Pokazywanie postów oznaczonych etykietą media. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą media. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 26 marca 2017

#Upał - Michał Olszewski



Bzdynk. Bzz. Drrrr.

Ciągłe dźwięki powiadomień, wibracje. Ktoś polajkował naszego posta, ktoś inny dodał nowe zdjęcie, jeszcze inny transmituje na żywo, a kolejny dodaje gorący status. Przecież musisz być na bieżąco. Musisz pędzić, gnać, żyć w szumie informacyjnym, brać na siebie więcej, więcej, więcej i więcej. Czujesz, że już się z ciebie przelewa, że emocjonalnie, duchowo i fizycznie nie dajesz już rady, lecz nie możesz zostać w  tyle. Musisz wiedzieć co dzieje się wokół. Tego wymaga od ciebie świat. Stracisz czujność – stracisz swój dobry wizerunek. Lepiej znać się na wszystkim po trochu i lawirując, maskować swoją niekompetencję, niż znać się dobrze na jedne rzeczy. Jedna, to nic. Liczy się masa. Wszędzie i zawsze.

Flej to uzależniony od newsów dziennikarz pracujący w portalu internetowym, którego celem nadrzędnym jest pogoń za dobrym materiałem. Wszędzie, za wszelką cenę, czasem nawet mimochodem. Jego umysł wytrenowany jest tak, że wokół siebie tak naprawdę widzi jedynie to, co może wykorzystać. Nieustannie dzwoniący smartfon, stały dostęp do Internetu i mnożące się wokół „gorące” tematy, to jego życie. Bohater odczuwa przymus ciągłego gromadzenia informacji – i to nie byle jakich. Jego wiadomości mają generować lajki, mają tworzyć superbazę klikalności, ‘szerowalności’, followersów, oglądalności i wzbudzać (chociażby powierzchowne i pozorne) zainteresowanie. Jego być to istnieć w sieci.

Wydaje się, że Michał Olszewski podszedł do tematu współczesnych uzależnień bardzo serio – jego bohater stanowi idealny (choć skrajny) przykład osoby niezdolnej do bycia offline. Taka sytuacja bowiem, chociażby chwilowa, generuje w nim poczucie głębokiego nieszczęścia. Mężczyzna ma poczucie, jakoby omijało go coś niezwykle istotnego, jakoby życie toczyło się poza nim i zabraniało mu do siebie dostępu.

Autor wykreował postać człowieka, który przeraża. Mimo że my – chcąc, nie chcąc – także jesteśmy dziś uzależnieni od bycia online, wydaje się, że mało kto doprowadził się już do stanu, w jakim znajduje się Fej. Chociaż... spróbujcie na cały dzień wyłączyć telefon i dostęp do Internetu. Czujecie to niebezpieczeństwo? Czujecie to nerwowe mrowienie? Świerzbią was ręce, korci sprawdzenie tego, co tam u znajomych na Facebooku, Twitterze albo na Instagramie? To niezawodny znak naszych czasów.

#Upał ma być ostrzeżeniem, ma być biciem na alarm przed tym, co niedługo może się wydarzyć. Ma być przestrogą dla tych, którzy nie chcą skończyć jak Fej, którzy nie chcąc tak mocno zrujnować swojego życia, doprowadzić się do formy wydmuszki, po to tylko, by pozornie być na bieżąco i coś znaczyć. Nie jest to lektura wygodna – i wcale nie przez bardzo specyficzny język, język internetowej nowomowy, czasem wręcz nowoczesny bełkot. Książka będzie Was uwierać, bo w wielu miejscach przejrzycie się w niej jak w zwierciadle.

Przy tym wszystkim niejako od kuchni pokazuje ona pracę dziennikarza portalu internetowego – gotowe szablony wypowiedzi, pod które wstawić należy jedynie odpowiednie daty i nazwiska; wzoru podkręcania newsów, haseł, które zwiększą oglądalność. Autor pokazuje jak omamia i ogłupia nas zalew błahych, nic nieznaczących informacji, którym wciąż dajemy się pochłonąć, a które nierzadko ewokują agresję, robią wodę z mózgu i zaśmiecają nasze wnętrza.

