Kit wraz z czterema
wybranymi podczas rekrutacji dziewczętami rozpoczyna naukę w nietypowej
szkole z internatem, mieszczącej się w wysokim, dwupiętrowym budynku,
niegdyś zajmowanym przez prywatnego właściciela, lecz po tragicznych
wydarzeniach mających w nim miejsce, odrestaurowanym i przemianowanym na
placówkę edukacyjną. Doskonałym słowem oddającym charakter miejsca jest „złowieszczy”.
Blackwood to przede wszystkim ciemne, kręte korytarze i pokoje umeblowane w starym
stylu, zamykane jedynie z zewnątrz.
Kit od początku czuje się w nowym
miejscu nieswojo, które to wrażenia zostają spotęgowane, gdy zaczyna mieć ona dziwne sny, a wszystkie pozostałe uczennice nie dość, że odkrywają w sobie
dziwne talenty, to jeszcze zachowują się coraz bardziej nienaturalnie. Sytuacji
nie poprawia wyjątkowa małomówność nauczycieli, ewidentnie wiedzący znacznie więcej, niż są skłonni wyznać…
Korytarzem w mrok bardziej niż pełnowymiarową powieść stanowi opowiadanie
z wątkiem tajemnicy, którego centrum zajmuje próba jej obnażenia.
Szalenie ciekawy koncept i
doskonały materiał na wielowątkową powieść młodzieżową, który został niestety zredukowany
do minimum, a tym samym w dużej mierze zaprzepaszczony. Krótka forma nie
do końca mnie przekonała – zagadka została rozwiązana zbyt szybko, a atmosfera
napięcia nie została należycie wykorzystana. Mimo wartkiej akcji i języka
stanowiącego dobre tło dla całości, bo w żaden sposób się
niewyróżniającego, całość potoczyła się zbyt prędko. Od rozpoczęcia nauki w szkole
i pierwszych podejrzanych wydarzeń, w zawrotnym tempie przeskoczono do
rozwiązania zagadki.
Z całą pewnością cenne
będzie to dla tych czytelników, którzy do słowa pisanego dopiero się przekonują
– tajemnica i nieduża objętość powieści stanowić będą motywację do czytania.
Doświadczony czytelnik będzie jednak zawiedziony – ma się wrażenie, że w miejscu
zakończenia coś dopiero powinno się rozpocząć, a lektury starcza maksymalnie na
dwie godziny.
Lekka, do podczytania pomiędzy
kolejnymi angażującymi tekstami, adresowana szczególnie do młodzieży – starsi mogą
być nieusatysfakcjonowani. Z całą pewnością nie przesadzałabym jednak z porównaniami
do Harry’ego Pottera, które nie są niczym innym, jak zwykłym nadużyciem. Mimo
że pojawiają się w powieści elementy magii i zdolności paranormalnych, nie
pozostaje to w żadnym związku (chociażby intertekstualnym) z serią o
młodym czarodzieju. Jako samodzielna opowieść jest interesująca, choć niedopracowana i zdecydowanie zbyt krótka. Przypomina raczej szkic, niż finalną wersję.
Blackwood, blog książkowy, Czarna Owca, Korytarzem w mrok, Lois Duncan, magia, opinia o książce, recenzja książki, szkoła
Idealna dla mojego brata ;)
OdpowiedzUsuńW samej okładce widzę już podobieństwo do serii o znanym czarodzieju i trochę mnie to razi. Jednak z chęcią bym przeczytała. :-)
OdpowiedzUsuńCiekawa pozycja. Lubię takie intrygi i zagadki w fabule :)
OdpowiedzUsuń