Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podróże. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podróże. Pokaż wszystkie posty

środa, 1 sierpnia 2018

Weź wyjdź! - Patryk Świątek



Wakacje to doskonały czas, by krzyknąć Weź wyjdź! i aby na to wezwanie odpowiedzieć.  Jeśli jednak jesteście nieco zagubieni, nie wiecie, gdzie mogłyby Was ponieść nogi, z pomocą przybywa Patryk Świątek, współautor blogu Paragon z podróży. On to poprowadzi Was krętymi polskimi drogami, by dotrzeć tam, gdzie niewielu się zapuszcza, by odkryć to, co nie każdy może odkryć sam i by wreszcie aktywnie spędzić czas - z dala od komórek.

Szlak wiedzie przez całą Polskę - poczynając od Wielkopolski, niosąc nas przez Kaszuby, Podkarpacie, Podlasie, Dolny Śląsk, wyspę Wolin, Warmię, Podhale, aż do Łodzi i... gdziekolwiek chcecie. 

Poręczny format i lekkość książki umożliwiają zabranie jej ze sobą, po to, by na miejscu wykonywać polecone przez autora aktywności - rysować, zdobywać stemple, przyklejać, słowem - tworząc swój pamiętnik podróży. 

A podróż to nie byle jaka, bowiem każdemu jej etapowi patronuje jakaś postać - Arkady Fiedler, Simona Kossak, Wiedźmin, Jan Dzierżoń, Ignacy Łukasiewicz i inni. Biorąc ją pod pachę w czasie wakacyjnych wojaży, uczynicie sobie wyjątkowy prezent - ma ona bowiem walory poznawcze, przekazuje ogrom ciekawostek dotyczących Polski i jej mieszkańców, pozwoli Wam na odkrycie sekretów Waszej okolicy lub też miejsc dotąd niepoznanych. Autor opowiada zajmująco, toteż nudzić się nie będziecie na pewno.

Zatem, drogi Czytelniku - weź wyjdź!



niedziela, 27 września 2015

Zaraz wracam, jestem w Szwecji!

Mniej więcej teraz, gdy to czytacie, zaczęło się spełniać jedno z moich marzeń i znalazłam się w Szwecji, w Sztokholmie.
Będę się bawić, zwiedzać i odpoczywać do przyszłej niedzieli. W tym czasie pojawi się dla Was kilka recenzji, a po powrocie relacja z podróży i - nie inaczej - konkurs.
Tymczasem trzymajcie się! Ja mam zamiar świetnie się bawić, jak już przeżyję swój pierwszy lot samolotem;)





czwartek, 27 listopada 2014

Wielka księga humoru. Hania Humorek – Megan McDonald, Peter H. Reynolds


Tytuł: Hania Humorek. Wielka księga humoru
Autor: Megan McDonald, Peter H. Reynolds
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-7031-2
Ilość stron: 474



Hani Humorek chyba nikomu nie trzeba już przedstawiać. Ta mała, rezolutna dziewczynka, to jeden z największych wulkanów energii i pomysłów znany mi ze współczesnej literatury dziecięcej. Czytanie najmłodszym [i sobieJ] każdej kolejnej książeczki poświęconej jej życiu, to wielka frajda, a zebranie trzech najbardziej poprawiających humor części w jedną, to już prawdziwa bomba radości.
W tomie tym utrwalone zostały części  Hania Humorek. W osiem i pół dnia dookoła świata, Hania Humorek idzie na studia oraz Hania Humorek. Mały detektyw.
Wielkim plusem książki są duże litery i odstępy między nimi – dzięki temu dziecko samodzielnie będzie mogło sprawnie przeczytać sobie całą książkę, nie tylko szkoląc tę umiejętność, ale też przeżywając niezwykłe przygody wraz z małą bohaterką i jej przyjaciółmi – bez pośredniczącego udziału rodziców.
Hania nie tylko stawi czoła kłopotom ze znajomymi, nie tylko przemierzy cały świat w niespełna dziewięć dni, ale też odnajdzie porywaczy psów, rozszyfruje zagadkę zbyt trudną dla organów ścigania, a także przeniesie się w świat uniwersytecki, gdzie zasmakuje studenckiego życia.
Dowcipna, pełna humoru i gwarantująca przednią zabawę – idealna na prezent gwiazdkowy.

Polecam!

wtorek, 24 czerwca 2014

Moje pory roku – Laura Izabela Jurga


Tytuł: Moje pory roku
Autor: Laura Izabela Jurga
Wydawnictwo: Esprit
ISBN: 9788363621896
Ilość stron: 244
Cena: 29,90 zł

