sobota, 21 października 2017

Silmarillion. Wydanie ilustrowane - J. R. R. Tolkien


J.R.R. Tolkien był, jest i będzie dla mnie synonimem erudyty, człowieka z niekrępowaną wyobraźnią, której szlachetności dodał ogromny kunszt literacki i nieprawdopodobna wiedza. Te trzy elementy złączone w książkach mistrza fantastyki po dziś dzień zachwycają coraz to nowe rzesze fanów, zdolne docenić ponadczasowy talent i nieprawdopodobną zdolność do snucia wielopoziomowych opowieści.



Silmarillion jest tak naprawdę tym, od czego rzadko fani Tolkiena zaczynają wędrówkę przez Śródziemie, a od czego zaczynać powinni. Książka ta stanowi relację o Dawnych Dniach, a więc Pierwszej Erze Świata, o tym, co zdarzyło się na długo przed Władcą Pierścieni, przynależącego do końca Trzeciej Ery. Publikacja ta jest preludium do tego, co w kulturze masowej najbardziej rozpowszechnione. Nakreśla początki panowania Władcy Ciemności, Morgotha, władającego dużo wcześniej niż osławiony Sauron. Jest także świadectwem walk Elfów Wysokiego Rodu, mających na celu odzyskanie kamieni zwanych Silmarilami – tymi, które zawłaszczył Morgoth. Te jednak opowieści są jedynie wstępem do historii o wiele bogatszej i o wiele szerzej nakreślonej. Na kartach Silmarillionu poznamy bowiem nie tylko opowieść o kamieniach i ich losach, lecz także cztery pomniejsze historie Muzykę Ainurów (Ainulindalë) traktującą o powstaniu świata mocą muzyki, Historię Valarów (Valaquenta) – te dwie ściśle z Silmarillionem powiązane, jak i Upadek Númenoru (Akallabêth) oraz Pierścienie Władzy. Ostatnia z nich czytelnikowi znana będzie najbardziej, bo jest swoistym streszczeniem tego, co znamy z uniwersum Władcy Pierścieni.

Mimo że uznaję się za wielką miłośniczkę twórczości Tolkiena, muszę z pewnym żalem przyznać, że podobnie jak większość znanych mi osób, znajomość jego tekstów rozpoczęłam od Hobbita, do którego dziś sentyment mam wybitny. Jestem jednak zdania, że w życiu czytelnika nic nie dzieje się bez powodu i to, czego jako trzynastolatka prawdopodobnie bym nie zrozumiała i nie objęła kształtującym się dopiero umysłem, dziś doceniam w dwójnasób, widząc w Tolkienie nie tylko sprawnego powieściopisarza, ale przede wszystkim twórcę wysokiej próby, zdolnego kreować światy nie do podrobienia.

Jego pisarska wirtuozeria mnie zachwyca, wprawiając nierzadko w osłupienie. Częstokroć zastanawiam się, jak udało mu się napisać coś, co tak kapitalnie się łączy, zazębia i tłumaczy, jak stworzył uniwersum tak kompletne, że nawet najuważniejszy czytelnik początkowo bez linii rodów i map nie poradzi sobie z lekturą pełną. Mnogość dat, postaci, wydarzeń jest wręcz niepoliczalna, wszystkie jednak są spójne i wynikają jedne z drugiego. Silmarillion to kapitalne wprowadzenie do świata Śródziemia, doskonałe ukazanie początków tego, co w kolejnych tekstach zostaje uzupełnione. Język, którym posługuje się Tolkien jest tak bogaty i plastyczny, że odpowiednio nim nakierowana wyobraźnia czytelnika może wytworzyć w głowie takie obrazy, do których będzie się tęsknić.

Cudowne ilustracje Teda Nasmitha dodają całości dodatkowych walorów (choć nie brakuje mu ich wcale). Żałuję jedynie, że zostały one wydrukowane na zwykłym papierze, nie zaś na papierze kredowym, jak miało to miejsce w poprzednich edycjach. Nadawał on całości głębi, tutaj nieco utraconej. W żaden sposób nie wpływa to jednak na przyjemność lektury i wrażenie obcowania z literaturą najwyższej próby – ponadczasowej, uniwersalnej i tak głębokiej, że nie sposób przestać do niej wracać.

Ted Nasmith - źródło



Genialna, choć niełatwa w odbiorze, z pewnością nieprzeznaczona dla osób spragnionych lektury pospiesznej. 

Polecam gorąco.

***

0 komentarze:

Prześlij komentarz