Woda na sicie Anny Brzezińskiej to lektura niepospolita. Wraz z autorką i jej bohater(k)ami przenosimy się do krainy mającej być odbiciem wczesnorenesansowej Italii, kiedy to ośrodkiem zainteresowania były wszystkie kobiety podejrzane o praktykowanie magii i życie podyktowane siłami nieczystymi, których stały się służebnicami.
La Vecchia jest jedną z nich. Tak przynajmniej sądzą przedstawiciele inkwizycji, którzy więżą ją, przesłuchują i poddają torturom, trwając w przekonaniu, że bękarcica odpowiedzialna jest między innymi za śmierć jednego z ich współbraci. I tak oto stajemy się współuczestnikami serii przesłuchań, z których dowiemy się o wiejskim pochodzeniu bohaterki, będącej córką miejscowej ladacznicy, kochanką pewnego ziemskiego dziedzica, siostrą dwu mężczyzn, których nie widziała od pamiętnej nocy, której streszczenie otwiera całą jej opowieść.
Oto jej matka została zamordowana i wybebeszona, ona sama zgwałcona przez zapijaczonych mężczyzn z zasłoniętymi twarzami, których rozpoznanie - nawet po latach - nie sprawiło jej żadnej trudności. Tej nocy stała się ona świadkiem zabicia smoka - potwora zbiegłego z cyrku, o którym po okolicznych wioskach krążyły niespotykane legendy - jedni dawali im wiarę, nieliczni uważali za podejrzane i wyssane z palca. Czy zabity faktycznie był mitycznym stworem? A może smok, którego widzieli był jedynie wytworem ich wyobraźni, projekcją tego, co wciąż im wmawiano?
La Vecchia, mimo że niepiśmienna, tak zmyślnie snuje swą opowieść, że nikt do końca nie wie - ani inkwizytorzy, ani sam czytelnik - kim tak naprawdę jest ta wyrzucona poza nawias społeczeństwa kobieta, która uchodzi za czarownicę. Jej zeznania są finezyjną próbą opowiedzenia wszystkiego w taki sposób, by nikt nie mógł jej niczego udowodnić. Bohaterka niezwykle kwieciście i szczegółowo tka narrację o tym, co ją spotkało, po to, by za chwilę równie zmyślnie temu zaprzeczyć, wyprowadzając przesłuchujących w pole i obnażając ich własną nieudolność. To oni - mimo że kształceni - jawią się przy niej jako nieporadni nowicjusze. Ona zaś - kobieta, bękarcica, ladacznica i być może czarownica - mami ich słowem i swą opowieścią, zadając kłam każdym oskarżeniom.
Brzezińskiej udało stworzyć się kapitalny zapis przesłuchań, który czyta się z niezwykłą wprost zachłannością - stanowi on bowiem nie tylko świadectwo osławionych praktyk inkwizycji, ale również studium osoby przesłuchiwanej, jej wyrazisty portret, którego nie sposób zniszczyć żadnemu z mężczyzn, będących tu jedynie tłem dla opowieści. Kobiecie gierki, słowna kokieteria, a wszystko to, by ocalić własne życie i wizerunek - i tak już przez wszystkich zdeptany i zszargany, to to, co za sprawą magii języka i nad podziw sprawnego władania piórem udało się osiągnąć autorce.
Jest to jednocześnie świadectwo jej pisarskiej wprawy, jak i niezwykły prezent dla czytelnika znudzonego sztampowością i rozrywkową pulpą.
Dobra rzecz, niemalże 400 stron nad wyraz 'smacznej' literatury, którą szczerze polecam. Literatura przez duże "L".
Premiera 5 września.
Anna Brzezińska, blog książkowy, książka, lubimy czytać, lubimyczytac, lubimyczytać, opinia, recenzja, Woda na sicie. Apokryf czarownicy, Wydawnictwo Literackie
0 komentarze:
Prześlij komentarz