piątek, 31 maja 2013

Koniec człowieczeństwa – C.S. Lewis


Tytuł: Koniec człowieczeństwa
Autor: C.S. Lewis
Wydawnictwo: Esprit
ISBN: 9788363621186
Ilość stron: 123




Czytanie książek Lewisa każdorazowo jest gwarancją intelektualnej wędrówki z jednym z najlepszych przewodników, a przy tym popisem erudyty, który niechybnie zachwyca swoją rozległą wiedzą.
Koniec człowieczeństwa, to zbiór trzech esejów, wcześniej głoszonych przez autora w King’s College w Newcastle. Stanowiły one wówczas ciąg wykładów, a dziś uznawane są za jedne z najważniejszych tekstów Lewisa.
Przedmiotem rozważań autora jest kwestia etyki, a także zmiany cywilizacyjne zmierzające w niepokojącym kierunku. Mimo że wykłady głoszone były w roku 1943, wciąż pozostają aktualne. O ich ważkości dla refleksji współczesnego człowieka, zaświadczają kolejne wydania na całym świecie, mające unaocznić od jak dawna borykamy się z podobnymi kwestiami, wciąż nie dochodząc do wniosków, które będą miały moc zmienienia świata.
Lewis zastanawia się dokąd zmierza ludzkość, która już dawno zdecydowała się na odrzucenie tradycyjnych wartości, trzeba dodać: wartości sięgających tysiące lat wstecz, które oprócz pełnionej funkcji moralnych drogowskazów, stanowią także żywe świadectwo spuścizny przodków. Dziś, negujemy to, co przez wieki stanowiło o człowieczeństwie, twierdząc, że o wiele lepiej wiemy, co będzie dla nas lepsze. Tym samym staczamy się po równi pochyłej, raz po raz odrzucając kolejne koła ratunkowe, pojawiające się na naszej drodze.
Swoją książką Lewis krzyczy o uwagę i chwilę refleksji nad kwestią własnych dążeń i obowiązującą hierarchią wartości. Nie stara się nachalnie odwoływać do jednego panującego porządku, próbuje raczej przedstawić kryteria uniwersalne, niezważające na kulturę czy wyznanie.
Pierwszy esej, to Ludzie bez torsów. Pod refleksje poddane w nim zostały kwestie współczesnej edukacji. Autor zarzuca jej, że przestała wpajać młodym ludziom wartości moralne, a przy tym przekreśliła znaczenie tradycyjnych wartości. Lewis zauważa, że uniwersalny kodeks moralny łączy wszystkich ludzi – podobne zasady możemy znaleźć w naukach wszystkich wyznań świata – a wpajanie go młodemu pokoleniu, powinno być naszym obowiązkiem. Twórca słusznie zauważa, że współczesny człowiek rozwija się już jedynie intelektualnie, zapominając o sferze moralnej, która zostaje całkowicie pominięta, czyniąc go upośledzonym.
Esej Droga podejmuje kwestie nowych, prawdziwych wartości, które zostają sztucznie narzucane młodym ludziom. Autor obnaża bezsens tworzenia nowych kodeków, budowanych na zasadzie wyrywania pewnych reguł z kontekstu i wtłaczania ich w zupełnie nowych. Lewis ośmiesza takie zachowania, wskazując na ich brak logiki.
Trzecim esejem, jest esej tytułowy. W nim też autor podkreśla, że dążenie współczesnych do przejmowania całkowitej kontroli nad naturą, to tak naprawdę wyraz chęci panowania jednych nad drugimi, niemającej nic wspólnego z próbą poskromienia przyrody, lecz raczej z wykazaniem swojej niezastąpioności i potęgi. Lewis zauważa, że takie działania, to doskonały przykład dehumanizacji, działania przeciw własnemu człowieczeństwu.
Jego eseje stanowią skończoną całość – każdy z nich można czytać jako osobny tekst, bez brania pod uwagę wcześniejszego czy późniejszego. Nie ulega jednak wątpliwości, że dopiero lektura wszystkich przedstawia całe spectrum zagadnienia. Teksty uzupełniają się i tłumaczą, dlatego warto sięgać po całą książkę, a nie tylko po jej urywki.
Oczywiście, nastawiając się na czytanie Lewisa należy brać pod uwagę to, jak bardzo wymagająca będzie to czynność. Autor bez reszty angażuje nasz umysł: prowokuje do refleksji, dyskusji, polemiki. Mimo że jego teksty są stosunkowo krótkie, obfitują w szereg zawiłych sformułowań, które często mogą zostać zrozumiane w pełni dopiero po kilkukrotnej lekturze. Nie warto się jednak poddawać! Autor jak nikt inny potrafi w niewielu słowach zawrzeć najważniejsze sensy, nic nie tracąc na bogactwie słownictwa czy konstrukcji. Jego wypowiedzi są niezwykle błyskotliwe, a każde zdanie odpowiednio i w pełni uzasadnione. Nie ma w książce tej słów nieprzemyślanych, dlatego tak ważna jest lektura uważna, bez roztargnienia, z należytym skupieniem, zapewniającym wydobycie z niej tego, co najważniejsze. Autor podejmując kwestię postępującej dehumanizacji, zwraca się w stronę spuścizny kulturowej. To w niej poszukuje definicji człowieczeństwa, którą dziś próbujemy nagiąć do własnych potrzeb.
Polecam – jak każdy tekst Lewisa. Nie ma w nim miejsca na sprawy niepotrzebne, autor w sposób niezwykle lapidarny ujmuje w słowa, to co najistotniejsze.
Jeśli przejmują Was losy współczesnego człowieka, gwarantuję, że warto zmierzyć się z tym zbiorem esejów.

Trudna sztuka (prawie) nicnierobienia – Denis Grozdanowitch


Tytuł: Trudna sztuka (prawie) nicnierobienia
Autor: Denis Grozdanovitch
Wydawnictwo: Czarna Owca
ISBN: 9788375544091
Ilość stron: 300
Rok wydania: 2012

Trudna sztuka (prawie) nicnierobienia w pierwszym rzędzie skusiła mnie tytułem, który stanowił dla mnie kuszącą i obiecującą zapowiedź poznania sekretów tego, co jak mi się wydawało, opanowałam do perfekcji. Okazał się on jednak dla mnie mylący – spodziewałam się bowiem pozycji mającej znamiona poradnika czy też esejów w całości poświęconych tytułowemu nicnierobieniu. W istocie są to niepowiązane ze sobą felietony, które łączy motyw przewodni, jakim jest zdolność do zatrzymania efemerycznych chwil szczęścia.
Denis Grozdanovitch dzieli się ze swoimi czytelnikami osobistymi doświadczeniami, zdobytą wiedzą i zasłyszanymi mądrościami. W książce tej zgrabnie połączono rozważania mające swoje źródło w chińskiej mądrości tao z osobistymi, często naiwnymi czy wręcz dziecięcymi spostrzeżeniami autora, które ten poczynił zatrzymując się w pełnym gonitwy życiu, by kontemplować naturę, cieszyć się błogą chwilą odpoczynku i ciszy.

