Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pomoc. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pomoc. Pokaż wszystkie posty

środa, 12 listopada 2014

Bóg zawsze znajdzie Ci pracę. 50 lekcji jak szukać spełnienia – Regina Brett



Tytuł:
Bóg zawsze znajdzie Ci pracę. 50 lekcji jak szukać spełnienia
Autor: Regina Brett
Wydawnictwo: Insignis
ISBN: 9788363944667
Ilość stron: 368


Regina Brett – chodzący optymizm, inspiracja, motywacja, kobieta, która jak nikt inny na świecie, potrafi zachęcać do działania na przekór wszystkim przeciwnościom losu.
Odkąd wygrała walkę z rakiem, stała się wsparciem dla wszystkich ludzi, zmagających się z tą chorobą, ale także dla pozostałych – uczy afirmacji życia, wyciszenia, radości z tego, co mamy.
Odkąd w moje ręce trafiła jej pierwsza książka – Bóg nigdy nie mruga która – miałam takie wrażenie – powstała specjalnie dla mnie, jak magnes przyciągając mnie ze sklepowych półek swoją kuszącą, skrzącą się intensywnym kolorem okładką, czytam ją bez przerwy.
Z niecierpliwością wyczekuję kolejnych tekstów Brett – w zeszłym roku Jesteś cudem niemalże doprowadziło mnie do łez, teraz zaś pogodny uśmiech sprowokował zbiór felietonów Bóg zawsze znajdzie Ci pracę.
Publikacje tej coraz popularniejszej (i słusznie!) autorki wyzwalają głęboko skrywane emocje, zmuszają do stanięcia przed sobą w prawdzie i – to jest fenomenalne – zawsze kierują nasz wzrok na dokładnie te słowa, których w danym momencie rozpaczliwie potrzebujemy.

Tytuł najnowszej książki Brett może być mylący – nie chciałabym, żeby zwróciły na nią uwagę jedynie osoby zmagające się z bezrobociem, bo byłby to duży błąd. Tytułowa praca, to tak naprawdę nie tylko odwołanie do życia zawodowego, ale do wszelkich ról pełnionych w życiu, co sprawia, że publikacja te dedykowana jest absolutnie wszystkim.
To kopalnia złotych myśli do wydrukowania i powieszenia nad łóżkiem (jak zwykle na co drugiej stronie powklejane mam zakładki indeksujące), kolejna porcja inspiracji, lekcja pokory i pogody ducha, a przede wszystkim spotkanie z kobietą, która wie o czym pisze – i nie sili się przy tym na pompatyczność, bo każde jej słowo płynie prosto z serca i wynika z doświadczenia życiowego.
Na zachętę kilka tytułów felietonów zawartych w zbiorku: Nie myl swojej pracy ze swoją wartością, Warto wiedzieć co jest twoją supermocą i twoim kryptonitem,  Nikt nie może pozbawić cię energii bez twojej zgody, Jeśli masz w coś wątpić, zwątp w swoje wątpliwości, Pozwólmy łagodności opanować świat, Zamiast próbować być najlepszy na świecie, bądź najlepszy dla świata, Każda praca ma w sobie tyle magii, ile jej dostrzegasz, Wszystko się zmienia kiedy ty się zmieniasz, Stwórz coś cudownego tam, gdzie jesteś.

Nieco słabsza niż poprzednie dwie książki, ale wciąż tak samo warta lektury, zwłaszcza w pakiecie z pozostałą setką rad – zachęcam!

I zostawiam Was z garstką wypisanych fragmentów:

Możesz mieć wszystko, tylko nie w tym samym momencie.
To przez nasze błędy, nietrafione decyzje, niewykorzystane szanse wnosimy dobro w życie innych ludzi. Cały ten bałagan ma swój sens.
Odwaga to stan, kiedy nikt inny nie wie, że się boisz.
Życie zawsze daje nam to, czego potrzebujemy w danej chwili, a każda chwila jest dla nas szansą, żeby oddać mu coś w zamian.
Recenzja książki Bóg nigdy nie mruga:

http://shczooreczek.blogspot.com/2012/12/bog-nigdy-nie-mruga.html 


sobota, 8 listopada 2014

Wracajmy do domu – Lisa Scottoline


Tytuł: Wracajmy do domu
Seria: Kobiety to czytają!
Autor: Lisa Scottoline
Wydawnictwo: Prószyński
ISBN: 9788378397946
Ilość stron: 512
Cena: 38 zł


Lisa Scottoline zdobyła moje uznanie za sprawą ksiązki Nie odchodź. Tak bardzo, że gdy tylko ukazał się tekst Wracajmy do domu miałam pewność, że warto po niego sięgnąć.

Historia opowiedziana przez autorkę, to prawdziwy kocioł emocji – zwłaszcza tych trudnych, wpływających na podejmowanie decyzji ważących na życiu wszystkich bohaterów. Czytałam ją z wypiekami na twarzy, niecierpliwie przewracając kolejne strony, ale też stale zastanawiając się nad tym, jak postąpiłabym na miejscu tej czy innej postaci, jakie byłyby moje reakcje, na ile pozwalałabym ponieść się emocjom, nierzadko trudnym do poskromienia, bo wywołanych wieloletnim zamiataniem ich pod dywan.

Scottoline po raz kolejny opowiada o miłości rodzicielskiej, szczególnie zaś macierzyńskiej – i to niekoniecznie biologicznej. Zabiera nas w niełatwą przestrzeń relacji na linii macocha-córki eksmęża, eksżona- eksmąż, mąż-żona, mąż macochy-pasierbic, pasierbice-córka, ojczym-pasierbica i byłe pasierbice żony. Skomplikowane już w samej fazie rozpisywania, a co dopiero, gdy przeniesie się te zestawienia na życie obfitujące w wydarzenia nieprzewidziane i niechciane.

Jill Farrow kilka lat przed rozpoczęciem akcji książki poślubiła mężczyznę, który miał już dwie córki – Abby i Victorię. Choć związek małżeński był krótki i rozpadł się z hukiem, relacja miłości, jaka zrodziła się między kobietą a jej pasierbicami była znacznie trwalsza, choć przez kłamstwa nie tak zażyła jak dotąd.
Okazała się jednak tak mocna, że gdy już kilka lat po rozwodzie ojciec dziewczyn umiera, Abby swoje pierwsze kroki kieruje właśnie do Jill, u której szuka nie tylko pociechy, ale i pomocy w przeprowadzeniu dochodzenia na własną rękę. Bohaterka głęboko wierzy w to, że śmierć jej ojca nie jest samobójstwem, lecz morderstwem.

Jill, jako zawodowy pediatra z powołania, doskonale rozumie, nawet najgłębsze potrzeby dzieci. Przejmuje się ich losem i robi wszystko, by pomóc im w każdy możliwy sposób, nie raz wykraczający poza jej obowiązki. Nie inaczej chce traktować własne córki – nie tylko rodzoną Megan, ale także Abby i Victorię.
Mimo wielu wątpliwości jakie nią targają, kobieta decyduje się na podjęcie karkołomnego i brzemiennego w skutki śledztwa, by pomóc w ten sposób pasierbicy, która wyraźnie nie radzi sobie z przepracowywaniem żałoby.
Bohaterka nie wie jeszcze wówczas, że podjęte przez nią działania, skażą jej rodzinę i przyszłe szczęście na niebezpieczeństwo.  Zdaje sobie jednak sprawę, że burzy spokój, który tak długo budowała i skazuje nowy związek na wielką próbę. Wszystko to jednak w imię miłości, której nie jest w stanie przekreślić rozwód ani chwilowa utrata regularnych kontaktów.

