To typ historii miłosnej, która zajmuje się prawdziwymi, kurwa, problemami. To historia o przebaczeniu i bezwarunkowej miłości, która pokazuje, jak bardzo ktoś może się zmienić, naprawdę zmienić, jeśli tylko mocno się stara. To typ historii miłosnej, która dowodzi, że wszystko jest, kurwa, możliwe, jeśli chodzi o wychodzenie ze swoich problemów. Pokazuje, że jeśli masz się na kim oprzeć, jeśli ktoś cię kocha i nie zostawia samemu sobie, to możesz znaleźć wyjście z ciemności. Pokazuje, że nieważne, jakich miałaś rodziców ani z jakimi uzależnieniami musiałaś się mierzyć, możesz przetrwać wszystko, co staje ci na drodze, i stać się lepszą osobą. Właśnie taką historią jest After[1].
Taką oto autorecenzję znaleźć
można w najnowszym tomie After. Brzmi
(pomijając wulgaryzmy) szlachetnie, prawda? Jak jest jednak naprawdę?
Moim zdaniem najsłabsza z wszystkich
części – miałka od samego początku, naciągana, sprawiająca wrażenie pisanej na
siłę. Dopiero końcówka wnosi poziom nieco wyżej, choć została potraktowana
nieco po macoszemu – wiele pominięto, niedopowiedziano, postawiono na zbyt duże
przeskoki czasowe, które zamiast uzupełniać powieść, stawiają jedynie znaki
zapytania.
Podoba mi się to, że w Hardin napisał książkę traktującą o jego życiu i przemianie – to zgrabny chwyt, w którym autorka spowiada się z powodów, dla których After powstało i naśmiewa się z opinii hejterów. Usprawiedliwia powstanie powieści mającej być przeciwwagą dla słodkich opowiastek miłosnych; krwistą, życiową narracją, obejmującą wszystkie elementy burzliwego związku i życia. To swoiste wyznanie kierowane do przeciwników książki, włożone w usta Hardina. Autorka nie boi się też wspominać o Tessie, która wypisywała do niezadowolonych blogerów w obronie historii własnej, sugerując niejako, że takie rzeczy faktycznie miały miejsce (Strzeżcie się! Może napisać i do Was!).
Bez siebie nie przetrwamy to rzeczywiście zapis przemiany Hardina –
tym razem on denerwuje znacznie mniej niż Tessa. Uświadamia sobie jak wiele jej
zawdzięcza i jak bardzo mu na niej zależy, a ona w końcu pozwala sobie na
oddalenie się od niego na dłuższy czas.
Ich uczucie jest jednak tak silne, iż oboje są pewni, że – o dziwo – bez siebie
nie przetrwają. Język powieści (zwłaszcza po niedawnym zderzeniu z klasyką)
był dla mnie wręcz bolesny. „Kurwa”, „pieprzenie”, „zerżnę Cię”, „jestem
popieprzony” – to jedynie wierzchołek góry lodowej wulgaryzmów oscylujących
głownie wokół sfery seksualnej – sposób opisywania aktu seksualnego jest tutaj
tak mocno klasyczny w najgorszym wydaniu, że aż cierpnie skóra – co drugą
scenę należało jedynie przelecieć (sic!) wzrokiem, a i tak znało się ogólną
zawartość.
Na szczęście – i to duży plus powieści – jest mniej przepychanek, idiotycznych fochów, więcej słońca, radości, powolnego wychodzenia na prostą.
Nie zmienia to jednak faktu, że
jestem rozczarowana wrażeniem jaki ten ostatni tom pozostawił w mojej
pamięci. Ta książka zdaje się krzyczeć „Jestem źle napisana! Udowodnię Ci, że
ta seria była jednak znacznie gorsza niż ci się wydawało”. Nie wciąga tak jak poprzednie i przez większość
stron ani odrobinę nie zaciekawia. Ratuje ją jedynie spłaszczona końcówka.
Szkoda.
Szkoda.
after 4, Anna Todd, bez siebie nie przetrwamy, blog o książkach, erotyka, Grey dla nastolatek, książka, Między słowami, opinia, recenzja, seks, seria after, Tess i Hardin, wulgaryzmy
Nie słyszałam w ogóle o tej serii i sama nie wiem czy to coś dla mnie... Więc chyba jak na razie sobie daruję. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.
http://chaosmysli.blogspot.com
To wprost niesamowite, że o niej nie słyszałaś;) To jedna z najbardziej nagłośnionych serii ostatnich miesięcy:)
UsuńJuż w sumie miałam zainteresować się bliżej After, ale po Twojej recenzji tego tomu, jestem już daleka od tych myśli, niestety ta historia mnie do siebie nie przekonuje, jeśli jej zwieńczenie jest najsłabsze spośród wszystkich książek, moim zdaniem to właśnie ostatnie tomy powinny być tymi najlepszymi... Ech, niestety, nie poznam bliżej After.
OdpowiedzUsuńLeonZabookowiec.blogspot.com
Nie było moim celem zniechęcenie do całej serii - poprzednie tomy były znacznie lepsze. Oczywiście trzeba brać poprawkę na to, jakiego typu to powieść - fanficiton, mocno inspirowane Greyem, dedykowane nastolatkom. Wiadomo, że nie ma tu literackich uniesień, jedynie gra na emocjach:))
UsuńNie umiem określić moich uczuć do After. Niby nie powinnam lubić tej książki, bo nie przepadam za wulagryzmami i tego typu ciągnącymi się opowieściami. Ale ta seria dziwnie uzależnia i sprawia, że chce się ją czytać
OdpowiedzUsuńTo prawda, ale to uzależnienie definitywnie traci moc przy tej części. Aż zaskoczyła mnie jej ocena na lubimyczytac. Chyba znów mam opinię odmienną od pozostałych czytelników.
UsuńSłyszałam o tej serii, nawet zamówiłam pierwszą część w bibliotece, ale nie zdążyłam jej odebrać i jakoś nie jest mi specjalnie smutno z tego powodu. Może kiedyś się skuszę i przeczytam całość.
OdpowiedzUsuńPierwsza i kolejne dwie są (choć bzdurne) wciągające. Ta niestety od reszty odstaje pod tym względem.
UsuńMam tak samo :)
UsuńCoraz częściej myślę, że powinnam przeczytać tę książkę, nawet jeśli potem miałabym ją hejtować. Nie lubię nie znać głośnych nowości ;)
OdpowiedzUsuńCierpię na tę samą przypadłość:P
UsuńPokochałam Tesse i Hardina od pierwszej strony
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na bloga !
http://modnaksiazka.blogspot.com/
Moja miłość niemalże wygasła przy tej części. Niestety:(
OdpowiedzUsuń