Autor za pośrednictwem swoich felietonów pragnie ukazać, jak ważne staje się w świecie ukierunkowanym na konsumpcję i hałas, chwila dla nas samych, w której połączymy rytm swojego serca z rytmem natury i wystąpimy na przekór pogoni za tym co lepsze, nowsze, głośniejsze.
Grozdanovitch pokazuje, że w świecie nastawionym na ustawiczny ruch i rozwój, naprawdę ciężko nicnierobić, prawdziwie nicnierobić. Podkreśla jednocześnie, że gdy uda nam się to uczynić – staniemy się autentycznie szczęśliwi i spełnieni, a także - spokojni. Jego publikacji patronuje książka – w przeróżnym wydaniu. Autor co rusz odwołuje się do innych tekstów kultury, cytuje słowa wyrażające miłość do czytania i płynące z niej korzyści, a jednocześnie stara się unaocznić problem z jakim dziś się zmagamy: nie umiemy słuchać, zarówno ludzi, jak i książek. Skupiamy się na retoryce, miast skoncentrować swoją uwagę na prawowitym przekazie – przez co sami sobie czynimy krzywdę.
Refleksje Grozdanovitcha utrzymane są w tempie, jakie ten afirmuje – myśli snują się powoli, flegmatycznie, sennie, spokojnie przepływają jedna do drugiej, czyniąc książkę tę niezwykle poetycką, a nas samych niejako zmuszając do zachwytu nad najprostszymi przyjemnościami.
Publikacja ta jest jednak nierówna – o jej sile stanowią pierwsze felietony: czym dalej tym robi się mniej strawnie. Przestaje być wciągająco i inspirująco, a zaczyna… pusto? Nieinteresująco? Wynika to pewnie z moich preferencji czytelniczych. Wolałam czytać o książkach niż o meczach tenisowych, bardziej zajmowało mnie przyglądanie się myślom zapomnianych twórców niż prozaicznym wydarzeniom z życia, które tak naprawdę niczego nowego mi nie przekazały.
Bardzo podoba mi się odautorska wizja świata idealnego, w którym, by osiągnąć pełnię szczęścia i trwale się nią cieszyć wystarczy całymi dniami wylegiwać się na hamaku, podczytywać książki, pałaszować pyszne ciasta, a wszystko to w ogromnym ogrodzie, by nie zapomnieć o kontakcie z naturą. Wspaniale, ale… kto na to zarabia? Realia zostały przez autora chyba całkowicie pominięte, zapewniając nam oniryczną wędrówkę w sferę pragnień i niespełnionych marzeń;) A mimo to… było warto na chwilę się wyciszyć i oddać błogiemu nicnierobieniu.
Polecam tym, którzy lubią marzyć;)

czwartek, 30 maja 2013

Lista moich zachcianek – Gregoire Delacourt


Tytuł: Lista moich zachcianek
Autor: Gregoire Delacourt
ISBN: 9788389933744
Wydawnictwo: Drzewo Babel
Ilość stron: 160
Rok wydania: 2013



Lista moich zachcianek mogłaby być długa. Z pewnością by była – już samych książek, które niekoniecznie muszę, ale które chcę mieć jest bez liku. Co tu mówić o innych sprawach!

Lista bohaterki najnowszej książki Gregoire’a Delacourta swoją długością nie poraża, bo i Jocelyne Guerbette nie ma specjalnych pragnień. Jest przekonana, że bogactwo zmienia człowieka, zaprzepaszcza jego szanse na godne życie, czyniąc go chciwym i pożądliwym. Dlatego też nie marzy o wielu sprawach, ogranicza się do kwestii fundamentalnych.

Kobieta wiedze skromne życie, prowadzi pasmanterię, która zdobywa popularność dzięki blogowi, który ta postanawia prowadzić. Jej aspiracje nie są wielkie – oczekuje jedynie spokoju. Gdy więc okazuje się, że w losowaniu totolotka wygrała ponad 18 milionów euro, wcale nie biegnie do kolektury, by odebrać wygraną. Wręcz przeciwnie – zwleka niemalże do ostatniej chwili, a gdy już udaje się po odbiór należnej sumy – nie chce przelewów, prosi o wystawienie czeku, który następnie składa i chowa w bucie. Tak, by nikt go nie odnalazł i nie patrzył na nią przez pryzmat zdobytej gotówki.
Niestety, szybko okazuje się, że jej mąż odkrył tajemnicę. Mało tego – postanowił ukraść czek i uciec, zanim ona zdecyduje się go zniszczyć czy zaprzepaścić w inny sposób. Sprawa była tym prostsza, że paradoksalnie na imię ma on… Jocelyn. Problemów z wygumowaniem jednej literki na czeku nie było żadnych, spieniężenie go stało się więc jedynie kwestią czasu.
Szybko okazało się, że przekonania Jocelyne dotyczące osób posiadających dużą sumę pieniędzy, idealnie pokrywają się z rzeczywistością, prowadząc jej męża po równi pochyłej.

Delacourt maluje obraz kobiety, którą charakteryzuje niczym nieskrępowana wolność. Ma świadomość własnego bogactwa, a mimo to wie, że niekoniecznie musi z niego skorzystać. Woli raczej pleść swój los w zgodzie z własnymi przekonaniami i marzeniami, nie dopuszczając, by mamona całkowicie ją zaślepiła i pozbawiła życia, jakie kocha. Gdy Jocelyne wygrała, zaczęła tworzyć listy – potrzeb, zachcianek, szaleństw. Każda z nich miała moc sprawczą – zrealizowanie kolejnych punktów diametralnie zmieniłoby życie bohaterki, nie pozwalając na powrót do tego, co minione.
Delacourt kreśli obraz kobiety, posiadającej ogromną wiedzę życiową i intuicję, z której potrafi należycie korzystać, by uczynić swe życie takim, jakim chce.

Ciepła, senna, powoli snuta opowieść, która działa niczym balsam.

Polecam!

Statek Noego – Sally Altschuler, Sven Nordqvist


Tytuł: Statek Noego
Autor: Sally Altschuler, Sven Nordqvist
ISBN: 978-83-63010-30-0
Wydawnictwo: Czarna Owieczka
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 32





Statek Noego, to przeniesiona na język kierowany do młodego czytelnika, wersja starotestamentowego potopu, w wydaniu duńskim. Książeczka ta kierowana jest do odbiorcy, którego najniższą ramę wiekową wyznaczają 4 lata.
Biorąc pod uwagę młodego odbiorcę, autorzy postarali się zarówno o odpowiednio dopracowany język, jak i dobrane do historii barwne obrazki, mające ilustrować opisywane wydarzenia i stymulować dziecięcą wyobraźnię. Ponadto nie zabrakło w książce tej dydaktyzmu, który w żaden sposób nie narzuca jednego sposobu myślenia, lecz stanowi raczej pretekst do zastanowienia się nad kwestiami fundamentalnymi, takimi jak hierarchia wartości, relacje międzyludzkie, rola każdej jednostki w życiu reszty i in.

