czwartek, 23 maja 2019

Grand - Janusz Leon Wiśniewski




Czasy, gdy z wielką lubością sięgałam po książki Janusza Leona Wiśniewskiego, (chyba) bezpowrotnie minęły. Teraz, z rzadka zdarza mi się do nich zajrzeć, nie wiąże się to już jednak z większymi emocjami.

Na blogu mogliście dotąd poczytać o publikacjach Moje historie prawdziwe i Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie. 

Dziś opowiem Wam (bardzo skrótowo) o tekście Grand, powieści, do której podeszłam najmniej emocjonalnie (i chyba najmniej chętnie) z wszystkich dotychczasowych.

Rzecz dzieje się w Sopocie, w tytułowym hotelu Grand, który to staje się niejako głównym bohaterem snutej narracji. To on odgrywa kluczową rolę, stając się spoiwem całości. Postaci, które się przez niego przewijają są niejako tłem, dodatkiem do osi powieściowej, wokół której zbudowana została historia. 

Książkę otwiera rozdział poświęcony samym dziejom budynku – jeśli nie jesteście nim żywo zainteresowani, może się okazać pełen dłużyzn i nudny – a jako że jest on pierwszy, odnoszę wrażenie, że ma moc skutecznego zniechęcania do dalszej lektury. Tym bardziej, że sam język powieści zdaje się dość toporny, co dziwi. W innych książkach Wiśniewski posługiwał się takim językiem, że przez kolejne rozdziały się płynęło, bez względu na zainteresowanie tematem. Tutaj zaś, nawet warstwa lingwistyczna zniechęca. Zarysowanie postaci również pozostawia wiele do życzenia, co naprawdę szokuje, bowiem dotąd autor uchodził za specjalistę od tworzenia portretów psychologicznych.

Być może moja ocena powieści wynika z samego nastawienia, z którym do niej podeszłam – nie ukrywam, że rzutował, on na moje zainteresowanie podczas lektury. Jeśli jednak chcecie poczytać Wiśniewskiego, polecam każdy inny jego tekst. Ten możecie sobie podarować.

Udawajmy, że w ogóle go nie było. 



wtorek, 21 maja 2019

Zły król - Holly Black


Zły król to kontynuacja Okrutnego księcia, jednej z najlepszych i najbardziej wciągających książek fantasty dla młodych dorosłych, jaką ostatnio czytałam.

Drugi tom, to ciąg dalszy o jakim marzył każdy czytelnik- naszpikowany akcją, jej wielokrotnymi zwrotami, niejednoznacznymi bohaterami, którzy są jednocześnie postaciami dynamicznymi, zmieniającymi się w czasie, dojrzewającymi, nabierającymi pazura oraz... przebiegłości. 

Żądza władzy dotykająca większość przewijających się przez powieść postaci manipuluje każdym - to ona, bardziej nawet niż rozum czy serce, kieruje decyzjami tych, którzy są odpowiedzialni za losy królestwa. Spisek goni spisek, zdrada depcze za zdradą, a knowaniom zdaje się nie być końca.

Jude rządzi Cardanem, jednak ten wcale nie jest tak poddany jej woli, jak mogłoby się wydawać, zaś wrogowie nie śpią. Dawne sojusze są już nieaktualne, a zawarcie nowych wymaga poświęceń.

Władca Królestwa Elfów na różne, coraz bardziej wymyśle sposoby próbuje ośmieszyć Jude i udowodnić jej swą potęgę, niszcząc tym samym jej autorytet, ona zaś na tyle przesiąknęła już światkiem pełnym intryg, że nie pozostaje mu dłużna, za jego plecami załatwiając wiele istotnych  dla państwa spraw.

Sytuacja robi się tym gorsza, że główni bohaterowie, ci, którzy tak serdecznie mieli się nienawidzić, zdają się przekuwać swe przepełnione gniewiem serca w... miłość. Nieświadomie, bez udziału ich woli, poddają się czemuś, czego nie chcą i co próbują zagłuszyć, raniąc się coraz dotkliwiej.

Jak zakończy się walka dwu światów? Kto wygra ten nierówny pojedynek i ile ofiar poświęci? Kto pozostaje przyjacielem, kto zaś wrogiem czekającym na potknięcie i dogodną okazję do ataku? 


Holly Black spisała się na medal, oferując czytelnikowi spragnionemu szalonej akcji to, czego ten najbardziej oczekuje. Nie ukrywam, że niewielu autorów potrafi mnie sprowokować do takich nerwów, jak Black pod koniec każdej z jej dotychczasowych książek. To mistrzyni cliffhangare'ów, autorka wiedząca jak rozjuszyć odbiorcę i sprowokować go, sprawiając, by ani na moment nie przestał myśleć o bohaterach i świecie, który tak nagle, zdecydowanie za szybko musiał opuścić. 

Nie wyobrażam sobie, ile nerwów stracę, wypatrując kolejnego tomu, wiem jednak jedno - oczekiwania mam ogromne i liczę, że Black po raz kolejny udowodni swój niesłychany talent w budowaniu napięcia. A jakiego oczekuję zakończenia? O tym cśśś :)


Nie bój się życia - Katarzyna Miller



Katarzyna Miller jest osobą, której zaufały miliony Polaków, szczególnie zaś Polek. Swymi radami od lat dzieli się z opinią publiczną, udowadniając, że relacje trzeba pielęgnować, a o kondycję psychiczną dbać.

Jednym z jej najlepiej sprzedających się książek jest Nie bój się życia, poradnik dla tych, którzy nie podejmują się wielu zadań z lęku przed niepowodzeniem. 

Przed Wami poszerzone i uzupełnione wydanie tegoż, po raz kolejny wyposażające nas w wiedzę i rady oparte na doświadczeniach pacjentów i przyjaciół autorki, pozwalające zmierzyć się z własnymi strachami i blokadami.

Autorka chce nam pokazać, jak czerpać z życia pełnymi garściami, jak nie dać się sparaliżować lękowi i przestać przejmować się opinią innych - prawda jest bowiem taka, że niewielu ludzi zwraca na nas uwagę, czemu zatem my tak bardzo ograniczamy się ze względu na wydumane obawy?

O ileż życie byłoby pełniejsze i piękniejsze, gdybyśmy się nie bali? My zaś lękamy się wszystkiego: choroby, śmierci, wyśmiania, samotności, porażki, utraty pieniędzy, starości  i tak dalej, i tym podobne. Ilu ludzi, tyle strachów. Miller pomoże Wam przekuć lęk w zachwyt i na nowo rozbudzić w sobie dziecko.

Książka podzielona została na rozdziały podejmujące tematykę różnych rodzajów lęków. To zaś sprawia, że nie trzeba jej czytać linearnie - możemy wybierać te rozdziały, które nas najbardziej interesują i dotyczą. Porusza ona kwestie lęków przed strachem, starzeniem się, szczęściem (sic!), złością, chorobą, popełnieniem błędu, śmiechem, tym co ludzie pomyślą, śmiercią, odpowiedzialnością, miłością, ojcostwem, wdzięcznością, egoizmem i wieloma innymi. 

Wszystko to ujęte zostało rzeczowo i prosto, a przy tym konstruktywnie. Autorka pisze tak, by czytelnik od raz wiedział, jak jej porady przenieść w życie - nie zastanawia się niepotrzebnie, jak teorię przekuć w praktykę, bo w tę wiedzę został wyposażony jednocześnie. To z kolei sprawia, że nie marnujemy energii na gdybanie, lecz instynktownie zmieniamy swoje życie - od razu, bez czekania na dogodny moment, w którym przetestujecie nowe teorie. 

Polecam - wraz z przypływem wiosny warto zadbać o swoją kondycję psychiczną i relacje. Zbliżające się wakacje mogą być doskonałym czasem do pokonywania swoich lęków w wielu dziedzinach - dajcie więc sobie szansę.

