Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Literackie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Literackie. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 9 lipca 2019

Dzikie sekrety przyrody - Andy Seed

Widzieliście wyzwanie #lipiecnaturalnie na moim Instagramie? Jeśli jeszcze nie, to gorąco zachęcam Was, abyście dołączyli do zabawy czytelniczej, która przy okazji może zrobić coś dobrego dla środowiska.

Tymczasem mam dla Was jedną z propozycji do wykorzystania w tej zabawie (choć ze względu na datę premiery poniewczasie), a jest nią książka dedykowana młodszym czytelnikom - Dzikie sekrety przyrody, której autorem jest Andy Seed.

Publikacja wpisuje się w znaną już konwencję książek zbierających ciekawostki / anegdotki / odkrycia / fakty dotyczące świata roślin i zwierząt, z tym, że pomyślana została tak zgrabnie, że nawet osoba, która ma już podobnych wydań sporo (ja) z chęcią po nią sięgnie. 

Największym atutem Dzikich sekretów przyrody jest lekkość formy i humor z jakim prezentowane są kolejne informacje. Nie ma tu zadęcia, moralizatorstwa czy - o zgrozo! - naukowości. Autor w swej książce z sobie znaną swobodą odpowiada na dziesiątki pytań dotyczących otaczającego nas świata. Część informacji jest szalenie przydatna, gros ma zaś formę ciekawostki, którą można później zaszpanować przed znajomymi. Poza wiedzą, ta książka to zabawa - są w niej kwizy, łańcuszki, historyjki prowokujące wybuchy śmiechu i za nic niepróbujące ich łagodzić. 

W tabelach zostały w niej zebrane wyniki rekordzistów w przeróżnych kategoriach, w dymkach mity i fakty, zaś w specjalnie dedykowanych miejscach fakty dość wstydliwe - np. waga [nieraz (bardzo) ciężka]. Zestawiono także rodzaje poroża, menu niektórych zwierząt, wymowę ich nazw w różnych językach (wiedziałeś, że wilk po walijsku to blaidd?), a to wszystko w kilku głównych działach: Imponujące stworzenia, Dziwne i dziwniejsze, Miejsca z historią, Strzeż się!, Przyroda dookoła świata, Zwariowana natura, Tu i tam, Przedziwne rośliny, Dowcipy i zagadki Zadania do wykonania. 

Kolejność w jakiej będziecie się z nimi zapoznawać jest dowolna (choć kwizy polecam zostawić sobie na koniec) - tak naprawdę można ją czytać wyrywkowo, w odcinkach, na raty, w przypływie humoru - zupełnie nie wymaga ona od czytelnika ciągłości. 

Cudo! Sięgajcie, dowiadujcie się, poszerzajcie wiedzę i... bawcie! Świat wokół nas jest pełen tajemnic czekających na odkrycie :)


Premiera: 14 sierpnia 2019r.

poniedziałek, 1 lipca 2019

Mysie bajeczki - Arnold Label



Jeśli jesteście na bieżąco z literaturą dziecięcą, Arnold Lobel powinien być Wam znany z serii o Żabku i Ropuchu - cyklu, który przyniósł mu ogromną popularność, a który od lat bawi i uczy kolejne pokolenia dzieci.

Tym razem autor głos oddaje myszkom - zwierzątkom, które jak każde małe dziecko, przed snem potrzebują lektury. Tata Mysz ma siedmioro dzieci i przed pójściem spać decyduje się na opowiedzenie jednej historii każdemu z nich - po kolei snuje narrację o studni życzeń, obłokach, Bardzo Wysokiej i Bardzo Niskiej Myszy, myszy i wietrze, wyprawie, Starym Panie Myszy i wreszcie o kąpieli. Według umowy, po opowiedzeniu wszystkich, dzieci mają już smacznie spać.

Ogromną zaletą bajek jest ich długość - są to króciutkie opowiastki, w sam raz do odczytania na chwilę przed snem, a na dodatek płynąca z nich nauka nie ma charakteru nachalnie moralizatorskiego. Wnioski są ukryte pod płaszczem lekkich, niezobowiązujących historyjek, co Lobel opanował chyba do perfekcji, wiedząc, że młodego czytelnika łatwo znudzić, ale też odstraszyć przesadnym wytyczaniem granic i prezentowaniem zasad. Lepiej i bezpieczniej jest opowiedzieć historię, która sama doprowadzi odbiorcę do wyciągnięcia odpowiednich wniosków niż podawania mu ich na tacy. 

Jest to książka, która sprawdzi się zarówno jako propozycja do wspólnej lektury z młodszym dzieckiem, jak i jako jedna z pierwszych historii przeznaczonym do samodzielnego czytania przez odbiorcę stawiającego pierwsze kroki w tej dziedzinie (ze względu na odpowiedniej wielkości czcionkę, odstępy między wersami oraz przejrzystość języka).  Spodoba się dzieciom w każdym wieku (już nie mówiąc o dorosłych), a to wszystko za sprawą ich lekkości, prostoty, swoistej beztroski płynącej z każdej strony, ale również dzięki ilustracjom oddającym styl całości. To zabawne, ciepłe historie, w których dziecko z łatwością się odnajdzie, i do których na pewno będzie chciało wracać jeszcze niejednokrotnie.

Serdecznie polecam.

sobota, 16 marca 2019

Dziewczynka z atramentu i gwiazd - Kiran Millwood Hargrave


Zapraszam Was do świata pełnego magii i przygód, które udowodnią Wam jak istotna może być odwaga i jak wiele zawdzięczamy przyjaźni.

Arinta była młodą, ale wyróżniająca się niezwykłą odwagą dziewczyną. Tysiąc lat temu zamieszkiwała ona sam środek wyspy Moya, przestrzeni otoczonej dziewiczą naturą. Miejsce to unosiło się na powierzchni oceanu, czym niejednemu przypominało żywy, stale zmieniający się statek. Niestety, jej piękno przyciągało nie tylko to, co dobre - upatrzył ją sobie ognisty demon Yote zamieszkujący dno morza. Upatrzył i zapragnął mieć ją tylko dla siebie.



W innym czasie, setki lat później historia ta wciąż opowiadana jest kolejnym pokoleniom. Isabelle to trzynastolatka, której odwaga w niczym nie ustępuje Arincie - legenda o tej bohaterce jest jedną z jej ulubionych. Uwielbia słuchać, gdy Ta snuje przed nią kolejne opowieści, zachęcając jednocześnie, by tak jak on, studiowała mapy, by kiedyś móc tworzyć własne. Praca z atramentem i pergaminem, to dla niej naturalne środowisko. Dziewczyna tak wiele nasłuchała się o świecie, którego nigdy nie widziała, że jej największym pragnieniem pozostaje podróż do Afrik i zwiedzenie całej rodzinnej wyspy, tak, by móc szczegółowo rozrysować jej mapę, nie pozostawiając na niej miejsc pustych i niezbadanych.  

Los jednak bywa kapryśny i postanowił wykorzystać odwagę dziewczynki w inny sposób - jej zadaniem nie będzie odkrycie nieznanych lądów, lecz ocalenie wyspy Moya - wszystko to będzie miało ścisły związek z kartografią, w której bohaterka czuje się najmocniej, lecz cel okaże się o wiele istotniejszy, niż Isa mogłaby kiedykolwiek przypuszczać. Świat, w którym żyje, na chwilę zjednoczy się ze światem legend i opowieści, których dziewczyna wysłuchiwała od najmłodszych lat. Płynący w jej żyłach atrament pozwoli na prowokowanie losu i przeżywanie przygód, o jakich nigdy jej się nawet nie śniło. Kapryśność przeznaczenia złączona została tutaj z kapryśnością trzynastolatki - dorastającej dziewczyny, której bunt i brawura nie są obce, która nie liczy się z konsekwencjami i nie ma w sobie lęku dorosłego, wynikającego z wielu lat zranień i doświadczeń.

