Nikt też nigdy nie powiedział mi, że smutek tak rozleniwia człowieka. Z wyjątkiem chwil, kiedy zajęty jestem pracą w biurze – gdzie machina zdaje się toczyć naprzód ta samo jak zawsze – nienawidzę najmniejszego wysiłku. Nie tylko napisanie,a le nawet przeczytanie listu wydaje się zbyt uciążliwe(…)[1]
Książki o tematyce funeralnej
mają to do siebie, że nigdy się nie zdezaktualizują. Wystarczy wspomnieć Treny Kochanowskiego, by zrozumieć, że
przepracowywanie żałoby, o której tak obficie pisywała Julia Kristeva, jest
procesem uniwersalnym i wiecznie żywym.
Ludzie umierają i umierać będą, a
próby uporania się ze stratą ukochanej osoby nierzadko dokonywanie są przy
pomocy słowa pisanego, pełniącego w tym momencie funkcje katartyczne.
Oczyszczająca moc przelewania
traumatycznych doświadczeń na papier, pozwala na szybsze wrócenie do
psychicznej równowagi i zaakceptowanie nowej rzeczywistości – już bez bliskiej
naszemu sercu osobie.
Za jedną z najlepszych książek dla
ludzi przeżywających żałobę uznawany jest
Smutek Clive’a Staplesa Lewisa. Powolny proces dochodzenia autora
bestsellerowej sagi Opowieści z Narnii
do stanu decathexis, jest w niej
przedstawiony nadzwyczaj sugestywnie.
Ten znany z traktatów
filozoficznych, w których w sposób jednoznaczny wyraża swoje poglądy religijne
i wiarę w Boga, pisarz, w książce tej portretuje inne swoje oblicze: złamanego
bolesną utratą, cierpiącego i poddającego w wątpliwość wszelkie dotychczasowe
wierzenia. Śmierć zawsze stanowi moment przełomowy, w którym przeorganizowujemy
dotychczasowy światopogląd i na nowo budujemy hierarchię wartości.
Tym trudniej pogodzić się ze stratą osoby bliskiej, gdy jej cierpienie musiano obserwować przez długie miesiące, kiedy daleka była od ludzkich zachowań, gdyż choroba i paroksyzmy bólu tak dalece przybliżyły jej reakcje do reakcji wijącego się z bólu zwierzęcia, że nie sposób było nie dostrzec tak realnego podobieństwa, a człowiek mimo wszystko miał nadzieję, że to stan przejściowy, wcale nie agonia, lecz powolny proces uzdrawiania. Gdy żona Lewisa po dwu latach walki z rakiem odeszła, pisarzowi nie sposób było się pogodzić z zaistniałą sytuacją. Ich związek był późny i dojrzały. Ze swoją żoną stanowili symfonię dusz i intelektów jaka rzadko się dziś zdarza. Tym trudniej było mu się z pogodzić z jej odejściem, że mieli jeszcze wiele wspólnych planów, które zostały przerwane w półbiegu.
Tym trudniej pogodzić się ze stratą osoby bliskiej, gdy jej cierpienie musiano obserwować przez długie miesiące, kiedy daleka była od ludzkich zachowań, gdyż choroba i paroksyzmy bólu tak dalece przybliżyły jej reakcje do reakcji wijącego się z bólu zwierzęcia, że nie sposób było nie dostrzec tak realnego podobieństwa, a człowiek mimo wszystko miał nadzieję, że to stan przejściowy, wcale nie agonia, lecz powolny proces uzdrawiania. Gdy żona Lewisa po dwu latach walki z rakiem odeszła, pisarzowi nie sposób było się pogodzić z zaistniałą sytuacją. Ich związek był późny i dojrzały. Ze swoją żoną stanowili symfonię dusz i intelektów jaka rzadko się dziś zdarza. Tym trudniej było mu się z pogodzić z jej odejściem, że mieli jeszcze wiele wspólnych planów, które zostały przerwane w półbiegu.
Smutek jest zapisem rozdzierającego cierpienia Lewisa, próbującego
za sprawą dziennika oswoić nową rzeczywistość i dać wyraz bólowi, który toczył
jego umysł i ciało.
