorzy, wpadając na pomysł władania w usta znanych współczesny język Facebooka, zrobili kawał dobrej roboty. 
Kto wie czy tak właśnie nie wyglądałaby polska rzeczywistość, gdyby Adam Mickiewcz, Juliusz Słowacki, Adolf Hitler, Borgiowie, Hiob, Kafka, Maria Antonina i inni posiadali konta w portalach społecznościach.

Jakże inna, barwna, piękna byłaby rzeczywistość nudnych postów naszych znajomych.

Tyle olśnień, kąśliwych, błyskotliwych dialogów mogłoby mieć miejsce!

Facecje to doskonały pomysł na prezent z okazji coraz szybciej zbliżających się świąt. I z każdej innej okazji! Gwarantuję – każdy się z  niej ucieszy, każdemu sprawi radość, nawet jeśli dotąd nie znał autorskich dzieł Brylińskiego i Kaczyńskiego. Jeśli tylko macie kogoś, kto ogarnia fejsa – będzie jak znalazł!


Przed Wami maleńka próbka, w celu wizualizacji zagadnienia:



Jedyne co przeszkadza w książce, to jej cena – moim zdaniem nieco wygórowana, choć faktycznie papier, na którym została wydrukowana jest pierwszorzędnej jakości. Temu problemowi można jednak zaradzić, kupując książkę tutaj:



środa, 18 listopada 2015

ROZDANIE - "Sekta egoistów" - Eric Emmanuel Schmitt




Wszystkich zainteresowanych zdobyciem nowej książki E.E. Schmitta zapraszam TUTAJ.
Ci z Was, którzy nie mają Facebooka, a chcieliby wziąć udział, spokojnie mogą zgłaszać się w komentarzach pod postem.

Zasady:


Jeśli masz ochotę ją zdobyć:

1. W komentarzu napisz, którą książkę Schmitta lubisz najbardziej i dlaczego. Niech Twoja 


wypowiedź nie przekracza 5 zdań.

2. Udostępnij post konkursowy na G+ / blogu / Facebooku / gdzie chcesz i możesz;)

3. Na odpowiedzi czekam do 21. listopada, Spośród wszystkich zgłoszeń wybiorę jednego 


zwycięzcę, który otrzyma ode mnie książkę.

Harry Potter i kamień filozoficzny. Wydanie ilustrowane - J.K. Rowling





Harry Potter i kamień filozoficzny to książka, której fabuły nie trzeba chyba nikomu przypominać. Dla formalności, dla tych, którzy być może mimo wszystko jakoś się uchowali i nie wiedzą w czym rzecz napiszę. 

Oto jedenastoletni chłopak wychowywany przed rodzinę zmarłej tragicznie mamy dostaje list wzywający go do nauki w Hogwarcie – szkole magii i czarodziejstwa.

Życie niczego dotąd nieświadomego, pomiatanego chłopca w momencie zmieni się nie do poznania. Ze świata, w którym był popychadłem, trafia do miejsca, w którym na dźwięk jego imienia i widok znaczącej jego czoło blizny w kształcie błyskawicy, wszyscy zaczynają szeptać i pokazywać go sobie palcami. Każdy o nim słyszał, każdy wie, czego dokonał. Każdy – za wyjątkiem jego samego.
Pierwszy tom przygód to powolne odkrywanie tożsamości przez głównego bohatera, zawieranie pierwszych przyjaźni, rozbudzanie nieznanych dotąd umiejętności, poznawanie samego siebie i swoich możliwości. To także czas ponownego starcia z tym, który pozbawił go ukochanych rodziców, gdy ten był jeszcze niemowlęciem.

Ktoś powie: po co wznawiać książkę, która od lat tak fantastycznie sprzedaje się w starszych wydaniach? Po co robić coś, co – wydaje się – pozbawione zupełnie sensu, przebrzmiałe i nie na miejscu? Wszyscy ci, którzy mieli podobne wątpliwości, powinni teraz pokornie uderzyć się w pierś.
Ilustrowane wydanie Harry’ego Pottera jest bowiem tak obłędnie piękne, że brakuje mi słów, by wyrazić swój zachwyt.

