Po lekturze tej książki długo milczałam. W głowie kłębiły mi
się setki myśli, a nie chciałam, by którakolwiek z nich uleciała.
Ciężko, naprawdę ciężko pisać mi o tej powieści, bo
poruszyła we mnie tak wiele skrywanych emocji, że niewykonalne wydaje mi się
zebranie tych wszystkich umykających spostrzeżeń w jedną spójną wypowiedź,
która byłaby wyrazicielką tego, co się we mnie kotłuje.
Jojo Moyes stworzyła świat zdominowany przez trudności życia
codziennego, niebezpiecznie podobny do realiów wielu z nas, stąd pewnie jego
niebywała moc oddziaływania.
Bohaterowie: Lou i Will, to postaci jakie często
mijamy na ulicy: wyrzucone poza margines – każdy z innego powodu.
Ona, to dziewczyna niezamożna, dobijająca trzydziestki i
wciąż niepewna swej przyszłości. Właśnie straciła pracę w kawiarni, a bez
wykształcenia i innego doświadczenia nie potrafi znaleźć dla siebie niczego
odpowiedniego. Jej chłopak Patrick stanął na granicy obsesji, spowodowanej
przygotowaniami do maratonu, a ona sama staje w obliczu obowiązku bycia jedną z
głównych żywicielek rodziny. Szczęśliwie, matka Willa, pani Traynor poszukuje
właśnie opiekunki dla swojego syna.
Kiedyś ambitny biznesmen, w wolnych chwilach czerpiący z
życia pełnymi garściami, nieulękniony i spragniony ekstremalnych przygód, dziś
na skutek wypadku zostaje przykuty do wózka inwalidzkiego z czterokończynowym
niedomaganiem, bez szans na wyleczenie. Jego życie zmienia się diametralnie –
nie tylko ze względu na brak możliwości bycia tak samo aktywnym, jak
dotychczas, lecz przede wszystkim przez wzgląd na pełne litości spojrzenia
dawnych znajomych.
Will traci sens życia i podejmuje decyzje o eutanazji. Na
skutek próśb rodziców godzi się na ostatnie pół roku życia, w którym
towarzyszyć ma mu Lou. To ona jest ostatnią nadzieją Traynorów na odwiedzenie
ich syna od samobójczych myśli. Okazuje się jednak, że ich relacja wykroczy
daleko poza przewidywany związek opiekunka-chory, co dla każdego stanie się
milowym krokiem naprzód.
Nie jest to bynajmniej kolejna romantyczna opowieść o dwójce
ludzi wyrzuconych poza nawias życia, cudownie siebie odnajdujących, żyjących
długo i szczęśliwie. Choć jest wzbogacona o sztafaż romantyczno-miłosnych elementów,
są one niejako marginalnym dodatkiem do tego, co dzieje się w głębi tej
powieści. Tak naprawdę bowiem to lekcja radości życia, gotowości na wielkie
poświęcenie i ogromna lekcja pokory oraz szacunku dla wyborów drugiego człowieka,
bez względu na to, jak bardzo byłyby one dla nas bolesne i niezrozumiałe.
Dawno nie spłakałam się tak na żadnej książce. I pomyśleć,
że miała to być leniwa niedziela! Do tej pory słowa te kojarzyły mi się z
ciepłą, lekką lekturą, a tej lekką nazwać nie można. Dostarcza zbyt wielu
wzruszeń, całego wachlarza emocji, sprawia, że łzy lecą ciurkiem i nie sposób
ich powstrzymać, nie ma możliwości zapanowania nad naturalnymi reakcjami. I
wcale nie dlatego, że to jakaś ckliwa i cukierkowata historia niepełnosprawnego
i jego opiekunki. Daleko książce Moyes do takiej trywialności i błahości. To
coś znaczenie więcej. To opowieść o tym, gdzie leży granica naszej wolności, o
tym czy tak naprawdę możemy decydować za innych i jak sprawić, by życie było
lepsze.
Nieprawdopodobny ładunek emocjonalny, nieopisana lektura.
Nie czuję się odprężona, lecz przytłoczona, poturbowana, pokaleczona, ale choć w
obliczu takich słów brzmi to nieprawdopodobnie – takich lektur trzeba. To
swoiste katharsis, oczyszczająca moc cierpienia. Książka która porusza, bo
dotyka boleśnie, nie sili się na przewidywalny i kiepski happy end. Jest intensywna, przenikliwa, przejmująca,
przyszywająca. Epitety mogłabym mnożyć, ale nie o to chodzi – rzadko zdarza mi
się tak silna syntonia z bohaterami, tak pełne współodczuwanie i pełna
identyfikacja mimo braku empirycznej znajomości opisywanych doświadczeń.
Autorka chwyciła mnie jak rybę na haczyk, a ja dałam się
ciągnąć, mimo że wiedziałam jak to wszystko się skończy i dokąd prowadzi taka
łapczywość.
Wydawca chce, by książkę tę polecać przyjaciółkom. Miejcie
się więc na baczności, bo następne kilka dni to nie będzie nic innego, jak
bombardowanie tą opowieścią. I robiłabym to nawet, gdyby nie wspomniano o tym
na okładce. To po prostu historia, którą należy się dzielić, którą trzeba
polecać i należy promować!