Jej umysł jest świeży i otwarty na przygody. Kiran Millwood Hargrave stworzyła tekst, w którym można się zatracić, utkała tak delikatną pajęczą sieć narracji, że nie sposób się z niej uwolnić - człowiek czyta jak zaczarowany, daje się porwać magii i uwieść historii - historii zaklętej w sercu każdej dziewczynki marzącej o wielkiej przygodzie.

Dorośli odnajdą w sobie dziecięce pragnienia, nastolatki zaś z łatwością utożsamią się z główną bohaterką, bez trudu rozumiejąc jej rozterki, buntowniczość i decyzje podejmowane pod wpływem chwili. Okładka cudownie koresponduje z treścią, ukazując jedność bohaterki z wyspą, tożsamość odnajdywaną we wnętrzu natury.

Niezwykle urzekająca, na długo zapadająca w pamięć historia, która podczas lektury przywodziła mi na myśl inną opowieść o silnej młodej dziewczynie - filmową Vaianę. Promuje istotne wartości, a przy tym wszystkim nie pozwala się nudzić.

Szalenie mi się podobała, zatem gorąco Wam ją polecam!

Premiera za pasem - 3 kwietnia szukajcie w księgarniach.



piątek, 15 marca 2019

Amelka Kieł i Złodziej Wspomnień - Laura Ellen Anderson



Amelka Kieł i Złodziej Wspomnień to trzeci już tom opiewający przygody tytułowej dziewczynki - wampirzycy, która po raz kolejny będzie musiała ratować swoich najbliższych przed występnymi i bezlitosnymi wrogami. 

Rzecz zaczyna się niewinnie: oto wszyscy odetchnęli z ulgą po zwyciężeniu Jednorożca Alfa i z radością przygotowują się do urodzinocy Amelki. Dziewczynka skończy jedenaście lat i liczy, że jej impreza na długo pozostanie w pamięci jej i jej gości. Swoje przygotowania musi jednak na chwilę przerwać, gdyż wraz z pojawieniem się w szkole nowego nauczyciela - pana Sublimo - bohaterowie zostali zaangażowani w ciasteczkowy konkurs - ich zadaniem jest sprzedanie jak największej ilości łakoci stworzonych z przepisu pana od gotowania. Zwycięzca ma otrzymać bilety do Dyniowego Parku Rozrywki - miejsca, o którym śni młoda wampirzyca. 

Wszyscy uczniowie dokładają wszelkich starań, by wygrać, jednak w okolicy zaczynają dziać się dziwne rzeczy - jej przyjaciele zapominają kim są, nie rozpoznają swoich bliskich, a na jej przyjęciu urodzinocnym nie pojawia się ani jeden gość... Amelka robi się podejrzliwa i wraz z Tadżinem podejmuje się rozwiązania zagadki i próby uratowania swoich bliskich od całkowitej utraty pamięci.

Ślad prowadzi ich nie gdzie indziej, jak do ich nowego nauczyciela...

Jaki związek z dziwnymi wydarzeniami ma pojawienie się pana Sublimo? Czy bohaterom uda się odkryć sekret szerzącej się epidemii i w porę ją zatrzymać? Na te i wiele innych pytań odpowiedzi znajdziecie w środku.

Autorce po raz kolejny udało się stworzyć wciągającą historię, która z tomu na tom robi się coraz mroczniejsza. Na szczęście przyjaźń i miłość są zdolne pokonać nawet największe ciemności i złamać najsilniejsze zaklęcia - a tych tu nie brakuje. 

Ciepła, napisana z humorem, utrzymana w duchu burtonowskim opowieść dla młodszego czytelnika, która rozkocha w sobie niejedną osobę. Bohaterowie są tak żywo zarysowani i tak dobrze skonstruowani, że nie sposób się z nimi nie utożsamiać i im nie kibicować. Wraz z nimi odbiorca przeżyje niewiarygodne przygody, a jego wyobraźnia będzie miała niesamowite pole do popisu.

Seria o Amelce to po prostu świetny cykl, z którym warto się bliżej zapoznać i dla którego warto poświęcić swój czas. Takie historie połyka się w całości!
Polecam.

sobota, 19 stycznia 2019

Marzycielki - Jessie Burton



Marzycielki to najnowsza książka Jessie Burton, autorki, która urzekła mnie fenomenalnymi Miniaturzystką Muzą. Tym razem jednak publikacja dedykowana jest także młodszym czytelnikom - odczytywana może być bowiem na wielu poziomach - jako baśń dla młodszych i dla dorosłych, którzy wciąż mają w sobie dziecko. 

Pisarka przenosi nas do królestwa Kalii, gdzie poznajemy dwanaście wyjątkowych księżniczek, z których każda posiada ukryte talenty, nieprzystające dziewczynom, a skwapliwie pielęgnowane przez ich mamę - królową Laurelię - miłośniczkę szybkiej jazdy kabrioletem.

Król Alberto i jego małżonka, mimo licznego potomstwa, nie doczekali się syna. Sytuacja ta zaczęła mieć ogromne znaczenie po tragicznej śmierci Laurelii w wyniku wypadku samochodowego. Władca nie mógł się pogodzić ze swoją stratą i wierząc, że spowodowana była ona nieodpowiednimi zainteresowaniami żony, zadecydował o odcięciu swych córek od ich dotychczasowych zajęć i objął całkowitą ochroną, zabierając im tym samym wolność. 

Zamknął je w pokoju bez okien, a za jedyną rozrywkę dziewczęta miały odtąd godzinny spacer pod czujnym okiem straży. 

Gdy już powoli traciły nadzieję i rozum, stało się coś nieoczekiwanego - za obrazem matki wiszącym w głównej części pokoju, księżniczki odnalazły tajemnicze drzwi, za którymi kryły się długie schody. 

Gdy dziewczęta postanowiły sprawdzić, co znajduje się dalej, dokonały niesamowitego odkrycia - siła ich wyobraźni powiodła ich do baśniowej krainy, w której były wyczekiwanymi gośćmi. Zamiast zakazów ojca przywitał ich suto zastawiony stół, wspaniały parkiet zapraszający do tańca i mówiące zwierzęta, które okazały im więcej serca i zrozumienia niż cały dwór przez minione lata. 

Burton po raz kolejny oddała głos imaginacji, sprawiając, że w zarysowany przez nią świat prawdziwie się wsiąka, zapominając przez moment o troskach codzienności. Co ważne, nie jest to baśń, jakie znamy - mimo że księżniczek oczekujących ratunku jest aż dwanaście, nie pojawia się żaden przystojny książę na białym rumaku, który godzien byłby ożenku. Księżniczki radzą sobie same, udowadniając, jak wiele siły drzemie w płci pięknej, nawet jeśli wydawać mogło by się inaczej. Bohaterki Burton są zaradne, waleczne, sprytne, a przy tym wszystkim niezwykle odważne i...zbuntowane.

Spodoba się zarówno każdej dorastającej dziewczynie, jak i tej dojrzałej, która za sprawą tej magicznej opowieści przypomni sobie swoje czasy buntu i ... uśmiechnie się do własnych wybryków.

