Tytuł: Jestem blisko
Autor: Lucyna Olejniczak
ISBN: 978-83-7839-366-5
Rok wydania: 2012
Wydawnictwo: Prószyński - dziękuję!
Cena: 29,90 zł
Zapowiedź historii zbudowanej na
irlandzkiej atmosferze, wierzeniach i klimacie celtyckim zawsze budzi moje
zainteresowanie.
Rzadko zdarza się, by
rozczarowała mnie powieść, która upleciona jest właśnie z tych elementów.
Niestety w przypadku najnowszej publikacji Lucyny Olejniczak, matki takich
tekstów jak Wypadek na ulicy Starowiślnej
oraz Dagerotyp. Tajemnica Chopina,
tak się właśnie stało.
Autorka dość nieporadnie
rozpoczęła książkę, dając nadzieję na zupełnie inne rozwiązania. Akcja poszła w
nieprzewidzianym kierunku i, mam wrażenie, zatraciła swój pierwotny kierunek. Obrót
spraw mnie zaskoczył, jednak nie tego spodziewałam się po tej książce i stąd
duże rozczarowanie.
Zaczyna się od przyjazdu Tadeusza
i Lucyny do irlandzkiego miasteczka New Ross. Mieli oni odwiedzić znajomych
oraz wspólnie przeżyć doroczne obchody ku pamięci jednego z najwybitniejszych
twórców irlandzkich – Jamesa Joyce’a. Przypuszczam,
że po takim wstępie, każdy czytelnik spodziewałby się dalszego rozwoju wypadków
związanych właśnie z tym wątkiem.
Niestety, zostaje on nagle
urwany, po to, by całkowicie zmienić przebieg fabuły, zatracając tym samym jej pierwotne
znaczenie: oto małżeństwo poznaje historię związaną z domem zamieszkiwanym
przez ich gospodynię. Niemalże sto lat wcześniej, dziewczynka, która w nim
żyła, zaginęła bez wieści w niewyjaśnionych okolicznościach. Od tamtego czasu
słychać zawodzenie banshee, a w wyniku kiepsko przeprowadzonego śledztwa, o
zamordowanie dziewczyny oskarżony został majętny syn sąsiadów, któremu na kilka
dni wcześniej odmówiła ona zamążpójścia. Ciało dziewczyny nie zostało nigdy
odnalezione. Aż do teraz…
Córka gospodyni, Małgosia, po
ponownym usłyszeniu historii, zaczyna przeglądać stare dokumenty dotyczące
sprawy i postanawia wznowić śledztwo na własną rękę. Po stu latach pragnie
dowiedzieć się, co stało się z niewinną dziewczyną.
Niestety, także i ona znika. A
banshee znów zawodzi.
Wówczas to Lucyna, Tadeusz i ich
znajomi postanawiają podążyć tropem zaginionych i zawalczyć o życie młodej
dziewczyny. Na swej drodze spotkają wiele nieprzewidzianych komplikacji, nie
wyłączając żądania okupu.
W ten sposób, dosyć kiepsko
skomponowany, przechodzimy od obchodów dni Joyce’a do prawdziwie sensacyjnej
zagadki. Czyta się ją lekko, język jest prosty, tajemnica nieskomplikowana.
Autorka wykorzystała charakterystyczne elementy powieści sensacyjnej i
połączyła je z wątkami obyczajowymi, tworząc tym samym kontaminację stylów
okraszonych atmosferą mglistej Irlandii.
Żałuję, że twórczyni nie pokusiła
się o pociągnięcie wątku związanego z Joycem, bo szczerze mówiąc, właśnie na to
liczyłam najbardziej. Po lekturze jednak, zupełnie nie rozumiem w jakim celu
został on w ogóle poruszony. Stanowi on dość kiepską klamrę kompozycyjną, nie
mającą żadnego większego znaczenia dla treści. Być może to sławne nazwisko
miało do książki przyciągnąć, lecz budzi jedynie rozczarowanie.
Sama intryga sensacyjna również
nie stanowi żadnego novum. Jestem
blisko, to kolejna niezobowiązująca lektura na jesienne wieczory. Jedna z
wielu, taka, o której szybko się zapomni, a którą jednak w ramach relaksu można
sobie zafundować.
Ta książka wydaje się być bardzo prosta.
OdpowiedzUsuńTrafiłaś w samo sedno!
UsuńNominowałam Cię do nagrody Liebster Blog! :) Więcej informacji: http://otro-mundooo.blogspot.com/2012/11/liebster-blog.html
OdpowiedzUsuńOkładka przyciąga, ale co do treści to już jakby odrobinkę mniej:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Okładka strasznie mnie intryguję, gorzej już z treścią :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mnie też zaintrygowała okładka, ale im dłużej się jej przyglądam, tym mniej mi się podoba...
Usuń