Moje pory roku Laury Izabeli Jurgi, to opowieść o dzieciństwie, dorastaniu i dorosłym życiu kobiety, która udowodniła sobie i innym, że niepełnosprawność wcale nie wyklucza możliwości zdobycia wyższego wykształcenia, dobrze płatnej pracy, grona przyjaciół, a przede wszystkim – spełniania marzeń i dbania o samorozwój.  Ciężko nazwać tę książkę powieścią, autobiografią czy pamiętnikiem. To syntetyczne świadectwo życia osoby świadomej swojej wartości, osoby która udowodniła, że potrafi się o siebie zatroszczyć i żyć, zapominając o tym, co różni ją od innych, bo to tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia.
Jurga urodziła się z czterokończynowym niedowładem, który nastąpił w wyniku dziecięcego porażenia mózgowego. Od najmłodszych lat wymagała ona specjalistycznej opieki i rehabilitacji. Jej rodzina, musiała znaleźć złoty środek między jak najbardziej fachową opieką, a czułością i miłością, które nierzadko nie pozwalały na pewne działania niezbędne w leczeniu.
Osoby z niepełnosprawnością dziś mają znacznie lepsze warunki do szukania pomocy niż jeszcze kilkadziesiąt czy nawet kilkanaście lat temu. Wówczas pewne fachowe terminy wypowiadane przez lekarzy brzmiały jak obce słowa, a wiedza o tym, co się pod nimi kryje nie była dana każdemu. Dzisiaj: Internet, szeroki dostęp do fachowej literatury gwarantują szybką możliwość dowiedzenia się wszystkiego o wszystkim. Kiedyś tak nie było.
I takie czasy pamięta autorka książki, która wraz ze swoją rodziną, sama musiała zawalczyć o siebie w czasach dla rozwoju trudnych. Będąc świadomą swoich niedoskonałości i ułomności ciała, od początku czerpała z życia to, co najlepsze, zawstydzając niejedną osobę, która ma możliwości, a zupełnie ich nie wykorzystuje. Bo zastanówcie się ile znacie pełnosprawnych osób, którym brakuje odwagi, by wyruszyć za granicę i poznawać świat; którym brakuje odwagi, by rozpocząć pracę w zawodzie, o którym nie mają zielonego pojęcia; którzy nie potrafią postawić wszystkiego na jedną kartę, by spełnić swe marzenia; którzy chowają w sercu urazy, bo brakuje im głębokiej wiary w sens wszystkich spotykających nas doświadczeń, nawet tych najbardziej bolesnych?
Życie Jurgi zawstydzi niejedną zdrową osobę. Zawstydzi i niejako zmusi do cieszenia się z darów, które każdego dnia otrzymujemy: zdrowia, rodziny, godnych warunków do życia, dobrej pracy, bezinteresownych znajomych, wspierających bliskich, pięknej pogody.
Ta książka, miejscami smutna, zmusza do podjęcia dialogu z samym sobą na temat wykorzystanych i niewykorzystanych szans. Na temat smutku, który się w nas gnieździ, choć nie ma ku temu najmniejszego powodu. Na temat strachu, który nas paraliżuje, a nie powinien.
Uczy ona wrażliwości i docenienia tego co mamy, a co wydaje nam się oczywiste i należne: nóg, które mogą nas zaprowadzić dokąd tylko zechcemy (jeśli zechcemy); rąk, które umożliwiają nam sięgnięcie po wszystko; oczu, dzięki którym widzimy cuda tego świata; uszu, pozwalających je słyszeć i ust, pozwalających je wychwalać. Tym, co może z tej książki zaczerpnąć każdy czytelnik jest pokora. Wobec Boga, życia, doświadczeń. A także inspiracja – do zmian i wiary w siebie i swoje możliwości. Na przekór niepowodzeniom, które mają hartować ducha. I jeszcze jedno – niezmienna wiaraw tkwiące w człowieku dobro, które należy za wszelką cenę wydobyć.

czwartek, 1 maja 2014

Zieleń szmaragdu – Kerstin Gier


Tytuł: Zieleń szmaragdu
Seria: Trylogia Czasu
Autor: Kerstin Gier
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788323752660
Ilość stron: 455
Cena: 34,99zł


Zieleń szmaragdu wysunęła się właśnie na prowadzenie w kategorii najlepsza część, obejmującej Trylogię Czasu autorstwa Kerstin Gier.
Choć z czytaniem ostatnio u mnie krucho i kradnę każdą minutę notorycznie czytając na raty, czego szczerze nie znoszę, nawet to nie przeszkodziło mi wciągnąć w tę zwichrowaną opowieść.
Gdy ja zasiadałam do lektury z nadzieją na klasyczne rozsupłanie akcji, typowe dla trzecich tomów, często nużących i przewidywalnych, autorka tymczasem zacierała rączki, patrząc na mnie znad książki i mrucząc: „haha, ja ci dam rozwiązanie”. Mieszała jednocześnie w kotle fabularnym, dorzucając do niego kolejne wybuchowe składniki, czyniące książkę tę frapującą ponad miarę. Nastolatką już od kilku lat nie jestem, a mimo to dałam się złapać na przynętę i do samego końca wodzić za nos.
W poprzedniej części rozstaliśmy się z Gwendolyn cierpiącą, która teraz próbuje uporządkować swoje uczucia i uzdrowić złamane serce, metodą iście dziewczyńską: długie rozmowy przez telefon z przyjaciółką, rozpacz, próby uzasadnienia zachowania Gideona, rozkładanie swojego cierpienia na czynniki pierwsze i sadomasochistyczne próby wyjaśnienia zaistniałej sytuacji, oczywiście ze zogniskowaniem całej winy na sobie. W międzyczasie na jej oczach rozgrywają się wydarzenia, mające mieć ogromny wpływ na losy jej, jej rodziny, a może i świata. Gwen musi więc mimo złamanego serca wziąć sprawy w swoje ręce. Nie po to, by pomóc Kręgowi Dwunastu, bo cierpiącej dziewczynie nie takie rzeczy w głowie, lecz po to, by przeżyć i w spokoju móc dalej rozpamiętywać swój ból.
Część ta lokuje nas na wyższym poziomie niż poprzednie. O wiele więcej w niej niebezpieczeństw, intryg, spisków. Bohaterka musi zdecydować się komu zaufać, a także wykazać ogromną pomysłowością. Mimo że zaplanowała sobie niemalże wszystko, by powstrzymać hrabiego de Sain Germain przed osiągnięciem celu, jej szyki popsuje niespodziewanie wyjawiona prawda o jej życiu, burząca jej dotychczasowe poczucie bezpieczeństwa i przynależności.
Niezmiennie moją ulubioną postacią pozostaje Xemerius, choć w tym tomie w mych oczach zyskali także bohaterowie epizodyczni oraz – o dziwo! – Gideon, do tej pory kojarzący mi się niezbyt pozytywnie. Zieleń szmaragdu pełna jest niespodzianek, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że zachwyty nad całą trylogią nie są przesadzone, lecz w dużej mierze uzasadnione.
Mimo że nie jest to lektura najwyższych lotów, lecz prosta, mająca sprawić czytelnikowi przyjemność opowieść, jako młodzieżówka spisuje się rewelacyjnie! Pochłania, wyzwala z linearności, pozwala czytelnikowi na bezpieczne dryfowanie między XVIII a XXI wiekiem bez konieczności posiadania genu podróży w czasie, a jedynie za niewielką opłatą w formie poświęcenia kilku godzin z życia na lekturę. I te koszty warto ponieść!

