Pokazywanie postów oznaczonych etykietą anglia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą anglia. Pokaż wszystkie posty

piątek, 14 marca 2014

Gra o miłość – Eve Edwards


Tytuł: Gra o miłlość
Autor: Eve Edwards
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788323770121
Ilość stron: 296

Eve Edward i jej saga o losach rodu Lacey uwiodła wielu. Rozpoczęta świetną Alchemią miłości, kontynuowana nieco słabszymi Demonami miłości, teraz zatrzymuje się na Grze o miłość.
Historia zarchiwowana w tej książce, dotyka dwu młodych ludzi, pochodzących z dramatycznie różnych światów.
Ona - młodziutka Mercy Hart, wychowana została przez kochającego, aczkolwiek rygorystycznego i bardzo konsekwentnego w swej pobożności ojca. Jej rodzina posiada dość znaczny majątek i cieszy się wielkim poważaniem, uchodząc za prawych i bogobojnych.
On - syn z nieprawego łoża zmarłego hrabiego Dorset, spełnia swe marzenia jako aktor.
Gdy ich drogi się splatają, wiadomo, że nie będzie łatwo – nie dość, że młodzi będą musieli poradzić sobie z oporem ojca Mercy, z wielką dezaprobatą, myślącym o teatrze, a także z konwenansami i ogromną przepaścią społeczną, to jeszcze na drodze ku ich szczęściu stanie fala aresztowań ludzi podejrzanych o konszachty, mające na celu zamach stanu.
Mercy stanie przed trudnym wyborem: wyrzeczeniem się miłości do Kita lub też wyrzeczeniem się nazwiska i majątku. Każda z decyzji spowoduje jej niespełnienie i nieszczęście w innym punkcie, jej zadaniem zaś będzie oszacowanie, który wybór przyniesie najmniej szkód.
Edwards po raz kolejny maluje słowami barwny świat Londynu czasu Tudorów, w którym co rusz spotykały się światy biedy i bogactwa, purytanizmu i rozwiązłości, dobra i zła, które oddziałując na siebie miały moc zmieniania rzeczywistości. Autorka czaruje biegłością opisu, podsuwając pod nos czytelnika chyba najlepszą (choć mocno konkuruje o palmę pierwszeństwa z Alchemią miłości) z dotychczasowych części – niezwykle ciepłą i choć znowuż naiwną (czy ludzie w tamtych czasach naprawdę kochali już po pierwszym spojrzeniu i od niego uzależniali resztę życia? Jakież to słodko prostoduszne!), to wcale nie przesadzoną i niebywale miłą (tak, to dobre słowo) w odbiorze.
Ujęcie w tytule słowa „gra” ma podwójne dno – nie dość, że bohaterowie podejmują walkę, grę o uczucie, w której stawką jest jego spełnienie, to jeszcze oboje zaczynają pałać do siebie miłością właśnie podczas gry – na lutni, równie subtelnie wplecionej w okładkę, skądinąd bardzo atrakcyjną. Nie sposób pominąć także gry, którą para się Kit.
Tytuł otwiera zatem co najmniej trzy furtki interpretacyjne, konsekwentnie w całej serii obudowując słowo „miłość” innym, typowym dla przebiegu fabuły.
Choć po Edwards sięgam już ślepo, gdy mam ochotę na romans historyczny, autorka kupiła mnie także za sprawą jednej z postaci, którą zgrabnie włączyła w akcję powieści, dając jej epizodyczną rolę. Mówię oczywiście o Szekspirze, tutaj jeszcze niewiele znaczącym Willu, aktorzynie, próbującym swoich sił w pisaniu, uznawanym przez żonę za głupka bez wiedzy i doświadczenia. Śledzenie jego literackiego raczkowania, choć jedynie migoczącego gdzieś w tle, było doświadczeniem nader ciekawym.

Co tu dużo kryć, lubię Edwards i jej barwne postaci, ot co.

____________
Poprzednie tomy (recenzja po kliknięciu):

http://shczooreczek.blogspot.com/2013/09/alchemia-miosci-eve-edwards.html
http://shczooreczek.blogspot.com/2014/01/demony-miosci-eve-edwards.html




wtorek, 15 października 2013

Bracia Hioba - Rebecca Gablé


Tytuł: Bracia Hioba
Autor: Rebeca Gablé
Wydawnictwo: Esprit
ISBN: 9788361989974
Ilość stron: 900
Cena: 49, 90 zł



Rebecca Gablé, to literaturoznawczyni, tłumaczka, pisarka, specjalizująca się w tworzeniu powieści historycznych i kryminałów. W Niemczech jej książki cieszą się ogromną popularnością, a popyt na nie wcale nie maleje.
W Polsce ukazały się dotąd dwie jej publikacje – Osadnicy z Catanu oraz Bracia Hioba.

Gablé osadziła akcję swojej powieści w Anglii 1147 roku. Państwem targają wielkie niepokoje, od lat trwa bowiem wojna domowa o koronę pomiędzy cesarzową Matyldą a Stefanem Blois.
Jest jednak takie miejsce, do którego bitewny kurz nie dociera – jest nim wyspa Whitholm, zamieszkiwana przez podopiecznych mnichów z zakonu św. Pankracego. Są nimi prawdziwe indywidua – chorzy, ułomni, arystokraci, przestępcy, opętani, bracia syjamscy, a nawet morderca. Ich opiekunowie zorganizowali przestrzeń gromadzącą wszystkich odstających w jakikolwiek sposób od panujących norm społecznych. To, co jawi się jako dom odizolowany od reszty świata, przyjmuje tak naprawdę kształt gorliwie chronionego więzienia. Jego mieszkańców zwano braćmi Hioba. Pierwotnie planowano, by miejsce to stanowiło ich schronienie już na zawsze, niestety nawet ją dosięga nieszczęście.
Życie mieszkańców wysepki zdezorganizowane zostało przez siejącą zniszczenie nawałnicę, z której ocaleli jedynie nieliczni.
Wśród nich stojący na czele grupy mężczyzna z amnezją, zwany Losianem; szlachcic od lat zmagający się z padaczką; chłopiec z zespołem Downa, bracia syjamscy; mężczyzna wierzący, że jego brzuch zamieszkiwany jest przez węża; bohater uznający się za świętego Edmunda oraz szlachcic Reginald de Warenn – niebezpieczny psychopata. Postaci te decydują się na ucieczkę z wyspy przez dziurę w ogrodzeniu, powstałą na skutek burzy. Nie wiedzą jeszcze na jak wielkie niebezpieczeństwo się narażają. Niespodziewanie odzyskana wolność wcale nie jest stanem przyjemnym, bowiem ich dusze wciąż nękane są obawą o zdemaskowanie i pojmanie. Świat, do którego zmierzają wcale nie jest bezpieczną idyllą, lecz siecią niebezpieczeństw, zagrażającą nawet przeciętnym mieszkańcom, nie mówiąc już o grupie odmieńców niezwykle rzucającej się w oczy. Ich jedyną szansą na ocalenie jest tworzenie zwartego przymierza, co rusz nadszarpywanego przez wir politycznych wydarzeń oraz sieci wspomnień i bolesnej pamięci o przeszłości.