Odrzućcie lęk, cieszcie się życiem!




poniedziałek, 20 maja 2019

Historia filozofii po góralsku - Józef Tischner



Na pocątku wsędy byli górole, a dopiero potem porobiyli się Turcy i Zydzi. Górole byli tyz piyrsymi „filozofami”. „Filozof” to jest pedziane po grecku. Znacy telo co: „mędrol”. A to jest pedziane po grecku dlo niepoznaki. Niby, po co mo fto wiedzieć, jak było na pocątku? Ale Grecy to nie byli Grecy, ino górole, co udawali greka. Bo na pocątku nie było Greków, ino wsędy byli górole.[1]

Historia filozofii po góralsku jest już klasykiem. Klasykiem, o którym każdy słyszał, ale nie każdy jeszcze miał okazję czytać (ja). Nowe wydania spod szyldu Wydawnictwa Znak są zaś tak zachęcające graficznie, że nie sposób im się dłużej opierać.

Był Alfabet duszy i ciała, był Krótki przewodnik po życiu, jest i czas na Historię... . 

Wyżej wymienione teksty znacząco różnią się od tego, który chcę polecić Wam dziś. Tamte pisane były tonem poważnym, miejscami wręcz podniosłym, tutaj zaś na pierwszy plan wysuwa się humor. Nie dziwi więc, że właśnie ta książka stała się prawdziwym bestsellerem, inspiracją do tworzenia spektakli teatralnych (chociażby ten wystawiany w Teatrze Rozrywki) i ... myślenia. 

Nienaśladowczy, nowatorski sposób mówienia o tym, co w życiu ważne. Tischner filozofię ubrał w gawędy, a role znanych greckich myślicieli podjęli mieszkańcy Podhala, którzy gwarą zapoznają czytelnika nie tylko z historią filozofii i etapami jej kształtowania się oraz głównymi nurtami, ale też z językiem mieszkańców Tatr. Mimo że spisana wcale nie oficjalną polszczyzną, to jednak zrozumiała dla wszystkich książka, stała się świadectwem erudycji ks. Tischnera i jego zdolności do takiego władania słowem, by przyciągnąć uwagę czytelnika. Przyciągnąć i zatrzymać ją na dłużej, prowokując do myślenia, ale i uśmiechu. Bo któż nie zaśmieje się, gdy pozna prawdziwe dane osobowe Talesa z Miletu? Wszak ten myśliciel to nie kto inny, jak Stasek z Nędzy. A Arystoteles? Li przykrywka dla Tadka Pudzisza, podobnie jak Platon to ksywka Władka Trebuni-Tutka. Wiedzieliście o tym, że myśliciele greccy, to tak naprawdę filozofowie górscy? Ktoś ewidentnie się pomylił w przekazach :)

Polecam ogromnie - najpierw lekturę i namysł nad nią, później zaś spektakl. Wówczas Wasze zetknięcie się z tematem stanie się kompletne.


[1] Historia filozofii po góralsku, ks. Józef Tischner, Kraków 2018, s. 5.


niedziela, 19 maja 2019

Wypadek - Chris Pavone



Podczas wyboru lektury, zwracam uwagę na wiele czynników, choć nie ukrywam, że w momencie, gdy autor jest mi nieznany, decydującą rolę bardzo często odgrywa okładka, która - jeśli przyciągnie mój wzrok - kieruje mnie następnie do opisu. To on jest być albo nie być dla nowości.

Jeśli chodzi o Wypadek - nie znałam autora, okładka nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia, a mimo to z jakiegoś powodu wzrok padł na blurb, który to zadecydował za mnie. Tym bowiem, czemu nie umiem się oprzeć za żadne skarby świata, jest autotematyzm. Książki o książkach nigdy mi się nie znudzą. Powieść Chrisa Pavone'a to zaś nic innego jak właśnie publikacja wpisująca się w ów nurt.


Główna bohaterka, agentka literacka Isabel Reed, kończy właśnie lekturę szokującego anonimowego manuskryptu zatytułowanego Wypadek. Już podczas lektury wie, że weszła w posiadanie tekstu, który może na powrót wynieść ją na szczyty sławy w kręgach wydawniczych, z których spadła na skutek osobistych zawirowań. 

Isabel chce dołożyć wszelkich starań, by anonimowa praca została wydana, a ludzie dowiedzieli się co nieco o życiu i działalności wpływowych osób. Jej pobudki są z gruntu uczciwe - czuje się w obowiązku szerzenia prawdy. Nie sposób nie domyślić się, że równie usilnie jak ona będzie chciała go wydać, tak ktoś będzie próbował ją powstrzymać. Były agent CIA, Hayden Gray, dowiaduje się, że manuskrypt trafił w niepowołane ręce i musi zrobić wszystko, by nie dopuścić do jego upublicznienia - inaczej sam znajdzie się w nieciekawym położeniu. W tym celu wraca do Nowego Jorku z Kopenhagi, gdzie czeka go niełatwe zadanie, bowiem nie jest jedyną zdeterminowaną osobą w tej walce o książkę.

Autor Wypadku zaszywa się zaś w Zurychu, mając się na baczności i robiąc wszystko, by nikt go nie odnalazł. Ujawnienie treści manuskryptu ma być dla niego bowiem formą zadośćuczynienia za dotychczasowe życie, pisane zdradami i kłamstwami, stanowi dla niego jednak spore zagrożenie. Dla niego i dla innych.

Decyzja o przekazaniu manuskryptu stanie się bowiem impulsem do gradobicia wydarzeń, z których nie wszyscy wyjdą obronną ręką. Wypadek to tykająca bomba, a każdy, kto jest z nim związany, musi zachować skrajną ostrożność, licząc się z możliwością utraty życia - bez względu na to, po której stronie barykady się znajduje. Prawda i kłamstwo zlewają się tu w jedno. 

Powieść ta rozpisana została w różnych lokacjach - przeskakujemy z miejsca na miejsce, z teraźniejszości ku przeszłości, co wymaga od odbiorcy nieustającej czujności. Chwila nieuwagi wystarczy, by pogubić się w korowodzie wydarzeń i postaci. Tym bardziej, że podczas lektury odnosi się wrażenie, że bohaterowie mają przewagę nad czytelnikiem - ci znają bowiem treść manuskryptu, odbiorcom zaś dawkowana jest ona małymi porcjami. Oni giną, a my zżymamy się, nie wiedząc tak naprawdę, dlaczego wydarzenia toczą się takim rytmem. To zaś sprawia, że niecierpliwy czytelnik, może podczas lektury stracić sporo nerwów zanim jego ciekawość zostanie zaspokojona.

Autor wiele zaryzykował, decydując się na taki zabieg, bowiem może on nieść ze sobą tyleż korzyści, ile strat.  I to jednak nie zawsze, bowiem część elementów jest niestety sztampowa i przewidywalna, a tego zwolennicy akcji nie lubią. 

Walorem powieści jest podnoszenie istotnych z perspektywy współczesnego człowieka kwestii - powieść ukazuje jaką rolę odgrywają dziś media, jak wielu ludzi walczy o sukces za wszelką cenę, nie bacząc na nikogo i na nic, ulegając demoralizacji i ślepej żądzy pieniądza; jak łatwo dajemy się zmanipulować i uwieść taniej, nierzadko tandetnej rozrywce, papce, współczesnej pulpie. 

Przy tym wszystkim ukazuje też, jak wielką moc ma słowo - i jak wiele można poświęcić, by nie dopuścić do jego wybrzmienia.

Ciekawa i wciągająca historia, choć niewolna od wpadek i sztampy.




sobota, 18 maja 2019

A Adi powiedział... - Magda Bloch


Czy jest lepszy czas niż rozkwitająca wiosna, by wybrać się na dwór z dość nietypowym zadaniem?:)
Dziś mam dla Was książkę, dzięki której poznacie podstawowe zasady bushcraftu, a więc eksplorowania okolicznych krzaków i terenów zielonych - rzecz idealna dla młodych mieszkańców miast, narzekających na niedobór rozrywek.