Choć seria ta powstała wcześniej niż film, o którym chcę wspomnieć,  nie sposób nie dostrzec pewnych podobieństw i inspiracji. Już od pierwszego tomu w mojej głowie otworzyła się szufladka z produkcją Czas na miłość, w której to bohaterowie (tam jedynie mężczyźni, za to wszyscy) po przekroczeniu pewnego wieku otrzymywali dar podróżowania w czasie. Pomysł z zapisaniem w genach możliwość przekraczania ciągłości, jak i ogromu możliwości z tym związanych jest znany i… wciąż jeszcze nie do końca wyeksploatowany.
Jeśli spodobał wam się wspomniany film, a z trylogią tą nie mieliście jeszcze do czynienia – zachęcam! Nie są to idealne odwzorowania, bo przecież nie o to chodzi, ale powtarzalność motywów i stopnień przyciągania odbiorcy jest ten sam.

Poprzednie tomy (recenzje po kliknięciu):

http://shczooreczek.blogspot.com/2014/04/czerwien-rubinu-kerstin-gier.htmlhttp://shczooreczek.blogspot.com/2014/04/bekit-szafiru-kerstin-gier.html

 


środa, 25 września 2013

Toskania i Umbria. Przewodnik subiektywny – Anna Maria Goławska, Grzegorz Lindeberg


Tytuł: Toskania i Umbria. Przewodnik subiektywny
Autor: Anna Maria Goławska, Grzegorz Lindenberg
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
ISBN: 9788377852286
Ilość stron: 356
Cena: 44,90 zł


Gdy za oknem jesień w pełni, a w niepamięć odchodzą powoli wspomnienia o upalnym lecie i urlopie spędzonym w atrakcyjnym miejscu gdzieś w Polsce czy poza jej granicami, warto na chwilkę się zatrzymać i oddać wspomnieniom lub też  podróżom palcem po mapie, do miejsc cieplejszych i bardziej urokliwych niż te, które widzimy za oknem podczas pluchy. Kto powiedział, że na urlop można wybrać się tylko w sezonie lub na krótko po nim? Są przecież takie miejsca, które niczym magnes przyciągają turystów cały rok – należą do nich między innymi Toskania i Umbria.
W Polsce coraz więcej pasjonatów i miłośników podróży, którzy swoim entuzjazmem i doświadczeniem dzielą się z czytelnikami i potencjalnymi wojażerami, zarażając ich oraz inspirując. Anna Maria Goławska i Grzegorz Lindenberg oddali w ręce odbiorców subiektywny przewodnik po Toskanii i Umbrii, zachęcający do podróżowania w te zakątki świata lepiej niż niejeden profesjonalny i komercyjny informator. Ich publikacja uatrakcyjniona jest rewelacyjnymi fotografiami, mającymi moc skupiania uwagi i budzenia chęci do natychmiastowego zapuszczenia się w opisywane rejony.
Czytając tę książkę, tylko ją czytając, poczułam się ogromnie zrelaksowana i wypoczęta. Nie wyobrażam więc sobie jak cudownie miałabym się po wycieczce do Włoch opisywanych z taką dbałością o elementy, mające zachęcić i zauroczyć.
Przewodnik ów ma kilka zasadniczych części. W pierwszej z nich zawarte zostały podstawowe informacje turystyczne, mające sprawić, że będziemy czuli się komfortowo, będąc wyposażeni w podstawową wiedzę, torującą nam drogę do atrakcyjnego spędzenia czasu i sycenia się smakami oraz zapachami. To takie must have – garść wiadomości o rodzajach noclegów, środkach łączności, sjeście, klimacie, języku.
Dalej jest już tylko bardziej pociągająco – Asyż, Florencja, Piza, miejscowości małe acz równie (a może bardziej) atrakcyjne i wciąż nieodkryte przez masę.  Wspaniała wędrówka malowniczymi zakątkami, ulubionymi przestrzeniami autorów, którzy dzielą się tym, co najbardziej zapadło im w pamięć, tym, do czego wielokrotnie wracają. Wspólnie z nimi odkryjemy prawdzie turystyczne perły, często pomijane w oficjalnych przewodnikach,  miejsca nieskalane stopami milionów turystów. To takie subiektywne i ogromnie wnikliwe wejrzenie we Włochy marzeń, Włochy, które rozsiadają się w naszej wyobraźni i szaleją tam do nieprzytomności.
Oprócz swoich własnych relacji, autorzy zdecydowali się na zestawienie własnych opinii o konkretnym odwiedzanym miejscu z sądami wcześniejszych podróżników, którzy również je oceniali. Dzięki temu przed nami zarysowuje się bogata panorama poglądów, łącząca się w jeden kompletny obraz, będący źródłem prawdziwie miarodajnej oceny.

Tym co stanowi o wartości tego przewodnika, nie-przewodnika jest właśnie subiektywność. Oceny autorów, ich przemyślenia, wspomnienia dawkowane z dużą częstotliwością, to elementy najsilniej zachęcające do podróżowania. Bardziej niż suche fakty, uwagę przyciągają opisy wrażeń, podróż szlakami wspomnieniowymi, mnogość smaków, zapachów, silne doznania sensualne. To taki pamiętnik podróży, z którym warto się zaprzyjaźnić.

