Bzdynk. Bzz. Drrrr.
Ciągłe dźwięki powiadomień,
wibracje. Ktoś polajkował naszego posta, ktoś inny dodał nowe zdjęcie, jeszcze
inny transmituje na żywo, a kolejny dodaje gorący status. Przecież musisz być
na bieżąco. Musisz pędzić, gnać, żyć w szumie informacyjnym, brać na siebie
więcej, więcej, więcej i więcej. Czujesz, że już się z ciebie przelewa, że
emocjonalnie, duchowo i fizycznie nie dajesz już rady, lecz nie możesz zostać w
tyle. Musisz wiedzieć co dzieje się wokół. Tego wymaga od ciebie świat.
Stracisz czujność – stracisz swój dobry wizerunek. Lepiej znać się na wszystkim
po trochu i lawirując, maskować swoją niekompetencję, niż znać się dobrze na
jedne rzeczy. Jedna, to nic. Liczy się masa. Wszędzie i zawsze.
Flej to uzależniony od newsów
dziennikarz pracujący w portalu internetowym, którego celem nadrzędnym
jest pogoń za dobrym materiałem. Wszędzie, za wszelką cenę, czasem nawet
mimochodem. Jego umysł wytrenowany jest tak, że wokół siebie tak naprawdę widzi
jedynie to, co może wykorzystać. Nieustannie dzwoniący smartfon, stały dostęp
do Internetu i mnożące się wokół „gorące” tematy, to jego życie. Bohater
odczuwa przymus ciągłego gromadzenia informacji – i to nie byle jakich. Jego
wiadomości mają generować lajki, mają tworzyć superbazę klikalności, ‘szerowalności’,
followersów, oglądalności i wzbudzać (chociażby powierzchowne i pozorne)
zainteresowanie. Jego być to istnieć w sieci.
Wydaje się, że Michał Olszewski podszedł
do tematu współczesnych uzależnień bardzo serio – jego bohater stanowi idealny
(choć skrajny) przykład osoby niezdolnej do bycia offline. Taka sytuacja
bowiem, chociażby chwilowa, generuje w nim poczucie głębokiego
nieszczęścia. Mężczyzna ma poczucie, jakoby omijało go coś niezwykle istotnego,
jakoby życie toczyło się poza nim i zabraniało mu do siebie dostępu.
Autor wykreował postać człowieka,
który przeraża. Mimo że my – chcąc, nie chcąc – także jesteśmy dziś uzależnieni
od bycia online, wydaje się, że mało kto doprowadził się już do stanu, w jakim
znajduje się Fej. Chociaż... spróbujcie na cały dzień wyłączyć telefon i dostęp do
Internetu. Czujecie to niebezpieczeństwo? Czujecie to nerwowe mrowienie?
Świerzbią was ręce, korci sprawdzenie tego, co tam u znajomych na Facebooku, Twitterze albo
na Instagramie? To niezawodny znak naszych czasów.
#Upał ma być ostrzeżeniem, ma być biciem na alarm przed tym, co
niedługo może się wydarzyć. Ma być przestrogą dla tych, którzy nie chcą
skończyć jak Fej, którzy nie chcąc tak mocno zrujnować swojego życia,
doprowadzić się do formy wydmuszki, po to tylko, by pozornie być na bieżąco i
coś znaczyć. Nie jest to lektura wygodna – i wcale nie przez bardzo specyficzny
język, język internetowej nowomowy, czasem wręcz nowoczesny bełkot. Książka będzie
Was uwierać, bo w wielu miejscach przejrzycie się w niej jak w zwierciadle.
Przy tym wszystkim niejako od
kuchni pokazuje ona pracę dziennikarza portalu internetowego – gotowe szablony
wypowiedzi, pod które wstawić należy jedynie odpowiednie daty i nazwiska; wzoru
podkręcania newsów, haseł, które zwiększą oglądalność. Autor pokazuje jak
omamia i ogłupia nas zalew błahych, nic nieznaczących informacji, którym wciąż
dajemy się pochłonąć, a które nierzadko ewokują agresję, robią wodę z mózgu
i zaśmiecają nasze wnętrza.
Odnoszę wrażenie, że to lektura
obowiązkowa dla wszystkich tych, którzy na bieżąco śledzą doniesienia mediów, a
którzy nie zostali jeszcze na tyle ogłupieni, by nie dostrzec swoich problemów,
gdy zostaną im brutalnie wytknięte i nie poddać się autorefleksji.
Niepokojąca, ale ważna.
#upał, dziennikarstwo internetowe, dziennikarz portalu internetowego, Facebook, Flej, Instagram, media, Michał Olszewski, opinia o książce, recenzja książki, szum informacyjny, Twitter, Wydawnictwo Znak
0 komentarze:
Prześlij komentarz