środa, 28 maja 2014

Miód na serce – Sarah-Kate Lynch


Tytuł: Miód na serce
Tytuł oryginału: The Wedding Bees
Autor: Sarah-Kate Lynch
Wydawnictwo: Prószyński
ISBN: 9788378397618
Ilość stron: 320
Cena: 34 zł

Miód na serce to jedna z najcieplejszych, najbardziej podnoszących na duchu i radosnych książek jakie czytałam w ostatnim czasie. Już sama jej okładka przyciąga wzrok i wprowadza w fantastyczny nastrój. Kolorystyka doskonale oddaje to, co znajdziemy w środku – dobroć, serdeczność, promienność, troskliwość, słodycz zamknięta w słoiku miodu i… słońce. Ta opowieść to prawdziwe antidotum na wszystkie smutku. Utrzymana w lekkim, pogodnym tonie staje się z miejsca największą radością dnia i prawdziwym wytchnieniem.
Sugar to trzydziestosześciolatka, która wiele lat temu uciekła sprzed ołtarza, skazując się na utratę kontaktu z rodziną. Od tamtej pory przemierza cały świat wraz ze swoimi pszczołami, które odziedziczyła po ukochanym dziadku i które teraz decydują o ich kolejnych miejscach zamieszkania. To dzięki ich interwencji  bohaterka nie uwikłała się w związek bez przyszłości i to one dają jej radość życia. Brzmi szalenie? Być może, ale gdy zagłębicie się w lekturę, dostrzeżecie, że w tym szaleństwie jest metoda:)
Sugar „Honey” Wallace jest taka jak jej imię – słodka, urocza i nade wszystko – dobra oraz cechująca się niezwykłą kulturą osobistą. Niemalże każdy dzień jest dla niej okazją do niesienia innym pomocy i wprowadzania w ich życie słońca. Wszędzie gdzie pojawi się kobieta natychmiast dzieją się niespodziewane rzeczy: godzą się odwieczni wrogowie, w miejsce uszczypliwości pojawia się życzliwość, ludzie odnajdują sens życia, zdobywają się na odwagę w walce o własne szczęście i radość. Gdy bohaterka stawia swoje pierwsze kroki w Nowym Jorku, niemal natychmiast trafia na staruszka, któremu potrzebna jest pomoc. W wyniku splotu okoliczności poznaje wówczas Theo Fitzgeralda– Szkota, który raz spoglądając jej w oczy od razu wiedział, że jest kobietą, na którą czekał całe życie i nie zawahał się jej tego powiedzieć, budząc jedynie konsternację. Sugar jest bowiem kobietą zranioną, która na zawsze postanowiła zablokować się na miłość. Theo jednak jest nieugięty, a i jej pszczoły mają w jego sprawie wiele do powiedzenia…:)

Bardzo podobało mi się wykorzystanie motywu pszczół – naznaczając je funkcją doradców i przewodników, autorce udało się przekazać sporo wiedzy o tych niezwykle pożytecznych owadach. Wyposażając je w wiele cech ludzkich ukazała ich przydatność dla człowieka i mnogość zadań, przed którymi stoją, a także ich przyzwyczajenia oraz potrzeby. Świetny dodatek edukacyjny, będący wisienką na torcie tej błyskotliwej, zabawnej i ujmującej opowieści o ludzkiej dobroci i korzyściach płynących z grzeczności. Akcja jest miarowa, spokojna, bez żadnych zwrotów, ale przy tym tak niezwykle wciągająca, że nie sposób porzucić lektury na rzecz innych zajęć.
Czytanie tej historii przypomina picie ulubionej herbaty – smak i ciepło powolutku rozchodzą się po całym organizmie, zapewniając doskonałe samopoczucie. Barwna plejada postaci jest zaś niczym miód, który właśnie przy okazji tej książki powinniśmy do gorącego napoju dodać.

Choć Sarah-Kate Lynch była mi do tej pory autorką nieznaną, od tej pory będę sięgała po jej książki w ciemno! Jej narracja jest niewymuszona, lekka, czytając, ma się wrażenie unoszenia się nad ziemią. Rewelacyjne odprężenie po ciężkim dniu. Tytuł tej książki to jej kwintesencja – jest prawdziwym  miodem na serce.
Całkowicie mnie zauroczyła! I uwierzcie – nawet jeśli nie przepadacie za romansami, ta książka Was uwiedzie. Nie spodziewałam się tak przyjemnie spędzonych dni i bez wahania będę tę arcyuroczą opowieść proponować wszystkim znajomym, bez względu na ich dotychczasowe upodobania czytelnicze. Stanowi ona bowiem idealny przykład lektury krzepiącej, podnoszącej na duchu, a przy tym propagującej dobre maniery, grzeczność i łagodność w świecie zwulgaryzowanym i agresywnym. Czytając ją, miałam wrażenie, jakby ktoś bardzo bliski poklepywał mnie po plecach – to historia, z której promieniują jedynie pozytywne emocje. Gorąco polecam!