W Wasze ręce trafia przewodnik wypełniony wyzwaniami - mniej lub bardziej typowymi, mniej lub bardziej bezpiecznymi, każde za to szalenie wciągające w zabawę. To coś jak podchody, harcerskie biegi na orientację i dziecięca eksploracja w jednym. A Adi powiedział... ma być pretekstem do wyjścia z domu i przyczynkiem do (pod)miejskich wypraw. Nie potrzebujecie do nich specjalnego sprzętu, stroju czy pieniędzy. Wystarczy Wam czas, wyobraźnia i oczywiście ta książka (będąca jak sądzę jedynie początkiem większej przygody). 

Jakich zadań możecie się spodziewać? Nie chcąc zdradzać wszystkiego, wymienię tylko kilka: określanie kierunku, splatanie węzłów, gotowanie w nietypowych warunkach, wykonanie lampy oliwnej i wiele, wiele innych. Każdy rozdział określa zadanie do wykonania, miejsce, poziom trudności oraz elementy niezbędne do jego ukończenia.

Gotowi na podjęcie rękawicy? Jeśli tak, czekają Was dni pełne doskonałej rozrywki, przygód, a także czas poszerzania swej wiedzy ogólnej o świecie oraz zdolności radzenia sobie w różnych, często ekstremalnych sytuacjach.

Do dzieła!

piątek, 17 maja 2019

Dekalog szczęścia - w rozmowach z Beatą Pawłowicz



Szczęście jest tym, czego każdy współczesny człowiek poszukuje. Coraz rzadziej spotkać można osoby zawsze uśmiechnięte, zadowolone, spełnione. Niemalże ze wszystkich stron osaczają nas smutek, zgorzknienie, frustracja - a te niestety bardzo często przelewane są na innych.

Jaki zatem jest dekalog szczęścia? Co robić, by osiągnąć te ulotne poczucie przepełniającej nas radości? Jak nie wpaść w rozpacz? Jak odetchnąć pełną piersią i szczerze odczuć pełnię zadowolenia, a nie tylko udawać, bo tak wypada? Jak odnaleźć radość w trudnym czasie choroby? Co zrobić, by rodzicielstwo napełniało nas szczęściem? I wreszcie - chyba jedna z najtrudniejszych dziś zagwozdek - jak odnaleźć radość w wolnym czasie?

Odpowiedzi na te pytania w rozmowach z Jagną Ambroziak, Miłoszem Brzezińskim, Wojciechem Eichelbergerem, Krzysztofem Koroną, Konradem Majem, Katarzyną Miller, Marią Rotkiel, Katarzyną Wasilewską, Ireneuszem Sielskim i Tomaszem Srebnickim szuka Beata Pawłowicz. 

Jej rozmówcy są nie tylko specjalistami w swych dziedzinach, ale również ludźmi z różnymi życiowymi doświadczeniami, które z wielu perspektyw pozwalają im spojrzeć na zagadnienie szczęścia. Odbiorca - bez względu na wiek i etap na jakim właśnie się znajduje - odnajdzie w książce tej szereg istotnych treści lub też myśli, które kiedyś mu towarzyszyły, a które zostały gdzieś po drodze zagubione. Istotą publikacji jest jej różnorodność - nie ma jednego docelowego czytelnika, nie ma odbiorcy idealnego. Są za to ludzie - o różnym spojrzeniu na życie, odmiennych światopoglądach, złączonych za to umiejętnością odnajdywania szczęścia tam, gdzie na pozór wcale go nie ma.

Inspirująca, skłaniająca do autorefleksji, wypełniona po brzegi bogactwem życiowych doświadczeń. Jeśli zatem potrzebujecie tchnienia radości do Waszego życia - zacznijcie od teorii. Wiosna to idealny czas, by wprowadzić ją w czyn. 



czwartek, 16 maja 2019

Byłaś serca biciem - Zbigniew Książek



Zbigniew Książek, to postać, którą prawdopodobnie wszyscy znamy, nawet nie do końca to sobie uświadamiając. Jest on autorem tekstów do muzyki Michała Bajora, Piotra Rubika, Zbigniewa Wodeckiego czy Ryszarda Rynkowskiego. 

Czym zaś jest (o)powieść Byłaś serca biciem? Książką dostarczającą tyleż radości, ile ma stron. Autor jawi się w niej jako gawędziarz, postać obdarzona niezwykłym darem snucia narracji - jego historii słucha się z prawdziwą przyjemnością. Autor tka w niej relację ze swojego życia - tak naprawdę główną osią narracyjną jest wylot autora do Stanów Zjednoczonych celem odebrania nagrody, zaś ilość dygresji wprowadzanych w międzyczasie pozwala wejrzeć w jego losy zdecydowanie wnikliwiej. Za sprawą swoich wtrąceń tekściarz opowiada niemalże całe swoje dotychczasowe życie. 

Odnosiłam wrażenie, że to taki zbiór anegdotek, historyjek i gawęd, mających dostarczyć czytelnikowi przede wszystkim rozrywki i uśmiechu.

I tak też jest - jako że autor z nieprawdopodobną łatwością wpada w tarapaty, jego tekst czyta się nad wyraz lekko, bowiem te jego kłopoty nadają całości smaczku i kolorytu.

Jeśli szukacie czegoś lekkiego, autentycznego i naprawdę zgrabnie napisanego - polecam. 


środa, 15 maja 2019

Bóg pośród ruin - Kate Atkinson





Kate Atkinson pojawiła się już na blogu przy okazji książki Kiedy nadejdą dobre wieści. Po czasie wracam do Was z tekstem dotyczącym Boga pośród ruin, kontynuacji powieści Jej wszystkie życia. Za utwór ten pisarka nagrodzona została  Costa Book Award. 


Autorka zabiera nas w podróż niezwykłą, bo rozgrywającą się na przestrzeni niemalże stu lat - stu lat, ukazujących jaki wpływ na psychikę żołnierzy mają działania wojenne. Oto Atkinson z wielką dokładnością oddaje przebieg konfliktu zbrojnego i wiążące się z nim konsekwencje. Przy tym wszystkim, en passant stawia odwieczne pytania unde malum? 

Zapytanie to przewija się przez całą książkę - po co istnieją wojny? Czy mają one jakikolwiek sens? Czy w gestii człowieka leży decydowanie o życiu i śmierci drugiej osoby, tylko dlatego, że stoi po przeciwnej stronie barykady? To tylko wierzchołek góry lodowej wątpliwości rodzących się podczas wojen - wątpliwości, które człowiek spycha na kraniec świadomości, by nie oszaleć.

Jej bohater, Teddy, to pilot bombowca RAF-u, mierzący się z demonami doświadczeń wojennych. To one zajmują jego myśli, raz po raz przypominając mu o tym, co przeżył, świadkami jakich scen był i do czego go zmuszano. Mężczyzna nie potrafi otrząsnąć się z koszmaru wojny, a życie zrzuca na niego kolejne doświadczenia, którym musi stawić czoła. 

Napisana z rozmachem, zajmująco, przekonująco i z troską o autentyzm. Bohaterowie zarysowani zostali z wielką dbałością, a sama fabuła utkana z należytym szacunkiem do podejmowanego tematu. Nie brakuje jej wiarygodności, co potęgowane jest przez wyraziste i plastyczne opisy. 

Polecam. Nie będzie lekko, ale z całą pewnością emocjonalnie. 

wtorek, 14 maja 2019

Królestwo popiołów cz. I i cz. II - Sarah J. Maas


Królestwo popiołów to długo wyczekiwany finał serii Szklany tron, niecierpliwie wypatrywany przez fanów tejże. Rozpisane na dwa tomy zwieńczenie cyklu w bardzo dobrym tłumaczeniu Marcina Mortki, to prawdopodobnie wydarzenie roku dla miłośników twórczości Sary J. Maas. Łącznie sporo ponad 1000 stron czytelniczej przyjemności. 

Królestwo popiołów jest swoistym paradoksem - z jednej strony odbiorca, w ręce którego w końcu ono wpadło, ma ochotę rzucić wszystko i jak najprędzej je przeczytać, z drugiej zaś, towarzyszy mu nieustanne poczucie pewnego końca oraz idąca za nim niechęć do żegnania się z serią. Chce zatem czytać szybko i wolno jednocześnie.