Bracia Hioba, to niemalże 900 stron fascynującej przygody, kipiącej od emocji i żywiołowej akcji. Autorka fenomenalnie poprowadziła narrację, a umiejscowienie wydarzeń w średniowiecznej Anglii, nadało jej historii prawdziwego kolorytu. Opisywane przez nią czasy od lat stanowią niewyczerpane źródło inspiracji dla twórców, którzy na tle wydarzeń historycznych budują rewelacyjne fabuły, niewolne od polityki i zmagań z minionym.
Gablé oferuje nam wejrzenie w przekrój społeczeństwa opisywanych czasów. Raczy nas opisami zarówno arystokracji, jak i duchowieństwa, szlachty i chłopów. Nie pomija żadnej warstwy społecznej, ukazując różnorodność opisywanych czasów. Wybór głównych postaci to również bardzo mocny punkt historii – galeria nietuzinkowych postaci odrzuconych przez społeczeństwo, w którym po raz kolejnym próbuje się odnaleźć sprawia, że zupełnie inaczej będziemy odtąd spoglądać na im podobnych bohaterów.
Autorka nie oszczędzała się, nadając swoim postaciom tak niespotykane rysy i oddając ducha epoki.

Doskonała powieść historyczna, przy której nie zauważycie upływających godzin. Jej wielowątkowość zapewni Wam lekturę na najwyższym poziomie.


wtorek, 24 września 2013

Na szafocie – Hilary Mantel


Tytuł: Na szafocie
Autor: Hilary Mantel
Wydawnictwo: Sonia Draga
ISBN: 9788375086799
Ilość stron: 432
Cena: 39 zł



Na szafocie to drugi tom trylogii Hilary Mantel, opiewającej losy dynastii Tudorów, widzianej z perspektywy Tomasza Cromwella. Przez wielu krytyków i czytelników uznana jest za dzieło najwyższej próby, przewyższające poziomem część pierwszą, która to robiła ogromne wrażenie. O jakości tekstu świadczy kolejna nagroda Bookera, nieprawdopodobne wyróżnienie, zwłaszcza, że i tom pierwszy zgarnął ten laur.
Cieszę się, że docenia się autorów, który z tak ogromnym pietyzmem oddają się tworzonemu przez siebie dziełu. Tak, dziełu i to monumentalnemu.
Styl Mantel i jej sposób prowadzenia narracji to wyjątkowo wymagające elementy, wymuszające na czytelniku wzmożoną uwagę i aktywność. To one stanowią o niepowtarzalności jej tekstów, jednak to również one mogą tych mniej wprawionych czytelników odrzucić. Jako że to już tom drugi – przyzwyczajona do sposobu prowadzenia opowieści, z gładkim wejściem w powieść nie miałam już większych problemów i uczyniłam to z tym większą przyjemnością.
Na szafocie to część kontynuująca historię Cromwella, polityka przez historię zapamiętanego jako pozbawionego skrupułów manipulatora, a przez Mantel prezentowanego w zupełnie innym świetle, zezwalające na ujrzenie w nim człowieka charakteryzujące się troskliwością i opiekuńczością, a także sporym darem dyplomacji.
Tom ten upamiętnia wydarzenia po upadku kardynała Wolseya – pracodawcy Cromwella sprzed czasów, gdy ten stał się wiernym doradcą króla. Małżeństwo Henryka VIII z Katarzyną Aragońską już dawno uznane jest za niebyłe, a monarcha oficjalnie i prawomocnie związał się z Anną Boleyn, co Cromwellowi jest bardzo nie na rękę.
„Wicekról od spraw religijnych” przeżył wiele i ze wszystkich wydarzeń mogących nieść ze sobą katastrofalne skutki wyszedł obronną ręką. Mało tego – dzięki swemu sprytowi i inteligencji, ma realny wpływ na politykę kraju. Okupione jest to ciężką pracą i przybieraniem wielu masek, a także pozyskiwaniem kolejnych wrogów. Jego beznamiętności i brak sentymentów, na trwałe utrwalił wizerunek doradcy pozbawionego skrupułów i jakiejkolwiek litości. Jako wykonawca woli monarchy, starał się za wszelką cenę doprowadzić do rozwiązania jego wymuszonego małżeństwa z Anną Boleyn. Kobieta zrzucona zostaje ze sceny politycznej i miłosnej, okryta hańbą i ścięta, a jej miejsce zajmuje Jane Seymour, kolejna miłostka i w konsekwencji żona króla.
Tudorowie cieszą się jedną z najchętniej powtarzanych i rekonstruowanych historii w dziejach świata. Ich losy z wypiekami na twarzy, pod różną postacią, śledzą ludzie całego globu.
Cieszę się, że to właśnie Mantel, zdecydowała się na „odkurzenie” ich losów, stworzenie narracji tyleż trudnej, co pociągającej. Doskonały zabieg wymuszający uwagę, a przy tym przyczyniający się do zapamiętania większej ilości szczegółów, których nie brakuje. Mnożą się i mnożą, końca nie widać, a autorka jak najwytrawniejszy znawca balansuje między nimi, racząc czytelnika kolejnymi wątkami i malowaniem pobocznych bohaterów i historii. Wszystko to przefiltrowane przez świadomość i postrzeganie Cromwella, co dodaje opowieści dodatkowego kolorytu.
Autorka przedstawia nam prawdziwy spektakl polityczno-prawny, w którym do końca nie wyjaśnia się kto i czego tak naprawdę był winny. Twórczyni zmyślnie operuje zgromadzoną wiedzą, koncentrując się przy tym na faktach, a nie relacjach panujących na monarszym dworze. Mimo wielości i obfitości portretów postaci, tak naprawdę ważniejsze stają się wydarzenia niż motywacje. Co ciekawe (i trochę przerażające) z równym zainteresowaniem śledzimy zarówno ślubne uczty jak i egzekucje. Zrzucam to na karb talentu Mantel, potrafiącej tak opowiadać, że wszystkie wydarzenia zdają się równie absorbujące, bez względu na ich moralny wydźwięk i konsekwencje. 