Całość ma dość duży format, wydrukowana została na dobrej jakości kredowym papierze, tekst zachowany został w dwu kolumnach, co imituje nieco prasę i utrudnia lekturę (jedyny mikrominusik), a towarzyszące mu ilustracje zwalają z nóg. Po prostu.

Maj-ster-sztyk, arcydzieło wydań dziecięcych, crême de la crême ilustrowanych książek dla dzieci, rzecz, którą absolutnie każdy fan HP, bez względu na to ile wydań tej serii ma już na półce, powinien kategorycznie zakupić.

Mogłabym godzinami roztkliwiać się nad perfekcyjnymi pociągnięciami pędzla Jima Kaya, mogłabym, ale nie zrobię tego.

Miast tego pozostawię Was z próbką tej wirtuozerii:


Okładka skrywająca się pod obwolutą.













To cudo do kupienia znacznie taniej w księgarni:



wtorek, 17 listopada 2015

WYNIKI



.... Marcina Cichonia.

GRATULUJĘ!

Tradycyjnie proszę o kontakt mailowy do 3 dni (shczooreczek@interia.pl). Proszę o deklarację odnośnie okładek - miękkiej lub twardej do wyboru.


Zgłoszeń było BARDZO dużo (dziękuję!), dlatego postanowiłam zrobić nieco większy konkurs już niedługo i wyróżnić kolejnych z Was;) Będziecie mogli się wykazać i zdobyć dużą pakę nagród:) Zapraszam do śledzenia strony;)


poniedziałek, 16 listopada 2015

Pierwsza, niepublikowana dotąd w Polsce powieść E.E. Schmitta - Sekta egoistów



Pierwsza napisana przez Erica Emmanuela Schmitta i niepublikowana dotąd w Polsce książka wpisuje się w nurt jego powiastek filozoficznych, łączących w sobie nie tylko dociekania o istocie rzeczy, ale też pasję historyka.

Bardziej niż konkretem, operuje ona niedopowiedzeniem, niepewnością, zagwozdkami, które czytelnik sam musi rozwikłać, jeśli próbuje dociec sensu.

Naogólniej mówiąc, jest to historia badacza Gerarda, zajmującego się językoznawstwem średniowiecza, który zniesmaczony wolną niedzielą postanawia oddać się czemuś, czego nigdy nie robi – rozrywce. Zawodowa żyłka jest w nim jednak tak silna, że gdy niespodziewanie natrafia na wzmiankę o francuskim filozofie, którego nazwisko było mu dotąd nieznane, a który głosił ideę filozofii egoistycznej, postanawia podjąć wysiłek odtworzenia jego biografii i nauki. Zadanie pochłania go na tyle, że podporządkowuje mu wszystko – nawet dotychczasową pracę. W jej miejsce stawia dociekanie o życiu nieznanego filozofa.
Kolejne wzmianki kierują go w miejsca niezbadane, a ich niewielka ilość nie tyle zniechęca badacza, co inspiruje go do niezaprzestawania trudu poszukiwań.

Cieszę się, że książka ta została wydana dopiero teraz, gdyż wyziera z niej szereg niedociągnięć. Wydaje się wręcz, iż jest to historia niedokończona, niedopowiedziana, która wciąż czeka na swój finał i redakcję. Czuć w niej typowy smak Schmitta, doskonale wie się jednak, że to dopiero preludium do jego pisarskiej kariery. 

Oczywiście, zostawia ona czytelnika z lekkim chaosem w głowie, nie jest to jednak to, co znamy z jego późniejszych tekstów. Widać tutaj rozwijane później starania o człowieka, zapytania o sens życia, człowieczeństwa, dociekania na temat podstawowych pojęć filozoficznych, stanowi to jednak jedynie domieszkę, przedsmak tego, co czeka nas później. 

Książka stanowi zatem ciekawe dopełnienie jego twórczości, świadectwo tego, że Mistrz nie od razu mistrzem był, nie polecam jednak, by to od niej rozpoczynać znajomość jego literackiej biografii. Jeśli mimo mojej prośby tak zrobicie – może czekać Was rozczarowanie i niezrozumienie fascynacją pisarza.



