Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciąża. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciąża. Pokaż wszystkie posty

środa, 25 października 2017

Fit Mom - Ania Dziedzic


Fit Mom to książka dedykowana kobietom planującym ciążę i w tejże już będącym. Autorka, Ania Dziedzic, prezentuje w niej treningi odpowiednie dla przyszłej mamy na każdy trymestr ciąży, posiłkując się swoim własnym doświadczeniem i pokazując różnice w jej przeżywaniu dwu ciąż, diametralnie od siebie różnych pod względem jej samoświadomości.

Ciąża jest dla większości kobiet czasem tyleż pięknym, ile trudnym. Ciało zmienia się wówczas nie zawsze tak, jakbyśmy sobie tego życzyły. Nie każda kobieta nabiera krągłości podręcznikowo, część nie tyle przybiera na wadze, ile tyje w sposób zupełnie niekontrolowany. Wariujące hormony, inne potrzeby organizmu, nierzadko szalone reakcje ducha i ciała, to elementy, do których wbrew pozorom można się przygotować. Dziedzic udowadnia, że wszystko, co zrobimy dla siebie, będąc w ciąży, zaprocentuje w  przyszłości. Sprawi, że poród będzie łatwiejszy, a późniejszy powrót do formy znacznie szybszy. Oprócz tego regularna aktywność fizyczna poprawi nasze samopoczucie i zadba o nasze zdrowie. Nie musicie się bać, że ćwiczenia będą zbyt forsowne i obciążające – porady Dziedzic podparte są opiniami ekspertów z zakresu ginekologii, położnictwa, endokrynologii oraz dietetyki, którzy dzielą się swoim doświadczeniem i wiedzą, dzięki czemu całość stanowi bezpieczną i kompletną formę dbania o siebie w ciąży.

Autorka proponuje nie tylko odpowiednie ćwiczenia, ale również sposób odżywiania dostosowany do etapu, na jakim jesteśmy – od okresu poprzedzającego ciążę aż do porodu (znajdziemy tutaj przykładowe menu). Zwraca uwagę również na konieczne do przeprowadzenia badania, postawę ciała oraz zmiany jakie zachodzić będą we wszystkich układach organizmu podczas ciąży. Prezentuje ćwiczenia dozwolone i podkreśla, które są zabronione, robiąc także przegląd najpopularniejszych ciążowych dolegliwości oraz mitów.

Tak naprawdę Fit Mom to swoiste kompendium wiedzy o tym, jak przejść przez ciążę zdrowo, aktywnie i spokojnie, zachowując sprawność, urodę, dobre samopoczucie i zyskując świadomość tego, jak wrócić do formy po porodzie i połogu.


Kompleksy – idźcie precz! Dzieci udowadnia, że ciąża może przysłużyć się Waszej urodzie i formie. 

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Pęknięte odbicie – Dawn Barker


Od jakiegoś czasu w dobieranych lekturach, niczym cień, snuje się za mną przepracowywany na wiele sposobów temat macierzyństwa.

Kolejno czytane książki zazębiają się, nakładają na siebie, tworząc wielopłaszczyznowe spojrzenie na gros traumatycznych możliwości towarzyszących ciąży i późniejszemu rodzicielstwu.
Tym razem, stałam się czytelniczką opowieści poruszającej trudny temat poporodowej psychozy, która nieleczona zdolna jest zniszczyć życie cudze i własne.

Świeżo upieczona mama, Anna, inaczej wyobrażała sobie pierwsze tygodnie z  dzieckiem. Mimo że wiedziała jakie kłopoty wiążą się z pierwszym miesiącem nowej sytuacji, nie spodziewała się, że tak bardzo ją przerosną. O dziecku marzyła od dawna: było wyczekane, wyśnione, upragnione.

Niestety, nikt z  jej bliskich nie zauważył (lub nie chciał, bo tak było wygodniej) jak źle Anna znosi czas po porodzie. Coraz smutniejsza, całkowicie rezygnująca ze snu, wyczerpana, nerwowa, stroniąca od kontaktów z bliskimi, wymagającymi zabawieniem tych, na których nie chciała w  tym momencie patrzeć.

Jej mąż, Tony, bardzo się martwi – mimo że Jack jest ich wyśnionym dzieckiem, jego pojawienie się zmieniło Annę nie do poznania. Mężczyzna składał jej zachowanie na karb wahania hormonów: kobieta raz płakała, by za chwilę uśmiechać się od ucha do ucha. Bohater sądził, że jak tylko jego żona przyzwyczai się do nowej sytuacji i trochę odpocznie, wszystko się ułoży.

Tymczasem jednak Anna i Jack znikają, a ich ślad prowadzi nad urwisko. Co stało się z  dzieckiem i jego mamą? Dlaczego bohaterka postanowiła udać się tak daleko od domu? Co nią kierowało?

Dawn Barker porusza niezwykle delikatny i trudny temat depresji i psychozy poporodowej, z  którą zmaga się coraz więcej kobiet, nierzadko niezrozumianych przez swoich partnerów, a w  konsekwencji także nieleczonych. Kreśli bohaterów, których trudno jednoznacznie ocenić, stawia pytania o to czy łatwiej wybaczyć komuś, kto działał pod wpływem choroby psychicznej, czy też w  całkowitej świadomości? Czy pewne czyny w  ogóle można wybaczyć? Kto ponosi odpowiedzialność za tragedie wynikające z  psychozy: chory czy ten, który choroby nie zauważył lub zignorował? Jak uporać się ze stratą ukochanego dziecka?

Barker nie raczy nas miłą i ciepłą opowieścią, do której chętnie się wraca. To raczej opowieść rozdzierająca, trudna, bolesna. Być może jednak – choć w  ferowaniu takich sądów byłabym ostrożna – ma ona działanie katartyczne dla osób, które zmagały się z podobną  tragedią.
Nie ulega wątpliwości, że autorka stworzyła opowieść poruszającą, o której niełatwo będzie zapomnieć, z  której sceny jeszcze długo będą nam stały przed oczami.


Mocna, niełatwa w odbiorze, ale warta spędzonych z nią godzin: wyczula bowiem na ludzie cierpienie, uczy empatii i konieczności myślenia dalekosiężnego. Pokazuje jak istotne dla kobiet po porodzie jest wsparcie partnera i jak wiele zależy od tego, by przez wszystkie trudności przechodzić wspólnie.

piątek, 29 maja 2015

Cząstka Ciebie – Ella Harper




Lucy i Luke tworzą małżeństwo idealne – za takie uchodzą wśród bliskich, sami również mają poczucie wyjątkowości swojej więzi. Ich relacje są wzorem do naśladowania dla innych: każdy, kto na nich spojrzy, zazdrości im niezmiennej od lat miłości i wiecznego zadurzenia. Wydaje się, że w ich przypadku mimo upływu lat, okres zakochania nie mija, a jedynie narasta. Do szczęścia brakuje im jednego: upragnionego dziecka.

Gdy przed laty, jeszcze zanim zostali małżeństwem, udało im się naturalnie począć maleństwo, nie posiadali się ze szczęścia. Niestety bohaterka poroniła, a każda kolejna próba zajścia w ciążę kończyła się poronieniem. Ich tragedia była niewyobrażalna. Gdy małżeństwo zdecydowało się na poddanie zabiegowi in vitro, o niczym nie poinformowali bliskich – nie chcieli zapeszać. Gdy kolejną ciążę Lucy udaje się donosić aż do piątego miesiąca, para jest pełna nadziei – wydaje się, że w  końcu wszystko zaczyna się układać, a ich pragnienie stworzenia pełnej rodziny wreszcie się ziści. Niestety, właśnie wtedy wszystko się rozpada: Luke ulega wypadkowi, na skutek którego zapada w śpiączkę, Lucy po raz kolejny traci dziecko, a w jej życiu naznaczonym podwójnym dramatem pojawia się Stella, z  którą bohater zdradził swoją żonę i która teraz nosi jego dziecko.

Kobieta nie potrafi opanować rozpaczy: ma świadomość, że za sprawą jednej nocy obca kobieta dała jej mężowi to, czego ona mimo usilnych starań nie mogła dać mu od lat. Bohaterka nie wie co jest dla niej większym dramatem: sama zdrada i to, że Luke mimo złożonej kiedyś obietnicy ukrył ją przed żoną, czy ciężarna kobieta, która pojawiła się w  ich życiu, nosząca dziecko jej męża, będące owocem jednej nocy niewierności.
Śpiączka Luke’a to bolesne doświadczenie nie tylko dla jego żony, ale też mamy, z którą bohaterka dotąd niespecjalnie się zżyła oraz rodzeństwa – Nell i Ade’a, który po latach wrócił z  Australii, by być wsparciem dla rodziny, niegdyś tchórzliwie porzuconej.

Opowieść Harper to nie tylko historia współczesnej hiobowej rodziny, której wszystko zdaje się psuć, ale także narracja o miłości zdolnej pokonać każde cierpienie i ważny głos w sprawie małżeństw starających się o potomstwo. Stawia pytania niewygodne: na ile pragnienie posiadania dziecka przyćmiło więź łączącą nas z partnerem; na ile współżycie zostało sprowadzone do mechanicznej czynności, mającej przynieść określony efekt; czy partner będzie dla nas wystarczający, jeśli nie uda się począć dziecka; do czego jesteśmy zdolni, by zostać rodzicami; jak silne jest w kobiecie pragnienie obdarowania życiem? To jedynie wierzchołek góry lodowej pytań rodzących się w czasie lektury, pytań niełatwych i niedających prostych odpowiedzi.

Choć opowieść ta zmierza ku nieuniknionemu finałowi, możliwemu do przewidzenia, nie pozwala na wzięcie oddechu ani chwilę spokoju: pokazuje relacje bohaterów z  różnych perspektyw, ukazując pełny obraz sytuacji. Dzięki temu podejmowane decyzje możemy ocenić obiektywnie, widząc jak wiele czynników się na nie złożyło i jak nie zawsze wszystko jest czarno-białe. Harper pokazuje życie takim, jakim jest: nieprzewidywalnym, bolesnym, naznaczonym cierpieniem, ale też wielką ludzką życzliwością, wsparciem i zdolnością do pokonania wszelkich przeszkód, jeśli tylko będziemy rozmawiać i wyrażać swoje prawdziwe uczucia, zamiast tłamsić je w sobie, by później z  rozpaczy i frustracji popełniać czyny, których bardzo szybko zaczniemy żałować.