Polecam!

czwartek, 1 sierpnia 2013

Książkowy rarytas - Kalendarzyk niemałżeński


Tytuł: Kalendarzyk niemałżeński
Autor: Dorota Wellman, Paulina Młynarska
Wydawnictwo: Znak
ISBN: 978-83-240-2399-8
Ilość stron: 304
Cena: 34,90 zł


Już dawno o żadnej książce nie marzyłam tak jak o tej. Do jej kupna przymierzałam się niemalże od dnia premiery, ciągle wypatrując jakiejś promocji czy też lepszej okazji. Po wielokrotnym głaskaniu okładki we wszystkich miejscach ją oferujących – wczoraj nie wytrzymałam. Dość było czekania na lepszy czas, dość podkręcania temperatury pragnienia bycia właścicielką tejże właśnie książki.
I muszę przyznać – już dawno zakup żadnej publikacji nie sprawił mi takiej radości! Nie pamiętam, kiedy ostatnio wychodziłam ze sklepu z takim uśmiechem na ustach, celebrując tę podniosłą chwilę. Coraz częściej po kupieniu książki towarzyszy mi dojmujące poczucie winy, że przecież tyle innych w domu czeka na lekturę, że wcale jej nie chciałam, że to był tylko kaprys, impuls. Nie lubię tego uczucia, dlatego też to, które za sprawą Kalendarzyka… pielęgnowałam w sobie już od dawna, było tym intensywniejsze i bardziej katartyczne – potrzebowałam takiego orzeźwienia. Zdałam sobie sprawę jak bardzo za nim tęsknię i chyba to, bardziej niż wiele innych czynników, pokazało mi co muszę zmienić, a co próbuję z mizernym skutkiem zrobić od wielu miesięcy. Mogłabym (i zrobię to!) w tym momencie zacytować jeden z moich ulubionych wyimków o czytaniu i towarzyszących mu gestach:

Delektowała się chwilę i przeglądała książkę. Bardziej ją gładziła niż czytała  Zobaczyła moje zdziwienie. - Najpierw trzeba książkę przytulić, oswoić. Wszystko do czego się zbliżamy, musi nabrać do nas zaufania. [Jan Grzegorczyk – Puszczyk]

To był moment! Jak ja tęskniłam za takim właśnie pragnieniem lektury, niezmąconym przez dziesiątki zalegających na półkach egzemplarzy do recenzji, po które choć chcę – to także muszę sięgnąć, co już w jakiś sposób odziera lekturę z tej dawki radości, z tego nieokiełznanego pragnienia zajrzenia pod okładkę. I oto jest. Dorota Wellman, którą bardzo cenię i Paulina Młynarska – dwie kobiety, które „zrobiły mi dzień”.

Obie Panie w swojej książce postawiły na formę epistolograficzną. Stworzyły książkę, będącą zapisem ich wspólnej korespondencji – na tematy ważne, aktualne, niewygodne. Będzie o dzieciach, będzie o seksie, będzie o perfekcji, będzie o aborcji, zdradach, pogoni za pięknem, feminizmie i próbie zatrzymania czasu. To taki koktajl, wynikający ze spotkania się dwu kobiet, dwu światów, niosących ze sobą różne doświadczenia, którymi pragną się ze sobą dzielić. Autorki dyskutują, sprzeczają się, onieśmielają swoją szczerością, ale też poglądami, których potrafią bronić. Jak to w przyjaźni – nie zawsze się zgadzamy, ale zawsze potrafimy rozmawiać i argumentować.
Podczas lektury czułam się dokładnie tak, jakbym znalazła się na babskim wieczorze – przy dobrej herbacie, pod kocykiem, przy kominku. Siedziałam obok Wellman i Młynarskiej, by z zapartym tchem śledzić ich rozmowy, a czasem także do nich się włączać, dzieląc własnymi przemyśleniami. To iście kobieca książka, napisana przez kobiety dla kobiet. Mądra, błyskotliwa, czasem zabawna, czasem refleksyjna. Kobiety odnajdą w nich siebie, a mężczyźni – którym również lekturę stanowczo doradzam – lepiej poznają i zrozumieją swoje partnerki.
Jedyną wadą tej książki jest to, że jest… za krótka! Chciałoby się jeszcze, jeszcze i jeszcze, a tu czeka nas rozczarowanie w postaci ostatniej stronicy… Liczę na ciąg dalszy!:)

D O S K O N A Ł A !!!

wtorek, 24 lipca 2012

Podróże życia



Tytuł: Podróże życia
Autor:
autor zbiorowy
Wydawnictwo
: G+J
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 214
ISBN: 978-83-7596-362-5


Podróże życia, to polecany przez Martynę Wojciechowską cykl, składający się z  książek, w obrębie których znajdziemy 10 krótkich relacji z różnych rejonów świata.
Tom, który miałam przyjemność przeczytać ilustruje wyprawy do Brazylii, Nepalu, Libanu, Egiptu, Korei Północnej, na Antarktydę, Wyspę Wielkanocą, Borneo, Mali oraz Alaskę.
Wolumin ten to barwny album z przeważającymi nad tekstem fotografiami.

Zakątki świata opisywane w tej publikacji, odwiedzane były przez ludzi trudniących się różnymi zawodami – Brazylię bez karnawału odwiedziła Barbara Radwańska – podróżnik, filmoznawca, tłumacz języka hiszpańskiego, znawca kultury latynoskiej. Kobieta omija te miejsce w czasie najpopularniejszego karnawału, by do woli cieszyć się urokami tego miejsca, które z całą pewnością zatarłyby się w momencie masowych przyjazdów turystów oraz drastycznego skoku cenowego. Jak sama podkreśla – karnawał to czas, w którym co mądrzejsi rodowici Brazylijczycy, biorą nogi za pas i udają się na zasłużone wakacje – z dala od zgiełku i sztucznie wytworzonego tłumu.

Himalaje na dzień dobry, to opis podróży Macieja Wesołowskiego – dziennikarza, którego pasją są wysokie góry. Miłością tą nie sposób nie zarazić się zerkając do tej publikacji – same fotografie zachwycają, a sposób relacjonowania podsyca tylko ciekawość.

Jedz módl się tańcz – hasło to stało się mottem Doroty Chojnowskiej, osoby, dla której Bliski Wschód stał się drugim domem, miejscem, który zna jak własną kieszeń i do którego wraca z nieukrywaną radością. Co tak bardzo ukochała ona w tej części świata? Ludzi! Fenicjan, którzy zarazili ją umiłowaniem zabawy i swoim niepoprawnym optymizmem.