piątek, 23 maja 2014

Mój rok z ŚBK



Niedawno Śląscy Blogerzy Książkowi obchodzili roczek - uwierzycie, że to już? Sama nawet się nie zorientowałam kiedy minął ten czas: czas pełen niespodzianek, przemiłych spotkań, wielu inspiracji, a także - czego chyba nikt z nas nie spodziewał się przy pierwszym spotkaniu - cennych projektów.
Mimo że od września zaczął się dla mnie gorący czas i już nie zawsze mogę brać czynny udział w spotkaniach (nad czym bardzo,bardzo ubolewam), to jednak sercem jestem przy każdym organizowanym pod naszym patronatem przedsięwzięciu. Gadatliwa nigdy nie byłam i choć na spotkaniach również częściej prowadzę dialogi wewnętrzne niż zewnętrzne, to jednak zawsze czuję się po nich uskrzydlona i przeszczęśliwa możliwością należenia do grupy tak wspaniałych i pomysłowych osób, no i swoje w głowie kombinuję;D.
Post podsumowujący jest ostatnim postem comiesięcznym, które pozwoliły nam zaistnieć w sieci. Mam nadzieję, że teraz będziemy kojarzeni już z większymi akcjami niż regularne "spamowanie" blogrolla;)
Pamiętacie jeszcze co zdziałaliśmy oprócz uroczych spotkań przy ciachach i kawach/herbatach? Pozwolę sobie na krótkie przypomnienie tego, na czym byłam obecna:

BookFest w Zabrzu
Spotkanie w Księgarni Victoria
Targi Książki w Katowicach

Oprócz tego: comiesięczne posty, spotkanie z Magdaleną Witkiewicz, wymiana książkowa, patronat nad spotkaniem z Horyzontalnymi w Mysłowicach i wieeele innych, pomniejszych akcji:)
Jestem z nas dumna i mam wielką nadzieję na równie owocny drugi rok działalności!
Dziękuję za ten czas!





wtorek, 20 maja 2014

Powtórnie narodzony - Margaret Mazzantini


Tytuł: Powtórnie narodzony
Autor: Margaret Mazzantini
Wydawnictwo: Sonia Draga
ISBN: 9788375086829
Ilość stron: 528

Powtórnie narodzony, to książka, przez którą brnęłam długo i mozolnie. Wcale nie dlatego, że była nużąca czy niesprawnie napisana, lecz z powodu silnego ładunku emocjonalnego oraz jej ogromnej siły oddziaływania. Autorka stała się depozytariuszką mojego czasu, a w zamian za niego dała mi o wiele więcej niż mogłabym oczekiwać.

Gdyby jakiś czytelnik zdecydował się na lekturę ledwo kilkunastu pierwszych stron, po czym przerwałby lekturę – straciłby wiele. Początkowo bowiem wydaje się, że wszystko u Mazzantini jest zwyczajne – historia, która niczym nie zapowiada tego, co otrzymamy, nie wskazuje wcale na przyszłe przyspieszenie akcji, wzmocnienie siły narracyjnej i, jak sądzę przemyślane, uformowanie książki w taki sposób, by nie  miało się ochoty opuszczać jej świata.

Bohaterką Powtórnie narodzonego jest Gemma - pięćdziesięcioletnia Włoszka, wiodąca monotonne życie w Rzymie u boki męża Guliano i syna Pietra. Wydaje się, że jej świat, to standardowa rutyna, do której nie ma prawa wkraść się żadne nadzwyczajne wydarzenie. Okazuje się jednak, że za sprawą niespodziewanego telefonu od dawnego przyjaciela, kobieta zdecyduje się na podróż do Sarajewa – miejsca nierozłącznie związanego z jej przeszłością, z którą teraz, po latach, pragnie się rozliczyć. Postanawia zabrać ze sobą syna, który właśnie tam przyszedł na świat. Chce w ten sposób zainicjować z nim rozmowę o jego ojcu, reporterze wojennym – Diego.
Gdy przybywa na miejsce, szybko okazuje się, że jej traumy nie zostały jeszcze przepracowane, a przeszłość wciąż tkwi jak zadra w jej teraźniejszości, zmyślnie ukrywa pod stertą nierozwiązanych spraw. Wizyta od pierwszych chwil staje się doświadczeniem niezwykle trudnym i bolesnym, rozdrapującym ledwo co zagojone rany, wciąż delikatne i podatne na ponowne otwarcie. Choć docelowo Gemma chciała podczas owej wyprawy odnowić relacje z synem i uporządkować swoje życie, gdy już próbuje to osiągnąć, okazuje się, że będzie to trudne i wcale nieobiecujące sukcesu.

Powtórnie narodzony to historia, w której przeszłość niczym chmura gradowa wisi nad  teraźniejszością, ledwie czekając na to, by dać o sobie znać i porwać w tornado retrospekcji bohaterów, nieświadomych dotąd tego jak silnie to, co minione naznaczyło ich współczesność. Niepokój, początkowo lekki, a później spotęgowany do ogromnych rozmiarów, towarzyszy lekturze już od samego początku – czytelnik podskórnie wyczuwa przyszłe komplikacje, nadchodzący ból i szkielet tajemnic. To uczucie nie mija – nawet wtedy, gdy zdaje się, że wszystko zostało już powiedziane, a punkt kulminacyjny dawno za nami, autorka wyciąga na światło dzienne broń ostateczną – nieznane dotąd fakty, przejmujące i oświetlające cały tekst z zupełnie nowej strony, nadając mu nowy wymiar i wydźwięk.

