Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzje książek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzje książek. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 20 maja 2019

Historia filozofii po góralsku - Józef Tischner



Na pocątku wsędy byli górole, a dopiero potem porobiyli się Turcy i Zydzi. Górole byli tyz piyrsymi „filozofami”. „Filozof” to jest pedziane po grecku. Znacy telo co: „mędrol”. A to jest pedziane po grecku dlo niepoznaki. Niby, po co mo fto wiedzieć, jak było na pocątku? Ale Grecy to nie byli Grecy, ino górole, co udawali greka. Bo na pocątku nie było Greków, ino wsędy byli górole.[1]

Historia filozofii po góralsku jest już klasykiem. Klasykiem, o którym każdy słyszał, ale nie każdy jeszcze miał okazję czytać (ja). Nowe wydania spod szyldu Wydawnictwa Znak są zaś tak zachęcające graficznie, że nie sposób im się dłużej opierać.

Był Alfabet duszy i ciała, był Krótki przewodnik po życiu, jest i czas na Historię... . 

Wyżej wymienione teksty znacząco różnią się od tego, który chcę polecić Wam dziś. Tamte pisane były tonem poważnym, miejscami wręcz podniosłym, tutaj zaś na pierwszy plan wysuwa się humor. Nie dziwi więc, że właśnie ta książka stała się prawdziwym bestsellerem, inspiracją do tworzenia spektakli teatralnych (chociażby ten wystawiany w Teatrze Rozrywki) i ... myślenia. 

Nienaśladowczy, nowatorski sposób mówienia o tym, co w życiu ważne. Tischner filozofię ubrał w gawędy, a role znanych greckich myślicieli podjęli mieszkańcy Podhala, którzy gwarą zapoznają czytelnika nie tylko z historią filozofii i etapami jej kształtowania się oraz głównymi nurtami, ale też z językiem mieszkańców Tatr. Mimo że spisana wcale nie oficjalną polszczyzną, to jednak zrozumiała dla wszystkich książka, stała się świadectwem erudycji ks. Tischnera i jego zdolności do takiego władania słowem, by przyciągnąć uwagę czytelnika. Przyciągnąć i zatrzymać ją na dłużej, prowokując do myślenia, ale i uśmiechu. Bo któż nie zaśmieje się, gdy pozna prawdziwe dane osobowe Talesa z Miletu? Wszak ten myśliciel to nie kto inny, jak Stasek z Nędzy. A Arystoteles? Li przykrywka dla Tadka Pudzisza, podobnie jak Platon to ksywka Władka Trebuni-Tutka. Wiedzieliście o tym, że myśliciele greccy, to tak naprawdę filozofowie górscy? Ktoś ewidentnie się pomylił w przekazach :)

Polecam ogromnie - najpierw lekturę i namysł nad nią, później zaś spektakl. Wówczas Wasze zetknięcie się z tematem stanie się kompletne.


[1] Historia filozofii po góralsku, ks. Józef Tischner, Kraków 2018, s. 5.


środa, 20 marca 2019

Dom na górze - Ali Standish



Yasmeen to dziewczynka, która uwielbia odkrywać nowe rzeczy i niczego się nie boi. Niestety, mieszkańcy jej wioski nie są tak pozytywnie nastawieni do świata. Gdy więc dziewczynka znajduje w dżungli małego niedźwiadka, wie, że nie nikt nie może się o nim dowiedzieć. Dopóki miś był mały, sprawa nie była kłopotliwa, jednak wraz z dorastaniem zwierzęcia, problem zaczął narastać. Yasmeen wiedziała, że ludzie przestraszą się jej przyjaciela i każą go zabić. Ich niechęć do wszystkiego co obce była bowiem jawna - zaczynają właśnie budowę mostu, który ma ich chronić od wszystkiego, czego nie znajdą. Dziewczynka wraz z Gwiazdkiem musi podjąć radykalną decyzję o opuszczeniu swoich bliskich, po to, by ratować zwierzę. 

Gdy się na to decyduje, nie wie, jaki los ją czeka i czy gdziekolwiek uda im się znaleźć schronienie.

Dom na górze to opowieść o sile odwagi, przywiązania i miłości. Pokazuje jak ograniczone mogą być horyzonty dorosłych, a jak wspaniale otwarte są dzieci - nie lękają się tego co obce, nieznane; nie skreślają kogoś / czegoś, bo jest inny niż to, co oswojone. To historia o spełnianiu marzeń, nawet jeśli mamy obawy, że nie wszystko może pójść po naszej myśli. 

Książka ta sugestywnie pokazuje, że dobro powraca, a co najciekawsze, może być ona odczytywana na wielu poziomach, w zależności od wieku czytelnika. Przy tym wszystkim podnosi ona ważkie we współczesnym temacie, takie jak ingerencja ludzi w środowisko naturalne, zabijanie zwierząt, szerzenie nienawiści dla tego, co obce, bez prób nazwania swego lęku i przezwyciężenia go, budowanie murów wszelkiego rodzaju.

O tym co ważne, o tym co w nas kuleje - smutna diagnoza dorosłych, dająca jednak nadzieję na zmiany - wszak nasz umysł jest plastyczny:) Piękna historia, którą warto poznać.

wtorek, 19 marca 2019

Książkożercy [seria]







Dziś chciałabym Wam zaprezentować kolejną serię dla dzieciaków rozpoczynających samodzielną przygodę z czytaniem. Wydawnictwo Wilga postawiło na chwytliwą nazwę Książkożercy, mającą nawiązywać do pożerania książek przez młodego odbiorcę. Chwytliwe i zapadające w pamięć, a przy tym jasno pozwalające określić z czym mamy do czynienia.

Zadaniem serii jest rozpalenie w najmłodszych miłości do czytania, dziś tak szczególnie cennej. By to osiągnąć,  nie zniechęcając jednocześnie odbiorcy dużą ilością tekstu, autorzy zdecydowali się na znaną już koncepcję trzech poziomów trudności, mierzonych literami A, B i C, z których A to najłatwiejszy stopień dla Książkogryzaków, B to poziom dla Książkołasuchów, zaś C to najwyższy stopień wtajemniczenia dla Książkożerców.


W moje ręce trafiły książeczki Super Marian nad jeziorem (poziom A), Akcja Jogi (poziom B) oraz Bomberka (poziom C).

Pierwsza z nich opowiada o przygodach chłopca zafascynowanego bohaterem swojej gry na konsolę - Super Marianem. Uwrażliwia na to, by choć na chwilę oderwać swój wzrok od ekranów telefonów, telewizorów i komputerów.  

Druga, to historia detektywistyczna dla najmłodszych. Oto Ida i Kuba znajdują na tarasie rudego kotka, a że są oni miłośnikami rozwiązywania zagadek, postanawiają dociec, kto jest właścicielem zwierzątka. 