Moją ulubioną relacją znajdującą się w tej książce jest Piknik pod lodową skałą, autorstwa Magdaleny Śliwki. Zachwycić mnie łatwo, ale tego co zrobiła ze mnie autorka tego reportażu, w słowa ująć nie potrafię. Widoki majestatycznie unoszących się nad wodą wierzchołków gór lodowych ujęły mnie za serce. Siedząc w ciepłym pokoju, poczułam przejmujące zimno, które promieniowało na mnie z kart tej książki.  Jeśli tak silnie ujęła mnie fotografia, cóż dopiero poczułabym na miejscu? Antarktyda zawsze kojarzyła mi się z wielką odwagą ludzi do niej zmierzających. Gromady pingwinów, ogromne przestrzenie pokryte śniegiem, idealnie niebieska i lodowata woda – oto z czym do tej pory kojarzyłam to miejsce. Dzięki temu reportażowi kojarzę je już tylko z jednym – z nieodłącznym pragnieniem, by się tam udać.

Rapa nui, to reportaż o zupełnie innej sferze klimatycznej. Z przejmująco zimnej Antarktydy, czytelnik zmierza nagle ku Wyspie Wielkanocnej, odwiedzonej przez Marcina Jamkowskiego – fana noszenia sandałów w zimie :) To dzięki niemu, każda z osób sięgających po tę książkę, ma okazję zaczerpnąć z legend tego wspaniałego miejsca, stać się świadkiem tajemnic strzeżonych przez ogromne kamienne posągi – znak rozpoznawczy tego miejsca.

Gwarancją wymarzonych wakacji stał się dla Agnieszki Franus Egipt. Piramidy, Sfinks, piaski Sahary, dorzecze Nilu, wielbłądy, grobowce faraonów – kogo nie przyciąga Afryka na samo brzmienie tych nazw? Autorka reportażu o podróży do tego miejsca marzyła od dziecka. Swoje pragnienie spełniła kończąc 33 rok życia. Zrobiła wszystko czego pragnęła, a dzięki niej zrobiłam to i ja – dosiadłam wielbłąda, przebywałam w niesłychanie dusznej Dolinie Królów, podziwiałam piękno i monumentalność piramid, głaskałam sfinksa i zastanawiałam się nad jego tajemniczością, targowałam się z najbardziej nieustępliwymi sprzedawcami. Egipt zapewnia wakacje aktywne i pełne wrażeń – bez dwóch zdań.

Kolejnym przystankiem mojej podróży życia był tekst Wśród łowców głów Mikołaja Jeżaka. Skrząca się z kart tej książki zieleń nieopisanie mnie przyciągała. Borneo zaczęło jawić mi się jako królestwo małp radośnie zerkających na mnie po każdorazowym zerknięciu do tej publikacji oraz domów na wodzie.
Życie w rytmie bębnów to zapis niezwykłej podróży Światka Wojtkowiaka, który zawędrował do krainy, w której króluje ekspresyjna muzyka, dochodzący zewsząd odgłos bębnów i pustynny piach. To miejsce, w którym wielobarwna kultura styka się z potęgą Sahary.

W domu wielkiego brata Moniki Witkowskiej, to chyba najmniej zaskakujący tekst, podkreślający to, o czym wszyscy doskonale wiemy – trudną sytuację Korei, rządzonej przez cenzurę i Intranet dający pozorne poczucie łączności ze światem.

Śladami Indian i traperów Tomasza Stan-Stanickiego, to mój drugi ulubiony wycinek tejże książki. Fotografia  szczytu Denali, któremu przygląda się rodzina niedźwiedzi – chwyta za serce i sprawia wrażenie wyjętej z kadru filmu o tych niezwykłych zwierzętach. Autor, posługując się wiedzą zdobytą za sprawą dzieł dzieciństwa – tekstów Karola Maya i Jacka Londona, zdobywa Góry Skaliste, szuka złota, podąża śladem Indian, a nas zabiera ze sobą –ukazując jak wielką wartość ma otwartość na świat i przygodę.

Polecam tę książkę wszystkim – zarówno miłośnikom dalekich wypraw, jak i osób pragnących poruszać się jedynie po kartach literatury. Zarówno Ci pierwsi, jak i drudzy, będą niezwykle zadowoleni ;)


niedziela, 18 marca 2012

126 dni na 'kanapie'. Motocyklem dookoła świata - Tomasz Gorazdowski


Elfowie i smoki! – powiadamo mojemu synowi. – Dla Ciebie i dla mnie ważniejsze są ziemniaki i kapusta.
(J.R.R. Tolkien, Władca pierścieni)


Ilu z nas nie marzyło kiedyś o tym, by całkowicie wyrwać się z szarej codzienności, zapomnieć o troskach czekających w domu i pracy, poddać się chwili i … wyjechać?
Wyjechać bez wcześniejszych długich przygotowań, podjąć decyzję całkowicie spontanicznie i nigdy jej nie żałować ani nie nosić w sobie poczucia winy. 

W dość podobny sposób na tolkienowskie „ziemniaki i kapustę” zareagował Tomasz Gorazdowski – człowiek radia od kilkunastu lat pozwalający się usłyszeć w radiowej Trójce. Poza pracą największą jego pasją są właśnie podróże, wyjazdy do krajów różniących się od naszej polskiej codzienności właściwie wszystkim.
Barwne życie Gorazdowskiego nigdy nie miało by smaku, gdyby nie jego odwaga i spontaniczność.
Wydawać by się mogło, że do wyprawy motocyklowej dookoła świata, należy przygotowywać się długie miesiące, jeśli nie lata. Załatwianie wiz, ubezpieczeń, sprawdzanie trasy, stosunków politycznych, możliwości noclegowych i zaplecza gastronomicznego – to tylko kilka spraw, na które należy zwrócić uwagę przed takim wyjazdem. Trudno wyobrazić sobie jak wiele czasu zajmuje dopięcie wszystkiego na ostatni guzik.
Nie dla Gorazdowskiego jednak takie numery! Decyzję o wyprawie motocyklowej podjął w jednej chwili – a chwila ta wydawała się być najwspanialszą w jego dotychczasowym życiu. Niewiele myśląc o tym, co trzeba będzie załatwić i jak wiele czasu to zajmie, zaproponował podróż koledze po fachu – Michałowi Gąsiorowskiemu. Jego spontaniczności dowodzi fakt, że w momencie podejmowania decyzji obaj panowie… nie mieli prawa jazdy na motocykl.
Ukrywając tę podstawową wiadomość przed pracodawcami wyszli z propozycją zrealizowania codziennej relacji z podróży na żywo, którą każdego ranka przekazywaliby radiowym słuchaczom.
Przełożeni pomysł zaakceptowali, sponsorzy również się znaleźli, a międzyczasie Gorazdowski i Gąsiorowski zdobyli potrzebne uprawnienia.
Byli gotowi do wyjazdu. Wtedy jeszcze wszystko jawiło się w jasnych barwach, wyjazd miał okazać się samą przyjemnością. Jak to jednak w życiu bywa, na trasie pojawiło się wiele trudności. Nie przesłoniły one jednak radości z odwiedzania kolejnych krajów i poznawania kolejnych kultur i zwyczajów.