Kipiąca od emocji, poruszająca książka, której tematem wiodącym jest chęć posiadania dziecka, a wątki poboczne są tak mnogie, że nie sposób ich wszystkich wymienić. Wśród nich samoakceptacja, zdolność do wybaczania sobie i innym popełnionych błędów, bezpłodność, in vitro, osamotnienie, niezrozumienie, zdrada, relacje rodzinne, miłość małżeńska kontra miłość rodzicielska.

Choć wszystkie książki z serii Kobiety to czytają są ogromnie wartościowe, w  moim odczuciu Cząstka ciebie jest jedną z najbardziej dramatycznych i poruszających. Warta uwagi, obowiązkowa lektura dla czytelników chcących powieści obyczajowej, która nie byłaby mdła i wtórna. 
Jeśli samodzielnie nie będziecie w stanie ukierunkować swoich refleksji po lekturze, z  całą pewnością pomocne będą pytania zamieszczone, tradycyjnie, na końcu.
Świetna powieść, do przeczytania z wypiekami na twarzy!



Przeczytaj również inne książki z serii:







poniedziałek, 23 marca 2015

Niech Ci się spełnią marzenia – Barbara O’Neal



Barbara O’Neal jest amerykańską pisarką cieszącą się bardzo dużą popularnością w Polsce. Czytelniczki obwarowują jej powieści określeniami krzepiące, podnoszące na duchu, dające nadzieję, pogodne, optymistyczne, ciepłe. I choć mam za sobą lekturę dopiero pierwszej z  nich, słowa te mogę potwierdzić. W  przypadku Niech ci się spełnią marzenia autorka oprócz talentów pisarskich wykorzystała swoją wiedzę i umiejętności gastronomiczne – jednym z  głównych bohaterów tej książki jest bowiem jedzenie. W powieści tej stykają się cztery blogerki kulinarne – każda z  nich na innym życiowym zakręcie, w  innym wieku, z  innym bagażem doświadczeń, a nawet z  innymi przyzwyczajeniami żywieniowymi. Jedna z  nich, Lavender, zaprasza pozostałe panie na swoją farmę, by wspólnie mogły obchodzić jej 85-te urodziny. Będzie to pierwsze spotkanie kobiet, które dotąd przyjaźniły się jedynie internetowo i jak łatwo się domyślić – międzypokoleniowo.

Lavender od lat prowadzi farmę lawendy, która zapiera dech w piersiach – widoki są oszałamiające, co można było wyczytać z samego opisu. O’Neal pisze tak barwnie, że nie dość, że oczami wyobraźni widziałam kolejne odcienie tej cudownej rośliny, to jeszcze czułam jej obezwładniający zapach, czuję go nawet teraz, pisząc te słowa. Bohaterka ma świadomość swojego wieku, coraz częściej też odwiedzają ją duchy, w  tym duch bliskiej przyjaciółki, informując, że jej czas na ziemi powoli dochodzi końca. Lavender musi więc koniecznie znaleźć kogoś, kto godnie zastąpi ją na farmie, zanim jej pazerni krewni sprzedają cały majątek, zaprzepaszczając lata jej ciężkiej pracy i pasji. Swoją następczynię widzi w  jednej z wirtualnie poznanych przyjaciółek.

Ginny jest Królową Ciast – mimo że jej blog przyniósł jej ogromną sławę, odkąd jej znajomi i bliscy się o nim dowiedzieli traktowali ją z  pobłażaniem, a nierzadko zdarzało się, że brutalnie z  niej tkwili, sugerując, że swoją „zabawą” ośmiesza całą społeczność Kansas. Ginny z  brakiem wsparcia spotyka się także ze strony męża, który od lat nie chce z  nią sypiać. Zakompleksiona kobieta jedyną pociechę znajduje w  blogowaniu. Po zaproszeniu Lavender pierwszy raz w życiu opuszcza rodzinne strony, by stawić czoła przygodzie i udowodnić sobie, że sama może walczyć o szczęście.