Inne książki Schmitta na blogu:



niedziela, 15 listopada 2015

Mały Książę z rozszerzoną rzeczywistością - ale o co chodzi?



Mały Książę jest dziś jedną z najbardziej rozpoznawalnych i poczytnych książek na świecie. Jej sława rośnie z roku na rok, a sama publikacja doczekała się kilkunastu wznowień. Szczególną obfitość w tym względzie obserwowaliśmy w tym roku, kiedy to wraz z filmową premierą Małego Księcia do księgarń trafiło kilka różnych wydań tejże książeczki.

Jedną z najbardziej wyróżniających się jest ta zaproponowana przez Wydawnictwo Galaktyka. Poza treścią bowiem, pracuje ona na obrazie. Nie mam na myśli jedynie ilustracji tak dobrze znanych i wielokrotnie widzianych. Wydawnictw o posunęło się o krok dalej: postanowiło zaangażować współczesnego czytelnika tym, czym lubi być angażowany. By w pełni korzystać z walorów tej książki należy bowiem pobrać na telefon specjalną aplikację, umożliwiającą przyglądanie się ilustracjom w trójwymiarze, rozszerzającą rzeczywistość. Dzięki niej Mały Książę nie tylko „wyjdzie” z książki, ale towarzyszyć mu będą również dźwięki, dodatkowe wizualizacje, proste gry, piosenki.

Dzięki wykorzystaniu współczesnej technologii książka ta z pewnością trafi w gusta gimnazjalistów, którzy czytają tę książkę w ramach spisu lektur. Wykorzystanie aplikacji na lekcji może stanowić dobrą metodę aktywizująca i wprowadzająca do zajęć. Uczniowie z całą pewnością zapamiętają je na dłużej, ale co ważniejsze – będą uważniejsi, wszak dotrzemy do nich kanałem ich najczęstszej dziś komunikacji – multimediami.

Jedyne zastrzeżenie jakie mam do książki to dość słaba jakość dźwięku i grafik. W dobie tak ogromnych możliwości wykorzystywania podobnych motywów przy różnych okazjach, dziwi mnie zastosowanie obrazków tak mocno skomputeryzowanych. Być może nie było innej opcji, by zachować efekt i zyskać efekt trójwymiarowości, wówczas popracowałabym jednak jeszcze nad doborem dźwięków i tła do niektórych wizualizacji. Część z nic mieni się i świeci w sposób – niestety – kojarzący się z odpustowością. Szkoda, by książka, która ma wzruszać i skłaniać do refleksji – które to efekty miały być zwielokrotnione dzięki użyciu aplikacji – została zapamiętana jako opowieść znaczona dziwnymi melodiami wątpliwej jakości.
Zerknijcie co mam na myśli:








Sam pomysł jednak – doskonale odpowiadający na zapotrzebowania. Mądry nauczyciel może tę publikację wykorzystać bardzo zgrabnie, a i rodzice z pewnością zainteresują nią rodziców. 

sobota, 14 listopada 2015

Daj nam ostatnią szansę – Abbi Glines


Abbi Glines lubię poczytać dla odpoczynku. Jej książki cechuje nieopisana lekkość, stanowią tak doskonałą lekturę na smutniejsze i trudniejsze dni, że chyba każdy powinien mieć w domu ich spory zapas.

Poprzedni tom opowiadający o losach Harlow i Granta przyniósł mi wielkie rozczarowanie. Odczytałam go jako ramotkę, w której autorka przeżyła widoczny spadek formy. Ku mojej uciesze jednak, wraz z Daj nam ostatnią szansę wróciła Glines jaką znam i jaką polubiłam.

Grant bardzo szybko uświadamia sobie,  że odrzucając Harlow ze względu na  jej chorobę, popełnił niewybaczalny błąd. Bojąc się ją utracić, właśnie do tego doprowadził. Bohaterka bowiem całkowicie zamyka się w sobie. Nie mówi ukochanemu o ciąży i zupełnie się od niego odcina, przenosząc do rodziny i nikomu nie zdradzając miejsca swojego pobytu. Trwa to całe miesiące, podczas których Grant odchodzi od zmysłów, a bliscy Harlow namawiają ją do aborcji, mającej pozwolić jej choremu sercu na przeżycie. Boją się, że decydując się na urodzenie dziecka dziewczyna sama siebie pozbawi życia.