Scottoline po raz kolejny ofiarowała mi książkę, której treść chłonęłam jak gąbka – to nie zwykła powieść obyczajowa, lecz wielopoziomowa historia, z wysuwającym się na plan pierwszy wątkiem sensacyjno-kryminalnym. Nie brak w niej mocnych wrażeń, ogromu ładunku emocjonalnego i trudnych pytań o rodzicielstwo, a także siłę więzów.
Polecam ją gorąco – każdemu! Doskonała, trzymająca w napięciu jak najlepszy thriller, mocno odwołująca się do hierarchii wartości i podkreślająca moc macierzyńskiej miłości.


Recenzja książki Nie odchodź:

http://shczooreczek.blogspot.com/2014/03/nie-odchodz-lisa-scottoline.html


sobota, 1 listopada 2014

Okruchy magii – Kathryn Littlewood



Tytuł: Magiczna cukiernia. Okruchy magii
Autor: Kathryn Littlewood
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-7051-0
Ilość stron:  376


Magiczna cukiernia, to jedna z najbardziej urokliwych, a jednocześnie trzymających w napięciu serii dla młodzieży, jakie miałam okazję czytać.
Jej najnowszy tom – Okruchy magii – również nie pozwala się nudzić. Oto Rozmarynka Szczęsna po odzyskaniu rodzinnego Almanachu wiedzy kulinarnej i wygranej w międzynarodowym konkursie pieczenia cieszy się rosnącą sławą, która miast ją cieszyć – powoduje jedynie liczne komplikacje. I nie chodzi wcale o bezustanne prośby o udział w jakimś programie, włączenie się do spółki, udzielenie porady, ciągłe śledzenie i fotografowanie, mogące skutecznie zaburzyć życie dorastającej dziewczynki. Jej sława dosięgła tak daleko, że do swoich niecnych planów postanowił wykorzystać bohaterkę Pan Smalec – szef Korporacji Wypieków Cukierniczych Hostess, który po wydaniu przez grupę Wałka do Ciasta Ustawy o przeciwdziałaniu dyskryminacji wielkich firm cukierniczych, porwał ją i zmusił do udoskonalenia swoich przepisów, mających ostatecznie zapewnić mu władzę nad światem. Co gorsza Rozmarynka nie mogła sprzeciwić się woli kidnapera, bo ten w krótkim czasie uwięził także jej ukochanych rodziców. Dziewczynka chcąc, nie chcąc musiała opracować obłędne proporcje i sposób mieszania ingrediencji, mający daleko idące konsekwencje. Przeszła ona samą siebie – jej przepisy na firmowe ciasteczka spełniły wszystkie oczekiwania Pana Smalca  - niestety, nieuchronnie prowadzić miały do tragedii na masową skalę.  Bohaterka, mając świadomość zbliżającej się katastrofy, przy pomocy braci, gadającego kota, grającej na instrumentach myszy i grupy piekarzy zatrudnionych przez firmę Hostess, musiała przeszkodzić porywaczowi we wprowadzeniu ciasteczek do sprzedaży. Nie była to jednak sprawa prosta, bowiem tenże nie tylko miał doskonały zmysł jeśli idzie o wszelkie próby oszukania go, ale też władał zastępem wiernych mu robotów, wyczulonych na każdą ewentualną nieprawidłowość.
Kathryn Littlewood po raz kolejny zapewniła mi doskonałą rozrywkę – mimo że wiekowo przekroczyłam już docelową grupę odbiorców, wciąż świetnie bawię się czytając tę serię. Nie ukrywam, że czytanie o magicznym jedzeniu pobudza moje kubki smakowe i znacząco przyczynia się do rosnących przychodów pobliskich firm cukierniczych, ma jednak także dodatkową zaletę: w trymiga poprawia humor!
Plejada barwnych postaci, które budzą moją ogromną sympatię, znów została przez autorkę rozszerzona – jej bohaterów nie sposób nie lubić! Oczywiście, nie mogło zabraknąć kolejnego szwarccharakteru, dodającego książce pikanterii, by nie doprowadzić do zbyt wysokiego poziomu cukru we krwi po przewróceniu ostatniej strony.

Okruchy magii to arcyapetyczna lektura przeznaczona do niespiesznego delektowania się – wyliżecie talerz do ostatniej kropelki smakowitego sosu, jakim została okraszona. Niezapomniany smak tego rarytasu pozostanie na Waszych językach jeszcze długo po lekturze i z całą pewnością z niecierpliwością będziecie zlizywać cieknącą ślinkę, myśląc o kolejnej części:) Uważajcie jednak na dzieci – mogą do cna wypróżnić Wasze zapasy słodyczy.


Poprzednie tomy (recenzje po kliknięciu):

http://shczooreczek.blogspot.com/2013/07/magiczna-cukiernia-kathryn-littlewood.html?q=magiczna+cukierniahttp://shczooreczek.blogspot.com/2013/11/magiczna-cukiernia-szczypta-magii.html?q=magiczna+cukiernia

 

wtorek, 21 października 2014

Miłość i szacunek w rodzinie – dr Emmerson Eggerichs


Tytuł: Miłość i szacunek w rodzinie
Autor: Dr Emmerson Eggerichs
Wydawnictwo: Esprit
ISBN: 978-83-63621-81-0
Ilość stron: 320
Cena: 34,90 zł

Konflikt na linii rodzice-dzieci, dzieci-rodzice trwa niezmiennie od lat.
Każde kolejne pokolenie obiecuje sobie, że nie powieli schematów postępowania praktykowanych przez swoich przodków, jednak niewielu udaje się wyrwać z błędnego koła nieodpowiednich reakcji.
Dr Emmerson Eggerichs w swojej książce dzieli się swoim życiowym doświadczeniem, starając się odpowiedzieć na pytania o to, co robić, by rodzina funkcjonowała jak najlepiej.
Zwraca przy tym szczególną uwagę na to, że każda ze stron: rodzice i dzieci, oczekują od siebie czegoś innego. Rodzice żądają od swoich potomków, natomiast dzieci pragną czuć się kochane. Gdy którakolwiek z tych potrzeb nie zostanie zaspokojona, a druga strona zrezygnuje z mądrego postępowania i da się ponieść emocjom, bardzo łatwo możemy wpaść w to, co Eggerichs nazywa rodzinnym błędnym kołem: dziecko, które nie czuje się kochane nie będzie zwracało się do rodzica z szacunkiem, natomiast rodzic, który nie odczuwa szacunku, nie będzie okazywał miłości: tak długo jak jedna ze stron nie ustąpi, machina będzie się nakręcać, niebezpiecznie przyspieszając i nierzadko powodując dramaty.

Eggerichs to nie tylko psycholog i doradca, ale przede wszystkim doświadczony, choć jak sam mówi – wcale nie idealny – ojciec, szukający wskazówek dotyczących wychowania dzieci w Piśmie Świętym.
Ksiązka ta jest zatem nie tylko poradnikiem postępowania z dziećmi i rodzicami, ale także przewodnikiem po tych fragmentach Biblii, które mogą nas konkretnie ukierunkować i stać się punktem wyjścia do stosowanych przez nas rozwiązań wychowawczych.

Autor przekazuje swoim czytelnikom wiedzę o sposobach na zatrzymanie rodzinnego błędnego koła; rezygnację z krzyku za krzyk, metody, będącej główną z przyczyn  nieporozumień i zranień; uczy jak mądrze i spokojnie odpowiadać na złość, płacz i inne formy wymuszenia stosowane przez nasze pociechy (w różnym wieku); daje świadectwo tego jak okazywać dzieciom miłość, by te naprawdę je poczuły, odpłacając się nam szacunkiem; jak unikać sytuacji, w których możemy dziecko sprowokować do niechcianych reakcji (wybuchy złości, histerii, oskarżenia, raniące słowa itd.)

Książka ta to w dużej mierze lekcja rozumienia drugiego człowieka i spora lekcja dojrzałości oraz pokory, a także sztuki kompromisu i empatii, o której często w stosunku do najbliższych zapominamy.

Dobra, wartościowa lektura dla obecnych i przyszłych rodziców, którzy chcą świadomie wychowywać swoje pociechy i uczyć je właściwych postaw i racjonalnego reagowania. To także szkoła okazywania uczuć, z czym wielu z nas, uwięzionych w cyberprzestrzeni ma dziś rzeczywisty problem.

wtorek, 9 września 2014

Cecelia Ahern – Zakochać się


Tytuł: Zakochać się
Autor: Cecelia Ahern
Wydawnictwo: Akurat
ISBN: 9788377586891
Ilość stron: 414
Cena: 39,99zł

Zakochać się, to kolejna propozycja Cecelii Ahern, mającej zdolność niesienia ciepła w każdy kąt, w którym sięga się po jej ksiązki. Opowieść ta jest zapisem losów Adama Basila i Christine Rose – pary, która po raz pierwszy spotyka się w bardzo nietypowych okolicznościach – kobieta natyka się na mężczyznę, gdy ten próbuje popełnić samobójstwo, skacząc z jednego z dublińskich mostów.  Próbując przekonać go do zmiany decyzji, zawiera z nim umowę, w myśl której przed jego kolejnymi urodzinami, wypadającymi za dwa tygodnie, pokaże mu piękno życia i ostatecznie odwiedzie go od myśli o śmierci.
Bohaterka dopiero po jakimś czasie zdaje sobie sprawę, jak odpowiedzialnego i niewyobrażalnie trudnego zadania się podjęła, sama będąc w sytuacji nie do pozazdroszczenia – właśnie odeszła od męża, który w wyjątkowo okrutny sposób próbuje się na niej mścić i w krótkim czasie stała się świadkiem drugiej próby samobójczej.  Kobieta sama ma problemy z szukaniem szczęścia w życiu, dlatego też wysiłek przekonania Adama do sensu istnienia staje się dla niej wyjątkowo wielki. Jako miłośniczka poradników na każdą okazję Christine decyduje się na skorzystanie z rad jednego z nich, poświęconego afirmacji życia.
Nie wie wówczas jeszcze, że rozpoczęła nie tylko wyścig z czasem, ale też wyścig o miłość – i to wcale nie o tę,  o którą jak się zdawało, początkowo z Adamem walczyła.

Ahern po raz kolejny wychodzi do czytelnika z propozycją niezwykle podnoszącą na duchu, ukazującą wartość tego, co nas spotyka, wskazującą na sens każdego doświadczenia i brak przypadków, celowość wszystkich, nawet najbardziej błahych i trywialnych wydarzeń.
Podkreśla, że czasem sekundy dzielą nas od śmierci i tylko pozornie losowe spotkania, ratują nam życie.
Mimo że proza Ahern nie jest w tym wypadku magiczna, wciąż udaje jej się skutecznie oczarować czytelnika. Autorka ma talent do snucia narracji pełnych optymizmu, ciepła, mądrości i pociechy, od których wcale nie będziemy chcieli się odrywać. Dzięki niej poznamy świat, w którym dobro zwycięża nad złem, a poświęcenie jest należycie doceniane i daje wymierne efekty.
Najbardziej ujmujące jest w niej jednak to, że ta historia mogła przydarzyć się każdemu i – nie oszukujmy się – każdy chciałby ją albo jej podobną przeżyć.
Przyjemna lektura na wolne popołudnie, dzięki której zaczniecie dostrzegać piękno życia, a być może także się zakochacie:)

środa, 16 lipca 2014

Ukryta brama – Eva Völler


Tytuł: Ukryta brama
Autor: Eva Völler
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788323770268
Ilość stron: 448

Ukryta brama to już trzeci tom przygód zakochanych w sobie podróżników w czasie – Anny i Sebastiana. Młoda para, mając za sobą udane misje ocalania biegu historii w Wenecji i Paryżu, tym razem trafia do XIX-wiecznego Londynu, by tam praktycznie bez żadnych wskazówek, zapobiec katastrofie, której ogromu nie mogli się domyślać.
Brak sugestii co do celu i rodzaju misji, miał być dla bohaterów ochroną – był to bowiem najniebezpieczniejszy z ich dotychczasowych przeskoków w czasie, mogący przebiec niepomyślnie jeśli tylko para wiedziałaby zbyt wiele na temat tego, czemu mają zapobiec i jak to zrobić.
O ważkości ich misji, świadczyć mógł status społeczny zapewniony im w Londynie – konto bohaterów wypełniono ogromnym majątkiem, przygotowano dla nich potężną rezydencję z mnogością służby, a ich samych przedstawiono jako parę rodzeństwa wracającą z Indii Zachodnich, gdzie na wielkich plantacjach dorobili się horrendalnego majątku. Podobne zaplecze nigdy wcześniej nie stało się ich udziałem – dotąd wysyłający ich na misje starali się możliwie jak najbardziej obniżyć koszty. Tym razem gra toczyła się o najwyższą stawkę, dołożono zatem wszelkich starań, by wszystko przebiegło w niej pomyślnie i bez jakichkolwiek, chociażby najmniejszych, przeszkód.
Tym, co ściągnęło ich do Londynu była próba zniszczenia wszystkich bram czasu przez jednego ze Strażników, który chciał zapewnić sobie własny przebieg historii w wybranej epoce i niepodzielną władzę nad światem. Zadaniem bohaterów będzie zatem rozpoznanie zdrajcy i powstrzymanie go przed szerzeniem dzieła zniszczenia. Niestety sprawy nie ułatwia ani utracony przez Annę dar wyczuwania niebezpieczeństwa, ani zbyt natarczywi adoratorzy, którym podróżnicy nie mogą zaufać, bojąc się, że wśród nich znajdują się wrogowie, starający się uśpić ich czujność.
Jedyne czym mogą kierować się Anna i Sebastian to instynkt, który jednak nie zawsze prowadzi ich we właściwym kierunku.

Ukryta brama niczym mnie nie zaskoczyła – stanowi dobrą kontynuację serii, którą polubiłam na tyle, by bez obiekcji sięgać po każdy kolejny tom. Tym razem jednak, odczuwałam już jednak pewne znużenie, spowodowane bardzo schematycznie budowaną fabułą – brakuje tutaj zaskoczeń i twistów fabularnych, brakuje niepewności, choć na pewno nie emocji. To powieść przygodowa, która zmierza do jasnego zakończenia, które nigdy nie zostaje zawieszone i nieodgadnione. W prozie autorki cenię sobie wprowadzanie do akcji postaci autentycznych i podkoloryzowanie ich życiorysów, sugerujące, że ich rola w historii była większa niż można by przypuszczać. Tym razem Völler wplotła w narrację Turnera i Stephensona – wybitne postaci swoich czasów – i nadała ich talentom zupełnie nowego znaczenia. Tym co również zwróciło moją uwagę, był znaczny przeskok czasowy – trzecia część nie rozpoczyna się bezpośrednio po zamknięciu poprzedniej, lecz wychyla się dalej: dzięki temu zabiegowi nie jesteśmy już świadkami świeżego związku głównych bohaterów, lecz związku z trzyletnim stażem, który ze strony na stronę staje się coraz poważniejszy.

