Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzja książki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzja książki. Pokaż wszystkie posty

środa, 17 lipca 2019

Great! Wielka Brytania dla dociekliwych - Tina Oziewicz




Panie i Panowie, Tina Oziewicz, o której pracach opowiadałam na blogu przy okazji książek Pamiątka z Paryża  czy Masło śpi, powraca.

Powraca z książką szalenie ciekawą, jaką jest Great! Wielka Brytania dla dociekliwych.

Był czas w życiu moim i mojego męża, gdy po obejrzeniu serialu Królowa, dzień nie mógł się rozpocząć bez odsłuchania hymnu Anglii. Po prostu nie mógł. Okazuje się jednak, że to nie jedyne elementy łączące nas z Wielką Brytanią. Dzięki publikacji Oziewicz, udało mi się zespolić większość moich największych zainteresowań (literackich), co sprawiło, że nareszcie widzę, że coś może je splatać.

Mowa o Williamie Szekspirze, a także dwu fantastycznych światach - uniwersum Władcy Pierścieni oraz Harry'ego Pottera. 

To jednak jedynie migawka z całej książki, podejmującej się opowiedzenia o tym, co dla Wielkiej Brytanii najważniejsze: poczynając od charakterystycznych budek telefonicznych, haseł, kraciastych kiltów, poprzez odkrycia, idee, wynalazki, sławnych Brytyjczyków, aż do ikonicznych miejsc wypełnionych zabytkami, które warto odwiedzić.

Publikacja ta, to Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej w pigułce. Możecie je zwiedzić bez obaw o deszcz czy nagłą zmianę pogody, mając pod ręką czarną herbatę z dużą ilością mleka i cukru. Nie wychodząc z domu, przyjrzycie się cudownej brytyjskiej naturze, podglądniecie maskonury, królewskie łabędzie i kruki zamieszkujące Tower. Odwiedzicie najlepsze uniwersytety, zjecie porządny posiłek składający się z fish&chips, by wreszcie poszukać w lesie Sherwood pozostałości po działaniach Robin Hooda. Na deser zajrzycie do teatru The Globe, a jeśli wciąż nie będziecie mieć dosyć, to może uda Wam się dostać na peron 9 i 3/4 :) Podobno niektórym udało się nawet spotkać Banksy'ego, a jeszcze inni poczuli ducha Tolkiena, gdy rozłożyli się pod czterema bukami będącymi inspiracją do stworzenia Entów. 

Wrażeń nie brakuje, a dzięki Oziewicz ma się ochotę odkryć te wszystkie cuda naprawdę, a nie tylko przewracając kolejne strony jej książki. Ma zatem ta publikacja zarówno wymiar poznawczy, jak i zachęcający do aktywności - nie sposób nie zachwycić się opowieścią autorki i nie nabrać ochoty na zabranie jej tam, gdzie powinna być czytana:) 

Jedno jest pewne - Wielka Brytania jest naprawdę great! :)

środa, 10 lipca 2019

Gliniany most - Markus Zusak



Grube książki to dla mnie zawsze obietnica wielkiej przygody. Tym większej, gdy autor powieści przez lata utrzymywał fanów w abstynencji czytelniczej od swych książek, a ni stąd, ni zowąd powraca, dzieląc się ze światem kolejnym tekstem.


Markus Zusak, za sprawą fenomenalnej Złodziejki książek zyskał czytelników na całym świecie. Nie jest on jednak autorem, który rokrocznie bombarduje odbiorców swoimi publikacjami - pisarz każe na siebie czekać, rozbudzając apetyt i niepohamowaną ciekawość, gdy tylko wieść o jego nowej książce obiegnie czytelniczy świat. 

Pojawienie się Glinianego mostu to święto dla fanów jego twórczości. Oto długo wyczekiwana opowieść dedykowana - co mogę stwierdzić już po lekturze - czytelnikowi wytrwałemu, cierpliwemu i gotowemu na chwile niekomfortowe, które należy przetrzymać, by dotrzeć do serca powieści. 

Pierwsze dwieście stron to bowiem wyboista droga znaczona irytacją, złością, chęcią rzucenia książką w kąt i zżymaniem się na autora. W Gliniany most bardzo trudno się wgryźć - autor zdecydował się na przeplatanie czasów obecnych z retrospekcjami, jednak w wielu miejscach zamiast  opowiadać chronologicznie, za nic miał linearność, powodując u czytelnika narastające rozdrażnienie, ewokowane przez mnogość wydarzeń i splatających się wątków. Tak naprawdę bowiem przez 1/3 książki odbiorca nie ma pojęcia dokąd ta opowieść tak naprawdę zmierza i czemu służy. Poznaje Claya i jego braci, krok za krokiem odsłaniane są ich rodzinne karty, jednak tym, co stanowi jedyną wiedzę, jest świadomość ważności mostu, który ma stanowić formę oczyszczenia, pracy żałoby i odkupienia. Zusak wcale nie ułatwia czytelnikowi lektury - język powieści jest bardzo specyficzny - w wielu miejscach myśli bohaterów zostają urwane, zawieszone, niedopowiedziane, to zaś w połączeniu z formą jaką przybrała opowieść, może wielu odbiorców zrazić i zmusić do porzucenia książki - nieważne, jak wielkim był dotąd miłośnikiem autora.

Warto jednak wytrzymać, bowiem po przekroczeniu 190 strony, wszystkie brakujące elementy zaczynają wskakiwać na właściwe miejsca, a powieść staje się zrozumiała i... wciągająca. Irytacja i wściekłość  bezpowrotnie mijają, a czytelnik może odtąd oddawać się lekturze wielowarstwowej, śledząc losy niezwykłej rodziny Dunbarów, w której miłość przeplata się ze złością, czułość z przemocą, a relacje między braćmi do końca pozostają zagadką. 

Polecam tę książkę czytelnikom wymagającym (od twórcy i od siebie samych), niestrudzonym, wrażliwym i spokojnym. Po niełatwym początku znajdziecie w niej wiele wzruszeń, a nade wszystko opowieść inicjacyjną o próbie uporządkowania chaosu powstałego po rozpadzie rodziny i konieczności szybkiego stania się mężczyzną. Warto, choć może to być jedna z najtrudniejszych do przebrnięcia i najbardziej angażujących lektur lata.




wtorek, 21 maja 2019

Zły król - Holly Black


Zły król to kontynuacja Okrutnego księcia, jednej z najlepszych i najbardziej wciągających książek fantasty dla młodych dorosłych, jaką ostatnio czytałam.

Drugi tom, to ciąg dalszy o jakim marzył każdy czytelnik- naszpikowany akcją, jej wielokrotnymi zwrotami, niejednoznacznymi bohaterami, którzy są jednocześnie postaciami dynamicznymi, zmieniającymi się w czasie, dojrzewającymi, nabierającymi pazura oraz... przebiegłości. 

Żądza władzy dotykająca większość przewijających się przez powieść postaci manipuluje każdym - to ona, bardziej nawet niż rozum czy serce, kieruje decyzjami tych, którzy są odpowiedzialni za losy królestwa. Spisek goni spisek, zdrada depcze za zdradą, a knowaniom zdaje się nie być końca.

Jude rządzi Cardanem, jednak ten wcale nie jest tak poddany jej woli, jak mogłoby się wydawać, zaś wrogowie nie śpią. Dawne sojusze są już nieaktualne, a zawarcie nowych wymaga poświęceń.