Trzecia, Bomberka, to krótka opowieść o potrzebie przynależności. Zuzia i Filip są dość zgodnym rodzeństwem. Dziewczynka jednak zazdrości bratu tytułowej kurtki, chłopiec zaś nikomu nie chce jej pożyczać. O tym, co spotkało bohaterów w związku z niepozornym ubraniem, musicie przeczytać już sami:)

Bardzo cenię wszystkie serie mające zachęcać dzieci do czytania - humorystyczne, pełne przygód, pokazujące, że książki to fantastyczna rozrywka. A jeśli przy tym wszystkim przekazują jakąś drobną naukę, wartość publikacji jest podwójna. To z kolei charakteryzuje cykl Książkożercy. 

poniedziałek, 18 marca 2019

Ucho igielne - Wiesław Myśliwski


Prozę Wiesława Myśliwskiego uwielbiam. Jej niespieszność, plastyczność języka i ogromny szacunek do słowa, który czuje się w każdym kolejnym zdaniu. Kocham jej uniwersalność, refleksyjność i mądrość, którą spijam niczym spragniony wędrowiec na pustyni. Każdorazowo zadziwia mnie, jak trafnie autor ocenia ludzką kondycję, jak potrafi pochylić się nad człowieczym losem uwikłanym w historię i kształtowanym przez pamięć.

Nie inaczej rzecz ma się z najnowszym tekstem Myśliwskiego, jakim jest Ucho igielne. Książka ta pomyślana została jako swoista podróż w czasie - wraz z narratorem bowiem odbywamy w niej podróż po meandrach pamięci. Spotyka się w niej młodość i starość - pierwsza bez zastanowienia przeskakuje strome schodki przy Uchu Igielnym, które wyznacza miejsce ich spotkania, druga zaś z rozwagą i niezwykłą czujnością pokonuje kolejny uskok, zastanawiając się czy jego wędrówka jest bezpieczna i czy aby na pewno w przeszłości wędrował tym samym szlakiem. Samo zaś tytułowe miejsce spotkania jest niezwykle znaczące. To nieopodal niego znajdowało się getto, to tutaj narrator zakosztował miłości, odprowadzając swą ukochaną - dziewczynę, która zniknęła bez śladu, pozostawiając go z kłębkiem nigdy niezwerbalizowanych myśli. Postać, która prowadzi nas szlakiem swej historii wydaje się być jednocześnie młoda i stara - jakby te dwie przestrzenie zlały się w jedno, tworząc człowieka żyjącego poza linearnością, za nic mającego upływający czas - czasami podobne wrażenie ma się, gdy starsi ludzie, opowiadając swą historię, tak bardzo się w niej zatracają, że nawet ich oblicze młodnieje, nie pozostawiając wątpliwości, jak cenne były dla niej młodzieńcze lata. U Myśliwskiego ten zabieg tworzy wręcz wrażenie namacalności - odbiorca tak silnie zapada się w historii, że ma wrażenie bycia koło narratora, wsłuchiwania się w jego opowieść i obserwowania zmian zachodzących na twarzy. Pozostaje jedynie się zatracić, a to - przy sposobie w jaki autor uwodzi czytelnika - jest jedynie kwestią  minut.


Nie dziwi, że kolejny tekst Myśliwskiego to bestseller, choć szalenie intryguje mnie to jak w świecie współczesnej pulpy, on wciąż znajduje drogę do czytelnika, karczuje zarośnięte wszechobecną głupotą ścieżki i trafia do nowych odbiorców, pokazując im, jak wspaniałe oblicze może mieć literatura. Literatura wysokiej próby.

Polecam - z ogromnym szacunkiem i nadzieją, że dacie się porwać artyście słowa, jednemu z najważniejszych pisarzy literatury współczesnej. Pisarza przez duże "P", ukazującego co tak naprawdę konstytuuje człowieka i jak ogromne znaczenie dla naszej tożsamości ma pamięć. 


wtorek, 26 lutego 2019

Madame Pylinska i sekret Chopina - Eric-Emmanuel Schmitt


Osoby, które regularnie zaglądają na mój blog, wiedzą już, że jednym z moich ulubionych autorów zawsze był Eric-Emmanuel Schmittt - pisarz, z którym miałam ogromną przyjemność spotkać się 7 lat temu i po którego książki sięgam bez zastanowienia. Mimo że kilka ostatnich tekstów mnie zawiodło, wciąż z niecierpliwością wypatruję następnych. 

Madame Pylinska i sekret Chopina stanowi książkę, którą koniecznie musicie przeczytać, będąc Polakami i fanami pisarza. Jest to bowiem krótka, osobista opowieść o tym, jak autor pokochał muzykę. Gdy po raz pierwszy usłyszał Chopina, którego z wielką pasją grała jego ciocia, Eric nie mógł przestać o nim myśleć. Fascynacja zaczęła przeradzać się w obsesję, a uczący się gry na pianinie mężczyzna nie potrafił wydobyć z instrumentu zapamiętanych dźwięków. Wszystko miało zmienić się, gdy rozpoczął on lekcje u pewnej Polki - pani Pylinskiej. Kobieta żyła Chopinem, a jej miłość do jego twórczości promieniowała na Erica. Kobieta była jednak nauczycielką specyficzną - jej metody nie należały to standardowych. Miast przesiadywać godzinami przed pianinem, nauczycielka zalecała uczniowi spędzać czas na łonie natury, by tam delikatnie zrywać liście i kwiaty, zważając na to, by nie strącić rosy, a także po to, by wsłuchiwać się w szum gałęzi. Na tym jednak nie poprzestała - nalegała, by przed każdą lekcją Eric uprawiał miłość, bowiem jedynie wiedziony prawdziwym pożądaniem, będzie potrafił oddać się muzyce tak, jak na to zasługuje. Zachęcała go również do lektury - po to, by poznając życie Chopina, zrozumiał jego ekspresję.

I choć Schmitt nie został sławnym pianistą, madame Pylinska rozbudziła w nim pasję - pasję do pisania, dzięki której dziś możemy czytać dzieła stworzone przez pisarza ukształtowanego i wiedzącego dokąd zmierza w swej pisarskiej drodze. Polka nauczyła go szacunku do szczegółu, ukazując, że to w drobiazgach mogą kryć się najlepsze inspiracje i że to one pozwalają smakować życie i czynić je wyjątkowym. Uważni czytelnicy pisarza dostrzegą, jak ogromną rolę w jego tekstach odgrywają małe rzeczy - drobiazgi, dzięki którym losy bohatera toczą się tak, a nie inaczej; jak wiele miejsca poświęca on pasji i pożądaniu, ukazanego na wiele różnych sposobów, tak by wyrazić całą paletę emocji, które mogą im towarzyszyć.

W swej najnowszej książce Schmitt niejako odsłania tajniki swojego warsztatu. Podobnie jak w Nocy przebudzenia obnażał przed czytelnikiem swoją duszę, tak tu pokazuje, jak kształtowała się jego droga pisarska, co wpłynęło na jego wrażliwość i ją zbudowało, jak wielki wpływ na jego życie miała muzyka i pewna Polka, dzięki której autor po dziś dzień ma ogromny sentyment do naszego kraju.

Bardzo sprawnie napisana, opowiedziana z delikatnością i czułością historia. Książka ta układa się na ustach jak najpiękniejszy utwór muzyczny, co niewątpliwie stanowi jej dodatkowy atut. To Schmitt w doskonałej formie, pokazujący jak ogromne znacznie w naszym życiu mają inni ludzie.