Czytanie tej książki nie może zostać przyrównane do picia ulubionej herbaty – to raczej próba przełknięcia najbardziej gorzkiej pigułki, która to przynosi nam niemalże fizyczny ból, towarzyszący oczywistemu bólowi psychicznemu. Czytasz i rozdrapujesz rany, dowiadujesz się prawdy nie tylko o bohaterach, ale przede wszystkim o sobie – odbiorcy niedolnym do złapania oddechu w czasie lektury, kurczowo zaciskającym pięści, siedzącym ze ściśniętym sercem i gardłem. Jeśli wydawało Ci się, że to doskonały materiał na kolejną łzawą obyczajówkę, to jesteście w sporym błędzie.
Podczas lektury i długo po niej prawdopodobnie będziesz się zżymać na rażącą niesprawiedliwość, na obarczanie winą tych, który niczego złego nie popełnili, a jedynie niezależnie od swojej woli znaleźli się tam gdzie rzucił ich los. Bohaterowie tej powieści staną się dla Ciebie symbolami dramatu niemożliwego, bo rozgrywającego się  w XX wieku, w cywilizowanym świecie, w centrum Europy, do której wszyscy aspirujemy.
Tematyka wojny w byłej Jugosławii jest już wielokrotnie przepracowana, a mimo to wciąż budzi spore kontrowersje i słuszne oburzenie czystkami przeprowadzanymi bez jakiegokolwiek sprzeciwu o konkretnej sile oddziaływania. Efekty tejże wciąż widoczne są w tym rejonie świata, w miejscach, które obok wspaniałych krajobrazów mają także przestrzenie wyniszczone, zubożałe, naznaczone piętnem minionej wojny.
Choć to ona zdaje się mieć w książce tej wymiar najmocniej zaakcentowany, ważnym i spajającym ogniwem jest nic innego jak miłość i poświęcenie: leki na zastaną rzeczywistość, jedyne formy ucieczki od tego, co trudne i niezrozumiałe. Choć są one formą eskapizmu, nad bohaterami ciąży świadomość niemożności przerwania nici łączącej ich z przeszłością, o której najchętniej by zapomnieli.

Powtórnie narodzony to tekst dojrzały i wstrząsający, oddziałujący również w wymiarze etycznym. Trzeba po niego sięgać z wielką otwartością i tolerancją. Nie należy jednak bać się tematyki: autorka ubrała ów trudny temat w tak piękną i niebanalną oprawę słowną, że nie sposób będzie Wam się od książki oderwać, mimo że nagromadzenie bólu będzie Was do tego zmuszać. Jest to bowiem książka do bólu prawdziwa, buzująca od głębokich emocji, wydrążająca tunele w sercach i zmierzająca dużo dalej, niż wszystkie płytkie historie jakie po pierwszym wejrzeniu w zarys fabularnych mogliście sobie wyobrazić.
Mazzantini zrobiła rzecz niebywałą: napisała tekst autentycznie poruszający
bez uciekania się do tanich frazesów, trywialnych przenośni i sztucznego patosu. Jej utwór broni się prawdziwością i swoistą uniwersalnością, kreśli bowiem świat, w którym możemy znaleźć odbicia znanych nam postaci, może nawet nas samych.  Jej utwór to tekst wielowymiarowy, poruszający nie tylko problemy o charakterze jednostkowym, jest ponadindywidualny, sięga do ogółu, mówi o kwestiach zarówno psychologicznych, jak i społecznych, posiada walory dydaktyczne, ale też nie stroni od stycznych rozważań. Mnogość wątków wcale jednak nie przeraża: wręcz przeciwnie, tworzą one spójną, komplementarną całość, która buduje przed naszymi oczami całościowy obraz.

Bardzo dobra powieść!

piątek, 16 maja 2014

Unicestwienie - Jeff VanderMeer


Tytuł: Unicestwienie
Autor: Jeff VanderMeer
Wydawnictwo: Otwarte
ISBN: 9788375152937
Ilość stron: 232


Strefa X, to jak podano do oficjalnej informacji ludności miejsce katastrofy ekologicznej, spowodowanej przez wojsko. Co jakiś czas wysyłane są do niej kolejne ekspedycje badawcze, mające zgłębić jej tajemnice. Z misji takich albo się nie wraca, albo wraca zupełnie odmienionym, w ciężkiej kondycji psychicznej, bez szans na dojście do siebie.
Przestrzeń ta ekscytuje i przeraża: każdy chciałby się dowiedzieć, co znajduje się za granicą, jednak niewielu ma odwagę poświęcić własne życie, by doświadczyć nieznanego i wciąż niezbadanego.
Osoby dopuszczane do Strefy X przechodzą ścisłe testy, z których wyłonione zostają jedynie te jednostki, które realnie będą miały szanse nadać sens wyprawie.
Niewielu wie, że Strefa X jest tak naprawdę czymś zupełnie innym, niż zwykło się sądzić. To ziejąca pustka, odizolowany teren, do którego wpuszczani są zmanipulowani i poddawani hipnozom ludzie, mający doświadczyć niepojętych i niezbadanych przemian, po to, by utorować drogę kolejnym ekspedycjom.

Główną bohaterką Unicestwienia jest biolożka, która wraz innymi kobietami (psycholożką, antropolożką i geodetką) bierze udział w dwunastej wyprawie organizowanej przez Southern Rest. Nie poznajemy ich imion - dostarczałyby one zbyt wiele informacji, zbyt silnie świadczyłyby o człowieczeństwie, które nie jest tym, co najważniejsze.
Ich wiedza o celu akcji jest minimalna: zostały wyposażone w mapę (prawdopodobnie specjalnie sfingowaną i do tego dość ogólnikową), broń i przeświadczenie o tym,  że mają kontynuować to, co zaczęli ich poprzednicy. Nie wiedzą kogo i co zastaną na eksplorowanych terenach, nie mają świadomości zła czyhającego za każdym rogiem: zła nienazwanego i nieuchwytnego.
Pierwszym miejscem, do którego udaje im się dotrzeć jest wieża prowadząca w głąb ziemi długimi spiralnymi schodami. To, co odkrywają na kolejnych poziomach wymyka się temu, co było im dotąd znane. Wpływ wieży na ich relacje zdaje się ogromny: kobiety z godziny na godzinę stają się wobec siebie coraz bardziej nieufne, kontrolują się wzajemnie, przyglądają sobie z (nad)czujnością, domagają się wyjaśnień, w które z założenia nie dowierzają. Ich początkowa ostrożność szybko przeradza się w narastającą agresję, a ta w niepohamowaną chęć usunięcia pozostałych uczestniczek. Jest to jednak dopiero początek arcydziwnych wydarzeń, mających źródło u wejścia do odwróconej wieży, której obecność została przemilczana zarówno przez mapy, jak i poprzednich uczestników. Czym zatem jest Strefa X i rządzące w niej prawa? Jak przebywanie w niej zmienia rysy charakterologiczne i psychologiczne? Co sprawia, że każda kolejna osoba ulega dehumanizacji i przestaje logicznie oceniać rzeczywistość?


