Bracia Burgess to książka, którą dozować należy powoli, dla wielu
bowiem stanowić będzie gorzkie lekarstwo – Elizabeth Strout
opisując życie swoich bohaterów, ani nie bawi się w sztuczne
moralizatorstwo, ani nie uładza ich życiorysów, reakcji i psychologicznych
portretów. Zarysowuje życie takim, jakim jest, pokazuje rodziny takimi, jakimi
są – nie maluje obrazu uśmiechniętych manekinów znanych z kolorowych
magazynów, lecz tka opis relacji kruchych i niełatwych.
Bohaterowie Strout nie są
śnieżnobiali, są podobni do nas, czytelników, targają nimi podobne emocje,
borykają się z bliźniaczymi troskami dnia codziennego. Z łatwością się z nimi
zidentyfikujemy, widząc, że siostra nie znosi brata, bliźniacy się nie
dogadują, a mama faworyzuje synów, psychicznie znęcając się nad córką poprzez wygórowane
wymagania nie do zaspokojenia.
Jim i Bob to bracia, którzy od
lat nie potrafią uwolnić się od poczucia winy – obu z nich wydaje się, że
doprowadzili do śmierci ich ojca w wypadku przed laty. Jim zrzuca
odpowiedzialność na Boba, całe życie będąc egoistą dbającym jedynie o siebie i
krytykującym brata; tamten zaś przytłoczony, wyrasta na niezaradnego mężczyznę
o dobrym sercu, wielbiącego tego drugiego. Ich siostra Susan, bliźniaczka Boba,
także nie radzi sobie z przeszłością. Myśli, że to ona sprowokowała
wypadek, co sprowadziło na nią gniew matki okazywany przez lata. Ich kruche i
fasadowe relacje zostają wystawione na próbę, gdy syn Susan – Zach – podrzuca odciętą
głowę świni do miejsca zgromadzenia napływających do Shirley Falls
Somalijczyków. Jego czyn odczytany zostaje jako przestępstwo na tle rasowym.
Jim, wzięty prawnik, nie może pozwolić sobie na skandal ze swoim nazwiskiem,
zrobi zatem wszystko, by pomóc siostrzeńcowi, a tak naprawdę – by chronić
własną skórę. Bracia Burgess po latach mieszkania w Nowym Jorku, wracają
do rodzinnej mieściny, by wesprzeć siostrę. Ich wizyta wyzwoli skrywane przez
lata emocje.
Czytając Braci Burgess wydaje Ci się, że odkrywasz to, co czai się tuż za
rogiem – autorka z niezwykłą celnością opisuje to, co dzieje się za
czterema ścianami każdego z nas. Ukazuje miłość, zazdrość, przywiązanie,
poczucie niedostosowania, brak czułości, niskie poczucie własnej wartości,
chorobliwą zależność, niewierność, egoizm, dumę, ale przede wszystkim uwikłanie
w przeszłość i niemożność uwolnienia się od poczucia winy, które prowokuje
kolejne nieprzemyślane kroki w życiu bohaterów.
Świetny obraz współczesnych
relacji. Bardzo dobra rzecz. Zarówno literacko, językowo, jaki merytorycznie. Strout to świetna obserwatorka, zdolna przelewać swoje obserwacje na papier z wielką czułością i troską o szczegół. Jeśli szukacie dobrej książki dla kobiet - będziecie bardziej niż ukontentowani,
Bracia Burgess, Elizabeth Strout, książka, Mam na imię Lucy, Olive Kitteridge, recenzja książki, Tania Książka, Wydawnictwo Wielka Litera
Nie znam tej autorki. Lubię dobre książki obyczajowe. Poszukam☺
OdpowiedzUsuńCzaję się na nią od dłuższego czasu, niestety nie po drodze nam :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie książki <3
OdpowiedzUsuń