niedziela, 18 stycznia 2015

W butach Valerii – Elisabet Benavent


Tytuł: W butach Valerii
Autor: Elisabet Benavent
Cykl: Valeria (t.I)
Wydawnictwo: Literackie
ISBN: 9788308054789
Ilość stron: 432
Data wydania: 5 lutego 2015


Należycie do grona fanek Seksu w wielkim mieście? Nie przyznacie tego przed nikim, ale poniekąd chciałybyście przeżyć to co bohaterka E.L. James – romans z  dotąd nieuchwytnym, nieziemsko przystojnym i – wydawać by się mogło – idealnym pod każdym względem casanovą?  Ta książka to coś stworzonego specjalnie dla Was.
Główną bohaterką jest tytułowa Valeria, dwudziestosiedmioletnia kobieta od dobrych paru lat żyjąca w małżeństwie z  Adrianem, które właśnie zaczęło przechodzić kryzys. Czynników na niego wpływających było – jak się zdaje – wiele. Po sukcesie swojej pierwszej powieści Valeria postanowiła zrezygnować z  nudnej pracy i całkowicie oddać się pisarstwu. Jak na złość jednak, każde kolejne zdanie, które w  bólach rodziła, wydawało jej się niewystarczająco dobre. Niemoc twórcza przełożyła się na jej wygląd i zachowanie – z  kobiety zawsze dbającej o perfekcyjny wygląd, stała się szarą, nudną żoną, chodzącą w  wypłowiałych i za szerokich ubraniach, bez grama makijażu. Adrian w miejsce atrakcyjnej kobiety, co dnia zastawał w  domu wymęczoną, zmagającą się z widocznym kryzysem osobą. Sam też nie miał lekko – jego prace odnosiły coraz większe sukcesy, w  związku z  czym obowiązków zawodowych przybywało. Małżeństwo oddaliło się od siebie, przestało ze sobą sypiać. Wówczas Valeria poczuła się podwójnie odtrącona – mężczyzna nie miał ochoty na seks: to nie wróżyło niczego dobrego, było wręcz nierzeczywiste.
Za namową przyjaciółek postanowiła wziąć się w  garść i przywrócić dawną siebie – zadbaną i pewną własnej wartości. Podczas pierwszego wyjścia z  domu natknęła się na nieziemsko przystojnego Victora, mającego opinię faceta, z  którym spało już chyba całe miasto. Nasza bohaterka jednak szybko nawiązała z  nim bliską relację, początkowo przyjacielską, która jednak z dnia na dzień, coraz bardziej przypominała związek dwu kochanków – choć technicznie do zdrady nie dochodziło. Sprawę komplikowało też ujawnienie tożsamości „asystenta” Adriana. Dotąd Valeria sądziła, że jest nim podlotek Alex i nie ma się co martwić ilością czasu, który razem spędzają, tymczasem okazało się, że jest nią ponętna dwudziestoletnia Alex, wyraźnie próbująca usidlić swojego współpracownika.
Odtąd bohaterka nieustannie podejrzewać będzie męża o niewierność, jednocześnie spotykając się z  mężczyzną, który w  końcu znów obudził w niej ukrytą kobiecość.
Nad życiem Valerii nieustannie czuwają jej przyjaciółki: Lola, Carmen i Nerea. Każda z  nich mająca zupełnie inne usposobienie, a jednak wspólnie się uzupełniające. Podczas lektury nieustannie nachodziły mnie porównania ich relacji do przyjaźni bohaterek serialu emitowanego niegdyś przez TVN – Klubu szalonych dziewic. Podobna wulgaryzacja języka używanego przez jedną z  nich, identyczne tematy, problemy, zawsze perfekcyjny wygląd, faceci padający im do stóp, związki na jedną noc, czasem dłużej, spotkania w  klubach, restauracjach – typowy wpływ zachodniej mody.  Lola spotyka się z  mężczyzną, który po seksie z  nią wraca do swojej oficjalnej dziewczyny, Carmen podkochuje się w  koledze z  pracy, który wydaje jej się niesłychanie nieśmiały, a jednocześnie bez ustanku kłóci się z  apodyktycznym szefem, z  którym – jak się później okazuje – spotka się Nerea, sprawiająca wrażenie tkwiącej w  związku z  człowiekiem idealnym. Jak to możliwe, że znienawidzony szef i cudowny partner to jedna i ta sama osoba?
