Pokazywanie postów oznaczonych etykietą romans historyczny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą romans historyczny. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 28 lutego 2011

"Jej własny książę" Eloisa James

Dzięki Wydawnictwu Amber po raz kolejny mogłam zapoznać się z twórczością autorek romansów historycznych.
Przyznam jednak, że tym razem obyło się bez większych uniesień.
Pod lupę wzięłam Eloisę James i jej najnowszą powieść „Jej własny książę”.

Autorka jest amerykańską pisarką i profesorem literatury angielskiej, a jej książki znajdują się na wysokich pozycjach bestsellerów.

Choć z innymi jej pozycjami nie miałam przyjemności się zetknąć, muszę przyznać, że powieść najnowsza stała się dla mnie niemałym rozczarowaniem. Mając w pamięci utwory Connie Brockway czy Julii Quinn spodziewałam się czegoś równie dobrego w swej kategorii. Niestety, otrzymałam przeciętną książkę. Ani mnie specjalnie nie wciągnęła, ani nie zauroczyła swą historią. Dziwne, bo ta jest dość oryginalna. Autorka nie powołuje się na znane historie miłosne, lecz tworzy swoją własną.
Bohaterami są książę Villers poszukujący idealnej matki dla szóstki swoich nieślubnych dzieci oraz Eleonora.
Oboje słyną ze swojej deklaracji, wedle której nie poślubią nikogo kto nie będzie posiadał tytułu książęcego. Villers poznaje przyjaciółkę Eleonory- Lisette- księżną uchodzącą za szaloną ze względu na brak przywiązania do dobrych manier oraz konwenansów. Staje przed wielkim wyborem, musi wybrać czy kierować się namiętnością tak jak robił to do tej pory, czy rozsądkiem. A wybór nie będzie prosty, zwłaszcza, że na jego drodze stanie wielka młodzieńcza miłość Eleonory…

Krok po kroczku analizując tę książkę jeszcze raz, dochodzę do wniosku, że właściwie nie mogę jej nic narzucić. Język i styl odpowiedni, historia odpowiednia, rozegranie akcji na najwyższym poziomie. Mimo to, nie jestem w stanie powiedzieć nic więcej niż to, że dla mnie stała się przeciętna. Nie zarwałam dla niej nocy, nie czytałam z wypiekami na twarzy. Ot, miło spędziłam czas. A przy tego typu literaturze, to właśnie funkcja rozrywkowa jest chyba najważniejsza.Dlatego jeśli ktoś szuka rozrywki, ta lektura będzie dla niego idealna,
Dla mnie jednak, na chwilę obecną zasługuje na 3,5.



Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Amber

niedziela, 13 lutego 2011

"Propozycja dżentelmena" Julia Quinn

Ilość stron: 352
Rodzaj: broszura
Format: 148x210
Data wydania: 2011-02-03
EAN: 978-83-241-3877-7



Jedną z największych antyreklam jest dla mnie umieszczanie na okładce napisu w stylu „współczesna Jane Austen”. Jeszcze nie zaczynam czytać, a już mam do książki bardzo złe nastawienie. 
Raz, że do Jane Austen miłością nie pałam i jeśli rzeczywiście jest tak jak napisano, to chciałabym jak najszybciej mieć lekturę za sobą i niewiele z niej zapamiętać. Dwa, że wolałabym sama pokusić się o jakieś wnioski po odłożeniu książki, a nie dostawać je na tacy jeszcze przed rozpoczęciem czytania.
Oczywiście, to ma być reklama, ma zachęcić fanów Pani Jane do kupna książki, jednak podejrzewam, że jeśli takowi istnieją, to jako miłośnicy gatunku z pewnością sami od czasu do czasu sięgają po współczesny romans historyczny i sami wyrobią sobie o nim doskonale opinię bez zbędnego „zapraszacza”. Dla mnie- i pewnie wielu innych- to dość skuteczny odstraszasz.
Mimo to, po ostatnim bardzo pozytywnym zaskoczeniu lekturą Connie Brockway, nie miałam nic przeciwko sięgnięciu po kolejną mistrzynię gatunku. Jako, że wcześniej Panią Quinn poddałam testowi, dowiedziałam się, że żadna z jej książek poniżej 4,5 oceniona nie została. Przyznaję, uspokoiłam się i z przyjemnością, mimo okładkowego nawoływania do Jane Austen, rozpoczęłam lekturę. Ani się obejrzałam, a zegar wybił 2:24.  Muszę powiedzieć, że autorka mnie uwiodła. Oczarowała, uwiodła i pozwoliła choć na kilka godzin na powrót znaleźć się w krainie dziecięcych wyobrażeń o królewiczach, księżniczkach, o tym, jak kiedyś sama zostanę uratowana przez Wielką Miłość Mojego Życia.
Po przeczytaniu opisu poczułam, że będzie to lekturka naiwna, ot, zbicie pieniędzy na utartym schemacie: Kopciuszek,  bal maskowy, najbardziej pożądany Hrabia, który zwraca uwagę tylko na nią: bękarta skazanego na służalczą pracę u macochy, północ, która każe Pięknej uciekać, zostawiając po sobie {tu zaskoczenie} rękawiczkę zamiast pantofelka.
Jednak szybko okazało się, że autorka bardzo zmyślnie rozwinęła fabułę, tak,  ze po jakimś czasie w ogóle zapominało się o początkowym balu, o tym, że przecież z góry wiadomo jak to wszystko się skończy.