Jeśli chcecie wsłuchać się w sentymentalną opowieść i przypomnieć sobie, co to znaczy smakować życie - sięgnijcie koniecznie. Bez wątpienia warto w tle puścić sobie Chopina, by zrozumieć każdą z lekcji udzielnych Schmittowi, a przez niego także i nam.

Polecam.






Inne teksty związane ze Schmittem na blogu:

niedziela, 20 stycznia 2019

Polskie piękno. Sto lat mody i stylu - Karolina Żebrowska



Świętowanie stulecia niepodległej Polski można przeżywać wielorako - biorąc udział w marszach, upamiętniając wszelkie działania zmierzające ku odzyskaniu niepodległości oraz jej utrzymaniu, zaczytywaniu się w literaturze narodowościowej. A gdyby tak przyjrzeć się temu, co przez miniony wiek stało się z polską modą? Jak się zmieniała wraz ze zmianą świadomości Polaków?

Taką propozycję ma dla Was Karolina Żebrowska - autorka książki Polskie piękno. Sto lat mody i stylu, będącej swoistym rozszerzeniem filmiku, który w bardzo szybkim tempie rozprzestrzenił się za pośrednictwem kanału autorki na YouTube.

Autorka to miłośniczka stylu vintage, a przy tym bardzo utalentowana (choć domorosła) kostiumolożka, autorka blogu Domowa Kostiumologia. 

Jej książka to modowy przewodnik po minionym wieku, zawierający nie tylko fotografie upamiętniające to, co kiedyś się nosiło, ale też dokładnie omawiający konkretne dziesięciolecia i wiodące wówczas trendy.

Wraz z Żebrowską prześledzicie zatem czasy, w których rządziły chanelki, hipiski, kowbojki, teksasy, turbany i wiele, wiele innych. Zobaczycie jak zmieniała się moda i jak wiele minionych trendów wybrzmiewa dziś, dostając niejako drugie życie - nie zawsze w całości, często jednak konkretne elementy wracają jako fragmenty współczesnych stylizacji. Autorka prezentuje sylwetki ikon stylu i szalenie ciekawie opowiada, łącząc słowo z obrazem. 

Książka wydana jest fenomenalnie - twarda oprawa, duży format, błyszczące kartki dobrej jakości - publikacja aż prosi się o to, by ją komuś podarować, sama prezentując się niezwykle stylowo.

Ogromna dawka wiedzy, ale też szalenie przyjemna podróż przez minione stulecie, z której wrócicie bogatsi o wiele inspiracji. Nie jest to książka wyłącznie dla fanów mody - każda osoba zafascynowana historią i zmieniającą się kulturą znajdzie w niej odpowiedź na wiele pytań.

Serdecznie polecam.




sobota, 19 stycznia 2019

Marzycielki - Jessie Burton



Marzycielki to najnowsza książka Jessie Burton, autorki, która urzekła mnie fenomenalnymi Miniaturzystką Muzą. Tym razem jednak publikacja dedykowana jest także młodszym czytelnikom - odczytywana może być bowiem na wielu poziomach - jako baśń dla młodszych i dla dorosłych, którzy wciąż mają w sobie dziecko. 

Pisarka przenosi nas do królestwa Kalii, gdzie poznajemy dwanaście wyjątkowych księżniczek, z których każda posiada ukryte talenty, nieprzystające dziewczynom, a skwapliwie pielęgnowane przez ich mamę - królową Laurelię - miłośniczkę szybkiej jazdy kabrioletem.

Król Alberto i jego małżonka, mimo licznego potomstwa, nie doczekali się syna. Sytuacja ta zaczęła mieć ogromne znaczenie po tragicznej śmierci Laurelii w wyniku wypadku samochodowego. Władca nie mógł się pogodzić ze swoją stratą i wierząc, że spowodowana była ona nieodpowiednimi zainteresowaniami żony, zadecydował o odcięciu swych córek od ich dotychczasowych zajęć i objął całkowitą ochroną, zabierając im tym samym wolność. 

Zamknął je w pokoju bez okien, a za jedyną rozrywkę dziewczęta miały odtąd godzinny spacer pod czujnym okiem straży. 

Gdy już powoli traciły nadzieję i rozum, stało się coś nieoczekiwanego - za obrazem matki wiszącym w głównej części pokoju, księżniczki odnalazły tajemnicze drzwi, za którymi kryły się długie schody. 

Gdy dziewczęta postanowiły sprawdzić, co znajduje się dalej, dokonały niesamowitego odkrycia - siła ich wyobraźni powiodła ich do baśniowej krainy, w której były wyczekiwanymi gośćmi. Zamiast zakazów ojca przywitał ich suto zastawiony stół, wspaniały parkiet zapraszający do tańca i mówiące zwierzęta, które okazały im więcej serca i zrozumienia niż cały dwór przez minione lata. 

Burton po raz kolejny oddała głos imaginacji, sprawiając, że w zarysowany przez nią świat prawdziwie się wsiąka, zapominając przez moment o troskach codzienności. Co ważne, nie jest to baśń, jakie znamy - mimo że księżniczek oczekujących ratunku jest aż dwanaście, nie pojawia się żaden przystojny książę na białym rumaku, który godzien byłby ożenku. Księżniczki radzą sobie same, udowadniając, jak wiele siły drzemie w płci pięknej, nawet jeśli wydawać mogło by się inaczej. Bohaterki Burton są zaradne, waleczne, sprytne, a przy tym wszystkim niezwykle odważne i...zbuntowane.

Spodoba się zarówno każdej dorastającej dziewczynie, jak i tej dojrzałej, która za sprawą tej magicznej opowieści przypomni sobie swoje czasy buntu i ... uśmiechnie się do własnych wybryków.

Polecam! Jeśli jeszcze nie znacie autorki - zakochacie się, jeśli zaś czytaliście już jej książki - ugruntujecie swój zachwyt. 


czwartek, 3 stycznia 2019

Hotel Winterhouse - Ben Guterson Chloe Bristol



Hotel Winterhouse to powieść, która przyciągała mnie jak magnes. Odkąd tylko ujrzałam jej okładkę i przeczytałam opis, chodziłam jak zahipnotyzowana. Nawet podczas lektury innych tekstów, w głowach wciąż miałam ją - historię jedenastoletniej Elizabeth Jones, nastolatki, kochającej rozwiązywać łamigłówki i wielbicielki książek. Oto dziewczynka zostaje wysłana przez wujostwo do tajemniczego Hotelu Winterhouse. Nie wiadomo kto opłacił pobyt, ale mimo szczerej niechęci do opiekunów, spędzenie Gwiazdki poza domem nie napawa bohaterki optymizmem. Zwłaszcza, że już w drodze na miejsce spotkają ją dziwne rzeczy - ma wrażenie, że jest śledzona przez podejrzaną parę przyodzianą w czerń. Co gorsza, oni również zmierzają w to samo miejsce. Na szczęście sam hotel robi na dziewczynce piorunujące wrażenie, szybko też zaprzyjaźnia się ona z jego właścicielem, bibliotekarką oraz z Freddiem - jedyną osobą będącą mniej więcej w jej wieku i tak samo kochającą zagadki.