Glines po raz kolejny stworzyła historię, w której emocje biorą górę. Nie sposób nie kibicować Grantowi, którego w poprzednich tomach zdążyło się znielubić za jego strach przed wszystkim, skądinąd uzasadniony.

Cieszę się z tego, jak rozwinęła się ta opowieść, którą – co tu kryć – czytało mi się naprawdę przyjemnie. Dobry relaks, niezobowiązujący, do posłania dalej.

Mam wrażenie, że tym razem autorka zdecydowała się podjąć więcej trudnych tematów i dodać powieści dramaturgii. I tak obok tradycyjnych, znanych, banalnych rozterek sercowych znajdą się problemy wyższej wagi: aborcja, trudna decyzja związana z ratowaniem siebie lub dziecka, bezsilność i strach przed utratą zmieszana z nadzieją na nowe życie.

Ciekawi? 



Inne książki Abbi Glines:


piątek, 13 listopada 2015

Jutro ma na imię Bóg – Paweł Krupa OP



Paweł Krupa ma gadane.

Gadane o Bogu, modlitwie, swoim jej przeżywaniu, rozczarowaniom, niepewnościom, braku tak modnego dziś kryzysu wiary, emocjach, które często niesłusznie łączy się z modlitwą – różnych czuciach i innych podobnych okolicznościach sfery emocjonalnej.

O swoim doświadczeniu Boga i Jego obecności w swoim życiu mówi niebywale naturalnie – widać, że żyje tym, o czym pisze, że to jedynie spisanie i powtórzenie jego codzienności, ot oczywistości.
W odróżnieniu do autora – czytam książki o modlitwie pasjami. Szukam nowych świadectw, doświadczeń, poruszeń, interesuje mnie jej przeżywanie przez innych. Dociekam, poszukuję, odnajduję.

U Krupy podoba mi się przede wszystkim gawędziarski styl mówienia – niby od niechcenia, ale ze swadą. Dominikanie mają chyba właśnie taki charyzmat – mówią prosto aczkolwiek ujmująco, porywają tym co głoszą, nawet gdyby mówili o praniu i wieszaniu firanek – mam wrażenie, że mówiliby to w taki sposób, że wszyscy z prawdziwą ochotą pobiegliby natychmiast wykonywać opisywaną czynność.

Tak też Krupa mówi o modlitwie – czytając, chce się modlić. Czytając, modlimy się.
Wraz z dominikaninem widzimy jak trudny i wymagający wysiłku jest to proces, jak wiele towarzyszy mu rozczarowań, niepowodzeń, rozproszeń, jak z nimi walczyć, jak je pokonywać, jak czynić z nich własne oręże.

Ciekawym i dość dużym objętościowo fragmentem książki jest ten poświęcony szczegółowej analizie słów modlitwy Ojcze nasz. Autor rozbiera na czynniki pierwsze tę najprostszą i jego zdaniem najdoskonalszą modlitwę, którą często odmawiamy rutynowo, bez pomyślunku i bez rozważenia tego, o co tak naprawdę prosimy.

Ujęło mnie praktyczne podejście do modlitwy. Często zarzekamy się, że nie mamy na nią czasu. A czy wiecie ile zajmuje niespieszne odmówienie Ojcze nasz, Zdrowaś Mario i Chwała ojcu? Krupa policzył, że minutę. Ja policzyłam również – niewiele ponad 30 sekund.

Wielu z nas zapiera się, że nie ma 30 sekund dziennie dla Boga. Widzicie jak to głupio brzmi?

Na książkę składają się krótkie rozdziały, do czytania szarpanego – nie trzeba wszystkiego przeczytać jednym tchem, można czerpać po jednym rozdziale na dzień. Ich krótka forma na pewno do tego zachęca i motywuje.

Jeśli czujecie, że potrzebujecie podobnej publikacji – sięgnijcie. Na pewno będzie to dobry wybór!


