Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dennis Lehane. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dennis Lehane. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 13 października 2015

Miniony świat - Dennis Lehane



Muszę przyznać – z bólem serca, choć wciąż pozostając wielką fanką talentu Lehane’a – że ta część serii z Joem Coughlinem nie należy do moich ulubionych.

Bardziej niż politykowania i porachunków ceniłam u bostońskiego autora wątek kryminalny połączony z rewelacyjnym wątkiem obyczajowym, tak bardzo widoczny w serii z Angie Gennaro i Patrickiem Kenzie. To tamte książki pozostają moimi ulubionymi, podczas gdy najnowsze zostawiają mnie po lekturze z lekkim uczuciem niedosytu i... rozczarowaniem.

Książkę czytałam na raty i nie sposób było mi się całkowicie w niej zapomnieć. Ciągle z tyłu głowy kołatało się „wolałam Angie i Pata, gdzie Angie i Pat, chcę kontynuacji”. Tak chyba dzieje się, gdy wyrastamy na serii czytanej po kilkanaście razy, a później autor proponuje nam coś zgoła odrębnego, o czym my – jako fani – nie chcemy słyszeć, marząc o dalszym realizowaniu tego co sprawdzone, znane i lubiane.

Joe Coughlin to bohater raczej ciemny, doświadczający w życiu wielu nieprzyjemności – pobyt w więzieniu czy permanentne zagrożenie życia to jedynie wyimek z większej całości, którego dopełnienie stanowi wszechobecna śmierć, zdrady, pogróżki, niebezpieczeństwo. Mając takie wydarzenia za codzienność, łatwo się wzmocnić. Kręgosłup robi się twardy, a życie prostsze, gdy nie przywiązujemy nadmiernej wagi do kolejnych przeciwności. Joe od śmierci ukochanej samotnie wychowuje syna, pracując jednocześnie w charakterze consigliere rodziny Bartolo, która to praca przyniosła mu bogate życie.

Gdy morderczyni na zlecenie – Theresa – dowiaduje się, że Coughlin został przeznaczony do odstrzału, nie sposób jej w to uwierzyć. Każdy, kto myśli racjonalnie wie, że Joe to postać, nie do ruszenia – zbyt wiele potrafi załatwić, doskonale dba o interesy swoje i bliskich, nie ma właściwie żadnego sensownego powodu, by złożyć na niego zlecenie. Niestety, świat przestępczy daleki jest od myślenia zdroworozsądkowego, stąd bohater od tej pory będzie musiał pogodzić się z zagrożeniem życia i mordercą mogącym czaić się za rogiem.

Lehane pozostaje wierny swojemu zawadiackiemu stylowi – jest niby poważnie, niby lekko, niby o śmierci, a jednak z przezierającym gdzieniegdzie humorem. Świat przestępczy,  a jednak barwny, a nie czarno-biały. Poprzedni tom pozostawał w zdecydowanie mroczniejszym klimacie, zaś Miniony świat dość zaskakująco poświęcony został czemuś, co można by nazwać gangsterską moralnością czy też przestępczym poczuciem sprawiedliwości. Pokazuje świat bez zasad, w którym są zasady: kodeks zabijania, dla nas, czytelników, paradoksalny. Okazuje się, że mordercy do ludzie z ugruntowanym zbiorem praw, nieskorzy do nierozważnych zachowań, niezgodnych z odwiecznym dekalogiem półświatka. 


Dlaczego zatem, przy tylu niewątpliwych zaletach, napisałam na początku, że nie jest to moja ulubiona część? Bo się wlecze. Początek jest niemiłosiernie niespieszny, monotonia, ślimacze tempo. Dopiero końcówka – jak to ma w zwyczaju robić Lehane – przyspiesza okrutnie, przekreślając flegmatyczność ostatnich kilkudziesięciu stron. Dla niej warto tę książkę przeczytać, może nawet przemęczyć, tym bardziej, że nie należy ona do najdłuższych, tym bardziej w porównaniu do objętości poprzednich tomów.

