Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Richard Pau Evans. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Richard Pau Evans. Pokaż wszystkie posty

sobota, 3 maja 2014

Kręte ścieżki – Richard Paul Evans


Tytuł: Kręte ścieżki
Autor: Richard Paul Evans
Wydawnictwo: Znak
ISBN: 978-83-240-2355-4
Ilość stron: 272
Cena: 32,90 zł

Kręte ścieżki, to trzeci tom powieści-drogi Richarda Paula Evansa, kontynuacja tekstów Dotknąć nieba i Na rozstaju dróg.
Alan jest człowiekiem, który w bardzo krótkim czasie stracił wszystko: ukochaną żonę, pracę i dorobek całego życia. Nie mając przed sobą właściwie żadnych perspektyw, spakował się i ruszył w drogę, bez planów i szczegółowego rysu. Podążał z Seattle do Kay West, najdalszego punktu, jaki mógł sobie obrać za cel.
Podczas swojej wędrówki napotkał wielu ludzi, którzy w krótkim czasie zmienili w nim bardzo wiele. Intensywność owych spotkań przełożyła się na jego sposób widzenia świata, sytuacji w jakiej się znalazł i samego siebie.
Homo viator w pierwszej kolejności spostrzegł, że śledzony jest przez Pamelę – matkę swojej zmarłej żony. Mimo jego jawnej niechęci, kobieta uparcie przemierza szlak w ślad za nim, po to, by pozyskać możliwość rozmowy, a później także i przebaczenia od jedynej osoby na świecie, która mogłaby jej teraz zapewnić spokój ducha. Rozmowa z nią, choć trudna, jest jednak dopiero preludium do  spotkań o wiele boleśniejszych i wymagających, między innymi z Leszkiem: Polakiem żydowskiej proweniencji, współczesnym dobrym samarytaninem, i ofiarą Holokaustu.
Podczas swej wędrówki w poszukiwaniu nadziei i sensu, Alan zdobędzie znacznie więcej – pokój, zapewniony przez przebaczenie Bogu, sobie i innym.

Przyjacielu – ciągnął Leszek – zniewalają nas rzeczy, których nie wybaczamy.[1]

Książka ta niesie przede wszystkim jedną uniwersalną prawdę – chowając urazy i decydując się na brak wybaczenia tym, którzy nas zranili, zapewniamy im miejsce w swojej przyszłości i codzienności, gwarantując sobie wciąż uciekające ku danej osobie myśli, wywołujące w nas zgorzknienie i cynizm. Wybaczając zatem – czynimy największy prezent samym sobie, uwalniając się od niechcianej obecności tych, których stała bliskość wciąż ewokuje w nas ból.

Wybaczyć to znaczy otworzyć klatkę, w której więził nas zły czyn innego człowieka i wyjść na wolność[2].

Mimo że prawda ta jest powszechnie znana, z jej realizacją bywa znacznie gorzej. Choć Alanowi wydawało się, że wybaczył – nigdy dotąd tego nie zrobił. Na swej drodze spotkał jednak wielu mądrych ludzi, którzy uświadomili mu sens i sposób w jaki należy dokonywać katharsis pojednania.
Kręte ścieżki to jednak tekst nierówny – rozpoczyna się niczym kolejna miałka powieść-droga, w której wszystko dzieje się zbyt szybko i bez namysłu: ludzie zatwardziali w sekundę weryfikują swoje poglądy i osądy, po czym następuje znacząca, choć niekoniecznie łatwa do uchwycenia zmiana – kolejne spotkania są już bardziej przemyślane, a przemiany czasochłonne, choć i tak, zważając na długość książki –  zbyt prędkie. Na niewielu ponad dwustu stronach, zawarty został tak silny ładunek emocjonalny i takie bogactwo metamorfoz, że nie sposób uwierzyć, by w prawdziwym życiu doszło do nich w takim szaleńczym tempie, co nieco rozmywa wiarygodność powieści, czyniąc z niej bardziej parabolę wyzutą z ram czasowych, emanującą symboliką, niż dziennik podróży. Rany nie znikają w mgnieniu oka. Nawet jeśli po latach ślepoty znajdziemy lekarstwo: kuracja trwa. U Evansa natomiast mamy do czynienia raczej z cudownym i natychmiastowym uzdrowieniem. Duszy, bo ciało kuleje.
Przypowieściowy charakter tekstu ma jednak dużą zaletę: posiada moc uwalniania i może być pomocny tym, którzy potrzebują uzdrowienia (jak sądzę – wszyscy) i przebaczenia. Lektura ta dla wielu może trącić banałem, dla wielu jednak stanie się przyczynkiem do odczytania w niej siebie i zachęty do wyjścia z gorsetu zatwardziałości i wyzwolenia samych siebie z okowów nienawiści.
I choćby dlatego – warto! I niekoniecznie musicie znać poprzednie tomy trylogii, by wydobyć z Krętych ścieżek to, czego w tym momencie najbardziej Wam potrzeba.