Noe stanowi tutaj swoistą wersję doktora Dolittle – obdarowany został umiejętnością rozmawiania ze zwierzętami i dzielenia się z nimi własnymi spostrzeżeniami. Dzięki takiemu przysposobieniu bohaterów, możemy bliżej przyjrzeć się zachodzącym między nimi relacjom, co pozwala na lepsze i pełniejsze zobrazowanie związków między światem ludzi a fauny. Ponadto obdarzenie zwierząt możliwościami mówienia sugeruje, że są one nosicielami pewnych cech i zachowań ludzkich, które młody czytelnik z łatwością spostrzeże i które przeniesie na własne życie i doświadczenia.

Książeczka ta jest nie tylko współczesnym opisem potopu inspirowanym tym biblijnym, lecz także ukazaniem świata ludzkiego w pełnej krasie. Autorka obnaża człowiecze zachowania w różnych okolicznościach: rozpoczynając od metaforycznego przepychania się, by znaleźć się z przodu; poprzez niezważanie na drugiego człowieka, dbanie jedynie o własne dobro, poczucie osamotnienia wśród tłumu, wrażenie bycia nielubianym, czynienie czegoś wbrew nakazom i zdrowemu rozsądkowi, bez myślenia nad konsekwencjami, obrażania się na osoby, które ośmielą się nas po bratersku upomnieć, brak wspólnoty, aż poniechęć do dzielenia się obowiązkami i działania w grupie, z odpowiednim podziałem obowiązków.

Autorka przedstawia nas jako wiecznie narzekających, niezdolnych do współpracy w trudnych warunkach, przez co dodatkowo pogarszamy swoją sytuację. Z książeczki tej wyprowadzić można wiele lekcji o życiu w ludzkiej wspólnocie. Autorka obnaża nasze wady, wyjaskrawiając je i obśmiewając. Pokazuje również, że każdy z nas, nawet osoba o najmniejszym poczuciu własnej wartości jest do czegoś uzdolniona, może uczynić gest, zapewniający reszcie bezpieczeństwo.
Twórczyni podkreśla, że życie każdego ma sens, jeśli tylko potrafimy dzielić się swoimi zdolnościami z innymi. Wskazuje również, że doceniając innych czynimy nasze i ich życie barwniejszym i że nawet podczas największej burzy, na niebie może zajaśnieć tęcza – wystarczy, że zaczniemy zgodnie współpracować.

Piękna, mądra opowieść, warta przeczytania.
Serdecznie polecam!

Pan Przypadek i Trzynastka – Jacek Getner


Tytuł: Pan Przypadek i Trzynastka
Autor: Jacek Getner
ISBN: 9788378560913
Wydawnictwo: Poligraf
Ilość stron: 202



Prozę Jacka Getnera poznałam za sprawą jego książki Brzydka miłość, która to stanowiła zbiór opowiadań inspirowanych rzeczywistością, zarekomendowanych przez Jerzego Pilcha.
O ile do tamtego zbiorku miałam kilka obiekcji – nie do końca mogłam uwierzyć, że wszystko zdarzyło się naprawdę, w pewnym momencie zatarła mi się granica między fikcją a rzeczywistością, tak do najnowszej publikacji autora nie mam właściwie żadnych zastrzeżeń.
Pan Przypadek i Trzynastka, to pozycja skupiająca w sobie historie o samozwańczym detektywie, który lepiej niż profesjonaliści radzi sobie z odnajdywaniem sprawców przestępstw i łapaniem groźnych przemytników. Nazwisko głównego bohatera wydaje się mieć wiele wspólnego z jego umiejętnością dochodzenia do konkluzji, jak i ze sposobem w jaki układają się wydarzenia z jego życia. Dla miejscowej policji jego sukcesy nie są niczym innym, jak tylko przypadkiem, a sam detektyw-amator rośnie w ich oczach do rangi oszusta zawłaszczającego sobie ich osiągnięcia.
Przypadek jednak za nic ma sobie ich opinie, bowiem wielkie nadzieje pokłada w nim Irmina Baber, która to co rusz znajduje mu nowe zlecenia. Chcąc nie chcąc, Jacek podejmuje się kolejnych spraw, by nie zawieść ulubionej sąsiadki. Nie ukrywa również, że rozwiązywanie zagadek sprawia mu coraz większą przyjemność. Bycie detektywem staje się jego sposobem na życie, które do tej pory dalekie było od tego typu zobowiązań. Jacek był lekkoduchem, który niespecjalnie przejmował się snuciem planów na przyszłość. Żył chwilą, nie martwiąc się zbytnio o nic.
Irmina Baber, zlecając mu pierwszą sprawę, dała tym samym początek cyklowi jego przygód, które opisane mają zostać przez Getnera w czternastu tomach.
Pan Przypadek i Trzynastka to inauguracja serii o naszym rodzimym, detektywie-amatorze, zawstydzającym organy ścigania.
Jako postać, bohater niczym szczególnym się nie wyróżnia – jest przeciętnym mężczyzną dobiegającym do trzydziestki, nie posiada szczególnie rzucających się w oczy cech, a jednak w jakiś sposób stanowi kontaminację znanych nam detektywów. Mimo ukończonego prawa, zarabia pobierając opłaty za wynajmowane mieszkania. Kobiety traktuje z nonszalancją, nie angażuje się w poważne związki, zdobywa w sposób niezwykle sprytny – pozostawiając kobietom złudzenie, że to one mają kontrolę nad ich relacją.

Getner do swoich opowiadań konsekwentnie wprowadza sceny humorystyczne. Mamy tu do czynienia zarówno z komizmem sytuacyjnym, jak i komizmem postaci [jeden z bohaterów opowiadań to Fredro – twórca komedii].
Opowiadania składające się na ten tom, łączy liczba trzynaście, przewijająca się przez kolejne historie w różny sposób, niekoniecznie zwiastując pech. Język, jakim posługuje się Getner jest przezroczysty, dialogi imitują rzeczywiste, przez co całość, mimo sporej dozy czasem absurdalnego komizmu, wydaje się autentyczna.
Przypadek, to bohater, którego łatwo polubić i, z którym chętnie będzie się spędzać długie godziny. Polecam!


Recenzja bierze udział w konkursie Syndykatu Zbrodni w Bibliotece:


________________________
Recenzja poprzedniej książki autora:


środa, 29 maja 2013

Plan: żyć długo i szczęśliwie – Alisa Bowman


Tytuł: Plan: żyć długo i szczęśliwie
Autor: Alisa Bowman
Wydawnictwo: Znak litera nova
ISBN: 978-83-240-2357-8
Ilość stron: 304




Wielu z nas sięga po poradniki, bo lubi, bo nas bawią, bo zawierają kilka ciekawych rad, o których miło się czyta, ale które niekoniecznie wprowadza się w życie już po odłożeniu książki na półkę. Jesteśmy w stanie wydawać grube pieniądze za udzielanie nam rad, jednak często nie kwapimy się do ich wykorzystywania.
Czy jednak zastanawialiśmy się kiedykolwiek, co by było, gdyby poradniki prawdziwie odmieniły nasze życie? Czy są na to jakiekolwiek szanse?
Alisa Bowman udowadnia, że są. Gdy do jej związku wkradła się rutyna, mijanie małżonka w milczeniu, prowadzenie rozmowy raczej z przyzwyczajenia niż z prawdziwej potrzeby, niechęć w łóżku, a co gorsza, powracające myśli o śmierci byłego ukochanego i skrupulatne planowanie jego pogrzebu – postanowiła zakończyć ten etap swojego życia rozwodem. Myśl o końcu związku była dla niej oczywista, a możliwość ratowania czegokolwiek nie mieściła się w jej wyobrażeniach o współmałżonku i jego chęci do odbudowy tego, co po drodze popadło w ruinę.  Z pomocą przyszła jej przyjaciółka, która zapaliła w niej iskrę motywującą do walki: zaproponowała, by zrobiła wszystko, co w jej mocy, by ratować ten związek. Jeśli się nie uda – będzie miała świadomość, że nie poddała się bez walki.