Co z tego wynika? Maas pisze tak dobrze, że (nie)stety każdy ulega czarowi jej pióra i kończy lekturę niepostrzeżenie, mimo że gabaryty obu tomów są naprawdę spore. 

Oto Aelin spoczywa w trumnie, jako zakładnik Maeve. Jest zakuta w żelazo od stóp do głów, a jej torturom zdaje się nie być końca. Królowa Fae próbuje wymusić na niej hołd, który związałby je na zawsze, na co bohaterka za nic nie może przystać. Na ile jednak starczy jej sił? Czy męki, którym jest poddawana nie zaburzą ostatecznie jej percepcji, nie pozwalając odróżnić tego, co rzeczywiste, od tego co fantasmagoryczne? 

W tym samym czasie Rowan broniący królestwa, wyrusza wraz z grupą przyjaciół w poszukiwaniu żony. Czy uda mu się zdążyć na czas, czy też bohaterów czekać będzie tragedia i upadek?

Tym, w których sercach tli się jeszcze nadzieja na wolność, patronuje Terrasen, stawiający opór  hordom Morath. Aedion wraz z Lysandrą przywdziewającą skórę Aelin stają w pierwszym szeregu, by go bronić. Czy jednak starczy im sił, by pod nieobecność królowej się nie ugiąć? Czy napływająca pomoc zdąży na czas?

To jedynie kilka z wielu pytań rodzących się podczas lektury, a każde kolejne zdaje się rodzić coraz większe emocje. Maas nie oszczędza swoich czytelników, wciągając ich w wir nieprawdopodobnie dynamicznych wydarzeń i korowód barwnych postaci, zmieniających się jak w kalejdoskopie. Z każdym kolejnym rozdziałem następuje eskalacja mieszaniny uczuć - podekscytowania, strachu, zniecierpliwienia, radości, obaw. W pewnym momencie obciążenie emocjonalne staje się tak wielkie, że lekturę trzeba odłożyć na bok i zaczerpnąć świeżego (najlepiej zimnego) powietrza. 


Najprościej byłoby powiedzieć, że  książki zostały skrojone na miarę doskonałego finału. Życzę sobie i czytelnikom, by każda z ich ulubionych serii miała tak skonstruowane i dopieszczone zakończenie, jak Szklany tron. Jeśli jeszcze zatem nie znacie tego cyklu (to możliwe?!), to proponuję wybrać się do księgarni, wziąć miesiąc wolnego i... dać się porwać niezwykłej przygodzie. To bowiem jedna z tych narracji, które za sprawą magii słowa wciągają Was tak bardzo, że tracicie poczucie rzeczywistości. Nie jesteście tu i teraz. Jesteście TAM. I ani Wam się śni wracać. Coraz rzadziej spotyka się jeszcze takie serie - tak dobrze przemyślane i rozpisane światy, tak kapitalnie ukazaną walkę dobra ze złem, tak utkanych bohaterów, że czytelnik ma wrażenie, jakby znał ich od zawsze. Maas udało się to doskonale, a fakt, że tak dobrze rozpisała finał, jest dla mnie szalenie istotny - nierzadko bowiem łatwo jest pisarzowi dobrze zacząć. Sztuka polega zaś na tym, by utrzymać zainteresowanie czytelnika i nie zawieść go wtedy, gdy ten ma wobec autora ogromne oczekiwania. 


Szczerze polecam, szczególnie zaś wówczas, gdy cenicie doskonale skrojone sagi, dostarczające wielu (nierzadko skrajnych) emocji, gdy lubicie współodczuwać z bohaterami i utożsamiać się z nimi. To bowiem wyróżniki Szklanego tronu, a Królestwo popiołów jest jedynie wisienką na torcie, jednak jakże smakowitą:). 


Już jutro premiera drugiej części, a oba tomy możecie kupić tutaj

Mrówki w płonącym ognisku - Teresa Oleś-Owczarkowa





Prozę Teresy Oleś-Owczarkowej poznałam za sprawą Rauski, powieści, która mną wstrząsnęła i pozostała ze mną na długo. Historii opisującej losy rodziny dotkniętej wojną. Moje wzruszenie dopełnione zostało spotkaniem z Autorką, która dopowiedziała to, na co w książce nie było już miejsca. Gdy zatem dowiedziałam się o jej kolejnej książce, Mrówkach w płonącym ognisku, nie miałam żadnych wątpliwości, że należy po nią sięgnąć. 

Rzecz opowiada o życiu na wsi, sięgającym lata wstecz. Autorka wychowywała się u swojej babci, w Blanowicach. Jako dziecko była osobą ciekawą świata - nie bawiła się lalkami, lecz wędrowała po okolicy, obserwując życie innych ludzi. Przyglądała się ich codziennym pracom, dopytywała, nie dawała za wygraną. Jeśli tylko miała jakieś wątpliwości - drążyła wątek. Dzięki temu jej życie, choć inne do codzienności rówieśników, było pełne przygód. 

Typowa dla twórczości Oleś-Owczarkowej jest prostota języka. Ma się wrażenie, że opowiada ona z dziecięcą naiwnością, tak, jakby przeniosła się w czasie i znów była dzieckiem. Z jej opowieści dowiadujemy się, jak wyglądała wieś czasów wojennych i powojennych. Autentyczności jej narracji dodaje gwara, którą posługuje się co rusz i opis wydarzeń różnorodnych - zarówno tych bardzo istotnych, jak i trywialnych. Blanowice widziały wiele: zaręczyny, zawieranie małżeństw, rozstania, pogrzeby, zwyczaje i tradycje lokalne. Wieś podczas tych wielu lat zmieniła się - zresztą nie tylko ona. Nawet kilkanaście ostatnich lat to czas ogromnych przemian, które widać gołym okiem. Oleś-Owczarkowa daje swoiste świadectwo tego, co ewoluowało - tak w relacjach społecznych, jak rodzinnych czy gospodarczych. 

Autorka po raz kolejny dzieli się swoimi wspomnieniami i jak zwykle robi to niezwykle wdzięcznie i przekonująco. Sprawia, że czytelnik tęskni do przedstawionego świata. 

Polecam Wam tę nostalgiczną podróż śladami polskiej wsi.

poniedziałek, 13 maja 2019

Imperium ognia - Sabaa Tahir



Imperium ognia to pierwszy tom cyklu An ember the ashes, którego autorka jest Sabaa Tahir.

Swoimi bohaterami uczyniła ona Laię i Eliasa - postaci, które różnią się diametralnie, mając jednak pewne punkty wspólne: łączą ich wartości i pragnienie wolności.

Siedemnastolatka jest Scholarką - jej kraj przed ponad pięciuset laty został najechany przez Imperium Wojańskie, władające nim po dziś dzień. Lud został zniewolony i od tamtej pory skazany jest na cierpienie. Elias zaś w wieku sześciu lat został zaciągnięty do Akademii Wojskowej Czarnego Klifu - a wszystko dlatego, że był synem osławione Komendantki. Od tamtej chwili upłynęło czternaście lat, a on ma właśnie ukończyć naukę i objąć stanowisko Maski - żołnierza na służbie Imperium, mającego go bronić za wszelką cenę. 

Pewnej nocy Maska z oddziałem wpada do domu Lai, odkrywając, że jej brat Daren posiada szkice i wiedzę dotyczące niepokonanej broni wojsk Imperium. Zostaje pojmany i osadzony w więzieniu, zaś ich dziadkowie zabici  na jej oczach. Dziewczyna jako jedyna przeżywa i ucieka, pozostawiając za sobą płonący dom. Bohaterka próbuje ocalić brata, lecz jedyną drogą ku temu jest wstąpienie do ruchu oporu, dla którego dziewczyna miałaby szpiegować pod czujnym okiem Komendantki. Tam też splatają się losy jej i Eliasa, który przygotowuje się do objęcia funkcji Maski, a w skrytości planuje rejteradę. 

Bohaterowie są postaciami irytującymi - jako nastolatkowie (do tego postawieni w sytuacjach naprawdę skrajnych i trudnych) są buntowniczy, niezdecydowani, targani emocjami, z którymi nie chcą i nie mogą sobie poradzić. Czytelnik ma ochotę nimi potrząsać i przywrócić ich do porządku, szybko jednak reflektuje się, przypominając sobie w jakim są wieku i co się z tym wiąże.