Polecam lekturę fanom serii Poza czasem. Nie jest może tak rewelacyjna jak poprzednia, ale wciąż smaczna.

Recenzje poprzednich tomów:
http://shczooreczek.blogspot.com/2012/12/magiczna-gondola-eva-voller.html?q=voller

http://shczooreczek.blogspot.com/2013/07/zoty-most-eva-voller.html?q=voller 

sobota, 5 lipca 2014

Rycerz widmo – Cornelia Funke


Tytuł: Rycerz widmo
Autor: Cornelia Funke
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-4367-5
Ilość stron: 264


Najcenniejszych przyjaciół – powiedziała mi kiedyś matka – spotykamy w najmroczniejszych czasach, bo  nie sposób zapomnieć tych, którzy nam pomogli wydobyć się z mroku[i].

Za sprawą ksiązki Rycerz widmo, Cornelia Funke porwała mnie w przestrzenie, które w pierwszych kilku latach mojego czytelnictwa lubiłam eksplorować najbardziej. Rzecz ta chyba wcale nie uległa zmianie – wciąż znajduję ogromną przyjemność w zwiedzaniu ruin i zabytkowych przestrzeni oraz czytaniu o nich. Klimatyczne zamczyska, pałace i wnętrza tętniące historią, stanowią naturalną pożywkę dla mojej rozszalałej wyobraźni, która właśnie w tych miejscach rozwibrowana jest najbardziej.

Jedenastoletni Jon, mimo swojego młodego wieku zmaga się z wieloma problemami – po śmierci ojca, jego mama znalazła nowego partnera, nazywanego przez bohatera Brodaczem. Jako że nie potrafili się oni ze sobą porozumieć, zadecydowano o wysłaniu chłopca do szkoły z internatem. Jona bardzo zagniewał taki obrót spraw – czuł się odrzucony i niechciany, a jego negatywne uczucia do narzeczonego mamy uległy jedynie eskalacji. Bohater był pełen negatywnych przeczuć: podejrzewał, że w nowej szkole nie znajdzie przyjaciół (zresztą nawet nie miał zamiaru ich szukać), będzie się nudził i tęsknił za domem.
Wówczas jednak nie wiedział jeszcze, że dotkliwy brak najbliższych będzie jego najmniejszym problemem w nowym miejscu zamieszkania. Już pierwszej nocy okazało się bowiem, że na jego życie czyha żądny zemsty duch, wraz ze swoimi kompanami. Jedyną osobą, która wierzy w jego  nieprawdopodobną opowieść jest Ella – dziewczynka (sic!), której ciocia zna się na zjawach jak nikt inny. Młodzi bohaterowie zaprzyjaźniają się i razem stają do walki z ogromnym niebezpieczeństwem. Po ich stronie stanie duch rycerza Williama Longspee, który leży w katedrze na skutek złożonej setki lat wcześniej przysięgi, a także… Brodacz. Skąd się tam wziął? Nie zdradzę:)

Funke po raz kolejny zafundowała mi przemiłe popołudnie w towarzystwie barwnych i sugestywnie zarysowanych postaci. W wielu momentach miałam ochotę wskoczyć do książki (skutek uboczny nadmiernej fascynacji Atramentowym sercem) i wraz z nimi zamykać się na noc w katedrze, by niwelować otaczające ich zewsząd zagrożenie.
Wartka narracja, żywy język, szybka zmiana wydarzeń, kalejdoskop ciekawych postaci, pamiętających czasy średniowiecza, żądne krwi zjawy, dobrotliwe duchy i wielka przyjaźń – oto elementy spajające tę powieść w całość i nadające jej wyjątkowy koloryt. Oprócz warstwy przygodowej, bardzo ważna okazuje się w niej także warstwa dydaktyczna: między wierszami snute są tutaj bowiem rozważania o istnieniu piekła i nieba, sile przyjaźni oraz miłości. Wpleciono również gros legend i historii, które z całą pewnością zachęcą czytelnika do zgłębiania tajemnic podanych miejscowości i – być może –  także i podróży.

Ilustracjami Andrei Offerman do tej książki zachwycam się bez końca. Są precyzyjne, dopracowane, hojnie obdarowane detalami. Zastanawia mnie tylko jedno – dlaczego wszystkie polskie wydania Funke konsekwentnie posiadają czarno-białą szatę graficzną. Nie ukrywam, że w przypadku tej książki tworzy to niezwykły klimat opowieści, obudowuje ją tajemniczością i doskonale się sprawdza, są jednak takie jej teksty, obok których chętnie widziałabym barwne rysunki. To już jednak uwaga poboczna, na zupełnie inną dyskusję.

Polecam tę książkę młodym (i tym trochę starszym) miłośnikom tajemnic, sekretów, klątw, historii miłości, rycerzy, duchów, opowieści związanych ze starymi i nawiedzonymi zamczyskami. W tej publikacji znajdziecie wszystkie te elementy, sowicie doprawione mądrością życiową, problemami wielu dzisiejszych młodych ludzi (nowi partnerzy rodziców, brak przyjaciół itp.), które dzięki przygodzie zostają całkowicie rozwiązane.



[i] Cornelia Funke, Rycerz widmo, Warszawa 2014, s. 215-216.


Inne książki Funke:

http://shczooreczek.blogspot.com/2013/07/krol-zodziei-cornelia-funke.html?q=funkehttp://shczooreczek.blogspot.com/2013/02/reckless-kamienne-ciao-cornelia-funke.html?q=funkehttp://shczooreczek.blogspot.com/2013/05/reckless-nieustraszony-cornelia-funke.html?q=funke


środa, 28 maja 2014

Miód na serce – Sarah-Kate Lynch


Tytuł: Miód na serce
Tytuł oryginału: The Wedding Bees
Autor: Sarah-Kate Lynch
Wydawnictwo: Prószyński
ISBN: 9788378397618
Ilość stron: 320
Cena: 34 zł

Miód na serce to jedna z najcieplejszych, najbardziej podnoszących na duchu i radosnych książek jakie czytałam w ostatnim czasie. Już sama jej okładka przyciąga wzrok i wprowadza w fantastyczny nastrój. Kolorystyka doskonale oddaje to, co znajdziemy w środku – dobroć, serdeczność, promienność, troskliwość, słodycz zamknięta w słoiku miodu i… słońce. Ta opowieść to prawdziwe antidotum na wszystkie smutku. Utrzymana w lekkim, pogodnym tonie staje się z miejsca największą radością dnia i prawdziwym wytchnieniem.
Sugar to trzydziestosześciolatka, która wiele lat temu uciekła sprzed ołtarza, skazując się na utratę kontaktu z rodziną. Od tamtej pory przemierza cały świat wraz ze swoimi pszczołami, które odziedziczyła po ukochanym dziadku i które teraz decydują o ich kolejnych miejscach zamieszkania. To dzięki ich interwencji  bohaterka nie uwikłała się w związek bez przyszłości i to one dają jej radość życia. Brzmi szalenie? Być może, ale gdy zagłębicie się w lekturę, dostrzeżecie, że w tym szaleństwie jest metoda:)
Sugar „Honey” Wallace jest taka jak jej imię – słodka, urocza i nade wszystko – dobra oraz cechująca się niezwykłą kulturą osobistą. Niemalże każdy dzień jest dla niej okazją do niesienia innym pomocy i wprowadzania w ich życie słońca. Wszędzie gdzie pojawi się kobieta natychmiast dzieją się niespodziewane rzeczy: godzą się odwieczni wrogowie, w miejsce uszczypliwości pojawia się życzliwość, ludzie odnajdują sens życia, zdobywają się na odwagę w walce o własne szczęście i radość. Gdy bohaterka stawia swoje pierwsze kroki w Nowym Jorku, niemal natychmiast trafia na staruszka, któremu potrzebna jest pomoc. W wyniku splotu okoliczności poznaje wówczas Theo Fitzgeralda– Szkota, który raz spoglądając jej w oczy od razu wiedział, że jest kobietą, na którą czekał całe życie i nie zawahał się jej tego powiedzieć, budząc jedynie konsternację. Sugar jest bowiem kobietą zranioną, która na zawsze postanowiła zablokować się na miłość. Theo jednak jest nieugięty, a i jej pszczoły mają w jego sprawie wiele do powiedzenia…:)

Bardzo podobało mi się wykorzystanie motywu pszczół – naznaczając je funkcją doradców i przewodników, autorce udało się przekazać sporo wiedzy o tych niezwykle pożytecznych owadach. Wyposażając je w wiele cech ludzkich ukazała ich przydatność dla człowieka i mnogość zadań, przed którymi stoją, a także ich przyzwyczajenia oraz potrzeby. Świetny dodatek edukacyjny, będący wisienką na torcie tej błyskotliwej, zabawnej i ujmującej opowieści o ludzkiej dobroci i korzyściach płynących z grzeczności. Akcja jest miarowa, spokojna, bez żadnych zwrotów, ale przy tym tak niezwykle wciągająca, że nie sposób porzucić lektury na rzecz innych zajęć.
Czytanie tej historii przypomina picie ulubionej herbaty – smak i ciepło powolutku rozchodzą się po całym organizmie, zapewniając doskonałe samopoczucie. Barwna plejada postaci jest zaś niczym miód, który właśnie przy okazji tej książki powinniśmy do gorącego napoju dodać.

Choć Sarah-Kate Lynch była mi do tej pory autorką nieznaną, od tej pory będę sięgała po jej książki w ciemno! Jej narracja jest niewymuszona, lekka, czytając, ma się wrażenie unoszenia się nad ziemią. Rewelacyjne odprężenie po ciężkim dniu. Tytuł tej książki to jej kwintesencja – jest prawdziwym  miodem na serce.
Całkowicie mnie zauroczyła! I uwierzcie – nawet jeśli nie przepadacie za romansami, ta książka Was uwiedzie. Nie spodziewałam się tak przyjemnie spędzonych dni i bez wahania będę tę arcyuroczą opowieść proponować wszystkim znajomym, bez względu na ich dotychczasowe upodobania czytelnicze. Stanowi ona bowiem idealny przykład lektury krzepiącej, podnoszącej na duchu, a przy tym propagującej dobre maniery, grzeczność i łagodność w świecie zwulgaryzowanym i agresywnym. Czytając ją, miałam wrażenie, jakby ktoś bardzo bliski poklepywał mnie po plecach – to historia, z której promieniują jedynie pozytywne emocje. Gorąco polecam!


niedziela, 16 marca 2014

5 języków miłości – Gary Chapman


Tytuł: 5 języków miłości
Autor: Gary Chapman
Wydawnictwo: Esprit
ISBN: 978-83-63621-67-4
Ilość stron:
256
Cena:
29,90 zł

O pięciu językach miłości po raz pierwszy usłyszałam podczas którychś rekolekcji wakacyjnych. Już wtedy byłam nimi zachwycona, zdając sobie sprawę, że zawsze najprostsze rozwiązania są najlepsze, a niestety brak wiedzy na ich temat powoduje nieraz ogromne tragedie.
Jako ludzie XXI wieku, jesteśmy złaknieni natychmiastowości i efektów żądanych od zaraz w każdej dziedzinie życia, do jakich nas przyzwyczajono. W związku z tym zżymamy się na siebie i swojego partnera gdy w naszym związku zaczyna coś zgrzytać, co niestety lubi się dziać krótko po ślubie, dostarczając pretekstów do narzekania na sensowność zawierania związków małżeńskich, a my nie potrafimy dokonać przemiany od ręki. Mamy wrażenie, że wypruwamy sobie żyły, by okazać partnerowi miłość, a zamiast tego dostajemy od niego zupełnie nie to, czego byśmy oczekiwali. Frustracja rośnie, nerwy potęgują atmosferę złości, a nasz zbiornik miłości świeci pustkami, kierując nasze myśli zamiast ku szukaniu rozwiązań, np. terapii, ku myślom o rozwodzie.
Nigdy jednak nie pytamy siebie czy tak naprawdę znamy język miłości naszego partnera/męża i czy to nim komunikujemy mu swoje uczucia. Rzadko zdajemy sobie w ogóle sprawę, że coś takiego istnieje. Najczęściej okazujemy przywiązanie swoim językiem, który niezwykle rzadko jest także ojczystym językiem naszej drugiej połówki. W związku z  tym ona „nie czuje” naszej miłości, mimo że my w swoim przekonaniu niestrudzenie ją okazujemy. I odwrotnie – my nie czujemy uczucia partnera, gdyż on okazuje je w swoim języku, tym, który dla nas nie jest wcale najważniejszy.
Kluczem do sukcesu w związku jest zatem poznanie języka miłości naszego partnera i to w nim komunikowanie mu naszych uczuć. Proste? Niezwykle! Efektywne? Nad wyraz!

Gary Chapman wyróżnił pięć podstawowych języków miłości (a wśród nich dialekty), którymi są:
dotyk, wyrażenia afirmatywne, dobry czas, drobne przysługi, przyjmowanie podarunków.
I tak: jeśli Twoim językiem miłości jest dotyk, będziesz wolała, by mąż mocno Cię przytulił, niż zasypywał podarunkami, które być może odbierzesz źle: jako próbę wkupienia się w łaski. Dla niego jednak to właśnie przyjmowanie podarunków jest językiem miłości i najlepszym sposobem na jej okazanie i „poczucie”. On po prostu nie wie, że wolałabyś, żeby złapał Cię za rękę niż przynosił następny bukiet kwiatów, bo on chciałby coś od Ciebie dostać, by poczuć Twe przywiązania i swoje pragnienia projektuje na Ciebie. Należy zatem rozmawiać, poznać swoje języki i w nich się komunikować. Jeśli Ty podarujesz mu nowy zegarek, a on mocno Cię obejmie w towarzystwie znajomych: Twój i jego zbiornik miłości natychmiast się napełni, momentalnie poprawiając atmosferę między Wami.
Genialne rozwiązanie, choć niejednokrotnie wymagające wiele samozaparcia i dyscypliny, zwłaszcza, gdy ojczysty język miłości naszego partnera jest dla nas wyjątkowo trudny.
Chapman w swojej książce prezentuje zarówno przykłady przemawiania w języku naszego partnera, jak również dzieli się doświadczeniami swoimi i swoich pacjentów. Pokazuje, że nawet pary, które od lat nie potrafią się porozumieć i pragną jedynie rozwodu, nagle, za sprawą poznania języka partnera, nie dość, że odbudowują swój związek, to jeszcze czynią go doskonalszym niż kiedykolwiek wcześniej, nawet w okresie wczesnego zakochania.