Valerie próbuje przepracować żałobę. Jej dwie córki i mąż zginęli w  katastrofie lotniczej, zostawiając ją z  jedną córką. Obie nie potrafią pogodzić się z bolesną stratą, tracąc jednocześnie między sobą porozumienie.
Ruby to najmłodsza z  czwórki przyjaciółek – ma niewiele ponad dwadzieścia lal, ale i tak już bardzo wiele przeszła. Los mocno ją poturbował – w  dzieciństwie chorowała na białaczkę i widziała śmierć wielu młodziutkich koleżanek z  oddziału. Sama po wyczerpującym leczeniu cudem przeżyła.  Od tamtej pory ojciec dba o nią jak tylko może, bojąc się, że znów będzie mógł ją uttracić. Dziewczyna sześć lat była w  związku z  Liamem. Gdy się rozstali, okazało się, ż Ruby jest w ciąży. Jest to dla niej prawdziwy cud – lata chemioterapii miały bowiem uczynić ją bezpłodną. Teraz dziewczyna postawiona w  niespodziewanej sytuacji musi poukładać swoje życie na nowo. Tym bardziej, że Liam planuje ślub z  inną i nie wie, że zostanie ojcem.
Wszystkie cztery kobiety przybywają na farmę, gdzie mają na nowo przyjrzeć się samym sobie, wyciszyć się i postanowić do robić dalej ze swoim życiem. Dla każdej z nich wyprawa ta będzie odmianą i wyjściem poza to co znane.
O’Neal stworzyła swoistą powieść drogi, przeplataną z romansem, powieścią obyczajową, okraszoną przepisami, wyimkami z  korespondencji mailowej: to wielka mieszanka gatunkowa, która stawia sobie za cel jedno: pokazać, że kobiety mogą same o sobie decydować, jeśli tylko uda im się wyjść poza stereotyp i gorset ról, w które same od lat się przyodziewały. To opowieść o wyzwoleniu, szukaniu wolności, miłości i sensu.
Autorka czerpiąc z  samego życia utkała opowieść krzepiącą i podnoszącą na duchu. Jej bohaterki uczą się wybaczania, dzielą się swoją życiową mądrością i zadają kłam przekonaniom, jakoby starsi nie mogli uczyć się od młodych – tu nie liczy się wiek, lecz doświadczenie i ogromną mądrość wynikła z  cierpienia i jego przepracowywania.
Ciepła historia, którą szczególnie polecić mogę tym z  Wam, które znajdują się właśnie na życiowym zakręcie i nie mają dość odwagi, by zrobić krok w  kierunku innym niż dotychczasowy. Doda Wam odwagi!

niedziela, 31 sierpnia 2014

Jeżynowa zima – Sarah Jio


Tytuł: Jeżynowa zima
Autor: Sarah Jio
Wydawnictwo: Między Słowami
ISBN: 978-83-240-2588-6
Ilość stron: 320
Cena: 34,90zł
Data premiery: 22.09.2014r.

Sarah Jio podbiła mnie powieścią Dom na plaży, której lektura bardzo szybko wywołała u mnie czytelniczy efekt domina -  niemal natychmiast kupiłam Kameliowy ogród, przeczytałam Marcowe fiołki i niecierpliwie, jak uzależniona, oczekiwałam na Jeżynową zimę.
Urzekł mnie już sam tytuł, malowniczy zwrot, oznaczający falę opóźnionego ochłodzenia. Ona to odwiedziła miejsce akcji –  Seattle – pierwszy raz od śnieżycy w 1933r. Choć wydawać by się mogło, że artykuł, dotyczący warunków pogodowych, jakkolwiek nietypowych, nie może być niczym szczególnym, to właśnie on pozwoli się podnieść głównej bohaterce z tragedii, jaką była utrata jej nienarodzonego dziecka. Claire od czasu wypadku nie może sobie wybaczyć i wydaje jej się, że nie uzyskała przebaczenia także od męża, od którego z dnia na dzień coraz bardziej się oddala, pozwalając jego eksdziewczynie i znajomej z pracy – Cassandrze na pocieszanie go. Sama zajmuje się dziennikarskim śledztwem, które niespodziewanie – łącząc przeszłość z teraźniejszością – kieruje ją na ślad tajemnicy związanej z rodziną swojego męża. Kobieta stara się odkryć prawdę na temat uprowadzonego przed laty chłopczyka i rozpaczliwie poszukującej go matki, a przy okazji sama powoli podnosi się po swojej tragedii.

Autorka otrzymała ode mnie spory kredyt zaufania i chociaż żadna jej kolejna książka nie zachwyciła mnie tak jak Dom na plaży, każda z nich była dobrą lub bardzo dobrą powieścią, zdolną poruszyć serce niejednego czytelnika. Jio posiadała dar urzekania słowami, zgrabnego tkania ich taki sposób, by wspólnie tworzyły finezyjną i daleką od banału całość. Pisarka nie kokietuje, nie sili się na górnolotny styl, lecz sercem oddaje historie swoich postaci – historie, które mogły przydarzyć się każdemu, i w których z całą pewnością ktoś ujrzy siebie i swoje dramaty. Jestem głęboko przekonana, że Jeżynowa zima spotka się z uznaniem szczególnie tych czytelniczek, które są matkami i wiedzą jak wielką siłą jest więź łącząca z dzieckiem, a także tych, które kiedyś swoje dzieci utraciły – dla tych osób powieść ta może pełnić funkcję terapeutyczną i katartyczną.
Dla każdego bez wyjątku będzie zaś niezwykłą wędrówką śladami przeszłości, która upomina się o prawdę w teraźniejszości
Choć okładka sugeruje historię raczej pogodną, wlicza się ona raczej w cykl narracji słodko-gorzkich, które choć kończą się dobrze, wypełnione są bólem, utratą, rozpaczą i zazdrością. Jio to pisarka, u której wyczuwa się empatię, sprawiającą, że jej powieści, mimo pokładu nieszczęść, które często są w nie wpisane, cechuje wyjątkowa subtelność i zdolność do mówienia o tym, co niełatwe, w sposób, który nie doda czytelnikowi szczególnie zaangażowanemu w opisywane zdarzenia cierpień, lecz stanie się kojącym balsamem na jego rany, w miejsce rozpaczy wlewającym nadzieję.
Serdecznie polecam na te coraz chłodniejsze dni.