Polecam! Jeśli jeszcze nie znacie autorki - zakochacie się, jeśli zaś czytaliście już jej książki - ugruntujecie swój zachwyt. 


czwartek, 15 listopada 2018

Amelka Kieł i Bal Barbarzyńców - Laura Ellen Anderson


Listopad to czas zjaw, potworów, duchów, o których czyta się wówczas z o wiele większym zaciekawieniem i fascynacją. Mając w pamięci minione epoki wiemy, że za osoby "widzące więcej" uważano między innymi dzieci, o wiele bardziej wyczulone na doświadczenia świata duchowego. Mamy również świadomość, że dzieciaki lubią się bać, wiedząc, że w każdej chwili mogą książkę zamknąć i wrócić do swojego barwnego życia.

Czyż może być zatem coś odpowiedniejszego na ten czas niż książka dedykowana młodszym czytelnikom i podejmująca wątek wampiryczny?

Oto połączenie strachu i humoru, dziwów i wzruszeń, ludzkiej dobroci i nieludzkich wizerunków.

Amelka Kieł, to dorastająca dziewczynka, która najbardziej lubi spędzać czas ze swoimi przyjaciółmi: Dyńką, Florką i Kostkiem. Tym zaś, co stanowi dla niej największe męki jest udział w corocznym Balu Barbarzyńców organizowanym przez jej rodziców - Hrabinę Frywolitę i Hrabiego Draka. Jak można się domyślić, jest to impreza zamknięta i dedykowana jedynie dorosłym. W tym roku uroczystość ma być szczególna, bowiem pierwszy raz od wielu lat pojawić ma się na niej sam król Vladimir (niegdysiejszy przyjaciel pana domu) z synem Tadżinem.

Amelce przypisana zostaje rola towarzyszki królewskiego potomka, który okazuje się rozpuszczonym, niemiłym i złośliwym wampirem. Co gorsza, zawsze dostaje on to, czego chce. Ku nieszczęściu dziewczynki, królewicz zamarzył sobie o... Dyńce, która zostaje przez niego uprowadzona....

Bohaterka wraz z pozostałymi przyjaciółmi wyrusza jej na ratunek, zapuszczając się w niebezpieczne rejony posiadłości króla Vladimira... Jak skończy się ta strrrraszliwa historia?

Laura Ellen Anderson urzekła mnie wszystkim - jej książka jest tak dopracowana, że próżno szukać w niej wad. Postaci doskonale odwołują się do znanych nam z kultury istot, nazewnictwo ściśle współgra z klimatem opowieści (np. Nokturnia - królestwo mroku czy też Akademia Katakumb), a czarno-białe ilustracje potęgują wrażenie niesamowitości. Przy tym wszystkim autorka obłaskawia postaci wampirów, które  jawią się jako niegroźne, przyjazne stworzenia, mające takie same życie i problemy jak my, z tą różnicą, że oni rozwiązują je nocą. Tym samym zaś, oswaja ona dziecięce lęki, pokazując, że strach tak naprawdę ma źródło w głowie.

Zabawna, wzruszająca, promująca wartości takie jak przyjaźń, bezinteresowność i bycie dla innych.

Gorąco polecam!



niedziela, 12 sierpnia 2018

Żywego ducha - Jerzy Pilch


Żywego ducha Pilcha to - chciałoby się powiedzieć - wariacja na temat apokalipsy i czasów postapokaliptycznych.

Oto on, dziewięćdziesięcioletni mężczyzna, zostaje na świecie sam. Budzi się na całkowitym pustkowiu, wokół niego żywego ducha, kotów przejmujących władzę nad światem nawet nie uświadczysz. W takiej sytuacji nie sposób uciec od refleksji i pytań bombardujących głowę, poczynając od oczywistych: "Gdzie się wszyscy podziali?" poprzez "Dlaczego tylko ja przeżyłem?", a na "Cóż może robić ostatni człowiek na świecie i właściwie po co ma to czynić?".
Pilch wkłada w głowę swojego bohatera (w wielu aspektach wykazującego czytelny rys autobiograficzny) szereg zagwozdek egzystencjalnych. O sens istnienia w ogóle, o sens istnienia w pojedynkę, o to jak przebiegała zagłada, czemu jej uniknął i dlaczego nawet jej nie zauważył; dlaczego nie pozostawiła ona żadnych śladów? Bohater musi wreszcie pogodzić się z  tym, że został na ziemi całkiem sam - jak sobie z tym poradzi? Czy owa samotność stanie się wyzwoleniem czy brzemieniem, radością czy udręką?

Wyobraźcie sobie świat, w którym każdą rzecz możecie robić bezkarnie, a do Waszej wyłącznej dyspozycji pozostaje wszystko - najdroższe hotele, najlepsze restauracje, produkty z wyższej półki, markowe ubrania, wszystkie dostępne książki, przekąski - wszystko. Czy życie ma jeszcze sens, gdy na wyciągnięcie ręki jest dosłownie każda zachcianka, a radością z jej posiadania nie można dzielić się z innymi, bo innych najzwyczajniej nie ma? Czy człowiek istnieje bez drugiego człowieka?

Wyjątkowo wiele pytań rodzi ta pozornie błaha i pozornie sztampowa historia. Pozornie, bo w sztampie nie byłoby miejsca na nawiązania do Boscha i wielu innych artystów, których możecie na stronicach tej książki rozpoznać, a na których dzieła po jej lekturze spojrzycie zupełnie inaczej.

Pilch w zupełnie nowym wydaniu, jakoby odczuwający już przemijający czas, borykający się z dojmującą samotnością, ba! osamotnieniem nawet i te doświadczenia filtrujący przez swoją artystyczną wrażliwość i przelewający na papier w formie, która nas - stałych czytelników tegoż - zaskakuje. Językowo niepodrabialny, wyróżniający się i do rozpoznania zawsze - mylący może być jedynie temat. Wyjątkowo refleksyjny i inspirujący do przemyśleń nad ludzką kondycją.


Polecam gorąco. 



Inne książki Pilcha na blogu:


sobota, 11 sierpnia 2018

Przyjaciel z szafy - A.F.Harrold



Każdy z nas - mały czy duży - potrzebuje towarzystwa. W pewnym wieku jednak dzieci, szczególnie te, które nie mają rodzeństwa, znajdują sobie wyjątkowych przyjaciół, widocznych jedynie im - przyjaciół wymyślonych, z którymi spędzają długie dni, rozwijając swoją wyobraźnię i bawiąc się tak, jak nigdy nie mogłyby z rówieśnikami.

Rudger jest najlepszym przyjacielem dziesięcioletniej Amandy. Pewnego dnia pojawił się w jej szafie i od tamtej pory są oni nierozłączni. Dzięki jej nieposkromionej fantazji przeżywają  rozliczne przygody, których pozazdrościć mógłby im każdy równolatek dziewczynki. Ich przyjaźni zagrozić może jedno - oto po świecie krąży pewien mężczyzna w hawajskiej koszuli - Trznadel - mający zawsze przy sobie długowłosą, smutną dziewczynkę. Tej niestety, nie widzi nikt, poza dziećmi mającymi dar zobaczenia wymyślonych przyjaciół. Mężczyzna jest potworem - żywi się  wymyślonymi przyjaciółmi, o których dziecko powoli zaczyna zapominać, dzięki czemu sam pozostaje nieśmiertelny. Gdy udaje mu się wywęszyć Amandę i Rudgera, ich przyjaźń będzie musiała przejść ogromną próbę, a sam chłopiec dowie się o sobie i swojej misji więcej, niż kiedykolwiek mógłby przypuszczać.

