O życiu w lesie pisano już
wiele – szczególnie w publikacjach dla dzieci. Mamy wszak chociażby
sztandarowego Kubusia Puchatka, który
losy leśnej społeczności pokazuje od podszewki. Nie jest to jednak jedyna
publikacja poświęcona tematyce niezwykle nośnej i od wielu pokoleń zajmującej
czołowe miejsce wśród literackich inspiracji. Rola zwierząt w tego typu
opowieściach jest różna – często są reprezentantami samych siebie, mającymi
pokazać prawa rządzące naturą w przystępny sposób, częściej zaś stanowią
alegorię postaw ludzkich.
Jak jest u Bartłomieja
Trokowicza, który – jak wielu przed nim i jak pewnie jeszcze wielu po nim –sięgnął
po przestrzeń lasu?
Opowieść ta, mam wrażenie, jest
mieszanką dwu dominujących tendencji.
W rodzimym, polskim lesie władzę dzierży Pan Misio (ciekawe zestawienie poważnego „pana” i kojarzonego z dziecięcością „misia”) – wcale nie dlatego, że – jak mogłoby się zdawać – jest najsilniejszy i najgroźniejszy – wręcz przeciwnie. Jego panowanie wynika z wielkiej dobroci i troski o pozostałych mieszkańców lasu, które to cechy miłe są w oczach poddanych.
W rodzimym, polskim lesie władzę dzierży Pan Misio (ciekawe zestawienie poważnego „pana” i kojarzonego z dziecięcością „misia”) – wcale nie dlatego, że – jak mogłoby się zdawać – jest najsilniejszy i najgroźniejszy – wręcz przeciwnie. Jego panowanie wynika z wielkiej dobroci i troski o pozostałych mieszkańców lasu, które to cechy miłe są w oczach poddanych.
Leśne królestwo Trokowicza jest
wyjątkowe – o łańcuchu pokarmowym czy instynkcie samozachowawczym realizowanym
między innymi przez polowania chyba nikt tutaj nie słyszał. Wszyscy są
delikatni, współpracujący, dobrzy dla siebie wzajemnie, po sąsiedzku braterscy.
Jesteś większy, więc Ci się należy? Nic bardziej mylnego! Jesteś duży, opiekuj się zatem mniejszym i słabszym od siebie.
Jesteś większy, więc Ci się należy? Nic bardziej mylnego! Jesteś duży, opiekuj się zatem mniejszym i słabszym od siebie.
To swoista utopia, miejsce, w którym
chciałoby się mieszkać, a którego do końca nikt nie znalazł – pełen przyjaźni i serdeczności, nawet pomimo
zwyczajnych wad, którymi obarczony jest każdy z mieszkańców lasu. Te zaś są
odbiciem charakterów ludzkich, cech, nad którymi wciąż musimy pracować – jest i
cwaniactwo, i przemądrzanie się, i plotkowanie, i tchórzostwo, i zazdrość, i
złodziejstwo.
Okładka zatem wcale nie kłamie –
to opowieść dla dzieci i dorosłych. Ci pierwsi znajdą w niej uciechę płynącą
z poznawania świata zwierząt, ci drudzy dostrzegą, że rzecz dotyczy tak naprawdę
ludzi i świata, który wciąż jest nam niedostępny, gdyż nad serdecznością wciąż
góruje zawiść, a nad troską o drugiego, troska o siebie.
Książka nieustannie przywodziła mi na myśl czasopismo, które
czytałam w dzieciństwie i które uwielbiałam – „Przyjaciół z Zielonego
Lasu”. I choćby dla przyjemności tego wspomnienia – warto było przeczytać, a
gwarantuję, że wartości jest znacznie więcej.
źródło |
Bartłomiej Trokowicz, blog o książkach, egzemplarz recenzencki, las, Pan Misio, relacje między zwierzętami, zwierzęta
Ciekawy pomysł aby przedstawić świat ludzi w formie królestwa zwierząt, bardzo mi się podoba ta forma!
OdpowiedzUsuń