Władca Królestwa Elfów na różne, coraz bardziej wymyśle sposoby próbuje ośmieszyć Jude i udowodnić jej swą potęgę, niszcząc tym samym jej autorytet, ona zaś na tyle przesiąknęła już światkiem pełnym intryg, że nie pozostaje mu dłużna, za jego plecami załatwiając wiele istotnych  dla państwa spraw.

Sytuacja robi się tym gorsza, że główni bohaterowie, ci, którzy tak serdecznie mieli się nienawidzić, zdają się przekuwać swe przepełnione gniewiem serca w... miłość. Nieświadomie, bez udziału ich woli, poddają się czemuś, czego nie chcą i co próbują zagłuszyć, raniąc się coraz dotkliwiej.

Jak zakończy się walka dwu światów? Kto wygra ten nierówny pojedynek i ile ofiar poświęci? Kto pozostaje przyjacielem, kto zaś wrogiem czekającym na potknięcie i dogodną okazję do ataku? 


Holly Black spisała się na medal, oferując czytelnikowi spragnionemu szalonej akcji to, czego ten najbardziej oczekuje. Nie ukrywam, że niewielu autorów potrafi mnie sprowokować do takich nerwów, jak Black pod koniec każdej z jej dotychczasowych książek. To mistrzyni cliffhangare'ów, autorka wiedząca jak rozjuszyć odbiorcę i sprowokować go, sprawiając, by ani na moment nie przestał myśleć o bohaterach i świecie, który tak nagle, zdecydowanie za szybko musiał opuścić. 

Nie wyobrażam sobie, ile nerwów stracę, wypatrując kolejnego tomu, wiem jednak jedno - oczekiwania mam ogromne i liczę, że Black po raz kolejny udowodni swój niesłychany talent w budowaniu napięcia. A jakiego oczekuję zakończenia? O tym cśśś :)


poniedziałek, 20 maja 2019

Historia filozofii po góralsku - Józef Tischner



Na pocątku wsędy byli górole, a dopiero potem porobiyli się Turcy i Zydzi. Górole byli tyz piyrsymi „filozofami”. „Filozof” to jest pedziane po grecku. Znacy telo co: „mędrol”. A to jest pedziane po grecku dlo niepoznaki. Niby, po co mo fto wiedzieć, jak było na pocątku? Ale Grecy to nie byli Grecy, ino górole, co udawali greka. Bo na pocątku nie było Greków, ino wsędy byli górole.[1]

Historia filozofii po góralsku jest już klasykiem. Klasykiem, o którym każdy słyszał, ale nie każdy jeszcze miał okazję czytać (ja). Nowe wydania spod szyldu Wydawnictwa Znak są zaś tak zachęcające graficznie, że nie sposób im się dłużej opierać.

Był Alfabet duszy i ciała, był Krótki przewodnik po życiu, jest i czas na Historię... . 

Wyżej wymienione teksty znacząco różnią się od tego, który chcę polecić Wam dziś. Tamte pisane były tonem poważnym, miejscami wręcz podniosłym, tutaj zaś na pierwszy plan wysuwa się humor. Nie dziwi więc, że właśnie ta książka stała się prawdziwym bestsellerem, inspiracją do tworzenia spektakli teatralnych (chociażby ten wystawiany w Teatrze Rozrywki) i ... myślenia. 

Nienaśladowczy, nowatorski sposób mówienia o tym, co w życiu ważne. Tischner filozofię ubrał w gawędy, a role znanych greckich myślicieli podjęli mieszkańcy Podhala, którzy gwarą zapoznają czytelnika nie tylko z historią filozofii i etapami jej kształtowania się oraz głównymi nurtami, ale też z językiem mieszkańców Tatr. Mimo że spisana wcale nie oficjalną polszczyzną, to jednak zrozumiała dla wszystkich książka, stała się świadectwem erudycji ks. Tischnera i jego zdolności do takiego władania słowem, by przyciągnąć uwagę czytelnika. Przyciągnąć i zatrzymać ją na dłużej, prowokując do myślenia, ale i uśmiechu. Bo któż nie zaśmieje się, gdy pozna prawdziwe dane osobowe Talesa z Miletu? Wszak ten myśliciel to nie kto inny, jak Stasek z Nędzy. A Arystoteles? Li przykrywka dla Tadka Pudzisza, podobnie jak Platon to ksywka Władka Trebuni-Tutka. Wiedzieliście o tym, że myśliciele greccy, to tak naprawdę filozofowie górscy? Ktoś ewidentnie się pomylił w przekazach :)

Polecam ogromnie - najpierw lekturę i namysł nad nią, później zaś spektakl. Wówczas Wasze zetknięcie się z tematem stanie się kompletne.


[1] Historia filozofii po góralsku, ks. Józef Tischner, Kraków 2018, s. 5.


wtorek, 23 kwietnia 2019

Śmiech morderców. Breivik i inni - Klaus Theweleit




XXI wiek coraz częściej kojarzy się z dziś z tym, co nazywamy aktami terroryzmu - niezrozumiałymi mordami, zazwyczaj na oczach tłumu, z towarzyszącym wyrazem pogardy i kpiącym śmiechem w twarz ofiary. 


Śmiech morderców to nic innego, jak pozycja, która w sposób skondensowany, a przy tym niezwykle celny wsłuchuje się w to, co mówią i czego nie mówią oprawcy. Klaus Theweleit, znany eseista, zagląda tam, gdzie my, widzący przekazy telewizyjne, nie mamy dostępu. Z bliska przygląda się zarówno zbrodniom sięgającym II wojny światowej i wcześniej, jak i współczesnym egzekucjom, m.in. tym, pod którymi podpisuje się Państwo Islamskie. 

Podtytuł książki jest niezwykle wymowny - Psychogram przyjemności zabijania. Zanim SS sięgnęło po władzę, nawet Himmler był zwykłym "Templariuszem". Breivik: niezrzeszony esesman.  

Autor zbudował swoją książkę na ośmiu głównych śmiechach. Każdy z nich analizuje z wielką wnikliwością, przedstawiając jednocześnie różne teorie, m.in. socjologiczne, rozważając istotę śmiechu z perspektywy fizjologii. Swoją pracę zaczyna od wstępu, w którym powołuje się między innymi na scenę z klasyka kinowego, jakim jest Jeździec znikąd. Przypomina, jak morderca z uśmiechem na twarzy naciska spust, wiedząc, co się za chwilę wydarzy. Wspomina również, że oprawcy, których czyny będzie analizował postępują bardziej prostacko, a skala ich rozbawienia rozciąga się od śmiechu aż do obłędnego rechotu. Eseista przytacza zeznania morderców, czyniąc ze swej książki nie tylko komentarz do bieżących wydarzeń, ale także próbę szerszego spojrzenia na problem, z którymi boryka się dziś cały świat. Dzięki ukazaniu wydarzeń mających miejsce w każdym miejscu globu o różnym czasie i porównaniu nawet tych najbardziej odległych, publikacja ta zaczyna jawić się jako tekst przeznaczony dla dosyć wąskiego grona odbiorców - ze względu na mnogość wątków i szybkie przeskakiwanie między kolejno opisywanymi wydarzeniami, czytelnik musi być nie tylko bardzo uważny, ale też obeznany z tym, o czym autor wspomina, by przedwcześnie się nie pogubić.

Badacz kultury rozważa między innymi akty terroryzmu z Norwegii (2011), Indonezji (2013), Kambodży (1975-1979), Paryża (2013), Iraku (2014) i wielu, wielu innych, ukazując, że zbrodniarze to ludzie jak my - niesieni ambicjami, marzeniami, fascynacjami, czasem chwilą. Nieludzkie traktowanie innych ma swoje źródło w wielu różnych miejscach, nierzadko zależne będąc od epoki i czasu historycznego. Głoszenie haseł nawołujących do nienawiści nie jest bynajmniej wynalazkiem XX wieku, zmienia się jedynie forma przekazu i wymyślność prześladowań. 