Czytając tę publikację mamy niepowtarzalną okazję odwiedzić miejsca, w które wielu z nas nigdy nie dotrze w rzeczywistości. To nie tylko wędrówka po kartach książki, lecz wielka wyprawa marzeń ubogacona przepięknymi fotografiami.
Pisana żywym językiem relacja sprawia, że ma się wrażenie odbywania podróży wraz z autorami, ma się poczucie wspólnoty doświadczeń, poczucie bycia z nimi kolejno w każdym z opisywanych miejsc. To 21 tysięcy kilometrów skondensowanych na 287 stronach, które lepiej niż niejeden poradnik czy program rozrywkowy poprawiają samopoczucie i motywują do spełniania swoich największych marzeń. Książka Gorazdowskiego to dowód na to, że wszystko jest możliwe, jeśli tylko wystarczająco mocno pragnie się osiągnięcia wymierzonego celu. Niezapomniana lektura, niezapomniana przygoda. Obowiązkowa pozycja dla miłośników podróży, ale także dla wszystkich, którzy wciąż boją się przekroczyć własne granice.

Książka wydana jest bardzo starannie, przyciąga swoją kolorystyką i fakturą. Po jej otwarciu ze stronic ulatnia się zapach wszelkich potraw, które smakowali podróżnicy, słychać ich śmiechy, gwar odwiedzanych przez nich targów i miejscowości. Niesłychanie oddziałująca na zmysły, z wieloma sensualnymi opisami, które każą w trybie natychmiastowym zakosztować w przysmakach krajów, z których akurat czytamy relację.
Idealna pozycja dla każdego. Czy to obieżyświatów, czy domatorów – dzięki tej publikacji każdy na chwilę stanie się odkrywcą nowych lądów, bez konieczności przekraczania progu własnego mieszkania.

Gorąco polecam!



Recenzja napisana dla serwisu:


niedziela, 26 lutego 2012

Rzym – Agnieszka Masterniak



Rzym od zawsze wzbudzał podziw i szacunek wielu.
Od tysiącleci jest miejscem pielgrzymek tłumów. W tej kwestii po dziś dzień niewiele się zmieniło – od przodków różnią nas jedynie środki transportu i sposoby przemieszczania się po Wiecznym Mieście. Posiadamy także coś czym oni nie dysponowali – przewodniki.
Zapraszają nas one do zwiedzania Rzymu, sugerują miejsca, w których koniecznie musimy się znaleźć oraz zawierają praktyczne wskazówki przydatne przy podróżowaniu.

Agnieszka Mastreniak jest autorką informatora z serii „Przewodnik-celownik. Trafiaj bezbłędnie” wydanego nakładem oficyny Bezdroża.
Przewodnik ten jest bardzo poręczny – doskonale sprawdzi się jako towarzysz podróży, którego możemy schować właściwie wszędzie – rozmiar jest standardowy, okładka miękka, co sprawia, że jest on lekki, a to podczas wielogodzinnego wędrowania może okazać się fundamentalne.

Zaletą jest także legenda – jej objaśnienie znajduje się na zakładce okładki, dzięki czemu możemy zaglądać do niej bez konieczności wracania do początku publikacji.

A co znajdziemy w środku?
Przewodnik składa się z pięciu zasadniczych części, na które składają się: Indeks atrakcji turystycznych, atlas Rzymu, historia Rzymu, atrakcje Rzymu oraz informacje praktyczne.

Atrakcje turystyczne w indeksie uporządkowane zostały alfabetycznie, dzięki czemu odnalezienie strony z interesującym nas obiektem stanie się łatwiejsze. Przy każdej nazwie odnajdziemy odpowiednie znaki, których objaśnienia dostarczy nam legenda – w dużej mierze ułatwi to dobór atrakcji podróżnikom preferującym wędrówki tematyczne. Nie będą oni musieli przewertować całego przewodnika, by odnaleźć pożądane miejsce, lecz będą mogli odszukać je przy pomocy indeksu.

Atlas Rzymu zawiera bardzo dokładne mapki, z oznaczeniem nazw wszystkich większych ulic. Są na nie naniesione także wszystkie opisane w przewodniku miejsca dla odwiedzających, a także placówki takie jak restauracje czy kawiarnie. Nie brakuje tutaj nawet umiejscowienia stacji benzynowych, czego wielu przewodnikom brakuje, a co często okazuje się sprawą kluczową. Atlas zamyka indeks ulic wraz z odsyłaczami do konkretnego miejsca na mapie.


Historia Rzymu, to bogato ilustrowana część przewodnika, zawierająca podstawowe informacje o dziejach Wiecznego Miasta. Znajdziemy tu między innymi wzmianki o pradziejach, początkach miasta, okresach rzymskich podbojów, a także o podziale Cesarstwa Rzymskiego czy S.P.Q.R. Wszelkie informacje są oczywiście podane w pigułce – nie jest to obszerna lekcja historii, lecz zasygnalizowanie najważniejszych dla tego miejsca wydarzeń i króciutkie ich przybliżenie.