Przemierzając długie korytarze i zaglądając na kolejne piętra, bohaterowie będą próbowali zgłębić sekret skrywany w hotelowych murach - sekret, sięgający lata wstecz, związany z pewnym proroctwem i darem rodu Fallsów, o którym ci taktownie milczą. Sekret, którego istotą jest Książka.

Hotel Winterhouse to szalenie wciągająca, naszpikowana akcją i aż prosząca się o odkrywanie kolejnych zagadek powieść, która nie pozwala się nudzić podczas lektury. Co prawda rozwiązania byłam pewna już w połowie książki, nie jestem jednak jedenastolatką (a tyle lat ma przecież główna bohaterka i do takiego odbiorcy przeznaczona jest całość), więc miałam na względzie to, że zagadka musi być na miarę docelowego czytelnika i zupełnie mi to nie przeszkadzało - przeciwnie, z zaciekawieniem przyglądałam się temu jak rozwija się akcja i w którym kierunku zmierza.
                                            
Jeśli kochacie książki (a kochacie), jeśli lubicie zagadki (a na pewno lubicie), jeśli chcielibyście pobuszować po ogromnej bibliotece (a chcielibyście!), to nie potrafię Wam wskazać lepszej nowości. Nic to, że w zamyśle książka dedykowana jest dla młodszego czytelnika. Ja bawiłam się świetnie i Wy również będziecie. 

Bardzo dobra rzecz - gorąco polecam.


niedziela, 16 grudnia 2018

Kosmiczne święta - Ingelin Anerborn, Per Gustavsson




Kosmiczne święta wpisują się w cykl rokrocznie wydawanych książek adwentowych wydawnictwa Zakamarki. Na całość składają się 24 rozdziały do czytania po jednym w każdy dzień grudnia. To rodzaj swoistego kalendarza adwentowego, który ma przygotować dziecko do świąt Bożego Narodzenia. Z każdym dniem poznaje on nowe przygody bohaterów, odkrywając, że święta mienią się tysiącem barw i nie dla każdego muszą oznaczać to samo.

Kosmicznych świętach do czynienia mamy z wykorzystaniem wątków sci-fi, które nie tylko urozmaicają historię, ale przede wszystkim wskazują na bogactwo świata - nawet jeśli mamy świadomość, że jego część istnieje wyłącznie w krainie fantazji.

Poznajcie Rutkę, dziewczynkę marzącą o prezencie wyjątkowym - pod choinką chciałaby ona znaleźć przyjaciela. Choć wydawać by się mogło, że jej życzenie zakrawa o absurd, pewnego dnia w domu bohaterki zaczyna dziać się coś dziwnego - znikają rzeczy (oczywiście w oczach rodziców główną podejrzaną staje się ona), co jakiś czas rozchodzą się dziwne dźwięki przypominające chrupiący metal. Dziewczynka z typowym dla dzieci wyostrzeniem zmysłów szybko odkrywa, że sprawcą całego zamieszania jest zagubiony kosmita, który wypadł ze statku i teraz na próżno próbuje odnaleźć rodzinę i co najważniejsze - przetrwać w nieznanym sobie środowisku. 

Bohaterka nadaje mu imię, za swoje kieszonkowe kupuje nietypowe posiłki (gwoździe) i robi wszystko, by go nie wydać. Kosma potrafi stawać się niewidzialny, więc ich nietypowa przyjaźń może rozkwitać bez niechcianych uwag otoczenia. Do czasu, gdy Rutka postanawia zapoznać go ze świątecznymi zwyczajami w swoim mieście...

Kosmiczne przygody tej dwójki to niecodzienna, acz niezwykle urocza propozycja lekturowa na każdy kolejny wieczór grudnia. Nawet jeśli nie rozpoczęliście czytania wraz z pierwszym dniem tego miesiąca, z łatwością możecie to nadrobić. Książka ta jest świetną propozycją dla tych, którzy już osłuchali się i oczytali ze standardowymi opowieściami bożonarodzeniowymi -  gwarantuję, że będziecie z niej zadowoleni. Nietuzinkowa, ciepła, rodzinna - idealnie nastraja na święta, pokazując że kosmos to wcale nie tak daleko, jak sądzimy.


Polecam. 

Recenzja ukazała się wcześniej na:


sobota, 1 grudnia 2018

Mów własnym głosem - Regina Brett





Regina Brett pojawiła się w moim życiu w momencie, w którym najbardziej jej potrzebowałam. Bóg nigdy nie mruga bardzo szybko stał się egzemplarzem zaczytanym, nad którym wylałam tyleż łez, ile sprowokował on uśmiechów. Każda kolejna książka Autorki jest dla mnie świętem. W zeszłym roku miałam okazję ją spotkać, dziś czytam jej teksty z jeszcze większą (czy to możliwe?!) sympatią.

Nie dziwi, że Mów własnym głosem z miejsca został okrzyknięty bestsellerem. Książka ta, podobnie jak wszystkie poprzednie, rozpisana jest na 50 lekcji, mających formę swoistego poradnika. Tym razem dotyczą one głoszenia swojej prawdy. Tematyka jest zróżnicowana, choć gros felietonów podejmuje problem molestowania seksualnego oraz zagadnienie pisarstwa i procesu tworzenia. Już te wyrywkowe teksty pozwalają dostrzec zróżnicowanie  poruszanych wątków.

Ze względu na specyfikę zagadnień, część książki nie dotyczyła mnie bezpośrednio, jestem jednak zdania, że nauka z nich płynąca może przydać mi się podczas wielu doświadczeń życiowych.

Całość przeznaczona jest do lektury (w mojej opinii) niespiesznej. Wymusza ona zastanowienie się nad sobą, swoimi priorytetami, dążeniami, wizją świata. W wielu jej punktach musiałam się zatrzymać, by odnieść poruszane kwestie do własnego życia i zobaczyć, jak często idę przez życie bez zastanowienia.

Brett uczy - tak teraz, jak w każdej poprzedniej publikacji - odważnego stawiania na siebie. Przypomina, że każde wypowiedziane przez nas "tak", jest jednocześnie "nie" skierowanym w stronę czegoś innego. Zwraca uwagę, że każda zgoda kosztuje - czas, rezygnację, poświęcenie. Uczy jak żyć w zgodzie z sobą i swoimi przekonaniami i jak nie dać się zranić czyimś słowom, w momencie, gdy dyktowane są one ambicją, a my wiemy, że zrobiliśmy wszystko najlepiej, jak mogliśmy [to ostatnie spadło na mnie w minionym czasie jak prawdziwy dar].  Brett pokazuje również jak ogromne znaczenie ma wybaczenie - szczególnie sobie samym. 

Jej felietony mają to do siebie, że można je czytać wyrywkowo, nielinearnie, w zależności od potrzeb. Płynące z nich lekcje w żaden sposób nie wymuszają lektury w określonej kolejności, ani w określonym czasie. To one zawsze znajdują czytelnika właśnie wtedy, kiedy ten najbardziej tego potrzebuje.