Przy tej pozycji nie sposób uniknąć również porównania do Pięćdziesięciu twarzy Greya, bowiem niektóre schematy są powielone - oto wykorzystujący kobiety mężczyzna, nagle w imię prawdziwej miłości zmienia się w czułego towarzysza, oto główna bohaterka (również związana z literaturą, już nie jej studentka, a twórczyni) używa zwrotów w stylu św. Barnaby James- są to mianowicie "majteczki piszczące z radości". Niepokojąco bliźniacze.
Autorka przez usta swych bohaterów zadaje czytelnikom pytanie o to, na czym tak naprawdę powinien opierać się dobry związek: czy konieczna jest miłość (i jak powinna się ona wyrażać), czy może w  dzisiejszych czasach miłość nie tylko nie jest konieczna, ale stanowi wręcz zbędny balast, który należy zastąpić tak promowanym pożądaniem i obłędnym seksem? Czy w  momencie wygasania pożądania w  stosunku do partnera powinno się rozstać i szukać kolejnych doznań w  ramionach kogoś innego, czy może walczyć o dotychczasowy związek, który siłą rzeczy przetransformował się już w relację opartą na czymś zupełnie innym niż dotąd? I jak wiele w takich związkach znaczą jakiekolwiek deklaracje i słowa? Czy poświęcając wszystko dla chwili namiętności na własne życzenie nie dążymy do emocjonalnej pustki i jałowości życia? Nie ocenianie jest jednak celem i przekazem tej książki, lecz zabawa, carpe diem. Nie ma skłaniać do refleksji, czyni to być może u niektórych (u mnie) mimochodem. Tak naprawdę jest jedną wielką kopalnią dobrego humoru, bez grama ciężkiej materii, którą sama wyprowadziłam w  tym akapicie.
Myślę, że okrzyknięcie tej powieści hiszpańskim Seksem w wielkim mieście i jej ogromna popularność na całym świecie, powodująca wydanie kolejnych trzech tomów mówi sama za siebie – to klasyczne czytadło, w którym zgadza się wszystko: można spotkać przyjaciółki, jakie zawsze chciałyście mieć, kłopoty jakie macie lub mieć będziecie, przystojnych mężczyzn, zdolnych prawić komplementy sprawiające, że ugną się pod Wami nogi, małżeństwa dotknięte rutyną, romanse, młode, ponętne asystentki męża, podłego szefa, przygody na jedną i więcej nocy, trudne decyzje o byciu (nie)wierną, rozstania, rozkwitające związki i tak dalej, i tym podobne.
Lekkie, momentami wulgarne, dobre w ramach zapomnienia o codzienności – okraszone humorem, a przez to bardzo dobrze relaksujące po ciężkim dniu.
Sprawdźcie, skosztujcie, a nuż zapragniecie sięgnąć po kolejne tomy?

Oficjalna premiera Valerii w  Polsce już 5 lutego.

5 komentarzy:

  1. Mam na półce i powoli poczytuje. Jestem fanką Seksu w wielkim mieście, ten serial pomaga mi się odstresować, jednak tego co Anastazja przeżyć bym nie chciała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ufff! Coraz więcej osób jednak chce, więc dobrze to o Tobie świadczy:)

      Usuń
  2. Bardzo intryguje mnie ta książka i cieszę się ,że zaraz się z nią zapoznam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. "50 twarzy Greya" nie lubię, ale ta książka mnie oczarowała i ubawiła;)

    OdpowiedzUsuń