Pełna grozy, ale też nadziei, niosąca niezwykle pozytywny przekaz historia, która wciągnie każde dziecko pragnące przeżyć niezwykłą przygodę. Pierwsze skrzypce gra tutaj wyobraźnia, co z pewnością niejeden młody czytelnik będzie mógł przełożyć na swoje życie, znajdując w lekturze tej ukojenie i zrozumienie dla swojej fantasmagorii, nie zawsze akceptowanej przez dorosłych, których imaginacja została już skażona. Nasycona napięciem i zwichrowanymi przygodami opowieść o bronieniu najświętszych wartości i bezinteresownej przyjaźni, zdolnej do największych poświęceń. Napisana została tak sprawnie, że każdy, nawet najbardziej marudny dorosły zostanie wciągnięty w wir wydarzeń i ani się spostrzeże, a już będzie z zaciśniętymi pięściami kibicował Amandzie i Rudgerowi, wściekając się jednocześnie na Trznadla oraz jego bladą towarzyszkę. 

Jeśli Wasze dzieci lubią się bać, a ich wyobraźnia jest nieskrępowana - podsuńcie im Przyjaciela z szafy. Będą zachwycone - tak tekstem, jak idealnie z nim współgrającymi i oddającymi aktualne emocje ilustracjami Emily Gravett.

Gorąco polecam!



piątek, 10 sierpnia 2018

Woda na sicie. Apokryf czarownicy - Anna Brzezińska


Woda na sicie Anny Brzezińskiej to lektura niepospolita. Wraz z autorką i jej bohater(k)ami przenosimy się do krainy mającej być odbiciem wczesnorenesansowej Italii, kiedy to ośrodkiem zainteresowania były wszystkie kobiety podejrzane o praktykowanie magii i życie podyktowane siłami nieczystymi, których stały się służebnicami.

La Vecchia jest jedną z nich. Tak przynajmniej sądzą przedstawiciele inkwizycji, którzy więżą ją, przesłuchują i poddają torturom, trwając w przekonaniu, że bękarcica odpowiedzialna jest między innymi za śmierć jednego z ich współbraci. I tak oto stajemy się współuczestnikami serii przesłuchań, z których dowiemy się o wiejskim pochodzeniu bohaterki, będącej córką miejscowej ladacznicy, kochanką pewnego ziemskiego dziedzica, siostrą dwu mężczyzn, których nie widziała od pamiętnej nocy, której streszczenie otwiera całą jej opowieść.

Oto jej matka została zamordowana i wybebeszona, ona sama zgwałcona przez zapijaczonych mężczyzn z zasłoniętymi twarzami, których rozpoznanie - nawet po latach - nie sprawiło jej żadnej trudności. Tej nocy stała się ona świadkiem zabicia smoka - potwora zbiegłego z cyrku, o którym po okolicznych wioskach krążyły niespotykane legendy - jedni dawali im wiarę, nieliczni uważali za podejrzane i wyssane z palca. Czy zabity faktycznie był mitycznym stworem? A może smok, którego widzieli był jedynie wytworem ich wyobraźni, projekcją tego, co wciąż im wmawiano?

La Vecchia, mimo że niepiśmienna, tak zmyślnie snuje swą opowieść, że nikt do końca nie wie - ani inkwizytorzy, ani sam czytelnik - kim tak naprawdę jest ta wyrzucona poza nawias społeczeństwa kobieta, która uchodzi za czarownicę. Jej zeznania są finezyjną próbą opowiedzenia wszystkiego w taki sposób, by nikt nie mógł jej niczego udowodnić. Bohaterka niezwykle kwieciście i szczegółowo tka narrację o tym, co ją spotkało, po to, by za chwilę równie zmyślnie temu zaprzeczyć, wyprowadzając przesłuchujących w pole i obnażając ich własną nieudolność. To oni - mimo że kształceni - jawią się przy niej jako nieporadni nowicjusze. Ona zaś - kobieta, bękarcica, ladacznica i być może czarownica - mami ich słowem i swą opowieścią, zadając kłam każdym oskarżeniom.

Brzezińskiej udało stworzyć się kapitalny zapis przesłuchań, który czyta się z niezwykłą wprost zachłannością - stanowi on bowiem nie tylko świadectwo osławionych praktyk inkwizycji, ale również studium osoby przesłuchiwanej, jej wyrazisty portret, którego nie sposób zniszczyć żadnemu z mężczyzn, będących tu jedynie tłem dla opowieści. Kobiecie gierki, słowna kokieteria, a wszystko to, by ocalić własne życie i wizerunek - i tak już przez wszystkich zdeptany i zszargany, to to, co za sprawą magii języka i nad podziw sprawnego władania piórem udało się osiągnąć autorce. 

Jest to jednocześnie świadectwo jej pisarskiej wprawy, jak i niezwykły prezent dla czytelnika znudzonego sztampowością i rozrywkową pulpą. 

Dobra rzecz, niemalże 400 stron nad wyraz 'smacznej' literatury, którą szczerze polecam. Literatura przez duże "L".

Premiera 5 września.  




wtorek, 27 lutego 2018

Pszczoły - Joachim Petterson


Moda na pisanie o pszczołach jest tą moją ulubioną – cieszę się, że wzrasta nie tylko świadomość ludzi na temat istotności tych owadów, ale także ochota na dołączanie się do dbania o nie – tak przez sadzenie potrzebnych im roślin, wpieranie rodzimych pasiek czy też zakładanie własnych.

Pszczoły Joachima Pettersona zyskały opinię najlepszej szwedzkiej książki edukacyjnej wydanej w  roku 2016. Oto jej autor, dyrektor artystyczny prowadzący agencję reklamową w Sztokholmie, jest także wieloletnim pszczelarzem, który pasją tą zaraził się od wujka swojej mamy, na co jednak potrzebował sporo czasu. Pokazuje on, że aby zostać właścicielem pasieki, wystarczy zupełnie zwyczajny ogród, w którym postawimy ule, oczywiście uprzednio zawiadamiając o tym kogo trzeba. Jego pasja ocieka słodyczą – jest dla niego źródłem świeżego miodu – a dla pszczół oazą schronienia. Petterson krok po kroku pokazuje co zrobić, by nie tylko pomóc tym niesamowicie pożytecznym owadom (wystarczy zasadzić odpowiednie rośliny, zapewniające nektar i pyłek), ale także by założyć własną pasiekę, która to pasja nie jest wcale aż tak wymagająca i czasochłonna, jak mogłoby się na pozór wydawać.


Jego książka wprowadza czytelnika w przebogaty świat pszczół, który – niestety z winy człowieka – jest dla nich coraz mniej przyjazny.  Wydana jest cudownie, a jej wielkim plusem jest nie tylko szata graficzna, ale także przeznaczenie praktycznie dla każdego – tak dla czytelnika, który chciałby jedynie dowiedzieć się o pasji autora, o tym, w jaki sposób może sam zadbać o te owady, ale także pozyskać informacje na temat tego, jak wygląda życie w pszczelej rodzinie, kto jest kim, jak go rozpoznać (np. czym różni się pszczoła od osy) i czy należy się go bać, ale także dla tych z odbiorców, którzy marzą o własnej pasiece i chcieliby krok po kroku dowiedzieć się, jak ją założyć i z jakimi obowiązkami w ciągu całego roku będzie się to wiązać. Petterson nie lukruje (sic!) pracy pszczelarza, lecz pokazuje, z czym będzie on się musiał liczyć, nie wyłączając chorób, które mogą dosięgnąć jego „podopiecznych”. Napisana bardzo przystępnie, a przy tym z pasją, której słodki zapach czuje się z daleka, i która zaraża.