Jeff VanderMeer stworzył niezwykle ciekawe uniwersum, rzeczywistość będącą swoistym gettem przyszłości - nurtującym, ale niebezpiecznym i nieznanym terenem odseparowanym od reszty świata, o którym krążą jedynie legendy, a poznanie prawdy nie jest dane nawet tym, którzy przebywają w jego wnętrzu. Podczas lektury nieustannie ma się wrażenie czuwania nad całością jakiejś siły wyższej, która niczym Wielkie Oko przygląda się zaplanowanemu przez siebie spektaklowi i raz po raz dowolnie zmienia aktorów i scenografię.
Autor prowadzi również grę na poziomie gatunkowym: książka ta bowiem wymyka się sztywnym klasyfikacjom. Jest równocześnie postapokaliptycznym thrillerem science fiction, jak i studium psychologicznym, kontynuacją odwiecznego pochylenia się nad pytaniem o źródło zła. Jest w niej wiele elementów, które zadowoloną zarówno wytrawnych miłośników prozy oscylującej wokół tematyki eksplorowania skażonych, niezbadanych terenów, skrywających w sobie niebezpieczeństwo i szaleństwo.
Tym, co niezwykle ważne dla tej powieści jest atmosfera: umiejętnie stworzony klimat nieustającego niepokoju, eskalacja przerażenia i szaleństwa. Strefa X to przestrzeń groźna, ale i zniewalająca tajemniczością budowaną wokół niej przez niemalże wszystkich. Kobiety w powieści symbolizują zaś everymana, bohatera-każdego: wbrew pozorom bowiem jest do powieść możliwa do odczytywania na wielu poziomach - podobnie jak wiele ma ich odwrócona wieża.
Zachęcam Was do ich eksplorowania!

Przykuwająca uwagę, hipnotyzująca okładka świetnie oddaje charakter książki, podobnie jak muzyka nią inspirowana, do której odsłuchania zachęcam równie mocno: https://soundcloud.com/kixnare/music-inspired-by-book 

poniedziałek, 12 maja 2014

Mrok – John Lutz


Tytuł: Mrok
Autor: John Lutz
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
ISBN: 9788378397304
Ilość stron: 480
Cena: 34zł

Tym, co od wieków jest dla człowieka konieczne do zharmonizowanego istnienia jest poczucie bezpieczeństwa, konstytuowane przez trwanie w zdrowym związku, ale przede wszystkim przez posiadanie domu – ostoi, do której zawsze możemy wrócić, przestrzeni swojskiej, znanej, pewnej, nieskażonej przez bytowanie Innego, chyba że na zasadach właściciela.
Jeśli komukolwiek z ludzi zdarzy się włamanie, dom przestaje jawić się jako miejsce, w którym możemy czuć się komfortowo. Ludzie dotknięci takim wydarzeniem, niejednokrotnie albo sprzedają większość swojego dobytku (nigdy bowiem nie wiadomo czy włamywacz nie jadł z naszego talerza, nie pił z naszej szklanki etc.), albo decydują się na przeprowadzkę i całkowitą zmianę otoczenia, po to by na nowo udomowić inną przestrzeń i uczynić ją sobie znaną i pewną.
Co jednak, gdy ofiara włamania nic o nim nie wie? Co gdy nie ma świadomości, że ktoś sobie ją upatrzył i odtąd każdą noc spędza w jej mieszkaniu, milcząco przyglądając się pogrążonym w śnie domownikom?

Po mieście krąży seryjny morderca, ochrzczony przez prasę Nocnym Łowcą. Upatruje on sobie bezdzietne małżeństwa, śledzi kobiety, poznaje ich preferencje i upodobania. Po wstępnym rozpoznaniu każdą kolejną noc spędza w domu ofiar, przyglądając się im i przemierzając niezauważony mieszkanie. Zabójca en passant zostawia w domu ofiar podarunki – ulubione czekoladki pani domu, upatrzony sobie przez nią wisiorek czy futro, doskonałe wino i każdorazowo – żółte róże. Rankiem kobiety, choć zdziwione znalezionymi podarunkami, zawsze ich pochodzenie przypisują mężom, pragnącym sprawić im przyjemność i okazać uczucie. I choć większość z nich wypiera się kupienia czegokolwiek, nikt nie dopuszcza do siebie myśli, by ktoś obcy mógł wtargnąć do ich mieszkania.  A tymczasem każdej nocy, seryjny morderca rozsiada się wygodnie w kuchni ofiar, by tam posilić się spowity przez mrok. Czeka, aż ktoś go nakryje, a wtedy dokonuje zbrodni, szybko zabijając mężów i powoli uśmiercając kobiety, z wyjątkowym okrucieństwem.
Zabójca ów jest niezwykle przewidujący – czytał wiele publikacji poświęconych podobnym sobie osobom, wie jak działa policja i na jakie jego ruchy oczekuje, dzięki czemu zawsze jest przed nimi i nie daje się łatwo sprowokować. Wydaje się, że nikt nie zdoła go złapać.

