Paweł Krupa ma gadane.
Gadane o Bogu, modlitwie, swoim jej przeżywaniu,
rozczarowaniom, niepewnościom, braku tak modnego dziś kryzysu wiary, emocjach,
które często niesłusznie łączy się z modlitwą – różnych czuciach i innych
podobnych okolicznościach sfery emocjonalnej.
O swoim doświadczeniu Boga i Jego obecności w swoim życiu
mówi niebywale naturalnie – widać, że żyje tym, o czym pisze, że to jedynie
spisanie i powtórzenie jego codzienności, ot oczywistości.
W odróżnieniu do autora – czytam książki o modlitwie
pasjami. Szukam nowych świadectw, doświadczeń, poruszeń, interesuje mnie jej
przeżywanie przez innych. Dociekam, poszukuję, odnajduję.
U Krupy podoba mi się przede wszystkim gawędziarski styl
mówienia – niby od niechcenia, ale ze swadą. Dominikanie mają chyba właśnie taki
charyzmat – mówią prosto aczkolwiek ujmująco, porywają tym co głoszą, nawet
gdyby mówili o praniu i wieszaniu firanek – mam wrażenie, że mówiliby to w taki
sposób, że wszyscy z prawdziwą ochotą pobiegliby natychmiast wykonywać
opisywaną czynność.
Tak też Krupa mówi o modlitwie – czytając, chce się modlić.
Czytając, modlimy się.
Wraz z dominikaninem widzimy jak trudny i wymagający wysiłku jest to proces, jak wiele towarzyszy mu rozczarowań, niepowodzeń, rozproszeń, jak z nimi walczyć, jak je pokonywać, jak czynić z nich własne oręże.
Wraz z dominikaninem widzimy jak trudny i wymagający wysiłku jest to proces, jak wiele towarzyszy mu rozczarowań, niepowodzeń, rozproszeń, jak z nimi walczyć, jak je pokonywać, jak czynić z nich własne oręże.
Ciekawym i dość dużym objętościowo fragmentem książki jest
ten poświęcony szczegółowej analizie słów modlitwy Ojcze nasz. Autor rozbiera na czynniki pierwsze tę najprostszą i
jego zdaniem najdoskonalszą modlitwę, którą często odmawiamy rutynowo, bez
pomyślunku i bez rozważenia tego, o co tak naprawdę prosimy.
Ujęło mnie praktyczne podejście do modlitwy. Często
zarzekamy się, że nie mamy na nią czasu. A czy wiecie ile zajmuje niespieszne
odmówienie Ojcze nasz, Zdrowaś Mario i
Chwała ojcu? Krupa policzył, że minutę. Ja policzyłam również – niewiele ponad
30 sekund.
Wielu z nas zapiera się, że nie ma 30 sekund dziennie dla
Boga. Widzicie jak to głupio brzmi?
Na książkę składają się krótkie rozdziały, do czytania
szarpanego – nie trzeba wszystkiego przeczytać jednym tchem, można czerpać po
jednym rozdziale na dzień. Ich krótka forma na pewno do tego zachęca i
motywuje.
Jeśli czujecie, że potrzebujecie podobnej publikacji –
sięgnijcie. Na pewno będzie to dobry wybór!
Dla niedowiarków kilka filmików stworzonych przy okazji premiery książki:
blog, blog o książkach, Dominikanie, Jutro ma na imię Bóg, książka, książki o modlitwie, modlitwa, opinia, Paweł Krupa OP, recenzja, WAM, wiara
Ja chcę tę książkę! Potrzebuję jej. Nie mieć 30 sekund dla Boga...co za...nie ma słów, a jednak to robimy..
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że bardzo mi się podobają twoje posty o książkach religijnych. Czytam wszystkie.
OdpowiedzUsuń