Miód, propolis, wosk – dzięki pszczołom na rynku dostępne są setki produktów, które wspomagają nasze zdrowie i urodę. Nie ma owadów, do których miałabym większą wdzięczność niż do niepozornych pszczół, stąd od kilku lat jestem ich wielką samozwańczą agitatorką.  


Zachęcam Was gorąco – tak do lektury, jak do czynnego wspierania pszczół – sadźcie odpowiednie rośliny, jeśli macie możliwość – róbcie dla nich balkonowe lub ogrodowe mieszkanka i SPA, adoptujcie je w akcji Greenpeace: sposobów na pomoc jest wiele. 



czwartek, 15 lutego 2018

Wszystkie przygody Żabka i Ropucha - Arnold Lobel


Oto na pewnej łące, w niewielkim od siebie oddaleniu mieszkają dwaj przyjaciele – tytułowi Żabek i Ropuch. Jeden nieco bystrzejszy od drugiego, za to obaj o złotych sercach zawsze gotowych spieszyć z pomocą. To przyjaciele na dobre i na złe. Uwielbiają spędzać razem czas, opowiadać sobie bajki, dbają o siebie w chorobie, motywują się i pomagają sobie w codziennych czynnościach (także porządkowych). Ich przygody były dotąd wydawane w pojedynczych zbiorach, teraz zaś macie możliwość mieć wszystko zebrane w jednym kolekcjonerskim tomie zatytułowanym Wszystkie przygody Żabka i Ropucha. Gromadzi on w sobie: Żabek i Ropuch. Przyjaźń, Żabek i Ropuch. Razem, Żabek i Ropuch. Przez cały rok, Żabek i Ropuch. Dzień po dniu.

Jeśli nie kojarzycie jeszcze tej przeuroczej pary przyjaciół – musicie to koniecznie zmienić. Nie znam żadnego czytelnika, u którego bohaterowie Ci nie wzbudziliby sympatii. Opowiadania są krótkie, pisane wielką czcionką (idealną do samodzielnej lektury dla początkującego książkożercy), a przy tym szalenie zabawne i ujmujące. Wszystkie stanowią pean na cześć przyjaźni, doskonale ilustrując do jakich poświęceń jest ona zdolna, nawet w małym, żabim świecie. Niezwykle ciepły zbiór historii, których bohaterowie są życzliwi, kordialni i chwytający za serce (także ci drugoplanowi), a ich przygody rozbrajające.

Tom ten afirmuje cieszenie się drobiazgami, życie na łonie natury, wszystko to jednak – w towarzystwie wiernego przyjaciela, który nie opuści nas w żadnej sytuacji. Kapitalna książka dla dzieci, pokazująca co w życiu ma znaczenie, a czym nie należy się przejmować.

Polecam ogromnie, będziecie urzeczeni!



wtorek, 13 lutego 2018

Prostota. Siła codziennych rytuałów - Brooke McAlary


Prostota. Siła codziennych rytuałów to pozycja wpisująca się w modny ostatnio nurt slow life. Mimo że zdajemy się mieć upodobanie w zagonionym życiu, coraz więcej z nas zwraca się w stronę uważności i wyskakuje z pędzącego pociągu współczesności. Wiedzą, że produktywność nie równa się życiu w ciągłym biegu. Zdają sobie sprawę, że czasem filiżanka kojącej herbaty w towarzystwie przyjaciół może zdziałać więcej niż kolejna nadgodzina zabijająca uciążliwy głos w głowie.

Znacie to uczucie paniki, gdy nie znacie lokalizacji swojego telefonu? Jest Wam bliski niepokój, gdy nie macie możliwości TERAZ, NATYCHMIAST sprawdzić Instagram / Facebook / Snapchat? Zycie bez wi-fi jest dla Was niezwykle trudnym doświadczeniem?

Brooke McAlary stawia na trzy słowa: oddychaj, smakuj, żyj. To w nich kryje się klucz do życia wypełnionego spokojem, z czasem na odpoczynek, regenerację, pasję i przyjaciół. To one kryją w sobie rezygnację z telefonu, z kompulsywnego sprawdzania terminarza i postępów prac, to one obiecują zwolnienie z poczucia winy, że z  czymś się nie zdążyło, czegoś nie zrobiło na 100%, nie sprawdziło, nie dotknęło, nie obejrzało, nie przeczytało wszystkiego, co istnieje. Zdrowy rozsądek podpowiada nam, że to niewykonalne, jednak pogoń za uznaniem spycha ten głos na boczny tor.

Autorka zachęca przede wszystkim do spokojnego zastanowienia się nad celowością owego biegu. Zmusza do skupienia się na wykonywanej właśnie czynności, bez ciągłego sięgania po telefon, sprawdzania skrzynki, scrollowania Facebooka czy Instagrama. Zachęca do bycia tutaj.

Jeśli piszesz – pisz, a nie przeskakuj z okienka do okienka. Jeśli jesz – celebruj tę chwilę, smakuj potrawę, a nie kątem oka zerkaj w laptopa, by nic Ci nie umknęło. Jeśli jesteś z przyjaciółmi – naprawdę bądź.

Liczy się jednozadaniowość; powolne odłączanie się od wszystkiego, co nakazuje być nieustannie online; oczyszczanie umysłu z  nadmiaru spraw; tylko trzy ważne rzeczy do zrobienia na dzień i wdzięczność.

Poza warstwą merytoryczną, która jest mi bardzo bliska; poza treścią, którą staram się wprowadzić w życie (choć tu ciągle zaliczam wpadki i upadki) szalenie podoba mi się okładka książki – już ona sama uspokaja, wycisza, przykuwa uwagę i każe się nad sobą zatrzymać.

Prostota to jedna z wielu możliwości zatrzymania się i wytyczenia drogi do wewnętrznej równowagi. Do dostrzeżenia tego, co wokół nas – każdego drobiazgu i szczegółu, na którym będziemy mogli się skupić bez rozdrażnienia i wewnętrznego niepokoju. Myślę, że warto dać sobie szansę.

Być może nie jest już ona dziś odkrywcza, wszak podobnych publikacji mamy na pęczki, sądzę jednak, że nie zaszkodzi dać jej szansy i po raz kolejny przypomnieć sobie kim jesteśmy, na czym nam zależy i co tak naprawdę jest naszym celem.

 Ku refleksji.

niedziela, 11 lutego 2018

Komisarz Gordon. Pierwsza sprawa - Ulf Nilsson


Komisarz Gordon. Pierwsza sprawa to książka, którą spisał Ulf Nilsson otwierająca tę szwedzką serię publikacji, w których ropuszy szef policji walczy z przestępczością swojego leśnego regionu.

Oto sprawa niemała: wiewiórka Waleria została okradziona! Jej zimowe zapasy – dokładnie 204 orzechy – znajdujące się w jednej z dziupli bezpowrotnie zniknęły. Ze względu na prószący śnieg wszelkie ślady zostały w większości zatarte, a sprawca nieujęty. Kradzież ta otwarła całą serię podobnych incydentów mających miejsce w lesie.

Komisarz Gordon postanawia podjąć się sprawy zagrażającej mieszkańcom jego rewiru. Podejrzani są wszyscy. Albo nikt. Szef policji stawia na tradycyjne metody detektywistyczne – obserwację i prowokację. Ta druga zasugerowana została mu przez nową wspólniczkę – policyjną asystentkę Paddy, myszkę, która uratowała mu życie, wydostając go spod śniegu, który pokrył go podczas wstępnego rozeznawania miejsca zbrodni.

