niedziela, 31 sierpnia 2014

Jeżynowa zima – Sarah Jio


Tytuł: Jeżynowa zima
Autor: Sarah Jio
Wydawnictwo: Między Słowami
ISBN: 978-83-240-2588-6
Ilość stron: 320
Cena: 34,90zł
Data premiery: 22.09.2014r.

Sarah Jio podbiła mnie powieścią Dom na plaży, której lektura bardzo szybko wywołała u mnie czytelniczy efekt domina -  niemal natychmiast kupiłam Kameliowy ogród, przeczytałam Marcowe fiołki i niecierpliwie, jak uzależniona, oczekiwałam na Jeżynową zimę.
Urzekł mnie już sam tytuł, malowniczy zwrot, oznaczający falę opóźnionego ochłodzenia. Ona to odwiedziła miejsce akcji –  Seattle – pierwszy raz od śnieżycy w 1933r. Choć wydawać by się mogło, że artykuł, dotyczący warunków pogodowych, jakkolwiek nietypowych, nie może być niczym szczególnym, to właśnie on pozwoli się podnieść głównej bohaterce z tragedii, jaką była utrata jej nienarodzonego dziecka. Claire od czasu wypadku nie może sobie wybaczyć i wydaje jej się, że nie uzyskała przebaczenia także od męża, od którego z dnia na dzień coraz bardziej się oddala, pozwalając jego eksdziewczynie i znajomej z pracy – Cassandrze na pocieszanie go. Sama zajmuje się dziennikarskim śledztwem, które niespodziewanie – łącząc przeszłość z teraźniejszością – kieruje ją na ślad tajemnicy związanej z rodziną swojego męża. Kobieta stara się odkryć prawdę na temat uprowadzonego przed laty chłopczyka i rozpaczliwie poszukującej go matki, a przy okazji sama powoli podnosi się po swojej tragedii.

Autorka otrzymała ode mnie spory kredyt zaufania i chociaż żadna jej kolejna książka nie zachwyciła mnie tak jak Dom na plaży, każda z nich była dobrą lub bardzo dobrą powieścią, zdolną poruszyć serce niejednego czytelnika. Jio posiadała dar urzekania słowami, zgrabnego tkania ich taki sposób, by wspólnie tworzyły finezyjną i daleką od banału całość. Pisarka nie kokietuje, nie sili się na górnolotny styl, lecz sercem oddaje historie swoich postaci – historie, które mogły przydarzyć się każdemu, i w których z całą pewnością ktoś ujrzy siebie i swoje dramaty. Jestem głęboko przekonana, że Jeżynowa zima spotka się z uznaniem szczególnie tych czytelniczek, które są matkami i wiedzą jak wielką siłą jest więź łącząca z dzieckiem, a także tych, które kiedyś swoje dzieci utraciły – dla tych osób powieść ta może pełnić funkcję terapeutyczną i katartyczną.
Dla każdego bez wyjątku będzie zaś niezwykłą wędrówką śladami przeszłości, która upomina się o prawdę w teraźniejszości
Choć okładka sugeruje historię raczej pogodną, wlicza się ona raczej w cykl narracji słodko-gorzkich, które choć kończą się dobrze, wypełnione są bólem, utratą, rozpaczą i zazdrością. Jio to pisarka, u której wyczuwa się empatię, sprawiającą, że jej powieści, mimo pokładu nieszczęść, które często są w nie wpisane, cechuje wyjątkowa subtelność i zdolność do mówienia o tym, co niełatwe, w sposób, który nie doda czytelnikowi szczególnie zaangażowanemu w opisywane zdarzenia cierpień, lecz stanie się kojącym balsamem na jego rany, w miejsce rozpaczy wlewającym nadzieję.
Serdecznie polecam na te coraz chłodniejsze dni.

piątek, 1 sierpnia 2014

Niebo istnieje… Naprawdę! – Todd Burpo, Lynn Vincent


Tytuł: Niebo istnieje... Naprawdę!
Autor: Todd Burpo, Lynn Vincent
Wydawnictwo: Rafael
ISBN978-83-7569-258-7
Ilość stron: 192


Zastanawiałeś się kiedyś jak wygląda niebo? Kogo pierwszego spotkasz po śmierci? Czy w niebie wszyscy wyglądają tak jak w chwili śmierci, czy może dorastają lub młodnieją? Myślałeś o tym czy będziesz miał skrzydła? Czy w niebie są zwierzęta? Czy spotkasz i poznasz swoich bliskich, nawet tych, których nie bardzo pamiętasz? Co śpiewają aniołowie? Gdzie spędza czas Jezus?