Wielka szkoda, że na tom wieńczący trylogię autorka każe czekać aż do roku 2015, wiem jednak, że czas poświęcony tworzeniu przekuje ona w jakość, toteż czekam cierpliwie i pokornie. Dla niektórych tekstów warto – i on jest jednym z nich.


Polecam gorąco! Zakosztujcie w talencie autorki, której teksty wyróżnione zostały podwójnym Bookerem. Prawdziwy talent!


W komnatach Wolf Hall – Hilary Mantel


Tytuł: W komnatach Wolf Hall
Autor: Hilary Mantel
Wydawnictwo: Sonia Draga
ISBN: 9788375087529
Ilość stron: 656
Cena: 41,90 zł

Jeśli macie dużo czasu, dysponujecie przestrzenią umożliwiającą skupienie, interesujecie się historią, szczególnie zaś losami Tudorów, a przy tym pragniecie rzetelnej i sprawnie napisanej powieści – przedstawiam Wam Hilary Mantel i jej W komnatach Wolf Hall.

Tudorowie to dynastia od wieków ciesząca się nieprzemijającym zainteresowaniem. Nie zliczę filmów ani projektów literackich czy opracowań naukowych im poświęconych, a każdy kolejny stara się podejść do tematu w sposób innowacyjny, by móc ciekawić. Mantel również przełamała model – nie prezentuje jedynie perypetii Henryka VIII, tak namiętnie eksploatowanych w przeróżnych tekstach kultury. Pochyla się za to nad wieloma postaciami, zdawać by się mogło – pobocznymi – a jednak ogromnie znaczącymi dla historii, przyglądając się Tudorom oczami Tomasza Cromwella.
Trylogia Mantel, zapoczątkowana tomem W komnatach Wolf Hall, to kolejny głos, mający przybliżyć przeciętnemu zjadaczowi chleba losy tej niezwykłej dynastii. Któż bowiem dziś o nich nie słyszał? Któż nigdy nie zetknął się chociażby z serialem poświęconym ich losom i nie wiem o kim tak naprawdę mowa? Myślę, że nie wielu. Tudorowie mają doskonały PR.
A jednak – wciąż można powiedzieć o nich coś nowego, wciąż jest szansa na świeżość opowieści, co udowadnia swoimi działaniami Mantel.
Oczywiście, jest to historia fabularyzowana, toteż wielu bohaterów nabrało rumieńców dzięki literackim zabiegom autorki, mającym sprawić, by jawili się oni nie tylko jako ciekawe postaci historyczne, ale też atrakcyjne postaci literackie. Nie dzieje się to kosztem prawdy – Mantel daleka jest od uciekania się do zabiegów zakłamujących historię, jej opowieść jest podparta ogromną wiedzą merytoryczną, co czyni ją wiarygodną. Można z powodzeniem traktować ją jako źródło historyczne – oczywiście nieco podkoloryzowane, ale nie inaczej tworzono przecież wszelkie kroniki, biografie, a do niedawna także i powieści historyczne.
Autorzy biegli byli w zmyślaniu niebyłych dialogów po to, by ich opowieść stała się bardziej absorbująca i paradoksalnie – wiarygodna. Mantel idąc tym śladem, dodaje od siebie rozmowy nigdy niemające miejsca, a jednak to właśnie one nadają kolorytu jej opowieści.

Przedmiotem narracji są oczywiście losy dynastii Tudorów, szczególnie zaś Henryka VIII i jego żon, widziane oczami wspomnianego już Cromwella. To on dostarcza czytelnikowi wiedzę o wszystkim, co dzieje się na dworze. Posiadł ją gdy z prawnika kardynała Wolseya awansował na najważniejszego doradcę króla. To w jego rękach dzierżona była odpowiedzialność za rozdzielenie kościoła anglikańskiego od Rzymu, to on uzyskał zaszczytny w mniemaniu monarchy tytuł „wicekróla do spraw religijnych”. Był zatem Cromwell obecny wszędzie tam, gdzie działo się coś znaczącego, dzięki czemu może relacjonować wydarzenia i być przy tym niezwykle godny zaufania.
W ciekawy sposób zbudowała Mantel bohaterów – w dużej mierze dzięki charakterystycznej i nieco trudnej w odbiorze narracji – poznajemy ich bogaty rys psychologiczny, a często także o drugie oblicze, zupełnie nieznane z kart historii. Cromwell, po lekturze tej nagrodzonej Bookerem książki, to już nie tylko bezlitosny i bezkompromisowy polityk, lecz także czuły mąż i ojciec, a także wielki dyplomata, o co nigdy nie podejrzewałby go król. Zmiana naszego stosunku do postaci wynika z jego hojnie przedstawionych losów – poznajemy jego życie niejako od zaplecza, wchodzimy niczym podglądacze w miejsca i zdarzenia, które go ukształtowały i nakazały przybrać maskę polityka bez skrupułów, czyniąc go szwarccharakterem każdej relacji o życiu Tudorów.
Już sam fakt tworzenia tak bogatych portretów swoich postaci, wyraźnie sugeruje jak drobiazgowa i precyzyjna jest w opisach Mantel. Jej tekst, to mozaika szczegółów, tworzących przepiękny witraż mieniący się tysiącem barw. Gdyby nie zamieszczony na początku książki spis bohaterów, ich koligacji rodzinnych oraz drzew genealogicznych, z łatwością można by się zgubić w korowodzie niezliczonych postaci. Mantel wychodzi jednak naprzeciw czytelnikowi, wykonując kawał rzetelnej pracy, mającej ułatwić nam lekturę tej wymagającej, ale jakże wartościowej książki.
Rewelacyjny tekst, który należy czytać z podobnym pietyzmem, z jakim autorka go skonstruowała. Nieprawdopodobna zdolność do łączenia wątków i umiejętność zachowania logiki i chronologii. Doskonała, naprawdę doskonała książka, której lekturę zalecam każdej osobie spragnionej wiedzy o Tudorach, podanej w nowy, kapitalny sposób.