Historia świata płynie krwią niewinnych, znaczona jest śmiechem zwyrodnialców, nic nie wskazuje zaś na to, by miało się to zmienić. Theweleit oferuje nam zaś swoiste studium przemocy.

Jeśli zatem jesteś gotowy na wymagającą podróż szlakiem tychże - zapraszam do lektury. 


środa, 17 kwietnia 2019

Mój brat papież - Georg Ratzinger



Przed Wami kolejna książka, która parę dobrych lat leżakowała na mojej półce. Wierząc, że każda publikacja ma swój czas, prezentuję Wam tekst Georga Ratzingera, poświęcony jego bratu, o znamiennym tytule Mój brat papież.

Kim był Benedykt XVI, zanim stał się następcą św. Piotra? Odpowiedzi na to pytanie próbuje udzielić jego młodszy brat.

Zagadnienie tym ciekawsze, że o ile o naszym rodaku wiemy naprawdę sporo, wydawcy co rusz wydają kolejne opracowania, mimo że wydawać by się mogło, że wszystko zostało już powiedziane, o tyle życiorys jego następcy wcale nie już tak dobrze naświetlony.

Mój brat papież mimo stosunkowo niewielkich gabarytów, śledzi losy nie tylko samego Ratzingera, ale również całej jego rodziny. Wydaje się, że w tak zwięzłej formie nie sposób zawrzeć wszystkiego, jednak odnoszę wrażenie, że książka pokazuje wystarczająco. 

Joseph Ratzinger wychowywał się w domu zwyczajnym, takim, jakich sporo było w tamtych czasach - niespecjalnie zamożnych, zmagających się z burzliwą historią, jednak bardzo pobożnych. Nie zmieniły tego ani kryzys gospodarczy, ani wybuch wojny, czas kompletnej degrengolady. Rodzina nie popierała dążeń Hitlera, daleka będąc od ideologii faszystowskiej.

Książka ta ma wymiar bardzo osobisty - niewolna jest od opisu czasów dzieciństwa, kiedy jeszcze nikt w rodzinie przyszłego papieża nie mógł przypuszczać, jak potoczą się jego losy. Co lubił jako maluch? W tym względzie niewiele różnił się innych dzieci - lubił pluszowe misie, kochał czytać, zaś rodzicom nie sprawiał kłopotu - od zawsze miał wpojone posłuszeństwo i głęboką religijność. 

Warunki w jakich wzrastał zaprocentowały w przyszłości - najpierw stał się pilnym uczniem, później studentem, następnie wybitnym teologiem i erudytą, po latach zaś następcą św. Piotra, reprezentując sobą najwyższe wartości.

Nie wiem, czy podzielacie moją opinię, ale ja bardzo lubię biografie - uwielbiam czytać o tym, jak wyglądało życie znanych i wpływowych ludzi, dociekam, co uczyniło ich takimi dorosłymi, jakimi się stali, co ich ukształtowało, co na nich wpłynęło, co ich hartowało. 

Mój brat papież tej właśnie wiedzy, przefiltrowanej przez pryzmat braterskiej miłości, dostarcza bardzo dużo. Ciekawa to lektura, ukazująca papieża jako człowieka zwyczajnego, bliskiego, rodzinnego, wrażliwego na sztukę i literaturę. Wyjaśnienia historyczne uzupełnione zostały ręką Michaela Hesemmanna. Jeśli chcielibyście dowiedzieć się czegoś o emerytowanym już papieżu - zapraszam do lektury. Warto prześledzić losy tego człowieka.

piątek, 12 kwietnia 2019

Sztokholm. Miasto, które tętni ciszą - Katarzyna Tubylewicz




Sztokholm. Miasto, które tętni ciszą, to już kolejna książka Katarzyny Tubylewicz poświęcona Szwecji (patrz Moraliści; Szwecja czyta, Polska czyta).  Tym razem jednak autorka skupiła się na jednym mieście. Mieście, do którego każdy, kto raz je odwiedzi, zechce wracać. Wciąż i wciąż.

Bez względu na to czy już w Sztokholmie byliście, czy dopiero się wybieracie - ta książka będzie dla Was inspiracją, prowadzącą w miejsce nieoczywiste. Tubylewicz nie poprowadzi Was do Skansenu, Junibacken czy Vasa Museum. Pokieruje Was za to szlakiem Archipelagu. Millesgården, Vällingby, Djursholm czy Fotografiska. Miejsca te nie zajmują głównych stron w przewodnikach, stanowią jednak ogromną atrakcję dla wszystkich, którzy w ich strony zabłądzą. 

Mimo że w Sztokholmie byłam, od momentu opuszczenia go już wiedziałam, że muszę tam wrócić. Do tej pory trudno mi stwierdzić co takiego ma w sobie to miasto, że każdy przyjeżdżający tak dobrze się w nim czuje, wiem za to, że lokalizacji, w których warto się tam zgubić jest tak wiele, że podróż należy multiplikować. Nie znam ani jednej osoby, która miałaby inne odczucia - co zatem tak wyjątkowe ma w sobie to miejsce?

Tubylewicz nie tylko pozwala na sentymentalną podróż tym, którzy już zakosztowali w sztokholmskiej ciszy, ale także zachęca każdego, by odwiedził to niezwykłe miasto. Nie tylko prezentując własne doświadczenia, ale też oddając głos swojej rozmówczyni, prof. Ewie Teodorowicz-Hellman.

Liczne muzea, nieprawdopodobnie piękna przyroda, architektura warta zatrzymania się, klimatyczne uliczki i wreszcie cisza, która mimo natłoku ludzi - urzeka. Sztokholm. Miasto, które tętni ciszą to podróż przez miasto nieoczywiste, pełne kontrastów, ale też pewnej segregacji na przekór oficjalnie głoszonym ideom o tolerancji i równości. Jeśli tylko uda Wam się zajrzeć do Sztokholmu, za Autorką zapraszam Was na przedmieścia - tam zakosztujecie miejskiej różnorodności i kontrastów, które w centrum aż tak bardzo w oczy się nie rzucają. 

Polecam Wam lekturę tej książki - książki, w której Sztokholm widziany jest oczami matki i syna, Polaków żyjących w nim i co dnia obserwujących tamtejszą mentalność. Całość upiększona jest klimatycznymi fotografiami, oddającymi piękno miasta i jego wielobarwność. 

Zanim wybierzecie się do stolicy Szwecji i swą podróż zaczniecie planować w oparciu o popularne przewodniki, zajrzyjcie do Tubylewicz - wszak najlepiej zwiedza się te miejsca, o których informatory milczą, a które mieszkańcy odkrywają. Tym bardziej, że Autorka jak mało kto zna się na tym, o czym pisze.

Do zaczytania!

A o moich wrażeniach z podróży do Sztokholmu przeczytacie tutaj:



środa, 27 marca 2019

O pisaniu - Charles Bukowski


Sięgając po książkę O pisaniu Charlesa Bukowskiego, liczyłam na tekst poświęcony całkowicie procesowi twórczemu - chciałam dowiedzieć się, jak autor pisze, czy ma jakieś rytuały, sprawdzone metody, czy jego pracy towarzyszą jakieś powracające myśli, czy teksty płyną same, czy też pisarz nie czeka na wenę, lecz ciężką pracą osiąga swoje pisarskie  efekty.