W życiu każdego (zwłaszcza wierzącego) człowieka przychodzi moment, w którym zadaje sobie podobne pytania, rozczulająco naiwne i dziecięco proste, bez nadziei na otrzymanie odpowiedzi, ale z wielkim pragnieniem, by było tak jak sobie wymarzył.
Todd Burpo, mimo że jest pastorem Kościoła Wesleyańskiego Crossroads w Imperial w stanie Nebraska, nigdy podobnych pytań sobie nie stawiał: wierzył w istnienie nieba, ale w żaden sposób nie rozbudzał swojej wyobraźni myśleniem o jego konkretnej formie.
Sytuacja zmieniła się po serii wyjątkowo pechowych wydarzeń w jego życiu (przez które jego wierni nazywali go Pastorem Hiobem), uwieńczonych dniem, w którym jego czteroletniemu synkowi pęknął wyrostek, wprowadzając go w stan NDE. Chłopiec na skutek modlitw wielu przyjaciół rodziny, utrzymał się (powrócił?) do życia, na zawsze odmieniony przed cudowne doświadczenie Nieba.  Po wyjściu ze szpitala Colton mimochodem, choć wielokrotnie i bez specjalnej zachęty wspominał o rzeczach, o których nie mógł wiedzieć (np. co robili jego rodzice, gdy ten był operowany) lub też o tym, kogo spotkał i co robił (siedzenie na kolanach u Jezusa, prośba o odśpiewanie przez anioły We Will Rock You, spotkanie ze swoją nienarodzoną siostrą, o której istnieniu nie wiedział, nigdy nie poznanym pradziadkiem itd.). Choć rodzice początkowo mu niedowierzali, szybko zorientowali się, że to, o czym  mówi, wynika z jego prawdziwych przeżyć, nie jest zaś projekcją jego wyobraźni. Todd, z którego perspektywy prowadzona jest narracja próbował dowiedzieć się od synka jak najwięcej, choć wiedza ta często go przytłaczała. Chłopiec mimo braku specjalistycznej wiedzy z zakresu teologii, operował opisami w 100% pokrywającymi się z przekazami biblijnymi – nie zawsze potrafił precyzyjnie nazwać to, o czym mówił, jego peryfrazy były jednak na tyle szczegółowe, by ojciec mógł dokładnie określić o co chodzi. Jednym z najważniejszych dla całej rodziny doświadczeń było rozpoznanie przez Coltona oblicza Jezusa w obrazie Akiane Kramarik Książę Pokoju.  Tym, co trudne, było przekazanie, że chłopiec widział także i Szatana, o którym nie chciał mówić.
Książę Pokoju -Akiane Kramarik
Źrodło

Wszystkie doświadczenia Coltona są tak bardzo proste, dziecięce, a historia, która wypływała z jego ust… piękna. Nie ma w niej krztyny przesady, napuszenia, patosu i wielkich słów. Podczas lektury miałam wrażenie ogromnej tęsknoty bohatera za tym, czego doświadczył, tęsknoty jednak poskromionej, bo będącej jednocześnie pewnością, że po ziemskim życiu i tak tam trafi i będzie… u siebie. Colton nie musiał bać się już śmierci, wiedział bowiem, że „nikt nigdy go  nie skrzywdzi”.

Książkę tę polecam wszystkim – zarówno wierzącym w życie po śmierci, jak i niewierzącym. To pełna prostoty, ciepła, bezpretensjonalności i nadziei opowieść, o miejscu, w którym nikt nie nosi okularów:) Choć książek na temat przeżyć śmierci klinicznej powstało wiele, tak bezpretensjonalnej i ujmującej dotąd nie czytałam. Uderza jej dziecięca szczerość i swoboda przekazu. Polecam! To nie tylko świadectwo wiary, ale też potwierdzenie siły modlitwy, w którą niejednemu zdarza się w życiu zwątpić.

Polecam także film:
 
i wypowiedzi Coltona: