czwartek, 9 marca 2017

Wiosna - Karl Ove Knausgård


Wiosna to już trzeci tom cyklu Karla Ovego Knausgårda Cztery pory roku, który ten stworzył z myślą o swojej nowo narodzonej córeczce. Dziewczynka w chwili tworzenia tomu ma już trzy miesiące i coraz więcej rozumie, budząc jednocześnie w ojcu pokłady nieskrępowanego uczucia.

Tom ten od samego początku wyróżnia się na tle innych. Nie jest już opowiadaniem świata w kawałkach – autor nie proponuje skrótowych opisów konkretnych elementów rzeczywistości, z którymi zetknie się jego pociecha gdy przyjdzie na świat oraz gdy zacznie dorastać. Jego opowieść jest spójną narracją, przybliżającej dziecku specyfikę życia rodzinnego Knausgårdów, obarczonego niełatwymi doświadczeniami, takimi jak kliniczna depresja matki przybierająca bardzo ciężki przebieg czy trudności w opiece na potomstwem wynikające z codziennych doświadczeń. Całość opisuje jeden dzień z ich życia, od wschodu aż do zachodu słońca.

O ile w poprzednich tomach wyczuwało się czułość ojca, o tyle tutaj przyćmiona została ona kilkoma fragmentami o charakterze skatologicznym, bardzo naturalistycznymi opisami, które nawet dla ludzi o sporej tolerancji na podobną tematykę, mogą wydać się niesmaczne i nie na miejscu. Tym bardziej, że kiedyś tę opowieść przez wielu uważaną za hymn miłości, przeczytać ma jej adresatka, która raczej nie chciałaby mieć dostępu do niektórych fragmentów.

Obok opisów miłości i bliskości rodzinnej, znajdują się bowiem ustępy (sic!) dotyczące formowania się kału czy też wypluwania flegmy i przyglądaniu się temu, jak spływa w zlewie – bardzo dokładne i obfitujące w detale, ewokujące obrzydzenie i całkowicie przekreślające niedawne finezyjne opisy opieki ojca nad dziećmi. Przypomina to nieco dosadność znaną czytelnikom Knausgårda z cyklu Moja walka, w którym autor także nie przebierał w słowach i nie silił się na subtelność. Tutaj jednak, przyzwyczajeni do owej delikatności, jesteśmy jako czytelnicy zaskoczeni nagłą zmianą kierunku, jaki językowo obiera autor, wtrącając tu i ówdzie soczyste i siarczyste opisy.

Całość broni się jednak, będąc jednocześnie – w mojej opinii -  najsłabszą jak dotąd częścią cyklu. Na jej dobrą ocenę mogą wpływać (i robią to!) rozważania na temat istoty ludzkiej osobowości; przebaczenia; liczby kontaktów, które możemy zawierać z  innymi ludźmi; korzyści płynących z posiadania rodzeństwa; problemów rozprzestrzeniających się na każdy element życia; wreszcie trudności wynikających z życia z osobą cierpiącą na chroniczną depresję.

Tym razem lekturze towarzyszą obrazy Anny Bjerger, szwedzkiej malarki i ilustratorki, specjalizującej się w malarstwie olejnym.


Inna, bardziej dosadna, może bardziej „knausgårdowska” niż poprzednie tomu. Ciekawa jestem w jakim kierunku pójdzie autor w  ostatnim tomie, który – mam nadzieję – już niedługo. 


Czytaj także o poprzednich tomach:
Zima

_________________________

 Pamiętajcie, że powyższy post jest postem konkursowym, w nim można szukać słowa z hasła w konkursie z Był sobie pies.

0 komentarze:

Prześlij komentarz