Niecodzienna i niepozorna para wyrusza śladem przestępcy, by ukrócić jego działalność. Czy im się uda? Kto stoi za zuchwałą kradzieżą i czym był powodowany?

Zanim bohaterowie rozwiążą sprawę, czekać  ich będzie seria nie lada niespodzianek oraz cała masa pysznych ciasteczek przygotowanych specjalnie na różne pory dnia, wyznaczające dobowy rytm. Książka jest niepozbawiona humoru – tak postaciowego, jak sytuacyjnego. Komisarz Gordon, mimo że wyposażony w sprzęt policyjny z  prawdziwego zdarzenia – pałkę oraz kajdanki – nie lubi uciekać się do ostateczności. Jego celem i misją jest (ach, jakie to szwedzkie!) pokojowe rozwiązywanie wszelkich sporów i sprawiedliwe karanie sprawców. Być może dlatego cela w jego areszcie wciąż jest wolna i mogła zostać zaanektowana dla Paddy? Czy i tym razem uda mu się sfinalizować śledztwo nie uciekając się do siły?

Dochodzenie prowadzone klasycznymi metodami ujmuje, a bohaterowie wspaniale sprawdzają się w osadzonych rolach. Budzą oni ogromną sympatię i z miejsca zachęcają do dalszej lektury. Opowieść ta może nie tylko sprawić dzieciakom frajdę, ale też nauczyć ich dedukcji, logicznego myślenia i eliminowania niepasujących do całości elementów, po to, by ułożyć niełatwą układankę prawdy. Wszystko to zaś okraszone sporą dawką humoru. Idealne oswajania z  gatunkiem!

Serdecznie polecam!


poniedziałek, 18 grudnia 2017

Mademoiselle Oiseau i listy z przeszłości - Andrea de la Barre de Nanteuil, Lovisa Burfitt



Mademoiselle Oiseau i listy z przeszłości to książka, do której premiery tęskniłam.

Fantasmagoryczna tytułowa bohaterka i jej kolorowy świat pozwalają na chwilę oderwać stopy od ziemi, unieść się kilkanaście metrów do góry i podziwiać wszystko z innej perspektywy.

Na Alei Minionych Czasów wszystko szykuje się do Bożego Narodzenia. Mimo że to czas kojarzący się większość ze szczęściem i rodzinną atmosfera, Mademoiselle Oiseau nigdy nie spędza go w Paryżu – ucieka, mając w pamięci wydarzenia z przeszłości, które na zawsze odarły ją z radości przeżywania świąt. Od jej podróży do siostry mija właśnie pięćdziesiąt dziewięć dni. Domem wciąż zajmuje się Isabella, spędzająca czas w towarzystwie Isis. Pewnego razu bohaterka odkrywa tajemnicze listy z przeszłości i pewną fotografię, na której widnieją dwie dziewczynki złączone warkoczem stojące przy Trinité. Ich odnalezienie poprzedził pewien tajemniczy telefon, informujący o pewnym mieszkaniu. Isabelle wraz z Isis postanawiają ruszyć szlakiem wytyczonym przez listy, po to, by być może – jeśli tylko uda im się zdążyć – uratować ducha świąt i przywrócić Mademoiselle Oiseau radość z ich przeżywania. Bohaterki muszą okryć, kim są dziewczynki przedstawione na fotografii, co kryje się za ich smutnymi spojrzeniami i jakie sekrety łączą się z mieszkaniem, w którym się znajdują. Rozwiązanie tych zagadek może sprawić, że tym razem to Isabelle ocali Mademoiselle Oiseau, tak jak ta kiedyś ocaliła ją samą.

Bajkowa, tajemnicza i magiczna to opowieść, snuta między urokliwą Wenecją a klimatycznym Paryżem, której kolorytu, niczym maźnięcia zaczarowanego pędzla, dodają kapitalne ilustracje decydujące o klimacie i wartości całej publikacji.


Jeśli znacie kogoś zakochanego w Paryżu, uwielbiającego koty, tajemnice i lekką ekstrawagancję, książka ta może okazać się dla niego świątecznym strzałem w dziesiątkę. Ogromnie polecam, ja od Mademoiselle Oiseau i jej przygód jestem już uzależniona. Co rusz zachwycam się magią, która niczym doskonałe perfumy otula tę publikację.  Polecam Wam to samo, gwarantując, że przepadniecie a paryskiej atmosferze.



niedziela, 17 grudnia 2017

Amelia Bedelia i Boże Narodzenie - Peggy Pirsh



Święta, święta, święta. Także i u Amelii Bedelii, kultowej bohaterki opowiastek Peggy Parish, celebracja Bożego Narodzenia za pasem. Obowiązków od groma – trzeba upiec świąteczne ciasto (a jakie są jego wyznaczniki?), przygotować choinkę do ubrania (trzeba ją zatem dobrze skroić, by wszystko pięknie leżało), uprażyć kukurydzę, nadziać skarpety (cóż za przedziwna tradycja!), umieścić gwiazdę na czubku choinki (jaką gwiazdę? Kto przy zdrowych zmysłach zgodzi się zawisnąć na choince?!). Amelia ma ręce pełne roboty, a czas ucieka. Pani Rogers nie będzie zadowolona, gdy któryś z  elementów na liście nie zostanie zrealizowany o czasie, szczególnie, że za parę chwil ich próg przestąpi ciotka Myra.

Bohaterka robi zatem wszystko, by święta przygotować najlepiej jak potrafi. I choć jej praca nie do końca pokrywa się z oczekiwaniami pracodawczyni, wkłada w nią ona całe swoje serce, rozczulając i rozśmieszając czytelnika do łez. Jej zapał godny jest podziwu, a precyzja naśladowania.


Jeśli nie wierzycie, że klasyka literatury wciąż może bawić i cieszyć, koniecznie sięgnijcie po teksty Parish – oszalejecie na punkcie zwariowanej gospodyni, która wprowadzi w Wasze życie przedświąteczny nastrój radości znacznie lepiej niż lecący w radiu utwór Last Christmas. 

Ja bawiłam się przednio, a dzięki tej lekturze moje tegoroczne ubieranie choinki będzie przebiegać w zupełnie innej atmosferze - wszak nie sposób zapomnieć o pomysłach Amelii i się przy ich wspominaniu nie uśmiechnąć. Polecam.

piątek, 25 sierpnia 2017

Rudowłosa - Orhan Pamuk


Sądzę, że nawet jeśli te dawne knigi idą w zapomnienie, zawarte w nich historie docierają do nas, opowiadane wciąż na nowo. [1]

Lata osiemdziesiąte XX wieku, mała miejscowość pod Stambułem. Oto Cem zaangażowany zostaje przez mistrza Mahmuta, studniarza, do pomocy przy poszukiwaniu wody na – jak się później okazuje – jałowej działce. Mężczyzna jest dla niego jak ojciec – chłopak szuka u niego akceptacji, dobrego słowa i szacunku. Podczas ciężkiej pracy opowiadają oni sobie wzajemnie historie – jedną z nich jest historia losów Edypa. Bohaterowie zbliżają się do siebie, tworząc dziwną relację, do złudzenia przypominającą tę ojcowsko-synowską. Rytm ich pracy zmienia się, gdy do miasta przybywa wędrowna trupa teatralna, a w niej pewna rudowłosa piękność, która całkowicie zawładnęła myślami Cema. Nastolatek szaleje z pożądania i platonicznego uczucia, które żywi do nieznajomej. W jego imię co wieczór wpatruje się w okna wynajmowanego przez nią mieszkania i podpatruje prace grupy aktorów. Pewnego dnia, na skutek jego rozproszenia i nieuwagi, podczas prac przy studni zdarza się tragiczny wypadek. Cem, wierząc, że zabił swojego mistrza i znikąd nie mogąc dostać pomocy, przerażony zbiega z miejsca zdarzenia, by przez lata ukrywać się, żyjąc w nieustannym strachu i niewiedzy na temat tego, co naprawdę wydarzyło się przy studni.