Otrzymałam coś nieco innego. 

O pisaniu to zbiór listów: bezpośrednich, dokładnie takich, jak sam Bukowski. Epistoły skupiają się wokół różnych zagadnień, wątek pisania zogniskowany jest zaś głównie wokół poszukiwania wydawcy dla swoich tekstów. Twórca toczy boje z wydawcami i redaktorami, którzy co rusz próbowali uładzić jego styl, zmienić to, co dla Bukowskiego najbardziej znamienne. Wierny czytelnik autora (nie ja) z całą pewnością doceni te autobiograficzne ujęcie, zobaczy, jaką zawziętością musiał się on wykazać, byśmy dziś mogli sięgać po jego książki w takiej właśnie formie, w jakiej je znamy. Gdyby nie ośli upór, być może teksty starego świntucha walałby się po szufladach, nigdy nie odnajdując drogi do wydania. 

Niestety, nie odnajduję w nich innej wartości - może dlatego, że to pierwsza publikacja pisarza-skandalisty, po którą miałam okazję sięgnąć? 

Rzadko porzucam książki. Tej jednak nie dokończyłam, choć walczyłam długie miesiące. Rozczarowała mnie i zmęczyła. Nie polecam, choć będę próbować zmierzyć się z innymi testami  twórcy, jednak już bez jakichkolwiek oczekiwań. 



sobota, 23 marca 2019

Okagesama. Japoński przepis na dobre życie - Yutaka Yazawa


Od dłuższego już czasu Japonia stała się krajem, będącym ośrodkiem zainteresowań dla wielu Polaków. Internet zalewają filmiki poświęcone temu krajowi, a księgarniane półki wręcz uginają się od publikacji na jej temat - tak o charakterze reportażowym, eseistycznym, beletrystycznym, jak publicystycznym czy poradnikowym.

Okagesama wyróżnia się na ich tle wydaniem przyciągającym oko. Uczy się nas, czytelników, że kraj, o którym czytamy słynie z minimalizmu w posiadaniu, byciu i życiu - taka jest też okładka. Tytuł nieco zagadkowy, oznaczający dzięki tobie - bez podtytułu niewiele mówiący o samej zawartości, za to z nim nieco odbiegający od samej treści książki. Sugeruje on bowiem poradnikowe spojrzenie na temat, takie z jakim mieliśmy już dom czynienia w przypadku hygge, lagom oraz ikigai, a oferuje coś zgoła innego - swoisty przegląd najważniejszych dla Japonii zagadnień, nie wyłączając omówienia najpopularniejszych miast i miejsc.

Nie jestem znawczynią kultury japońskiej, uznaję się za laika, osobę, która coś tam słyszała, ale pewności nie ma. I właśnie dla takich osób - jak sądzę - przeznaczona jest ta publikacja. Znawcy nie znajdą w niej prawdopodobnie niczego, o czym wcześniej by nie słyszeli albo czytali.

Książka ułożona jest hasłowo i ma charakter encyklopedyczny, zbudowany na ośmiu najważniejszych kategoriach (regiony Japonii; esencja japońskości; kultura, sztuka, styl; przy stole; życie na zewnątrz; życie wewnątrz; relacje rodzinne i życiowe kamienie milowe; święta i uroczystości). Zamknięte w niej zostały między innymi takie artykuły hasłowe jak: cesarz, wabi-sabi, słowa bez odpowiedników, japońska whisky, wędkarstwo, pogrzeby czy edukacja.

Tym czego mi zabrakło, był spis haseł - po lekturze, gdy chciałam wrócić do jakiegoś fragmentu, którego nieopatrznie nie zaznaczyłam, musiałam przewertować całość, by znaleźć to, czego szukam. 

Bardzo estetyczne wydanie i minimalistyczna okładka z całą pewnością przyciągną uwagę odbiorcy, którą na dłużej utrzymają nie tylko fotografie oraz ilustracje dołączone do każdego hasła, ale przede wszystkim warstwa merytoryczna, obfitująca w ciekawostki.

Książka cieszy zatem oko, a przy okazji dostarcza wiedzy - czy można chcieć więcej?:)

Jeśli interesuje Was Japonia i szukacie czegoś, co byłoby przeglądem najważniejszych treści - polecam.




czwartek, 21 marca 2019

Księga smoków polskich - Bartłomiej Grzegorz Sala, Witold Vargas, Paweł Zych




Smoki od zawsze fascynowały ludzi. Są bohaterami filmów, seriali, o książkach nie wspominając. Dzięki publikacjom takim jak Księga smoków polskich (tutaj) czytelnik ma okazję poznać ich świat, przyglądając się z bliska tym niezwykłym stworzeniom.

Publikacja, o której wspominam jest na tyle nietuzinkowa, że podejmuje się jedynie opisu 25 legendarnych bestii (smoków, wielkich węży oraz istot im podobnych), o których wzmianki znajdziemy w polskich legendach i podaniach. Autor tekstu, Bartłomiej Grzegorz Stala, jako historyk i etnolog, podejmuje się właśnie stworzenia historyczno-etnograficznego ujęcia, mającego nakreślić ich wizerunki i jak najwierniej je scharakteryzować, ukazując bogactwo rodzimych wyobrażeń. 

Jest publikacja ta złączeniem fikcji literackiej z popularnonaukowymi dociekaniami, stanowić może zatem nie lada gratkę dla wszystkich tych, którzy żywo zainteresowani są smokami oraz ich występowaniem na kartach literatury czy w podaniach przekazywanych z ust do ust. 

W publikacji tej znajdziemy rozważania między innymi nad Żmijem, Smokiem ze Smogorzowa, Smokiem Wawelskim, Smokiem ze Staszowa, Smokiem-zaklętym królewiczu, Meluzyną, Bazyliszkiem, Królem Wężów, Krakiem, Gryfem i wieloma innymi, szalenie interesującymi istotami zamieszkującymi ponoć nasze ziemie. Autor podczas swojej pracy korzystał z wielu opracowań, do których odniesienia znajdziemy z tyłu książki. Jeśli zatem lektura tejże Was rozochoci, z powodzeniem będziecie mogli zgłębiać temat, sięgając po szereg tekstów podejmujących podobne wątki.

Świetna lektura, która poszerza horyzonty i wyposaża nas w wiedzę wcale nie tak oczywistą. Ilustracje do niej są dziełem mistrzowskiego duetu: Witolda Vargasa i Pawła Zycha, dzięki którym całość prezentuje się wprost obłędnie.

Gorąco polecam!

***

Książkę w dobrej cenie  kupicie teraz na https://www.gandalf.com.pl/. Nie przegapcie jej!

wtorek, 19 marca 2019

Zaginiona księgarnia - Katie Clapham



Co byście zrobili, gdyby pewnego dnia okazało się, że Wasza ulubiona księgarnia - ta, którą regularnie odwiedzacie, w której angażujecie się we wszystkie spotkania i której właścicielka jest Waszą książkową Wyrocznią - została zamknięta? Tak po prostu, bez znaków ostrzegawczych, możliwości sprzeciwu czy jakiegokolwiek wyjaśnienia.

W takiej sytuacji znalazła się Milly - prawdziwy mól książkowy, godzinami buszujący pośród regałów, uwielbiający wysłuchiwać opowieści pani Minty i czytać książki z jej polecenia. Gdy dowiedziała się ona, że najcudowniejsze miejsce w całym mieście zostało zamknięte, nie pozostała bezczynna.

Postanowiła za wszelką cenę dowiedzieć się, co stało się z panią Minty i jaki los czeka jej księgarnię. Przecież nie może ona tak po prostu zniknąć!