piątek, 13 czerwca 2014

Zacznijmy od nowa - Abbi Glines


Tytuł: Zacznijmy od nowa
Autor: Abbi Glines
Wydawnictwo: Pascal
ISBN: 9788376422930
Ilość stron: 320
Cena: 34,90

Zacznijmy od nowa to trzeci tom serii poświęconej rozwijającej się miłości Blaire i Rusha. Ich przejścia z dwu poprzednich tomów przypominały mi zabawy dwójki niedojrzałych nastolatków, którzy nie do końca wiedzą co zrobić ze swoim życiem, więc co rusz się na siebie obrażają, godzą, rozstają, znowu godzą, co chwila uprawiają seks i chyba tak naprawdę nie do końca dorośli do tego, by wejść w porządny związek. A „niestety” dziewczyna zachodzi w ciążę, rozrywkowy chłopak przeistacza się w opiekuńczego, zaborczego i statecznego ojca rodziny, dążąc do szybkiego ślubu i – miałam wrażenie – pozyskania ukochanej na własność i do tego z gwarancją.
Tom ten skupia się na ostatnich chwilach przed ślubem i narodzinami dziecka. Czas, który dla pary zakochanych w sobie młodych ludzi powinien być wyjątkowy i spokojny, w wypadku Blaire i Rusha jest taki jak zwykle: pełen negatywnych emocji, stresu, kłopotów rodzinnych. Bohater po raz kolejny musi podjąć próbę uporządkowania swoich relacji z chorą siostrą, odrzucaną przez ojca. I jeśli chodzi o fabułę, to właściwie jej główna linia na tym się kończy. Autorka wprowadza kilka wątków pobocznych, urozmaicających wałkowany już po raz trzeci schemat walk na linii Rush-Nan i jednocześnie komplikujących i tak już zagmatwane drzewo genealogiczne bohaterów. Jeśli powstanie czwarta część, dobrym posunięciem byłoby dołączenie do tekstu rozrysowanego rysu rodziny, bo w tym chaosie można się zagubić.
Glines wierna jest stylowi narracji zaproponowanemu już w pierwszej części – jest niezobowiązujący, lekki, bez zbędnej metaforyzacji, bez poetyzacji, pełen wyrażeń z rejestru potocznego, obfitujący w dynamiczne dialogi i krótkie zdania: taki, który sprzyja lekturze ekspresowej i bezrefleksyjnej.
Bohaterowie nie ulegli znaczącej przemianie od zakończenia tomu poprzedniego – Nan jest wciąż jednakowo irytująca, Rush beznadziejnie dla niej wyrozumiały, a Blaire tradycyjnie cierpliwa do czasu, aż po raz kolejny pakuje swój dobytek i ucieka. Choć zawirowań nie brakuje, tom ten nie jest już tak intensywny jak poprzednie, a przez to chyba bardziej realistyczny, choć jednocześnie mniej porywający. Bo tak – książki Glines mimo częstego odrealnienia, są jednocześnie tekstami wciągającymi.
Kolejny tom perypetii Blaire i Rusha, a w ich mentalności nadal nic się nie zmienia. Wszechobecne „o fuck”, „jestem mokra” i seks uprawiany w każdym miejscu, o każdej porze, bez względu na ludzi, którzy ewentualnie mogliby stać się jego świadkami czy słuchaczami, bo przecież po co komu intymność. Gdyby nie te wstawki, książka ta byłaby dobra, niestety nagminne wtrącenia tego typu coraz silniej mnie męczą i sprawiają, że bezwiednie przewracam oczami, prycham i okropnie się zżymam na niedopasowanie stylistyczne i wyczuwalne zgrzyty. Glines stara się podobnymi wtrąceniami odpowiadać na, w jej mniemaniu, zapotrzebowania czytelnicze młodzieży. Niech tak będzie, ale po co w takim razie cała reszta utrzymywana jest w nieco innym tonie? Nie sposób nie podkreślić kolejny raz uderzającego podobieństwa do E.L. James i jej „wewnętrznej bogini”. Tutaj mamy zewnętrze „o fuck, Rush”.
Taka kultura i język, jacy odbiorcy (tacy odbiorcy jaka kultura?).

Poprzednie tomy:


http://shczooreczek.blogspot.com/2013/11/o-krok-za-daleko-abbi-glines.htmlhttp://shczooreczek.blogspot.com/2014/01/sprobujmy-jeszcze-raz-abbi-glines.html



środa, 16 kwietnia 2014

W słusznej sprawie – Diane Chamberlain


Tytuł: W słusznej sprawie
Autor: Diane Chamberlain
Wydawnictwo: Prószyński
ISBN: 9788378397496
Ilość stron: 456
Cena: 38 zł


