Moja czytelnicza znajomość z Munro ma się różnie – mamy wzloty i upadki, z przewagą tych pierwszych. Na kilka lat "rozwiodłam się" z jej pisarstwem, by dać sobie czas na dorośnięcie do pewnych kwestii.
Przyjaciółka z młodości to kolejny zbiór opowiadań, które choć zwięzłe, zawsze ukazujące istotę zamysłu autorki. Tom wydany został w roku 1990, jednak mimo upływu lat, wciąż pozostaje aktualny. Składa się na niego dziesięć opowieści, otwartych opowiadaniem tytułowym.
Kim jest owa przyjaciółka? To koleżanka mamy, którą spotkał los zupełnie inny niż ten, którego oczekiwała. Jej sytuacja staje się przyczynkiem do rozważań nad ludzkimi postawami.
Kolejne z opowiadań podejmują między innymi temat związków, małżeństw, życia poetek. Munro z typową dla siebie wnikliwością prowadzi studium postaci, analizuje ich zachowania, motywacje, pokazując, jak podejmowane przez nich decyzje, determinują przyszłe życie. Próbuje ich poznać, zadając tym samym pytanie o to, czy i na ile jesteśmy w ogóle w stanie poznać drugiego człowieka. Drugiego człowieka i siebie. Bo czy mamy dziś czas, by zaprzyjaźnić się z samymi sobą?
Nie ma co kryć, Munro jest mistrzynią krótkich form i każdy, kto choć raz zetknął się z jej prozą, z całą pewnością przyzna mi rację. Jej opowiadania nie pozostawiają odbiorcy obojętnym, każdorazowo zmuszając do namysłu i refleksji.
Jest tylko jeden warunek – musicie w sobie rozbudzić zamiłowanie do krótkich tekstów. Lapidarnych, nierzadko migawkowych, ale ukazujących esencję. Każdorazowo wyrażają one meritum. Gdy czytam Munro, zawsze mam wrażenie, że jak mało kto, potrafi ona uchwycić naturę rzeczy bez rozwlekania narracji. Cenię też jej sposób opowiadania o kobietach – różnorodnych, na innych etapach życia, z wielorakimi trudnościami.
Jeśli dotąd nie mieliście styczności z prozą Munro – gorąco Was zachęcam do lektury. Głęboko wierzę, że ci, którzy wcześniej sięgali już po jej teksty, dodatkowej namowy nie potrzebują.
0 komentarze:
Prześlij komentarz