Do sprawy przydzielony zostaje detektyw Quinn, wraz z Pearl i Federmannem. Dla każdego z nich dochodzenie to, ma być rehabilitacją w oczach ludzi i policji, w których okryli się niesławą.  Niestety, morderca doskonale zna i umiejętnie wykorzystuje ich słabości, robiąc wszystko, by pokrzyżować im szyki.

Narracja prowadzona jest wielotorowo – poznajemy zarówno życie ofiar jeszcze za ich życia, mamy wgląd w przeszłość mordercy, śledzimy jego wizyty u psychiatry, obserwujemy dokonania policjantów, ale też podglądamy reakcje kobiet po znalezieniu prezentów i reakcje mężczyzn. Autor wodzi nas za nos, naświetlając sprawę z wielu stron.

Będąc już niemalże na końcowej stronicy książki, poczułam się niesamowicie skołowana – autor do ostatniej chwili zwlekał z rozwikłaniem zagadki. Miałam wrażenie, że zdecydował się na on na kompozycję otwartą, bez rozwiązania akcji, pozostawiając strach, że gdzieś na wolności wciąż grasuje nieuchwytny Nocny Łowca, wkradający się niepostrzeżenie w życie wybranych kobiet. Przyznaję, że to rozwiązanie mocno mnie zaintrygowało i zaczęłam zastanawiać się nad jego konsekwencjami, jednak w toku moich rozważań Lutz ofiarował mi emocjonujący finał, zwieńczony schwytaniem mordercy.
Lutz bawi się czytelnikiem, igra z jego emocjami, z jego wiedzą o kolejnych etapach rozwoju akcji w literaturze kryminalnej, nieustannie podkręca temperaturę, raz po raz zaznaczając inteligencję i przenikliwość zabójcy, będącego zawsze krok przed ścigającą go policją. Nie ukrywam, że autorowi udało się uśpić moją czujność i całkowicie mnie zwieść – w taki sposób poprowadził narrację, że niemalże od początku czytelnik był wyposażony w wiedzę o tożsamości mordercy, jak się jednak później okazało – w wiedzę pozorną i niezgodną z rzeczywistością. Pisarz pokazuje jak kruche jest poczucie bezpieczeństwa, jak łatwo nim zachwiać i jak obezwładniająca jest to utrata.
Dawno nie czytałam już tak zawikłanego i doskonale poprowadzonego kryminału, z dobrze pomyślaną intrygą, pobudkami, mającymi swoje źródło wiele lat przed akcją właściwą.
Jeżeli więc szukacie nie tylko poprawnie skonstruowanej książki wpisującej się w ów gatunek, lecz prawdziwie porywającej historii, gwarantuję, że Lutz to dobra inwestycja: zarówno czasu, jak i pieniędzy. I uważajcie: w waszej szafie wciąż może czaić się nieuchwytne zło.

niedziela, 11 maja 2014

Ciemna strona – oprac. John-Henri Holmberg


Tytuł: Ciemna strona.
Autor: oprac. John-Henri
Wydawnictwo: Literackie
ISBN: 9788308053416
Ilość stron: 412
Cena: 39,90zł


Od czasu wydania w Polsce bestsellerowych książek Stiega Larssona, szwedzki kryminał stał się u nas synonimem jakości i doskonałej propozycji czytelniczej. Od lat zyskuje on kolejne rzesze odbiorców, łapczywie sięgających po znane i ugruntowane już nazwiska oraz po debiutantów z ogromem rewelacyjnych projektów literackich na podorędziu. Szwecja wyznacza trendy i główne nurty w literaturze, dlatego tak znakomitym pomysłem zdaje się wydanie antologii, zbierającej w sobie teksty zarówno pisarzy o wielkiej renomie, jak i początkujących twórców, reprezentujących ten rejon świata.
Ciemna strona jest pierwszą wydaną poza Skandynawią publikacją, przedstawiającą szerokie spektrum tamtejszej literatury kryminalnej. Na tom ów składa się siedemnaście opowiadań, autorstwa dwudziestu różnych pisarzy. Część z nich nie była dotąd publikowana, co stanowi dodatkowy atut tej propozycji wydawniczej.
Opowiadania zawarte w tym tomie zarysowują mapę kryminalną we wszystkich odmianach, przeskakując od klasycznych powieści detektywistycznych w stylu Christie czy Doyle’a, przez narracje typu hard-boiled i noir, aż po thrillery psychologiczne, polityczne, finansowe czy szpiegowskie. Wiele opowiadań zagląda w przeszłość, wiele wpatrzonych jest w teraźniejszość, zaś na ich tle wyróżnia się projekt Larssona, wybiegający w daleką przyszłość i sytuujący się bardziej obok rasowego science-fiction niż kryminału. Nie da się ukryć, że wielu czytelników sięgnie po tę książkę właśnie dla tego jednego opowiadania, zmyślnie ulokowanego w środku tomu tak, by przy okazji utorować drogę innym twórcom. By poświadczyć o ekskluzywności tomu wystarczy wspomnieć jeszcze takie wybitne nazwiska jak: Åke Edwardson, Åsa Larsson, Henning Mankell, Håkan Nesser. Obok nich w książce tej moszczą się między innymi Sara Stridsberg  (debiut kryminalny), Katarina Wennstam, Veronika von Schenck czy Magnus Montelius. Ogromnie cieszy mnie spora ilość kobiet dumnie reprezentujących Szwecję, które stanowią nadzieję jej sceny kryminalnej.