czwartek, 12 września 2013

Zdobywam zamek – Dodie Smith


Tytuł: Zdobywam zamek
Autor: Dodie Smith
Wydawnictwo: Świat Książki
ISBN: 9788379430062
Ilość stron: 351


Ile razy w marzeniach oddawałam się iluzorycznej wizji, w której mieszkałam na prawdziwym zamku, ile razy chciałam się poczuć jak księżniczka, która z największej wieży swojej posiadłości wyglądać będzie z ogromnego tarasu na rozległe tereny, nad którymi unosi się romantyczna mgła, a ptaki zbudują swoje gniazda we wszystkich zakamarkach? Ile razy marzyłam o nocnych przechadzkach krętymi schodami i niezliczonymi korytarzami zamku jedynie z kandelabrem w ręku? Ile razy oczami wyobraźni widziałam antyczne meble, ogromne salony, marmurowe łazienki, monumentalną bibliotekę, garderobę wypełnioną po brzegi szeleszczącymi sukniami?  Nie zliczę.
Wiem jedynie, że owe rojenia po raz kolejny wygodnie umościły się w mojej głowie za sprawą rewelacyjnej książki Dodie Smith, której narratorka – łudząco przypominająca romantyczne bohaterki L.M. Montgomery czy Jane Austen – miała możliwość mieszkania w zamku, o którym marzyła w pokrewny sposób i z podobną intensywnością.
Cassandra, to siedemnastoletnia ujmująca dziewczyna, oczytana, bystra, inteligenta i obdarzona wielką wrażliwością. Za sprawą spisywanego przez nią pamiętnika, mamy możliwość śledzenia losów jej rodziny, przebywającej na wynajętym zamku. Ojciec po wydaniu bestsellerowej książki od lat nie napisał ani słowa, zbywając milczeniem wszystkie próby dialogu o jego dalszej twórczości. Topaz, macocha Cassandry, Thomasa i Rose, to modelka potrzebująca uwagi innych, żyjąca pełnią życia, gdy tylko czuje się ważna. Rose – dziewczyna marząca o wielkiej miłości i lepszej stopie życiowej. Thomas – chłopak, którego wszyscy zdają się ignorować i Stephen – osoba, która od zawsze pomaga Mortimerom, żywiąc potajemnie uczucia do Cassandry.
Ich życie zmienia się, gdy w sąsiedztwie pojawia się rodzina Cottonów. Neil i Simon, to dwójka Amerykanów, którzy zapoznają Cas i Rose, spełniając tym samym ukryte pragnienia tej drugiej. Od chwili ich spotkania, losy dwu rodzin zostają splecione, zmierzając w niespodziewanych kierunkach. Rodzina Mortimetów, która czasy świetności ma już dawno za sobą, w znajomości z Cottonami widzi prawdziwą opatrzność i szansę na realną poprawę jakości życia.
To opowieść buzująca od emocji – tych wypowiedzianych i niewypowiedzianych – kotłujących się w sercu dorastającej nastolatki, wciąż traktowanej jak dziecko, które niewiele wie o życiu, gdy tymczasem jej zmysł obserwatorski jest tak silnie rozwinięty, że prawdopodobnie dostrzega najwięcej z całej swojej rodziny. 
Brakuje dziś książek tak uroczych, tak czarujących i rozczulających jak Zdobywam zamek Smith. To powieść uzależniająca i odurzająca, porywająca bezinteresowną przyjemnością czytania: miałam wrażenie, że autorka nie oczekiwała niczego więcej od czytelnika, jak tylko tego, by dobrze się bawił, śledząc pokrętne losy nastolatki o wielce marzycielskim usposobieniu.
 Od wielu tekstów odpadam z nudów – bo są wtórne, bo wiem jak się skończą, bo gardzą czytelnikiem, bo bohaterowie są nijacy. U Smith nic nie jest byle jakie, wszystko tchnie świeżością, a jednocześnie pewną elegancką klasyką. Nieprawdopodobna zdolność do połączenia tych dwu rzeczywistości zdaje się – nie do połączenia. A jej się udało, ona zrobiła to w sposób tak precyzyjny, że nie sposób byłoby jednoznacznie wskazać na datę powstania tej książki, jeśliby się jej nie znało. Rytm powieści jest ujmujący, a liczne nawiązana do innych tekstów kultury, stanowią jedynie doskonały dodatek do tej harmonijnej historii. Przez pamiętnik Cassandry przewija się i Bach, i Szekspir, i Bronte, i Austen, i Shelley, i Keats: prawdziwa plejada ważnych twórców, którzy odkrywani są na nowo, często przez pryzmat niepohamowanej szczerości i poczucia humoru narratorki.

Według klasyfikacji, powieść Smith wpisuje się w literaturę młodzieżową, jednak byłoby ogromna niedorzecznością traktować ją jedynie w ten sposób: jest to bowiem powieść uniwersalna, adresowana absolutnie do każdego! Inaczej odczyta ją romantyczna nastolatka, inaczej rozsądna kobieta, a jednak – czy wierzycie, czy też nie – obie odnajdą się w niej równie dobrze!
Naprawdę, czuję się oczarowana - dzięki Smith przez wiele godzin czułam się jak w bajce!

niedziela, 9 września 2012

Lokatorka Wildfell Hall – Anne Brontë

Tytuł: Lokatorka Wildfell Hall
Autor: Anne Bront
ISBN:  978-83-7779-068-7
Liczba stron: 528
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2012