Seria Ember the ashes to cykl zapowiadający się naprawdę dobrze, napisany sprawnie, z dbałością o szybką zmianę akcji i nagromadzenie wątków. Pierwszy tom pozostawia czytelnika z wieloma pytaniami bez odpowiedzi, które to z całą pewnością odnajdziemy w kolejnych częściach.

Polecam. Dla fanów fantasty, których bohaterami są nastolatkowie będzie idealna.


niedziela, 12 maja 2019

Wzorzec zbrodni - Warren Ellis




Głównym bohaterem Wzorca zbrodni jest John Tallow, nowojorski policjant. Wraz z Jimem Rosato odbierają oni zgłoszenie przestępstwa. Na miejscu okazuje się, że mieszkaniec okupuje wynajmowane mieszkanie, z którego ani myśli się wyprowadzić. Nago, z bronią w ręku daje wyraz swemu protestowi. Nie pierwsza to sprawa tego typu w karierze policjantów, jednak po drodze coś idzie nie tak... Partner Johna ginie, a on sam dostrzega w sąsiadującym z miejscem zbrodni mieszkaniu broń. Nie jedną, nie dwie. Setki. Po czasie okazuje się, że każda z nich posłużyła do morderstwa, a niewyjaśnione zbrodnie nagle zostały połączone z zabezpieczonymi narzędziami zbrodni. Setki spraw zostały wznowione, a trawiony szokiem Tallow musi się z nimi uporać, mając niewiele rąk do pomocy. 


Akcja naszpikowana jest czarnym humorem, a bohaterowie są tak dobrze zarysowani, że książka sprawia wrażenie bardzo dobrze skrojonej. Podczas lektury cały czas odnosi się wrażenie, że nie ma tu miejsca na przypadek (poza kilkoma wyjątkami), a każde kolejne wydarzenie jest przemyślane po wielokroć. 

Warren Ellis zarysował świat, z którego nie chce się wychodzić - jego historia jest dynamiczna, świeża w dobie co rusz wydawanych kryminałów. Znajduje się w niej coś ożywczego (sic!), nowe spojrzenie, przefiltrowane przez wrażliwość twórcy komiksów, której to piętno da się tu odczuć. Powieść ta nie jest dużych gabarytów, co zachęcić powinno każdego, kto od jakiegoś czasu skłócony jest z kryminałami - istnieje spore prawdopodobieństwo, że ta powieść pogodzi na powrót Was połączy.

Sięgajcie i... bawcie się dobrze!




sobota, 11 maja 2019

Całe miasto o tym mówi -Fannie Flagg



O Fannie Flagg mogliście u mnie poczytać przy okazji książki Święta z kardynałem. Autorka znana szerzej ze Smażonych zielonych pomidorów utrwaliła się w zbiorowej świadomości jako pisarka tworząca książki trafiające do serc czytelników, poruszająca wielorakie wątki obyczajowe, zachowując przy tym niezwykłe ciepło i kordialność. 

W powieści Całe miasto o tym mówi stworzyła świat, który zachęca do przebywania w nim. Wszechobecne poczucie humoru, życzliwość, miłość, przyjaźń, ale także troski dnia codziennego budują niepowtarzalny klimat i tkają opowieść, od której nie sposób się oderwać. 

Historia zainicjowana została w roku 1879. Wtedy to szwedzki imigrant, Lordor Nordstrom, znajduje miejsce do zamieszkania w Missouri, gdzie zakłada osadę, mającą się z czasem przekształcić w niewielkie miasteczko, Elmwood Springs. To losy tej mieściny opisane zostały na kartach książki. Przez ponad sto lat przewinęło się przez nie wiele osób, a wraz  z nimi tak wiele radości i trosk,  że nie sposób ich wszystkich opowiedzieć. Razem budują one historię społeczności niewolną od tajemnic i sekretów, także tych kryminalnych. 

To książka, przez którą się płynie, kartki przewracają się niemalże same. Bohaterom i ich perypetiom towarzyszy się z największą przyjemnością, tym bardziej, że jest to przegląd losów kilku pokoleń, doświadczanych różnymi wydarzeniami historycznymi, ważkimi dla ludzkości. Lektura idealna na wiosnę - lekka, wciągająca, ujmująca. Dajcie się porwać i sięgnijcie po prozę Flagg. Nie sposób się od niej oderwać.


piątek, 10 maja 2019

Nie pozwól mi odejść. Ella i Micha - Jessic Sorensen




Jessicę Sorensen poznałam przy okazji książek Przypadki Callie i Keydena oraz Ocalenie Callie i Keydena. Autorka powróciła z publikacja Nie pozwól mi odejść, otwierającą nową serię, The secret. 

Niestety, mamy tu do czynienia z sytuacją, gdy autorka, która zasłynęła z naprawdę dobrze skrojonych romansów, osiadła na laurach i stworzyła prawdziwie marną ramotkę. 

Nie można odmówić książce potencjału - ten jest. Niestety, o wykorzystaniu go nie ma już mowy. Autorka zmarnowała to, co wypracowała swoim poprzednim cyklem, tracąc we mnie swojego czytelnika. 

Książka jest stosunkowo krótka, a gromadzi w sobie bardzo dużo złych wydarzeń i problemów, którymi dręczeni są bohaterowie. Ich spiętrzenie nie pozwoliło żadnemu z nich należycie wybrzmieć - ilość sprawiła, że każdy potraktowany został zdawkowo, a czytelnik poczuł się przytłoczony. Są, żeby być. Są, żeby stanowić punkt wyjścia do opowiedzenia historii. Ten jednak nic nie daje, bowiem pogłębionej analizy brak. Oczywiście, w romansach nie oczekuje się studium psychologicznego postaci, jednak w momencie podjęcia jakiegoś wątku, dobrze byłoby go wyczerpać, a nie potraktować tak niestarannie i po macoszemu. 

Z przykrością muszę powiedzieć, że to ramotka, której nie warto poświęcać czasu. Znajdziecie tu jedynie rozczarowanie, banał goniący banał. Zbyt wiele dobrych książek z tego gatunku pojawiło się na rynku, by poświęcać uwagę temu, co napisane jest po prostu marnie, bez szacunku do czytelnika. Tak zaś odbieram tę powieść.


czwartek, 9 maja 2019

Working it - Kendall Ryan



Miałam taki czas w życiu, gdy trawiłam wyłącznie literaturę lekką, niezobowiązującą, najchętniej romanse sztampowe, przewidywalne, ale wciągające i pozwalające choć na chwilę zapomnieć o rzeczywistości. Czas ten jednak minął (kto wie, może jeszcze powróci?), a moje regały wciąż wypełniają pozostałości tamtych czasów, które nie zdążyły zostać przeczytane w odpowiednim momencie.

Jednym ze wspomnień tamtych dni jest książka Working it! wydana przez oficynę Pascal. Jej główną bohaterką jest Emma, dziewczyna, która przenosi się do Nowego Jorku, gdzie planuje znaleźć pracę. 
Na miejscu trafia do Agencji Modeli. Tam zaś proponują jej posadę asystentki słynnej Fiony Stone. Praca, która wydaje się spełnieniem marzeń, szybko okazuje się mrzonką. Zamiast spełnienia, Emma staje się ofiarą prawdziwego oblicza swej szefowej wszystko rzecz jasna w białych rękawiczkach. Pewnego dnia na drodze bohaterki staje Ben Shaw szalenie przystojny pupilek Fiony. Jak nietrudno się domyślić, Emma nie potrafi przestać o nim myśleć, choć wie, że jako szara myszka nigdy nie zostanie przez niego zauważona. Ten jednak (co za zdziwienie!) bardzo szybko wykazuje zainteresowania niepozorną asystentką. Pikanterii całości ma dodać mroczny sekret skrywany przez mężczyznę (zdziwiłabym się, gdyby było inaczej).

