Z książką tą miałam niemały problem – do jej lektury
podchodziłam bowiem dwukrotnie, każdorazowo zmagając się z tym samym problemem –
z jakichś powodów zupełnie nie potrafiłam „wciągnąć się” w fabułę. Mimo że
narracja prowadzona jest bardzo precyzyjnie, z werwą, a atmosfera powieści
wykracza daleko poza tradycyjne ujęcia kryminału – nie potrafiłam odnaleźć się
w wykreowanym przez Moore’a świecie.
Egzotyczna sceneria, w jakiej zdecydował się ulokować swoją historię, to ogromny plus tej książki. Mając w pamięci filmowe próby przedstawiania podobnych fabuł w przestrzeniach Bangkoku i okolicznych miast, ciągle towarzyszył mi obraz tłoku, gwaru, duszności i głośności owych miast pod osłoną nocy. Zewsząd bombardował mnie widok Tajek i Tajów kręcących się po okolicznych lokalach, przeciskających przez tłumy turystów ulokowanych przy straganach, otoczonych buchającą parą. Bangkok nocą mnie pociąga i urzeka klimatem, idealnym do podobnych narracji, Bangkok dniem – zupełnie mnie nie przekonuje.
A to właśnie dzień wyznacza głównych rytm narracji. Wtedy
bowiem dokonano morderstwa, o które oskarżono Bogu ducha winnego Calvina, amerykańskiego
prawnika wysłanego w roli detektywa do Tajlandii, w celu śledzenia pewnej mia noi, kochanki tajskiego polityka.
Wynajęty został on przez Ricka Caseya, którego życie przewartościowanego zostało przez niewyjaśnione zabójstwo jego syna. Sprawa ta spędza mu sen z powiek, czyniąc jego życie nieznośnym.
Wynajęty został on przez Ricka Caseya, którego życie przewartościowanego zostało przez niewyjaśnione zabójstwo jego syna. Sprawa ta spędza mu sen z powiek, czyniąc jego życie nieznośnym.
Szybko okazuje się jednak, że decyzja śledzenia wspomnianej
kochanki, to jedynie przykrywka. Wydawało się bowiem, że taka sprawa nie
stanowi dla wytrawnego detektywa żadnego wyzwania, a jak się okazuje –
rozpocznie cykl niebezpiecznych przygód. Calvin zostaje uwikłany w tajskie
porachunki, oskarżony o zamordowanie ying,
mieszkającej piętro nad nim w hotelowym pokoju. Przetrzymywany w domowym
areszcie dowiaduje się, że to wydarzenie jest jedynie początkiem lepkich
wydarzeń, należących do sieci koneksji rodzinnych i politycznych. Jedynym
ratunkiem, zdaje się dla niego skorzystanie z pomocy wpływowych przyjaciół. Czy
to jednak wystarczy, by uniknąć niebezpieczeństwa w mieście, w którym słowo „kłopoty”
wcale nie oznacza przelotnych niedogodności?
Moore, decydując się na tak orientalne klimaty swojej
powieści, zrobił coś bardzo przemyślanego, zapomniał jednak, że doskonałe tło
do wydarzeń, to jeszcze nie wszystko.
Równie ważne, a często i ważniejsze, staje się umiejętne
poprowadzenie narracji, skrupulatne plątanie wątków, intuicyjne rozwiązywanie
intrygi. Moore oddał ducha kryminałów noir,
w których siłą napędową akcji jest femme
fatale, doprowadzająca najczęściej do katastrofalnych skutków znajomości. Niejednoznaczność
moralna bohaterów, typowa dla tego gatunku, również wysuwa się na plan pierwszy,
zaświadczając o tym, że nic nie jest czarne lub białe, że nasze życia to
jedynie wszystkie odcienie szarości, na przemian się ze sobą łączące. Zgnilizna
moralna wyziera z kart książki, a towarzyszą jej napływające zewsząd jazzowe
nuty. Wciąż jednak wolę noir w ujęciu
klasyków gatunku.
Mimo że książka zdaje się arcyciekawa, dzięki bogato
zarysowanym postaciom i rewelacyjnej lokalizacji – w mojej opinii wszystkie
polityczne i rodzinne koneksje, zbytnio wszystko skomplikowały. Obserwując
Bangkok i jego mieszkańców, cały czas miałam wrażenie, że rzecz toczy się o
inną stawkę niż ludzie. To nie oni są bohaterami tej książki – oni stanowią
niejako tło dla scenerii. Paradoksalnie, to wcale nie przyciąga.
Wszak kryminał, to przede wszystkim ludzie. Reszta jest jedynie dodatkiem. U Moore’a te granice zostały poprzesuwane. I to właśnie sprawiło, że czytając tę książkę męczyłam się okrutnie. Przypuszczam jednak, że dla wielu to będzie stanowiło o jej wartości, stąd też nie odradzam jej lektury, lecz zachęcam do samodzielnego badania.
Wszak kryminał, to przede wszystkim ludzie. Reszta jest jedynie dodatkiem. U Moore’a te granice zostały poprzesuwane. I to właśnie sprawiło, że czytając tę książkę męczyłam się okrutnie. Przypuszczam jednak, że dla wielu to będzie stanowiło o jej wartości, stąd też nie odradzam jej lektury, lecz zachęcam do samodzielnego badania.
Bangkok, femme fatale, kryminał, morderstwo, noir, polityka, rodzina, sensacja, Tajlandia, Wydawnictwo Świat Książki
O, widzę, że nie tylko ja mam czasem takie problemy. Książka jest dobra, ale mi nie podchodzi, i jak tu ją ocenić? Jak dla mnie, z tego co piszesz, wnioskuję, że za dużo tu polityki. Raczej po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńNie lubię politykowania , więc tym razem spasuję.
OdpowiedzUsuń