Wyposażona w całą wiedzę pozyskaną z książek, wzięła sprawy w swoje ręce - stworzyła rysunek, który zawiesiła na drzwiach byłej już księgarni, by obserwować, jak z dnia na dzień coraz więcej kochających to miejsce osób, dokleja swoje liściki, rysunki i wiadomości. 

Jak zakończyła się ta historia? Zapraszam do buszowania między stronicami :)

Książka ta opowiada o ogromnej wartości słowa pisanego, o roli jaką (o)powieści odgrywają w naszym życiu i o tym jak wiele zależy od człowieka, który zaszczepi w nas miłość do czytania.

Ujmująca, niezwykle ciepła i wzruszająca historia. Do zaczytania.





Książkożercy [seria]







Dziś chciałabym Wam zaprezentować kolejną serię dla dzieciaków rozpoczynających samodzielną przygodę z czytaniem. Wydawnictwo Wilga postawiło na chwytliwą nazwę Książkożercy, mającą nawiązywać do pożerania książek przez młodego odbiorcę. Chwytliwe i zapadające w pamięć, a przy tym jasno pozwalające określić z czym mamy do czynienia.

Zadaniem serii jest rozpalenie w najmłodszych miłości do czytania, dziś tak szczególnie cennej. By to osiągnąć,  nie zniechęcając jednocześnie odbiorcy dużą ilością tekstu, autorzy zdecydowali się na znaną już koncepcję trzech poziomów trudności, mierzonych literami A, B i C, z których A to najłatwiejszy stopień dla Książkogryzaków, B to poziom dla Książkołasuchów, zaś C to najwyższy stopień wtajemniczenia dla Książkożerców.


W moje ręce trafiły książeczki Super Marian nad jeziorem (poziom A), Akcja Jogi (poziom B) oraz Bomberka (poziom C).

Pierwsza z nich opowiada o przygodach chłopca zafascynowanego bohaterem swojej gry na konsolę - Super Marianem. Uwrażliwia na to, by choć na chwilę oderwać swój wzrok od ekranów telefonów, telewizorów i komputerów.  

Druga, to historia detektywistyczna dla najmłodszych. Oto Ida i Kuba znajdują na tarasie rudego kotka, a że są oni miłośnikami rozwiązywania zagadek, postanawiają dociec, kto jest właścicielem zwierzątka. 

Trzecia, Bomberka, to krótka opowieść o potrzebie przynależności. Zuzia i Filip są dość zgodnym rodzeństwem. Dziewczynka jednak zazdrości bratu tytułowej kurtki, chłopiec zaś nikomu nie chce jej pożyczać. O tym, co spotkało bohaterów w związku z niepozornym ubraniem, musicie przeczytać już sami:)

Bardzo cenię wszystkie serie mające zachęcać dzieci do czytania - humorystyczne, pełne przygód, pokazujące, że książki to fantastyczna rozrywka. A jeśli przy tym wszystkim przekazują jakąś drobną naukę, wartość publikacji jest podwójna. To z kolei charakteryzuje cykl Książkożercy. 

sobota, 16 marca 2019

Dziewczynka z atramentu i gwiazd - Kiran Millwood Hargrave


Zapraszam Was do świata pełnego magii i przygód, które udowodnią Wam jak istotna może być odwaga i jak wiele zawdzięczamy przyjaźni.

Arinta była młodą, ale wyróżniająca się niezwykłą odwagą dziewczyną. Tysiąc lat temu zamieszkiwała ona sam środek wyspy Moya, przestrzeni otoczonej dziewiczą naturą. Miejsce to unosiło się na powierzchni oceanu, czym niejednemu przypominało żywy, stale zmieniający się statek. Niestety, jej piękno przyciągało nie tylko to, co dobre - upatrzył ją sobie ognisty demon Yote zamieszkujący dno morza. Upatrzył i zapragnął mieć ją tylko dla siebie.



W innym czasie, setki lat później historia ta wciąż opowiadana jest kolejnym pokoleniom. Isabelle to trzynastolatka, której odwaga w niczym nie ustępuje Arincie - legenda o tej bohaterce jest jedną z jej ulubionych. Uwielbia słuchać, gdy Ta snuje przed nią kolejne opowieści, zachęcając jednocześnie, by tak jak on, studiowała mapy, by kiedyś móc tworzyć własne. Praca z atramentem i pergaminem, to dla niej naturalne środowisko. Dziewczyna tak wiele nasłuchała się o świecie, którego nigdy nie widziała, że jej największym pragnieniem pozostaje podróż do Afrik i zwiedzenie całej rodzinnej wyspy, tak, by móc szczegółowo rozrysować jej mapę, nie pozostawiając na niej miejsc pustych i niezbadanych.  

Los jednak bywa kapryśny i postanowił wykorzystać odwagę dziewczynki w inny sposób - jej zadaniem nie będzie odkrycie nieznanych lądów, lecz ocalenie wyspy Moya - wszystko to będzie miało ścisły związek z kartografią, w której bohaterka czuje się najmocniej, lecz cel okaże się o wiele istotniejszy, niż Isa mogłaby kiedykolwiek przypuszczać. Świat, w którym żyje, na chwilę zjednoczy się ze światem legend i opowieści, których dziewczyna wysłuchiwała od najmłodszych lat. Płynący w jej żyłach atrament pozwoli na prowokowanie losu i przeżywanie przygód, o jakich nigdy jej się nawet nie śniło. Kapryśność przeznaczenia złączona została tutaj z kapryśnością trzynastolatki - dorastającej dziewczyny, której bunt i brawura nie są obce, która nie liczy się z konsekwencjami i nie ma w sobie lęku dorosłego, wynikającego z wielu lat zranień i doświadczeń.

Jej umysł jest świeży i otwarty na przygody. Kiran Millwood Hargrave stworzyła tekst, w którym można się zatracić, utkała tak delikatną pajęczą sieć narracji, że nie sposób się z niej uwolnić - człowiek czyta jak zaczarowany, daje się porwać magii i uwieść historii - historii zaklętej w sercu każdej dziewczynki marzącej o wielkiej przygodzie.

Dorośli odnajdą w sobie dziecięce pragnienia, nastolatki zaś z łatwością utożsamią się z główną bohaterką, bez trudu rozumiejąc jej rozterki, buntowniczość i decyzje podejmowane pod wpływem chwili. Okładka cudownie koresponduje z treścią, ukazując jedność bohaterki z wyspą, tożsamość odnajdywaną we wnętrzu natury.

Niezwykle urzekająca, na długo zapadająca w pamięć historia, która podczas lektury przywodziła mi na myśl inną opowieść o silnej młodej dziewczynie - filmową Vaianę. Promuje istotne wartości, a przy tym wszystkim nie pozwala się nudzić.

Szalenie mi się podobała, zatem gorąco Wam ją polecam!

Premiera za pasem - 3 kwietnia szukajcie w księgarniach.



piątek, 15 marca 2019

Amelka Kieł i Złodziej Wspomnień - Laura Ellen Anderson



Amelka Kieł i Złodziej Wspomnień to trzeci już tom opiewający przygody tytułowej dziewczynki - wampirzycy, która po raz kolejny będzie musiała ratować swoich najbliższych przed występnymi i bezlitosnymi wrogami. 