Antologia, jak każdy zbiór, stanowi publikację dość nierówną – wiele w niej opowiadań mrożących krew w żyłach, intrygujących, ale zdarzały się również teksty monotonne, bez polotu i dobrej realizacji. Nie zmienia to jednak faktu, że książka ta jako całość stanowi doskonałą propozycję – zarówno dla wiernych miłośników literatury szwedzkiej, jak i czytelników, którzy dopiero chcieliby zapoznać się z tym fragmentem sceny kryminalnej i poszukują czegoś w rodzaju przewodnika czy drogowskazu – publikacja opracowana przez Johna-Henriego Holmberga z powodzeniem może pełnić podobną funkcję. Jej wielką zaletą jest promowanie nowych nazwisk, wspieranie ich autorytetem, znajdujących się kilka stronic dalej pisarzy uznawanych za mistrzów. Umieszczenie w jednym tomie akurat tych, a nie innych opowiadań, świadczy o wielkim potencjale autorów, którzy znaleźli w niej swoje miejsce. A ów jest ogromny! Wystarczy wspomnieć, że opowiadania, które zapadły mi w pamięć najmocniej wcale nie wyszły spod pióra Mankella czy Larssona, lecz właśnie pisarzy debiutujących, między innymi otwierającej tom Tove Alsterdal.
Publikację tę polecam wszystkim, ceniącym sobie skandynawską surowość, chłód i prostotę, a jednocześnie zdolność do snucia narracji tak sugestywnych, że wywołujących ciarki podczas lektury. Ciemna strona to prawdziwa paleta barw, mieniących się różnorodnością gatunkową i formalną, w której smaczny kąsek znajdą zarówno amatorzy tekstów o charakterze psychologicznym, jak i złaknieni fani zbrodni doskonałej. Oprócz opowiadań, znajdziecie w niej także rzetelne opracowanie historii kryminału w Szwecji i na świecie oraz noty biograficzne, mogące pomóc zwłaszcza przy zapoznawaniu się z nazwiskami nieznanymi.
Polecam – czy lubicie opowiadania, czy nie, z tą antologią musicie się zmierzyć!
Arcyciekawa propozycja wydawnicza.

sobota, 10 maja 2014

Na początku był negatyw - Agnieszka Osiecka


Tytuł: Na początku był negatyw
Autor: Agnieszka Osiecka
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
ISBN: 9788378397397
Ilość stron: 249
Cena: 39,90 zł

Na początku był negatyw to niezwykła książka Agnieszki Osieckiej, w której prym nad słowem wiodą fotografie, dokumentujące jej barwne życie, będące prawdziwym albumem radości i smutków.

W publikacji tej autorka rozważa nad istotą fotografowania, wspomina swoje pierwsze aparaty, wyznaje z jaką lubością oddawała się kadrowaniu i tworzeniu kolejnych zdjęć. Pokazuje przekrój całego swojego życia, wraz z wyznaczeniem miejsca dla ważnych w nim osób. Znajdziemy w książce tej nie tylko je córkę, Agatę Passent,, ale też przyjaciół – Marylę Rodowicz, Magdę Umer, towarzyszów z czasów STS-u, legendy polskiej kultury: Marka Hłaksę, Zygmunta Cybulskiego, Seweryna Krajewskiego, Andrzeja Wajdę, Macieja Słomczyńskiego, Olgę Lipińską, Stanisława Tyma i wiele innych znaczących nazwisk, ukazujących fotografie dotąd niewidziane i nieznane.
Umieszczając ich zdjęcia w tym tomie, autorka zaznaczyła ich wyjątkową obecność w jej życiu, utrwalać to, co ulotne i kruche.


Fotografie wraz z nieraz zabawnymi, nieraz sentymentalnymi do nich podpisami przeplatane są ze wspomnieniowymi zapiskami Osieckiej i fragmentami jej tekstów lirycznych.
Całość stanowi zgrabną całość, doskonale się prezentującą fotobiografię, mającą baczenie na Przypadkowe Osoby ustawiające życie autorki w taki a nie inny sposób.



Publikacja ta, to wielka gratka dla fanów twórczości Osieckiej, jej wiernych przyjaciół, zapamiętałych czytelników jej tekstów, ludzi szanujących jej pamięć. Na początku był negatyw stanowi podróż dookoła świata poetki, ukazującą okruchy codzienności, pielęgnującą je i zbierającą w jednym miejscu. To uchwycenie rzeczywistości mocą słowa i fotografii, zapis ruchu, bezruchu, zamyślenia, zakochania, smutku, zapatrzenia. Wiele emocji wyziera ze stronic tej książki, czyniąc ją niezwykle osobistą. Charakterystyczny dla Osieckiej zespół celnych uwag, barwnych anegdotek, humorystycznych dopowiedzeń dopełnia całości.
Polecam serdecznie: do przejrzenia, poczytania, powspominania, refleksji.

piątek, 9 maja 2014

Jeszcze słychać śmiech – Olga Lipińska


Tytuł: Jeszcze słychać śmiech
Autor: Olga Lipińska
Wydawnictwo: Prószyński
ISBN: 9788378396154
Ilość stron: 200
Cena: 38zł