W latach 1929-1975 w Karolinie Północnej wysterylizowano ponad siedem tysięcy obywateli, w ramach Programu Sterylizacji Eugenicznej. Decyzję o podjęciu zabiegu podejmowały opiekunki socjalne, najczęściej za zgodą prawnych opiekunów młodocianych.  Wysyłając wniosek, miały dać rodzinom żyjącym w skrajnym ubóstwie gwarancję tego, że nie pojawią się w niej kolejne niechciane dzieci, na których wychowanie nie będzie ich stać. Program podejrzanie przypominał nazistowskie dążenia, mające wyłonić i zachować „rasę wyższą”, zupełnie eliminując słabszą. Osoby, które kwalifikowały się do zabiegu, były najczęściej ubogimi, nieświadomymi swoich praw nastolatkami, z „upośledzeniem” lub „ograniczeniem” umysłowym (w celu jego wykrycia przeprowadzano test IQ, gdzie wynik poniżej 70 predysponował do zabiegu), a często także i cierpiące na epilepsję lub inne choroby, mogące być przekazywane następnym pokoleniom. Sterylizacji poddawano zarówno chłopców jak i dziewczęta, zazwyczaj nie dość, że nie pytając ich o zgodę, to jeszcze ukrywając przez nimi informacje o odbytym zabiegu. Powszechnie uznawano, że w interesie dobra publicznego leży eliminowanie wszelkiego ewentualnego potomstwa, którego przyszłość nie będzie rysowała się w jasnych barwach. Prawdopodobnie wielu pracowników socjalnych żywiło przekonanie o niesieniu pomocy i dobrodziejstwa, niestety wielu z nich dopuszczało się nadużyć.

Wśród nich nie znalazła się Jane – jedna z głównych bohaterek najnowszej powieści Diane Chamberlain, uznawanej w Polsce za jedną z najlepiej charakteryzujących ludzkie losy autorek.

Jane Forrester to dwudziestodwuletnia młoda mężatka, której nie w głowie wstąpienie do Ligi Żon i potulne dbanie o mieszkanie pod nieobecność małżonka-pediatry, mimo że ten chętnie widziałby ją właśnie w takiej roli i nie w smak mu jej inne zapędy. Choć czasy, w których żyje (lata 60-te) i doskonała sytuacja materialna nie zmuszały jej do podjęcia pracy zarobkowej, jej wielkim pragnieniem było niesienie pomocy innym – właśnie jako pracownica socjalna, co wybitnie nie podobało się Robertowi, co rusz podważającemu sensowność jej zachowania, które – w jego przekonaniu – przynosiło wstyd całej rodzinie, sugerując jakoby im się nie powodziło. Należy pamiętać, że rzeczywistość lat sześćdziesiątych wciąż była czasem dominacji patriarchatu w klasycznym wydaniu: mąż pracował, żona dbała o dom i opiekowała się gromadką dzieci. Robert jednak, w przeciwieństwie do wielu swoich kolegów przyzwalających na pasje swoich ukochanych,  nie dość, że traktował żonę jako własność, która ma się przy nim dobrze prezentować i niewiele odzywać, to jeszcze na siłę pragną ją wtłoczyć w ramy swoich wyobrażeń o idealnej kobiecie i z pogardą wypowiadał się o innych, którym nie wiodło się tak dobrze jak jemu. W jego krwi obok bufonowatości i ważniactwa płynął rasizm, co sprawiało, że nie był w stanie pogodzić się z tym z kim i w jakich warunkach pracuje jego żona – w jego przekonaniu istnieli bowiem ludzie równi i równiejsi. Nie on jest jednak w powieści najważniejszy.

Choć już po pierwszej rozmowie przełożeni Jane zwrócili uwagę, że jest ona dziewczyną zbyt wrażliwą i empatyczną, by mogła dać sobie radę z surowymi przepisami bez nadmiernego angażowania się w życie swoich podopiecznych, dali jej szansę na pracę. Choć trwała ona bardzo krótko, wywróciła do góry nogami nie tylko życie rodzin, nad którymi miała pieczę, ale też wprowadziła ogromny chaos do biura, jawnie sprzeciwiając się polityce przymusowej kastracji.
Jane szczególnie zaangażowała się  w relacje z rodziną Hartów: Nonny, Ivy, Mary Ellą oraz Williamem, zwanym Dzidziusiem. Bardzo szybko zawiązała nić szczególnej przyjaźni z Ivy, której losami żywo się interesowała i z którą mimo różnic społecznych połączyła ją wspólnota doświadczeń.  W odróżnieniu od poprzednich pracowników socjalnych, ta zachęcała do zwierzeń i była szczerze zaciekawiona historiami dziewczyny, z której opowieści dowiadywała się między wierszami znacznie więcej, niż z wywiadu, do którego przeprowadzania szkoliły ją podręczniki. Jane wykazała się upodobaniem do  nietypowych i nieregulaminowych zachowań: po godzinach pracy spełniła marzenie nastolatek, cierpliwie słuchała zwierzeń Ivy, dzieliła się z nią swoim doświadczeniem, okazywała szczerą troskę o dobro jej i całej rodziny. Niestety, zbytnia poufałość sprowokowała szereg problemów w pracy, zwłaszcza gdy Jane zdecydowała się na wyjawienie Ivy i Mary Elli prawdy o zabiegu na, jak sądziły, „rostek”. Kobieta uważała, że mają one prawo wiedzieć, co się z nimi dzieje, bez względu na to czy Ośrodek Socjalny uzna je za nierozumne i niezdolne do pojęcia idei sterylizacji i jej pozytywnych konsekwencji.
Choć droga, którą wybrała bohaterka nie była łatwa i przysporzyła jej wiele cierpienia, stała się głosem sprzeciwu wobec społecznego przyzwolenia na bezprawną segregację i decydowanie o losach nastolatek, pozbawianych prawa do wyboru, a nawet wiedzy.