Owszem, zakończenia można się domyślać, ale sposób w jaki do niego docieramy jest zupełnie inny niż  w pierwotnej wersji Kopciuszka. Dodatkowym elementem są wycinki z plotkarskiej gazety rozpoczynające każdy rozdział, wręcz ociekające humorem i ironią, co nadaje smaczek każdemu rozpoczętemu wątkowi.
Choć nie jest to lektura ambitna, z pewnością jest miłym przerywnikiem od codzienności, miłą ucieczką w świat fantazji, zapomnieniem się na chwilkę. Baśń dla dorosłych. A przecież każdy z nas baśnie lubi, każdy w głębi serca marzy o takiej przygodzie… Poczujmy się jak dziecko…

4,5/6


Książkę otrzymałam do Wydawnictwa Amber.

poniedziałek, 31 stycznia 2011

"Ostatni sezon" Connie Brockway

Connie Brockway, to pisarka amerykańska, nazwana"  nową gwiazdą nastrojowych i emocjonujących romansów historycznych, osadzonych w XIX-wiecznej Anglii".

Szczerze przyznam, że w tematyce romansów jestem laikiem. Ten gatunek nigdy mnie specjalnie nie pociągał, zwłaszcza po lekturze książek wychwalanej Jane Austen, którym zawsze dawałam ocenę "dobry"  tylko za to, że autorka dobrze oddawała konwenanse i podział klasowy czasów, w których zostały osadzone wydarzenia. Nie mogłam jej pod tym względem niczego zarzucić. Zdawałam sobie jednak sprawę, że musiało to być zadanie wcale nie trudne, w końcu każdemu łatwiej pisać o czasach, w których przyszło mu żyć niż o dalekiej przeszłości, znanej jedynie z innych lektur czy przekazów.   Zawsze, z nieskrywaną ulgą przewracałam ostatnią stronicę. W mojej głowie utrwalił się obraz romansu historycznego, który w swej naturze musi być nudny, bo skoro Austen nie podołała, to nie podoła pewnie nikt.
Mimo to, postanowiłam spróbować jeszcze raz.  Z autorką współczesną, z nowym spojrzeniem. Connie Brockway to dla mnie absolutna mistrzyni. Co prawda nie żyje w XIX-wiecznej Anglii, prawdopodobnie czerpała z Austen, jednak potrafi sprawić, że ma się wrażenie, jakby przeniosło się w czasie do początków dziewiętnastego wieku, mimo to nadal będąc w wieku XXI. Idealnie połączyła klasykę z prozą współczesną. Czytelnik zostaje wręcz pochłonięty przez książkę już od pierwszych stronic. Miałam wrażenie, że to nie ja czytam, lecz ja jestem czytana. Nie ja pochłaniam książkę, lecz ona pochłania mnie.
Mimo całego mojego sceptycyzmu z jakim podeszłam do tej lektury, nie mogłam się od niej oderwać w żadem sposób. To nie książka była dla mnie oddechem od nauki, przerwą, lecz odwrotnie- nauka stała się wymuszoną przerwą w czytaniu.
Fabuła prosta, typowa dla romansu. Ona bogata, on bogaty, oboje znani- ona głownie z tego, że jest po prostu znana  i piękna, on- przeszedł do legendy jako niezrównany kapitan Floty. Oboje znajdują się na życiowym zakręcie- ich majątek kurczy się i jedynym sposobem na uratowanie honoru i sytuacji majątkowej rodziny staje się bogate zamążpójście.
Para poznaje się i spędza ze sobą coraz więcej czasu. Oboje są przeświadczeni o bogactwie drugiej osoby. Dla Lydii Ned staje się idelnym kandydatem na męża. Małżenstwo wydaja się być tylko formalnością.  Jednak oboje nie spodziewają się, że na przeszkodzie ich związku stanie... miłość.  Gdy uczucie zaczyna przerastać ich wyobrażenia Ned wyznaje Lydii w jakiej sytuacji finansowej się znalazł i pozwala jej podjąć odpowiednią decyzję. Wtedy i ona wyznaje, że szukała bogatego męża.
Na ich drodze staje Childe Smyth- człowiek, który odziedziczy fortunę jeśli uda mu się wyjść za mąż przed śmiercią dziadka oraz Emilia- przyjaciółka Lydii, której mąż umieścił ją w zakładzie psychiatrycznym, a który wraca po latach, by grozić obu paniom i wymuszać od nich spore kwoty.
W utwór bardzo umiejętnie wpleciony został wątek sensacyjny, jednak bardzo żałuję, że nie został pogłębiony. To niedopatrzenie, to właściwie jedyny minus książki, za który będę zmuszona odciąć pół punktu przy końcowej ocenie.
W tekście pojawia się również wątek hazardu i kleptomanii.  Romans historyczny na najwyższym poziomie
Czy uczucie zwycięży nad konwenansami? Czy Lydia i Ned zaryzykują swoje pozycje społeczne dla miłości? Czy przyjaźń Emily i Lydii przetrwa? Jak ich decyzje przyjmą rodziny i otoczenie?
Tego już Wam nie zdradzę, ale obiecuję- nie zawiedziecie się.
W kilku ostatnich rozdziałach pojawia się kilka zwrotów akcji, dlatego niczego nie bądźcie pewni....:)))
Z pewnością to nie jest moje ostatnie spotkanie z tą autorką, dopiero teraz zacznie się dla mnie przygoda z jej tekstami.  Polecam zarówno fanom Jane Austen, by sami ocenili co jest dla nich lepsze, jak również sceptykom-takim jak ja- którzy do takiej literatury podchodzili do tej pory z pokpiwaniem. Ta książka was zaskoczy!

5,5/6


Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Amber :)