[1] Richard Paul Evans, Kręte ścieżki, Kraków 2014, s. 134.
[2] Tamże, s. 145.

niedziela, 25 sierpnia 2013

Zegarek z różowego złota – Richard Paul Evans


Richard Paul Evans to autor, po którego książki zawsze sięgam z pełnym zaufaniem, wiedząc, że dostarczy mi lektury na wysokim poziomie. Jego słodko-gorzkie opowieści każdorazowo zaspokajały moje czytelnicze wymagania, które stawiałam sobie, wiedząc z jakim typem fikcji będę miała do czynienia.
Tymczasem zaufanie pokładane przeze mnie w Evansie zostało nadszarpnięte – Zegarek z różowego złota rozczarował mnie pospieszną narracją. Choć opowieść ta skrywała w sobie wielki potencjał, mam dojmujące wrażenie, że nie został on przez autora wykorzystany. Boleję nad tym, że – jak się zdaje – Evans zaczyna tworzyć powieści na akord, przestając szanować czytelnika, u którego szacunek wypracował sobie przez lata tworzenia naprawdę dobrych historii. Oby było to wydarzenie jednostkowe – widząc jednak ilość jego książek, które pojawiają się na rynku z coraz większą częstotliwością, nie sposób nie zauważyć, że z wielką dozą prawdopodobieństwa Evans przerwał dopieszczanie swoich tekstów i zamiast jednej porządnie skonstruowanej i przemyślanej książki rocznie – mamy ich około pięciu. Sprzeda się, bo autor stał się rozpoznawalną i cenioną marką, a jednak – nie o to chodzi, nie tym zaskarbił sympatię czytelników.

Zegarek z różowego złota to opowieść, której bohaterami są MaryAnne i David – para pochodząca z różnych środowisk, która postanawia iść razem przez życie. Mężczyzna bierze pod opiekę ciężarną bohaterkę, stając się ojcem dla jej córki – Andrei.
Do tej pory jego jedyną pasją było kolekcjonowanie zegarów, na którą to mógł sobie pozwolić ze względu na pokaźny dochód. Teraz jednak, porzucił pogoń za pieniędzmi, oddając się rodzinie. Ich historia sięga początków XX wieku, kiedy to niesprawiedliwość społeczna i rasistowskie poglądy miały się jeszcze doskonale. Jako że David przyjaźnił się z Murzynem Lawrencem, budził powszechne kontrowersje.
Pewnego dnia, bohater przypadkowo znajduje się na miejscu zbrodni popełnionej w samoobronie, wiedząc jednak, że sąd nie postąpi sprawiedliwie, bierze na siebie całą winę.
Decyzja ta na zawsze zmienia życie jego najbliższych, którzy na przekór bolesnym doświadczeniom będą musieli opowiedzieć się po jednej ze stron: miłości lub nienawiści.

Evans stworzył historię podejmującą ważny problem, a jednak nie zadbał o nią tak, jak powinien. Pędząca i co rusz zmieniająca się akcja wcale nie jest tutaj znakiem jakości, lecz raczej symbolem niedopracowania, który miał ukryć wszelkie niedociągnięcia.
Opowieść o rasizmie, przyjaźni, sile miłości i nadziei zaklętej w zegarku z różowego złota, przekazywanego z pokolenia na pokolenie, stała się przewidywalną historią dwójki ludzi, którzy zdecydowali się sprzeciwić konwenansom, odważyli się żyć inaczej i przerwać pogoń za pieniędzmi. Evans kreśli postaci, które dostrzegają ulotność życia, które pragną celebrować każdą chwilę, jaką zostali obdarzeni. A jednak: w przestrzeni językowej tej czci brakuje, ustępuje ona miejsca pośpiechowi, nachalnej zmianie akcji, ciągłym zawirowaniom, poprzez które gubi się właściwy sens książki. Traci ona przesłanie, które zatracone zostaje w tej gonitwie.
Powieść ta pędzi z taką prędkością, że nie sposób zidentyfikować się z żadnym z bohaterów, ba! nie sposób zapamiętać nawet ich imion.
To lektura na dwie godziny, która powinna być podłożem do wielu refleksji, a staje się jedynie opowieścią, o której szybko zapomnimy, bo należycie nie wybrzmiała.