Rzecz zaczyna się niewinnie: oto wszyscy odetchnęli z ulgą po zwyciężeniu Jednorożca Alfa i z radością przygotowują się do urodzinocy Amelki. Dziewczynka skończy jedenaście lat i liczy, że jej impreza na długo pozostanie w pamięci jej i jej gości. Swoje przygotowania musi jednak na chwilę przerwać, gdyż wraz z pojawieniem się w szkole nowego nauczyciela - pana Sublimo - bohaterowie zostali zaangażowani w ciasteczkowy konkurs - ich zadaniem jest sprzedanie jak największej ilości łakoci stworzonych z przepisu pana od gotowania. Zwycięzca ma otrzymać bilety do Dyniowego Parku Rozrywki - miejsca, o którym śni młoda wampirzyca. 

Wszyscy uczniowie dokładają wszelkich starań, by wygrać, jednak w okolicy zaczynają dziać się dziwne rzeczy - jej przyjaciele zapominają kim są, nie rozpoznają swoich bliskich, a na jej przyjęciu urodzinocnym nie pojawia się ani jeden gość... Amelka robi się podejrzliwa i wraz z Tadżinem podejmuje się rozwiązania zagadki i próby uratowania swoich bliskich od całkowitej utraty pamięci.

Ślad prowadzi ich nie gdzie indziej, jak do ich nowego nauczyciela...

Jaki związek z dziwnymi wydarzeniami ma pojawienie się pana Sublimo? Czy bohaterom uda się odkryć sekret szerzącej się epidemii i w porę ją zatrzymać? Na te i wiele innych pytań odpowiedzi znajdziecie w środku.

Autorce po raz kolejny udało się stworzyć wciągającą historię, która z tomu na tom robi się coraz mroczniejsza. Na szczęście przyjaźń i miłość są zdolne pokonać nawet największe ciemności i złamać najsilniejsze zaklęcia - a tych tu nie brakuje. 

Ciepła, napisana z humorem, utrzymana w duchu burtonowskim opowieść dla młodszego czytelnika, która rozkocha w sobie niejedną osobę. Bohaterowie są tak żywo zarysowani i tak dobrze skonstruowani, że nie sposób się z nimi nie utożsamiać i im nie kibicować. Wraz z nimi odbiorca przeżyje niewiarygodne przygody, a jego wyobraźnia będzie miała niesamowite pole do popisu.

Seria o Amelce to po prostu świetny cykl, z którym warto się bliżej zapoznać i dla którego warto poświęcić swój czas. Takie historie połyka się w całości!
Polecam.

niedziela, 10 marca 2019

Siedem śmierci Evelyn Hardcastle - Stuart Turton




Posiadłość Blackheat i wszyscy obecni w niej goście dziewiętnaście lat temu stali się świadkami ogromnej tragedii - oto syn gospodarzy został brutalnie zamordowany. Teraz, po tak długim czasie, hrabina postanawia zaprosić do siebie wszystkie obecne wówczas osoby na Bal Maskowy, zastrzegając, by unikali rozmów na temat tragedii sprzed lat. Jaki zatem może być powód zaproszenia tych samych osób?

Wśród obecnych znajdują się zarówno znamienici goście (m.in. adwokaci rodziny, lekarz, bankier, funkcjonariusz policji), jak i służba (w tym kamerdyner, pokojówka, masztalerz, kucharka). Pośród owych osób znalazł się jednak ktoś jeszcze - Aiden Bishop, mężczyzna zupełnie niezwiązany ze sprawą sprzed lat, jednak postawiony w sytuacji, w której musi rozwiązać zagadkę, jeśli chce odzyskać wolność i uciec z terenu posiadłości, która uniemożliwia mu jej opuszczenie.

O jedenastej wieczorem na oczach wszystkich zamordowana zostanie Evelyn Hardcastle - córka gospodarzy. Zadaniem Bishopa jest znaleźć sprawcę. Ma na to osiem dni i osiem różnych wcieleń. Bohater będzie nie tylko rezydował ich ciała, ale również (nie tracąc świadomości bycia kimś innym) przejmując ich charakter i umiejętności. Jego zadanie okaże się niezwykle trudne - poza nim, odnaleźć mordercę mają też inni, co rusz próbujący popsuć mu szyki. Aiden będzie zmuszony nie tylko czujnie obserwować to, co dzieje się wokół niego i toczyć sprytną grę, ale też unikać Lokaja, który próbuje uśmiercić każde z jego wcieleń, by uniemożliwić mu prowadzenie dochodzenia, a tym samym ucieczkę z Blackheat.  




Szalenie wciągająca, klaustrofobiczna i duszna od intryg unoszących się w powietrzu, a przy tym wszystkim wykorzystująca tak dobrze znany i ograny przez królową kryminałów motyw ulokowania bohaterów w przestrzeni zamkniętej, do której ani nikt nie może wkroczyć, ani z której nikt nie może się wydostać.

Duch Agathy Christie powrócił i patronuje tej historii - od początku ma się świadomość kim inspirował się , doskonale ogrywając jednak znane schematy i wykorzystując je, by stworzyć coś nietuzinkowego.

Kapitalnie poprowadzona narracja, fantastyczny koncept podróży w czasie w innych wcieleniach, po to tylko, by spojrzeć na sprawę z różnych perspektyw i finał, wyjaśniający co stało się przyczyną uwięzienia bohatera w Blackheath i będący praprzyczyną całej historii.

Doskonale skrojona, kapitalnie pomyślana książka, która porwała mnie całkowicie już od pierwszych stron. Nie potrafiłam się od niej oderwać, bo tak bardzo byłam ciekawa tego, co stanie się dalej i w jakim kierunku potoczy się sprawa. Gwarantuję Wam, że czeka Was doskonała przygoda, której nie sposób do niczego porównać. Język jest świetny, akcja wartka, napięcie rośnie z każdym kolejnym wcieleniem, a Wy macie wrażenie, że jesteście Aidenem - tak silne utożsamienie z postacią sprawia, że wszystkimi siłami mobilizujecie swoje szare komórki, by znaleźć rozwiązanie. Niesamowicie dobra intelektualna gra i rozrywka, która sprawia, że krew szybciej krąży w żyłach, a Wy niecierpliwie odliczacie czas i liczycie swoje wcielenia. Zegar tyka, a cena, jaką będziecie musieli zapłacić, gdy nie uda Wam się znaleźć rozwiązania jest ogromna.

Ogromnie polecam - bardzo, bardzo dobra rzecz! 

Czy po tym wszystkim co przeczytałeś, zgodzisz się przyjąć zaproszenie na Bal Maskowy? (Nie) pożałujesz.



Nie mogę przejść obojętnie również wobec okładki, która - nie ukrywam - była pierwszym, co przyciągnęło moją uwagę do tego tytułu. Obłędna i rewelacyjnie komponująca się z klimatem powieści.






Okrutny książę - Holly Black



Holly Black, autorka znana m.in. z młodzieżowej serii Kroniki Spiderwick powraca z cyklem przenoszącym czytelnika w świat bezwzględnych elfów.

Historia zaczyna się brutalnie - oto Madok, elf, przybywa do świata ludzi, by odebrać co swoje. Przed laty jego ukochana uciekła wraz z dzieckiem, fingując własną śmierć. Mężczyzna nie ustępował w trudach, by ją znaleźć. Gdy w końcu mu się to udaje, morduje ją - zdrajczynię i jej męża, zaś dzieci porywa do swojego świata. Vivi, Jude i Taryn przenoszą się w rzeczywistość, która zupełnie nie pasuje do tego, co poznały w ludzkim świecie. Mimo że tylko jedna z nich, Viv, jest córką Madoka, bohater przez wzgląd na pamięć o swojej ukochanej, wszystkie traktuje tak samo. Dziewczęta uczęszczają do szkoły, gdzie jednak wcale nie spotykają się ze zrozumieniem. Jako ludzkie dzieci, są pomiatane i szykanowane. Szczególnie upodobała ich sobie grupka Cardana - najbrutalniejszego z wszystkich elfów, który wraz ze swoimi znajomymi sieje postrach wszędzie, gdzie się pojawi. Postrach i podziw - są bowiem wysoko postawieni i piękni tak bardzo, że są w stanie omamić każdego. Jude, jako najbardziej wojownicza z sióstr, wielokrotnie wpadała w tarapaty, stawiając mu się i ośmielając nie wykonać jego poleceń. 