Dla niedowiarków kilka filmików stworzonych przy okazji premiery książki:








czwartek, 12 listopada 2015

KONKURS



Jeśli ktoś ma ochotę na pachnący zestaw Bridget Jones (do wyboru w twardej lub miękkiej oprawie) zapraszam na mojego Facebooka - klik. 




Plaster miodu - o. Adam Szustak. Rekolekcje adwentowe





Znacie ojca Adama Szustaka?

Znacie jego rekolekcje, jego audycje, teksty?

Jeśli nie – to jest właśnie ten moment, by nadrobić tak horrendalne braki!

Adwent zbliża się wielkimi krokami i jak każdego roku, będę uczestniczyła wówczas w rekolekcjach internetowych. Ubiegły rok spędziłam w towarzystwie o. Szustaka właśnie i jego wieczornych słuchowisk Plaster miodu, które dziś, dzięki kapitalnemu pomysłowi kogoś w Wydawnictwie Znak możemy wziąć do ręki w formie książkowej, by raz jeszcze odtworzyć sobie wszystkie nauki.

To wspaniała gratka dla takich osób jak ja – które owszem, słuchają, ale przychodzi im to z trudem, bo wolą czytać. Które chciały notować podczas wieczornych odsłuchań, ale wówczas nie mogłyby kontemplować, które bardzo chciały pisać, ale opadały z sił po całym dniu pracy.

Szustak nie owija w bawełnę. Mówi nieraz dosadnie, mocno, z przytupem, metaforami, które trafiają prosto do Twojego serca i wiercą w nim dziurę. Nie bawi się w pseudonauczanie i pseudomoralizatorstwo. Obce są mu napuszone kaznodziejskie tony – jest konkretny, szczery, przechodzi do meritum bez przydługiego krążenia wokół tematu. Wie, że współczesny człowiek potrzebuje konkretu, faktów, a nie słodkich półsłówek i głaskania po głowie. Potrzebuje wstrząsu.
Plaster miodu zatem to – wbrew słodko brzmiącej nazwie – to nie znów taka cukrowa droga przez nasze niemoce. Szustak wytrąca z marazmu, zmusza do działania, pokazuje prawdę taką jaką jest. To wszystko robi jednak sącząc wraz z Tobą ciepłą herbatę dosłodzoną miodem, które to pozwolą Ci lepiej przyjąć nieraz gorzką prawdę.

Autor przybliża Boga, czyni go obecnym, uświadamia Jego obecność w naszym życiu, pokazuje jak się ona objawia, jak my możemy na nią odpowiadać, jak mamy sobie z nią radzić. Zachęca do zmian w życiu dotąd letnim. Prowokuje do rozmyślań, inspiruje do działania, wręcz zmusza do aktywnego  i świadomego oraz pełnego przeżycia czasu Adwentu.

Kapitalne rekolekcje, wyśmienity pomysł na wydanie, rewelacyjny pomysł na prezent – dla siebie samego albo kogoś bliskiego, o kim wiemy, że potrzebuje wskazówek czytelnych.


Do obowiązkowego zakupu na zbliżający się czas!


A jeśli wolicie jednak słuchać albo potrzebujecie próbki - zapraszam:



środa, 11 listopada 2015

Szczęście do wzięcia – Jason F. Wright


Czasami rzeczywiście wystarczy drobny gest, odrobina bezinteresownie niesionego dobra, by poruszyć lawinę wydarzeń zmieniających świat na lepszy.

Hope to młoda dziennikarka, przed laty porzucona przez biologiczną matkę, która pozostawiła przy niej list wyjaśniający całe zajście. Maleńką wówczas dziewczynkę znalazła kobieta, która zdecydowała się zbudować dla niej dom pełen miłości. Po latach, gdy ta zmarła, Hope postanawia nadal przysparzać jej powodów do dumy – nawet z nieba. Chce napisać reportaż, o którym usłyszy cały świat, tekst zasługujący na najwyższe wyróżnienia, a jej samy przynoszący sławę o jakiej zawsze marzyła.