Jane swoim buntem uratowała godność niejednej istoty, a mnie jako czytelnikowi dodała odwagi do sprzeciwiania się niesprawiedliwości, nawet kosztem wyjścia z własnej strefy komfortu.
Chamberlain po raz kolejny wykazała się niezwykłą drobiazgowością i troską o szczegóły. Zadbała o to, by język bohaterów różnił się, w zależności od ich wykształcenia, pokazała przepaść dzielącą ludzi, będących pod opieką ośrodków socjalnych a śmietanki towarzyskiej tamtych czasów. Zatroszczyła się również o doskonałe sportretowanie postaci, nękanych różnymi trudnościami i wątpliwościami, różniące się charakterami, co zostało precyzyjnie wyostrzone, ale złączone jednym: człowieczeństwem.

Trudna tematyka po raz kolejny poddaje w wątpliwość wiele naszych poglądów, zmusza do przedefiniowania pojęć, burzy hierarchię i na nowo ją ustanawia. Emocji towarzyszących lekturze nie sposób oddać słowami, które nie trąciłyby banałem i truizmem. Wystarczy powiedzieć, że takich przeżyć i refleksji, jak teksty Chamberlain nie dostarcza mi dziś wiele tekstów kultury. Autorka nie stara się bowiem wpisać w rwący nurt popkultury, ślepo idąc za trendami, lecz konsekwentnie wyznacza własną ścieżkę, mnogą od zakrętów i zawirowań, znaków stopu i bolesnych doświadczeń, które wpijają się w nasze głowy niczym uciążliwy kamyk w stopę, a przez to wartościową i wyróżniającą się na tle innych, otwierającą pole do dyskusji mocno rozwijających wrażliwość.
Serdecznie polecam! Jeśli od literatury i siebie wymagacie czegoś więcej niż czczej rozrywki – Chamberlain na pewno Was nie zawiedzie.





Recenzje innych książek autorki:


http://shczooreczek.blogspot.com/2012/09/tajemnica-noelle.html?q=chamberlainhttp://shczooreczek.blogspot.com/2013/08/zatoka-o-ponocy-diane-chamberlain.html?q=chamberlain




niedziela, 24 listopada 2013

Jedenaście godzin -– Paullina Simons


Tytuł: Jedenaście godzin
Autor: Paullina Simons
Wydawnictwo: Świat Książki
ISBN: 9788379432868
Ilość stron: 302
Cena: 32,90 zł

Paulina Simons szturmem wdarła się w moje życie. I to wcale nie za sprawą swojej bestsellerowej trylogii, zainaugurowanej tomem Jeździec miedziany. Spotkałam ją daleko później, dzięki Pieśni o poranku, która to, mimo różnych opinii czytelników, zahipnotyzowała mnie na długie godziny, podczas których nie wypuszczałam jej z rąk ani na chwilę. Sama Simons oczarowała mnie szerokim uśmiechem, błyskiem w oku i niepomierną radością od niej promieniującą, którą miałam okazję chłonąc podczas majowego spotkania w Bibliotece Śląskiej.
Urzekła mnie i sprawiła, że z miejsca stałam się jej kolejną wierną czytelniczką – i fanką.
Od tamtego czasu sukcesywnie sięgam po kolejne jej powieści.
Tym większe było moje rozemocjonowanie, gdy dowiedziałam się o wznowieniu Jedenastu godzi, historii wytęsknionej. Publikacja to w dorobku Simons nietypowa – nie jest bowiem ani romansem, ani obyczajówką, ani tym bardziej powieścią historyczną. To thriller ewokujący strach i złość na zastaną na kartach książki sytuację. Buzuje ona bowiem od emocji niezwykle silnych, każe buntować się przeciwko niesprawiedliwości i brutalności świata, stawia pytania o przypadkowość wydarzeń na nas spływających, a także burzy rutynę codzienności.
Mimo stosunkowo niewielkiej objętości, wyposażona została ona w koktajl nieopisanego ładunku emocjonalnego.

Oto kobieta, będąca w dziewiątym miesiącu ciąży, którą od rozwiązania dzielą dwa tygodnie, po rutynowej wizycie u lekarza udaje się na zakupy do pobliskiego centrum handlowego. W ten sposób pragnie spędzić upalny, letni dzień po wcześniejszej kłótni z mężem. Didi to osoba całkowicie oddana rodzinie, którą kocha, i którą zawsze stawia sobie na pierwszy miejscu. Oczekiwanie na trzecie dziecko jest dla niej przez to, tym bardziej ekscytujące. Nie wie jeszcze, że jedno z ulubionych dotąd centrów handlowych, stanie się jej przekleństwem.  Tam jej życie ulegnie diametralnej zmianie – zostanie ona bowiem uprowadzona przez niewyróżniającego się z tłumu mężczyznę, sprawiającego wrażenie pomocnego i troskliwego. Jak się okazuje, jego desperacja jest o wiele większa, niż sugerowałoby to pierwsze wrażenie.
Porywaczowi wcale nie zależy bowiem na pieniądzach – jego cel jest o wiele większy.
Na krótko po zdarzeniu rozpoczyna się wyścig z czasem. Spanikowany mąż wraz z doświadczonym detektywem dokładają wszelkich starań, by odnaleźć zaginioną i sprowadzić ją bezpiecznie do domu. Nie ułatwia tego zachowanie porywacza, który w żaden sposób nie próbuje się z nimi kontaktować. Ich jedynym śladem są popełniane przez niego błędy, pozwalające na odkrycie jego ostatecznych zamiarów. W ciągu jedenastu godzin Didi walczy o dwa życia, które z każdą kolejną minutą stają się coraz bardziej zagrożone.