Wejrzenie w jego próbę
przepracowywania żałoby i smutku może okazać się zbawienne dla innych,
znajdujących się właśnie w podobnej sytuacji. Okazuje się, że nawet tak światły
umysł jak Lewis, pokonuje swoje traumy identycznie, jak każdy inny człowiek:
przechodzi te same etapy, które tak wyraziście nakreślił już w renesansie
Kochanowski: nie dowierza, rozpacza, wątpi w istnienie Boga, po to, by
ostatecznie doznać iluminacji, pozwalającej na ponowny powrót do Stwórcy i
pogodzenie się ze stratą.
Jego relacja streszcza w sobie tygodnie
pełne niewypowiedzianego bólu, kiedy to Lewis czuł się wyobcowany i zagubiony,
kiedy próbował zracjonalizować śmierć żony, oswoić ją i zrozumieć. Jego zapiski
są gestem rozpaczy człowieka, który wcale nie chce zwątpić, lecz pozwala sobie
na heroiczny gest walki o decathexis,
o wyjście ze swojego przetransformowanego wraz z śmiercią żony mikroświata, w przestrzeń
ogólnoludzką, dla której ta niewielka, z perspektywy uniwersum, strata jest
niezauważalna.
Często po śmierci ukochanej osoby
słyszymy od bliskich serię nicnieznaczących komunałów, które nie dość, że nie
pocieszają, to jeszcze silniej wpędzają w nastój depresyjny, wyjaskrawiający
utratę. Książka Lewisa taka nie jest – jego przemyślenia, mimo ogromu
cierpienia, którego na naszych oczach doznaje, są niezwykle precyzyjne i ważne –
nie tchną banałem, lecz są drobiazgowym szlakiem wiodącym ku nadziei i
pocieszeniu, są monologiem wewnętrznym, modlitwą, która nie dość, że pełni
funkcje konfesyjną, to jeszcze stanowi autoterapię. W dzienniku jako gatunku, od dłuższego czasu upatruje się tego typu cech, toteż nie inaczej
jest w przypadku zapisów człowieka, o tak niezwykłym intelekcie, postawionego w
sytuacji końca i przemijalności.
Choć nie jest to publikacja
wielkich rozmiarów, gromadzi w sobie niepomiernie wiele emocji i refleksji,
zdolnych przemienić myślenie ludzi przepracowujących żałobę i próbujących uporać
się z własnym smutkiem i wyrwą w sercu po utracie. Nie sposób przejść obok niej
obojętnie, nie sposób kiwnąć ręką na to, co właśnie się przeczytało.
To inny Lewis. Już nie tyle
Lewis-filozof, Lewis-erudyta, lecz Lewis-człowiek sparaliżowany bólem.
Bardzo polecam, szczególnie tym,
którym doświadczenie śmierci nie jest obce.
Na podstawie wydarzeń z życia Lewisa, które zostały opisane w książce, powstał film Cienista dolina z Anthony Hopkinsem i Debrą Winger.
5, ból, C.S. Lewis, choroba, cierpienie, dziennik, literatura powszechna, miłość, nowotwór, rak, rozpacz, smutek, Sztukater, śmierć, Wydawnictwo Esprit, żałoba
Ciekawa tematyka, uwielbiam takie ksiązki :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to jedna z najpiękniejszych książek Lewisa, niesamowicie do mnie przemawia. Dobrze jest wiedzieć, że "w razie czego" mam na półce książkę, na którą mogę liczyć.
OdpowiedzUsuńRównież tak ją odebrałam. Niezwykle przejmująca i tak niesamowicie odległa od innych jego książek.
UsuńPóki co - to chyba najlepszy jego tekst jaki czytałam.
Czytałam inne ksiązki Lewisa, ale skoro piszecie, że ta zrobiła na Was największe wrażenie, to nie ma bata że jej nie przeczytam. Pozycja obowiązkowa! :)
UsuńTrzeba będzie się z nią zmierzyć :)
OdpowiedzUsuń