Alisa, mimo początkowego dość sceptycznego nastawienia, postanawia podjąć wyzwanie. Zaopatruje się w szereg poradników mających odmienić jej życie małżeńskie i seksualne. Ich autorzy obiecują renesans związku, poprawienie zdolności komunikacyjnych, prawdziwą eksplozję pożądania i – przede wszystkim – szczęście ora zadowolenie.
Bowman, dzieli się swoimi doświadczeniami próby naprawienia związku. Dodajmy: próby zakończonej nieprawdopodobnym sukcesem. Udowadnia, że walka o małżeństwo trwa codzienne i opiera się na zdrowych relacjach, poprawnej komunikacji, wielu rozmowom, głośnemu mówieniu o swoich potrzebach i pragnieniach. Sprawia, że czytelnik zaczyna wierzyć w to, że (prawie)idealne związki naprawdę istnieją, wymagają jednak sporo pracy. Bowman opowiada z rozmachem, w sposób niezwykle barwny i wciągający. Jej opowieść jest humorystyczna, szczera i tchnąca optymizmem.
Choć tytuł, mylnie może sugerować, że książka ta jest jednym z poradników, tak naprawdę to swoisty nie-poradnik. Składają się na niego anegdoty z życia wzięte, prawdziwie opowieści o przeżywanych trudnościach, niemalże wypunktowane zostały wszystkie błędy, które większość z nas popełnia, a przystrojone zostało to w zabawną, pełną ciepła narrację, z której wytryskają wszystkie ludowe mądrości, porady terapeutów, przyjaciółek, czytelniczek, poradników.
Książka uzupełniona jest o dodatek, mający uśmierzyć ból rozstania z autorką i jej życiem po zakończonej lekturze. Składają się nań punkty takie jak:
- Dziesięć kroków do szczęścia w małżeństwie,
- lista książek, po które warto sięgnąć przy próbie odbudowania związku (lub na etapie zapobiegania jego upadkowi:)) – niestety większość nie została wydana w języku polskim, sądzę jednak, że na naszym rynku znajdziemy sporo ich odpowiedników,
- pytania do dyskusji dla par (wersja dla żony),
- pytania do dyskusji dla klubów książki,
- wywiad z autorką,
- najlepsze porady dla małżeństw – od czytelniczek:)

Naprawdę warto sięgnąć po tę książkę, by z humorem i zrozumieniem spojrzeć na własny związek. Tekst Bowman może stanowić zarówno impuls do zmian, jak i znak ostrzegawczy, przede wszystkim jednak jest dowodem na to, że wszystko jest możliwe, jeśli tylko włożymy w swoje starania sporo wysiłku i chęci;) To ciepła opowieść, która wciągnie każdego, bezwarunkowo!

Polecam gorąco!

Kindle Paperwhite - nowy członek rodziny:)

Mój nowy najlepszy przyjaciel - Kindle Paperwhite.


Długo się opierałam, odrzucałam myśl o zakupie czytnika, ale w końcu znalazł się na rynku model, który odpowiada mi całkowicie - zarówno pod względem funkcjonalności, jak i estetyki:) Trochę mnie ta przyjemność kosztowała, ale absolutnie nie żałuję zakupu:)
Oczywiście, książki tradycyjnej Kindle mi nie zastąpi, ale w dzisiejszych czasach jest już niemalże koniecznym wyposażeniem czytelnika, więc nie sposób było się dalej opierać. Być może na wakacje nie będę odtąd zabierała całej torby podróżnej po brzegi wypełnionej książkami, ale bardziej prawdopodobna jest wizja, w której obok owej torby, do bagażu dodam czytnik zapchany dodatkowymi tytułami;) Niewiele się więc zmieni, ale mam nadzieję, że Kindle sprawdzi się w wielu innych sytuacjach, w których tradycyjna książka mogłaby nie podołać;) Na chwilę obecną jestem bardzo, bardzo zadowolona i wierzę, że tak zostanie:)



Reckless. Nieustraszony – Cornelia Funke


Tytuł: Nieustrasozny
Seria: Reckless
Autor: Cornelia Funke
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788323756552
Ilość stron: 472



Historia Jakuba rozpoczyna się na długo przed tym, nim jego ciało skalane zostało ćmą podarowaną przez nimfę, której ukradł imię. Jego przygody sięgają daleko wstecz, do czasów, gdy jedynie obserwował własnego ojca wymykającego się do świata fantazji. O losach tych traktuje tom wcześniejszy serii – Kamienne ciało – i to jego lektura zaskarbia sobie sympatię czytelników, którzy po Nieustraszonym oczekują czegoś równie dobrego, a otrzymują – o wiele więcej.

W części tej, Jakubowi przyjdzie się zmierzyć z klątwą rzuconą na niego przez Czerwoną Nimfę. Ćma, którą ta wyryła na jego sercu, staje się widzialnym znakiem odbierania przez nią swojego imienia, które Reckless odkrył, podejmując próbę ratunku brata. Gdy ostatnia litera zniknie, wraz z towarzyszącym temu wydarzeniu przeraźliwym bólem, Recklessowi przyjdzie pożegnać się z życiem, którego tak kurczowo się trzyma. Nie tracąc czasu na myślenie o nieuchronnie zbliżającej się śmierci, bohater postanawia po raz kolejny wziąć sprawy w swoje ręce i zrobić wszystko, co tylko będzie w jego mocy, by zdjąć z siebie jarzmo klątwy. Wraz z Lisicą, która cierpi na równi z nim, postanawia odnaleźć skuteczne antidotum, zapewniające im uwolnienie się od lęku przed nieuniknionym.
Wydaje się, że dla łowców skarbów takich jak ta dwójka, nie będzie to stanowiło żadnego problemu. I owszem, udaje im się zdobyć zarówno wodę z zaczarowanej studni sułtana, jak i krew nordyckiego dżina, okazuje się jednak, że żaden ze zdobytych środków nie spełnia oczekiwań i nie zdejmuje ciążącej nad Recklessem klątwy. Bohaterowi pozostała już tylko jedna możliwość – musi dołożyć wszelkich starań, by znaleźć się w posiadaniu legendarnej kuszy, która zdolna jest jednym starzałem unicestwić całe armie lub też… przywrócić życie zmarłemu. Mimo że jest ona pragnieniem wielu, do tej pory nikomu nie udało się jej zdobyć.
W pogoni za tak drogocennym skarbem wyruszają także przeciwnicy Jakuba, którzy pragną jej dla własnych celów. Rozpoczyna się wyścig, w którym stawką jest życie.  