Jeśli szukacie opowieści o poszukiwaniu szczęścia i jego kruchości – być może odnajdziecie się w tej historii.  Dla mnie jednak, zbyt wiele w niej bieganiny, za mało skupienia się na najważniejszym; zbyt wiele poruszonych wątków, które nie zostały dopracowane. Bardzo przeciętnie.


sobota, 20 kwietnia 2013

Michael Vey. Więzień celi 25 – Richard Paul Evans


Tytuł: Michael Vey. Więzień celi 25.
Autor: Richard Paul Evans
Wydawnictwo:
Fabryka Słów
Udostępnienie:
Sztukater
ISBN:
9788375747706
Rok wydania:
2013
Ilość stron
: 368



Richard Paul Evans niemalże wszystkim czytelni(cz)kom kojarzy się ze słodko-gorzkimi opowieściami o miłości, które czyta się niebywale lekko, a których fabuła, mimo posiadania wszystkich elementów klasycznej historii miłosnej, zazwyczaj daleka jest od ckliwości i cukierkowatości. Tym razem, ulubiony autor wielu z Was, pokazuje się czytelnikowi od zupełnie innej strony – próbując swoich sił w cyklu dedykowanym młodzieży.
Michael Vey. Więzień celi 25, to pierwsza część serii wiążącej w sobie chęć autora do mówienia światu o zespole Tourette’a, na który cierpi zarówno on, jak i jego syn oraz próbę dotarcia do innego czytelnika niż dotychczas.
Podjęcie tematu choroby wydaje się być gestem bardzo osobistym, szczerym, wiedzionym pragnieniem obalenia stereotypów, przez które osoby cierpiące na ów zespół, postrzegamy jedynie jako ludzi niekontrolujących słownych wiązanek, które wydobywają się z ich ust czy też bezwiednie krzyczących. Evans jest człowiekiem mocno zaangażowanym w działalność na rzecz dzieci zaniedbanych i wykorzystywanych – ich wątek również pojawia się na kartach tej powieści.

Michaal Vey, to chłopak cierpiący na zespół Tourette’a. Objawia się on u niego tikami nerwowymi, którymi są głośne przełykanie śliny i częste mruganie w sytuacjach stresogennych. Przez rówieśników traktowany jest to z dużym pobłażaniem, to z dużą dozą nienawiści. Bohater często ląduje w gabinecie dyrektora, odbywa kary za czyny, których nie popełnił. Jest jedną ze szkolnych ofiar, które boją się powiedzieć prawdę, by nie pogorszyć swojej sytuacji.
Problemem Veya jest coś jeszcze. Przesz jego ciało przepływa prąd o silnym natężeniu, którego generowanie chłopak może kontrolować, którego siła jednak wzrasta, gdy rządzą nim silne emocje. Bohater wie, że nie wolno mu wykorzystywać ani ujawniać swoich zdolności – to przez nie bardzo często musi się przeprowadzać, by nie budzić sensacji. Chłopak żyje jedynie z matką (jego ojciec zginął, gdy był dzieckiem), której za wszelką cenę pragnie oszczędzić zmartwień.
Jego jedynym przyjacielem jest Ostin. Sytuacja zmienia się, gdy po jednej z bójek, podczas której poraził kolegę prądem, poznaje Taylor – jedną z najpopularniejszych i najładniejszych szkolnych chearlederek. Okazuje się bowiem, że ona także posiada ukrywane moce…
Ona, Ostin i Vey zakładają Eklan i próbują dowiedzieć się, dlaczego Taylor i Michael posiadają zdolności niedostępne innym. Szybko wychodzi na jaw, że nie jest to kwestia przypadku, i że dwójce młodych przyjaciół grozi wielkie niebezpieczeństwo…

Evans zbudował świat barwnych postaci, zaprezentował się od zupełnie nowej strony, udowodnił, że nie jest autorem jednego gatunku, lecz pisarzem, który potrafi zręcznie lawirować między różnymi poetykami. Jego najnowsza książka jest nie tylko emocjonującą przygodą, lecz także lekcją tolerancji, lojalności, odwagi, poświęcenia i przyjaźni. To bardzo dobre ukazanie relacji w świecie rządzonym przez wrogość do osób niezrozumianych, słabszych, w jakiś sposób odstających od grupy.
I choć początek jest monotonny, później akcja wskakuje na najwyższe obroty. Czyta się bardzo dobrze!
Cieszę się, że autor postanowił spróbować swoich sił w powieściach dla młodzieży – pierwsza próba jest równie dobra jak pozostałe jego książki, a nad niektórymi wręcz góruje.
Polecam!