Za sprawą testów zawartych w tej książce, będziecie mogli zdefiniować swój język i język partnera, a następnie zasięgnąć szeregu rad i odczytać świadectwa innych ludzi.
Warto spróbować, by lepiej i szczęśliwiej żyć.  Z doświadczenia wiem, że to się naprawdę sprawdza! I nawet jeśli teraz wydaje Ci się, że Twój związek jest idealny, prędzej czy później nadejdą kłopoty. Wtedy będziesz już przygotowana/ny. Książka ta to wspaniała pomoc i promocja zdrowych związków, opartych na wzajemnej miłości i zrozumieniu. W moim przekonaniu powinna znaleźć się na półce każdego małżeństwa, najlepiej z dniem powiedzenia sakramentalnego „tak”. Nie masz pomysłu na prezent? To będzie najlepszy wybór!

Jeśli marzy Ci się, by za 50 lat spacerować ze swoim mężem, trzymając się za rękę, z uśmiechem i wciąż tym samym błyskiem miłości w oku, warto zainwestować czas w lekturę tej pozycji, a później realizację jej założeń.

Polecam serdecznie! Genialność tkwi w prostocie.

czwartek, 6 marca 2014

Basia i pieniądze, Basia i taniec


Tytuł: Basia i pieniądze
Autor: Zofia Stanecka, Marianna Oklejak
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-5368-1
Ilość stron: 26
Cena: 14,99 zł

Ile razy byliście świadkami, kiedy w sklepie jakieś dziecko żądało płaczem, krzykiem i histerią, by rodzic kupił mu to, czego w tej właśnie chwili oczekuje?
Ile razy słyszeliście jak na nic zdawały się tłumaczenia o tym, że nie ma pieniędzy, że to nie jest potrzebne, że dziecko nie musi tego mieć? Ile razy (zwłaszcza gdy dzieci jest więcej) włączał się tryb „A Tomek ma, czemu mi nie chcesz kupić”?

Takich sytuacji w życiu każdego będzie wiele. Jeśli rodzic odpowiednio wcześnie nie nauczy dziecka podstawowych spraw związanych z pieniędzmi, oszczędzaniem, tworzeniem sztucznych potrzeb, to prędzej czy później stanie się uczestnikiem zawstydzających scen sklepowych, które rzadko kończą się dobrze – najczęściej rodzic niestety ustępuje, chcąc jak najszybciej zakończyć przykrą sytuację, a co za tym idzie: uczy dziecko, że wszystko mu się należy.

W bogato ilustrowanej książeczce Basia i pieniądze główna bohaterka wybiera się wraz z mamą i rodzeństwem do sklepu. Niepozorne wyjście kończy się niemalże katastrofą – każde dziecko rozpoczyna swój prywatny koncert życzeń, nic sobie nie robiąc z niewielkich oszczędności mamy, które miały wystarczyć na podstawowe zakupy, nie zaś mnogość dziecięcych zachcianek. Wspólne zakupy stają się dla kobiety okazją do wyjaśnienia dzieciom czym są gratisy, promocje, jakimi zasadami rządzą się sklepy, co wolno, a czego nie wolno w nich robić. Choć wyprawa ta staje się prawdziwą szkołą przetrwania niewolną od ataków histerii, zarówno mama jak i dzieci wychodzą z niej zwycięsko.
Świetna propozycja dla osób, które pragną nauczyć swoje pociechy jak prawidłowo funkcjonować w świecie kuszącym promocjami. Szczerze polecam.

Po sklepowych przygodach sięgnęłam po Basię i taniec – prawdziwy rarytas dla miłośników ruchu. Gdy mama głównej bohaterki postanawia zapisać się na lekcje tańca, w Basi rodzą się uśpione pragnienia, by zrobić coś podobnego. Jej wybór początkowo pada na taniec brzucha, z czasem jednak ewoluuje. Dzięki dwóm Paniom, dom zmienił się nie do poznania: stał się lekki, taneczny i wiecznie zadowolony. Wiadomo – w zdrowym ciele, zdrowy duch.
Książeczkę tę czyta się z prawdziwą przyjemnością, samemu decydują się na okazyjne pląsy i wygibasy. Jeśli chcecie więc zachęcić swoje pociechy (i siebie) do odrobiny ruchu kojarzonego z przyjemnością – ta propozycja wydawnicza może Wam pomóc w osiągnięciu celu.

Seria książeczek o przygodach Basi, to cykl niezwykle pomocny w wychowywaniu i rozmawianiu o sprawach, do których często nie wiemy jak się zabrać, by mądrze i precyzyjnie zrealizować swoje zamierzenia. Zawiera on teksty, które nie dość, że poszerzają wiedzę dziecka, to jeszcze pomagają mu zrozumieć otaczający go świat, ale też radzić sobie w trudnych sytuacjach (nie tylko jemu, ale i rodzicom).

Kolorowa szata graficzna dopełni efektu, pozwalając dziecku na kojarzenie przyjemnych barw oraz ilustracji z poleceniami i prośbami, które przekazane w inny sposób, mogłyby go zniechęcić do ich realizacji.
Polecam!


Tytuł: Basia i taniec
Autor: Zofia Stanecka, Marianna Oklejak
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-5376-6
Ilość stron: 26
Cena: 14,99 zł



wtorek, 25 lutego 2014

Zorkownia – Agnieszka Kaluga



Tytuł: Zorkownia
Autor: Agnieszka Kaluga
Wydawnictwo: Znak
ISBN: 978-83-240-2882-5
Ilość stron:
288
Cena:
32,90 zł





W telefonie jednak wciąż mam Twój numer – forma mikrobuntu, zasuszony liść z drzewa, po którym zostały korzenie

Ksiązka, która sprawia, że czytelnik przewraca strony z coraz bardziej ściśniętym gardłem. Książka, która z blogu powstała i w blogu ma kontynuację.
Książka, stanowiąca memento.
Książka, którą każdy powinien przeczytać i wycisnąć dla siebie jak najwięcej.
Książka-świadectwo.
Zorkownia.

Agnieszka Kaluga bardzo wcześnie straciła córeczkę, której obiecała, że może odejść, bo da sobie radę. Doświadczenie to wyzwoliło w niej pokłady ogromnej empatii i chęci niesienia pomocy innym – tym, którzy znaleźli się na ostatniej stacji swojego życia.
Autorka sens znalazła tam, gdzie śmierć zagląda ludziom w oczy i gdzie podkreśla swoją demokratyczność i uniwersalność. Od 2010 roku Kaluga jest wolontariuszką w hospicjum. Trzeba dodać – wolontariuszką z powołania i z potrzeby serca, co nie zawsze jest jednoznaczne.
Codziennie spotyka ludzi – młodych i starych – znajdujących się w miejscu, w którym albo stają do ostatniej heroicznej walki, albo w zgodzie ze sobą i ze światem, świadomi nieodwracalności, w pełni przeżywają ostatnie dni swojej ziemskiej wędrówki. Ona jest dla nich oparciem, „krzesłem”, pomocą, pociechą i współtowarzyszką cierpień.