Na swojej dziennikarskiej drodze natrafia na temat, który wydaje jej się na tyle zajmujący, że poświęca mu się całą sobą. Odkrywa, sama będąc obdarowaną, że rokrocznie nieznany darczyńca pozostawia wybranym przez siebie osobom słoik bożonarodzeniowy po brzegi wypełniony drobnymi pieniędzmi odkładanymi przez kilka miesięcy. Znajdujące się w nim oszczędności każdorazowo ratują obdarowane osoby – czy to duchowo, czy też materialnie. Dzięki tej małej tradycji, dobro niesione jest w świat, zataczając coraz większe kręgi.

Dzięki prowadzonemu dziennikarskiemu śledztwu Hope trafia na osoby, które po raz kolejny stają się dla niej jak rodzina. Zdobywa ich zaufanie, cieszy ich towarzystwem, obserwuje pełne miłości życie.

By jednak napisać tak bardzo pożądany przez siebie artykuł, musi wykorzystać wiedzę, której nie powinna rozpowszechniać….

Wspaniała, pełna ciepła, nadziei, wiary w ludzi opowieść, inspirująca do własnych działań charytatywnych, rozpoczynająca piękną tradycję, którą z wielką radością wprowadzę w swoje życie.

Lekturę zaciemniała mi jedynie akcja wydawnictwa obudowana wokół książki. Cały czas zastanawiałam się: kiedy pojawi się ktoś niewidomy, co się wydarzy, jaki będzie to miało związek z celem zbiórki. Jeśli i Wami targają podobne pytania, od razu rozwieję wątpliwości: w książeczce nie występuje osoba niewidząca – jedynie idea zbierania pieniędzy do słoika bożonarodzeniowego stała się impulsem do dalszych działań.

I to jakich! Tych, którzy jeszcze o akcji nie słyszeli, a chcieliby się dołączyć, odsyłam tutaj. Jest jeszcze czas!

Polecam Wam lekturę oraz przyłączenie się do wydarzenia – razem możemy więcej!

poniedziałek, 9 listopada 2015

Sześć dni w Leningradzie



Sześć dni w Leningradzie to fabularyzowany dziennik podróży Paulliny Simons z jej wyjazdu do rodzinnego Leningradu, będącego pretekstem do zebrania materiałów do jej najpopularniejszej książki – Jeźdźca miedzianego.

Autorka urodziła się w dzisiejszym Petersburgu, lecz jako jedenastoletnia dziewczynka, dzięki staraniom taty, wraz z rodziną wyjechała Ze Związku Radzieckiego do Ameryki. Okazało się to dla niej prawdziwym wybawieniem i szansą na życie w dobrobycie.

Leningrad widziany jej oczami po 25 latach od wyjazdu jawi się jako przestrzeń brudna, smutna, biedna. Wszystko to, co pamiętała ze swojego dzieciństwa pozostało niezmienne – brak toalet, zniszczone budynki, obdrapane mury, piszcząca bieda. Simons zastanawia się, jak można cieszyć się wszystkim tym, co ma, gdy w miejscu, do którego przyjechała zginęły kiedyś tysiące niewinnych, o których wszyscy zapomnieli; jak mogła spać w miejscu, w którym wszystko rozpada się niemalże na jej oczach; jak mogła nie zauważyć, że jej łóżko stało w kuchni; opisuje brutalną śmierć Romanowów, prowadzi nasz szlakiem historii (i teraźniejszości!) zapomnianej i nieomówionej, przemilczanej, uświadamiając sobie, że Leningrad stanowi część jej duszy i tożsamości, że nigdy go  nie utraci.

Mimo że nie jest to klasyczny reportaż, robi przejmujące wrażenie. Gdzieś podskórnie czuje się, że gdyby nie wyjazd przed laty, świat nie poznałby talentu autorki, bo ten nie miałby możliwości się rozwinąć, zostałby stłumiony i zdeptany.

Dzięki tej książce wraz z Simons odkrywamy zakamarki jej dzieciństwa, nawet te, które pamięć już wybieliła lub wyparła, przemierzamy trasy stanowiące tło Jeźdźca miedzianego i widzimy przestrzenie dotąd przez nas nieeksplorowane.