Atrakcje Rzymu to część, składająca się z opisu konkretnych miejsc, które warto odwiedzić podczas swojej wizyty w mieście. Do każdego opisanego zabytku [podana zostaje nazwa polska i łacińska] dołączona jest fotografia oraz dokładne umiejscowienie, linie środków komunikacji, którymi możemy do niego dotrzeć, numer kontaktowy, godziny otwarcia, a nawet aktualny cennik. Dodatkowo przy prawie każdym obiekcie odnajdziemy odsyłacz do miejsca na mapie.
Choć wydawać, by się mogło, że nie znajdziemy tu zbyt wielu informacji [opis każdego z miejsc zajmuje nie więcej niż pół strony],to rzeczywistość okazuje się zgoła inna. W przewodniku tym odnajdziemy wszystko, co będzie nam potrzebne do sprawnego przemieszczania się po mieście.


Część ostatnia, to Informacje praktyczne. Autorka zamieściła tutaj informacje o noclegach [w tym placówkach polskich, kempingach, schroniskach młodzieżowych, kwaterach prywatnych i in.], wyżywieniu, dobrych miejscach na zakupy oraz wiadomości o komunikacji. Nie brakuje tutaj specjalnie wyróżnionych informacji niezbędnych dla osób niepełnosprawnych czy wiadomości na temat dostępu do Internetu. Przewodnik posiada także listę ośrodków kulturalnych i rozrywkowych; ważne adresy i telefony oraz minisłowniczek polsko-włoski, a w nim zwroty przydatne podczas pytana o drogę, nazwy liczebników, niezbędne słówka oraz podstawowe zwroty i najważniejsze napisy pojawiające się w odwiedzanych miejscach.

Rzym, to przewodnik godny polecenia.
Kolorowe fotografie, przejrzysty system odsyłaczy oraz dokładna mapka i leksykon nazw sprawią, że nasze podróżowanie po Wiecznym Mieście będzie czystą przyjemnością.

Jeśli wybieracie się w podróż, a nie macie jeszcze swojego książkowego przewodnika – warto zaopatrzyć się w publikację wydawnictwa Bezdroża.



poniedziałek, 21 listopada 2011

Eduardo Mendoza – Wyspa niesłychana




Polscy wydawcy Eduarda Mendozy nie spoczywają na laurach. Co rusz do sieci księgarni trafia kolejna jego powieść przetłumaczona na nasz język. Nie pora na pytania dlaczego następuje to tak późno, pora na radość z powodu tego, że dzieje się to na naszych oczach.

Choć autor znany jest Polakom przede wszystkim jako autor bestsellerowej serii komedii, w tym Przygód fryzjera damskiego, to zdarza mu się popełniać także książki innej natury.
Nastrój Wyspy niesłychanej nie jest bynajmniej smutny, lecz z całą  pewnością tajemniczy, a atmosfera hipnotyzująca. To właśnie jest jej cechą charakterystyczną i wyróżniającą ją w dorobku pisarskim Mendozy.

 Bohaterem jest homo viator, człowiek, który mając wszystko, lecz jednocześnie cierpiąc na przytłoczenie rutyną i poczuciem wypalenia zawodowego, postanawia zostawić cały swój dorobek i wyruszyć w świat. Jego kroki skierowały się w stronę Wenecji – miasta, które od lat fascynuje i przyciąga wielu turystów. Ucieczka ta jest jakąś formą eskapizmu – bohater chcąc wymknąć się problemom rzuca się w wir  przygody i wyrusza do miejsca całkowicie sobie obcego. Nie jest to jednak przykład zrejterowania – wręcz przeciwnie! Fabregas – bo o nim mowa – bierze życie w swoje ręce i postanawia nadać mu nowy kształt.
Wybór Włoch jako celu swojej podróży okazuje się nie być przypadkowy. Na miejscu spotyka niezwykłą kobietę, która wprowadzając go w życie miasta i swojej rodziny, staje się jego obsesją. Bohater nie potrafi się uwolnić od jej rzeczywistości. Jest zewsząd otoczony jej znajomymi, współpracownikami i rodzicami. Spędza z nimi długie godziny, przepełnione niesamowitymi historiami o świętych, mordercach i kurtyzanach. Poznaje losy rodziny z wielu różnych perspektyw, a każda relacja okazuje się być całkowicie inna i prowadzi do innych wniosków. Zdaje się, że nie tylko on oddał się światu iluzji i wyobrażeń.
Koniec końców Fabregas zakochuje się w nowo poznanej kobiecie i mimo nalegań współpracownika na jego powrót na łono pracy, wciąż przedłuża swój pobyt w Wenecji. Na jego szczęście pieniędzy mu nie brakuje, bo jego partner doskonale dba o porzucony interes.

Ksiązka ta to swoista powieść szkatułkowa. Każdy z jej bohaterów opowiada ciąg historii, której uczestnikami są pozostali i dopiero całościowe spojrzenie na wszystkie, daje nam pełny zarys fabuły. Żadna nie jest przypadkowa, każda wnosi coś nowego i niepowtarzalnego, tym samym czyniąc lekturę fascynującą. Świat Fabregasa, to świat oniryczny, przepełniony sennymi marami i marzeniami, namiętnościami i przemyśleniami wypływającymi głęboko z podświadomości. To wreszcie powieść rozpalająca wyobraźnię, dająca pole do popisu czytelnikowi i jego skojarzeniom. Nic bowiem nie jest tutaj wiadome z góry, nic także nie jest przesądzone.
Bohaterowie są barwni, złożeni, niejednoznaczni. Szaleństwo plącze się z racjonalnością, wyobrażenia z rzeczywistością. Wyspa niesłychana to lektura, której się na długo nie zapomina.

