Prostota. Siła codziennych rytuałów to pozycja wpisująca się w modny
ostatnio nurt slow life. Mimo że
zdajemy się mieć upodobanie w zagonionym życiu, coraz więcej z nas
zwraca się w stronę uważności i wyskakuje z pędzącego pociągu współczesności.
Wiedzą, że produktywność nie równa się życiu w ciągłym biegu. Zdają sobie
sprawę, że czasem filiżanka kojącej herbaty w towarzystwie przyjaciół może
zdziałać więcej niż kolejna nadgodzina zabijająca uciążliwy głos w głowie.
Znacie to uczucie paniki, gdy nie
znacie lokalizacji swojego telefonu? Jest Wam bliski niepokój, gdy nie macie
możliwości TERAZ, NATYCHMIAST sprawdzić Instagram / Facebook / Snapchat? Zycie
bez wi-fi jest dla Was niezwykle trudnym doświadczeniem?
Brooke McAlary stawia na trzy
słowa: oddychaj, smakuj, żyj. To w nich kryje się klucz do życia
wypełnionego spokojem, z czasem na odpoczynek, regenerację, pasję i
przyjaciół. To one kryją w sobie rezygnację z telefonu, z kompulsywnego
sprawdzania terminarza i postępów prac, to one obiecują zwolnienie z poczucia
winy, że z czymś się nie zdążyło, czegoś nie zrobiło na 100%, nie
sprawdziło, nie dotknęło, nie obejrzało, nie przeczytało wszystkiego, co istnieje.
Zdrowy rozsądek podpowiada nam, że to niewykonalne, jednak pogoń za uznaniem
spycha ten głos na boczny tor.
Autorka zachęca przede wszystkim
do spokojnego zastanowienia się nad celowością owego biegu. Zmusza do skupienia
się na wykonywanej właśnie czynności, bez ciągłego sięgania po telefon,
sprawdzania skrzynki, scrollowania Facebooka czy Instagrama. Zachęca do bycia
tutaj.
Jeśli piszesz – pisz, a nie
przeskakuj z okienka do okienka. Jeśli jesz – celebruj tę chwilę, smakuj
potrawę, a nie kątem oka zerkaj w laptopa, by nic Ci nie umknęło. Jeśli
jesteś z przyjaciółmi – naprawdę bądź.
Liczy się jednozadaniowość;
powolne odłączanie się od wszystkiego, co nakazuje być nieustannie online;
oczyszczanie umysłu z nadmiaru spraw; tylko trzy ważne rzeczy do
zrobienia na dzień i wdzięczność.
Poza warstwą merytoryczną, która jest
mi bardzo bliska; poza treścią, którą staram się wprowadzić w życie (choć
tu ciągle zaliczam wpadki i upadki) szalenie podoba mi się okładka książki –
już ona sama uspokaja, wycisza, przykuwa uwagę i każe się nad sobą zatrzymać.
Prostota to jedna z wielu możliwości zatrzymania się i
wytyczenia drogi do wewnętrznej równowagi. Do dostrzeżenia tego, co wokół nas –
każdego drobiazgu i szczegółu, na którym będziemy mogli się skupić bez
rozdrażnienia i wewnętrznego niepokoju. Myślę, że warto dać sobie szansę.
Być może nie jest już ona dziś
odkrywcza, wszak podobnych publikacji mamy na pęczki, sądzę jednak, że nie
zaszkodzi dać jej szansy i po raz kolejny przypomnieć sobie kim jesteśmy, na
czym nam zależy i co tak naprawdę jest naszym celem.
Brooke McAlary, książka, opinia, Prostota. Siła codziennych rytuałów, recenzja, recenzje ksiażek, uważność, Wydawnictwo Literackie
Może kiedyś sięgnę po tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńDoskonale wiem, co to znaczy "bieg"... mnie też czasami on przytłacza i uczę się z nim walczyć. Ta książka musi być ciekawa :)
OdpowiedzUsuńTematyka bardzo na czasie, ale nie czytuje raczej takich książek.
OdpowiedzUsuń