Simons wykreowała bohaterkę, która przez wzgląd na swój błogosławiony stan zdolna była do wszystkiego, byle tylko ocalić dziecko. Próbowała manipulacji, rozmów, wielokrotnie podejmowała dialog o Bogu, po to jedynie, by zyskać na czasie i wykryć słabe strony porywacza. Jej ogromna siła w walce z tym, co nieuniknione jest niewyobrażalna.
Autorka skutecznie budowała napięcie, sprawiające, że od książki nie sposób było się oderwać, a kolejne strony pochłaniało się jak najtłustsze tanie – ze świadomością, że dalsza wiedza może spowodować, że się rozchorujemy, a mimo to brniemy dalej ze względu na wyborny smak.

Choć emocje towarzyszące lekturze nie były w moim wypadku tak silne, jak przy poprzednich książkach, Simons stworzyła naprawdę dobry thriller, który na długo pozostaje w głowie. Udowodniła tym samym, po raz kolejny zresztą, że nie jest pisarką jednego gatunku.

_________
relacja ze spotkania autorskiego: tutaj.
recenzje innych książek autorki:
http://shczooreczek.blogspot.com/2013/06/piesn-o-poranku-paullina-simons.html








http://shczooreczek.blogspot.com/2013/08/jezdziec-miedziany-paullina-simons.html




sobota, 4 czerwca 2011

Carole Matthews- Z tobą lub bez ciebie


W przerwie między egzaminami potrzebowałam lektury odprężającej i poprawiającej humor. Ku mojemu zadowoleniu na półce od jakiegoś czasu cierpliwie czekała już najnowsza powieść Carole Matthews, autorki takich bestsellerów jak Klub miłośniczek czekolady czy Dieta miłośniczek czekolady.  

Okładkowy opis zapowiadał kolejną tendencyjną opowiastkę- on ją zdradza z chodzącą seksbombą, ona postanawia diametralnie zmienić swoje życie i na skutek tego poznaje wymarzonego, wolnego mężczyznę. W tym samym czasie on rozstaje się z kochanką i wszystko czego pragnie to powrót do swojej byłej ukochanej. Niestety, ona jest już zakochana w kimś innym i musi dokonać bardzo ważnego wyboru, ważącego na całym jej dalszym życiu.  Historia jakich wiele. Historia jaką prawdopodobnie większość czytelniczek mogłaby potraktować jako swoją, bo przecież wiele z nas przeżywa podobne perypetie. Co innego, że prawdopodobnie żadna z nas nie wybiera się po zawodzie miłosnym na trekking w Himalaje, gdzie czeka już miłość naszego życia.  A Lyssa, główna bohaterka powieści Z tobą lub bez ciebie- owszem. Po wielu nieudanych próbach zapłodnienia in vitro i rozstaniu z Jakem, postanawia wyruszyć w świat, by udowodnić sobie i innym, jak wiele jest warta. Nie spodziewa się jednak, że w miejscu całkowicie odciętym od „cywilizacji” do jakiej przywykła spotka Deana- przystojnego przewodnika, z którym od razu połączy ją nić sympatii.

Mimo, że historia jest stara jak świat, przewidywalna do bólu, to jednak towarzyszenie Lyssie w jej mozolnym wydreptywaniu drogi do szczęścia i szukaniu swojego miejsca na ziemi było dla mnie doznaniem niezwykle podnoszącym na duchu i pokrzepiającym. Często uśmiechałam się do własnych myśli i nieustannie kibicowałam bohaterce. Zagłębianie się w treść książki było dla mnie niezwykłym wytchnieniem od trosk.
Autorka przekazuje czytelniczkom ważną lekcję, lekcję tego jak walczyć o siebie i swoje szczęście.
Dzięki temu, że narracja prowadzona jest z dwóch perspektyw- Lyssy i Jake’a możemy poznać myśli i uczucia obojga bohaterów, możemy śledzić ironię losu, tak widoczną w ich życiu.
Matthews pod maską humoru ukrywa ważne tematy, takie jak problem bezpłodności, aborcji,  zapłodnienia in vitro, zdrady, konsumpcjonizmu. Uczy sztuki wybaczania, pokazuje co jest w  życiu naprawdę ważne i jak drastycznie jedno wydarzenie może zmienić ludzkie priorytety. Wszystko to doprawione jest szczyptą kultury Nepalu.
Książka sprawdzi się zarówno w pogodne wieczory, jak i chłodne dni. Optymistyczna, niosąca nadzieję rozgrzewająca serce. Jeśli potrzebujecie chwili wytchnienia, to pozycja dla Was.
Polecam!
5/6

Za możliwość zrecenzowania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Remi.:)