Autorka odgrzewa znane schematy, ogrywa je i podaje czytelnikowi, który dobrze wie, czego powinien oczekiwać po tego typu książce. Nic nie zaskakuje, nic nie wymyka się poza ramy znanej kliszy.  Przyjemnie, lekko, bez niespodzianek. Język nie wychyla się poza fabułę, postaci da się lubić i nienawidzić, co dla tego gatunku nie pozostaje bez znaczenia.

Szukacie czegoś lekkiego do pierwszych lektur na dworze? Sięgajcie po Kendall Ryan.


środa, 8 maja 2019

Puste niebo - Radek Rak



Macie czasem tak, że okładka przygnębia Was na tyle, że przez długi czas nie jesteście w stanie sięgnąć po książkę? Przeżyłam coś podobnego przy publikacji Puste niebo.

Rzecz przypomina teksty klasyfikowane jako baśń. Świat zarysowany przez autora jest magiczny, Oto młodziutki Tołpi, wiejski chłopak, podczas połowu znjduje w sieci nie rybę, lecz... księżyc. Decyduje się podarować go Zorce, do której pała uczuciem. Liczy na to, że dziewczyna przestanie śmiać się z jego umizgów i wreszcie go doceni. Niestety, na skutek splotu wydarzeń księżyc się tłucze, a pozostały z niego pył, szybko zamienia się w szary piach. Przestraszony Tołpi zasięga rady Babuszki Sławuszki, która uświadamia mu, że gdy ktokolwiek wyłowi księżyc, musi natychmiast go uwolnić. Gdy tego nie zrobi, nieszczęścia zaczną pojawiać się jedno po drugim. 

Zdesperowany bohater udaje się do Lublina, do cadyka Jana Azryjela Hespera, znanego z wytapiania księżyców. Ma nadzieję, że uda mu się odkręcić to, co napoczął. Niestety, jego przybycie do miasta nie tylko niczego nie naprawia, lecz dodatkowo komplikuje przez przypadek bowiem wywołuje on rewolucję, która ma na celu wprowadzić nowy porządek. 

Chaos, pomieszanie i poplątanie, sploty wypadków, które napędzają fabułę, z baśni przenosząc nas w świat całkowicie realny. Przestrzeń magiczna łączy się z tym, co rutynowe i powszechne. Postaci realistyczne żyją obok baśniowych nie brak tu aniołów, diabłów, karłów i wiedźm które tworzą niesamowity korowód. 


Sprawnie napisana, zmyślnie łącząca wątki, splatająca wydarzenia, które mogły zaistnieć tylko w wyobraźni człowieka o nieposkromionej fantazji.

Polecam, zachęcam mam wrażenie, że książka ta nie odbiła się szerokim echem w okolicach premiery, a często to, co warte uwagi, umyka. Zajrzyjcie zatem, zakosztujcie, wsłuchajcie się w nieokiełznaną wyobraźnię autora.   


wtorek, 7 maja 2019

W klinczu - Stanisław Sygnarski


Książka W klinczu to debiutancka powieść Stanisława Sygnarskiego, któremu wydawnictwo, moim zdaniem, wyrządziło wielką krzywdę. Przyciągnął mnie opis, odrzuciła okładka. To za jej sprawą publikacja zaległa na moje półce na siedem długich lat. Dziś trudno ją oceniać, biorąc pod uwagę charakter debiutancki, można za to wykorzystać perspektywę czasową, która pokazuje, że w przypadku tego autora (póki co) skończyło się na jednym wydanym tekście.

O czym traktuje powieść wydana nakładem oficyny Nowy Świat? Oto historia plasująca się na pograniczu kryminału i tekstu szpiegowskiego, choć wydawca zapowiada, że posiada również elementy obyczajówki i romansu. Jej bohaterem jest Karol Żarski - mężczyzna niby z życia zadowolony, a jednak podejrzliwy. Nie do końca ufa on nowemu kontrahentowi z Ukrainy, a celem jego sprawdzenia postanawia odnowić kontakty w służbach specjalnych. Tu jednak okazuje się, że nie skończy się na wejrzeniu w akta tego i owego, ale bohater uwikła się również w tajemnicze zbrodnie i nieoczekiwane zwroty akcji, które mając źródło w przeszłości, rzutują na przyszłość. 

Sygnarski wykonał kawał rzetelnej pisarskiej pracy. Jego powieść jest zarysowana przejrzyście, zwroty akcji podkręcają tempo, a sam język nie pozostawia niczego do życzenia. Dlaczego zatem książka osiągnęła tak mały sukces? Wydaje się, że w ogóle nie została ona należycie nagłośniona - a szkoda, bo stanowi ona materiał na dobrze sprzedającą się powieść z perspektywami na kontynuację.

Jeśli zatem szukacie tekstu, który z różnych względów nie znalazł się w centrum zainteresowania czytelników w roku 2012 - polecam. Ze względu na przemieszanie gatunkowe, każdy, kto szuka literatury dostarczającej rozrywki, znajdzie w niej coś dla siebie. 


poniedziałek, 6 maja 2019

Neurokomiks - dr Matteo Farinella, dr Hanna Roš




Czy o mózgu wciąż można opowiadać zajmująco? Czy da się czytelnika dosłownie włożyć w czyjąś głowę, by ten mógł zrozumieć mechanizmy jego działania, nie popadając przy tym ani w infantylność. ani z nadmierne epatowanie fachowym (a co za tym idzie - niezrozumiałym), słownictwem?

Jak udowadniają dr Matteo Farinella i dr Hanna Roš - można.  Wystarczy tylko ubrać swą opowieść w komiks, a wszystko stanie się możliwe i - co najistotniejsze - przystępne. 

Bohater opowieści snutej przez autorów, za sprawą magicznego przyciągania zostaje wciągnięty w czyją głowę. Tam zaś natyka się na szereg zadziwiających miejsc i postaci. Miejsce przypominające mu gęsty las jawi się początkowo jako przestrzeń niebezpieczna, taka, z której jak najprędzej należy się wydostać. Próbując tego dokonać, mężczyzna przemierza kilka miejsc ujętych w kolejne rozdziały, spotykając przy tym znanych uczonych zajmujących się badaniami nad mózgiem i prezentujących mu swoje teorie. Bohater  przemierza gąszcz neuronów, zamknięty zostaje we wnętrzu komórki, pochłonięty zostaje przez synapsę, by zgłębić mechanizmy jej działania, a wszystko to po to, by oddać hołd nauce i przemierzyć meandry ludzkiej pamięci i wyobraźni.

Świetnie rozrysowana historia zachęca czytelnika do wejścia w ten na pozór niebezpieczny i - jak wiemy - wciąż w wielu obszarach niezbadany teren. Czarno-białe ilustracje nadają całości klimatu, podkreślając trudności, jakie napotykamy w swych próbach zgłębienia tajników ludzkiego umysłu. Zagubiony bohater przemierza tereny jawiące się jako świat horroru z przyszłości, pełnego dziwnych kształtów i połączeń, które objaśnić mogą mu jedynie napotkani naukowcy, sami nie do końca znający odpowiedzi na wszelkie pytania, jednak posiadający niesamowity instynkt i chęć zgłębiania tematu, tak szalenie interesującego.

Polecam ogromnie - zarówno jeśli sami chcecie poznać mechanizmy działania mózgu przedstawione w sposób przystępny, jak i wówczas, gdy pragniecie przekonać kogoś do czytania - komiks sprawdzi się kapitalnie, tym bardziej, że jego niepowtarzalny klimat nie pozwala się od siebie oderwać, pokazując jak wielką moc posiada połączenie słowa i obrazu. 



niedziela, 5 maja 2019

Sedinum - Leszek Herman



Lubicie wielostronicowe, zapewniające rozrywkę na długie godziny książki, które aspirują do polskich odpowiedników prozy Dana Browna? Poznajcie Leszka Hermana, twórcę, który z ogromną wprawą skroił powieść, przy której nie sposób się nudzić. Ograł znane schematy, przeniósł je na rodzime podwórko, okrasił polskimi wątkami historycznymi, w efekcie podając czytelnikowi danie, w którym zasmakuje niejeden. 

