Lokatorka mimochodem wpisuje się w cykl książek poświęconych
minimalizmowi, choć poradnikiem w żadnym wypadku nie jest. Oto właściciel
luksusowego mieszkania przy Folgate Street 1 – znany architekt, który lata
wcześniej na skutek nieszczęśliwego wypadku stracił żonę i dziecko, czyni
wszystko, by zaprojektowane przez siebie pomieszczenia utrzymywać w duchu
skrajnego ascetyzmu i minimalizmu, sprawiając jednocześnie, by dom żył i
kontrolował życie swoich mieszkańców, wspierając tym samym podniesienie jego
standardu.
Jego wnętrza są całkowicie oczyszczone z nadmiaru, nie ma w nich
miejsca nawet na ocieplające dodatki, a warunkiem najmu jest podpisanie umowy
składającej się z kilkudziesięciu dość nietypowych punktów, ograniczających możliwości dekoracyjne żyjących w nim osób. Te jednak są
ostatnim etapem rekrutacji dla potencjalnych wynajmujących – wcześniej należy wypełnić
specjalnie spreparowaną ankietę oraz – w razie wzbudzenia zainteresowania
właściciela – udać się na rozmowę kwalifikacyjną, mającą ostatecznie określić
szanse wynajmu tej idealnie czystej, gładkiej, białej i zaawansowanej
technologicznie przestrzeni mieszkalnej.
Historia napisana jest dwugłosowo:
z perspektywy Emmy, byłej wynajmującej, tragicznie zmarłej w ascetycznym
mieszkaniu oraz Jane – kobiety, która zafascynowana tak samym mieszkaniem, jak
jego właścicielem, skłonna jest poświęcić wszystko, by „udomowić” Folgate
Street 1.
Obie kobiety, poza widoczną fascynacją architektem, łączy wiele: mają podobny
typ urody (niemalże identyczny kolor włosów, bliźniacze rysy twarzy) oraz pragnienie,
by zacząć wszystko od nowa i odnaleźć utracone poczucie bezpieczeństwa w miejscu,
które żąda przestrzegania żelaznych reguł. Obie także z łatwością dają się
uwikłać w dość specyficzny związek z Edwardem, dopiero
po czasie zauważając, że poczucie bezpieczeństwa z wolna zastępowane jest
strachem o własne życie i poczuciem całkowitej kontroli sprawowanej nad nimi
przez… wynajmowany apartament.
Sam
Edward zaś… z przerażającą dokładnością i precyzją uwodzi kobiety,
używając dokładnie tych samych słów i zachowań, które wcześniej stosował w relacji
do innych. Obserwując to, stajemy się niemymi świadkami działań,
podkreślających paradoksalną nieprzewidywalność bohatera, u którego wszystko
musi przebiegać dokładnie tak, jak wcześniej to sobie zaplanował: nic nie jest przypadkowe,
nie ma miejsca na swobodę i spontaniczność, a uczucia zdają się jedynie elementem wyrachowanej gry.
Jane próbuje dociec, co tak
naprawdę zdarzyło się przed laty przy Folgate Street 1, narażając się tym samym
na czyjeś niezadowolenie. Czy także i dla niej upragnione siedlisko
bezpieczeństwa stanie się przestrzenią przeklętą?
Delaney bardzo sprawnie stopniuje
napięcie, wprowadza nowe wątki, ujawnia nieznane fakty, sprawiając, że
minimalistyczne mieszkanie staje się klaustrofobiczną pułapką, której
nieprzewidywalność powoduje poczucie dyskomfortu także u czytelnika. Niezwykły klimat domu, którego przeszłość
wcale nie jest tak nieskazitelna jak chciałby utrzymywać bardzo nietypowy właściciel
sprawia, że od lektury trudno się oderwać.
Lokatorka to dobry thriller psychologiczny, skonstruowany tak, by
każda z postaci wzbudzała u czytelnika podejrzenia, a przy tym wciągający
i sprawnie napisany.
Polecam.
Premiera 16 czerwca.
blogspot, egzemplarz recenzencki, J P Delaney, Lokatorka, lubimycytać, opinia o książce, premiera 16 czerwca, recenzja, recenzje książek, shczooreczek, thriller psychologiczny, Wydawnictwo Otwarte
To dzisiaj już druga pozytywna recenzja tej książki, jaką czytam:) A chyba z dziesiąta ogółem. Czuję się coraz bardziej zachęcona:)
OdpowiedzUsuńBrakuje mi ostatnio takiego dobrego thrillera, a "Lokatorka" bardzo kusi :)
OdpowiedzUsuńAle malutko tego Twojego zdania tutaj... Szkoda.
OdpowiedzUsuń