Olga Lipińska niezmiennie kojarzy mi się z kabaretem, który przez lata z wielką namiętnością oglądali moi rodzice, śmiejąc się od ucha do ucha. Ja – wtedy jeszcze zbyt młoda – wielu rzeczy nie rozumiałam i uważałam za wcale nieśmieszne.
Postać autorki tak wryła się jednak w moją świadomość, że po latach, wraz z wydaniem jej felietonów w kilku tomach, zdecydowałam się na zwrócenie swojej uwagi na jej nietuzinkowy humor i bystrość umysłu.
Obdarzona niezwykłą inteligencją Lipińska, zaistniała w telewizji publicznej, później zaś zaczęła pisywać dla „Twojego Stylu”. Tom, który mam w rękach, zbiera w sobie jej teksty publikowane z lat 2009-2013.
Choć rzeczywistość autorki znacznie odbiega od mojej, czytając jej felietony bawiłam się przednie! Charakterystyczne poczucie humoru, nieraz sardoniczny uśmiech wyzierający spod kolejnych warstw słownych i typowy dla niej sposób prześlizgiwania się przez wydarzania, z nadawaniem im wielkiej wyrazistości to cechy, które całkowicie mnie oczarowały.

Pomimo tego, że wiele wątków przez nią poruszanych okraszonych jest niebywałym humorem, stanowią one podłoże do głębszej refleksji. To żart z rodzaju tych, które śmieszą i jednocześnie każą się zatrzymać i zweryfikować pewne rzeczy.
Oczywiście, jak każde felietony, także i te można przeczytać bezrefleksyjnie. Można jednak także zaczerpnąć z wyrazistej formy nadanej im przez Lipińską i wykorzystać je w codziennych przemyśleniach nad ludzką (swoją) kondycją – wnioski niejednokrotnie będą gorzkie i pozostawiające nieprzyjemne wrażenie na języku.

Metody czytania tej publikacji są dwie: jednym tchem (nie znudzi, bowiem kolejne teksty są zróżnicowane tematycznie, brak w nich monotonii; jednak niesie to pewne niebezpieczeństwo – powierzchowne przebrnięcie po kolejnych wątkach) albo powoli, sącząc ją niczym chłodny drink w upalne dni i upajając się jej niepowtarzalnym smakiem.
Lipińska nie boi się krytykować zastanej rzeczywistości i boleśnie ją oceniać. Chwała jej za to, dzięki temu mamy bowiem okazję czytać dziś teksty nietuzinkowe i niezwykle inspirujące.
Zatem – do księgarń moi drodzy.


czwartek, 8 maja 2014

Lato bez mężczyzn – Siri Hustvedt


Tytuł: Lato bez mężczyzn
Autor: Siri Hustvedt
Wydawnictwo: Świat Książki
ISBN: 9788379435180
Ilość stron: 208
Cena: 29,90zł

Lato bez mężczyzn zupełnie mnie zaskoczyło. Nie spodziewałam się książki lekkiej i układnej (wszak autorka jako żona Paula Austera chyba by się o taką nie pokusiła), a jednak znalazłam w niej elementy, które zdołały mnie zadziwić. Nie jest to bowiem sielska opowieść o letniej ucieczce od męskości, jak sugerowałby tytuł, lecz historia definiowania siebie i prawdziwe studium kobiecości.
Siri Hustvedt en passant, wypełniając luki fabularne, wtłaczając w umysł bohaterki pewne rozważania, rozmyśla nad tym jakie przemiany zachodziły w postrzeganiu kobiecości, w sposobach pisania i mówienia o niej, próbuje zdefiniować się przez pryzmat małżeństwa, rodzicielstwa, zawodu, pasji. Pokazuje świat, w którym kobiety odzyskują powieść dla świata, snują historie, wskazuje czym jest książka i jakie relacje łączą ją z czytelnikiem.
Nie bez znaczenia jest osadzenie narracji wokół szeroko pojmowanej literatury. Główna bohaterka zaraz po tym, jak mąż postanawia zrobić sobie od niej przerwę i porzucić ją dla młodszej kobiety, parę chwil po załamaniu nerwowym i spędzeniu wydłużającego się w jej świadomości czasu w szpitalu na ponownym masochistycznym rozpamiętywaniu całej historii, wyjeżdża, by zmagać się ze swoją nową sytuacją w innym środowisku. Wraca więc do rodzinnego miasteczka, by tam z nauczycielki akademickiej przeobrazić się w przewodniczkę młodych dziewczyn, dla których organizuje letnie warsztaty poezji. Obok nich uczestniczy także w spotkaniach miejscowego Klubu Książki, a jednak jej refleksje wychodzą daleko poza ramy literatury. Bohaterka analizując swoje dotychczasowe życie rozpoznaje, że prawda sięga dalej niż litery na zadrukowanych stronach. Mia Fredrickson podejmuje próbę odbudowania swojej złamanej osobowości w lokalnej przestrzeni, której życie coraz mocniej ją angażuje. Analizując bowiem historie napotkanych ludzi, coraz wyraźniej widzi odpowiedzi na dręczące ją wątpliwości, dostrzega to, co jeszcze do niedawna było zakryte, budzi się do życia.
Powieść Hustvedt pełna jest liryzmu, który oswaja i porządkuje świat zburzony. Piękny styl, niespieszność i refleksyjność pozwalają na odnalezienie w powieści tej odpowiedzi na własne nawoływania i lęki. Autorka przedziera się przez rzeczywistość determinowaną przez nienawiść, zazdrość, zdrady, niepewność, brak wiary w siebie, okrucieństwo, szaleństwo i na końcu tej bolesnej drogi odnajduje spokój i wyciszenie, usypia własne demony, z którymi dotąd walczyła zatwardziale.
Tym, co wyróżnia tę powieść jest jej momentami eseistyczny charakter. Miejscami przybiera ona formę rozprawy na temat różnić między kobietami a mężczyznami naświetlanej z wielu perspektyw: biologicznej, seksualnej, psychicznej, charakterologicznej. Autorka powołuje się na wiele tekstów naukowych i tekstów kultury, które pomagają dookreślić miejsca zaciemnione, prezentują całą paletę poglądów, zarysowującą się do wielu pokoleń i sugerującą niezmiennie, że kobiety są płcią słabszą, co pisarka stara się obalić.
Na kolejnych stronicach czytelnik spotka się z wieloma znanymi nazwiskami, między innymi Freudem, Kirkegaardem, Poundem, Plath, Austen. Oni będą niejako przewodnikami na często wyboistej drodze do samopoznania. Tym, co dla książki tej charakterystyczne są bezpośrednie zwroty do czytelnika, traktowanego jednostkowo, indywidualnie. Autorka docenia jego wierność, szczerość, wytrwałość, co rusz wyjaśniając mu pewne sytuacje i odpowiadając na zdumienia.