W mojej opinii to dobre dopełnienie twórczości autorki,  umożliwiające nowe, świeże spojrzenie zarówno na trylogię, jak i na jej pozostałą twórczość. Warto mieć w biblioteczce.

niedziela, 8 listopada 2015

Śląskie Targi Książki - czy winy zostały odkupione? Relacja.




Tegoroczne Śląskie Targi Książki zdecydowanie zmazały winy poprzedniej edycji. 
Nie było nart (jedynie akcent jacuzzi), za to sporo dobrych wystawców, nowa, lepsza lokalizacja (Międzynarodowe Centrum Kongresowe) i darmowy wstęp. 






Wiadomo, nie ma co porównywać do Krakowa, która to impreza nie bez przyczyny zwie się Międzynarodowymi Targami, bo ilość wystawców była nieporównywalnie mniejsza, jednak dzięki nieco bardziej kameralnemu wydaniu katowickiej edycji, na spokojnie można było wszystko obejść, porozmawiać, niczego nie pominąć i obłowić się w prawdziwe skarby,  nie marnując przy tym wielu godzin w kolejkach. Mam nadzieję, że za rok będzie jeszcze lepiej! Zdjęcia ilustrują piątkowy poranek, dzień otwarcia, kiedy to były jeszcze luzy i spacerowanie między stoiskami było prawdziwą przyjemnością;)









Ogromnie się raduję, że nasza wymiana doszła do skutku, bo cieszyła się tak ogromną popularnością, że wszyscy byliśmy w szoku:) Wydaje mi się, że było to najbardziej oblegane stoisko przez wszystkie trzy dni, choć mogę się mylić, bo nie miałam żadnej możliwości się z niego wydostać i porównać z innymi. Tak wiele Was przybyło!
Nie było momentu, żeby przy stole nie kręciło się kilka(naście) osób, momentami nie dało się dopchać do stołów, których mieliśmy ciut za mało, jednak i z nimi daliśmy radę:) Do wczoraj wymieniono ponad 400 książek, dziś z pewnością przekroczymy 600. 


Ludzie przynosili kapitalne pozycje, mamy zatem nadzieję, że wszyscy przybyli na nasze stoisku odeszli ukontentowani tym, co zabrali ze sobą do domu:) Kolejna edycja wymiany 5. grudnia w Piekarach Śląskich.

Sami zerknijcie jak wyglądało to w piątek i sobotę od rana. Później było jedynie tłoczniej i tłoczniej, i tłoczniej:)





Ile książek wymieniono łącznie? Sami zobaczcie! Fenomenalne statystyki!




Spotkanie potargowe w City Rock - klasyka w najlepszym wydaniu. Kocham członków ŚBK miłością ogromną i cieszę na każde nasze spotkanie - nie pamiętam kiedy ostatnio się tak śmiałam:) 
A jak pojadłam!

Kogo nie było - niech żałuje:) A kto mimo początkowych oporów poszedł z nami - niech się cieszy:))) Jesteśmy przecież najfajniejsi!:)




Zobaczcie co przywiozłam (a wmawiałam sobie, że więcej jak dwu książek do domu nie sprowadzę...). Na zdjęcie nie załapał się Twój Dziennik Regony Brett i kilka pozycji z wymiany. Zdążyły zaginąć w akcji :D


Lewy stos - wymiana sobotnia i piątkowa, prawy - niedzielna. Środek to wygrana ze spotkania blogerskiego. Urocza sówka to prezent od Archer.






piątek, 6 listopada 2015

WyZNACZam trendy!


Nikogo nie muszę przekonywać, że Wydawnictwo Znak to jedno z moich ulubionych. Ich książki przeważają na mojej półce, mając rywala jedynie w dwu innych oficynach. Wydawane przez nich publikacje kupuję od lat, z rzadka doznając zawodu. Nieuniknionym jest zatem zachęcanie Was do zakupów książek z ich oferty. Nie mam na myśli jedynie zbliżających się świąt, wszak ich zasoby są tak wielkie, że nadadzą się właściwie na każdą okazję.