Za to właśnie uwielbiam Brett - każda jej książka sprawia, że po jej lekturze (choć wylewam morze łez i mam do siebie wiele pretensji) staję się lepszym człowiekiem, gotowym na zmiany i świadomym tego, co u mnie (i we mnie) kuleje. Wciąż uczę się być odważna i nie bać się wszystkiego, zanim jeszcze się wydarzy (by to wytrenować potrzebuję jeszcze ze 100 książek pisarki:D). Autorka ta, jak nikt inny, przypomina mi jak kruche i ulotne jest życie i jak istotne jest, by wokół siebie szerzyć dobro, nawet gdyby cały świat miał nas za wariatów.

Ogromnie polecam. Dajcie przemówić Waszym sercom, dajcie się "poskładać", pozwólcie sobie na odmowę. Kupujcie w ciemno - dla siebie, na prezent. Wpuśćcie Reginę do Waszego życia, a nie będzie ono już takie samo.


sobota, 17 listopada 2018

Gdzie rosną pieniadze - Joanna Dymmel


Na pewno wielu z Was niejednokrotnie przez głowę przemykało pytanie: jak to zrobić, by bez wychodzenia z domu i większego wysiłku zarobić pieniądze?

Odpowiedź na to pytanie podaje Joanna Dymmel w swojej książce Gdzie rosną pieniądze?

Autorka stara się udowodnić, że pieniądze tak naprawdę znajdują się wszędzie wokół nas, wystarczy tylko się rozejrzeć i uaktywnić ich przypływ. 

Masz książki, do których nigdy nie wrócisz lub których nie zdążyłeś przeczytać, bo zmienił ci się gust (znacie to, prawda? Ja doskonale.) Przetrzymujesz ubrania z nadzieją, że "jeszcze kiedyś się w nie zmieścisz"? Upychasz po szafach nietrafione prezenty, podwójne sprzęty i zalegające przedmioty (nie)codziennego użytku? Twoje mieszkanie to przepełniona przestrzeń? Masz meble z poprzedniej epoki, które już Ci się nie podobają? 

Sprzedaj wszystko, czego nie potrzebujesz! Każda rzecz to pieniądz, a każda rzecz nieużywana, lecz zalegająca, to pieniądz zmarnowany. Być może wśród Twoich rzeczy znajdują się przedmioty, których potrzebuje ktoś inny, być może jesteś w posiadaniu antyku lub przedmiotu z limitowanej kolekcji, o które zabijają się kolekcjonerzy? Autorka pomoże ci je odkryć.

Dymmel na kartach tej stosunkowo krótkiej publikacji robi porządek nie tylko z naszym mieszkaniem, ale też z naszym myśleniem o pieniądzach. Coraz więcej osób decyduje się na wyprzedaże garażowe, coraz częściej korzystamy z możliwości sprzedaży przez Internet, jednak wciąż wielu z nas ma w domu przedmioty, których sprzedaż nawet nie przyszłaby im do głowy, a które są zamrożoną gotówką, tylko czekającą na jej uwolnienie. Autorka nie tylko uczy sztuki skutecznej sprzedaży, ale także wymian oraz odmieniania rzeczy na pozór już nieużytecznych. 

Dzięki tej książce przekonasz się, jak wiele pieniędzy masz poupychanych po szufladach, szafach, garażach, piwnicach i strychach. Pora odgruzować mieszkanie, a pozorne "śmieci" zamienić na pieniądze. Kiedy będzie na to lepsza pora niż szaleństwo przedświątcznych porządków, które już niedługo ogarną nasze mieszkania? Nie tylko oczyścisz przestrzeń, ale jeszcze odłożysz trochę grosza na prezenty.

Czy to nie brzmi obiecująco?:)



Ada, to wypada! - Sylwia Stano i Zofia Karaszewska


Ada, to wypada! to kolejna z wydawanych ostatnio książek dla dzieci i młodzieży, udowadniająca, że wizerunek kobiety i tego co jej wolno, a co nie wypada drastycznie się zmienia, dryfując powoli ku całkowitej wolności.

Bohaterkami książki Sylwii Stano i Zofii Karaszewskiej, autorek vloga Książniczki mają zdanie, są kobiety, na których drodze do spełnienia marzeń czy podążania za pasją stanęło wiele przeszkód. One zaś, mimo przeciwności, nie poddały się i śmiało kroczyły przez życie według własnego planu. Dziś znamy je z telewizji, czytujemy ich artykuły i po cichu podziwiamy. Książka ta ma być nie tylko ich formą zwierzenia, ale przede wszystkim inspiracją dla wszystkich tych, którzy usłyszeli "to nie wypada!" lub podobne zawołanie, gdy tylko zdecydowali podzielić się z kimś swoim pomysłem na życie.

Wśród bohaterek znajdują się między innymi Dorota Wellman, Ewa Błaszczyk, Katarzyna Miller, Marta Dymek, Katarzyna Bonda czy też Natalia Partyka. Autorki opowiadają o ich drogach (niełatwych) do spełnienia marzeń i życia według własnych wyobrażeń.

Fantastyczna w wydaniu tym jest jego forma - krótką historię każdej z bohaterek poprzedza swoisty wstęp, uzależniony od profesji jaką zajmuje się dana osoba. I tak - dla Meli Koteluk jest to piosenka, dla Magdaleny Fikus regulamin laboratorium (oraz życia), dla Ireny Eris krem na szczęście, a dla Agnieszki Holland tajny scenariusz dla reżyserki.

Każda z Pań przekazuje także radę na temat tego, co wypada, np. zadawać pytania, na które nie ma odpowiedzi; szukać swojego talentu; być twórczym urwisem; wykonywać "męski" zawód i wiele, wiele innych. Wszystko to podane jest w bardzo ciekawej formie, która skrzy się energetyzującymi kolorami, potęgującymi pragnienie działania. Myślę też, że taki właśnie był autorski zamysł - zachęcić do wstania z fotela, aktywności i podążania za własnymi marzeniami.

Polecam - niejedna osoba dzięki tym historiom i radom wyleczy się z kompleksów i uwierzy w siebie - nawet, gdyby nikt inny nie wierzył.



Roślinny lunchbox dla każdego - Eryk Wałkowicz


Eryk Wałkowicz, autor blogu erVegan.com, to miłośnik kuchni roślinnej, który od jakiegoś czasu rozkochuje ludzi w takiej kuchni. 

Jego stronę śledzę, odkąd w moje ręce trafiła jego książka Roślinny lunchbox dla każdego, jednak jako amator mięsa i osoba, która sceptycznie podchodzi do wszystkiego, co go nie ma [nic nie poradzę, jak nie zjem choćby kawałka, to się nie najem albo chwilę po posiłku robię się głodna - nawet jeśli spałaszuję rzeczy, które teoretycznie powinny mój głód zaspokoić - to chyba siedzi w głowie;)], na podzielenie się swoją opinią decyduję się dopiero teraz - po wypróbowaniu przepisów zawierających wszystko to, co lubię [wspominałam już, że nie smakuje mi większość warzyw wykorzystywana w przepisach na dania roślinne?:P].

