Tłumacz rzeczy to
kolejna książka, którą od jakiegoś czasu się zachwycam. Ujmuje mnie zarówno pomysł,
jak i wykonanie.
Jej autorem jest Randall Munroe, twórca bestsellerowego What if, który w Polsce cieszył się
niebywałą popularnością.
Najnowsza publikacja pisarza to dużego formatu książka, która postawiła sobie za cel mówić w sposób prosty o rzeczach złożonych.
Tak też w istocie jest. Książkę otwiera niecodzienny
spis treści. Poza tradycyjną nazwą opisywanego przedmiotu (która jest niejako
dopowiedzeniem), głównymi słowami kluczowymi są rozbudowane, prostsze definicje
omawianych w publikacji kwestii. I tak na przykład nie ma „wstępu”, lecz „strona
przed początkiem książki”. W miejsce „długopisów” mamy „kijki do pisania”,
a za „słońce” pojawia się „duże światło na niebie”. Na podobnym szablonie
zbudowana jest całość. Pomysł rezygnacji
ze znanych etykietek i formuł jest genialny – dzięki temu przestajemy patrzeć
na daną rzecz czy zjawisko przez pryzmat utrwalonych konotacji czy tłumaczeń,
lecz przyglądamy się jej pod zupełnie nowym kątem.
Wiele z takiego dziecięcego tłumaczenia zostało wykorzystane
w tejże publikacji. Autor zdaje się manifestować, że najistotniejsza jest
prostota i czytelność przekazu. By jednak się na nią zdecydować, należy umieć wyzbyć
się egoistycznej tendencji do popisywania się wiedzą. Prawdziwi geniusze umieją
wiedzę szerzyć.
Drogi Autorze, chapeau bas!
blog książkowy, Czarna Owca, książka, opinia o książce, Randall Munroe, recenzja książki, Tłumacz rzeczy, what if, złożone sprawy w prostych słowach
Czeka już u mnie na przeczytanie, więc cieszę się, że tak dobrze o niej piszesz :) Na razie przed lekturą zachwycam się wydaniem, ale liczę na to, że i mnie wnętrze zachwyci :-)
OdpowiedzUsuńDostałam tę książkę na Święta i zbieram się w sobie, żeby do niej przysiąść. Póki co ogarnęłam pierwszy schemat i mam wrażenie, że całość spodoba mi się mniej niż "What if". Ale pewności mieć nie mogę. ;)
OdpowiedzUsuń