Fanów Lehane’a zapewne nie muszę zachęcać (szczególnie entuzjastów tejże serii – z doświadczenia wiem, że miłośnicy autora dzielą się na dwa obozy), pozostałych jednak namawiam do zakosztowania tej bostońskiej, nieporównywalnej z niczym prozy.

Sama pozostaję niezaspokojona, ale wciąż wierna.


Inne książki Lehane'a na blogu:

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Brudny szmal – Dennis Lehane


Tytuł: Brudny szmal
Autor: Dennis Lehane
Wydawnictwo: Prószyński
ISBN: 978-83-7961-068-6
Cena: 29,90 zł
Ilość stron: 200


Dennis Lehane – jeden z najdoskonalszych współczesnych twórców literatury sensacyjnej, od kilku lat słusznie w Polsce promowany, jeszcze słuszniej wznawiany. Specjalista od brudu, szmalu, plugastwa,  narkotyków, zła i tego, co w ludzkiej naturze mroczne, ale też niejednolite – widzi dobro, tam gdzie nie ma na nie miejsca, wtłacza ludzkie historie tam, gdzie wydaje się, że nie powinni być widać człowieczeństwa. To ten, który lubuje się w opisach mrocznych zaułków, Bostonu z całą jego przestępczością i tym, co na światło dzienne raczej nie wychodzi. Dla mnie – mistrz.

Nie każdemu jednak autorowi pisanie krótszych niż dotychczas form wychodzi na dobre. Lehane’owi nie wyszło. Wraz ze zmniejszeniem objętości książki, obserwuję u niego spadek wartości tejże.
Jest chłodno, skrótowo, bo o tytułowym szmalu: nieznanej proweniencji, a co za tym idzie: tajemniczym. Jest jak zwykle u autora, mocno melancholijnie, mroczno, pochmurnie (ten rys stał się cechą rozpoznawczą jego twórczości), jednak jak dla mnie… zbyt obcesowo, zbyt minimalistycznie.

Rzecz dzieje się w barze. Barman, Bob Saganowski, wikła się w proceder przestępczy, z którego nie do końca wie, jak się wyplątać. Postać niejednoznaczna, bo imająca się zła, by zapewnić dobro, a jednocześnie momentami tak naiwna, że aż irytująca. Jego próby wyplątania się z afery i wyjścia z niej bez szwanku dla siebie i najbliższych są chwilami tak pożałowania godne, że człowiek zaczyna się zastanawiać, gdzie ów mężczyzna był, gdy chociażby puszczano klasyki kina sensacyjnego. A jednak… zaskakuje. I to u Lehane’a cenią – tę niepospolitość, tę nagłą zmianę kierunku i  podejście from zero to hero.
Mimo tych zalet, mam wrażenie, że (co zostało już powiedziane) autor sam sobie podciął skrzydła, ograniczając się do tak krótkiej formy. Wydaje mi się, że chcąc pójść za trendem minimalizmu, zachłysnął się pomysłem i zapomniał tchnąć w swoją opowieść pierwiastka wyjątkowości, tego nieuchwytnego „czegoś”, co sprawia, że książka robi na nas piorunujące wrażenie. Ta jest ledwie poprawna i sprawnie napisana – bez polotu.


Lehane oszczędny w stylu, męski, lakoniczny. Zdecydowanie nie tak dobry jak w poprzednich książkach, polecam zatem, by Ci, którzy jego pisarstwa jeszcze nie znają, zaczęli od innych powieści, by nie skreślić autora, który po lekturze tej jednej może wydać się… miałki, odtwórczy, bez pomysłu na siebie, choć – mam wrażenie – jest w dużej mierze konsekwentny, lecz widać to dopiero przekrojowo, dla tych, którzy znają wszystkie lub chociaż większość jego tekstów. Sądzę jednak, i o ile wiem, nie jestem w tej opinii odosobniona, że najlepszy Lehane, to Lehane z serii o Angie i Patricku i – taką refleksję czynię po ostatnich wydawanych w Polsce publikacjach – ten Lehane powoli się kończy… Oby jeszcze nas zaskoczył, wracając w starym, dobrym stylu.
Wierną fanką pozostaję i jak każdy wierny fan – czekam z utęsknieniem na kolejny tekst, z przymrużeniem oka patrząc na tę wpadkę.

