Czterdziestoletnia Łucja znajduje się na zakręcie –
rozczarowana nieudanym małżeństwem i życiem osobistym, a także nieszczęśliwym
dzieciństwem, z którym nie potrafi się pogodzić, postanawia porzucić
doskonałą pracę i wrócić do wyuczonego zawodu nauczyciela historii na odległej podkarpackiej
wsi Różany Gaj.
Na miejscu zwraca szczególną uwagę na jedną ze swoich
uczennic – Anię, będącą łudzącą podobną do jej samej z czasów dzieciństwa:
wyciszonej, siedzącej w ostatniej ławce, zmagającą się z brakiem
przychylności ze strony klasy. Bardzo szybko Łucja zaprzyjaźnia się ze swoją
podopieczną, dowiadując się, jak wielkim ciężarem jest obarczona – samodzielnie
opiekuje się umierającą mamą. Dla jedenastolatki to ogromnie trudne
doświadczenie, przez które bohaterka postanawia pomóc jej przejść. Między nią,
a Ewą – mamą Ani – prędko wytwarza się szczególna więź. Łucja obiecuje jej, że
po jej śmierci odnajdzie ojca Ani.
Obietnicę łatwo złożyć, trudniej jednak spełnić, tym
bardziej jeśli życie układa się tak, jak się nie spodziewamy i to co pozornie
mogłoby być łatwe, staje się szalenie trudne do realizacji.
Mamy więc spóźnione wyznanie – to, które zawsze konfliktuje główne postaci,
najczęściej wyrażone przez najmniej pożądanego bohatera – nie inaczej jest w tejże
powieści.
Cechuje ją przewidywalne, acz urocze zakończenie. To taki
typ książki, którą opłaca się wziąć na wakacje – dla rozluźnienia, usłyszenia
po raz kolejny znanej melodii – tej najbardziej chwytliwej, zapadającej w
pamięć, przyjemnej dla ucha. Czytadło, na które warto zwrócić uwagę podczas
kompletownia urlopowej biblioteczki.
Polubicie głównych bohaterów – granica między dobrem i złem
została tutaj zaznaczona bardzo wyraźnie – mamy postaci jednoznacznie pozytywne
i jednoznacznie negatywne, które od początku budzą naszą niechęć i złość. Obietnica Łucji wiąże się z lukrowaniem
– jest słodko, ale nie zbyt słodko. Przede wszystkim jest uroczo, a zwycięża
dobro i przebaczenie. Jeśli lubicie
historie kobiet, które obarczone sporym bagażem doświadczeń uciekają od
miejskiego zgiełku na wieś – Gąsiorowska stanowi dobrą propozycję w szerokim
wachlarzu literatury tego typu. Dobry debiut, w którym właściwie debiutu
się nie czuje.
Mam jednak zażalenie.
Okładka jest piękna, klimatyczna, ale… myląca. Nie lubię
sytuacji, w których bohaterka opisywana jest jako kobieta z hebanowymi
włosami, a z pierwszej strony spogląda na nas jasnowłosa piękność, mająca
przecież symbolizować tytułową postać.
blog o książkach, bohaterka wyjeżdża z miasta na wieś, Dorota Gąsiorowska, książka na wakacje, literatura polska, miłość, Obietnica Łucji, opinia o książce, recenzja książki, Znak
Miło wspominam tę książkę i czekam na dalsze losy bohaterów.
OdpowiedzUsuńDalsze również bardzo przyjemnie się czyta;)
UsuńDo tego typu powieści podchodzę bardzo ostrożnie, bo można się na nich łatwo przejechać. Czasem jest po prostu za słodko, a od nadmiaru cukru, można dostać mdłości. Ale wydaje mi się, że w tym przypadku nie byłoby tak źle :)
OdpowiedzUsuńTutaj aż tak słodko nie jest - tego przesłodzenia też nie lubię, choć z rzadka coś mocno docukrowanego podczytuję;)
UsuńPozwolę sobie wytknąć malutki błąd: "rozczarowana nieudanym małżeństwem i życiem osobistym, a także nieszczęśliwym małżeństwem". Poza tym recenzja zachęcająca, a sama książka zapowiada się ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńhttp://czytanienaszymzyciem.blogspot.com/
dzięki wielkie! Miało być oczywiście "dzieciństwem":) Już poprawione:)
UsuńNie czytam rodzimej literatury - albo mnie nudzi, albo zawodzi :P Po wielu nieudanych próbah wytworzyła się taka blokada. Ale kto wie- może się wkrótce przełamie?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cała polska literatura? Toż to ogromna generalizacja!
UsuńSzukaj dalej, mamy wielu rewelacyjnych pisarzy:)