Niektóre książki czyta się przez wiele dni, a czasem ich lektura przeciąga się nawet na długie tygodnie. Do takich pozycji w moim wypadku niewątpliwie należy Lokatorka Wildfell Hall – publikacja, którą czytałam z namaszczeniem, którą się delektowałam, której stronice przewracałam z rosnącym niepokojem o to, że niedługo dojdę do tej ostatniej, stąd próba przeciągnięcia czytania jak najbardziej było to możliwe.
Choć początki były trudne – przysypiałam z nudów, nie potrafiłam pewnych elementów dopasować i poukładać, brakowało mi spójności i jakiegokolwiek sensu, po znamiennych pięćdziesięciu stronach lektura przerodziła się w prawdziwą przyjemność. Przyjemność, którą mogą dostarczyć jedynie książki klasyczne – bogate słownictwo, wyjątkowa atmosfera, wspaniały styl charakterystyczny właśnie dla tych książek.
Przy ich lekturze nie tylko jest się naocznym świadkiem jakiegoś świata, lecz wchodzi się w niego całkowicie, jako równoprawny uczestnik i współtwórca tego, co za chwilę się wydarzy.
Lokatorka Wildfell Hall może poszczycić się atmosferą, którą podsycają deszczowe dni, trzask ognia w kominku, para unosząca się ze świeżo zaparzonej herbaty, tętent koni, świst wiatru i szarobure niebo. XIX wiek. Anglia.
Bohaterką jest kobieta, która przybierając do rezydencji Wildfell Hall przedstawia się jako Helen Graham. Żyje na uboczu razem ze swoim małym synkiem Arturem i służącą Rachel. Ich trwanie w odosobnieniu staje się przyczyną wielu plotek i oszczerstw, które zaczynają się panoszyć w mieście. Każdy do zasłyszanych historii dodaje swoje trzy grosze i krzywdzącym opiniom zdaje się już nie być końca. Zainteresowanie kobietą jest tym większe, że może ona chlubić się niezwykłą urodą i tak samo wielką tajemniczością. Wszystko w jej życiorysie otulone jest mgłą niedopowiedzenia, dzięki czemu staje ona w centrum uwagi nie tylko miejscowych kobiet, ale także mężczyzn. Plotki o jej wdowieństwie i życiu jako wyzwolona, samotna kobieta nie ułatwiają jej trudnej sztuki zapomnienia o dawnym życiu i powrotu do zdrowia. Jedną z osób, które na przekór oszczerstwom postanawiają bliżej poznać Panią Graham jest Gilbert Markham. Szybko okazuje się, że wiąże ich bardzo wiele, zaczynają coraz lepiej czuć się w swoim towarzystwie. Gdy rodzące się uczucie w sercu mężczyzny powoduje pragnienie zdeklarowania się, coś się zmienia.
Helen przekazuje Gilbertowi pamiętnik, który wyjaśnia mu jej zachowanie i przedstawia życie sprzed przyjazdu do Wildfell Hall. Mężczyzna za pośrednictwem tego memuaru staje się niemym świadkiem wielkiego dramatu, a dzięki poznaniu prawdy tym mocniej bolą go obelgi, jakimi ciągle dotykana jest Graham.

Choć wartkiej akcji w tej książce nie uświadczymy, jest ona jednak doskonałą panoramą stosunków panujących w XIX-wiecznej Anglii. Czasy, w których kobieta nie miała prawa decydowania o sobie w małżeństwie, była niejako poddaną własnego męża, służącą i cichą obserwatorką jego zgubnych decyzji, zdrad, nałogów, trwonienia majątku, które doprowadzały do rodzinnych tragedii, to realia, które poznamy w tej książce. Starannie dopracowane sylwetki bohaterów są dużym atutem tej książki, a wizerunek Helen, jako kobiety, której w końcu udaje się uwolnić spod jarzma zgubnego i toksycznego małżeństwa jest symbolem powolnych zmian zachodzących w świadomości ludzi owych czasów.

Pojedynki, pewna pruderyjność w okazywaniu uczuć, dbałość o opinię i dobrą ocenę społeczną zostały zachowane i przedstawione bardzo drobiazgowo.
Choć nie każdego bohatera można tutaj polubić, choć nie został zachowany podział na postaci widocznie dobre lub widocznie – z pewnością w żaden sposób książce to nie ujmuje, lecz czyni ją bardziej wartościową.
Co godne uwagi, to sposób w jaki historia została opowiedziana – częściowo epistolarnie, później pamiętnikarsko. Bardzo dobry zabieg, który czyni historię bardziej wiarygodną, szczegółową i obfitującą w emocje, a jednak… kto w liście i pamiętniku zachowuje podział na dialogi?:)
Polecam! Warto, warto czytać siostry Bront!


wtorek, 4 września 2012

Kim był Sherlock Holmes zanim stał się słynnym detektywem?


Tytuł: Młody Sherlock Holmes. Czerwona Pijawka.
Autor: Andrew Lane
ISBN:  978-83-7747-736-6