Wydaje się, że ludzi dotyka coraz większa znieczulica. Gdy jednak wejdziemy w cztery ściany hospicjum, ujrzymy coś zupełnie innego: mimo ogromu cierpienia, widoku wciąż tych samych przypadłości, kończonych zawsze w identyczny sposób, jego pracownicy nadal pozostają otwarci na drugiego: z nim współcierpią, przeżywają żałobę po utraconym zdrowiu, a później – życiu.
Kaluga cierpienia i odejścia swoich podopiecznych przeżywa niezwykle intensywnie. Mocą swojego współodczuwania promieniuje na czytelnika (mnie), dzieląc się z nim emocjami i doznaniami: przytłaczającymi, bolesnymi.

Ludzie w hospicjum zmieniają się jak w kalejdoskopie: jeszcze wczoraj na tym samym miejscu spał Henio, dziś jest Stefan. I choć wolontariusze otaczają ich ogromem ciepła, serdeczności i dobroci, zdarzają się także pracownicy bezduszni, którzy albo nie pozwalają sobie na emocjonalne zaangażowanie, by się nie złamać, albo zupełnie beznadziejnie zainwestowali czas poświęcony na pracę.

Książka ta nie dość, że chwyciła mnie za serce w sposób nie do opisania ze względu na wspólnotę doświadczeń z bohaterami, to jeszcze wywołała morze łez, ciurkiem spływających po policzku. Przywróciła widok umierającego na raka człowieka, który ostatkiem sił chwyta się życia, przypomniała cierpienie, głębokie rany, zwierzęce krzyki spowodowane bólem, którego nie ułagodzi żadna dawka morfiny.


Moje własne bolesne miejsca otwarły się na oścież.

Zdaje się, że okładka ma przeciwdziałać tak silnym emocjom: jej radość, nadzieja, optymizm, energia, stanowią idealną przeciwwagę dla treści. Treści, która nie jest jedynie świadectwem pracy w hospicjum, ale też tym, co mieści się w sensie ukrytym. Ona woła: doceń życie, ciesz się zdrowiem, nigdy nie przekładaj badań, celebruj każdy kolejny dzień, nie trwoń czasu.
Może (i w moim wypadku – robi to) notorycznie przypominać o śmierci, uświadamiać, że może nadejść niespodziewanie, w każdym wieku, często bezobjawowo: za sprawą tego memento człowiek budzi się z letargu, porzuca zbędne, bzdurne myśli zaprzątające mu głowę i zaczyna… żyć.


Mam obowiązek WIDZIEĆ rzeczy, smakować rzeczy, cieszyć się nimi.
Bo jestem.
Póki jestem.
Fenomenalna ksiązka, która nie jest skończona – wciąż pisze ją życie, a efekty tego procesu możemy śledzić na blogu zorkownia.blogspot.com .


Dokąd tak pędzisz?
Zwolnij trochę...
Po drodze coś ważnego zrób
Dokąd tak pędzisz?
Zwolnij trochę
I kochaj albo chociaż lub...
[Artur Andrus, Na każdym liściu komunikat]


piątek, 10 stycznia 2014

Purpurowe gniazdo – Bożena Kraczkowska


Tytuł: Purpurowe gniazdo
Autor: Bożena Kraczkowska
Wydawnictwo: Novae Res
ISBN: 9788377229903
Ilość stron: 126
Cena: 33 zł


Wyobrażacie sobie święta bez świętego Mikołaja?
Nie? A zastanawialiście się kiedyś czy aby Wasz ulubiony, korpulentny dziadek z długą siwą brodą, chodzący w czerwonym płaszczu nie jest już zmęczony corocznym okrążaniem całego świata w celu dostarczenia prezentów? Zastanawialiście się, jak radzi sobie ze swoim (coraz większym) brzuchem podczas wchodzenia kominem? Myśleliście o tym, że on może mieć już po prostu dosyć i w przededniu wigilii zażyczyć sobie urlopu?

Otóż święty Mikołaj miał dosyć. Znudziło go i wykończyło dotychczasowe życie, oparte na spełnianiu cudzych marzeń, w związku z czym wziął urlop na żądanie. Nie spotkało się to oczywiście z aprobatą jego współpracowników, którzy uwijali się jak w ukropie, by już następnego dnia dzieci na całym świecie mogły otrzymasz upragnione prezentu, a którzy teraz postawieni zostali w sytuacji nie do pozazdroszczenia.
Gdy najlepszy przyjaciel Mikołaja – Trolek – zdecydował się wyrazić swój przeciw, Mikołaj wziął nogi za pas i zniknął w Zamrożonym Lesie. Co gorsza – ubrał się niegodnie, wywołując gniew Pięknej Zimy, złoszczącej się na wszystkich, którzy nie mają do niej należytego szacunku. Zaniepokojeni przyjaciele Mikołaja zdecydowali się zorganizować akcję ratunkową, w którą wyruszyli: królik Chrupuś, renifer Ramon i troll Trolek.
W trakcie poszukiwań na ich drodze stanęły leśne zwierzęta, z którymi natychmiast się zaprzyjaźnili, dowiadując się przy okazji gdzie podziały się wszystkie ptaki świata.
Zdeterminowani bohaterowie zdecydowali się nie tylko ocalić świętego Mikołaja, ale też pospieszyć na ratunek uwięzionym zwierzętom. Mając wsparcie we wszystkich napotkanych istotach, głęboko wierzą, że im się to uda.


Bożena Kraczkowska namalowała słowami prawdziwie ciepłą, skrzącą się kolorami opowieść, idealną do czytania w okresie okołoświątecznym.
Jej bohaterowie tworzą prawdziwą rodzinę, dbającą o siebie nawzajem, mającą na uwadze zdrowie i samopoczucie najbliższych, zdolną do wielkich poświęceń, by mimo przeszkód trzymać się razem.
To swoista zimowa baśń, łącząca w sobie świat wyobrażony i rzeczywisty, poprzez prowadzenie dwutorowej narracji: jednej z perspektywy dziewczynki oddającej się upajającej lekturze, drugiej z perspektywy bohaterów. Te dwie rzeczywistości spajają się ze sobą tak silnie, że w krótkim czasie nie wiemy już co dzieje się u bohaterów, a co jest senną projekcją dziewczynki. A może ona wcale nie śpi, tylko tak silnie zatopiła się w lekturze, że została przez nią (dosłownie) wchłonięta? Sprawdźcie;)
Co ciekawe, rzeczywistość Marysi posiada wiele cech wspólnych ze światem przedstawionym – jej sąsiedzi są równie przyjaźni, dbający o dobro, a gdy trzeba także zaniepokojeni i czujni. Jest więc to nie tylko opowieść alegoryczna, ale też przełożenie wartości książkowych do świata rzeczywistego.

Historia została okraszona ilustracjami Kamili Stankiewicz. Obrazki te przywodzą na myśl dziecięce rysunki tworzone przy użyciu kredek pastelowych, przez co całość stanowi jednolitą całość, w której to dziecko wysuwa się na plan pierwszy.