Odnoszę wrażenie, że to lektura obowiązkowa dla wszystkich tych, którzy na bieżąco śledzą doniesienia mediów, a którzy nie zostali jeszcze na tyle ogłupieni, by nie dostrzec swoich problemów, gdy zostaną im brutalnie wytknięte i nie poddać się autorefleksji.  

Niepokojąca, ale ważna.



wtorek, 7 lipca 2015

Noora – J. K. Johansson

Po zaginięciu Lary Noora bardzo chciałaby zająć w towarzystwie jej miejsce – miejsce dziewczyny podziwianej i przede wszystkim – zauważanej. Boi się ona o własne życie – jest nie tylko przekonana, że zginie tak jak poszukiwana dziewczyna, ale sądzi także że przeznaczona jest jej śmierć towarzyska. Bohaterka tak silnie potrzebuje poświęconej jej uwagi, że jest skłonna składać fałszywe zeznania w  gabinecie szkolnej pedagog, Mii, a także na komisariacie.

Gdy potwierdzają się doniesienia o odnalezieniu zwłok Laury, Noora zeznaje, że widziała jak ktoś zrzucał dziewczynę z klifu i teraz boi się, że zostanie przez sprawcę odnaleziona i bestialsko zamordowana. Wybiera także piosenkę, którą chce, by uczczono jej pamięć po śmierci. Zarówno policja, jak i pedagog zauważają, że dziewczyna ma skłonności do dramaturgii i zmyślania, jednak odesłany na urlop Korhonen postanawia, na przekór oficjalnym oświadczeniom, nie ustawać w  badaniu sprawy Laury. Wraz z  Miią zauważają, że sprawy zaginionych dziewcząt łączy srebrny wisiorek w kształcie aniołka, noszony wcześniej przez Velnę i Laurę, a  teraz zauważony na szyi autorki tajemniczego blogu cieszącego się w ostatnim czasie ogromną popularnością. Bohaterowie są przekonani, że dziewczynie grozi niebezpieczeństwo.

Śledzenie losów miasteczka Palokaski bez zbędnej przerwy między kolejnymi tomami było świetnym pomysłem – dzięki temu miałam poczucie ciągłości, wspierane przez brak odautorskiej dążności do kompulsywnej potrzeby przypominania wydarzeń poprzednich części, dość częstej przy realizacjach serii.

W  mojej opinii to znakomita seria, która w  miejsce ciągłego poczucia i zagrożenia obiecywanego przez opinię zamieszczoną na pierwszej stronie okładki oferuje coś znacznie lepszego – szansę na obserwację dość specyficznego środowiska nastolatek pochodzących z fińskiego miasteczka skrywającego więcej sekretów, niż jego mieszkańcy skłonni byliby przypuszczać. Odnoszę również wrażenie, że obok jasnej potrzeby stworzenia serii kryminałów przyciągających uwagę, autorzy zapragnęli stworzyć swoistą alegorię ukrytą między kolejnymi stronicami – alegorię współczesności zdominowanej przez Internet i ewokowanym przez niego pragnieniem bycia zauważonym, chcianym, lubianym i podziwianym, gdzie miarą znaczenia jest ilość polubień pod zdjęciem. Komplementy darowane przez osoby kryjące się pod pseudonimami, półnagie fotki umieszczane na wielorakich portalach - to elementy budujące poczucie własnej wartości współczesnych nastolatków. Noora dobre studium współczesnych ludzi więzionych przez nałóg natrętnej potrzeby sprawdzania powiadomień i komentarzy, ludzi uzależnionych od Internetu, dla których czymś niewyobrażalnym i budzącym realny strach jest całkowite odcięcie od sieci. Zgrabne połączenie tych rozważań z fabułą całkowicie zogniskowaną wokół zaginięć Laury i wcześniejszego – Velny – tworzy spójną opowieść, którą czyta się z nieskrywaną przyjemnością.

niedziela, 9 listopada 2014

Ćwiartka raz – Karolina Korwin-Piotrowska


Tytuł: Ćwiartka raz
Autor: Karolina Korwin-Piotrowska
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
ISBN: 978-83-7839-758-8
Ilość stron: 800
Cena: 44zł


