Labirynt duchów, to najbardziej wyczekiwana przeze mnie książka
roku. Ponowne wejście do świata zainaugurowanego przez Carlosa Ruiza Zafóna w fenomenalnym
Cieniu wiatru, a rozwijanego później w
Grze anioła i Więźniu nieba było czasem niezwykłym, a co najważniejsze –
wyjaśniającym i naświetlającym to, co dotąd autor skrzętnie przed czytelnikiem
ukrywał, lawirując wątkami jak wytrawny mistrz.
Wraz z bohaterami przenosimy
się do Barcelony lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia, kiedy to Hiszpanię
spowija reżim generała Franco, a władzę trzymają ci, którzy wiedzą wokół kogo i
kiedy się zakręcić. W tych okolicznościach poznajemy Alicję Gris, agentkę
pozbawioną skrupułów, działającą inaczej niż policja, bowiem za nic sobie
mającą większość z obowiązujących zasad. Jest piękna, inteligentna, nie
boi się niczego, a co najważniejsze – jest skuteczna. Te cechy zostają
zauważone, a kobiecie powierzona sprawa o najwyższym wymiarze poufności – ma zając
się zaginięciem ministra kultury Mauricia Vallsa, niegdysiejszego dyrektora więzienia
Montjuic.
Alicja dostaje do pomocy (a może
raczej do przypilnowania jej, by łamanie zasad nie przerodziło się u niej w rytuał)
kapitana policji, który to, podobnie jak większość mężczyzn, do współpracy z kobietą
o takiej sławie nie był przekonany. Ich zadaniem jest odnalezienie ministra w jak
najszybszym tempie. Poszukiwania zataczają szerokie kręgi i prowadzą w odległą
przeszłość. Wszystko to za sprawą odnalezionego nie do końca uczciwie siódmego
tomu niezwykle trudno dostępnej serii Labirynt
duchów, która to książka prowadzi Alicję do popularnej niegdyś księgarni Sempere i Synowie, nas zaś w znane
objęcia bohaterów znanych z poprzednich części – dorosłego już Daniela, od
którego wszystko się zaczęło, jego żony Beatrice, synka Juliana i Firmina,
który okaże się Jokerem całego cyklu.
Odnaleziona przez bohaterkę książka
stanie się początkiem jej drogi w przeszłość i poznania samej siebie.
Okaże się bowiem, że jej losy nieodłącznie splecione są z księgarnią Sempere i Synowie oraz wszystkimi jej
pracownikami. Sam zaś wolumin nieść będzie ze sobą ogromne niebezpieczeństwo
wiodące ponownie na Cmentarz Zapomnianych Książek, gdzie wszystko się zaczęło i
wszystko będzie mieć swój finał.
Zafón po latach milczenia i –
może niesłusznie – oskarżania go (mea
culpa) o odcinanie kuponów od popularności Cienia wiatru i tworzenie tekstów niedopowiedzianych,
nieukończonych, przedziwnych, wraca, by udowodnić, że wszystko to, co brane
było za spadek formy, było tak naprawdę przygotowaniem na Labirynt duchów i ostatecznie rozplątanie wielopiętrowej intrygi
snutej od lat i umyślnie niefinalizowanej na kartach poprzednich tomów, po to,
by całość mogła wybrzmieć jak najdonośniejszy i najpiękniejszy dzwon.
Od pierwszego momentu zetknięcia się
z Labiryntem... aż do jego
ostatniej stronicy odnosi się wrażenie, że ma się do czynienia z tekstem
niezwykłym, obiecującym spotkanie z bohaterami, do których zdążyliśmy się przyzwyczaić
i rozwiązania, których niecierpliwie oczekiwaliśmy, nawet nie zdając sobie z
tego sprawy. Zafón udowadnia, że włada piórem jak prawdziwy mistrz, a snucie
intryg to jego chleb powszedni. Labirynt
duchów tak lingwistycznie, jak merytorycznie spełnia oczekiwania czytelnika
stęsknionego emocji towarzyszących przemierzaniu Cmentarza Zapomnianych
Książek. Autor zaś składa za pomocą tej książki hołd literaturze w najdoskonalszej
formie.
Ja, jako wierna fanka cyklu,
jestem urzeczona, uwiedziona i ukontentowana takim sfinalizowaniem tego, co od
kilku lat stanowiło moją największą literacką przygodę, okraszoną niejednym
intensywnym wspomnieniem zapachu antykwarycznych zbiorów, księgarnianych półek
i ciepła witającego mnie na progu księgarni Sempere
i Synowie.
Polecam ogromnie. Jeśli nie
znacie serii – Waszą powinnością jako miłośników literatury jest ją odkryć.
Inne książki Autora na blogu:
blog książkowy, blogpsot, Carlos Ruiz Zafón, Cień wiatru, cień wiatry, Cmentarz Zapomnianych Książek, Gra anioła, książka, Labirynt duchów, literatura, MUZA SA, opinia, recenzja
0 komentarze:
Prześlij komentarz