Muszę przyznać – z bólem serca,
choć wciąż pozostając wielką fanką talentu Lehane’a – że ta część serii z Joem
Coughlinem nie należy do moich ulubionych.
Bardziej niż politykowania i
porachunków ceniłam u bostońskiego autora wątek kryminalny połączony z rewelacyjnym
wątkiem obyczajowym, tak bardzo widoczny w serii z Angie Gennaro i Patrickiem
Kenzie. To tamte książki pozostają moimi ulubionymi, podczas gdy najnowsze zostawiają
mnie po lekturze z lekkim uczuciem niedosytu i... rozczarowaniem.
Książkę czytałam na raty i nie
sposób było mi się całkowicie w niej zapomnieć. Ciągle z tyłu głowy kołatało się
„wolałam Angie i Pata, gdzie Angie i Pat, chcę kontynuacji”. Tak chyba dzieje
się, gdy wyrastamy na serii czytanej po kilkanaście razy, a później autor
proponuje nam coś zgoła odrębnego, o czym my – jako fani – nie chcemy słyszeć,
marząc o dalszym realizowaniu tego co sprawdzone, znane i lubiane.
Joe Coughlin to bohater raczej
ciemny, doświadczający w życiu wielu nieprzyjemności – pobyt w więzieniu czy
permanentne zagrożenie życia to jedynie wyimek z większej całości, którego dopełnienie
stanowi wszechobecna śmierć, zdrady, pogróżki, niebezpieczeństwo. Mając takie
wydarzenia za codzienność, łatwo się wzmocnić. Kręgosłup robi się twardy, a
życie prostsze, gdy nie przywiązujemy nadmiernej wagi do kolejnych przeciwności.
Joe od śmierci ukochanej samotnie wychowuje syna, pracując jednocześnie w
charakterze consigliere rodziny Bartolo, która to praca przyniosła mu bogate życie.
Gdy morderczyni na zlecenie –
Theresa – dowiaduje się, że Coughlin został przeznaczony do odstrzału, nie
sposób jej w to uwierzyć. Każdy, kto myśli racjonalnie wie, że Joe to postać,
nie do ruszenia – zbyt wiele potrafi załatwić, doskonale dba o interesy swoje i
bliskich, nie ma właściwie żadnego sensownego powodu, by złożyć na niego
zlecenie. Niestety, świat przestępczy daleki jest od myślenia
zdroworozsądkowego, stąd bohater od tej pory będzie musiał pogodzić się z
zagrożeniem życia i mordercą mogącym czaić się za rogiem.
Lehane pozostaje wierny swojemu zawadiackiemu
stylowi – jest niby poważnie, niby lekko, niby o śmierci, a jednak z
przezierającym gdzieniegdzie humorem. Świat przestępczy, a jednak barwny, a nie czarno-biały.
Poprzedni tom pozostawał w zdecydowanie mroczniejszym klimacie, zaś Miniony świat dość zaskakująco
poświęcony został czemuś, co można by nazwać gangsterską moralnością czy też przestępczym
poczuciem sprawiedliwości. Pokazuje świat bez zasad, w którym są zasady: kodeks
zabijania, dla nas, czytelników, paradoksalny. Okazuje się, że mordercy do
ludzie z ugruntowanym zbiorem praw, nieskorzy do nierozważnych zachowań, niezgodnych
z odwiecznym dekalogiem półświatka.
Dlaczego zatem, przy tylu niewątpliwych
zaletach, napisałam na początku, że nie jest to moja ulubiona część? Bo się
wlecze. Początek jest niemiłosiernie niespieszny, monotonia, ślimacze tempo.
Dopiero końcówka – jak to ma w zwyczaju robić Lehane – przyspiesza okrutnie,
przekreślając flegmatyczność ostatnich kilkudziesięciu stron. Dla niej warto tę
książkę przeczytać, może nawet przemęczyć, tym bardziej, że nie należy ona do
najdłuższych, tym bardziej w porównaniu do objętości poprzednich tomów.
Fanów Lehane’a zapewne nie muszę zachęcać
(szczególnie entuzjastów tejże serii – z doświadczenia wiem, że miłośnicy
autora dzielą się na dwa obozy), pozostałych jednak namawiam do zakosztowania tej bostońskiej, nieporównywalnej z niczym prozy.
Sama pozostaję niezaspokojona, ale wciąż wierna.
Inne książki Lehane'a na blogu:
blog o książkach, Boston, Dennis Lehane, egzemplarz recenzencki, Joe Coughlin, książka, Miniony świat, morderstwo, opinia, recenzja, świat przestępców, Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Twórczość tego autora jeszcze przede mną, ale mam nadzieję, że nie na długo ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Lehane'a bardzo lubię, ale tej serii jeszcze nie znam. Nawet jeśli są wady, to i tak czuję się zachęcona. Dawno go nie czytałam, pora nareszcie wrócić do dobrych nawyków ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jak ja odebrałabym tę powieść Lehane'a. Skoro warto przecierpieć ślimacze tempo, to chyba jednak spróbuję przez nią przebrnąć :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko "Wyspę tajemnic" i w sumie nie zachwyciła mnie ta książka, może to przez ten styl... I chociaż chciałabym inne ksiązki tego autora przeczytać to chyba sięgnę po poprzednie z tej serii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Przy gorącej herbacie