czwartek, 3 września 2015

Przewodnik po tym jak źle zakończyć serię (After. Bez siebie nie przetrwamy)


To typ historii miłosnej, która zajmuje się prawdziwymi, kurwa, problemami. To historia o przebaczeniu i bezwarunkowej miłości, która pokazuje, jak bardzo ktoś może się zmienić, naprawdę zmienić, jeśli tylko mocno się stara. To typ historii miłosnej, która dowodzi, że wszystko jest, kurwa, możliwe, jeśli chodzi o wychodzenie ze swoich problemów. Pokazuje, że jeśli masz się na kim oprzeć, jeśli ktoś cię kocha i nie zostawia samemu sobie, to możesz znaleźć wyjście z ciemności. Pokazuje, że nieważne, jakich miałaś rodziców ani z  jakimi uzależnieniami musiałaś się mierzyć, możesz przetrwać wszystko, co staje ci na drodze, i stać się lepszą osobą. Właśnie taką historią jest After[1].

Taką oto autorecenzję znaleźć można w  najnowszym tomie After. Brzmi (pomijając wulgaryzmy) szlachetnie, prawda? Jak jest jednak naprawdę?

Moim zdaniem najsłabsza z  wszystkich części – miałka od samego początku, naciągana, sprawiająca wrażenie pisanej na siłę. Dopiero końcówka wnosi poziom nieco wyżej, choć została potraktowana nieco po macoszemu – wiele pominięto, niedopowiedziano, postawiono na zbyt duże przeskoki czasowe, które zamiast uzupełniać powieść, stawiają jedynie znaki zapytania. 

Podoba mi się to, że w Hardin napisał książkę traktującą o jego życiu i przemianie – to zgrabny chwyt, w  którym autorka spowiada się z powodów, dla których After powstało i naśmiewa się z opinii hejterów. Usprawiedliwia powstanie powieści mającej być przeciwwagą dla słodkich opowiastek miłosnych; krwistą, życiową narracją, obejmującą wszystkie elementy burzliwego związku i życia. To swoiste wyznanie kierowane do przeciwników książki, włożone w usta Hardina. Autorka nie boi się też wspominać o Tessie, która wypisywała do niezadowolonych blogerów w  obronie historii własnej, sugerując niejako, że takie rzeczy faktycznie miały miejsce (Strzeżcie się! Może napisać i do Was!).
Bez siebie nie przetrwamy to rzeczywiście zapis przemiany Hardina – tym razem on denerwuje znacznie mniej niż Tessa. Uświadamia sobie jak wiele jej zawdzięcza i jak bardzo mu na niej zależy, a ona w  końcu pozwala sobie na oddalenie się od  niego na dłuższy czas. Ich uczucie jest jednak tak silne, iż oboje są pewni, że – o dziwo – bez siebie nie przetrwają. Język powieści (zwłaszcza po niedawnym zderzeniu z  klasyką) był dla mnie wręcz bolesny. „Kurwa”, „pieprzenie”, „zerżnę Cię”, „jestem popieprzony” – to jedynie wierzchołek góry lodowej wulgaryzmów oscylujących głownie wokół sfery seksualnej – sposób opisywania aktu seksualnego jest tutaj tak mocno klasyczny w najgorszym wydaniu, że aż cierpnie skóra – co drugą scenę należało jedynie przelecieć (sic!) wzrokiem, a i tak znało się ogólną zawartość.

Na szczęście – i to duży plus powieści – jest mniej przepychanek, idiotycznych fochów, więcej słońca, radości, powolnego wychodzenia na prostą.

Nie zmienia to jednak faktu, że jestem rozczarowana wrażeniem jaki ten ostatni tom pozostawił w  mojej pamięci. Ta książka zdaje się krzyczeć „Jestem źle napisana! Udowodnię Ci, że ta seria była jednak znacznie gorsza niż ci się wydawało”.  Nie wciąga tak jak poprzednie i przez większość stron ani odrobinę nie zaciekawia. Ratuje ją jedynie spłaszczona końcówka.
Szkoda.



Poprzednie tomy:



[1] Anna Todd, After. Bez siebie nie przetrwamy, Kraków 2015, s. 514.

13 komentarzy:

  1. Nie słyszałam w ogóle o tej serii i sama nie wiem czy to coś dla mnie... Więc chyba jak na razie sobie daruję. :)
    Pozdrawiam
    A.

    http://chaosmysli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wprost niesamowite, że o niej nie słyszałaś;) To jedna z najbardziej nagłośnionych serii ostatnich miesięcy:)

      Usuń
  2. Już w sumie miałam zainteresować się bliżej After, ale po Twojej recenzji tego tomu, jestem już daleka od tych myśli, niestety ta historia mnie do siebie nie przekonuje, jeśli jej zwieńczenie jest najsłabsze spośród wszystkich książek, moim zdaniem to właśnie ostatnie tomy powinny być tymi najlepszymi... Ech, niestety, nie poznam bliżej After.

    LeonZabookowiec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie było moim celem zniechęcenie do całej serii - poprzednie tomy były znacznie lepsze. Oczywiście trzeba brać poprawkę na to, jakiego typu to powieść - fanficiton, mocno inspirowane Greyem, dedykowane nastolatkom. Wiadomo, że nie ma tu literackich uniesień, jedynie gra na emocjach:))

      Usuń
  3. Nie umiem określić moich uczuć do After. Niby nie powinnam lubić tej książki, bo nie przepadam za wulagryzmami i tego typu ciągnącymi się opowieściami. Ale ta seria dziwnie uzależnia i sprawia, że chce się ją czytać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ale to uzależnienie definitywnie traci moc przy tej części. Aż zaskoczyła mnie jej ocena na lubimyczytac. Chyba znów mam opinię odmienną od pozostałych czytelników.

      Usuń
  4. Słyszałam o tej serii, nawet zamówiłam pierwszą część w bibliotece, ale nie zdążyłam jej odebrać i jakoś nie jest mi specjalnie smutno z tego powodu. Może kiedyś się skuszę i przeczytam całość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsza i kolejne dwie są (choć bzdurne) wciągające. Ta niestety od reszty odstaje pod tym względem.

      Usuń
    2. Mam tak samo :)

      Usuń
  5. Coraz częściej myślę, że powinnam przeczytać tę książkę, nawet jeśli potem miałabym ją hejtować. Nie lubię nie znać głośnych nowości ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pokochałam Tesse i Hardina od pierwszej strony
    Zapraszam do mnie na bloga !
    http://modnaksiazka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja miłość niemalże wygasła przy tej części. Niestety:(

    OdpowiedzUsuń