Mimo że oglądając fotografie zawarte w książce miałam wrażenie, że zabawy i smaki z niej wyskakują i zaraz eksplodują mi na języku, to często po przeczytaniu składników, mój zapał opadał. Jako jednak, że Wałkowicz zaproponował lunchboxy, a ja potrzebowałam zdrowego i szybkiego w przygotowaniu posiłku do pracy (bo do tej pory ulegałam niezdrowej i nietaniej manii fastfoodowej), nie ustawałam w wysiłkach, by co nieco przygotować i sprawdzać swój poziom najedzenia (i zadowolenia kubków smakowych). 

Książka zbudowana jest bardzo przejrzyście i czytelnie. Otwiera ją wstęp informujący o tym, jak powinien wyglądać roślinny lunchbox, na co zwracać uwagę, by posiłek był dobrze skomponowany, jak przeliczać miary i wreszcie jak wybrać odpowiednie pudełko. No i co jeść, żeby się dobrze czuć.

Kolejne rozdziały, budujące główną część książki stanowiły przepisy na: śniadania, kanapki, przekąski, mały lunch, obiad, koktajle i napoje, słodkości (mój ulubiony dział!) oraz dodatki (dressingi, surówki, marynaty).

Z mojego punktu widzenia na szczególną uwagę zasługują przepisy na: jaglankę na słono z pomidorkami cherry i rukolą, kanapki z surową cukinią i cytrynowym majonezem, dyniowe placuszki, ziemniaki w jarmużowym pesto z prażonymi migdałami, kotlety marchewkowe, brownie z kubka, owsiane batoniki z bakaliami i orzechowe batoniki z czekoladą. Oczywiście te przepisy zaszczepiły we mnie ideę szukania na blogu autora kolejnych inspiracji, a tych tam nie brakuje. Mogę więc śmiało powiedzieć, że książka ta otworzyła mi drzwi do innego niż dotychczas komponowania posiłków.

To zaś co podoba mi się w samej idei lunchboxów, to możliwość korzystania z resztek - tak naprawdę nic się  nie marnuje, bo każdą nadwyżkę, można wykorzystać przy komponowaniu kolejnego pudełka. Jest smacznie, zdrowo, tanio i szybko - czy można chcieć więcej?*

Smacznego!


* tak, kotleta, ale - jak się nie ma co się lubi...:)

piątek, 16 listopada 2018

Nie odpuszczaj - Harlan Coben


Po (bardzo) długiej przerwie od czytania Harlana Cobena, przyszło mi się zmierzyć z jego najnowszym tekstem - Nie odpuszczaj. Czy było warto powrócić do autora, w którym się kiedyś zaczytywałam?

Przed piętnastu laty doszło do tragicznych wydarzeń, który nigdy nie zostały do końca wyjaśnione. Na torach zginęło dwoje młodych ludzi, a ich bliska znajoma tego samego dnia zaginęła. Od tamtej pory życie mieszkańców miasta uległo wielkiej zmianie - wielu dręczyło sumienie, inni robili wszystko, by sprawę rozwiązać, podczas gdy kolejni dokładali wszelkich starań, by zapomnieć.

Ofiarami byli brat bliźniak detektywa Napa Dumasa wraz ze swoją dziewczyną, Dianą, córką miejscowego funkcjonariusza policji. Wielu w tragicznym wypadku upatrywało samobójstwa, inni byli przekonani, że nastąpił on wskutek upojenia lub narkotykowego odurzenia młodych. Dumas nigdy nie dał wiary tym wyjaśnieniom, dążąc do odkrycia prawdy za wszelką cenę. Tym bardziej, że w dniu wypadku zaginęła jego wielka miłość - Maura. 

Lata jednak mijały, a na sprawę nie padało żadne nowe światło. Wszystko zmieniło się w dniu, gdy w miasteczku ginie jedna z osób zaangażowanych w pewne stowarzyszenie z przeszłości. Nap po raz kolejny podejmuje się samozwańczego śledztwa, które tym razem doprowadzić ma go do wstrząsających odkryć. 

Szybko okaże się, że w sprawę zamieszanych jest o wiele więcej osób, niż ktokolwiek byłby skłonny przypuszczać, a mieszkańcy miasta od lat żyją na fasadzie kłamstw, którą zdołali zbudować, mając nadzieję, że nigdy nie przyjdzie im wyznać prawdy.

Książkę tę czytałam z prawdziwą przyjemnością - dawno nie miałam okazji sięgnąć po thriller, który byłby jednocześnie spokojny i pełen napięcia, a takie właśnie jest Nie odpuszczaj. Czytając, miałam nieustanne wrażenie niezwykłej filmowości tej historii - przed oczami przeskakiwały mi gotowe kadry filmowe, które aż proszą się o przeniesienie ich na ekran. Jestem przekonana, że prędzej czy później (zwłaszcza, że Netflix podpisał już umowę z Cobenem) będziemy mogli przyglądać się adaptacji lub ekranizacji i porównywać ją z własnymi wyobrażeniami. 

Niezwykła plastyczność opisów, bogactwo szczegółów i oddziaływanie na wyobraźnię, to niewątpliwe zalety tejże powieści. Nie wspomnę już o zwrotach akcji, które - choć możliwe do przewidzenia przez wprawionych czytelników - są jednak zmyślnie zaplanowane i bardzo sprawnie rozpisane.

Serdecznie polecam - bardzo dobry thriller, który wciąga od pierwszej strony, oferując rozrywkę na poziomie.


czwartek, 8 listopada 2018

Szekspir bez cenzury - Jerzy Limon


William Szekspir, to postać, wokół której narosło wiele legend. Do końca nie wiadomo kim był i czy to na pewno on jest autorem tekstów, którymi dziś zachwyca się cały świat. Jedno jest pewne - rola jaką odegrał dla języka jest nieoceniona. Szacuje się, że słowniki zawdzięczają mu około 1700 słów, choć liczba ta stale się zmienia. Zdajecie sobie sprawę, że nawet Wy, wcale o tym nie wiedząc, mówicie językiem Szekspira?

Jerzy Limon, profesor Uniwersytetu Gdańskiego i dyrektor Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, podjął się zebrania, usystematyzowania i niejako "przełożenia" z języka Szekspira na nasz, wielu słownych żartów i kalamburów znajdujących się w jego utworach, zwłaszcza tych frywolnych, których w szkołach w ów sposób nie odczytujemy, jednak w domowych pieleszach, możemy to zrobić z nieskrywaną przyjemnością, odkrywając dramatopisarza na nowo. Jego lingwistyczna śmiałość i otwartość nie jest wulgarna ani prostacka, stanowi raczej świadectwo fenomenalnej sprawności operowania grą słowną, humoru i puszczania oczka do czytelnika wszędzie tam, gdzie tylko pozwala na to kontekst i językowe zawiłości.

Limon, w porządku alfabetycznym ujął słownictwo, które może być u Szekspira rozumiane wielorako i poddał je gruntownej analizie, przytaczając wszelkie możliwe tłumaczenia i konteksty, co stanowi niezwykle interesującą lekturę i zupełnie nowe odczytanie wielu fragmentów (a czasem i całości!).