Autorka po raz kolejny maluje barwną krainę postaci i przestrzeni baśniowych, zabiera czytelnika w specyficzny świat swoich bohaterów, w którym panują takie same prawa, jak w znanych nam miejscach – prawo silniejszego, sprytniejszego, mającego więcej znajomości czy też pokaźniejszy majątek. Pisarka zdaje się raz po raz przypominać o tym, co w życiu najważniejsze – przyjaźni, miłości, poświęceniu dla drugiego. Jej postacie skonstruowane są w taki sposób, że czytelnik z łatwością może się z nimi utożsamić, przeglądając się w ich zachowaniach niczym w zwierciadle. Przeniesienie wydarzeń do innego świata, to jeden z najbardziej charakterystycznych motywów w książkach tej niemieckiej pisarki. Rolę wrót pełnią u niej to książki, to lustra, symbolizujące dokładnie to samo – odbicia myśli i marzeń czytelnika, jego pragnienia o lepszym świecie, o doskonalszym życiu. Stosowanie tego zabiegu, to jeden z elementów, które sprawiają, że w książkach Funke można się prawdziwie rozkochać i zatracić. Budując światy naszych marzeń, porywa nas ona z szarej codzienności do niezbadanych miejsc, w których wiele zależy od pomysłowości i współpracy z drugim człowiekiem, w którym panuje odwieczna walka dobra ze złem. Cały ten sztafaż wcale nie prowadzi do prostych, czarno-białych rozwiązań. Wiele w tekście tym niepewności, winni nie zawsze od razu ponoszą karę, dobrym nie zawsze sprzyja szczęście. Funke zaspokaja zapotrzebowanie czytelnika na potyczki w innym wymiarze, w świecie mieniącym się tysiącem barw, przestrzeni, której patronuje przygoda i nic nie jest jasne od samego początku. Autorka jest ambasadorką nieposkromionej wyobraźni, a jej ksiązki są jedynie impulsem do dalszych wędrówek w świecie fantasmagorii.
Polecam, polecam, polecam! Lepsza niż poprzednia i – mam nadzieję – nieco gorsza od kolejnej:)

________________________
Muszę się również pochwalić, że fragment mojej recenzji znalazł się na okładce tej książki:) Było to dla mnie wielką niespodzianką, ale też ogromnym wyróżnieniem. Nic lepszego niż obecność nazwiska Funke obok mojej opinii nie mogło mnie spotkać! A to dlatego, że lata temu, za sprawą Atramentowej serii, autorka rozpaliła do czerwoności moją namiętność do czytania:) Lektura tych książek była dla mnie jakimś punktem zwrotnym, więc to wyróżnienie ma dla mnie znaczenie podwójne i baaardzo symboliczne. Ogromnie się cieszę i ślicznie dziękuję Wydawnictwu Egmont!:)






Recenzja poprzedniego tomu:
 

środa, 22 maja 2013

Paullina Simons w Katowicach

21 maja o 17.00 w Bibliotece Śląskiej w Katowicach, odbyło się jedno z cyklu spotkań z fenomenalną pisarką Paulliną Simons (autorką m.in. Jeźdźca miedzianego) jakie ta odbyła podczas swojej pierwszej wizyty w Polsce.
Przyznaję, że było to jedno z lepszych spotkań autorskich, w których miałam przyjemność uczestniczyć. Autorka okazała się przesympatyczną, ciepłą, tryskającą optymizmem, urzekającą kobietą, której prawdziwą radość sprawiło spotkanie ze swoimi czytelnikami. Podczas rozmowy, promowała ona swoją najnowszą powieść - Pieśń o poranku, wydaną nakładem wydawnictwa Świat Książki.
Pisarka odpowiadała na pytania o to, jaką rolę odgrywają w jej życiu czytelnicy, czy w momencie zasiadania do pisania zna już zakończenie swoich powieści, czy jej bohaterowie ją zaskakują, czy odbiór jej publikacji różni się w zależności od szerokości geograficznej, jaką rolę pełnią w jej życiu książki, co sądzi o krytykach literackich, jak reaguje na krytykę, co stanowi o jej szczęściu, kiedy powstanie film na kanwie jej powieści [niedługo!]. Jej odpowiedzi były humorystyczne, a sama autorka opowiadała tak obrazowo, że zasłuchałam się na tyle, by zapomnieć o notowaniu...
Niewiarygodna Kobieta, z nieprawdopodobnym ciepłem odnosząca się do każdego Czytelnika z osobna.
Sami spójrzcie na ten błysk w oczach!






wtorek, 21 maja 2013

ŚBK#1 - pierwsza akcja Śląskich Blogerów Książkowych:)



Ostatnie gliwickie spotkanie blogerów zaowocowało wieloma planami na przyszłość. Powstała grupa Śląskich Blogerów Książkowych, która (mam nadzieję) przerodzi się w coś wspaniałego i trwałego.
Dzisiaj pierwsza z serii odsłona naszych wspólnych postów, dzięki którym chcemy podzielić się z Wami naszym śląskim życiem - przede wszystkim literackim, ale nie tylko. Na początek, jak to bywa przy zawieraniu każdej znajomości, wypada się przedstawić. Zdecydowałyśmy się zrobić to przy wykorzystaniu Kwestionariusza Prousta.


1. Główna cecha mojego charakteru?
ambicja

2. Cechy, których szukam u mężczyzny?
opiekuńczość, wyrozumiałość, anielska cierpliwość

3. Cechy których szukam u kobiety?
szczerość, inteligencja

4. Co cenię najbardziej u przyjaciół? 
lojalność, poczucie humoru

5. Moja główna wada?
nerwowość

6. Moje ulubione zajęcie?
czytanie, pisanie, porządkowanie książek

7. Moje marzenie o szczęściu?
szczęśliwa, liczna rodzina, domek z ogródkiem i wieeeelką biblioteką, w którym każdy odwiedzający czuje się jak u siebie

8. Co wzbudza we mnie obsesyjny lęk?
świadomość własnej bezużyteczności i bycia niewystarczająco dobrą w tym, co robię.

9. Co byłoby dla mnie największym nieszczęściem?
utrata najbliższych, osamotnienie

10. Kim lub czym chciałabym być, gdybym nie był tym, kim jestem?
znanym archeologiem lub bibliotekarką w starożytnej bibliotece, lub detektywem rodem z CSI, lub...