Centrum Szczecina, piątkowy wieczór. Gdy wszyscy powoli szykują się do odpoczynku, w mieście niespodzianie zapada się parking nowego biurowca. Katastrofa budowlana odsłania tajemniczy tunel, ten zaś skrywa na swym końcu komnatę z ciężarówką pamiętającą czasy II wojny światowej. Już samo to odkrycie byłoby wystarczające, jednak na tym nie koniec. W ciężarówce bowiem znajdują się zwłoki rycerza, a także tajemniczy sarkofag.

Nie ma się co dziwić, że odkrycie to budzi zainteresowanie wielu osób – nie tylko tych związanych z samym Szczecinem. Zagadka sarkofagu czeka na rozwiązanie, a trop prowadzi także poza miasto. Oczywiście, rozwikłanie miast się przybliżać, zdaje się oddalać – akcja się zagęszcza, nie pozostawiając czytelnikowi miejsca na oddech. Herman wplótł w swą opowieść powiązania z Templariuszami i Lożą Masońską, które to odegrały dla całości bardzo istotną rolę. Powiązanie tak odległej historii, z samymi dziejami miasta, świetnie sprawdza się w przypadku tak rozbudowanych powieści. 

Autor doskonale wyważył swą powieść, czyniąc ją jednocześnie wielowątkową, jak i zrozumiałą, spójną, pozwalającą czytelnikowi na odnalezienie się pomiędzy wszelkimi poruszanymi kwestiami. Ani przez moment odbiorca nie może poczuć się zagubiony, to zaś sprawia, że przez książkę się płynie, angażując się przy tym w ciekawie zarysowany świat pełen zagadek i tajemnic sięgających nie tylko II wojny światowej. Przy tym wszystkim istotne jest, jak wielką rolę poznawczą pełni ta książka – dla mieszkańców Szczecina odkrycie losów swego miasta na pewno będzie wartością dodaną, a i osoby z nim niezwiązane mogą nabrać ochoty na jego zwiedzenie. Jest to zatem nie tylko wciągająca opowieść, ale też reklama :) 

Jeśli liczycie na dobrą zabawę, nie wahajcie się - ta jest gwarantowana. Jeśli zaś Wam się spodoba, nic nie stoi na przeszkodzie, byście sięgnęli po kolejne tomy cyklu –  Latarnię umarłych i Biblię diabła. Rozrywki na parę dobrych dni Wam nie zabraknie.

sobota, 4 maja 2019

Amelia i Kuba. Mi się podoba - Rafał Kosik



Amelia i Kuba. Mi się podoba, to kolejna, siódma część serii poświęconej przygodom tytułowych bohaterów.

Tym razem staną oni przed wieloma wyzwaniami większej i mniejszej rangi, zaś głównym ich celem będzie niesienie ocalenia. O co jednak konkretnie chodzi?

Mi to sześciolatka, która uwielbia pakować się w tarapaty. Jej życie to ciąg tego, co rodzice nazywają złym zachowaniem. Gdzie się nie obejrzy, czeka przygoda, której nie sposób odmówić - wszak nie od dziś wiadomo, że to co zakazane, jest najciekawsze.

Największym marzeniem Mileny (Mi) jest posiadanie psa. Niestety, na przeszkodzie stoi jej alergia. Dziewczynka nie potrafi pogodzić się z tym, że nigdy nie będzie miała futrzastego przyjaciela. Gdy na jej drodze pojawia się pewien niemalże łysy i trójnogi psiak (nazwany przez bohaterów Zydlem), w dziewczynkę wstępuje nowa nadzieja - wszak jeśli zwierzak pozbawiony jest sierści, nie może uczulać! Jak jednak - mimo stanowczego zakazu rodziców - obejść procedury i adoptować go ze schroniska? Z pomocą może przyjść Spokoman i grupka niezawodnych przyjaciół o złotych sercach.

Amelia i Kuba. Mi się podoba to szalenie wciągająca i pouczająca powieść dla starszych dzieci i młodszej młodzieży. Poruszane w niej kwestie grzeczności, bezinteresownej pomocy, chęci niesienia ocalenia słabszym, nawet za cenę własnych korzyści są niezwykle ważne. Książka promuje istotne wartości, takie jak przyjaźń i rodzina, przez co staje się niemalże uniwersalna. Wydaje się, że nie ma ona czytelnika idealnego - tak chłopcy, jak dziewczęta (i to w różnym przedziale wiekowym) odnajdą w niej wiele interesujących wątków, a to wszystko za sprawą szerokiej gamy pojawiających się w niej postaci. Każdy z bohaterów ma swoje zainteresowania, zupełnie inne charaktery i pomysły na siebie, a to sprawia, że odbiorca z łatwością znajdzie tego, z którym się zidentyfikuje i któremu będzie kibicował. Istotne jest również to, że mimo dzielących ich różnic, dzieciaki są w stanie działać drużynowo, wspierając się wzajemnie i dzieląc swoimi zdolnościami.

Dla mnie, jako polonisty i miłośnika języka polskiego, szalenie istotne były także poruszane w książce kwestie językowe - bohaterowie co rusz poprawiali się wzajemnie, by prawidłowo się wypowiadać, zaś ich wątpliwości lingwistyczne były na bieżąco rozwiewane. Poza walorem rozrywkowym, zyskuje zatem ta książka także walory poznawcze i budujące wiedzę o języku, co jest niezwykle cenne, zwłaszcza dziś, gdy młodzi ludzie narażeni są na nieprawidłowe przekazy i utrwalanie się fałszywych kalek, którymi później bezwiednie się posługują, uznając je za normę. 

Polecam ogromnie - zarówno tę część, jak i całą serię.


piątek, 3 maja 2019

Około północy - Mariusz Czubaj



Około północy to moje pierwsze zetknięcie z prozą Czubaja (choć Dziewczynka z zapalniczką czeka na półce, teraz wreszcie się doczeka!), ale jak już zdążyłam się dowiedzieć, nie mam się co przyzwyczajać, bo spotkanie to można uznać za nietypowe.

Oto przed Wami powieść wymykająca się jakimkolwiek klasyfikacjom - ni to kryminał, ni to obyczajówka, ni to świadectwo minionych czasów. Wszystkiego w prozie tej jest po trochu, co czyni ją tak wyjątkową, zaś bogactwo intertekstualnych nawiązań zachwyca. Około północy to tekst, przy którym czytelnik ma szansę zamienić się w detektywa podwójnie - raz szukając sprawcy morderstwa popełnionego między jednym jazzowym taktem a drugim, po wtóre zaś, próbując wychwycić wszelkie dialogi z kulturą tamtych czasów. Tamtych, czyli lat sześćdziesiątych XX wieku. 

Rzecz zaczyna się nietypowo. Oto pogrzeb jazzmana, Krzysztofa Komedy, 28 kwietnia 1969 roku, na którym pojawia się kontrabasista, w pewnych kręgach nazywany specjalistą od nekrodżobów, bowiem to granie podczas ostatnich pożegnań jest tym, w czym się, można powiedzieć, wyspecjalizował. Pojawiają się na nim różne indywidua, z którymi bohatera łączy lub połączy pewna zażyłość. Mniej więcej w tym samym czasie, podczas rozmowy ze znanym podówczas pisarzem, pada dość nietypowa, niewypowiedziana wprost propozycja i pytanie w jednym: jak to byłoby kogoś zabić?

Nie mija wiele czasu, a ginie Jadwiga Ślusarek, kobieta, z którą bohatera złączyła krótka, acz namiętna relacja. Gdyby nie fakt, że nie jest to pierwsze morderstwo tego typu w okolicy, nasz bohater stałby się głównym podejrzanym. Tymczasem zaś staje się samozwańczym detektywem, który mając znajomości tu i tam, wnika niemalże bezszelestnie w jazzowy warszawski (pół)światek, by tam szukać odpowiedzialnego za mord. 