O sytuacji szkolnej dziewczyn ich opiekun nic nie wie - jako bliski współpracownik przyszłego następcy tronu ma bowiem na głowie o wiele ważniejsze sprawy niż ludzkie słabości i poniżanie. Dwór elfów kipi od intryg i spisków, kandydat do tronu ma przeciwników, którzy nie ustąpią, dopóki nie rozpoczną buntu, a sam Madok jest żądny krwi. Każdy knuje, by jak najwięcej zyskać.

Na skutek splotu wydarzeń w samym centrum walki o tron znajduje się Jude, która ma odegrać w niej bardzo ważną rolę, stając się szpiegiem, a jednocześnie spotykając się z Lokim - przyjacielem swojego prześladowcy. Każda postać jest pionkiem w grze o wysoką stawkę, w której nikt nie patrzy na nikogo poza sobą samym.  Liczy się tylko ten, kto ma wiedzę i umie sprawnie ją wykorzystać, a ufać nie można nikomu, nawet najbliższym, bowiem i oni są jedynie marionetkami. 


Okrutny Książę ogrywa znane schematy, które wybrzmiewają w głowie jak ulubiona melodia - nie sprawia to jednak, że książkę czyta się bez przyjemności. Wręcz przeciwnie - skupienie się na linii fabularnej, która przebiega dokładnie przewidzianym torem sprawia, że finał staje się tym bardziej zaskakujący. Autorka usypia czujność czytelnika, dając mu dokładnie to, czego ten oczekuje. W momencie, gdy wydaje nam się, że wszystko skończy się tak, jak rozrysowaliśmy to sobie w głowie, okazuje się, że daliśmy się podejść i koniecznie musimy sięgnąć po tom drugi, by sprawdzić, czy zręczność w łapaniu czytelnika na wędkę to jedynie wypadek przy pracy, czy wynik zmyślnej pisarskiej intrygi. 

Black udało się wykreować świat pełen brutalności, a jednocześnie magii - nie są to jednak czary znane z baśniowych historii - tutaj każde zaklęcie staje się niebezpieczne, a dzierżenie mocy przez nieodpowiednie osoby może prowadzić do strasznych konsekwencji.

Wartka akcja, konsekwentnie prowadzone postaci, dwór pełen intryg i knowań, a wszystko to podrasowane romansem, który na szczęście nie przyćmiewa całości.

Książka znajdzie uznanie zarówno u fanów fantastyki, jak i czytelników szukających w książkach spisków i stałego napięcia - tych bowiem tu nie brakuje.

Polecam.


czwartek, 28 lutego 2019

Lwowski ptak - Piotr Tymiński



Rok 1918. Lwów. Oto Ukraina zaczyna rościć sobie prawa do polskiego miasta. W jego obronie staje wielu, szczególnie wsławiają się zaś Orlęta Lwowskie -  młodzież chcąca wyrazić swój patriotyzm poprzez czynną walkę. Wśród nich znajduje się piętnastoletnia Antonina - dziewczyna, która po kilku odmowach ze strony dowództwa i sugerowania jej przyjęcia roli sanitariuszki, postanawia ściąć włosy i przybrać imię Hipolit, by w ten sposób podstępem  znaleźć się wśród tych, którzy o Lwów zawalczą z bronią w ręku. Udaje jej się dostać do oddziałów liniowych.

Dziewczyna jest zdeterminowana, zawzięta i waleczna, dzięki czemu nie wzbudza podejrzeń kolegów. Podejmuje się najtrudniejszych i najniebezpieczniejszych zadań, byle tylko czynnie włączyć się w walkę. Widzi rzeczy, których żadna wrażliwa nastolatka nie chciałaby oglądać, nie łamie to w niej jednak ducha. Bohaterka jawi się jako wyjątkowo dojrzała i świadoma tego, o co walczy. Jej niezłomności pozazdrościć mógłby jej niejeden chłopak wojujący wraz z nią o wolny Lwów. My zaś, przez dwadzieścia dwa literackie dni, mamy szansę przyglądać się temu, jak młodzież występuje przeciwko wrogom, nie dbając o swoje wygody, lecz poświęcając swe życie w imię wyższych idei. 

Piotr Tymiński, z wykształcenia historyk, swoją wiedzę historyczną doskonale ubrał w zbeletryzowaną opowieść o tym, co działo się w Lwowie od 1 do 22 listopada 1918 roku. 

Sięgając po tę książkę, nie spodziewałam się, że tak bardzo zaangażuję się w historię. Lwowski ptak okazał się lekturą, której nie sposób odłożyć, bowiem chęć poznania dalszych losów bohaterów bierze tu górę nad jakimikolwiek obowiązkami. Zaangażowanie czytelnika spotęgowane jest przez narrację pierwszoosobową, sprawiającą, że ma się wrażenie współuczestniczenia w opisywanych wydarzeniach. Istotne dla zrozumienia tego, co kierowało bohaterką są także listy, które pisze ona do brata. Te epistolograficzne wstawki doskonale uzupełniają samą akcję. Nie bez znaczenia dla jakości tekstu jest także talent autora do snucia opowieści - od pierwszych stron ma się wrażenie przeniesienia się w czasie, stania u boku głównej bohaterki i towarzyszenia jej w codziennych zmaganiach, tak różnych od tego, co my samy przeżywamy każdego dnia. Rzeczywistość wojenna, choć tak odległa, staje się nam na moment bliska, wręcz namacalna.

Jeśli szukacie dobrej książki, która byłaby jednocześnie formą uczczenia pamięci tych, którzy kształtowali historię - Lwowski ptak to coś dla Was. Sprawnie napisana, wciągająca, a przy tym czerpiąca z tego, co napisało życie i będąca ośrodkiem pamięci o roku 1918. 

Polecam.

poniedziałek, 21 stycznia 2019

Miś zwany Paddington - Michael Bond



Miś Paddington to jeden z najbardziej rozpoznawalnych, obok Kubusia Puchatka, niedźwiadków świata, który niedawno obchodził swoje 60 urodziny. Tę wyjątkową okazję postanowiło uczcić Wydawnictwo Znak, wypuszczając na rynek edycję specjalną przygód miśka w czerwonej czapeczce, pochodzącego - jak sam wspomina - z dalekich ostępów Peru.

Imię swe zawdzięcza bohater stacji kolejowej, na której został znaleziony przez państwa Brown, który z miejsca postanowili uczynić go członkiem swej rodziny. Niezwykle grzeczny i dobrze wychowany miś prędko zyskuje sympatię wszystkich domowników, stając się ich niekwestionowanym ulubieńcem. Mimo że bardzo często wpada on w tarapaty (nie zna bowiem prawideł życia w cywilizacji), wszystkie wpadki uchodzą mu płazem. 

Uwierzycie, że do tej pory Paddingtona znałam jedynie ze "słyszenia"? Wiedziałam o jego istnieniu, ba! miałam nawet minimaskotkę zakupioną w byłej krakowskiej księgarni Znaku, za to nigdy nie czytałam jego przygód. Na szczęście to się zmieniło, a ja mogę powiedzieć, że Miś rozkochał w sobie kolejnego czytelnika.

