Wiosna to już trzeci tom cyklu Karla Ovego Knausgårda Cztery pory roku, który ten stworzył z myślą
o swojej nowo narodzonej córeczce. Dziewczynka w chwili tworzenia tomu ma
już trzy miesiące i coraz więcej rozumie, budząc jednocześnie w ojcu pokłady
nieskrępowanego uczucia.
Tom ten od samego początku
wyróżnia się na tle innych. Nie jest już opowiadaniem świata w kawałkach –
autor nie proponuje skrótowych opisów konkretnych elementów rzeczywistości, z którymi
zetknie się jego pociecha gdy przyjdzie na świat oraz gdy zacznie dorastać.
Jego opowieść jest spójną narracją, przybliżającej dziecku specyfikę życia
rodzinnego Knausgårdów, obarczonego niełatwymi doświadczeniami, takimi jak kliniczna
depresja matki przybierająca bardzo ciężki przebieg czy trudności w opiece
na potomstwem wynikające z codziennych doświadczeń. Całość opisuje jeden
dzień z ich życia, od wschodu aż do zachodu słońca.
O ile w poprzednich tomach
wyczuwało się czułość ojca, o tyle tutaj przyćmiona została ona kilkoma
fragmentami o charakterze skatologicznym, bardzo naturalistycznymi opisami,
które nawet dla ludzi o sporej tolerancji na podobną tematykę, mogą wydać się
niesmaczne i nie na miejscu. Tym bardziej, że kiedyś tę opowieść przez wielu
uważaną za hymn miłości, przeczytać ma jej adresatka, która raczej nie chciałaby
mieć dostępu do niektórych fragmentów.
Obok opisów miłości i bliskości rodzinnej,
znajdują się bowiem ustępy (sic!) dotyczące formowania się kału czy też
wypluwania flegmy i przyglądaniu się temu, jak spływa w zlewie – bardzo dokładne
i obfitujące w detale, ewokujące obrzydzenie i całkowicie przekreślające niedawne
finezyjne opisy opieki ojca nad dziećmi. Przypomina to nieco dosadność znaną
czytelnikom Knausgårda z cyklu Moja
walka, w którym autor także nie przebierał w słowach i nie silił
się na subtelność. Tutaj jednak, przyzwyczajeni do owej delikatności, jesteśmy
jako czytelnicy zaskoczeni nagłą zmianą kierunku, jaki językowo obiera autor,
wtrącając tu i ówdzie soczyste i siarczyste opisy.
Całość broni się jednak, będąc
jednocześnie – w mojej opinii -
najsłabszą jak dotąd częścią cyklu. Na jej dobrą ocenę mogą wpływać (i
robią to!) rozważania na temat istoty ludzkiej osobowości; przebaczenia; liczby kontaktów,
które możemy zawierać z innymi ludźmi; korzyści płynących z posiadania
rodzeństwa; problemów rozprzestrzeniających się na każdy element życia;
wreszcie trudności wynikających z życia z osobą cierpiącą na
chroniczną depresję.
Tym razem lekturze towarzyszą
obrazy Anny Bjerger, szwedzkiej malarki i ilustratorki, specjalizującej się w malarstwie
olejnym.
Inna, bardziej dosadna, może
bardziej „knausgårdowska” niż poprzednie tomu. Ciekawa jestem w jakim
kierunku pójdzie autor w ostatnim tomie, który – mam nadzieję – już niedługo.
Czytaj także o poprzednich tomach:
Zima
_________________________
Pamiętajcie, że powyższy post jest postem konkursowym, w nim można szukać słowa z hasła w konkursie z Był sobie pies.
_________________________
Pamiętajcie, że powyższy post jest postem konkursowym, w nim można szukać słowa z hasła w konkursie z Był sobie pies.
Cztery pory roku, egzemplarz recenzencki, Karl Ove Knausgård, książka do recenzji, MOja walka, opinia o książce, wiosna, Wydawnictwo Literackie
0 komentarze:
Prześlij komentarz