Recenzje innych książek Dennisa Lehane'a:

http://shczooreczek.blogspot.com/2011/04/mila-ksiezycowego-swiata-dennis-lehane.htmlhttp://shczooreczek.blogspot.com/2013/04/nocne-zycie-dennis-lehane.html


poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Nocne życie – Dennis Lehane


Tytuł: Nocne życie
Autor: Dennis Lehane
Data wydania: 16.04.2013 - premiera!
ISBN: 978-83-7839-494-5
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Cena: 39 zł
Ilość stron: 504




Lehane namieszał w moim czytelniczym życiu dobre kilka lat temu, kiedy to po raz pierwszy zetknęłam się z jego kryminalną serią o detektywach Kenzie i Gennaro. Historia te dwójki zaabsorbowała mnie na tyle, by po długim czasie powiedzieć, że stanowi ona cykl moich ulubionych książek, a sam autor króluje w piątce pisarzy, których najbardziej cenię.
Z tego też powodu – każdą jego powieść mogę polecać w ciemno – nie tylko fanom gatunku, jaki reprezentuje, bowiem od dłuższego czasu nie mówi się o nim jedynie w kategoriach mistrza swojej profesji, lecz także mistrza powieści w ogóle.
Dennis Lehane
Obdarzony niezwykłym zmysłem obserwacji, darem konstruowania fabuł niebanalnych, wciągających i przyspieszających  bicie serca – Lehane od lat króluje. Od mniej więcej dwu lat, jego popularność, ku mojej wielkiej radości, wzrosła także i w Polsce. Wszystko za sprawą Wyspy tajemnic, na której podstawie nakręcono film o tym samym tytule z Leonardem DiCaprio w roli głównej.

Nocne życie, to jego dziesiąta książka (nie wliczając opowiadania Przed Gwen), ukazująca się na naszym rynku. W sposób bardzo luźny jest ona powiązana z Miastem Niepokoju – w obu powieściach występuje Danny
Coughlin, jednak w najnowszej jest one jedynie postacią epizodyczną, gdyż rola pierwszoplanowa przypadła jego bratu, Joemu.
 