Urok osobisty i niezdarność Paddingtona rozczulały mnie z każdym kolejnym rozdziałem - od jego przygody w wannie, przez wizytę w teatrze, aż do nadmorskich historii. Dziecięca naiwność i prostolinijność misia zachwyciły mnie, a piękne ilustracje Peggy Fortnum dopełniły dzieła. 

Od dziś stacja Paddington nie będzie mi się kojarzyła jedynie z morderstwem z książki Agathy Christie - Bond oswoił dla mnie tę przestrzeń i uniewinnił. 

Jeśli zaś Wasze dzieci mają ochotę poczytać o losach misia równie sympatycznego i podobnie niezdarnego, co Puchatek - koniecznie podsuńcie im tę piękną, odświeżoną edycję. Będą zachwycone!

piątek, 4 stycznia 2019

Niezwykłe przyjaźnie w świecie roślin i zwierząt - Emilia Dziubak




Niezwykłe przyjaźnie w świecie roślin i zwierząt zaintrygowało mnie z dwu powodów. Pierwszy z nich, to oczywiście tematyka. Moje żywe zainteresowanie światem fauny i flory oraz rządzącymi nią zależnościami nie przemija i nie potrafi zostać zaspokojone, gdy więc ujrzałam w zapowiedziach tę pozycję, nie mogłam w żaden sposób jej się oprzeć.

Gdyby jednak to nie wystarczyło, wystarczyłoby zerknąć, kto jest autorem, a wszelkie ewentualne wątpliwości co do powodów mojego sięgnięcia po tę pozycję zostałyby natychmiast rozwiane.


Emilia Dziubak, polska ilustratorka i autorka książek dla dzieci, której prace uwielbiam i po które sięgam w ciemno - bez względu na podejmowaną tematykę. Tutaj jednak, ku mojej ogromnej uciesze, spotkały się moje dwie miłości, oferując mi lekturę idealną.

Całość pomyślana została jako rozważania domowego kota - Homera - który sądząc, że ze względu na obecność licznych sąsiadów w jego domu brakuje już dla niego miejsca, zdenerwowany wyrusza w świat, by szukać w nim przyjaciela idealnego. Jego celem jest spotkanie kogoś, kto go doceni, będzie wielbić, a dodatkowo będzie się nim opiekować. Nie za dużo wymagań? Sprawdźmy!

Homer przemierzając świat, poznaje różne typy przyjaciół - od opiekunów (np. mrówek i mszy) przez tych na dobre i na złe (krowa i bakterie), nieświadomych (różanka i małż), idealnych (trzmiel i kwiat koniczyny), zakochanych (chociażby klacz i osioł), z sąsiedztwa (m.in. bocian i wróbel), aż do przyjaciół z pracy (wilk i kruk), fałszywych (żabnica i ryba) i od święta (jak hiena i lew). Przy tym wszystkim powoli uświadamia sobie, że trudno znaleźć mu kogoś lepszego, niż przyjaciel, który czeka na niego w domu.
Sama wędrówka kota jest jedynie pretekstem do prześledzenia relacji rządzących światem roślin i zwierząt - niektóre wydadzą Wam się oczywiste, inne Was zaskoczą. Wszystkie zostały przepięknie zilustrowane i bardzo skrótowo opisane, by rozbudzić ciekawość i ewentualnie zachęcić młodego czytelnik do sięgnięcia po inne książki podejmujące podobną tematykę. Dziubak prowadzi nas szlakiem przyrody i pozwala na eksplorację terenów, do których  na co dzień nie mamy dostępu i nad którymi nawet niekoniecznie się zastanawiamy.

Niewątpliwym plusem książki jest jej format - dzięki wielkości a4 dziecko ma możliwość dokładnego przyjrzenia się wszelkim szczegółom, zaś kartonowe kartki sprawiają, że robić może to po wielokroć - strony odporne są na łatwe zniszczenia, nie gniotą się i nie targają tak szybko, jak miało by to miejsce w innym przypadku.

Jako swoista niespodzianka (także dla mnie) na końcu publikacji znajduje się test, pozwalający czytelnikowi na określenie jakim sam jest typem przyjaciela. Ja jestem krewetką, a Wy?:) Sprawdźcie się koniecznie. 

Gdy będziecie zerkać na księgarniane półki z napisem nowości - nie przeoczcie tej książki. Nie bez powodu zostawiam Was z kilkoma ilustracjami - czyż one nie są po prostu piękne? Tam gdzie estetyka łączy się ze sporą dawką wiedzy o świecie, nie może być miejsca na nudę - publikacja ta jednocześnie zaspokoi ciekawość, jak i nacieszy oko. Czyż można chcieć więcej? Cudo!




czwartek, 3 stycznia 2019

Hotel Winterhouse - Ben Guterson Chloe Bristol



Hotel Winterhouse to powieść, która przyciągała mnie jak magnes. Odkąd tylko ujrzałam jej okładkę i przeczytałam opis, chodziłam jak zahipnotyzowana. Nawet podczas lektury innych tekstów, w głowach wciąż miałam ją - historię jedenastoletniej Elizabeth Jones, nastolatki, kochającej rozwiązywać łamigłówki i wielbicielki książek. Oto dziewczynka zostaje wysłana przez wujostwo do tajemniczego Hotelu Winterhouse. Nie wiadomo kto opłacił pobyt, ale mimo szczerej niechęci do opiekunów, spędzenie Gwiazdki poza domem nie napawa bohaterki optymizmem. Zwłaszcza, że już w drodze na miejsce spotkają ją dziwne rzeczy - ma wrażenie, że jest śledzona przez podejrzaną parę przyodzianą w czerń. Co gorsza, oni również zmierzają w to samo miejsce. Na szczęście sam hotel robi na dziewczynce piorunujące wrażenie, szybko też zaprzyjaźnia się ona z jego właścicielem, bibliotekarką oraz z Freddiem - jedyną osobą będącą mniej więcej w jej wieku i tak samo kochającą zagadki.

Przemierzając długie korytarze i zaglądając na kolejne piętra, bohaterowie będą próbowali zgłębić sekret skrywany w hotelowych murach - sekret, sięgający lata wstecz, związany z pewnym proroctwem i darem rodu Fallsów, o którym ci taktownie milczą. Sekret, którego istotą jest Książka.

Hotel Winterhouse to szalenie wciągająca, naszpikowana akcją i aż prosząca się o odkrywanie kolejnych zagadek powieść, która nie pozwala się nudzić podczas lektury. Co prawda rozwiązania byłam pewna już w połowie książki, nie jestem jednak jedenastolatką (a tyle lat ma przecież główna bohaterka i do takiego odbiorcy przeznaczona jest całość), więc miałam na względzie to, że zagadka musi być na miarę docelowego czytelnika i zupełnie mi to nie przeszkadzało - przeciwnie, z zaciekawieniem przyglądałam się temu jak rozwija się akcja i w którym kierunku zmierza.
                                            
Jeśli kochacie książki (a kochacie), jeśli lubicie zagadki (a na pewno lubicie), jeśli chcielibyście pobuszować po ogromnej bibliotece (a chcielibyście!), to nie potrafię Wam wskazać lepszej nowości. Nic to, że w zamyśle książka dedykowana jest dla młodszego czytelnika. Ja bawiłam się świetnie i Wy również będziecie. 

Bardzo dobra rzecz - gorąco polecam.