Książki takie jak Ćwiartka raz, to niebywała frajda! Co prawda sama jeszcze do ćwierćwiecza wiekowo nie doszłam, jestem już jednak coraz bliżej i w związku z tym większość opisywanych przez Karolinę Korwin-Piotrowską pozycji muzycznych/filmowych/książkowych jest mi doskonale znana – ze wspomnień, do których dziś dzięki autorce mogę się znów uśmiechać, mając je zebrane w jednym, doskonale przygotowanym przez wydawnictwo miejscu.
Ta książka to prawdziwa kapsuła czasu, z której nie chcę się wychodzić, snując się nostalgicznie między jednym rokiem, a drugim, przypominając co ciekawsze historie z nie tak dawnej (kiedy to zleciało!?) przeszłości.

Są miejsca w tej książce, które mnie znudziły, bo nie do końca tworzyły wspólnotę z moimi wspomnieniami, znacznie więcej było jednak tych wzruszających, rozśmieszających, sentymentalnych fragmentów, do których albo uśmiechałam się pod nosem, albo ukradkiem ocierałam łzę, albo też pukałam się w głowę, nie wierząc, że jeszcze nie dawno mogłam coś takiego robić/czytać/słuchać.
Dla jeszcze młodszego niż ja pokolenia, niektóre wspominki mogą wydać się prehistorią. Technika i każda inna dziedzina życia nią napędzana, tak szybko poszły do przodu, że dziś w niektóre zamierzchłe rozrywki nie sposób uwierzyć. Dla mnie i dla wielu innych były jednak czymś co określało nas jako ludzi, konstytuowało dzieciństwo, dawało poczucie przynależności. I dziś, po latach dzięki autorce znów to robi.
Wspaniała to opowieść o kulturze minionych dwudziestu pięciu lat, tym co nią rządziło, tym co budziło powszechne zdumienie, podziw, zachwyt, śmiech, łzy. Trochę o skandalach, trochę o plotkach, bardzo dużo o przemijalnych modach.
Każdy rozdział rozpoczyna się słowem wstępnym o konkretnym roku, po czym płynnie przechodzi do omówienia przestrzeni mediów, muzyki, kina, życia gwiazdorskiego i towarzyskiego, reklamy i tak dalej, i tym podobne. Książkę wieńczą topka 25 filmów na 25-lecie i topka 25 piosenek na 25-lecie oraz miejsce na nasze własne typy – nasza pisana ścianka bestsellerów.
Wszystko to okraszone archiwalnymi okładkami z gazet, wyimkami z co ciekawszych artykułów i pobocznymi informacjami, wyróżniającymi to, co z tych ważnych rzeczy było najważniejsze.

Warta uwagi, wspaniale wydana propozycja dla starszych – jako podróż do czasów młodości, dla nieco młodszych – jako powrót do dzieciństwa i dorastania oraz dla najmłodszych – jako, nie bójmy się tego powiedzieć, prawdziwa lekcja historii i kultury.
Świetna sprawa, obowiązkowa pozycja w każdej domowej bibliotece, bez względu na sympatię do autorki. (Opasły) kawał dobrej dziennikarskiej roboty.
Polecam!

PS I jeszcze ta gadająca okładka - mistrzostwo!:)

piątek, 10 maja 2013

Wyrok – Mariusz Zielke


Tytuł: Wyrok
Autor: Mariusz Zielke
Wydawnictwo: Czarna Owca
ISBN: 978-83-7554-482-4
Ilość stron: 528