Lato bez mężczyzn, to powieść wyjątkowa, choć momentami trudna i „sucha”, naukowa niczym traktat, pozbawiona warstwy emocjonalnej. Stanowi ona bardziej studium niż pasjonującą narrację, uznającą za podstawę kalejdoskopowe wydarzania, nadające jej rozpędu. U Hustvedt liczy się człowiek i jego umysł, budujący świat. Choć lektura to krótka, to jednak znacząca.

środa, 7 maja 2014

Delta Wenus – Anais Nin


Tytuł: Delta Wenus
Autor: Anais Nin
Wydawnictwo: Prószyński
ISBN: 9788378396062
Ilość stron: 380
Cena: 45zł


Erotyki Anais Nin to teksty bardzo specyficzne – wyzbyte wulgarności, pełne literackości, ale też nierzadko… wyzbyte wszelkiej emocjonalności.
Historia powstawania owych tekstów jest jednak usprawiedliwieniem dla tego braku. Nin pisała je na zamówienie, mając świadomość, że po drugiej stronie kartki zasiada podglądacz, żądny fantazji jasno ukierunkowanych, odzierających proces tworzenia ze spontaniczności radości pisania. Pierwotnie kolekcjoner ów zamawiał teksty u Henry’ego Millera, który niewiele potrafił o nim powiedzieć poza tym, że lubował się w opowiastkach erotycznych. Miller pisał, lecz pewnego razu poprosił o stworzenie czegoś samą Nin. Ona to, nie chcąc ujawniać własnych pragnień, postanowiła stworzyć opowieść, będącą zlepkiem historyjek zasłyszanych oraz zmyślonych. Jej opisy mnożyły się od poetyckości opisów i uciekania poza główny temat, co kolekcjonerowi się nie podobało.
Miało być bez poezji i jedynie o seksie. Zatem było – medycznie, klinicznie, zgodnie z wytycznymi. Nin zaczęła pisać utwory tak mocno przesadzone, że jedynie czekała, aż zostaną uznane za parodię. Nigdy jednak nie doczekała się takiej opinii na ich temat. Jej utwory zapełniały lukę wymagającą uzupełnienia: kobiece pisanie o seksie i różnice w jego przeżywaniu między mężczyznami a płcią przeciwną. Nin zdecydowała się na publiczne zdemaskowanie tajników kobiecej zmysłowości, językiem kobiecym, nie zaś jak do tej pory – męskim. Autorka pokazuje, że kobieta nigdy nie oddziela seksu od uczucia.
Dziś, w obliczu masowego powstawania literatury erotycznej na różnych poziomach, teksty Nin odczytywane są już inaczej. Raczej bez emocjonalności, bez podniet, bez rozemocjonowania z powodu upragnionego doświadczenia opisu z innej perspektywy. Recepcja jej utworów jest znacznie inna: wielu czytelników uznaje jej opisy za nudne i zupełnie bezwartościowe. Część z nich bowiem trąci ogromnym banałem i suchością zapisu, rozczarowuje i wcale nie zachęca do dalszej lektury. Język opisów erotycznych nie jest bogaty. Autor ma cztery możliwości: uciec w wielką poetyckość, opisy medyczne, wulgarne lub całkowicie przemilczeć sceny seksu, zostawić je z niedopowiedzeniem. I to ostatnie zdaje się, w świetle ubogości języka, najlepszych rozwiązaniem, które jednak w przypadku powieści erotycznych skazane jest na niepowodzenie.  Co to bowiem za powieść erotyczna, która nie posiada wyróżniających się scen seksu?
Ciężko znaleźć dobrze napisany, z względnie sensowną fabułą, erotyk, który nie byłby przepoetyzowany, zwulgaryzowany czy też zinfantylizowany.
Nin wypełnia ten brak, co jednak wcale nie czyni jej tekstów wciągającymi bez reszty.

Ciężko jednoznacznie ocenić jej teksty: są jednocześnie dobre i nudne. Przeczytajcie, sprawdźcie.
Ja zdecydowanie preferuję Nin w dziennikach.





Recenzje innych tekstów Nin:

http://shczooreczek.blogspot.com/2013/07/anais-nin-dziennik-1934-1939.html

http://shczooreczek.blogspot.com/2014/04/dziennik-1939-1944-anais-nin.html