Intryga kryminalna jest w powieści tej niejako pretekstem do snucia narracji o mieście i muzyce tamtych lat. Ponury, niemalże dekadencki klimat, dźwięki jazzu słyszane z wielu różnych stron, Warszawa spowita mrokiem nagłych śmierci znanych nazwisk kształtujących ówczesną kulturę i budujących jej bohemę, to elementy tworzące klimat prozy Czubaja. Język powieści, czy też - ballady - także staje się niejako bohaterem - charakterystyczne frazy, szarpana budowa zdań, to znaki rozpoznawcze tej lektury, która - jak sam Autor wspomina - jest rodzajem hołdu oraz rękawicy rzuconej Tyrmandowi i jego Złemu, będącemu jedną z wielu inspiracji do jej napisania [klik]. Powieść ma swój rytm, za nic mający linearność, tak zgrabnie łączący się z brzmieniem muzyki i wydarzeń '69 roku.

Jeśli zatem lubicie opowieści o minionych czasach, przesiąknięte ich kapitalnie uchwyconym klimatem, upstrzone znanymi miejscami i nazwiskami, to doskonale trafiliście. Tam, gdzie Żegnaj, laleczko zderza się z kultowym klubem Hybrydy, nie może być miejsca na nudę.


Zachęcam Was do wsłuchania się w utwór pozostający nie bez znaczenia dla fabuły - klik, Kumanie Komedy spod szyldu Kornetu Olemana. Później zaś zostańcie z jazzem na dłużej, bo to on wytycza szlak Około północy.





Zmyślone życie Siergieja Nabokova - Paul Russell




Paul Russell stworzył dobrze skrojoną powieść, którą czyta się z przyjemnością. Czytelnik zetknie się w niej z Vladimirem Nabokovem oraz jego mniej znanym, młodszym o niespełna rok bratem, Siergiejem. Od dziecka rodzeństwo traktowane było inaczej. Starszemu wróżono ogromny sukces, uznając go za geniusza, podczas gdy młodszego traktowano dużo chłodniej. Bohater musiał walczyć o uwagę rodziców, bo prawie wszystkie uczucia przelewali oni na swego pierworodnego. Sprawy nie ułatwiał mu fakt bycia mańkutem, jąkałą i pederastą, co w tamtych czasach skazywało go niemalże na ostracyzm. 

O Siergieju historia niemalże zapomniała  przyćmiła go popularność brata. Tym razem jednak głos został oddany właśnie jemu. Historia pokazuje relacje rodzeństwa, od zawsze zdystansowane. Bracia kontaktowali się rzadko, a ich spotkania inicjował zazwyczaj młodszy z nich. Dziś możemy przypuszczać, że wynikało to z faktu, że Vladimir nie był w stanie zaakceptować orientacji seksualnej brata, który zresztą zaczął obracać się bardzo specyficznej enklawie towarzyskiej  jego środowisko ograniczało się do innych homoseksualistów. Ci zaś nie stronili od skandali, odbijających się głośnym echem i docierających do Vladimira. 

Tym co rzuca się w oczy, jest niezdecydowanie Siergieja  zachowuje się on niczym chorągiewka, niebywale podatna na wpływy innych, niepotrafiąca obronić własnego zdania (albo nawet go niemająca), regularnie obracająca się w szemranym towarzystwie. 


Inspiracją do napisania książki był dla Russella tekst The Gay Nabokov (w której autor próbuje ukazać wpływ życia Siergieja na twórczość Vladimira). Dzięki temu polski czytelnik ma dziś okazję poznać życiorys młodszego z braci Nabokov, a tym samym wyrobić sobie opinię na temat jego ewentualnego wpływu na proces twórczy brata. Książka napisana jest bardzo sprawnie, widać, że autor przygotował się do jej napisania gruntowanie, sięgając po liczne źródła, z których stworzył tekst spójny i wciągający. Po jego lekturze ma się ochotę samodzielnie docierać od innych opracowań, tym bardziej, że wykorzystanie narracji pierwszoosobowej nadaje książce dodatkowej wartości – poznawanie uczuć, emocji i myśli bohatera budzi zainteresowanie postacią, która swym zagubieniem i swoistym tragizmem przyciąga i porusza.

Polecam – jeśli lubicie powieści oparte na historii, zmieszane z fikcją literacką, ukazujące burzliwe losy postaci, które żyły w cieniu, ale znacząco wpłynęły na znane postaci – to coś dla Was.


czwartek, 2 maja 2019

Przyjaciółka z młodości - Alice Munro





Moja czytelnicza znajomość z Munro ma się różnie – mamy wzloty i upadki, z przewagą tych pierwszych. Na kilka lat "rozwiodłam się" z jej pisarstwem, by dać sobie czas na dorośnięcie do pewnych kwestii.

Przyjaciółka z młodości to kolejny zbiór opowiadań, które choć zwięzłe, zawsze ukazujące istotę zamysłu autorki. Tom wydany został w roku 1990, jednak mimo upływu lat, wciąż pozostaje aktualny. Składa się na niego dziesięć opowieści, otwartych opowiadaniem tytułowym.  

Kim jest owa przyjaciółka? To koleżanka mamy, którą spotkał los zupełnie inny niż ten, którego oczekiwała. Jej sytuacja staje się przyczynkiem do rozważań nad ludzkimi postawami.

Kolejne z opowiadań podejmują między innymi temat związków, małżeństw, życia poetek.  Munro z typową dla siebie wnikliwością prowadzi studium postaci, analizuje ich zachowania, motywacje, pokazując, jak podejmowane przez nich decyzje, determinują przyszłe życie. Próbuje ich poznać, zadając tym samym pytanie o to, czy i na ile jesteśmy w ogóle w stanie poznać drugiego człowieka.  Drugiego człowieka i siebie. Bo czy mamy dziś czas, by zaprzyjaźnić się z samymi sobą? 

Nie ma co kryć, Munro jest mistrzynią krótkich form i każdy, kto choć raz zetknął się z jej prozą, z całą pewnością przyzna mi rację. Jej opowiadania nie pozostawiają odbiorcy obojętnym, każdorazowo zmuszając do namysłu i refleksji. 

Jest tylko jeden warunek  musicie w sobie rozbudzić zamiłowanie do krótkich tekstów. Lapidarnych, nierzadko migawkowych, ale ukazujących esencję. Każdorazowo wyrażają one meritum. Gdy czytam Munro, zawsze mam wrażenie, że jak mało kto, potrafi ona uchwycić naturę rzeczy bez rozwlekania narracji. Cenię też jej sposób opowiadania o kobietach  różnorodnych, na innych etapach życia, z wielorakimi trudnościami. 

Jeśli dotąd nie mieliście styczności z prozą Munro  gorąco Was zachęcam do lektury. Głęboko wierzę, że ci, którzy wcześniej sięgali już po jej teksty, dodatkowej namowy nie potrzebują. 


środa, 1 maja 2019

Osobnik - Marian Pilot




Osobnik Mariana Pilota to książka, z którą się umęczyłam.  Ze znojem wiązała się tak lektura, jak pisanie opinii. Nie mój czas, nie moja historia. Nieporozumienie, przez które nie mogłam przebrnąć, nawet angażując cały mój ośli upór w kończeniu rozpoczętych lektur.  

Rzecz – według wydawcy  ma znamiona wizyjności. I faktycznie, jeśli rozumieć ją jako przedstawianie sennych widziadeł, mar i fantazji, przeplatanych raz po raz z rzeczywistością, za nic mając linearność, jest to powieść wizyjna. 

O ile przepadam za oniryzmem w literaturze, o tyle tutaj mam wrażenie, że autor poszedł o krok za daleko. Nie do końca wiem, co próbował przez to osiągnąć, bowiem czytelnik może szybko zgubić się w plątaninie wydarzeń, o których nie wie, w której przestrzeni się rozgrywają. Co za tym idzie powieść okaże się dedykowana bardzo wąskiemu gronu odbiorców – wtajemniczonemu, wiedzącemu, co pisarz mógł próbować ugrać przyjętą formą.

Osobliwa historia, nie dla każdego, nie wiem nawet, czy dla kogokolwiek poza krytykami i znawcami. 

Czy polecam? Nie. Reszta jest milczeniem.