Szekspir bez cenzury to szalenie frapujące ujęcie, pokazujące autora po raz kolejny jako twórcę wybitnego, bawiącego się słowem i świetnie się przy tym bawiącego. Jako filolog, ale też jako miłośnik twórczości tegoż, jestem wyczulona na językowe smaczki, których tutaj nie brakuje. Reżyserem, który mógłby tę wiedzę wykorzystać nie jestem, ale jako nauczyciel pewne ciekawostki mogę starszym uczniom zaserwować, pokazując, że ten Szekspir wcale nie jest tak nudny, jak i się wydaje.

Świetne, choć wymagające, wydanie, które docenią zarówno miłośnicy Szekspira, jak i specjaliści zajmujący się jego epoką. Wiele przyjemności z lektury znajdą tutaj także reżyserzy, aktorzy, tłumacze, a sądzę, że i gros innych czytelników, którzy po nią sięgną. Jeśli interesują Was kultura i sztuka, szczególnie zaś teatr - zachęcam do czytania. 

Szczerze polecam.

piątek, 26 października 2018

Cuda za rogiem - Keigo Higashino



Oto przed Wami powieść magiczna.

Yuji Namija, przez wiele lat prowadzący sklep wielobranżowy, na skutek splotu wydarzeń stał się nie tylko sklepikarzem, ale przede wszystkim - osobą, która dla wszystkich miała dobrą radę.

Jego miejsce pracy ewoluowało w swoisty kącik porad, do którego przez otwór w rolecie można było wrzucić list przedstawiający dręczący nas problem, a na drugi dzień przed otwarciem odebrać odpowiedź ze skrzynki na mleko. W celu zachowania anonimowości, epistoły podpisywane były pseudonimami, które nie pozwalały na identyfikację autorów. Dla właściciela jednak tożsamość piszącego nie miała znaczenia - wszystkich traktował jednakowo, nie zapominając o odpowiedzi nawet na pozornie błahe wiadomości. 

Ten nietypowy sposób pomagania innym zyskał sobie ogromny rozgłos. Młodzi, starsi, ludzie z problemami wielkiej wagi i ci z drobnymi wątpliwościami - każdy mógł zasięgnąć rady u właściciela, który pochylał się nad każdą kwestią i odpowiadał najrozważniej, jak tylko mógł, niosąc pocieszenie, rozwiewając wątpliwości czy zwracając uwagę na niedostatki pomysłów nadawcy.

Po jego śmierci budynek opustoszał, a o samym właścicielu powoli zapominano. Wszystko miało zmienić się w dniu, kiedy po kilkudziesięciu latach od śmierci pana Namiyi, jego dawny sklep stał się kryjówką dla trzech złodziei. Ich przybycie otworzyło wrota, dzięki którym teraźniejszość połączyła się z przeszłością, a kącik porad znów miał ożyć... 

Keigho Higashino stworzył książkę, która zyskiwała na wartości dzięki niespiesznej lekturze. To ona bowiem pozwalała się pochylić nad każdym kolejnym problemem i zastanowić się, co my zrobilibyśmy na miejscu tak autora listu, jak Namiyi. Powieść ta ma w sobie magię, którą trudno ubrać w słowa - kryje się ona między kolejnymi poradami, czai w zachowaniu bohaterów, zmieniających się niemalże na naszych oczach. Osoby, które wybrały nieciekawą ścieżkę życiową, pod wpływem rad udzielanych innym, sami dostrzegają szpetotę swoich wyborów i kierują się w stronę dobra. Książka Higashino niesie jasny przekaz - każdy ma szansę na zmianę, bez względu na to, jak mocno pobłądził.

Na uwagę zasługuje także kapitalna okładka, autorką której jest Nikola Hahn, a która - nie ukrywam - stała się dla mnie pierwszym wabikiem. To ona zwróciła moją uwagę i to w dużej mierze dzięki niej, miałam szansę poznać tę cudowną powieść. 

W chwili, gdy mimo ogromnej niechęci do tegoż, znalazłam się w tak fatalnym momencie dorosłego życia, że nie mam czasu ani dla siebie, ani dla innych, [co napawa mnie tak złością, jak smutkiem] a moimi niemalże jedynymi towarzyszami dnia stają się szkolne dzieci [które uwielbiam, ale które nie zastąpią mi rodziny i przyjaciół], całym światem zaś praca pochłaniająca 99% mojej energii, książki takie jak Cuda za rogiem stają się dla mnie szczególnie ważne. 

Ta zaś jest szczególna. Ciepła, z pozytywnym przekazem, inspirująca do czynienia dobra i bycia z innymi i dla innych, nawet za cenę rezygnacji z siebie. Ukazana została w niej przewrotność losu, która dosięgnąć może każdego z nas, przewartościowując nasze życia. Miałam wrażenie, że czytając ją, spotykam się z kimś bliskim.

Polecam - idealna do czytania pod kocem i z ciepłą herbatą na podorędziu.



wtorek, 16 października 2018

Apartament w Paryżu - Guillaume Musso




Apartament w Paryżu, to moje pierwsze spotkanie z twórczością Guillaume Musso, autora uwielbianego przez rzesze czytelników na całym świecie, jednak udane na tyle, że z pewnością nie będzie ono ostatnie.

Oto Madeline postanawia wynająć pracownię ukrytą w malowniczym zaułku Paryża. Zaszywa się tam, by spędzić trochę czasu w samotności i odnaleźć odpowiedzi na pytania skryte głęboko w jej wnętrzu. Na skutek nieporozumienia, to samo miejsce zostało w tym samym czasie wynajęte przez Gasparda - dramatopisarza, którzy zaplanował sobie pracę w ciszy i osamotnieniu.

Żadne z nich nie chce zrezygnować, jednak gdy żadne tego nie zrobi, zamiast planowanej samotności, czeka ich dzielenie pracowni należącej przez lata do słynnego artysty, Seana Lorenza, z którym wiąże się pewien sekret...

Tych dwoje samotników postanawia połączyć siły i ruszyć w ślad za zaginionymi obrazami byłego właściciela "ich" mieszkania. Choć inaczej wyobrażali sobie swój pobyt w urokliwym zakątku Paryża, ich spotkanie - jak wiele tych niespodziewanych - na zawsze odmieni ich życia.


Musso czyta się z niezwykłą lekkością, co pozwala zrozumieć fenomen jego popularności. Jest jednocześnie tajemniczo i romantycznie, a zmieszanie tych dwu elementów nadaje całości charakterystycznego rysu. Choć wiedziona jakimś przeczuciem spodziewałam się przede wszystkim wątku romansowego, na pierwszy plan wysuwa się tu raczej wątek sensacyjny. Autor sprawnie posługuje się piórem, kreśląc obrazy bohaterów z trudną przeszłością, którzy muszą mierzyć się ze swoimi słabościami, by ich prywatne śledztwo mogło posuwać się naprzód. A to - dla dwójki samotników - wcale nie może być łatwe. I tę trudność właśnie stara się odmalować Musso, wkładając w ręce czytelników powieść angażującą, choć z całą pewnością nie nowatorską.

