niedziela, 20 października 2013

Przez świty – Renata Winczewska


Tytuł: Przez świty
Autor: Renata Winczewska
Wydawnictwo: WFW
Udostępnienie: Sztukater
ISBN: 978-83-7805-613-3
Ilość stron: 90
Cena: 22 zł

W poezji Renaty Winczewskiej przeglądałam się jak w lustrze.
Przez świty to jej tomik debiutancki, jak się domyślam, gromadzący w sobie jej najbardziej reprezentatywne teksty, a jednak – widać w nich ogromny potencjał i wiele mądrości – życiowej, tej bardziej ode mnie oczekiwanej w liryce, niż często przesadnie eksponowana wiedza o gatunkach, metaforach i innych środkach niezbędnych do pisania w obrębie owego rodzaju literackiego. Woluminowi temu patronuje jednorodność tematyczna, którą bardzo prosto jest wychwycić i odczytać, a także – uznać jako własną.
Sądzę, że poetka ta, mimo młodego wieku, posiadła zdolność [albo jej zaczątek] pisania o pewnych doświadczeniach, które jednocześnie składają się na empirię wspólnotową, zwłaszcza wśród kobiet.
Większość tekstów zawartych w omawianym tomie poświęcona jest rozdzierającemu smutkowi, pustce i osamotnieniu – jak się domyślam pomiłosnej agonii, powolnemu staczaniu się w odmęty rozpaczy, depresji przedstawianej jako zamarznięte jezioro. Winczewska mocno się odsłania we własnych utworach, dokonuje swoistej wiwisekcji, introwertycznej kontroli tego, co dzieje się w jej duszy. Z niezwykłą precyzją i dokładnością nazywa stany znane ludziom borykającym się z otępiającą depresją – już nie chcę być/chcę nie być.[1] Sięga głęboko, świdrując własne wnętrze, ocierając się nawet o granice ekshibicjonizmu. Jej teksty są pełne niewyrażalnego bólu, kipią od emocji, palących ran, nieprzepracowanego cierpienia.
Znajdują się jednak elementy optymistyczne, niosące nadzieję na ponowne odnalezienie sensu i nadziei. Nie jest to bowiem wolumin jedynie depresyjny – to raczej swoiste wołanie o pomoc, o ukojenie lęków i obecność.


Kilka z nich szczególnie zapadło mi w pamięć. Więcej – poczułam, że znam te słowa, że gdzieś już je widziałam, że ktoś dawno temu wyrył je w mojej głowie, a teraz mam jedynie okazję je rekonstruować i rewidować. Déjà vu.

Tomik ten to speculum (nie)mojego życia, odbijające je dokładnie takim jakim było i jest – bez zniekształceń, zakłóceń, nierówności. Bolesna lektura, jednak bardzo katartyczna. Bez zbędnych słów, nachalnego patosu i buńczuczności. Choć teksty zebrane w tomiku spisane są ręką młodej kobiety, jej doświadczenia będą bliskie nie tylko wchodzącym w dojrzałość nastolatkom – Winczewskiej udało się uchwycić uczucia wielu, znajdujących się niekoniecznie w podobnej sytuacji, a analogicznie ją odbierającej.



[1] Wysoko 2 [w:] Przez świty, Renata Winczewska, Warszawa 2013, s.62.

2 komentarze:

  1. Okładka książki jest intrygująca i gdybym znalazła ją na półce w bibliotece, to pewnie sięgnęłabym po nią ze względu na okładkę.

    OdpowiedzUsuń