Mariusz Zielke, to w moim przeświadczeniu, wielki triumfator polskiej literatury. Mimo że początkowo nikt nie chciał wydać jego książki, to gdy w blogsferze zawrzało od jego nazwiska i niezwykle pochlebnych opinii na temat powieści Wyrok, znalazł się wydawca, który nie bał się wypuścić na rynek publikacji, obnażającej sekrety polskiej finansjery, mechanizmy działania mediów i ich konszachtów z politykami, a także współzależności między tymi trzema sferami, pozornie działającymi osobno, a tak naprawdę wzajemnie się napędzającymi.
Zielke, to laureat wielu wyróżnień i prestiżowych nagród. Dziennikarz, mimo pozornej chwili uznania, nagle stracił pracę w dużej gazecie. Tym samym jego los, przypomniał los bohatera trylogii Millenium Stenga Larssona, który znalazł się w niemalże identycznej sytuacji. Zielke, wciąż mając wiele do stracenia, ale będąc również świadomym swojej dziennikarskiej powinności, ujawnił na swojej niezależnej stronie internetowej największe afery polskiej gospodarki, dotąd skutecznie wyciszane i usuwane na dalszy plan. Swoimi publikacjami naraził się kilku potężnym biznesmenom, którzy dziś żądają od niego milionowych odszkodowań. Mimo to, a może – z powodu tego – Zielke postanowił wydać książkę, która będzie kontynuatorką jego dzieła i najprawdopodobniej dotrze do szerszego grona odbiorców, kompromitując polską rzeczywistość, tak skutecznie zakrywaną przed przeciętnym mieszkańcem naszego kraju.

Przedmiotem opowieści jest historia dziennikarza, który poprzez dokonanie przez siebie niewygodne odkrycia, naraził się przestępcy-finansiście, który to zmusi go do stoczenia pojedynku z zawodowym zabójcą oraz seryjnym mordercą. Nie sposób pokrótce streścić fabuły tego emocjonującego kryminału, gdyż właściwie z każdą przewróconą kartką, pojawiają się nowe wątki, nowe elementy układanki, która stanie się czytelna dopiero po pięciuset stronach misternej przygody, w walce o życie i prawdę.
Zielke skonstruował błyskotliwą powieść, w której wątek sensacyjny staje się jedynie nośnikiem do treści znajdujących się w zupełnie innym porządku rozważań. To historia inspirowana rzeczywistością, w której dochodzi do zaskakujących zwrotów akcji, obnażających siatkę powiązanych ze sobą elementów, o których nie mielibyśmy prawa mieć pojęcia, gdyby nie doskonały zmysł obserwacyjny i odwaga autora, oddającego w ręce czytelnika książkę zdolną uruchomić prawdziwą lawinę wydarzeń.
Powieść ta szokuje swoją prawdziwością oraz szeregiem odwołań do rzeczywistości. Obnażenie mechanizmów rządzących polską giełdą oraz polityką zaskakuje, a fakt błyskawicznego rozejścia się pierwszego nakładu zaświadcza o poziomie prezentowanej książki. Poprzednie wydanie książki, przypominające drugi obieg, unikanie cenzury i ucieczkę przed władzą, która mogłaby zaingerować w jej wydanie, wskazuje jak prawdziwe są opisywane w niej historie i jak niewygodne mogą się one okazać dla władz. Emocjonujące fakty prezentowane na jej łamach spowodowały skandal na polskim rynku finansowym, ujawniając to, co tak skutecznie dotąd zasłaniano milczeniem. Zielke daleki jest od stosowania języka ezopowego, nie ucieka się do cenzury i nie boi się konsekwencji, chce być ambasadorem prawdy. Chcecie ją poznać?
Koniecznie przeczytajcie!


środa, 28 grudnia 2011

Shit! Rok w brukowcu - Joanna Żebrowska


O tym, skąd wzięła się szczurosałata.

Zastanawiacie się kiedyś jak wygląda prawdziwe życie pracownika brukowca? Próbowaliście wyobrazić sobie ile osób i w jaki sposób musi codziennie pracować nad każdym, nawet najmniejszym artykułem jaki dane Wam będzie przeczytać? Wiecie ile z tego co czytacie to prawda, a ile to jedynie „kreowanie rzeczywistości”?

Joanna Żebrowska ukończyła studia na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Praktykę zawodową zdobywała pracując między innymi w „Życiu”, „Życiu Warszawy”, „Dzienniku Polska-Europa-Świat. Współpracowała również z brukowcami.
Dziś, postanowiła podzielić się z czytelnikami swoimi doświadczeniami zawodowymi  i oddała w Wasze ręce niesłychanie ciekawą książkę – Shit! Rok w brukowcu. Książka ta, to satyra na świat tabloidów. Choć jest powieścią fikcyjną, większość wydarzeń inspirowana jest przeżyciami autorki.