W ramach projektu Dream-list books proponuję Wam jedną: Światowy Dzień Walki z Książkofobią. Do tej kategorii wybrałam dziesięć tytułów, które - w mojej opinii - powinny wyleczyć ze strachu przed czytaniem niejednego opornego.
Oto co Wam proponuję:

Opowieści o niewidzialnym - Eric-Emmanuel Schmitt
Drzwi do szczęścia - Richard Paul Evans
Oskar i Pani Róża - Eric-Emmanuel Schmitt
Księżyc myśliwych - Katarzyna Krenz, Julita Bielak
Dziennik - Anne Frank
Małe cuda - Cheryl Strayed
Czarny ogród - Małgorzata Szejnert
Cholonek - Janosch




Jak widzicie wybrałam pozycje wpisujące się w różne kategorie, by z łatwością można było wybrać coś do każdej grupy wiekowej, reprezentującej odmienne zainteresowania;)

Poza leczeniem zlęknionych, mam coś do zaproponowania także tym, którzy już czytają. I to pasjami.
Przed Wami kolejne dziesięć tytułów, które musicie znać. Wszystko w ramach kategorii WyZNACZam trendy.

13 bajek z królestwa Lailonii - Leszek Kołakowski [teraz wydana ponownie w obłędnej formie!]
Księżyc myśliwych - Katarzyna Krenz, Julita Bielak
Szczygieł - Donna Tartt
Dźuma w Breslau - Marek Krajewski
Szum - Magdalena Tulli
Traktat o łuskaniu fasoli - Wiesław Myśliwski
O pięknie - Zadie Smith
Najgorszy człowiek na świecie - Małgorzata Halber
Atlas: Doppelganger - Dominika Słowik




Jak pewnie zauważyliście, w obu listach powtarza się jeden tytuł: Księżyc myśliwych. Nie jest to przypadkowe: uważam, że jest to książka, nad którą absolutnie każdy powinien się pochylić. Na jej recenzję przyjdzie jeszcze czas, póki co zostawiam Was z informacjami Wydawnictwa na jej temat. Już one powinny rozwiać Wasze ewentualne wątpliwości:


Sylt wciąga. Miękką, mglistą przestrzeń wyspy otacza morze opowieści i tajemnic. Tutaj za sznurki pociąga piąty żywioł – księżyc. Thomas znika. Po jego córce Sophie zaginął słuch, a jej przyjaciel Cyryl w zagadkowym wypadku traci pamięć. Wdowę po Thomasie odwiedza tajemniczy gość, którego urokowi trudno się oprzeć. Czy kluczem do wszystkiego okaże się muszla? Z każdą kolejną fazą księżyca Sylt odkrywa swoje ponure sekrety, które łączą obcych ludzi więzami silniejszymi od więzów krwi. Niepokój, tajemnica i niszczycielska siła żywiołów w Księżycu myśliwych splatają się w nieprzewidywalną opowieść o pogoni za wymykającą się prawdą i o ułudzie szczęścia. Ta mroczna, malarska i pełna smaków proza pulsuje zniewalającym rytmem przypływów i odpływów morza. I że lepiej uważać, zwłaszcza o tej porze roku, gdy zachodzące słońce na naszych oczach spotyka się z Księżycem Myśliwych, który wzywa człowieka do ostatniego polowania, by mógł uzupełnić zapasy pożywienia przed nadejściem zimy. Jest wtedy chłodny i okrutny, i tak jasny, że na ziemi nic się nie ukryje, ani świeży trop, ani zwierzę. Katarzyna Krenz, powieściopisarka, i Julita Bielak, debiutantka, oddalone od siebie o tysiące kilometrów, choć nigdy wcześniej się nie spotkały, wspólnie napisały najbardziej niepokojącą powieść ostatnich lat.

Kto ma ochotę zajrzeć do pressbooka - klik.





***

Kolejność w obu wish-listach jest przypadkowa - możecie wybierać tytuły dowolnie, kupować je w zależności od nastroju. Wszystkie dostępne są w atrakcyjnych cenach na stronie samego wydawnictwa (dla ułatwienia po kliknięciu w tytuł zostaniecie przeniesieni na odpowiednią podstronę). Zaglądajcie, bo co rusz pojawiają się tam pyszne promocje;)



 #księżycmyśliwych#pełnomyśliwych #27października