To ucieczka od rzeczywistości dla nas – czytelników – podarowana przez doskonałego pisarza.



poniedziałek, 21 lutego 2011

"Żar Sahelu" Agnieszka Podolecka

O Agnieszcze Podoleckiej słyszałam wcześniej za sprawą książki „Za głosem sangomy”. Niestety, nie udało mi się jej przeczytać, dlatego też pierwsze literackie spotkanie odbyłam z autorką na kartach książki „Żar Sahelu”.
Zafascynowana okładką, opisem, a także fotografiami, które miałam przyjemność oglądać na stronie Pani Agnieszki nie mogłam się doczekać chwili, w której poznam bohaterów i ich  życie.
Początkowo miałam mylne wyobrażenie tej książki: spodziewałam się wspomnień z podróży, quasi-przewodnika. Właściwie nie wiem co mnie zmyliło.
Dziś cieszę się, że trafiłam na tak świetną powieść, a nie spełnienie moich wcześniejszych oczekiwań…
Już od pierwszych stron poczułam silną więź z bohaterami: nastoletnią  Bellą, jej przyjacielem Williamem, mamą Anną, przyjacielem rodziny Davidem. Jedyną osobą, która od samego początku [jak się później okazało- słusznie] budziła moją niechęć był Marek- dyplomata, a prywatnie mąż Anny i ojciec Belli.

Bella od urodzenia posiada na ramieniu dziwne znamię, które ściąga na nie nie lada problemy. Wraz z rodziną przenosi się do wioski Mali, skąd niedawno doszły wieści o morderstwach. Tam poznaje Davida, który od chwili przeczytania przez nią dziennika Elizabeth-tajemniczej kobiety- pomaga jej w misji, która została jej przeznaczona… Wspólnie próbują pomóc duszy kobiety uwięzionej między dwoma światami. Dziewczyna wspiera przyjaciela w odkrywaniu świata duchów, magii, szamanów.  W międzyczasie oboje są obserwowani przez strażnika Luqmana…

Książka jest pełna namiętności, magii, świata pełnego niebezpieczeństw, jakie możemy spotkać jedynie na kartkach powieści lub odbywając podobną podróż- do Sahelu… Jako, że pewnie na taką podróż nigdy się nie odważę, pozostaje mi lektura;)

Jestem pod wielkim urokiem tej powieści, już nie mogę doczekać się aż sięgnę po „Za głosem Sandomy”. Mam wielką nadzieję, że na tych dwóch pozycjach Agnieszka Podolecka nie zakończy swojej pisarskiej kariery. Urzekła mnie zwłaszcza historia Anny i Davida, bohaterów, których uczucie dopadło po pięćdziesiątym roku życia.

Zauważyłam jednak kilka kosmetycznych błędów, m.in. w odmianie nazwiska wspomnianego Paula Coelho, wielokrotne powtórzenia tych samych konstrukcji składniowych, wielokrotne, raz po raz powtarzane zdanie o tym, że nie wolno sprzątać przy służbie, bo straci do nas szacunek. 

Jeszcze jedna maleńka wiadomość wytrąciła mnie z równowagi i na kilka chwil odebrała radość z czytania: w utworze pojawia się zdanie, po którym jedyne na co było mnie stać to okrzyk „Nie wierzę, że ON wkradł się nawet tutaj!”. Jednak z racji, że jestem bardzo tolerancyjna, starałam się dla własnego zdrowia psychicznego zapomnieć o tym mankamencie:

Ja też lubię filmy z Robertem Pattinsonem nie tylko dlatego, że jest dobrym aktorem… Nie patrz tak na mnie! Jaki masz problem? [1]






Nie mam żadnego;)) Tym optymistycznym akcentem zakończę;) Polecam w stu procentach, każdemu kto szuka czegoś niebanalnego, ciut sensacyjnego, ciut erotycznego, pełnego namiętności, pięknych opisów przyrody. Wszystkiego po trochu, każdy znajdzie tu coś dla siebie.




5/6




Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Poradnia K.

[1] Agnieszka Podolecka, Żar Sahelu, Wydawnictwo Poradnia K, Warszawa 2010, s. 222

środa, 2 lutego 2011

"Rio Anaconda" Wojciech Cejrowski

"Rio Anaconda" to moje pierwsze spotkanie z Wojciechem Cejrowskim. Pewnie wyjdę na ignorantkę, ale ani nie oglądałam jego programów, ani nie czytałam publikacji. Wiedziałam, że jest, wiedziałam czym się zajmuje, ale nie ciągnęło mnie. Mimo, że wiele znajomych zachwalało jego książki, wizja typowo podróżniczych opowiastek mnie nie zachęcała. Aż do czasu. Zachęcona recenzjami poczułam nagłą potrzebę zgłębienia tematu.  Wydziałowa biblioteka była mi w tej kwestii przychylna, więc szybko zarezerwowałam "Rio Anacondę" i zaczęłam czytac.
Spodziewałam się wielkiego 'wooow', zapowiadanych wybuchów śmiechu, euforii. Tymczasem doszłam prawie do połowy i nic takiego nie nastąpiło. Co więcej, poczułam rozczarowanie. Owszem, czytało się przyjemnie, jednak czułam, że to nie mój typ. Fotografie były chyba największym atutem książki. Aż do strony około 300, kiedy coś we mnie pękło. Przyłapałam się na podśmiewaniu pod nosem. Przestało mnie  AŻ TAK irytować raz po raz wtrącane przez autora "Posłuchajcie..." [ nie wiem co mnie w tym irytuje, po prostu mnie irytuje i nie ma na to bata.:D].
Nie jestem w stanie ocenić tej książki w  kategoriach podróżniczych, gdyż, przyznam bez bicia, książek podróżniczych z reguły nie czytam.
Zdecydowanie jest dobrym kompendium wiedzy o Dzikich Ziemiach, bardzo dobrym opisem kultury tam panującej. Można się zakochać :)
Podróż do Ameryki Południowej, była dla mnie podróżą nieopisaną. Jednak co innego czytać, a co innego przeżyć to na własnej skórze. Częściowo Panu Wojciechowi zazdroszczę. Częściowo cieszę się, że mogłam przezywać te 'niebezpieczeństwa' siedząc w wygodnym fotelu. Ta książka to chyba złoty środek dla osób takich jak ja, które chciałyby, ale nie mogą. Chciałyby, ale czegoś się boją. Podróżowanie jedynie przez stronice książki.

4,5/6