Gdy rok temu w moje ręce trafiła pierwsza część przygód Młodego Sherlocka Holmesa, która wyszła spod pióra Andrew Lane’a oczekiwałam wielkich emocji, ale też – nie chciałam nastawiać się na wielki literacki sukces. Nauczona doświadczeniem wiem, że ci, którzy próbują osiągnąć powodzenie i zdobyć popularność, posiłkując się sławnymi nazwiskami – najczęściej mijają niezauważeni.
Inaczej  rzecz ma się jednak z serią Lane’a, która wydawana jest za oficjalną zgodą i aprobatą spadkobierców Arthura Conana Doyle’a. Już pierwsza część okazała się być emocjonującą przygodą przeżywaną z niedoświadczonym jeszcze młodym detektywem, który dopiero zdobywa pierwsze szlify, szkoli się w trudnej sztuce dedukcji i zdobywa wiedzę, która stanie się dla niego nieodzowna w dorosłym życiu.
Czerwona pijawka, to druga część cyklu, nie mniej porywająca niż pierwsza, z równie misterną intrygą obfitującą w szereg zagadek.
Jedną z najmocniejszych stron tej książki jest wartka akcja nie pozwalająca oderwać się od lektury, lecz także – bardzo przemyślana fabuła, nie pozostawiająca żadnych luk, idealnie wkomponowująca się w cykl dalszych historii o Sherlocku Holmesie, tłumacząca jego umiejętności, zdobytą wiedzę, ale też – podobnie jak tom pierwszy – wskazująca na jego arogancję, którą charakteryzował się już w wieku młodzieńczym, a która pozwalała mu z zadziwiającą precyzją i zgrabnością wydostawać się ze wszelkich sytuacji problemowych i zostawiać daleko w tyle swoich prześladowców.
Sherlock, od najmłodszych lat jawi się jako chłopak rezolutny, błyskotliwy i niesłychanie bystry. Jego zdolność do szybkiego kojarzenia faktów i szukania nowych rozwiązań, w sytuacjach pozornie bez wyjścia jest niezwykła. Mało który bohater znany z kart literatury może poszczycić się tak ogromnym zasobem wiedzy, który nie jest jedynie „produktem” przechowywanym w głowie, z którego się nie korzysta, lecz żywą formą co rusz przydatną w  jego pełnym niesłychanych przygód życiu.
Czerwona pijawka, to książką, którą charakteryzuje jeszcze większa brutalność niż ta, której zakosztowaliśmy w  tomie pierwszym. Ma oczywiście swój szwarccharakter, który podpadł angielskiemu i amerykańskiemu rządowi, a który swoje pierwsze zbrodnicze kroki stawiał jeszcze w czasie wojny secesyjnej, a który teraz po raz kolejny wkracza na międzynarodową scenę, by dokonać zemsty. Sprawa, w którą na własne życzenie zamieszany zostaje Sherlock wydaje się być wyjątkowo dziwna i mętna. Nie przeszkadza to jednak przyszłemu detektywowi w wykorzystaniu swojego niebywałego sprytu. Już jako młodzieniec wyspecjalizował się on w zmyślaniu prawdopodobnych wyjaśnień na poczekaniu, w przebierankach i sztuce kamuflażu z wykorzystaniem otoczenia i dostępnych w nim elementów: oczywiście bez wcześniejszego przygotowania. Jak wiemy, z wiekiem umiejętność tę rozwinął niemalże do perfekcji, sprawiając tym samym uciechę czytelnikom oraz, później, reżyserom, którzy postanowili przenieść jego przygody na ekran.
Przygoda, w którą wciągnął swojego przyjaciela Matty’ego, przyjaciółkę Wirginię, nauczyciela Amyusa oraz brata Mycrofta, to historia niebagatelna. Ilu bowiem czternastolatków może „poszczycić” się tym, że wplątało się w międzynarodową aferę, w której głównym poszukiwanym jest osoba oficjalnie uznana za zmarłą, a która zostaje wykorzystana przez inne indywiduum, z daleka patronującego nad pościgami i pozbywaniem się niewygodnych świadków? Ja znam tylko jednego.
Z wielkim zainteresowaniem śledziłam losy młodych przyjaciół, którzy po raz kolejny musieli zmierzyć się ze złem i czyhającym na nich niebezpieczeństwem. Język jakim napisana została książka jest zwarty, żywy, podkreślający pełne napięcia wydarzenia. Wątek zbrodniarza z czasów wojny secesyjnej został poprowadzony bardzo pomysłowo, dostarczając odbiorcom książki nie tylko emocji, lecz także wiedzy historycznej. To efektowna powieść dla młodych i nieco starszych czytelników, obfitująca w szereg wciągających wydarzeń rozpalających wyobraźnię. Ekscytująca i intrygująca historia, którą trzeba poznać, a którą spaja kolekcja pijawek będąca własnością człowieka w porcelanowej masce.

Zarówno dla fanów klasycznego Sherlocka Holmesa, jak i dla wielbicieli zagadek, sztuki dedukcji oraz tych, którzy zastanawiają się kim był słynny detektyw, zanim na dobre rozgorzała w nim namiętność do rozwiązywania niebagatelnych spraw.
Polecam gorąco!



Recenzja poprzedniej części:




poniedziałek, 28 lutego 2011

"Jej własny książę" Eloisa James

Dzięki Wydawnictwu Amber po raz kolejny mogłam zapoznać się z twórczością autorek romansów historycznych.
Przyznam jednak, że tym razem obyło się bez większych uniesień.
Pod lupę wzięłam Eloisę James i jej najnowszą powieść „Jej własny książę”.

Autorka jest amerykańską pisarką i profesorem literatury angielskiej, a jej książki znajdują się na wysokich pozycjach bestsellerów.

Choć z innymi jej pozycjami nie miałam przyjemności się zetknąć, muszę przyznać, że powieść najnowsza stała się dla mnie niemałym rozczarowaniem. Mając w pamięci utwory Connie Brockway czy Julii Quinn spodziewałam się czegoś równie dobrego w swej kategorii. Niestety, otrzymałam przeciętną książkę. Ani mnie specjalnie nie wciągnęła, ani nie zauroczyła swą historią. Dziwne, bo ta jest dość oryginalna. Autorka nie powołuje się na znane historie miłosne, lecz tworzy swoją własną.
Bohaterami są książę Villers poszukujący idealnej matki dla szóstki swoich nieślubnych dzieci oraz Eleonora.
Oboje słyną ze swojej deklaracji, wedle której nie poślubią nikogo kto nie będzie posiadał tytułu książęcego. Villers poznaje przyjaciółkę Eleonory- Lisette- księżną uchodzącą za szaloną ze względu na brak przywiązania do dobrych manier oraz konwenansów. Staje przed wielkim wyborem, musi wybrać czy kierować się namiętnością tak jak robił to do tej pory, czy rozsądkiem. A wybór nie będzie prosty, zwłaszcza, że na jego drodze stanie wielka młodzieńcza miłość Eleonory…

Krok po kroczku analizując tę książkę jeszcze raz, dochodzę do wniosku, że właściwie nie mogę jej nic narzucić. Język i styl odpowiedni, historia odpowiednia, rozegranie akcji na najwyższym poziomie. Mimo to, nie jestem w stanie powiedzieć nic więcej niż to, że dla mnie stała się przeciętna. Nie zarwałam dla niej nocy, nie czytałam z wypiekami na twarzy. Ot, miło spędziłam czas. A przy tego typu literaturze, to właśnie funkcja rozrywkowa jest chyba najważniejsza.Dlatego jeśli ktoś szuka rozrywki, ta lektura będzie dla niego idealna,
Dla mnie jednak, na chwilę obecną zasługuje na 3,5.



Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Amber

środa, 9 lutego 2011

"Korsarze Czarnej Róży" Dorota Gadomska



  • Rodzaj literatury: Beletrystyka
  • Wydawca: Novae Res, Gdynia 2011
  • Wydanie: Pierwsze
  • Liczba stron: 338
  • ISBN: 978-83-7722-137-2
  • Nośnik: Druk

Gdy dzięki wydawnictwu Novae Res w moje ręce wpadła książka Doroty Gadomskiej, byłam zachwycona. Wszystko za sprawą tego, że na słowo „pirat” przeszywa mnie dreszczyk. Dlatego też do książki „Korsarze Czarnej Róży” zasiadłam z nieukrywaną przyjemnością, przedkładając ją ponad wszystkie inne.
Opis zapowiadał wielkie emocje. Oto Roberta- córka arystokratów, której ojciec niesłusznie oskarżony o zdradę musiał zbiec z ojczyzny i stał się piratem- zapowiada dokończenie dzieła zemsty na wszystkich osobach zamieszanych w spisek. Staje się nowym kapitanem Czarnego Korsarza i pod pseudonimem Czarnej Róży sieje postrach na morzach.
Posiada jednak jedną „zaletę”, która w pirackim świecie  może przysporzyć niemało problemów- wielkie serce, dzięki któremu jeszcze nikogo nigdy nie zabiła. Mimo to niejednemu zakładnikowi potrafi napędzić stracha.
Roberta wraz z przyjaciółmi rozpoczyna podróż, której celem jest zemsta na ostatniej osobie, przez którą nie wiedzie teraz życia opływającego w luksusy, lecz jest kapitanem pirackiego okrętu.
Mimo, że powieść jest pisana lekkim językiem, posiada irytujące znamię. Już od początku wiadomo, że wszystko pójdzie gładko, że każde przedsięwzięcie powzięte przez Robertę zwieńczone będzie sukcesem, że nic i nikt nie stanie jej na przeszkodzie. I niestety na ponad trzystu stronach nic się w tej kwestii nie zmienia. Żaden wątek, który mógłby wprowadzić trochę nieprzewidywalnej akcji nie został rozwinięty. Dobro zadziwiająco łatwo zwyciężą, Roberta w sposób niesamowity zdobywa sobie przychylność każdej napotkanej osoby, dzięki czemu ma spore zaplecze dyplomatyczne.
Wszystko to sprawiło, że mimo naprawdę niezłego pomysłu na książkę, wypadła ona znacznie poniżej moich oczekiwań. Czuję się trochę oszukana, bo spodziewałam się powieści pełnej napięć, a tymczasem dostałam wysoce przeciętną lekturkę. Podejrzewam, że gdybym pominęła niektóre fragmenty książki i tak doskonale wydedukowałabym co się stało.
Nie mogę więc ocenić wyżej, jak tylko na 3,5/6. Szkoda.

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

wtorek, 8 lutego 2011

"Nos Edwarda Trencoma, czyli powieśc historyczna z mroczną intrygą i serem" Giles Milton

"Tylko Anglik zwierza się najpierw przyjacielowi,a  dopiero potem żonie"1

"Nos Edwarda Trencoma, czyli powieść historyczna z mroczną intrygą i serem", to książka którą należy smakować. Powoli, bez pośpiechu. Degustować niczym najlepszy tulomotyri. 
Jako, że żaden ze mnie laik, czytam odkąd tylko posiadłam tę umiejętność, a posiadłam szybko, rzadko zdarza mi się jeszcze zetknąć z książką, która zachwyci mnie swoją... innością. Która w żaden sposób nie da się porównać do czegoś, co czytałam wcześniej. A tak było tym razem. Ciężko  mi nawet tę książkę zakwalifikować do jakiegoś gatunku.  Powieść historyczna? Powieść obyczajowa? Powieść z ogromną dozą czystego, angielskiego humoru? Powieść sensacyjna? Giles Milton daje nam to wszystko w jednej książce. I bynajmniej nie sprawia to, że utwór staje się dziwnym, nieciekawym, przesadzonym tworem. Właściwie ciągle zastanawiam się, że do tej pory o Panu Miltonie nie słyszałam, bo oczarował mnie jak mało kto.  Już sama okładka sprawia, że ilekroć na nią spojrzę na mej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Bohaterem powieści jest Edward Trencom- spadkobierca rodzinnego interesu, którym Trencomowie trudnili się od ponad trzystu lat. Jest właścicielem jednego z najsłynniejszych londyńskich sklepów sprzedających sery. Posiada węch absolutny: na podstawie zapachu sera potrafi podać dokładną datę, miejsce powstania, a nawet zwierzę, od którego pochodzi mleko. Edward jest niesamowicie dumny ze swojego daru, nosa, który wraz z wyjątkowym darem powonienia przekazywany był z pokolenia na pokolenie. Wiedzie on spokojny żywot, jest spełnionym mężem. Jego spokój zostaje zakłócony, gdy do jego sklepu wchodzi wycieczka, a  wraz z nią tajemniczy Grek. On to ostrzega Edwarda, że jest śledzony i ma mieć się na baczności, bo grozi mu wielkie niebezpieczeństwo. Od tego wydarzenia wszystko się zmienia. Edward odkrywa rodzinne dokumenty, które każą mu wierzyć, że nad jego rodziną ciąży klątwa, a wszystkie ślady niezawodnie prowadzą do... Grecji. Dowiaduje się, że o małżeństwo z wszystkimi kobietami w rodzinie starały się najważniejsze rody królewskie. Bohater próbuje odkryć rodzinną tajemnicę, pomaga mu w tym zaprzyjaźniony bibliotekarz. Na tym jednak problemy Edwarda się nie kończą. Okazuje się, że zaczyna on tracić swój niezawodny węch, jego sklep dotyka tragedia powodzi, dorobek całego życia zostaje utracony, a on - dotąd całkowicie pochłonięty rodzinnym interesem-przestaje interesować się serami. To wszystko wskazują na rychłą katastrofę. To, co stanie się później przechodzi  jego najśmielsze oczekiwania. Co? Przeczytajcie:)Oprócz tego, że całkowicie zakochałam się w fabule utworu, podobała mi się jeszcze jedna rzecz. Proces odkrywania przez Edwarda rodzinnych tajemnic jest ciekawie przedstawiony. To nie Edward opowiada czego się dowiedział. Autor zabiera czytelnika w podróż w czasie, aż do początków wieku XVII, by sam mógł prześledzić rodzinne perypetie. Nie zdradza wszystkiego od razu, stopniowo buduje napięcie. Czytelnik poznaje historię rodziny Trencomów tak samo jak główny zainteresowany.  Autor dozuje informacje. Ponadto nie znajduję innych słów na opisanie momentu, w którym Edward i jego żona zakochują się w sobie przy pomocy pucołowatego kupidyna oraz sceny nocy poślubnej niż rozbrajający. Angielski humor w czystej postaci, aż łezka w oku kręci się ze śmiechu. Momentami czułam się, jakbym "oglądała" Monty Pythona.
Cóż mogę powiedzieć. Już rozpoczęłam poszukiwania dwóch kolejnych książek  autora. „Nos…” jest jego pierwszą powieścią, jednak wcześniej  pisywał reportaże historyczne, po które sięgnę z niemniejszą przyjemnością.
Mam nadzieję, że powstaną kolejne powieści i już nie mogę się doczekać, jakich bohaterów w nich poznam.Jedno jest pewne- postać Edwarda zostanie w mojej pamięci na długo.