Głowna bohaterka powieści – Edyta – to młoda freelancerka, absolwentka studiów dziennikarskich. Jej wielkim marzeniem od zawsze była praca dla szanowanego, poważnego pisma. Niestety, rzeczywistość zweryfikowała jej marzenia, gdy los rzucił ją do brukowca. Tam miała zdobywać doświadczenie i uczyć się fachu. Przyjmując posadę w „Hicie”, Edyta nie spodziewała się co ją czeka. Nie chodziło bynajmniej o chroniczny brak snu, stałe pretensje szefa, utratę znajomości i życie w ciągłym biegu. Tak naprawdę bohaterkę czekało złamanie wszelkich zasad szanującego się dziennikarza. Co rusz na potrzeby artykułów musiała wcielać się w role zakonnic, prostytutek; szukać zwierząt do wstrząsających tekstów. Żadne z opisywanych wydarzeń nie zdarzyło się naprawdę, chodziło jedynie o przyciągnięcie uwagi czytelnika.
Joanna Żebrowska w sposób niezwykły – raz bulwersujący, innym razem komiczny – oddaje rzeczywistość dziennikarzy pism brukowych. Ukazuje ich codzienność, obnaża mechanizmy rządzące w tego rodzaju czasopismach. Zabiera nas w samo serce firmy, która na co dzień zajmuje się kreowaniem rzeczywistości, po to, by czytelnik każdego poranka mógł poczytać fascynujące, choć całkowicie wyssane z palca wiadomości. Książka ta doskonale prezentuje kulisy robienia wody z mózgów czytelników, uświadamia jak często odbieramy jedynie medialną papkę, bez krztyny wiadomości mających swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Ukazuje jak łatwo dajemy się zmanipulować fałszywym informacjom, które nie mają za zadanie informować nas o świecie, lecz przedstawiać fikcyjne wydarzenia, które zostały wytworzone na potrzeby masowej sprzedaży. W pismach brukowych nie liczy się bowiem poszanowanie osób godzących się na wypowiedź w artykule – najważniejszy jest efekt końcowy – im bardziej bulwersujący, tym lepiej. A jeśli przy okazji kogoś się zrani, kogoś ośmieszy: nieważne. Pieniądze na procesy są. Pamiętacie słynne artykuły m.in. o szczurosałacie czy o UFO w Zdanach? Temu podobne teksty ukazują się w wielu codziennych gazetach, a czytelnicy przyjmują je bezkrytycznie.
Książka Joanny Żebrowskiej to pozycja absolutnie genialna i obowiązkowa. Czyta się ją z wypiekami na twarzy, w zaskakująco szybkim tempie, wciąż mając w świadomości fakt, że tak naprawdę to nie fikcja, że takie rzeczy dzieją się tuż za naszymi plecami, a my zamiast omijać brukowce szerokim łukiem, codziennie dajemy im zarobić niebagatelne sumy. W imię czego?
Odpowiedzi poszukajcie w  książce Shit! Rok w brukowcu.

Recenzja napisana dla portalu Lektury Reportera i wcześniej opublikowana na  http://www.lekturyreportera.pl/ksiazki/o-tym-skad-wziela-sie-szczurosalata/

 ___________________________________
Przypominam o konkursie, w którym do wygrania 2 egzemplarze tejże książki. Zasady nie są trudne, a w Wasze ręce może wpaść prawdziwa perełka.



czwartek, 24 listopada 2011

Bóg, kasa i rock’n’roll – Szymon Hołownia i Marcin Prokop




Gdy spotyka się agnostyk z teistą, może dojść do prawdziwej burdy światopoglądowej. Sytuacja jednak zmienia się, gdy są to osoby dojrzałe, mądre i co najważniejsze – posiadające wiedzę praktyczną na temat umiejętnego przeprowadzania zdrowej rozmowy oraz zdolności podstawowej: daru wsłuchiwania się w to, co ma druga osoba do przekazania.
Jeśli dodatkowo są to znani prezenterzy telewizyjni, którzy od dobrych kilku lat zachwycają widzów stacji TVN swoim zgranym duetem, biorący sobie pod lupę Boga i wszelkie okoliczne podtematy – konwersacja taka musi się skończyć niezwykłymi wnioskami.