11. Kiedy kłamię
...mam pokerową twarz, ale szybko dopadają mnie wyrzuty sumienia.

12. Słowa, których nadużywam?
"a co jeśli..."

13. Ulubieni bohaterowie literaccy?
Patrick Kenzie i Angela Gennaro, Hercules Poirot.

14. Ulubieni bohaterowie życia codziennego?
Babcia!

15. Czego nie cierpię ponad wszystko?
przemądrzałych ludzi, głupoty, zakłamania, arogancji.

16. Dar natury, który chciałbym posiadać?
Chciałabym mieć możliwość zobaczenia swojego życia z boku, jak film.

17. Jak chciałbym umrzeć?
We śnie - bez bólu, cierpienia, w spokoju, bez dodatkowych cierpień dla bliskich.

18. Obecny stan mojego umysłu?
Zagubienie.

19. Błędy które najczęściej wybaczam?
Wybaczam wszystko, zapominam... niewiele.

poniedziałek, 13 maja 2013

Dziecięce mądrości, czyli rymowanki z morałem – Jacek Pacioch



Tytuł: Dziecięce mądrości, czyli rymowanki z morałem
Autor: Jacek Pacioch
ISBN:
978-83-7722-759-6
Wydawnictwo:
Novae Res


Dziecięce mądrości, czyli rymowanki z morałem, to zbiór dwunastu wierszyków skierowanych do dzieci w wieku od 3 do 7 lat. Ich treść stanowi prezentacja codzienności wraz ze wszystkimi czynnościami, które musimy wykonać. Autor, wplatając w swoje rymowanki morał, stara się w zabawnej formie, przekazać młodemu czytelnikowi pewną naukę. Uczy, że kłamstwo nigdy nie kończy się dobrze, co jest ulubionym przysmakiem wszystkich ludzi, dlaczego mucha nie siada w brudnym pokoju, jak ważna jest mama i inne. Każdy tekst zobrazowany jest barwną ilustracją.
Wielkim walorem książki jest jej oprawa graficzna. Estetyczne wydanie, skrzące się kolorami, budzącymi w dziecku poczucie bezpieczeństwa i swojskości, to ogromna zaleta tej publikacji. Jednakże przy tworzeniu książeczek dla dzieci, dbałość o takie szczegóły stoi już na porządku dziennym, dlatego nie można powiedzieć, by to właśnie wyróżniało tę pozycję wśród wielu jej podobnych. Stanowi jednak jakąś rekompensatę za zawartość, posiadającą wszelkie znamiona wtórności i literackiej kalki. Ciężko mówić tu o jakiejkolwiek literackości – to zbiór rymowanek kierowanych do małego czytelnika, które każdy z nas jest w stanie ułożyć na poczekaniu. Są pewnym bajaniem, które dorosły może praktykować w obecności dzieci – bez zwracania szczególnej uwagi na rytm, wersyfikację, rozmieszczenie akcentów. Mimo pozornej mnogości rymów, są one najczęściej niedokładne lub zgoła niezauważalne. Niestety powoduje to zaburzenie harmonii, tak bardzo oczekiwanej przy tego typu, radosnej twórczości. Brak regularności rozprasza, denerwuje i zamiast uspokajać – rozdrażnia. Nawet dziecko, a może należałoby powiedzieć – szczególnie dziecko – zorientuje się, że zostało w jakiś sposób oszukane. Mam wrażenie, że są to teksty zebrane, które ktoś, kiedyś, w gronie rodzinnym stworzył, co zresztą w pewnym stopniu zdaje się potwierdzać dedykacja. I bardzo dobrze, że wydał – taka pamiątka to rewelacyjna sprawa, o ile pozostaje w kręgu rodzinnym – każdy ma przecież rodowego wierszokletę okolicznościowego, który na poczekaniu jest w stanie coś zrymować. Pod względem literackim jednak, to liche dzieło, żeby nie powiedzieć dosadniej  - grafomaństwo.
Oczywiście, granica wiekowa 3-7 lat nie wymaga wznoszenia się na wyżyny umiejętności, jednak mamy w Polsce tak wielu naprawdę rewelacyjnych twórców, tworzących doskonałe pod każdym względem testy dla tej kategorii wiekowej, że łatwo o udowodnienie, iż nawet w stosunku do najmłodszego dziecka, trzeba być po prostu uczciwym. Oczywiście – jeśli ktoś potrzebuje na już wierszyków, które w sposób humorystyczny opowiedzą o codziennym życiu, ostrzegą, rozbawią, nauczą dobrych manier – czemu nie! Wydaje mi się jednak, że testy na tym samym poziomie, mogłoby z powodzeniem napisać dziecko, do którego ta książeczka jest adresowana. I być może to właśnie jest największa zaleta publikacji – język i mentalność przystosowane do odbiorcy, sprawiające, że zacierają się pewne granice na poziomie autor-czytelnik.
Ostrzegam jednak, że za 24 strony czystego tekstu [wierszem pisanego!] + trochę mniej samo obrazków zapłacicie 33zł. Czy warto, oceńcie sami:)

niedziela, 12 maja 2013

Historyjka całkiem nowa o Niponkach z Niponkowa – Anna Zachorowska


Tytuł: Historyjka całkiem nowa o Niponkach z Niponkowa
Autor: Anna Zachorowska
Wydawnictwo: Novae Res
ISBN: 978-83-7722-750-3
Cena: 34zł
Ilość stron: 128



Gdy w życiu Anny Zachorowskiej pojawił się wnuczek Antoś, postanowiła ona napisać, jak je nazywa, babcine opowieści, z których ten w przyszłości będzie mógł zaczerpnąć radość i mądrość. Jej gest jest tym bardziej znaczący, że chłopczyk dorasta w innym kraju. Książeczka ta, ma więc stanowić skarbnicę ojczystej mowy jego Rodziców i Dziadków, a jednocześnie być wyjątkowym podarkiem, płynącym z potrzeby serca. Na swojskość i rodzinność tej publikacji wpływają również ilustracje, których twórczynią jest córka Czachorowskiej i mama Antosia.

Książeczka ta może być jednak wartościowa nie tylko ze względów sentymentalnych. Zawarte są w niej bowiem nauki uniwersalne, które od narodzin wpajane są dzieciom, jako zbiór prawd, mających pozwolić mądrze przejść przez życie. By uniknąć nachalności, Zachorowska  przekazuje naukę, wplatając ją w krótkie opowieści o rodzinie wróbelków z Niponkowa. Dzięki temu zabiegowi, książeczka okazuje się nie tylko nauką miłości oraz mądrości, lecz również frapującą wędrówką przez świat natury.
Na publikację tę składa się osiem wierszowanych i rymowanych historyjek, z których większość kończy się zadaniem dla czytelnika: czy to uwagami dotyczącymi spraw bezpieczeństwa, przekazanymi w sposób niezwykle przystępny i ciepły, czy to lekcją koleżeństwa, wiary w siebie, zachętą do rozwijania talentów, czy krótkim kursem pakowania. W każdym z tekstów, pogrubioną czcionką wyróżnione zostały jego najważniejsze słowa, stanowiące swoisty morał lub też myśl przewodnią. Ponadto w przypisach wyjaśniono co trudniejsze wyrazy, mogące sprawiać kłopot młodemu czytelnikowi. Ma to wartość podwójną: jednocześnie tłumaczy i uczy nowego słownictwa, pogłębiając bogactwo językowe odbiorcy i zwracając uwagę na walory oraz piękno języka polskiego. Autorka, jako emerytowana polonistka i bibliotekarka, nie zaniechała możliwości przekazania kolejnej lekcji ze swojej profesji, czyniąc ze swej wiedzy wielki atut.
Historyjki przedstawione na łamach tej książeczki są humorystyczne i pokazują, jak można wybrnąć z nawet najtrudniejszych sytuacji życiowych, jeśli tylko patronuje nam optymizm i otwartość na drugiego człowieka. Zachorska uczy, że nie ma położenia bez wyjścia, nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydaje się nam inaczej.