Po latach wróci on do wioski, dowiadując się wreszcie przed czym tak naprawdę uciekał i kim była rudowłosa piękność, której nigdy nie wyrzucił z głowy.

Przy tej tematyce łatwo popaść w banał i już na wstępie zniszczyć potencjalnie ważny pomysł, zamieniając go w festiwal pustych i przewidywalnych gestów. Pamuk stowarzysza się z gustami odbiorców, pisząc o miłości i namiętności, robi to jednak w taki sposób, że użytkując nośne, zaaprobowane poetyki, tworzy z nich literaturę wysokiej próby.

Tytuł pięknie ogrywa temat, sugerując to, co będzie najistotniejsze. Rudowłosa to ostatecznie współczesna wariacja na temat Króla Edypa wszczęta na skutek lektury tegoż przez głównych bohaterów, prowokujących swój los. Konfrontując antyczną tragedię z losami współczesnej Turcji, Pamuk rysuje obraz przestrzeni smaganej dramatami, miejsce styku Wschodu z Zachodem, portretuje rządzące nim zasady, opisuje obyczajowość i tradycje miejscowych, a także podejmuje temat winy i kary oraz przeznaczenia.

Romans jest jedynie pretekstem do opowiedzenia historii znacznie ważniejszej, osadzonej na pozornie błahej konstrukcji.

Polecam, czyta się bowiem Rudowłosą z nieskrywaną przyjemnością, a jej głębia może zostać opisana jedynie poprzez metaforę studni.

źródło

[1] Rudowłosa, Orhan Pamuk, Kraków 2018, s. 191.


wtorek, 15 sierpnia 2017

Dan-sha-ri. Jak posprzątać, by oczyścić swoje serce i umysł - Hideko Yamashita


Dan-sha-ri. Jak posprzątać, by oczyścić swoje serce i umysł Hideko Yamashity, to książka, która – jeśli tylko będziemy korzystać z autorskich zaleceń sztuki porządkowania – umożliwi nam uporządkowanie przestrzeni wokół nas i w nas.

Autorka, odżegnując się od Marie Kondo i jej Magii sprzątania, pragnie zaprezentować metodę, będącą rodzajem medytacji w ruchu, polegającą nie tyle na porządkowaniu tego, co mamy ani na minimalizowaniu według restrykcyjnych zasad ilości posiadanych rzeczy, ile na wyrzucaniu, tego co zbędne, a co do tej pory zagracało naszą przestrzeń, ewokując wewnętrzny bałagan i prowadząc do rozedrganych myśli.

Danshari docelowo prowadzić ma do wyzwolenia się od przywiązania do rzeczy, zrozumienia i polubienia siebie, a także konsekwentnego zatrzymywania tylko rzeczy ulubionych, z których fatycznie korzystamy. Jej celem niekoniecznie jest zatem uporządkowanie przestrzeni, ile uporządkowanie własnych przywiązań, których naturalną konsekwencją będzie większy ład panujący wokół nas.

Yamashita nie chce nauczyć nas tworzyć równe stosiki i szukać miejsca rzeczom. Jej pragnieniem jest wskazanie nam naszych uzależnień od przedmiotów, od konsumpcjonizmu, do kompulsywnego otaczania się nowymi obiektami, wypełniającymi pustkę, którą nosimy w sobie samych. Jest Dan-sha-ri nie tylko poradnikiem sprzątania, ale także publikacją o charakterze psychologicznym, pozwalającą na wniknięcie w  głąb siebie i uporządkowanie panującego tam rozgardiaszu. Dan – to mówienie „nie” kolejnym przedmiotom, Sha – wyrzucanie tego, co zbędne, Ri – rezygnacja z przywiązania do rzeczy.

Razem są one drogą do uwolnienia i redukcji stresu wywołanego nadmiarem, z którego często nawet nie zdajemy sobie sprawy.

Tym co przekonuje mnie w tej metodzie, jest to, że nie narzuca ona ile rzeczy maksymalnie powinniśmy mieć, lecz pozwala samemu znaleźć odpowiedź na tę kwestię, która z  oczywistych względów dla każdego będzie inna. Przekonuje mnie także idea wyrzucania, zamiast kupowania kolejnych pudeł, by uporządkować to, co się wala wokół nas, po to tylko, być zyskać złudzenie porządku, ale nadal z pochowanych rzeczy nie korzystać, tworząc sztuczny i niepotrzebny nadmiar – w  tym jestem specjalistką. Przydasie ukrywają się po dziesiątkach kartonów w całym domu, zagracając przestrzeń i wywołując niepokój.

Dzięki Danshari udało mi się pozbyć kilku rzeczy, efekty możecie obserwować poniżej.


Nadal jednak droga do uwolnienia się od przywiązania do rzeczy jest w moim przypadku dalekaJ Zbyt daleko zabrnęłam w konsumpcjonizm, podsycany wyssaną z mlekiem matki tendencją do chomikowania. Warto jednak mieć przewodnika po świecie zdominowanym przez nadmiar, za którego dziś obrałam sobie właśnie Yamashitę.

Premiera książki 30 sierpnia.

poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Jak przejąć kontrolę nad światem, nie wychodząc z domu - Dorota Masłowska


Jak przejąć kontrolę nad światem, nie wychodząc z domu Doroty Masłowskiej, to nic innego, jak jej komentarz do zastanej rzeczywistości, ujęty w felietony pisane i publikowane w  latach 2013-2016 w  magazynie dwutygodnik.com, a teraz zebrany w książkową całość.

Autorka z typowym dla siebie humorem i zaangażowaniem, analizuje polskie poletko kultury masowej – scenę demonizowanego disco-polo; rozpoznawalność osób znanych i jej wpływ na życie tychże; herod-babę Magdę Gessler; osławione paradokumenty, ze Słoikami na czele; fenomen zespołu Bajm; „zbezczeszczenie” celebrytów w Azji Express; popularność Big Brothera i szereg innych zjawisk, które dominują i rozprzestrzeniają się coraz szybciej i gęściej. To, co do niedawna było jedynie ciekawostką, dziś zawłaszcza kulturę całkowicie, nie pozostawiając właściwie miejsca na coś więcej. I jest to przestrzeń niezwykle istotna, bowiem tworzą ją nie tylko programy, ale także miliony śledzących je ludzi – nie wszyscy z takim nastawieniem i ukierunkowaniem jak autorka. Chociaż jak to z  tym jej nastawieniem jest, nie do końca wiadomo.