Przyjemnie, lekko, rozrywkowo - w sam raz na poprawę nastroju w jesienne wieczory. Polecam. Zaczytacie się i nie zauważycie, że na dworze zrobiło się ciemno, a w Waszym kubku zabrakło herbaty.



sobota, 13 października 2018

Krótka historia sztuki - Susie Hodge



Historia sztuki to ocean niemalże bez zna. Co rusz, pojawiają się nowe dzieła, nad którym warto by się pochylić. Ich interpretacja jednak nie będzie możliwa, jeśli nie sięgniemy głębiej - do podstawowych kierunków, nurtów, dzieł, tematów, technik i ich przedstawicieli. 

Dzięki kieszonkowemu przewodnikowi o niezwykle wdzięcznej nazwie Krótka historia sztuki, mamy możliwość w sposób nad wyraz sprawny "przespacerować się" szlakiem sztuki, odkrywając jej różnorodność, piękno, a także wielorakość pełnionych przez nią funkcji. 

Celem ułatwienia odbiorcy poruszania się po książce, Susie Hodge podzieliła ją na cztery części. Pierwsza z nich obejmuje zagadnienia poświęcone kierunkom sztuki, druga skupia się na dziełach, trzecia koncentruje się wokół tematów, zaś czwarta opowiada o technikach. 

Główną oś stanowi część poświęcona dziełom sztuki - to ona jest najobfitsza i zawiera opis pięćdziesięciu najważniejszych prac znanych artystów.

Strony zaprojektowane są bardzo czytelnie - u góry każdej z nich odbiorca znajdzie kluczowe daty, pod nagłówkiem zaś spis najwybitniejszych artystów (lub dokładne informacje o prezentowanym dziele). Pod reprodukcjami dzieł sztuki wymienione zostały pozostałe dokonania twórcy, obok zdjęć zaś najważniejsze informacje o danym tekście kultury. 

Każda strona posiada odnośniki do kierunków, tematów i technik, dzięki czemu czytelnik z łatwością na bieżąco może uzupełniać wiedzę.

Całość została wydana bardzo estetycznie, jakość reprodukcji jest zadowalająca, zaś lekkość i poręczny format książki pozwoli na noszenie jej ze sobą wszędzie tam, gdzie będziemy odczuwali taką potrzebę, bez konieczności dźwigania ciężkiej książki, jak to często bywa przy publikacjach poświęconych tejże tematyce.

Polecam wszystkim, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę ze sztuką i poszukują kompendium, które w sposób zwięzły, acz przemyślany i solidnie wykonany prezentują najważniejsze i podstawowe fakty.

Krótka historia sztuk to doskonały materiał dla początkujących.




Drzewa - Piotr Socha, Wojciech Grajkowski





Moi stali Czytelnicy dobrze już wiedzą, iż powiedzieć, że kocham publikacje Wydawnictwa Dwie Siostry, to nic nie powiedzieć. Zachwycam się właściwie każdą ich kolejną książką, a gdy widzę pracę, jakiej dokonał cały sztab ludzi, by prezentowały się one tak, jak się prezentują, ogarnia mnie przeogromny podziw. 

To jednak, co zrobił Piotr Socha, najpierw w Pszczołach, a teraz w kooperacji z Wojciechem Grajkowskim w Drzewach, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. 

Publikacja, która w zamierzeniu ma przybliżać świat drzew najmłodszym odbiorcom, robi to bez względu na wiek tego, który książkę weźmie do ręki. Testowałam na pięciolatkach, jedenastolatkach, dwudziestoparolatkach i pięćdziesięciolatkach - wiek nie grał żadnej roli, efektem lektury zawsze były słowa zachwytu i uznania, wyrażone rzecz jasna adekwatnie do dojrzałości i zasobu słownictwa;). 

Książka ta poświęcona została w całości największym organizmom żyjącym na Ziemi. Snuje ona ich złożone historie, tradycje z nimi związane, opowiadając jednocześnie o ich niezwykłej mocy. Od tysięcy lat drzewa towarzyszą człowiekowi, dając mu schronienie, pożywienie i ciepło. Niewzruszenie stoją na straży świata, będąc niemymi świadkami wielu historycznych wydarzeń, co nierzadko wykorzystywane było między innymi na kartach literatury (które - nomen omen - również mamy właśnie dzięki nim). Dzięki Sosze mamy szansę na nowo odkryć ich złożony świat, przyjrzeć się ich bogactwu, rozmaitości i wielorakości; zachwycić się wyglądem korzeni, różnorodnością owoców, spojrzeć z "bliska" na endemity; poznać tych, którzy żywią się drzewami lub skrywają się w ich cieniu lub wnętrzu, nierzadko doskonale się kamuflując. Jeśli zaś wydaje Wam się, że Statua Wolności jest wysoka, to chyba nigdy nie słyszeliście o hyperionie.

Poza samą historią drzew, książka oferuje nam także przegląd budowli, instrumentów oraz wehikułów z drewna, wejrzenie w świat drwali i ich pracy, a także krótki pokaz drewnianych masek. Bardzo dużą rolę w publikacji tej odgrywa historia, szczególnie jedna z jej dziedzin - genealogia. Autor prowadzi również czytelnika szlakiem symboliki drzew - w religiach, legendach, literaturze (ukłony m.in. w stronę J.R.R. Tolkiena i jego entów). Wszystko to zrobione z przeogromną klasą i dbałością o najdrobniejsze szczegóły - tak merytorycznie, jak graficznie.
 
Jestem zachwycona, oszołomiona i całkowicie zaczarowana światem drzew, którego gościem choć na chwilę mogłam się stać, dzięki niewyobrażalnej pracy Autorów. Bardzo Wam dziękuję (i proszę o więcej, bo to jest po prostu doskonałe!). Mi-strzo-stwo! 




piątek, 24 sierpnia 2018

Ach, jak cudowna jest Panama! - Janosch



Miś i Tygrysek to przyjaciele zamieszkujący chatkę w dolince nad rzeczką. Wiodło im się dobrze - mieli własną łódkę, jeden gotował, drugi łowił ryby. Najważniejsze było to, że mieli siebie. Wydawało się, że niczego im nie brakuje. Do czasu, gdy na ich drodze stanęło Marzenie, objawiające się pod postacią znalezionej przez Misia skrzynki po banach z Panamy.
Przyjaciele wyobrazili sobie, jak cudowne musi to być miejsce i postanowi wyruszyć w podróż w poszukiwaniu kraju ich marzeń.

I o tym właśnie jest ta historia - to dedykowana dzieciom (o)powieść-droga, pokazująca, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, a dom jest tam, gdzie są nasi bliscy. Z nimi bowiem niczego nie musimy się bać.

Ukazuje ona także, że warto wychylić nos poza swój płotek, po to, by zawrzeć nowe przyjaźnie, zobaczyć nieco świata i uświadomić sobie, jak wielkim darem jest mieć dokąd i do kogo wracać.

Janosch stworzył bohaterów niezwykle prostolinijnych, czerpiących radość z codzienności, doceniających swoją obecność i bliskość. Rozumieją się, troszczą się o siebie - ot, najlepsi przyjaciele, którzy choć różni - uzupełniają się wzajemnie. 

Niezwykle ciepła, pozytywna historia, która od pokoleń gromadzi nowych czytelników w wygodnych fotelach.

Czas, by porwała i Was.