Rewelacyjna opowieść, warta każdej poświęconej jej minuty,
każdej wylanej łzy i wykorzystanej chusteczki. Choć będą takie chwile, gdy
bohaterowie wydadzą się wam niepojęcie irytujący, a sama opowieść wkurzająca do
granic przyzwoitości – nie oderwiecie się od niej ani na moment. Nie będzie
sekundy na złapanie oddechu, pomimo bólu, którego w pewnym momencie nie
będziecie potrafili znieść. Ta historia dostarczy wam ogromu niezapomnianych
wzruszeń i diametralne zmieni sposób patrzenia na świat. Zaczniecie cieszyć się
tym co macie i zastanawiać czy aby na pewno wykorzystujecie drzemiący w was
potencjał.
Fantastyczna.
5, emocje, eutanazja, literatura powszechna, niepełnosprawność, pomoc, praca, samobójstwo, spełnienie, śmierć, uczucia, Wydawnictwo Świat Książki, wzruszenie, życie
Kolejna pisarka, której powieści odkładam na przyszłość. Tak bardzo brak mi czasu.
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem, choć gwarantuję, że nad tą warto się pochylić:)
UsuńNie sięgnęłabym po tą książkę na pewno. Trafiła w moje ręce przypadkiem - miałam możliwość zakupu za 1zł książkę wybrana przez siebie. Niestety nie było tej, która chciałam, przemiła Pani z obsługi zaproponowała mi właśnie książkę Jojo Moyes mówiąc, że na pewno mi się spodoba. Nie myliła się. Książka ta na prawdę rzuciła dla mnie inne światło na otaczający mnie świat. Na ludzi. Na ich uczucia, a także na ich lęki. Przeczytałam ją w dwa wieczory ze ściśniętym sercem. Szczególnie kiedy się kończyła. Dzięki tej książce poznałam co to jest siła miłości i oddania. Jak bardzo można przyzwyczaić się ddo drugiego człowieka, w tak krótkim czasie. Jak mocno można pokochać kogoś, o kim tak naprawdę dużo się nie wiedziało.
UsuńCieszę się, że ta książka trafiła w moje ręce, bo zupełnie inaczej teraz patrze na człowieka z którym byłam... Nauczyła mnie kochać.
Chwilowo nie mam ochoty na tak bardzo poruszające historie. Może kiedyś...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kiedyś się przekonasz:)
UsuńJestem jej ciekawa ze względu na twoją zachęcająco recenzja. Warto spróbować, bo czuje, że gdybym jej nie przeczytała to wiele bym straciła.
OdpowiedzUsuńTak mi się właśnie wydaje;)
UsuńO matko, aż tak poruszająca? Bardzo lubię książki Jojo Moyes, ale na żadnej jeszcze nie płakałam, chociaż nie przeczę, jedna kiedyś porządnie mnie za gardło ścisnęła.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to ostatecznie kwestia książki, a nie mojego nastroju na poruszenia;PP Ale nie - naprawdę jest niezwykle wzruszająca.
UsuńCzyli wychodzi na to, że Świat Książki wypuścił świetną serię:) Oby udało mi się kiedyś przekonać o tym osobiście.
OdpowiedzUsuńSerdecznie polecam i zachęcam!
UsuńCiekawią mnie takie historie. Zawsze jestem ciekawa jak będą zachowywać się bohaterowie w obliczu tragedii, która im się przydarzyła. Dzięki za polecenie i napisanie o tej książce. Na pewno będę miała ją na uwadze. :)
OdpowiedzUsuńKto by pomyślał, że ta niepozorna książka sprawiająca wrażenie lekkiej i przyjemnej, może skrywać tyle wzruszeń oraz pobudzać do refleksji. Nie pozostaje mi nic innego, jak rozejrzenie się za "Zanim się pojawiłeś", bo nie mogę przegapić okazji poznania tak interesującej historii.
OdpowiedzUsuńRównież się tego nie spodziewałam! Liczyłam na lekkie czytadło, a czekała mnie ogromna niespodzianka:)
UsuńJuż niedługo zabieram się do niej :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać Twojej opinii!
UsuńO kurczę... jakoś mnie ta ksiązka nie przekonywała a teraz widzę, że to giga błąd. I muszę nadrobić... :))
OdpowiedzUsuńJa tez początkowo miałam obiekcje, ale na szczęście dałam się przekonać:) Żałowałabym, gdybym ją ominęła!
UsuńCzytałam już jedną książkę tej autorki, dlatego też chętnie sięgnę i po tę ;)
OdpowiedzUsuńA dla mnie to było pierwsze spotkanie i z prawdziwą przyjemnością sięgnę po inne książki autorki:)
UsuńOj, dawno nie wypłakiwałam oczu na książce... Narobiłaś mi smaka na "Zanim się pojawiłeś"... :).
OdpowiedzUsuńJa właśnie też! Wzruszam się łatwo i często, ale płaczę bardzo rzadko. Oby to byla zasługa książki, a nie mojego nastroju:P Tak czy siak, sądzę, że książki trafiają do nas akurat wtedy, gdy są potrzebne:)
UsuńBrakuje mi takiej książki dzięki której ucieszę się z tego co mam :) Poszukam :)
OdpowiedzUsuń