Ad rem. Lehane po raz kolejny postanawia przyjrzeć się światu z czasów prohibicji. Swoim głównym bohaterem czyni Joego – syna znanego i poważanego kapitana policji – mężczyznę, który uważa się za wyjętego spoza prawa. Boston z początku lat 20-tych, to dla niego czas, w którym łatwo można się wzbogacić, jeśli tylko nawiąże się odpowiednie kontakty i posiądzie się zdolność rozpoznawania w ludziach wrogów i przyjaciół.
Prohibicja spowodowała w Bostonie masowy wysyp nielegalnych, podziemnych spelunek i gorzelni. Ich właściciele byli najczęściej gangsterami związanymi z prostytutkami lub też policjantami, którzy jedynie sprawiają wrażenie stróży prawa, bowiem bardzo łatwo dają się przekupić. Joe, widząc, co może przynieść mu prawdziwie pieniądze, wdał się w konszachty z największymi i najniebezpieczniejszymi gangsterami w mieście. Będąc na ich usługi, wiele stracił w oczach ojca. W swoim własnym mniemaniu stał się jednak kimś wartościowym – osobą żyjącą na marginesie społeczeństwa, osobą której życiem rządziła noc. Niestety, jego brawura zaprowadziła go prosto za kratki, gdzie spędził dwa lata, po raz kolejny organizując swoje życie na szemranych interesach z najgroźniejszymi współwięźniami.
Pobyt w tym miejscu stał się dla niego jednak przepustką do prawdziwego bogactwa. Pieniądze ułatwiły mu wejście we właściwe relacje z właściwymi ludźmi. I choć wiedział, że nad jego życiem ciąży bezustanne widmo przedwczesnej śmierci – miał to za nic. Żył  chwilą, czerpiąc z niej co najlepsze: kochał, oddychał pełną piersią, cierpiał, zdradzał, okłamywał, buntował się, budował swoje imperium. Jego spektakularne życie pozwoliło mu piąć po szczeblach gangsterskiej organizacji, szybko doprowadzając go na szczyt. Joe z Bostonu trafił na słoneczną i upalną Kubę, gdzie jego życie ani na chwilę nie zwolniło tempa, a on stał się najważniejszą jednostką, od której zależało życie i status większości mieszkańców.
Nawet tam, w pogoń za nim udały się jednak widma przeszłości, na nowo rozdrapując stare rany i uświadamiając wszelkie błędy młodości.
Nocne życie, to fascynująca opowieść, w której nie ma miejsca na nudę. Gdy na karku czujesz oddech wroga, a u oku masz ludzi, którzy w każdej chwili mogą cię zdradzić oraz przyjaciół gotowych ponieść śmierć w imię słusznej sprawy – nie ma czasu na odpoczynek. Bezwzględność i brutalność to dwa słowa przyświecające tej powieści. Mrok jakim spowite jest życie bohaterów nie jest jedynie przenośnią – jest faktem.
Lehane po raz kolejny wykazał się swoją skrupulatnością i dbałością o najdrobniejsze szczegóły: wiernie oddał rzeczywistość czasów prohibicji, zbudował bogate portrety swoich postaci. To powieść wielowymiarowa – nie jest sporą dawką taniej sensacji, w której trup ściele się gęsto (choć trzeba przyznać – ściele się wyjątkowo gęsto). Jest opowieścią o ludzkich namiętnościach, żądzach, pragnieniach – zemsty, miłości, szacunku, bogactwa.
To historia ukazująca prawdziwe oblicze człowieka, szczególnie te najciemniejsze. Odziera ludzkość z wszelkiego fałszu, ukazując drzemiące w nim demony.
To powieść, która wywołuje niepohamowany głód kolejnych tekstów autora.
Przeczytajcie ją koniecznie! Specyficzny humor Lehane’a przemówi do każdego, a doskonale poprowadzona fabuła zagwarantuje Wam godziny doskonale spędzonego czasu. Twórca ów nie boi się eksperymentować z tradycjami gatunku, nie boi się wprowadzać innowacji, naginać pewnych ram i schematów.
Zapamiętajcie to nazwisko – jest gwarantem powieści na najwyższym poziomie i pewnością, że nie odpadniecie z nudów. Daleko książkom Lehane’a do wtórności – patronuje im niepowtarzalność i odejście od czarno-białych rozwiązań. To odpowiedź na zapotrzebowania czytelnika związane z niezwykłą przygodą – prawdopodobnie na o wiele dłużej niż czas potrzebny na przeczytanie jednej powieści. Lehane uzależnia i każe do swoich książek wracać wielokrotnie.  
Dajcie się uwieść!