Polecam tę promieniującą rodzinnym ciepłem i miłością książeczkę każdemu, komu bliskie są poruszane w niej kwestie oraz tym, którzy pragną zaszczepić w dziecku ową życiową mądrość już od pierwszych lat jego życia.

Pastelkowe bajeczki - Ewa Gałat


Tytuł: Pastelkowe bajeczki
Autor: Ewa Gałat
ISBN: 978-83-7722-493-9
Wydawnictwo: Novae Res
Ilość stron: 48



Pastelowe bajeczki, to urocza książeczka dedykowana najmłodszym czytelnikom. Na jej kartach poznamy opowiedziane przez Pastelka – mieszkańca bajkowego świata – znane i lubiane bajki w nieco odmienionym wydaniu.
Narrator poddał je retuszowi – tu coś dodał, tam coś odjął i w rezultacie zaprezentowałam nam nowe spojrzenie na tradycyjne opowieści przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Jak sam mówi – jest łobuziakiem – stąd pomysł opowiadania po swojemu, z najwymyślniejszymi alternatywnymi wydarzeniami i bohaterami.

Pastelek proponuje nam spotkania między innymi z Rybakiem i Dżinem, Kotem czarodziejem, elfami, księciem zamienionym w żabę, Bestią i Róża oraz całą gamą innych postaci.

Reinterpretacja znanych historii na potrzeby tej książeczki wydaje się pomysłem niebanalnym, ale tym, co najsilniej stanowi o jej niewątpliwym uroku i niepowtarzalności są ilustracje.
Zaprezentowane zostały na nich postaci znane nam z bajek w towarzystwie… Pastelka!
Publikacja jest barwna, utrzymana w jasnych, odpowiadających tytułowi pastelowych kolorach. Taka estetyka buduje w dziecku poczucie bezpieczeństwa, uspokaja i z całą pewnością zachęca do sięgania po ten pełen ciepła zbiór opowiadań. Obcowanie z nią to zarówno przyjemność dla oka, jak i odpoczynek po ciężkim dniu.
I choć nie jest to książka w żaden sposób nowatorska czy innowacyjna – dla dziecka z pewnością będzie stanowiła miłe urozmaicenie.
Zachęcam do lektury:)

Fabio Volo – Pierwsze światła poranka


Tytuł: Pierwsze światła poranka
Autor: Fabio Volo
Wydawnictwo: MUZA SA
ISBN: 978-83-7758-314-2
Cena: 24,99
Ilość stron: 208


Gdy nasze życie przestaje nas satysfakcjonować zazwyczaj mamy do wyboru dwie drogi: podjąć decyzję o radykalnych zmianach i wprowadzić je w czyn lub też przyzwyczaić się do trwania w poczuciu nieszczęścia i ułudy normalności.
Podobnie rzecz ma się, gdy dostrzegamy, że związek, w którym trwamy od wielu lat daleki jest od ideału, a z partnerem już dawno przestało łączyć nas coś więcej niż relacja serdecznej braterskiej zażyłości.
Wielu ludzi decyduje się na rozwiązanie najwygodniejsze: brak zmian i udawanie, że wszystko jest w porządku, podczas gdy w głębi serca cierpią i czują, jak życie przecieka im między palcami, niosąc jedynie frustrację, żal, rozgoryczenie i tęsknotę za lepszym, które nigdy nie nadejdzie.
Gdy w związek Eleny wdarła się rutyna, dwudziestodziewięcioletnia kobieta – menadżer agencji reklamowej w Mediolanie – zauważyła, że od początku skazany był on na porażkę. Mimo wielu sukcesów odnoszonych na polu zawodowym, wciąż czuła się niedoceniana. Mąż wolał snuć monologi o własnych problemach w pracy, podczas gdy jej sprawy bagatelizował i umniejszał. Koledzy z biura doszukiwali się w jej awansie podtekstu seksualnego, nie dowierzając w jej talent i ciężką pracę. Rozczarowania spotykały ją na każdym kroku. Do czasu, gdy na jednej z biznesowych konferencji, poznała mężczyznę, który nie mógł spuścić z niej wzroku… Od tej pory, w jej dotychczas poukładane życie, wdarła się spontaniczność i nieprzewidywalność. Pasja, pożądanie i namiętność wybuchły z niekontrolowaną siłą, wyzwalając wszystkie tłumione dotąd pragnienia, nadając jej życiu smaku i pikanterii. Elena zaczyna żyć pełnią życia, zamienia się w kobietę wyzwoloną, pewną siebie i swoich dążeń. Daleko jej do znanej z przewidywalności i poukładania kobiety, którą była do tej pory. Dzięki swej metamorfozie zaskakuje wszystkich, a najbardziej samą siebie – poznaje swoją głęboko tłumioną wersję, robiącą kolosalne wrażenie na całym otoczeniu.
Czy płomienny romans, jest jednak w stanie na stałe odmienić życie bohaterki?

Fabio Volo we Włoszech robi prawdziwą furorę. Jego kolejne książki roznoszą się jak świeże bułeczki, z miejsca stając się bestsellerami. Na mnie niestety tym razem wrażenia nie zrobił.
Mimo że próbował powieść w jakiś sposób uczynić ciekawszą, poprzez przeplatanie narracji prowadzonej z perspektywy teraźniejszości z listami pełniącymi funkcje wejrzenia retrospektywnego, nie przyniosło to oczekiwanego efektu. Opowieść o przeszłości, snuta jest przez  kobietę w sposób obdarty z emocji, wręcz chłodny, a jednocześnie z niezwykłą dbałością o detale. Drobiazgowo opisywane kolejne czynności wykonywane przez kochanka, czynią narrację mechaniczną i wymuszoną. Momentami miałam wrażenie, że czytam instrukcję obsługi, a nie opowieść o gorącym romansie. Opisy scen łóżkowych również dalekie są od chociażby przykuwających uwagę: nawet scena trójkąta nie wywołała we mnie żadnych emocji, a jedynie sprowokowała uczucie senności. Pisanie o pełnej pasji przygodzie dwójki kochanków językiem nudnym i statycznym, to horrendalne nieporozumienie, które właściwie powieść tę dyskwalifikuje.
Mimo kilku momentów, mogących wzruszyć czy poruszyć, na tle całości wypadają one niezwykle blado i – niestety – nie ratują powieści Volo. Szkoda, bo po książce Jeszcze jeden dzień liczyłam na coś utrzymanego w podobnej poetyce – lekkiego, co nie znaczy – nużącego.

sobota, 11 maja 2013

Zauroczenie – Robert Ross


Tytuł: Zauroczenie
Autor: Robert Ross
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
ISBN: 978-83-7805-234-0
Ilość stron: 88