Jedynym co można by książeczce zarzucić (choć dla wielu stanowić to będzie zaletę), to fakt małego skupienia się na samych świętach, przez co charakterystyczny klimat gdzieś się ulatnia (szczególnie gdy na scenę wkraczają żyrafyJ), ustępując miejsca innym wydarzeniom. Zdaje się, że Boże Narodzenie, to jedynie pretekst do zawiązania akcji.
Nikt jednak nie powiedział, że to opowieść świąteczna….:)
http://www.youtube.com/watch?v=GNoXXrXmWFU


poniedziałek, 9 grudnia 2013

Oko w oko z diplodokiem – Joanna Jagiełło


Tytuł: Oko w oko z diplodokiem
Autor: Joanna Jagiełło
Seria: Czytam sobie
Wydawnictwo: Egmont
Ilość stron: 48

Gdy w szkole znajdujesz się w pozycji ucznia wytykanego palcami i nielubianego – nawet wycieczka klasowa jawi się jako koszmar nie do przejścia. Z podobnymi przeżyciami zmagać się musi Bruno – chłopiec drobny, słaby, a przy tym noszący okulary z grubymi szkłami, co wciąż skazuje go na drwiny ze strony kolegów. Na domiar złego uchodzi on za tchórza. Przez zaczepki innych osób, stal się smutny i zamknięty w sobie.
Jeszcze nie wie, jak bardzo jego sytuację i pozycję zajmowaną  w klasie zmieni wycieczka do Gadolandu, w którym Bruno będzie miał okazję pokazać się z zupełnie nowej, nieznanej dotąd nikomu [nawet jemu samemu] strony.
Książeczka ta bada relacje panujące w klasach, pokazuje, że osoby wytykane, są równie wartościowe jak pozostałe – nie miały po prostu okazji jeszcze się wykazać, ale to pewnego dnia się zmieni.
Joanna Jagiełło snuje opowieść o trudnych relacjach koleżeńskich, dodatnio wartościuje cechy takie jak odwaga, chęć zaimponowania innych i zawalczenia o własną godność, a także miejsce w środowisku klasowym. Wskazuje na zmienność losu i ulotność doświadczeń, a wszystko to w sposób zabawny i lekki.

Na serię składają się teksty pisane przez wybitnych polskich autorów, ubogacone pracami mistrzów ilustracji. Czytanie ułatwia – niezależnie od poziomu – duża czcionka i przyjazny dla oka papier, a także niewielki format.
Oko w oko z diplodokiem należy do serii książek z drugiego poziomu – Składam zdania. W nim to każdy z tekstów zawiera 800-900 wyrazów. Użyte są w nich 23 podstawowe głoski oraz „h”, a zdania są już dłuższe, czasem złożone, zawierające elementy dialogu. Na końcu – podobnie jak w dwu pozostałych etapach nauki czytania – znajduje się słowniczek trudnych wyrazów, ułatwiający zrozumienie i poszerzający słownictwo czytelnika. Ważnym elementem ksiązki są także umieszczone na każdej stronie w ramkach, wyrazy podzielone na sylaby, a także zestaw dołączonych do publikacji naklejek. By sprawdzić poziom zrozumienia przeczytanego tekstu, w każdej książeczce z serii znajdują się pytania, mające posłużyć do dyskusji już po lekturze, a by wzmocnić motywację pozytywną, kolejne tomy wieńczy dyplom sukcesu dla czytelnika, który może samodzielnie lub z pomocą rodzica wypisać oraz opatrzyć wybraną przez siebie naklejką.
Książeczki wpisujące się w poziom drugi, posiadają barwne, żywe ilustracje, uzupełniające opowiadane historie i dodające im walorów estetycznych. Ich autorką jest Joanna Rusinek – wybitna ilustratorka projektantka okładek, autorka filmów animowanych, a prywatnie – siostra Michała Rusinka, autora wielu tekstów dla najmłodszych.
Serdecznie polecam – seria ta to doskonała propozycja dla osób stawiających pierwsze kroki na drodze do opanowania trudnej, ale jakże wspaniałej i otwierającej nowe światy sztuki czytania.
Zachęcam do skompletowania całego cyklu – gwarantuję, że warto! Nie tylko ze względu na walory edukacyjne, ale też  z powodu wysokiej jakości tekstów w niej zawartych – zabawnych i wciągających

niedziela, 17 listopada 2013

Mała wróżka Amelka. Sekret ślimaków


Tytuł: Mała wróżka Amelka. Sekret ślimaków
Autor: Claire Gaudriot
Wydawnictwo: Papilon
Udostępnienie: Sztukater
ISBN: 978-83-245-7413-1
Ilość stron: 32
Cena: 14,99 zł

Wróżka Amelka i jej prawa ręka – Gucio, zostali wezwani do poważnego zadania.
Przebywając w ogrodzie, Szymek i Misiak zauważyli, że przemieszczające się obok nich ślimaki, pozbawione są skorupek. Jako że padał deszcz, a chłopczyk ze swoim towarzyszem bardzo zamartwiali się o los spotkanych zwierząt, postanowili wezwać wróżkę. Miała ona dociec co stało się ze ślimaczymi skorupkami: czy zostały zniszczone? Czy ktoś je skradł?
Amelka, dzięki swoim umiejętnościom rozwiązywania zagadek i odnajdywania śladów, szybko znalazła rozwiązanie. Wystarczyło kilka poszlak, troszkę rozumowania i szczypta magii, a wszystkie problemy zostały rozwiązane.

Książka dla dzieci złaknionych przygód, może być pierwszym impulsem do późniejszej fascynacji powieściami detektywistycznymi, przy których nadrzędną umiejętnością, staje się – wbrew obiegowym opiniom o nudzie gatunkowej i bezwartościowości tego typu książek – umiejętność logicznego myślenia i łącznia faktów.
Amelka może rozbudzić późniejszą pasję, będąc bohaterką dobrą, na miarę dziecięcych wyobrażeń, a przy tym zmyślnie podążającą za odnalezionymi poszlakami. Jej przygodom towarzyszy wierny kompan Gucio, zajmujący się badaniem materiału dowodowego w laboratorium, stanowiącym miniaturową wersję tych znanych z seriali, takich jak CSI.
Świetna zabawa, idealna dla najmłodszych, wszędzie wietrzących tajemnice i namiętnie je rozwiązujących.
Polecam! Wróżka Amelka z całą pewnością przyjmie ich do swojej detektywistycznej drużyny, zapewniając emocjonujące przygody.
To książka, która subtelnie, niby mimochodem wtrąca wartości dydaktyczne, podkreśla wartość przyjaźni i dobroci, którą kierują się głowni bohaterowie, zawsze za cel nadrzędny stawiający sobie niesienie pomocy potrzebującym: czy to ślimakom, czy człowiekowi.

Warstwa plastyczna książki jest dopracowana w najmniejszym szczególe. Ilustracje są barwne, utrzymane głównie w żywych, intensywnych, rześkich kolorach, budując u dziecka poczucie bezpieczeństwa i swojskości. Badając przestrzenie ogrodu, poprzez dobór kolorystyki, sam ma wrażenie przebywa w nim. Postaci mają delikatne rysy i uśmiechnięte twarze, przez co wzbudza w czytelniku radość i zadowolenie.
Ta mikropowieść kierowana jest do najmłodszych i oferuje im ciepło oraz gwarancję dobrze wykorzystanego czasu. Oprócz rozrywki, dostarczy wiele prawd moralnych, które z pewnością zakiełkują w przyszłości, przynosząc pożądane efekty. Ponadto uczy spostrzegawczości i łączenia faktów w spójną całość. Prawdziwa gratka dla przyszłych detektywów;)
Lektura tej książeczki to prawdziwa przyjemność. Jako że nie jest ona długa, dziecko nie zdąży się znudzić, lecz szybko, wraz z bohaterami, dotrze do rozwiązania.

Zapraszam do świata Amelki i Gucia!