Najdłuższa noc ma szansę stać się wielkim bestsellerem – i wcale
nie ze względu na zaskakującą treść, wszak retro kryminały mają się u nas
bardzo dobrze, lecz za sprawą niebywałej promocji produkcji kryminalno-kostiumowej
stacji TVN, jaką jest serial Belle epoque.
To bowiem, co głośne w telewizji, w mgnieniu oka staje się
wydawniczym hitem. Szczególnie, że w przypadku książki Marcina Bukowskiego
i Macieja Dancewicza, to serial był inspiracją do napisania książki, nie zaś
odwrotnie. Serial, dla którego, rzecz jasna, panowie są współautorami
scenariusza.
Mamy zatem Kraków początku XX
wieku. Mamy gotowe wyobrażenie głównych bohaterów (w ich rolach między
innymi Paweł Małaszyński, Magdalena Cielecka, Weronika Rosati oraz Olaf
Lubaszenko). Mamy namiętne uczucie i mamy wstrząsającą serię zbrodni
dokonywanych na kobietach. Czego chcieć więcej od historii, która ukazywać ma
mroczne oblicze jednego z najpiękniejszych polskich miast?
Oto Anno Domini 1904 Jan Edigey-Korycki po latach morskiej
tułaczki wraca w rodzinne strony, które opuścił po tragicznej w skutkach
historii miłosnej. Jego powrót powodowany jest wiadomością o śmierci ukochanej
matki. Na miejscu bohater dowiaduje się, że została ona zamordowana, a
zabójcy jak dotąd nie uchwycono. Matka jego nie była jedyną ofiarą sprawcy.
Dotąd zginęło kilka kobiet, uśmierconych niezwykle drastycznie – jednej wyłupiono
oczy, inne związano i wrzucono do wapna gaszonego. To tylko wierzchołek góry
lodowej – pomysłowość zbrodniarza zdaje się nie mieć końca.
Jan, przyjmując za punkt honoru
rozwiązanie sprawy śmierci matki, podąża tropem zabójcy, chcąc jak najszybciej
wyzwolić Kraków z rąk seryjnego mordercy, działającego według religijnej
symboliki, prowadzącej to na żydowski Kazimierz, to zaś w kręgi
rzymskokatolickie…
Tym, co rzuca się w oczy od
samego początku, jest serialowa dbałość o dokładność opisów. W wielu znanych
powieściach moment sekcji czy wstępnych oględzin ofiary, ograniczony zostaje do
niezbędnego minimum. Tutaj zaś, podobnie jak u klasyków takich jak Agatha
Christie, gdzie każdy drobiazg miał niebywale znaczenie dla treści (w Najdłuższej
nocy raczej jest to wynik autorskiego przyzwyczajenia w sposobie tworzenia
scenariuszy filmowych niż pisarskie wirtuozerii), opisy zajmują wiele miejsca,
a każdy, nawet najmniejszy detal zostaje czytelnikowi przedstawiony. Jeśli ktoś
zatem ma bujną wyobraźnię i małą tolerancję na drastyczne sceny – będzie musiał
po tekście momentami skakać, by oszczędzić sobie niepotrzebnego stresu. Dla tych
jednak, co takich problemów nie mają, będzie to zdecydowana wartość.
Książka napisana jest sprawnie,
idealnie nadaje się na jedno – szczególnie deszczowe i ponure – popołudnie.
Okładka oddaje klimat powieści bardzo dosadnie – marna pogoda, mroczne zaułki,
ciemne typki, niezbadane miejsca. To takim szlakiem prowadzić będą czytelnika
autorzy ku rozwiązaniu sprawy.
Jeśli ciekawi was serial, warto
poświęcić dzień na lekturę inspirowanej nim powieści – naświetli wam ona
dokładnie tło wydarzeń i w nieco innej formie opowie to, co zobaczycie
później na ekranie.
belle époque, egzemplarz recenzencki, Kraków, Krwawa Belle Epoque, lubimyczytać, Maciej Dancewicz, Marek Bukowski, Najdłuższa noc, opinia o książce, recenzja książki, Wydawnictwo MUZA