Książka Roberta Rossa zachwyciła mnie swoją okładką i – niestety – na tym jej zalety się kończą. Miałam szczerą nadzieję na lekką, aczkolwiek absorbującą historię miłosną, a tymczasem dostałam ckliwą opowieść, w której wszystko dzieje się za szybko. Ta książka, to przeżuwanie i wypluwanie raz przeżutych kawałków, tak dobrze znanych z literatury – czy to wysokiej próby, czy to brukowej. Przy tematyce miłosnej łatwo popaść w banał i już na wstępie zniszczyć potencjalnie ciekawy wątek, zamieniając go w festiwal pustych, a przy tym przewidywalnych gestów, w którym naiwność goni naiwność, czyniąc tekst schematycznym do bólu. Mikroświat bohatera jest uformowany bardzo przewidywalnie.
A zapowiadało się niezwykle interesująco! Oto mężczyzna przypadkowo poznaje w księgarni kobietę, która sięga po tę samą co i on pozycję. Ich spojrzenia się spotykają, wymieniają kilka kuriozalnych zdań, po czym każdy idzie w swoją stronę, nie zdając sobie sprawy, że ich życie właśnie uległo całkowitej przemianie – nabrało sensu, ubranego w zauroczenie i młodzieńczą fascynację, a być może – w dalszej drodze także i miłość. Piotrek, to pełen pragnień młodzieniec, który spotkaną dziewczynę idealizuje i w której uosabia swoje najskrytsze pragnienia. Jawi mu się ona jako idealna, jako spełnienie jego marzeń i snów, budowanych na wiedzy o bohaterach literackich i ich emocjonalnych wędrówkach. O swoich uczuciach non stop rozmyśla, coraz bardziej je wzmagając i nadając im większego niż powinno znaczenia. Od euforii popada w rozpacz na myśl o niemożności ponownego spotkania. Los jednak szykuje dla niego niespodziankę, która sprawi, że bohater będzie miał szansę skonfrontować swoje wyobrażenia z rzeczywistością, którą dopiero teraz dane mu będzie poznać w pełni.
Mimo pozornie ciekawej fabuły, wszystko w tej książeczce dzieje się błyskawicznie. Tłumaczyć mogłaby to młodzieńcza brawura, jednak nawet ona nie rozwiązuje kwestii zbyt szybkiego przechodzenia od braku jakichkolwiek uczuć do euforycznego wręcz zakochania, rozbłyskającego w przeciągu kilku sekund, bez jakiejkolwiek fazy przejściowej, z pominięciem subtelnych wzruszeń pierwszego zauroczenia, z ukierunkowaniem na seksualność i miłość fizyczną, daleką od tej idealnej, jaką w oczach Piotrka pierwotnie uosabiała Wiktoria. Minipowieść Rossa to narracja o pierwszym uczuciu, pełnym rozczarowań i niespełnień, w której brak jednak emocjonalnego koktajlu, jaki zazwyczaj gwarantują historie miłosne.
Ocieka trywialnością, nudą i bezbrzeżną szablonowością.

Ross podarował czytelnikowi tekst pretendujący do miana naiwnej ramotki, który w żaden sposób nie zaspokaja, nawet tych najmniejszych oczekiwań odbiorcy, związanych z typem lektury, po którą sięgnął. Całość jest pretensjonalna, dobijająco słaba i niesłychanie nużąca. Jedyną jej zaletą oprócz okładki, jest stosunkowo mała objętość, dająca nadzieję na szybkie opuszczenie tego koszmaru klasy B. Kompletne nieporozumienie. A szkoda, bo miłość, której źródła upatruje się w spotkaniu w księgarni, mogłaby stanowić wspaniałą podstawę do opowiedzenia wzruszającej i absorbującej nas, moli książkowych, historii.


piątek, 10 maja 2013

Wyrok – Mariusz Zielke


Tytuł: Wyrok
Autor: Mariusz Zielke
Wydawnictwo: Czarna Owca
ISBN: 978-83-7554-482-4
Ilość stron: 528



Mariusz Zielke, to w moim przeświadczeniu, wielki triumfator polskiej literatury. Mimo że początkowo nikt nie chciał wydać jego książki, to gdy w blogsferze zawrzało od jego nazwiska i niezwykle pochlebnych opinii na temat powieści Wyrok, znalazł się wydawca, który nie bał się wypuścić na rynek publikacji, obnażającej sekrety polskiej finansjery, mechanizmy działania mediów i ich konszachtów z politykami, a także współzależności między tymi trzema sferami, pozornie działającymi osobno, a tak naprawdę wzajemnie się napędzającymi.
Zielke, to laureat wielu wyróżnień i prestiżowych nagród. Dziennikarz, mimo pozornej chwili uznania, nagle stracił pracę w dużej gazecie. Tym samym jego los, przypomniał los bohatera trylogii Millenium Stenga Larssona, który znalazł się w niemalże identycznej sytuacji. Zielke, wciąż mając wiele do stracenia, ale będąc również świadomym swojej dziennikarskiej powinności, ujawnił na swojej niezależnej stronie internetowej największe afery polskiej gospodarki, dotąd skutecznie wyciszane i usuwane na dalszy plan. Swoimi publikacjami naraził się kilku potężnym biznesmenom, którzy dziś żądają od niego milionowych odszkodowań. Mimo to, a może – z powodu tego – Zielke postanowił wydać książkę, która będzie kontynuatorką jego dzieła i najprawdopodobniej dotrze do szerszego grona odbiorców, kompromitując polską rzeczywistość, tak skutecznie zakrywaną przed przeciętnym mieszkańcem naszego kraju.

Przedmiotem opowieści jest historia dziennikarza, który poprzez dokonanie przez siebie niewygodne odkrycia, naraził się przestępcy-finansiście, który to zmusi go do stoczenia pojedynku z zawodowym zabójcą oraz seryjnym mordercą. Nie sposób pokrótce streścić fabuły tego emocjonującego kryminału, gdyż właściwie z każdą przewróconą kartką, pojawiają się nowe wątki, nowe elementy układanki, która stanie się czytelna dopiero po pięciuset stronach misternej przygody, w walce o życie i prawdę.
Zielke skonstruował błyskotliwą powieść, w której wątek sensacyjny staje się jedynie nośnikiem do treści znajdujących się w zupełnie innym porządku rozważań. To historia inspirowana rzeczywistością, w której dochodzi do zaskakujących zwrotów akcji, obnażających siatkę powiązanych ze sobą elementów, o których nie mielibyśmy prawa mieć pojęcia, gdyby nie doskonały zmysł obserwacyjny i odwaga autora, oddającego w ręce czytelnika książkę zdolną uruchomić prawdziwą lawinę wydarzeń.
Powieść ta szokuje swoją prawdziwością oraz szeregiem odwołań do rzeczywistości. Obnażenie mechanizmów rządzących polską giełdą oraz polityką zaskakuje, a fakt błyskawicznego rozejścia się pierwszego nakładu zaświadcza o poziomie prezentowanej książki. Poprzednie wydanie książki, przypominające drugi obieg, unikanie cenzury i ucieczkę przed władzą, która mogłaby zaingerować w jej wydanie, wskazuje jak prawdziwe są opisywane w niej historie i jak niewygodne mogą się one okazać dla władz. Emocjonujące fakty prezentowane na jej łamach spowodowały skandal na polskim rynku finansowym, ujawniając to, co tak skutecznie dotąd zasłaniano milczeniem. Zielke daleki jest od stosowania języka ezopowego, nie ucieka się do cenzury i nie boi się konsekwencji, chce być ambasadorem prawdy. Chcecie ją poznać?
Koniecznie przeczytajcie!