Panowie Szymon Hołownia oraz Marcin Prokop, postanowili podzielić się swoją osobistą rozmową z ludźmi o różnych zapatrywaniach religijnych.
We wstępie napisanym przez drugiego z panów, zgrabnie zostaniemy wprowadzeni w temat. Parafrazując Prokopa: doświadczymy skutków spotkania dwumetrowego profanum z nieco niższym sacrum. Ksiązka nie powstała po to, by kogokolwiek burzyć czy narzucać jedyną prawdę. Stanowi jedynie zapis pasjonujący konwersacji mającej zaspokoić ciekawość każdej ze stron, przeprowadzonej na wysokim poziomie, bez niepotrzebnych uprzedzeń czy kłótni.
Obaj Panowie wykazują się niezwykłym taktem, choć niejednokrotnie używają skrajnych metafor do opisania tego, co zrodziło się w ich głowach.  
Swoją książką otwierają pole do dyskusji o wierze i jej braku, w której każdy może wziąć udział. Dostarczają tematów do rozważań, odpowiadają na pytania wydawać by się mogło oczywiste, jednak już zakurzone i zapomniane.
Co stanowi o walorach tej pozycji, to przede wszystkim odwoływanie się autorów do rzeczywistości, szukanie rozwiązań w świecie dostępnym każdemu czytelnikowi, stąd też częste porównania religii do elementów popkultury. Metafory te mają na celu ułatwić zrozumienie wielu trudnych zagadnień, które mogą wydawać się niezrozumiałe dopóki nie zostaną poddane transkrypcji na język dzisiejszej kultury.
Hołownia i Prokop poruszają się w sferze religijności, dyskutują na tematy fundamentalne, takie jak dusza, boskość i człowieczeństwo Jezusa, teoretyczna skostniałość Kościoła i przedawnienie niektórych poglądów przez niego głoszonych. Wszystko to oprawione jest w ciekawe połączenie języka ewidentnie naukowego ze skrajnie kolokwialnym. Całe „danie” podane nam zostaje na tacy wraz z deserem, jakim jest próba zastanowienia się między innymi nad tym, jakich metod promocji używałby Jezus, gdyby to dziś przyszło mu zejść na ziemię i nawoływać to pójścia za Nim oraz szeroka paleta zagadnień z zakresu popkultury. Nie braknie także i tematyki szatana oraz całej pseudodiabolicznej estetyki oraz satanistycznej poetyki na ogromną skalę stosowanej w szeroko rozumianych mediach.

Bóg, kasa i rock’n’roll to arcyciekawa polemika bez skakania sobie do gardeł.  
Nie myślcie jednak, że brakuje w niej emocji! Co rusz dało się wyczuć narastającą irytację czy wzbieranie emocji. Na szczęście żaden z autorów nie pozwolił się ponieść ich fali, lecz do końca wytrwał broniąc swojego stanowiska bez zbędnych słownych przepychanek. Gratulacje Panowie!

Okładka książki głosi, że jest „zaskakująca konfrontacja”. Nie zgodziłabym się z tym stwierdzeniem – prędzej czy później musiało do niej dojść, była jedynie kwestią czasu, a nie sprawą zaskakującą. Dobrze, że powstała teraz. Mam również cichą nadzieję, ze doczeka się także kontynuacji, również przedstawionej w formie książkowej.
Komu polecam? Absolutnie każdemu! Nie jest to traktat naukowy, manifest religijny ani żadnego rodzaju forma nawracania czy narzucania jedynej rozstrzygającej prawdy. Pozwala jednak spojrzeć na ludzi o innym życiu duchowym niż nasz w sposób pełen akceptacji, zrozumienia i szacunku. A tego niestety coraz częściej nam brakuje. Dlatego warto się uczyć.



****
Jeśli ktoś do tej pory nie był przekonany czy jest to książka dla niego, a teraz nabrał na nią ochoty - wciąż jeszcze jest szansa, by o nią zawalczyć. Do 29 listopada czekam na zgłoszenia do KONKURSU, którego zasady są nieprzyzwoicie proste. Bóg, kasa i rock'n'roll czeka na nowego właściciela!