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

"Mila księżycowego światła"- Dennis Lehane

Nie bez przyczyny na miano autora życia zasługuje tylko jeden autor.
Choć do panteonu moich ulubionych należy kilku mających dla mnie wielkie znaczenie twórców, to właśnie Dennis Lehane jest moim numerem jeden.
Odkąd w 2005 roku zetknęłam się z napisaną przez niego Rzeką tajemnic i z filmem powstałym na jego kanwie, wracam do niego przy każdej okazji, a nowe pozycje kupuję w dniu premiery. Jego dzieła [tak, dla mnie są to dzieła] mają honorowe miejsce na moich półkach i  stanowią jedne z nielicznych, których nie pożyczam.
Nie zdarza mi się czytać jakiejś książki dwa razy, chyba że wymaga tego sytuacja. Wyjątkiem są jedynie powieści Lehane’a, po które wracam przynajmniej raz w roku. Szczególnie ukochałam sobie serię z detektywami Kenzie i Gennaro.
Mila księżycowego światła jest kolejną częścią tego cyklu, mam wrażenie, że już ostatnią.
Powieści Lehane’a nie są dla mnie li powieściami sensacyjnymi.
Stworzył on świat i detektywów, wśród których czuję się jak u siebie. Znajduję w nim swoje życie, każda kolejna część jest dla mnie czymś więcej niż tylko książką. Angie i Patricka- głównych bohaterów- traktuję prawie jak rodzinę, ich historię życia śledzę od samego początku, byłam świadkiem ich wzlotów i upadków, świadkiem przeciwności z jakimi musieli walczyć, świadkiem rozkwitającej miłości, której zwieńczenie obserwujemy z Mili księżycowego światła.
Nie jest to część, której nie da się zrozumieć bez lektury poprzednich. Nawiązuje ona do wątków z Gdzie jesteś Amando? (na jego kanwie również film w reżyserii Bena Afflecka- polecam!), jednak na tyle subtelnie i umiejętnie, że każdy nowy czytelnik zrozumie o co chodzi.
Ja jednak nie wyobrażam sobie, by czytać ją bez zaznajomienia się z poprzednimi. Nie jest to ważne dla fabuły, ale na pewno ważne, by zrozumieć Angie i Patricka, by zrozumieć wątek Bubby, zachowanie Amandy i pozostałe postaci. Kto więc tylko będzie miał okazję- polecam lekturę całości.

W Mili księżycowego światła Patrick i Angie stoją przed wielkim wyzwaniem- oto po raz kolejny muszą odnaleźć zaginioną Amandę McCready, którą dwanaście lat wcześniej uprowadził jej wujek. Wtedy też dziewczynka została odnaleziona i mimo tego, że w rodzinie, która ją uprowadziła miała znacznie lepsze warunki niż w biologicznej, została oddana matce, a porywacz wtrącony do więzienia. Wydarzenie to zaważyło na całym jej życiu, jak i na życiu detektywów.
Zważając na skutki wydarzeń minionych lat, ponowne jej odnalezienie nie jest zadaniem łatwym. Oboje bohaterowie, zwłaszcza detektyw Kenzie, muszą zmierzyć się z duchami przeszłości, z wyrzutami sumienia. Ponadto teraz już inaczej patrzą na sprawę porwania dziecka- sami zostali rodzicami i wiedzą co to strach o swoje jedyne potomstwo. Stają przed niepowtarzalną szansą na odkupienie swoich win, cały czas zadając sobie pytanie czy jest to w  ogóle możliwe i czy ich praca nie narazi życia ich dziecka.
Dochodzenie prowadzi ich do zaskakujących miejsc i wydarzeń. Książka pełna jest zwrotów akcji. Lehane przyciąga uwagę i nie pozwala oderwać się od książki.
Mimo to, mam wrażenie, że jest to jedna z jego słabszych powieści. Dość czułostkowa, już nie tak brutalna jak poprzednie, już nie tak sensacyjna. Momentami miałam wrażenie, że znalazłam się w książce na miarę Dana Browna. Nawiązania do Zmierzchu, zaginione przedmioty o znaczeniu historycznym- to do Lehana nie pasuje. Nie po tym, co było dotychczas.
Mimo tych niedociągnięć książkę jak najbardziej polecam.
Lehane pozostanie Lehanem. Dla mnie jest najlepszym autorem amerykańskim, jednak niestety wciąż mało rozpowszechnionym na polskim rynku.
Co dziwi, bo przecież filmy takie jak ubiegłoroczna Wyspa tajemnic, stworzone na kanwie jego powieści odnoszą u nas niemały sukces.

Osobom, które nie miały jeszcze przyjemności zaznajomić się z pisarstwem autora- serdecznie polecam! Pozostałym pewnie polecać nie trzeba, bo autor raz czytany, nie pozwala o sobie zapomnieć.

4/6

 Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

Kategoria: Horror, sensacja, kryminał
ISBN: 978-83-7648-674-1
Tytuł oryginału: Moonlight Mile
Data wydania: 05.04.2011
Format: 140mm x 205mm
Liczba stron: 280