5/6



Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Noir sur Blanc.

1. str. 219
  • Tytuł oryginału: Edward Trencom’s Nose: A Novel of History, Dark Intrigue and Cheese
  • Język oryginału: angielski
  • Przekład: Małgorzata Grabowska
  • Oprawa: broszurowa
  • Ilość stron: 326
  • Format: 145 x 235 mm
  • ISBN: 978-83-7392-343-0
  • Data wydania: styczeń 2011, wydanie I


poniedziałek, 31 stycznia 2011

"Ostatni sezon" Connie Brockway

Connie Brockway, to pisarka amerykańska, nazwana"  nową gwiazdą nastrojowych i emocjonujących romansów historycznych, osadzonych w XIX-wiecznej Anglii".

Szczerze przyznam, że w tematyce romansów jestem laikiem. Ten gatunek nigdy mnie specjalnie nie pociągał, zwłaszcza po lekturze książek wychwalanej Jane Austen, którym zawsze dawałam ocenę "dobry"  tylko za to, że autorka dobrze oddawała konwenanse i podział klasowy czasów, w których zostały osadzone wydarzenia. Nie mogłam jej pod tym względem niczego zarzucić. Zdawałam sobie jednak sprawę, że musiało to być zadanie wcale nie trudne, w końcu każdemu łatwiej pisać o czasach, w których przyszło mu żyć niż o dalekiej przeszłości, znanej jedynie z innych lektur czy przekazów.   Zawsze, z nieskrywaną ulgą przewracałam ostatnią stronicę. W mojej głowie utrwalił się obraz romansu historycznego, który w swej naturze musi być nudny, bo skoro Austen nie podołała, to nie podoła pewnie nikt.
Mimo to, postanowiłam spróbować jeszcze raz.  Z autorką współczesną, z nowym spojrzeniem. Connie Brockway to dla mnie absolutna mistrzyni. Co prawda nie żyje w XIX-wiecznej Anglii, prawdopodobnie czerpała z Austen, jednak potrafi sprawić, że ma się wrażenie, jakby przeniosło się w czasie do początków dziewiętnastego wieku, mimo to nadal będąc w wieku XXI. Idealnie połączyła klasykę z prozą współczesną. Czytelnik zostaje wręcz pochłonięty przez książkę już od pierwszych stronic. Miałam wrażenie, że to nie ja czytam, lecz ja jestem czytana. Nie ja pochłaniam książkę, lecz ona pochłania mnie.
Mimo całego mojego sceptycyzmu z jakim podeszłam do tej lektury, nie mogłam się od niej oderwać w żadem sposób. To nie książka była dla mnie oddechem od nauki, przerwą, lecz odwrotnie- nauka stała się wymuszoną przerwą w czytaniu.
Fabuła prosta, typowa dla romansu. Ona bogata, on bogaty, oboje znani- ona głownie z tego, że jest po prostu znana  i piękna, on- przeszedł do legendy jako niezrównany kapitan Floty. Oboje znajdują się na życiowym zakręcie- ich majątek kurczy się i jedynym sposobem na uratowanie honoru i sytuacji majątkowej rodziny staje się bogate zamążpójście.
Para poznaje się i spędza ze sobą coraz więcej czasu. Oboje są przeświadczeni o bogactwie drugiej osoby. Dla Lydii Ned staje się idelnym kandydatem na męża. Małżenstwo wydaja się być tylko formalnością.  Jednak oboje nie spodziewają się, że na przeszkodzie ich związku stanie... miłość.  Gdy uczucie zaczyna przerastać ich wyobrażenia Ned wyznaje Lydii w jakiej sytuacji finansowej się znalazł i pozwala jej podjąć odpowiednią decyzję. Wtedy i ona wyznaje, że szukała bogatego męża.
Na ich drodze staje Childe Smyth- człowiek, który odziedziczy fortunę jeśli uda mu się wyjść za mąż przed śmiercią dziadka oraz Emilia- przyjaciółka Lydii, której mąż umieścił ją w zakładzie psychiatrycznym, a który wraca po latach, by grozić obu paniom i wymuszać od nich spore kwoty.
W utwór bardzo umiejętnie wpleciony został wątek sensacyjny, jednak bardzo żałuję, że nie został pogłębiony. To niedopatrzenie, to właściwie jedyny minus książki, za który będę zmuszona odciąć pół punktu przy końcowej ocenie.
W tekście pojawia się również wątek hazardu i kleptomanii.  Romans historyczny na najwyższym poziomie
Czy uczucie zwycięży nad konwenansami? Czy Lydia i Ned zaryzykują swoje pozycje społeczne dla miłości? Czy przyjaźń Emily i Lydii przetrwa? Jak ich decyzje przyjmą rodziny i otoczenie?
Tego już Wam nie zdradzę, ale obiecuję- nie zawiedziecie się.
W kilku ostatnich rozdziałach pojawia się kilka zwrotów akcji, dlatego niczego nie bądźcie pewni....:)))
Z pewnością to nie jest moje ostatnie spotkanie z tą autorką, dopiero teraz zacznie się dla mnie przygoda z jej tekstami.  Polecam zarówno fanom Jane Austen, by sami ocenili co jest dla nich lepsze, jak również sceptykom-takim jak ja- którzy do takiej literatury podchodzili do tej pory z pokpiwaniem. Ta książka was zaskoczy!

5,5/6


Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Amber :)