Masłowska – jak to zgrabnie ujmuje – poświęca się, by czytelnik nie musiał już oglądać owych ogłupiających programów, za to mógł zgłębić ich fenomen, dowiedzieć się, dokąd zmierzamy, co nas zachwyca, za co płacimy. Robi to z gracją, ośmieszając absurdy i wyłuskując z tego co głupie – to, co mądre. Analizuje rozrywkę dla mas pod wieloma kątami – antropologicznym, psychologicznym, socjologicznym… Nie ogranicza się do jednostronnego badania, lecz podgląda zjawiska pod lupą, skutecznie je sondując. Nie sposób ukryć jednak, że analizując to, czym – jak próbuje czytelnika przekonać – pogardza i z czego kpi, jednocześnie staje się tego częścią, pogłębia zainteresowanie tematem, zwiększa oglądalność, dokłada cegiełkę do kulturowego molochu tandety i żenady.

Jak to zatem z autorką jest i czy to poświęcenie może być wytłumaczeniem? W to wnikać nie sposób, pewnym jest, że czyta się książkę bardzo dobrze, bowiem dostarcza ona wiele intelektualnych wrażeń. Lubię język i formę, jakie Masłowska przyjmuje. Robi ona z czytelnikiem coś takiego, ze choćby czytał o głupotach, ma wrażenie, że oddaje się lekturze istotnej. I chyba tak to już z autorką jest. Z tego co nieistotne i pogardzane, robi ona sztukę.


Teksty Masłowskiej zawsze znajdują się u mnie w kategorii polecane – nie inaczej jest tym razem. Zachęcam do lektury, do ironicznej wiwisekcji i śmiałej wędrówki szlakiem polskiej mentalności i kultury. Masłowska będzie wyjątkową przewodniczką – nieco szaloną, ale za to niezapomnianą. 



czwartek, 27 lipca 2017

Lato - Karl Ove Knausgård


Lato Karla Ovego Knausgårda zamyka cykl Cztery pory roku poświęcony córce, której autor opowiada  świat, i której pozostawia swoiste memento, sumę doświadczeń i przemyśleń – tak ojcowskich, pisarskich, jak i po prostu – ludzkich.

Książka domyka całość, jest kropką w wyjątkowej serii opowieści pochylających się nad codziennością, prozaicznymi czynnościami; będących namysłem nad tym, co na co dzień wydaje nam się oczywiste i niewarte zastanowienia. Fragmenty rozmyślań przeplatane są dziennikiem – niemym i wiernym świadkiem przemiany autora i jego otoczenia. Oto dziecko, które, zdawałoby się, dopiero przyszło na świat, wymaga już znacznie więcej aktywnej uwagi – próbuje swoich pierwszych słów, żądne jest zabawy, wspólnej lektury, absorbuje wiele czasu, szuka swojego miejsca w rodzinie.

Lecie Knausgård jest całkowicie szczery – pisząc o rzeczach trywialnych, zaskakuje sam siebie, obnaża wszelkie noszone dotąd maski, jawi się jako człowiek targany takimi samymi wątpliwościami jak każdy z nas – jako ojciec nie tylko martwi się o przyszłość swoich dzieci (tu: córki), ale także snuje marzenia na temat ich przyszłości, wyobraża sobie kim będą, gdzie poniesie ich los. Ojcostwo zmienia go, nie jest już tym depresyjnym mężczyzną znanym z Mojej walki, dzieci dodają mu skrzydeł, choć – co tu kryć – dostarczają także wielu zmartwień i trosk. Autor nie ma w zwyczaju pudrować swojego życia, lukru tutaj nie znajdziecie. Choć są zachwyty (który rodzic nie zachwyca się własnym dzieckiem?!), wszystkiemu przyświeca autentyczność. Knausgård nie jest rodzicem wolnym od błędów wychowawczych – zdarza mu się zrobić coś, czego prędko żałuje, jednak w żaden sposób nie próbuje się od tego wykpić – wręcz przeciwnie, przyznaje się do wszystkiego, malując świat rodzica właśnie takim, jakim jest – bez obróbki, z prawem do popełniania błędów. Rozważania ojca przeplatane z miniesejami na temat życia i jego elementów składowych, stanowią mieszankę doskonałą.

Autor tym razem pochyla się nad ślimakami, biedronkami, ale też nad własną tożsamością; tym, co go konstytuuje i czyni człowiekiem. Wiele w części tej przemyśleń egzystencjalnych, gros rozmyślań nad sobą samym i sensem istnienia w szerszej perspektywie. I te właśnie chwile namysłu, czynią część tę jedną z najlepszych, jeśli nie najdoskonalszą, oddającą istotę życia, podkreślającą jego kruchość i sens życia człowieka wiecznie poszukującego odpowiedzi i zadającego pytania.

Jest to przy tym wszystkim literatura wysokiej próby, w której zdania same układają się na języku. Czyta się bardzo smacznie (szczególnie rozdział o lodach – nie do przejścia bez odpowiedniej aprowizacji).

Polecam.


Czytaj także o poprzednich tomach:

środa, 19 lipca 2017

Historia Mademoiselle Oiseau - Andrea de la Barre de Nanteuil, Lovisa Burfitt



Historia Mademoiselle Oiseau to opowieść, w której splatają się losy dwu mieszkanek Paryża – dojrzałej tytułowe bohaterki, której życie mieni się feerią barw oraz mieszkającej piętro niżej dziewczynki, której codzienność znaczona jest szarością i nijakością. Gdy pewnego dnia przez zamyślenie, przypadkowo puka do jej drzwi – wszystko się zmienia, a jej nudne dotąd życie nabiera rozpędu i sensu. Mademoiselle Oiseau wygląda na młodą, zadbaną kobietę, lecz jej wspomnienia każą przypuszczać, że ma o wiele więcej lat niż sugeruje jej aparycja. Uwielbia się stroić, a jej ubiór i wystrój mieszkania uzależniony jest od humoru. Za towarzyszy ma kolorowe ptaki i koty, które w niezliczonej ilości zamieszkują wraz z nią kamienicę sprawiającą wrażenie niemającej końca. 

Potrafi być subtelna, filozoficzna, ale gdy trzeba kłóci się i klnie siarczyście, co dalekie jest od jej wizerunku delikatnej damy. Mademoiselle stanowi prawdziwy wulkan energii, będąc dla Isabelli odskocznią od smutnych myśli. Gdy ofiarowuje dziewczynce pewien bardzo specjalny guziczek, zmienia jej życie diametralnie, wydobywając z niej cechy dotąd głęboko skrywane i tłumione. Pod jej skrzydłami Isabelle rozkwita, widząc, że życie składa się z momentów, chwil znaczonych ziemskimi uciechami, które trzeba magazynować.



To książka, która każdej szarej myszce pokaże, jak wielka drzemie w niej siła i moc – wystarczy odrobina wiary i świat nabierze zupełnie nowych barw, wypełniając dotychczasową pustkę głębią kolorów i doznań, chociażby tych mających swoje źródło w niczym nieskrępowanej wyobraźni, na której scenie wszystko jest możliwe. Wystarczy przenieść fikcję w świat rzeczywisty, a odwrócić można będzie wszystko, nawet brak wiary w siebie. Przy tym wszystkim jest książka ta hołdem dla życia wypełnionego drobnymi przyjemnościami – ciastem, niespiesznym wyglądaniem przez okno, filiżanką gorącej czekolady wypitą w dobrym towarzystwie.

Pięknie, subtelnie i szykownie ilustrowana, wydana dużym formacie (tak by pomieścić jak najwięcej fantazji) książka, dodająca pewności siebie i podnosząca na duchu. Nie można się od niej oderwać, bowiem autorki czarują słowem i obrazem, ofiarując czytelnikowi ogromną przyjemność lektury. Historia mademoiselle Oiseau to triumf wyobraźni. Gorąco polecam.